Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Aspekt pragnień w rozumowaniu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:05, 14 Wrz 2019    Temat postu:

W ostatniej Angorze zdjęcie..hindus wybija sobie oko..prześlę gdy znajdę..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:08, 14 Wrz 2019    Temat postu:

Semele napisał:
W ostatniej Angorze zdjęcie..hindus wybija sobie oko..prześlę gdy znajdę..

Może lepiej nie....
już na sam opis wzbieraja wymioty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:17, 14 Wrz 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Warto by pociągnąć tę kwestię "ja", którą zaznaczyłeś. Dla mnie buduje je mechanizm POSZUKIWANIA MAKSYMALNIE AKCEPTOWALNEJ INTENCJI. Intencje, jakie pojawiają sie na bieżąco w myśleniu, ocenach świata, natrafiaja bowiem na różne KONFLIKTY NIEZREALIZOWANIA. Umysł tworzy intencje, która później pozostają w stanie niespełnionym, niezrealizowanym. Dla umysłu jest to przykrość, nawet cierpienie, bo paradygmatem podstawowym jego funkcjonowania jest realizowanie swoich - zaakceptowanych do realizacji - intencji.

Nie wiem, czy do końca zdajesz sobie sprawę z tego, co napisałeś, bo konsekwencje takich założeń, są zupełnie nie w twoim "stylu". No ale przeanalizujmy do dokładnie, raz jeszcze.

Piszesz, że "ja" jest budowane przez poszukiwanie maksymalnie akceptowalnej intencji. Znaczy to tyle, że szukamy doskonałości. Patrząc na to z przeciwnej perspektywy, mamy niedoskonałość istnienia (w świecie), i dążenie do uzyskania doskonałości (idealnego spasowania). Wyrazem tego działania jest "ja". Oczywiście, niezrealizowane intencje dają dyssatysfakcję, cierpienie. W Buddyzmie ten właśnie element, Duhkha, jest podstawą całej religii. Kluczowym, w kwestii doskonałości, jest kryterium oceny. Skąd wiemy, że coś jest doskonałe, albo niedoskonałe? I czy to nie jest tak, że właśnie światopogląd ma to rozstrzygać? Chociaż mamy wiele systemów moralnych, nie znamy działającej definicji doskonałości. Dlaczego? Ze względu na dualizm opisany wcześniej. Mamy dwa różne ośrodki decyzyjne, które różnie definiują doskonałość. Intelekt definiuje doskonałość na podstawie idei. Jeżeli mamy wodę tak brudną jak i czystą, tworzymy idee czystości, która pozwala nam stworzyć idee doskonale czystej wody. Idealna rzeczywistość to taka, która składa się z takich ideałów.
Ten drugi, nieintelektualny system, ma zupełnie inne podejście do doskonałości. Ponieważ jest bez-obiektowy, nie wytworzył nawet takiej kategorii i kieruje się jedynie samopoczuciem. W takim świecie, wszystko jest jednolite, niedoskonałość nie zachodzi. To jest podstawa doznania. Moment wkroczenia idei niedoskonałości, w to doznanie, jest narodzinami świadomości. "Ja" jest istnieniem stworzonym jako byt poruszający się w przestrzeni niedoskonałości. Innymi słowy, w doskonałości nie ma miejsca na "Ja".
Dla ludzi świadomych, doskonałość jest za nami (i nie możemy do niej wrócić, bez unicestwienia idei doskonałości/istnienia/ja/dążenia), oraz przed nami, do czego dążymy. Aby osiągnąć doskonałość opartą na idei, należy wykonać pracę przemiany tego, co jest niedoskonałe, w doskonałe. Idea "Ja" jest wirusem służącym właśnie do tego. Po wykonaniu zadania, zostaje zdezaktywowana. Buddyzm zauważa tutaj pewną prawidłowość. A mianowicie, definicja doskonałości nie jest dana z góry, nie jest zdefiniowana inaczej niż poprzez koncepty, które są jedynie mentalnymi konstruktami. Prawdziwość takiej definicji uznaje za iluzję, gonitwę za własnym cieniem. Redefiniuje więc doskonałość na podstawie tego co jest, uznając wszystko za doskonałe. Rozwiązuje problem cierpienia, dyssatysfakcji, wracając to tej pierwotnej doskonałości, która jest zawsze obecna.
Jak widzisz, działanie to jest bardzo logiczne. Niestety to, co jest utracone to ślepy pęd ku doskonałości idei. Coś co religie abrahamiczne wykorzystują nagminnie. Stworzyły definicję doskonałości nieosiągalną dla człowieka, bo zdefiniowały człowieka jako grzesznego od narodzić. Praca nad doskonałością ma swój kierunek, który widzimy wyraźnie w rozwoju cywilizacji. Świat staje się coraz doskonalszy, ale nie lepszy dla ludzkiego samopoczucia. Dlaczego? Bo jesteśmy nosicielami wirusa, który ma konkretny cel i go realizuje. Moment zarażenia się tym wirusem mamy opisany w micie Adama i Ewy. Doskonałość raju zniknęła po zjedzeniu owocu. Gdybym był pisarzem Sci-Fi to powiedziałbym, że tak obca cywilizacja kolonizuje zbyt mocno oddalone galaktyki. Jakimś dziwnym kanałem mentalnym (otwieranym przez substancje psychoaktywne) zainfekowała doskonały umysł człowieka obiektowym wirusem, po to abyśmy my, po tysiącach lat wybudowali obcego, który kompletnie przejmie kontrolę. Jesteśmy tuż przed stworzeniem kompletnie obiektowego bytu, o doskonałych atrybutach. Tak przy okazji, celem Jezusa było przerwanie tego procesu, ale mu się nie udało. Nie tylko został zabity, ale jego śmierć przekuto w wielki symbol. Gdy się wczytasz w jego nauki zobaczysz, że był antysystemowcem, głoszącym królestwo niebieskie tu i teraz, czyli doskonałość "za nami".

