Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Aspekt pragnień w rozumowaniu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:50, 22 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Drobny zawód wobec tej radości i akceptacji, jaką doznają, nie ma istotnego znaczenia.


Piszesz o braniu, dawaniu i doskonaleniu się. Takie działanie jak dla mnie implikuje oczekiwania. Jakie byś miał oczekiwania wobec swojej egzystencji w niebie, jeśli byś wiedział że i tak zostaną spełnione, a zawód będzie nieistotny?

Nie wiem, dlaczego nie podzielasz tu mojego spojrzenia na sprawę, bo ja tu problemu nie widzę. Doskonalenie się nie jest niczym oczywistym - zawsze jest jakieś, może szybsze, może wolniejsze, jakoś tam indywidualne. Rozsądny człowiek wg mnie nie buduje oczekiwań zbyt ściśle, bo powinien brać pod uwagę czynniki, których nie zna i przewidzieć nie potrafi. Mówiąc inaczej:
oczekiwania są dość ogólne, ramowe; ich realizacja jest aktem unikalnym, indywidualnym, a przez to fascynującym.
Mały zawód zdarzyć się może. Ale jeśli ten zawód zdarzy się osobie o zrównoważonej psychice, to nie będzie on istotnym problemem. Następnym razem, będzie lepiej.

szaryobywatel napisał:
Wg Ciebie możliwa jest niekończąca się uzależniona od czegoś radość? Jakby to miało działać? Nawet jeżeli to coś by się nie zmieniało, to zmienia się myślenie. Zaczyna się interpretować swój stan, co wprowadza wątpliwość i chęć upewnienia się, a ta wprowadza nowe oczekiwania. W końcu odczucie pryska, pozostaje wspomnienie i chęć powrotu do niego. Utrata radości sprawia zawód, płacisz odsetki. Czasem tym mniejsze im mniej cały proces jest uświadomiony, zależy czego dotykają oczekiwania.

Chyba problem jest w tym (jeśli dobrze Cię zrozumiałem), że próbujesz ową radość jakoś zmatematyzować, ustalić dla niej rygorystyczne warunki. Tak rzeczywiście się nie da. Natura rzeczywistości jest probabilistyczna (fizyka kwantowa), nasze wybory uwikłane są w wolność i nieokreśloność. Zrównoważona psychika to WEŹMIE POD UWAGĘ. Niebo nie jest dla słabeuszy, dla rozkapryszonych maminsynków, którzy bawią się w stawianie coraz to bardziej wygórowanych żądań. Istotą niebiańskiego odczuwania jest POKORA. Ale chodzi o pokorę szczególną - nie narzucaną sobie wbrew woli, tylko płynącą z głębi pragnień i świadomości. W niebie pokora jest naturalna, bo każda świadomość zna ideał - Boga, czyli najcudowniejszą istotę jaka jest. Będąc zachwyconym Bogiem, nawet nie przyjdzie komuś do głowy "bawić się" w wątpliwości na temat dobra. Czując wielką akceptację - dodajmy NIEZASŁUŻONĄ nigdy do końca - czujemy się PERMANENTNIE obdarowani i wyróżnieni.
Ktoś, kto miałby zacząć wątpić i grymasić w takiej sytuacji najwyraźniej...
... nie nadaje się do nieba, bo ma niedostosowaną naturę. Ale takich by po prostu tam nie przyjęli.

Tu oczywiście można spytać: a któż jest idealny?
- Może w takim razie nikt nie zostanie zbawiony...
Odpowiedzią teologiczna jest czyściec, a także oczyszczający kontakt z samym Bogiem. Jeśli ktoś uzbierał w swoim życiu minimum uczciwości wewnętrznej i dobrych uczuć, ten zrozumie i w sposób naturalny otworzy się na ten nowy rodzaj myślenia i odczuwania, w którym budująca negację szczęścia dualność i zło pozostaną jedynie wspomnieniem, które nie jest w stanie owego szczęścia zablokować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:31, 22 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Piszesz o braniu, dawaniu i doskonaleniu się. Takie działanie jak dla mnie implikuje oczekiwania. Jakie byś miał oczekiwania wobec swojej egzystencji w niebie, jeśli byś wiedział że i tak zostaną spełnione, a zawód będzie nieistotny?