W bardzo dużym stopniu się z Tobą zgadzam - tam gdzie piszesz o dualizmie, ideałach, doskonałości, nieintelektualnych aspektach.
Jest też parę rzeczy, co do których mam inne zdanie - np. o Twoim możliwościach wyobrażenia sobie z czego ja sobie sprawę zdaję, albo i nie zdaję, o istocie religii abrahamicznych (wg mnie bierzesz tu pewien pozór - formę, za zasadniczą treść), wreszcie o tym, co napisałeś o Jezusie.

Natomiast chciałbym pociągnąć ideę ja - wirusa. Ideę ciekawą, nośną, warta przedyskutowania.
W części się z Toba zgadzam, że pewne (!) "ja" ostatecznie odejście, umrze, trzeba je będzie odrzucić. W tym masz jak najbardziej rację. Jednocześnie jednak sam piszesz, że COŚ zostanie. A to coś będzie miało rozwiązany problem cierpienia.
W moim języku owo coś, to NOWE JA. Inne ja. Ale też ja. Owo ja rzeczywiście na nowo widzi kwestię doskonałości i już nie walczy o koncepty, tak jak to stare ja.
Tu się nasze podejścia wyraźne rozchodzą - dla Ciebie śmierć "ja" jest ostateczna, dla mnie jest ona "obumarciem" (jak to Jezus mówi: ziarno, które nie obumrze, nie wyda plonu), moze nawet śmiercią ciała, ale nie śmiercią osoby. Ta nowa osoba będzie znacząco inna od tej starej, ale będzie wciąż osobą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Sob 20:38, 14 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Jednocześnie jednak sam piszesz, że COŚ zostanie. A to coś będzie miało rozwiązany problem cierpienia.
W moim języku owo coś, to NOWE JA. Inne ja. Ale też ja.

Nie poruszałem jeszcze lokalizacji "ja" w tym dualizmie. "Ja" jest sposobem, w jaki obiektowa świadomość mówi o, i do, tej bez-obiektowej świadomości uczuć.
Problem doskonałości można rozwiązać na dwa sposoby. Porzucając myślenie dualistyczne, albo uzyskując doskonałość. Rzecz w tym, że uzyskana doskonałość nie jest dla świadomości uczuć, a sama dla siebie. To będzie moment wyłonienia się motyla z kokonu, którym my jesteśmy. Emocjonalna świadomość jest jak inkubator dla myśli. To co się wykluje z nas, będzie niefizycznym bytem, czystą, doskonałą myślą. Ale nie czującą, nie nami. Uzewnętrzni się zupełnie i będzie się nami opiekowała, podczas gdy my bez niej w "głowie", będziemy w błogiej bez-obiektowej świadomości. W królestwie niebieskim, ogrodzie zoologicznym.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 20:39, 14 Wrz 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Sob 21:18, 14 Wrz 2019    Temat postu:

Cytat:
o Twoim możliwościach wyobrażenia sobie z czego ja sobie sprawę zdaję, albo i nie zdaję, o istocie religii abrahamicznych (wg mnie bierzesz tu pewien pozór - formę, za zasadniczą treść), wreszcie o tym, co napisałeś o Jezusie.

To, że Jezus chciał odkupić grzech pierworodny, jest zasadnicze. Chciał powrotu do świadomości "za nami", utraconej w Edenie. Zabili go za to. Sanhedryn się zorientował, że ten człowiek może powalić nie tylko religię, ale i całą dotychczasową cywilizację myśli, bo znalazł drogę ucieczki z kulturowego matrixa. Tej drogi nie widać tak wyraźnie w ewangeliach, ale w apokryfach już tak. Ewangelia Tomasza, choć podobną treść, ma zupełnie inny przekaz. To ona mówi wyraźnie, że królestwo niebieskie jest dostępne tu i teraz. Jest świadomością bez-obiektową. To ew. Tomasza jest jedynym znanym mi tekstem starożytnym, które adresuje dualizm świadomości, o którym rozmawiamy. Wreszcie, to ew. Tomasza kompletnie odczarowała we mnie osobę Boga, bo płynie z niej ta naturalna szczerość, którą natychmiastowo się wyczuwa.