Nie wiem, dlaczego nie podzielasz tu mojego spojrzenia na sprawę, bo ja tu problemu nie widzę. Doskonalenie się nie jest niczym oczywistym - zawsze jest jakieś, może szybsze, może wolniejsze, jakoś tam indywidualne. Rozsądny człowiek wg mnie nie buduje oczekiwań zbyt ściśle, bo powinien brać pod uwagę czynniki, których nie zna i przewidzieć nie potrafi. Mówiąc inaczej:
oczekiwania są dość ogólne, ramowe; ich realizacja jest aktem unikalnym, indywidualnym, a przez to fascynującym.
Mały zawód zdarzyć się może. Ale jeśli ten zawód zdarzy się osobie o zrównoważonej psychice, to nie będzie on istotnym problemem. Następnym razem, będzie lepiej.


Powtórzę zatem pytanie: skąd brałyby się oczekiwania gdyby były już na starcie spełnione?

Michał Dyszyński napisał:
Chyba problem jest w tym (jeśli dobrze Cię zrozumiałem), że próbujesz ową radość jakoś zmatematyzować, ustalić dla niej rygorystyczne warunki. Tak rzeczywiście się nie da.


:shock:
Wyobraziłem sobie największą możliwą uwarunkowaną (zależną od czegoś) radość, gdyby to czym się cieszę było niezmienne, i opisałem na czym moim zdaniem polega bardziej lub mniej uświadomiony proces jej utraty. Zaczyna się od dostrzeżenia własnej radości (interpretacja swojego stanu to może złe słowo), prowadzi przez chęć jej utrzymania (nikt nie mówi że uświadomioną) do bardziej lub mniej uświadomionych oczekiwań, a kończy na ich niespełnieniu. Radość maleje i znika, zmienia się w coś innego, np. oczekiwania których spełnienie ma znowu do niej doprowadzić. Nie unikniesz tego, ani jakiegoś zawodu po drodze. Ty jako Chrześcijanin żyjesz oczekiwaniami których spełnienie ma doprowadzić do radości.


Ostatnio zmieniony przez szaryobywatel dnia Nie 23:37, 22 Wrz 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:27, 23 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Piszesz o braniu, dawaniu i doskonaleniu się. Takie działanie jak dla mnie implikuje oczekiwania. Jakie byś miał oczekiwania wobec swojej egzystencji w niebie, jeśli byś wiedział że i tak zostaną spełnione, a zawód będzie nieistotny?

Nie wiem, dlaczego nie podzielasz tu mojego spojrzenia na sprawę, bo ja tu problemu nie widzę. Doskonalenie się nie jest niczym oczywistym - zawsze jest jakieś, może szybsze, może wolniejsze, jakoś tam indywidualne. Rozsądny człowiek wg mnie nie buduje oczekiwań zbyt ściśle, bo powinien brać pod uwagę czynniki, których nie zna i przewidzieć nie potrafi. Mówiąc inaczej:
oczekiwania są dość ogólne, ramowe; ich realizacja jest aktem unikalnym, indywidualnym, a przez to fascynującym.
Mały zawód zdarzyć się może. Ale jeśli ten zawód zdarzy się osobie o zrównoważonej psychice, to nie będzie on istotnym problemem. Następnym razem, będzie lepiej.


Powtórzę zatem pytanie: skąd brałyby się oczekiwania gdyby były już na starcie spełnione?

Przecież nie twierdzę, że są na starcie spełnione. Oczekiwania biorą się z tego, że umysł tworzy jakąś projekcję stanu przyszłego, aktualnie niedostępnego. O wypełnienie tej projekcji trzeba się postać własną przemyślnością, wrażliwością i wysiłkiem.

szaryobywatel napisał:
Wyobraziłem sobie największą możliwą uwarunkowaną (zależną od czegoś) radość, gdyby to czym się cieszę było niezmienne, i opisałem na czym moim zdaniem polega bardziej lub mniej uświadomiony proces jej utraty. Zaczyna się od dostrzeżenia własnej radości (interpretacja swojego stanu to może złe słowo), prowadzi przez chęć jej utrzymania (nikt nie mówi że uświadomioną) do bardziej lub mniej uświadomionych oczekiwań, a kończy na ich niespełnieniu. Radość maleje i znika, zmienia się w coś innego, np. oczekiwania których spełnienie ma znowu do niej doprowadzić. Nie unikniesz tego, ani jakiegoś zawodu po drodze. Ty jako Chrześcijanin żyjesz oczekiwaniami których spełnienie ma doprowadzić do radości.

Właśnie o to chodzi, aby nie nie dać się wmanewrować w opisywany przez Ciebie schemat. Aby tego schematu nie wypełnić, trzeba jednak parę rzeczy zrozumieć/zaakceptować:
1. pogodzić się ze świadomością, że żaden stan umysłu nie jest wieczny
2. już na etapie doznawania radości/szczęścia być przygotowanym, że będzie ono ewoluowało, zmieniało się, więc nie ma sensu "przyszpilanie go" mentalne
3. radości jednak jest wiele, utrata tej jednej nie jest jakimś ostatecznym dramatem. Ona może powrócić w zmienionej postaci, albo zostanie zastąpiona inną.
4. w tym wszystkim i tak najważniejsza jest NASZA ODPOWIEDŹ. To nie radość z zewnątrz jest sterowana, ale my nią sterujemy. Do tego, aby to nam się udało, będziemy musieli się zapewne nieco zdystansować, czasem jej trochę "odpuścić", może powrócić ze zmienionymi nastawieniami emocji.
5. w niebie i tak największa radością jest SAM BÓG, z którym kontakt jest niewypowiedzianym źródłem, niekończącego się piękna, które można zgłębiać bez końca. Problemem jest co najwyżej NASZA ZDOLNOŚĆ PERCEPCJI tej radości. Ale tę zdolność percepcji można doskonalić (to ostatnie dotyczy z resztą każdej radości, nie tylko Boga).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:22, 23 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Przecież nie twierdzę, że są na starcie spełnione. Oczekiwania biorą się z tego, że umysł tworzy jakąś projekcję stanu przyszłego, aktualnie niedostępnego. O wypełnienie tej projekcji trzeba się postać własną przemyślnością, wrażliwością i wysiłkiem.


Tylko to co piszesz nie ma sensu. Zaspokojenie nie sprawi że będziesz chciał być jeszcze bardziej zaspokojony, a odczuwane niezaspokojenie i jego zaspokajanie w kółko to nie trwała radość.

Michał Dyszyński napisał:

Właśnie o to chodzi, aby nie nie dać się wmanewrować w opisywany przez Ciebie schemat. Aby tego schematu nie wypełnić, trzeba jednak parę rzeczy zrozumieć/zaakceptować:
1. pogodzić się ze świadomością, że żaden stan umysłu nie jest wieczny
2. już na etapie doznawania radości/szczęścia być przygotowanym, że będzie ono ewoluowało, zmieniało się, więc nie ma sensu "przyszpilanie go" mentalne
3. radości jednak jest wiele, utrata tej jednej nie jest jakimś ostatecznym dramatem. Ona może powrócić w zmienionej postaci, albo zostanie zastąpiona inną.
4. w tym wszystkim i tak najważniejsza jest NASZA ODPOWIEDŹ. To nie radość z zewnątrz jest sterowana, ale my nią sterujemy. Do tego, aby to nam się udało, będziemy musieli się zapewne nieco zdystansować, czasem jej trochę "odpuścić", może powrócić ze zmienionymi nastawieniami emocji.
5. w niebie i tak największa radością jest SAM BÓG, z którym kontakt jest niewypowiedzianym źródłem, niekończącego się piękna, które można zgłębiać bez końca. Problemem jest co najwyżej NASZA ZDOLNOŚĆ PERCEPCJI tej radości. Ale tę zdolność percepcji można doskonalić (to ostatnie dotyczy z resztą każdej radości, nie tylko Boga).


To fajnie że się jednak zgadzasz że każde odczucie ma swój koniec, a wypełnienia tego schematu i tak nie unikniesz jeśli Twoja radość od czegoś zależy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:34, 23 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Zaspokojenie nie sprawi że będziesz chciał być jeszcze bardziej zaspokojony, a odczuwane niezaspokojenie i jego zaspokajanie w kółko to nie trwała radość.