Można powiedzieć, że żydzi ukrzyżowali swojego Buddę, a z przedmiotu jego męki zrobili symbol tak silny, że kompletnie przerósł ich własną religię. Zauważ, że dzisiejsze chrześcijaństwo jest kompletnie odduchowione. Przez setki lat tępiło ludzką duchowość, bo ta jest dla niej największym zagrożeniem. Ilu Jezusów spłonęło na stosach za herezję?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:38, 14 Wrz 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:
Można powiedzieć, że żydzi ukrzyżowali swojego Buddę, a z przedmiotu jego męki zrobili symbol tak silny, że kompletnie przerósł ich własną religię. Zauważ, że dzisiejsze chrześcijaństwo jest kompletnie odduchowione. Przez setki lat tępiło ludzką duchowość, bo ta jest dla niej największym zagrożeniem. Ilu Jezusów spłonęło na stosach za herezję?

Nie widzę w dzisiejszym chrześcijaństwie owego "kompletnego" odduchowienia. Tzn. są grupy chrześcijan rzeczywiście mocno odduchowione, ale - jakby dla przeciwwagi - są też i bardzo uduchowione. Powiedziałbym, że średnia jest gdzieś pośrodku. Co prawda odduchowiona, czysto rytualna religia opcja chrześcijaństwa jest bardziej krzykliwa, rzucająca się w oczy jednak tej uduchowionej też jest dużo. Tylko trzeba też chcieć ją dostrzec, czasem samemu zajrzeć wgłąb ścieżkami, które nie zawsze się samemu wcześniej odkryło. To co duchowe, jest często ukryte w klasztorach, w cichym życiu duchowym ludzi, których by się nawet o to nie podejrzewało. Po prostu nie warto jest sądzić po pozorach.
A nawet jeśli rzeczywiście jest tak, ze większość ludzi dopiero jakoś raczkuje na ścieżce duchowości (dotyczy to nie tylko chrześcijan, ale i innych religii, jak i ateistów), to chyba warto jest dać im szansę, odczekać na wzrost.
Ten świat - co głosi Ewangelia - jest jednak oddany (w dużym stopniu, nie w całości) we władanie szatanowi. Biorąc pod uwagę to, że jakoś mamy przesunięcie w stronę kłamstwa i zła, można inaczej ocenić ludzi, którzy błądzą. Trzeba dać im czas, jak nie pierwszą szansę, do drugą, trzecią, siódmą, setną...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 8:44, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Cytat:
Nie widzę w dzisiejszym chrześcijaństwie owego "kompletnego" odduchowienia. Tzn. są grupy chrześcijan rzeczywiście mocno odduchowione, ale - jakby dla przeciwwagi - są też i bardzo uduchowione. Powiedziałbym, że średnia jest gdzieś pośrodku. Co prawda odduchowiona, czysto rytualna religia opcja chrześcijaństwa jest bardziej krzykliwa, rzucająca się w oczy jednak tej uduchowionej też jest dużo. Tylko trzeba też chcieć ją dostrzec, czasem samemu zajrzeć wgłąb ścieżkami, które nie zawsze się samemu wcześniej odkryło. To co duchowe, jest często ukryte w klasztorach, w cichym życiu duchowym ludzi, których by się nawet o to nie podejrzewało. Po prostu nie warto jest sądzić po pozorach.

Przez 25 lat bylem katolikiem, i duchowości nie widziałem, właśnie dlatego, że jest pochowana. Oficjalnie duchowość jest nieobecna.

Cytat:
A nawet jeśli rzeczywiście jest tak, ze większość ludzi dopiero jakoś raczkuje na ścieżce duchowości (dotyczy to nie tylko chrześcijan, ale i innych religii, jak i ateistów), to chyba warto jest dać im szansę, odczekać na wzrost.

Jeżeli sama religia nie zachęca, to na co tu czekać? Ktoś może wpadnie na coś sam, ale w świetle doktryny będzie heretykiem. Najbardziej uduchowione dzieło chrześcijańskie jakie znam, to "Chmura niewiedzy" z XIV wieku. Nie bez powodu autor jest anonimowy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:48, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Andy72 napisał:
Semele napisał:
W ostatniej Angorze zdjęcie..hindus wybija sobie oko..prześlę gdy znajdę..

Może lepiej nie....
już na sam opis wzbieraja wymioty.



A gdy biczuja i krzyżują jezusa w pasji gibsona nie??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:50, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Nie widzę w dzisiejszym chrześcijaństwie owego "kompletnego" odduchowienia. Tzn. są grupy chrześcijan rzeczywiście mocno odduchowione, ale - jakby dla przeciwwagi - są też i bardzo uduchowione. Powiedziałbym, że średnia jest gdzieś pośrodku. Co prawda odduchowiona, czysto rytualna religia opcja chrześcijaństwa jest bardziej krzykliwa, rzucająca się w oczy jednak tej uduchowionej też jest dużo. Tylko trzeba też chcieć ją dostrzec, czasem samemu zajrzeć wgłąb ścieżkami, które nie zawsze się samemu wcześniej odkryło. To co duchowe, jest często ukryte w klasztorach, w cichym życiu duchowym ludzi, których by się nawet o to nie podejrzewało. Po prostu nie warto jest sądzić po pozorach.