Michał Dyszyński napisał:

Właśnie o to chodzi, aby nie nie dać się wmanewrować w opisywany przez Ciebie schemat. Aby tego schematu nie wypełnić, trzeba jednak parę rzeczy zrozumieć/zaakceptować:
1. pogodzić się ze świadomością, że żaden stan umysłu nie jest wieczny
2. już na etapie doznawania radości/szczęścia być przygotowanym, że będzie ono ewoluowało, zmieniało się, więc nie ma sensu "przyszpilanie go" mentalne
3. radości jednak jest wiele, utrata tej jednej nie jest jakimś ostatecznym dramatem. Ona może powrócić w zmienionej postaci, albo zostanie zastąpiona inną.
4. w tym wszystkim i tak najważniejsza jest NASZA ODPOWIEDŹ. To nie radość z zewnątrz jest sterowana, ale my nią sterujemy. Do tego, aby to nam się udało, będziemy musieli się zapewne nieco zdystansować, czasem jej trochę "odpuścić", może powrócić ze zmienionymi nastawieniami emocji.
5. w niebie i tak największa radością jest SAM BÓG, z którym kontakt jest niewypowiedzianym źródłem, niekończącego się piękna, które można zgłębiać bez końca. Problemem jest co najwyżej NASZA ZDOLNOŚĆ PERCEPCJI tej radości. Ale tę zdolność percepcji można doskonalić (to ostatnie dotyczy z resztą każdej radości, nie tylko Boga).


To fajnie że się jednak zgadzasz że każde odczucie ma swój koniec, a wypełnienia tego schematu i tak nie unikniesz jeśli Twoja radość od czegoś zależy.