Przez 25 lat bylem katolikiem, i duchowości nie widziałem, właśnie dlatego, że jest pochowana. Oficjalnie duchowość jest nieobecna.

Cytat:
A nawet jeśli rzeczywiście jest tak, ze większość ludzi dopiero jakoś raczkuje na ścieżce duchowości (dotyczy to nie tylko chrześcijan, ale i innych religii, jak i ateistów), to chyba warto jest dać im szansę, odczekać na wzrost.

Jeżeli sama religia nie zachęca, to na co tu czekać? Ktoś może wpadnie na coś sam, ale w świetle doktryny będzie heretykiem. Najbardziej uduchowione dzieło chrześcijańskie jakie znam, to "Chmura niewiedzy" z XIV wieku. Nie bez powodu autor jest anonimowy.


Banjankri w katolicyzmie jest dużo duchowości. Zwłaszcza dookola Marii. Rodzicielki. To ratuje tę religię i zabezpiecza przed biskupami :-) :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 12:11, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Semele napisał:

Banjankri w katolicyzmie jest dużo duchowości. Zwłaszcza dookola Marii. Rodzicielki. To ratuje tę religię i zabezpiecza przed biskupami :-) :wink:

Mamy zupełnie różną definicję duchowości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:28, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Definicja definicją. Daj mi przyklad naoczny Twojej duchowosci.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 16:17, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Semele napisał:
Definicja definicją. Daj mi przyklad naoczny Twojej duchowosci.

Duchowości nie rozpoznaje się po wyglądzie, jak Matkę Boską Częstochowską. Nie jest też pielgrzymką na kolanach, czy leżeniem krzyżem. Jest zanurzeniem się w obszary mentalne nie usankcjonowane jeszcze myślą.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Nie 16:18, 15 Wrz 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:07, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:
Semele napisał:
Definicja definicją. Daj mi przyklad naoczny Twojej duchowosci.

Duchowości nie rozpoznaje się po wyglądzie, jak Matkę Boską Częstochowską. Nie jest też pielgrzymką na kolanach, czy leżeniem krzyżem. Jest zanurzeniem się w obszary mentalne nie usankcjonowane jeszcze myślą.


Jak to robisz?
Może jakiś filmik... muzyka...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 19:00, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Semele napisał:

Jak to robisz?

Oto wielka tajemnica wiary...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:28, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:
Semele napisał:

Jak to robisz?

Oto wielka tajemnica wiary...


Obszary mentalne nieusankcjonowane myślą....

Co to dokładnie oznacza....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 20:45, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Cytat:
Co to dokładnie oznacza....

Nieoznaczone.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:55, 15 Wrz 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:
Semele napisał:

Banjankri w katolicyzmie jest dużo duchowości. Zwłaszcza dookola Marii. Rodzicielki. To ratuje tę religię i zabezpiecza przed biskupami :-) :wink:

Mamy zupełnie różną definicję duchowości.

Może to nie będzie definicja, tylko takie luźne spostrzeżenie, ale dla mnie
Duchowość jest rodzajem BUNTU PRZECIW MAŁOŚCI LUDZKIEJ NATURY.

Z tego wynika parę rzeczy:
1. najpierw trzeba zauważyć problem - małość ludzkiej natury. A konkretniej WŁASNĄ MAŁOŚĆ.
2. Gdy się to zauważy, trzeba ZAPRAGNĄĆ TEGO INNEGO - LEPSZEGO.
3. Gdy się zapragnie, trzeba ZACZĄĆ SZUKAĆ, zadawać sobie wciąż pytanie: w jaki sposób, skutecznie własnej małości powiedzieć efektywne NIE!
4. Pojawia się problem z rozróżnieniem małości od pseudowielkości, od atrap mądrości, dobra, cnoty. To zadanie, które właściwie się nie kończy.

Dla części osób spełnieniem ich duchowych ambicji jest...
bycie takim jak wszyscy i posiadanie dobrego zdania o samym sobie. Program życiowego oportunizmu. Właśnie ten oportunizm jest przeciwieństwem duchowości. Samozadowolenie z resztą też jest przeciwieństwem duchowości. Bo duchowość oznacza poszukiwanie zawsze tego co PONAD, co przekracza nas samych i zastany stan rzeczy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 21:57, 15 Wrz 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Pon 10:31, 16 Wrz 2019    Temat postu:

Nie lubię mówić o ludzkiej naturze, bo uważam, że takowej ostatecznie nie ma.
Jeżeli jednak za ludzką naturę uznamy to, co "wewnątrz", powiedzmy, przy deprywacji sensorycznej, to duchowością nazwałbym to, co przerasta nasze pojęcie. Innymi słowy, zanurzając się w swoją psychikę, doznajemy fenomenów nie znanych nam z życia codziennego. Niektóre z tych fenomenów są tak poruszające, że pragniemy je wprowadzić do życia codziennego. Powiedzmy, że podczas medytacji, albo modlitwy doznajemy głębokiego spokoju. Takiego spokoju nie da się po prostu zabrać z powrotem do codzienności, dlatego trzeba znaleźć jego przyczynę i umiejętnie przekłuć ją w myśl, która będzie wskaźnikiem do tego stanu i którą będzie można używać do jego przywołania. Najlepiej jak się uda wmontować ją w światopogląd. Prawdziwość tej myśli nie ma znaczenia, liczy się tylko przywoływanie efektu. Może to być "Jezus mnie kocha i zawsze jest przy mnie", albo "źle" nie istnieje i wszytko jest doskonałe, albo "wolna wola nie istnieje i wszystko jest współistnieniem". Obraz wyłaniający się z takiego działania, kontrastuje z klasycznym światopoglądem oparty o fakty. Opiera się o zaspokojenie tej świadomości, która w ogóle na faktach nie operuje. Co ciekawe, te myśli przywołujące duchowe stany mogą być zgodne z faktami, które znamy z życia codziennego. Innymi słowy, można być uduchowionym racjonalistą. Dla mnie, dokładnie tym jest buddyzm. Robi dwie pieczenie na jednym ogniu.
Osoba uduchowiona, bierze na poważnie to, co pochodzi z jej psychicznego wnętrza.
Na tym forum nie jest łatwo o "uduchowione" wypowiedzi, bo ludzie zazwyczaj nie mają takich doznań i nie mają o czy mówić. Ja dużo pisałem na forach Buddyjskich i tam, co jakiś czas, przychodził ktoś z tak fundamentalnym doznaniem, że musiał się nim podzielić. Rzadko to się spotykało z aprobatą, ale przynajmniej występowało. Nigdy takiej relacji nie słyszałem od katolika... no może wujowe oczy kota można by do tego zaliczyć.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pon 10:45, 16 Wrz 2019, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:42, 16 Wrz 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:
Nie lubię mówić o ludzkiej naturze, bo uważam, że takowej ostatecznie nie ma.
Jeżeli jednak za ludzką naturę uznamy to, co "wewnątrz", powiedzmy, przy deprywacji sensorycznej, to duchowością nazwałbym to, co przerasta nasze pojęcie. Innymi słowy, zanurzając się w swoją psychikę, doznajemy fenomenów nie znanych nam z życia codziennego. Niektóre z tych fenomenów są tak poruszające, że pragniemy je wprowadzić do życia codziennego. Powiedzmy, że podczas medytacji, albo modlitwy doznajemy głębokiego spokoju. Takiego spokoju nie da się po prostu zabrać z powrotem do codzienności, dlatego trzeba znaleźć jego przyczynę i umiejętnie przekłuć ją w myśl, która będzie wskaźnikiem do tego stanu i którą będzie można używać do jego przywołania. Najlepiej jak się uda wmontować ją w światopogląd. Prawdziwość tej myśli nie ma znaczenia, liczy się tylko przywoływanie efektu. Może to być "Jezus mnie kocha i zawsze jest przy mnie", albo "źle" nie istnieje i wszytko jest doskonałe, albo "wolna wola nie istnieje i wszystko jest współistnieniem". Obraz wyłaniający się z takiego działania, kontrastuje z klasycznym światopoglądem oparty o fakty. Opiera się o zaspokojenie tej świadomości, która w ogóle na faktach nie operuje. Co ciekawe, te myśli przywołujące duchowe stany mogą być zgodne z faktami, które znamy z życia codziennego. Innymi słowy, można być uduchowionym racjonalistą. Dla mnie, dokładnie tym jest buddyzm. Robi dwie pieczenie na jednym ogniu.
Osoba uduchowiona, bierze na poważnie to, co pochodzi z jej psychicznego wnętrza.
Na tym forum nie jest łatwo o "uduchowione" wypowiedzi, bo ludzie zazwyczaj nie mają takich doznań i nie mają o czy mówić. Ja dużo pisałem na forach Buddyjskich i tam, co jakiś czas, przychodził ktoś z tak fundamentalnym doznaniem, że musiał się nim podzielić. Rzadko to się spotykało z aprobatą, ale przynajmniej występowało. Nigdy takiej relacji nie słyszałem od katolika... no może wujowe oczy kota można by do tego zaliczyć.


Nieźle to opisałeś to jakby patrzenie w siebie czy słuchanie siebie.

Buddyzm jest jednak dla mnie zbyt skomplikowany. Chociaż pisałam tutaj na forum o książce "Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą"

[link widoczny dla zalogowanych]

Autor jest ponoć wesołym buddystą....