Chcę tu dodać na początek pewną uwagę poboczną - warto zauważyć: rozmawiamy o odczuciach. Odczucia nie są żadnym twardym mechanizmem, nie zachowują się jak układ mechaniczny, czy system formalny, który można ściśle badać. Uczucia są, bo się pojawiły, takie jakie się pojawiły. Jeśli ktoś odczuwa coś w indywidualny sposób, niepodobny do odczuć innych osób, to tak odczuwa. Kropka. Nie ma tu "słuszniej", czy "prawdziwiej", bo odczucia są fenomenem jakoś tam nieuchwytnym. Można sobie różne spostrzeżenia na ich temat robić, można się zabawiać w budowanie modeli ich działania, a czasem nawet coś względnie sensownego z tego wyniknie. Jednak to nie jest weryfikowalna, ani ściśle modelowalna dziedzina, więc u innej osoby to samo może się nie sprawdzić. Ta uwaga jest o tyle ważna, że ustawia dyskusję w nieco innym świetle, niż np. dyskusje o urządzeniach, konstrukcjach, bądź innych modelowalnych zagadnieniach.
Przykładowo, jeśli ktoś się czuje szczęśliwy waląc się młotkiem po palcach, to musimy to przyjąć z pokorą - on się CZUJE z tym szczęśliwy. Kropka.
Jeśli zaś ktoś nie czuje się szczęśliwym będąc bogatym, otoczonym przez kochających ludzi, młodym, pięknym i zdrowym, to taki fakt też wypadałoby przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza. Jest cała masa ludzi nieszczęśliwych - patrząc z perspektywy ich otoczenia - bez powodu. Ludzie owi "mają wszystko", ale to ich nie jest w stanie zaspokoić. Taki człowiek, jeśli rzeczywiście ma trwałe nastawienie tego rodzaju, nawet będąc w niebie, automatycznie "cofnie się do osobistego piekła".
Dlatego ja uważam, że właściwie zdolność do odczuwania szczęścia to jakby RODZAJ UMIEJĘTNOŚCI. To nie jest coś danego w genach, czy jakoś automatycznego.
Wydaje mi się, że część ludzi popełnia pewien błąd logiczny, uważając że zawsze "rzeczy są" - tak same w sobie, a w szczególności, że są w zakresie ludzkich uczuć. Daje to efekt w postaci traktowania zagadnień umysłu, ducha na zasadzie podobnej, jak porównywanie parametrów odkurzacza - ile ma watów, jaka jest długość przewodu, czy klasa filtracji. Z ludzkimi odczuciami tak nie jest - nie mamy tu dobrego modelu, mamy jedynie deklaracje, doznania, może jakoś połączenie empatią, ale to nie daje się zamykać w jakieś twarde, matematyczne ramy.
Ta dyskusja w ogóle zrobiła się bardzo ciekawa, choć jednocześnie jest wyjątkowo trudna. Trudna właśnie dlatego, że przekonujemy się, nie mając za bardzo się do czego odnieść. Tu prawie wszystko jest niemierzalne. Ktoś powie: jestem szczęśliwy, spełniony życiowo. Ktoś inny zadeklaruje brak radości w swoim życiu. A my nie będziemy mogli (w obu przypadkach) jakoś ściśle powiedzieć DLACZEGO? Oto ten szczęśliwy jest, a tamten już nie...
Jedni ludzie do szczęścia wymagają częstych zmian, pragną, aby "coś się działo". Inni - przeciwnie - delektują się stabilnością, ciszą, brakiem nadmiaru bodźców. Są ludzie, którzy "ładują psychiczne akumulatory" kontaktując się w bogaty sposób z innymi ludźmi. Ale są i tacy, którzy dopiero w ciszy i samotności wzmacniają się psychicznie. Bo tak po prostu mają.
Dlatego uważam, że w tego rodzaju dyskusji nie powinniśmy próbować stawiać twardych granic, czy jakoś dogmatyzować problemu. Są ludzie, których niepowodzenia przytłaczają, każde z nich stanowi poważny psychiczny cios. A sa też i tacy (ci zwykle osiągają sukcesy życiowe), którzy podnoszą się po każdym nieudanym przedsięwzięciu, nie biorą porażki do siebie, tylko biorą się za coś następnego.
Kluczem do szczęścia jest pewna OSOBISTA UMIEJĘTNOŚĆ neutralizowania tego co negatywne, a doceniania tego co pozytywne. Można to neutralizowanie i docenianie realizować na niezliczoną liczbę sposobów. Każdy W SOBIE powinien odnaleźć na to moce i zdolności. To jest właśnie kolejny powód, dlaczego trzeba przeżyć to - tak często trudne i bolesne - życie tu na ziemi. Aby się niejako NAUCZYĆ SAMEGO SIEBIE. A uczymy się w warunkach trudnych, gdy POJAWIAJĄ SIĘ WYZWANIA, KRYZYSY, KONFLIKTY. Ktoś, kto nie spotkał się np. z sytuacją związaną z zagrożeniem życia, ten po prostunie wie, jak by zareagował w owej sytuacji, jest wobec niej NIEOKREŚLONY. Dalej zaś nie będzie umiał wspomnień z takiej sytuacji użyć w jakichś rozumowaniach - do czego ma szansę dążyć (bo wie, że wytrzyma jakąś związaną z tym sytuacją problemową), albo co sprawia mu cierpienie, a co go nakręca. Jedni chcą skakać na bungee, inni za żadne skarby by nie skoczyli. Każdy jest inny. Ale każdy powinien jakoś poznać siebie. Z tego poznania siebie dopiero wyłoni się SPOSÓB W JAKI JESTEŚMY W STANIE OSIĄGAĆ SZCZĘŚCIE.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:31, 23 Wrz 2019    Temat postu:

Wyobraź sobie że w przyszłości ludzie stworzyli wirtualny świat, w którym na życzenie jest umieszczany umysł każdego człowieka po śmierci. W tym świecie nie ma chorób, zła, władzy jednego człowieka nad drugim, każda potrzeba może być na pstryknięcie załatwiona. Ludzie mogą być anonimowi, zmieniać tożsamość i wygląd kiedy tylko zechcą i na co zechcą, podobnie jak w internecie. Mogą natychmiast znaleźć się tam gdzie chcą i być wśród ludzi wśród których chcą być. Mogą zgłębiać bez ograniczeń to co chcą i zachwycać się czym tylko chcą. W czym egzystencja w niebie byłaby lepsza?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:19, 23 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Wyobraź sobie że w przyszłości ludzie stworzyli wirtualny świat, w którym na życzenie jest umieszczany umysł każdego człowieka po śmierci. W tym świecie nie ma chorób, zła, władzy jednego człowieka nad drugim, każda potrzeba może być na pstryknięcie załatwiona. Ludzie mogą być anonimowi, zmieniać tożsamość i wygląd kiedy tylko zechcą i na co zechcą, podobnie jak w internecie. Mogą natychmiast znaleźć się tam gdzie chcą i być wśród ludzi wśród których chcą być. Mogą zgłębiać bez ograniczeń to co chcą i zachwycać się czym tylko chcą. W czym egzystencja w niebie byłaby lepsza?

Teraz rozumiem, o co Ci chodzi. Cały czas nie brałem pod uwagę tego założenia, które w cytacie wyróżniłem na niebiesko.
Oczywiście, jeśli każda potrzeba miałaby być na pstryknięcie załatwiona, to w takim świecie trwałego szczęścia nie da się osiagnąć. Tam nie ma żadnej sensownej sprawczosci, satysfakcji, powodu do funkcjonowania, doskonalenia się.
Ale ja odrzucam powyższe założenie. Uważam, że w niebie nie będą automatycznie zaspakajane WSZYSTKIE potrzeby, lecz tylko te podstawowe, wraz z potrzebą akceptacji, miłości. Jednak będą tez rzeczy, które każdy będzie musiał sobie jakoś wypracować. Owa "praca" nie będzie jednak pracą w niewyobrażalnym znoju, nie będzie przeciw naturalnym odczuciom człowieka, lecz dobrą pracą w jak "w naprawdę bardzo dobrej firmie", gdzie co prawda zadania są do zrealizowania, lecz nie ma głupot, nie ma twardego przymusu, jest wsparcie i zrozumienie. A na koniec jest tez satysfakcja.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 15:19, 23 Wrz 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Pon 15:22, 23 Wrz 2019    Temat postu:

Ładnie to pokazuje, jak niebo jest czymś wymyślone przez ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:26, 23 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Wyobraź sobie że w przyszłości ludzie stworzyli wirtualny świat, w którym na życzenie jest umieszczany umysł każdego człowieka po śmierci. W tym świecie nie ma chorób, zła, władzy jednego człowieka nad drugim, każda potrzeba może być na pstryknięcie załatwiona. Ludzie mogą być anonimowi, zmieniać tożsamość i wygląd kiedy tylko zechcą i na co zechcą, podobnie jak w internecie. Mogą natychmiast znaleźć się tam gdzie chcą i być wśród ludzi wśród których chcą być. Mogą zgłębiać bez ograniczeń to co chcą i zachwycać się czym tylko chcą. W czym egzystencja w niebie byłaby lepsza?

Teraz rozumiem, o co Ci chodzi. Cały czas nie brałem pod uwagę tego założenia, które w cytacie wyróżniłem na niebiesko.
Oczywiście, jeśli każda potrzeba miałaby być na pstryknięcie załatwiona, to w takim świecie trwałego szczęścia nie da się osiagnąć. Tam nie ma żadnej sensownej sprawczosci, satysfakcji, powodu do funkcjonowania, doskonalenia się.
Ale ja odrzucam powyższe założenie. Uważam, że w niebie nie będą automatycznie zaspakajane WSZYSTKIE potrzeby, lecz tylko te podstawowe, wraz z potrzebą akceptacji, miłości. Jednak będą tez rzeczy, które każdy będzie musiał sobie jakoś wypracować. Owa "praca" nie będzie jednak pracą w niewyobrażalnym znoju, nie będzie przeciw naturalnym odczuciom człowieka, lecz dobrą pracą w jak "w naprawdę bardzo dobrej firmie", gdzie co prawda zadania są do zrealizowania, lecz nie ma głupot, nie ma twardego przymusu, jest wsparcie i zrozumienie. A na koniec jest tez satysfakcja.


Nie odpowiedziałeś na pytanie. A czy czegokolwiek czego oczekujesz od niebiańskiej egzystencji, nie miałbyś w świecie o którym piszę? Co by Cię powstrzymywało przed doskonaleniem się tam?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:22, 23 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Wyobraź sobie że w przyszłości ludzie stworzyli wirtualny świat, w którym na życzenie jest umieszczany umysł każdego człowieka po śmierci. W tym świecie nie ma chorób, zła, władzy jednego człowieka nad drugim, każda potrzeba może być na pstryknięcie załatwiona. Ludzie mogą być anonimowi, zmieniać tożsamość i wygląd kiedy tylko zechcą i na co zechcą, podobnie jak w internecie. Mogą natychmiast znaleźć się tam gdzie chcą i być wśród ludzi wśród których chcą być. Mogą zgłębiać bez ograniczeń to co chcą i zachwycać się czym tylko chcą. W czym egzystencja w niebie byłaby lepsza?