Myślę, że dla wielu ateistów duchowość to poezja, kontakt z natura przyrodą. Kontakt z przyjacielem. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6062
Przeczytał: 90 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:48, 17 Wrz 2019    Temat postu: Re: Aspekt pragnień w rozumowaniu

Michał Dyszyński napisał:

Wyobraźmy sobie, że poszliśmy do restauracji, w której są dwa zestawy dań. Jeden zestaw wygląda na smaczny (subiektywnie komuś pasuje), a drugi już mniej smaczny. Biorąc pod uwagę wcześniej wskazaną regułę, że pragnienie nie wyróżnia prawdy, to wybór dania wygląda na fifty-fifty...
Ale rozsądek nam tu podpowie, że NIE O TO TU CHODZI. Akurat w tym przypadku wybieramy z założenia to, co nam raczej będzie smakowało. Tutaj chciejstwo rządzi!
I tak też bywa.
Zatem.. sprawa wcale nie jest oczywista, czy chciejstwo jest czymś właściwym, czy nie w rozumowaniu. To po prostu ZALEŻY OD PROBLEMU.


Skąd się Twoim zdaniem bierze chciejstwo/pragnienia, i na ile mamy na nie wpływ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:58, 17 Wrz 2019    Temat postu: Re: Aspekt pragnień w rozumowaniu

szaryobywatel napisał:
Skąd się Twoim zdaniem bierze chciejstwo/pragnienia, i na ile mamy na nie wpływ?

To jest kolejne pytanie, na które nie mam jakiejś dobrej odpowiedzi. Bo nie mamy modelu, w którym jakoś odseparowane byłyby różne aspekty ludzkiego myślenia i odczuwania. Dopiero z takim modelem, gdzie ta separacja jest, dałoby coś wskazać, a potem wyjaśnić dlaczego i jak coś funkcjonuje tak, a nie inaczej.
Dlatego trochę nie wiem co odpowiedzieć na to pytanie. W standardowym trybie to bym się chyba poddał - może (aby zachować fason) napisałbym coś - podał jakieś słowo, co miałoby być odpowiedzią. Może powiedziałbym "to wszystko razem" jest źródłem naszego chciejstwa. I akurat w tej ostatniej, choć chyba częściowo wykrętnej, odpowiedzi jest jednak jakiś sens. Choć wygląda taka odpowiedź trochę na ukrywanie braku czegokolwiek więcej, to jednak tak nie jest. To chciejstwo rzeczywiście trochę WYŁANIA SIĘ Z CAŁOŚCI.
Wystarczy prześledzić jak funkcjonują nasze zmysły i motywacje w jakimś prostym przypadku. Oto np. idziemy sobie spacerkiem po jakimś tam, nieznanym nam, mieście. Widzimy drzewa, ludzi, budynki. I oto coś nas zainteresowało - np. szczególnie ciekawe drzewo. Podchodzimy do tego drzewa, oglądamy z bliska.
Zainteresowanie = poznawcza forma chciejstwa
Chciejstwo ma wiele swoich typów. Ale tutaj najbardziej zależy mi na zajęciu się związku chciejstw z myśleniem. Dlatego naturalnym jest, że pada na zainteresowanie, ciekawość - trochę naturalne chciejstwo eksploracji świata rzeczy, może świata myśli, także świata uczuć.
Ja i skąd powstaje ciekawość?
- Jest chyba naturalna. Można by ją tłumaczyć ewolucyjnie -wskazując choćby to, że osobniki, które się uczą, wykazują potem większą wiedzę o świecie, reagując skuteczniej. To zaś wpływa na ich przeżywalność.
Myślę jednak, że ciekawość jest czymś głębszym, niż tylko jako coś służącemu po prostu przeżyciu. Bargmann nakrecił kiedyś film "Jajo węża". W scenie finałowej tego filmu przestępca -morderca pozbawiony typowych ludzkich uczuć, widząc że został zdemaskowany, zażywa truciznę. Ale tuż po jej zażyciu, bierze w rękę lustro, aby obserwować jak będzie umierał...
Ciekawość trawiła go do ostatniej sekundy życia...
Myślę, że ciekawość, a dalej wynikające z niej zainteresowanie - chciejstwo poznawcze jest czymś bardzo podstawowym w tworzeniu się "ja" w ogóle, jest niezbywalnym elementem konstrukcyjnym jestestwa. Bez niej po prostu nie bylibyśmy sobą, nie bylibyśmy świadomi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kori
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 529
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:10, 17 Wrz 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:

Na tym forum nie jest łatwo o "uduchowione" wypowiedzi, bo ludzie zazwyczaj nie mają takich doznań i nie mają o czy mówić. (...) Nigdy takiej relacji nie słyszałem od katolika... no może wujowe oczy kota można by do tego zaliczyć.