Teraz rozumiem, o co Ci chodzi. Cały czas nie brałem pod uwagę tego założenia, które w cytacie wyróżniłem na niebiesko.
Oczywiście, jeśli każda potrzeba miałaby być na pstryknięcie załatwiona, to w takim świecie trwałego szczęścia nie da się osiagnąć. Tam nie ma żadnej sensownej sprawczosci, satysfakcji, powodu do funkcjonowania, doskonalenia się.
Ale ja odrzucam powyższe założenie. Uważam, że w niebie nie będą automatycznie zaspakajane WSZYSTKIE potrzeby, lecz tylko te podstawowe, wraz z potrzebą akceptacji, miłości. Jednak będą tez rzeczy, które każdy będzie musiał sobie jakoś wypracować. Owa "praca" nie będzie jednak pracą w niewyobrażalnym znoju, nie będzie przeciw naturalnym odczuciom człowieka, lecz dobrą pracą w jak "w naprawdę bardzo dobrej firmie", gdzie co prawda zadania są do zrealizowania, lecz nie ma głupot, nie ma twardego przymusu, jest wsparcie i zrozumienie. A na koniec jest tez satysfakcja.


Nie odpowiedziałeś na pytanie. A czy czegokolwiek czego oczekujesz od niebiańskiej egzystencji, nie miałbyś w świecie o którym piszę? Co by Cię powstrzymywało przed doskonaleniem się tam?

Nie miałbym, bo gdyby mieć wszystko na pstryknięcie, to nie byłoby tam satysfakcji. Twój świat wydaje mi się sprzeczny z ideą szczęścia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:43, 23 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Nie miałbym, bo gdyby mieć wszystko na pstryknięcie, to nie byłoby tam satysfakcji. Twój świat wydaje mi się sprzeczny z ideą szczęścia.


To wybrałbyś nie pstrykanie, tylko doskonalenie poprzez osiąganie czegoś pewnym wysiłkiem. Satysfakcja jest tym nieprzemijającym źródłem trwałego szczęścia?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:23, 23 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Nie miałbym, bo gdyby mieć wszystko na pstryknięcie, to nie byłoby tam satysfakcji. Twój świat wydaje mi się sprzeczny z ideą szczęścia.


To wybrałbyś nie pstrykanie, tylko doskonalenie poprzez osiąganie czegoś pewnym wysiłkiem. Satysfakcja jest tym nieprzemijającym źródłem trwałego szczęścia?

Może nie jest źródłem, ale ważnym warunkiem. Przy czym nie chodzi mi o taką prostą satysfakcję z byle czego. Bardziej myślę o określeniu swojej PODMIOTOWOŚCI.
Aby być szczęśliwymi powinniśmy być podmiotami - osobami, które wiedzą, że są KIMŚ, że jak coś myślą, to to jest ICH myśl, a jak coś zadecydowały, to jest to ich decyzja. Dopiero gdy czujemy swoje mentalne "wejście" i "wyjście", czyli gdy ROZDZIELAMY to, co znane od tego co nowe, to własne od tego, co zewnętrzne, to co miłe od tego, co przykre, a nie gdy po prostu biernie obserwujemy jakiś strumień doznań bez możliwości ich klasyfikacji - dopiero wtedy może pojawić się konstatacja JESTEM! I dalej JESTEM SZCZĘŚLIWY.
Szczęście jest skierowane do jakiegoś właściciela. Właściwie szczęście można rozumieć jako ciągłe "uwłaszczanie" akceptowalnych, dobrych wrażeń w konkretnym podmiocie. Jak nie ma podmiotu, nie ma czegoś, co wrażenia klasyfikuje, to każde wrażenie jest tylko nieznanym trąceniem struny, ale bez muzyki, bez regularności, bez harmonii.
Satysfakcja nie jest więc sama jedynym źródłem szczęścia, ale jest łącznikiem do upodmiotowienia odbiorcy wrażeń, dając szanse na pochwycenie szczęścia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:42, 23 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Nie miałbym, bo gdyby mieć wszystko na pstryknięcie, to nie byłoby tam satysfakcji. Twój świat wydaje mi się sprzeczny z ideą szczęścia.


To wybrałbyś nie pstrykanie, tylko doskonalenie poprzez osiąganie czegoś pewnym wysiłkiem. Satysfakcja jest tym nieprzemijającym źródłem trwałego szczęścia?

Może nie jest źródłem, ale ważnym warunkiem. Przy czym nie chodzi mi o taką prostą satysfakcję z byle czego. Bardziej myślę o określeniu swojej PODMIOTOWOŚCI.
Aby być szczęśliwymi powinniśmy być podmiotami - osobami, które wiedzą, że są KIMŚ, że jak coś myślą, to to jest ICH myśl, a jak coś zadecydowały, to jest to ich decyzja. Dopiero gdy czujemy swoje mentalne "wejście" i "wyjście", czyli gdy ROZDZIELAMY to, co znane od tego co nowe, to własne od tego, co zewnętrzne, to co miłe od tego, co przykre, a nie gdy po prostu biernie obserwujemy jakiś strumień doznań bez możliwości ich klasyfikacji - dopiero wtedy może pojawić się konstatacja JESTEM! I dalej JESTEM SZCZĘŚLIWY.
Szczęście jest skierowane do jakiegoś właściciela. Właściwie szczęście można rozumieć jako ciągłe "uwłaszczanie" akceptowalnych, dobrych wrażeń w konkretnym podmiocie. Jak nie ma podmiotu, nie ma czegoś, co wrażenia klasyfikuje, to każde wrażenie jest tylko nieznanym trąceniem struny, ale bez muzyki, bez regularności, bez harmonii.
Satysfakcja nie jest więc sama jedynym źródłem szczęścia, ale jest łącznikiem do upodmiotowienia odbiorcy wrażeń, dając szanse na pochwycenie szczęścia.


Ja (podmiot) twierdzę że podmiot jest obciążeniem, bo jego relacja do czegoś jest treścią którą interpretujesz, a prawdziwe szczęście jest beztreściowe, implikuje brak interpretacji. Czemu unikasz odpowiedzi na pytania?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:21, 24 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Ja (podmiot) twierdzę że podmiot jest obciążeniem, bo jego relacja do czegoś jest treścią którą interpretujesz, a prawdziwe szczęście jest beztreściowe, implikuje brak interpretacji. Czemu unikasz odpowiedzi na pytania?

Nie tyle unikam odpowiedzi, co nie czuję, że o to Ci chodzi. Teraz Twój komentarz trochę mi wyjaśnia sprawę, ale to też nie znaczy, że rozumiem Twoje stanowisko w pełni.
Najbardziej zaciekawił mnie ten tekst, w którym twierdzisz, że prawdziwe szczęście jest beztreściowe, implikuje brak interpretacji.
Czy tak rzeczywiście jest?...
Mam co do tego wątpliwości. Ale nie zamierzam odrzucać tej idei. Pomyślę nad tym... :think:
Może jeszcze podrzucisz jakąś refleksję, abym mógł zrozumieć, jak to postrzegasz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:44, 24 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Ja (podmiot) twierdzę że podmiot jest obciążeniem, bo jego relacja do czegoś jest treścią którą interpretujesz, a prawdziwe szczęście jest beztreściowe, implikuje brak interpretacji. Czemu unikasz odpowiedzi na pytania?

Nie tyle unikam odpowiedzi, co nie czuję, że o to Ci chodzi. Teraz Twój komentarz trochę mi wyjaśnia sprawę, ale to też nie znaczy, że rozumiem Twoje stanowisko w pełni.
Najbardziej zaciekawił mnie ten tekst, w którym twierdzisz, że prawdziwe szczęście jest beztreściowe, implikuje brak interpretacji.
Czy tak rzeczywiście jest?...
Mam co do tego wątpliwości. Ale nie zamierzam odrzucać tej idei. Pomyślę nad tym... :think:

Trochę przemyślałem sprawę. Coś spróbuję skomentować.
Stawiam (za tezą szaregoobywatela) pytanie: czy szczęście jest beztreściowe?
Moja odpowiedź byłaby: NIEKONIECZNIE.
Tzn. na pewno są liczne beztreściowe postacie szczęścia. Ale chyba nie tylko takie.
Najbardziej chyba szczęśliwym