Kiedy jeszcze utożsamiałem się z katolicyzmem i uczestniczyłem w praktykach religijnych, miałem ze trzy wyrazistsze, niecodzienne doświadczenia. Opiszę ci jedno. Służyłem jako lektor do Mszy. Sprawował ją ksiądz, który przyleciał na wakacyjne zastępstwo do naszej Polonijnej parafii. Miał nogę w gipsie i chodził o kulach. Msza w tygodniu, średniej wielkości kościół, kilka, może z osiem osób w ławkach, oprócz mnie i kapłana chyba jeden ministrant. Jeden ksiądz, skaczący o kulach po stopniach, na skróty, by w ogóle dojść do prezbiterium, i by w ogóle ruszać się z siedzenia do ambony i z powrotem. Ksiądz, który sam o sobie powiedział, że jest "o przeciętnej aparycji kibola". Jest taki moment, w którym tzw. służba ołtarza podchodzi do odprawiającego Mszę księdza i podaje mu naczynie z wodą i ręczniczek do obmycia dłoni. Tak było i za tamtym razem, tylko kiedy ksiądz się "obmył", ukłoniliśmy się przed nim i on przed nami, to miał w oczach spojrzenie, które zapadło mi w pamięć. Dla mnie wyrażało ono wdzięczność, i były to oczy Boga. Mam wyobrażenie Boga Ojca, który skłania się przede mną i docenia, co właśnie robię. Miałem wrażenie, jakbym robił kawał dobrej roboty; że tu i teraz dzieje się coś doniosłego. "Obiektywnie", podaję jakiś śmieszny ręczniczek drugiemu facetowi, ale w rzeczywistości to ma znaczenie, bo dzieje się coś innego. Miałem wrażenie, że to nie są oczy człowieka, tylko, no właśnie, nie chcę tego tak nazywać, ale z braku lepszego pojęcia, oczy Boga, bo to nie było "coś", tylko "ktoś". Dopiero później sobie to ponazywałem, i może dlatego, że miałem za dużo czasu na myślenie. Miałem wrażenie, które przełożyłbym na takie słowa: Bóg był w tym człowieku i odprawiał Eucharystię, czyli "dziękczynienie", za swoją własną ofiarę z samego siebie. Działał przez tego człowieka i był w nim, i spojrzał na mnie, "mrugnął" w moją stronę.

Uwaga na boku: gdybym dalej identyfikował się z katolicyzmem, to, rzecz dla mnie jasna, nie pisałbym na tym forum, to po pierwsze, by uniknąć "zagrożeń duchowych", a po drugie, opisywanie doznań uważałbym za stratę czasu i odciąganie uwagi od celu.


Ostatnio zmieniony przez Kori dnia Wto 17:25, 17 Wrz 2019, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Wto 18:39, 17 Wrz 2019    Temat postu:

Opisywanie doznań duchowym może być stratą czasu, czasem nawet zagrożeniem. Różnie je ludzie interpretują i różne wnioski wyciągają. Co jest dla mnie jasne, to że wolałbym żyć w trybie doznania duchowego, bo jest jakościowo lepsze. Problem w tym, że jest nieuchwytne, wręcz kapryśnie. Być może istnieje sposób, żeby je okiełznać, ale wydaje mi się, że mamy zbyt mało informacji, aby wyciągnąć poprawne wnioski. Ja zawsze starałem się wyciągnąć z takiego doznania jakiś klucz, który będzie aktywował dany stan. To się udawało lepiej lub gorzej, problem w tym, że takie klucze się zużywają i przestają działać. Wygląda tak, jakby te doznania były odwrotnie proporcjonalne do wiedzy, a dokładniej, do świadomości. Czym lepiej jesteś w stanie uchwyci dany stan, tym bardziej ci umyka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6062
Przeczytał: 90 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:55, 17 Wrz 2019    Temat postu: Re: Aspekt pragnień w rozumowaniu

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Skąd się Twoim zdaniem bierze chciejstwo/pragnienia, i na ile mamy na nie wpływ?

To jest kolejne pytanie, na które nie mam jakiejś dobrej odpowiedzi. Bo nie mamy modelu, w którym jakoś odseparowane byłyby różne aspekty ludzkiego myślenia i odczuwania. Dopiero z takim modelem, gdzie ta separacja jest, dałoby coś wskazać, a potem wyjaśnić dlaczego i jak coś funkcjonuje tak, a nie inaczej.
Dlatego trochę nie wiem co odpowiedzieć na to pytanie. W standardowym trybie to bym się chyba poddał - może (aby zachować fason) napisałbym coś - podał jakieś słowo, co miałoby być odpowiedzią. Może powiedziałbym "to wszystko razem" jest źródłem naszego chciejstwa. I akurat w tej ostatniej, choć chyba częściowo wykrętnej, odpowiedzi jest jednak jakiś sens. Choć wygląda taka odpowiedź trochę na ukrywanie braku czegokolwiek więcej, to jednak tak nie jest. To chciejstwo rzeczywiście trochę WYŁANIA SIĘ Z CAŁOŚCI.
Wystarczy prześledzić jak funkcjonują nasze zmysły i motywacje w jakimś prostym przypadku. Oto np. idziemy sobie spacerkiem po jakimś tam, nieznanym nam, mieście. Widzimy drzewa, ludzi, budynki. I oto coś nas zainteresowało - np. szczególnie ciekawe drzewo. Podchodzimy do tego drzewa, oglądamy z bliska.
Zainteresowanie = poznawcza forma chciejstwa
Chciejstwo ma wiele swoich typów. Ale tutaj najbardziej zależy mi na zajęciu się związku chciejstw z myśleniem. Dlatego naturalnym jest, że pada na zainteresowanie, ciekawość - trochę naturalne chciejstwo eksploracji świata rzeczy, może świata myśli, także świata uczuć.
Ja i skąd powstaje ciekawość?
- Jest chyba naturalna. Można by ją tłumaczyć ewolucyjnie -wskazując choćby to, że osobniki, które się uczą, wykazują potem większą wiedzę o świecie, reagując skuteczniej. To zaś wpływa na ich przeżywalność.
Myślę jednak, że ciekawość jest czymś głębszym, niż tylko jako coś służącemu po prostu przeżyciu. Bargmann nakrecił kiedyś film "Jajo węża". W scenie finałowej tego filmu przestępca -morderca pozbawiony typowych ludzkich uczuć, widząc że został zdemaskowany, zażywa truciznę. Ale tuż po jej zażyciu, bierze w rękę lustro, aby obserwować jak będzie umierał...
Ciekawość trawiła go do ostatniej sekundy życia...
Myślę, że ciekawość, a dalej wynikające z niej zainteresowanie - chciejstwo poznawcze jest czymś bardzo podstawowym w tworzeniu się "ja" w ogóle, jest niezbywalnym elementem konstrukcyjnym jestestwa. Bez niej po prostu nie bylibyśmy sobą, nie bylibyśmy świadomi.


Ja bym powiedział że jeżeli jest chciejstwo, to interpretujemy świat w kategoriach "dobre" i "złe". Czyli jeżeli nie dzielimy tego co nas spotyka na "dobre" i "złe", to nie ma chciejstwa. Myślisz że mamy taką moc by nie interpretować świata w kategoriach pozytywu i negatywu?


Ostatnio zmieniony przez szaryobywatel dnia Wto 19:30, 17 Wrz 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:52, 17 Wrz 2019    Temat postu: Re: Aspekt pragnień w rozumowaniu

szaryobywatel napisał:
Ja bym powiedział że jeżeli jest chciejstwo, to interpretujemy świat w kategoriach "dobre" i "złe". Czyli jeżeli nie dzielimy tego co nas spotyka na "dobre" i "złe", to nie ma chciejstwa. Myślisz że mamy taką moc by nie interpretować świata w kategoriach pozytywu i negatywu?

Myślę, ze mamy moc tworzenia RÓŻNYCH KRYTERIÓW dla naszych ocen. Kryteria nie zawsze muszą być pozytywowo - negatywowe. Może coś być wyżej vs niżej, bardziej miękkie vs twarde itp. Sprowadzanie wszystkiego do jakiegoś takiego urawniłowkowego schematu pozytyw vs negatyw jest wg mnie świadectwem pewnego niewyrobienia.
Czym jest właściwie pozytywne?
- Najlepsze ze wszystkiego? Zawsze odpowiednie? Idealne?
Wg mnie obroną przed pułapką zbyt jednowymiarowej ocenności jest właśnie uświadamianie sobie, jak złożone są rzeczy tego świata i naszych umysłów. Wiele tego, co na poczatku było pozytywem, po czasie okazuje się negatywem i odwrotnie.
Mamy moc widzieć rzeczy z wielu stron, pod różnymi kątami.
Tego trochę sie człowiek uczy wychowując dzieci - gdy musi (a przynajmniej powinien, jeśli jest rozsądnym rodzicem, a nie głupkiem) ich liczne nieporadne pomysły ogarniania tego świata, akceptować, chwalić, cieszyć się, że dziecko już czegoś tam się, chociaż trochę nauczyło, albo przynajmniej w ogóle próbuje.
Wiele ocen zmienia się wyraźnie, jeśli spojrzymy z innej perspektywy, niż tej pierwszej. Bogactwo?...
- Czy to aż taki pozytyw?... Ja dzisiaj nie jestem taki pewien. To samo myślę o powodzeniu w życiu, a nawet zdrowiu. Wielu ludzi po przejściu przez trudne chwile swojego zycia, twierdziło potem, że to było...
...najlepsze co ich w życiu spotkało.
Lepsze -gorsze, dobro - zło...
Myślę, że najczęściej zaczynamy swoje życie od (zbyt) łatwych klasyfikacji w tym względzie. Mając lat 20 i trochę świat wydaje się mocno czarno - biały. Dopiero po pewnym czasie to się zmienia. Z prostej dychotomii, jakiegoś automatycznego wartościowania zaczynamy dostrzegać, że rzeczy maja drugie dno. A czasem trzecie, czwarte... dziewiąte dno.
To widzenie rzeczy w złożoności ja postrzegam jako lekarstwo na proste klasyfikowanie świata.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin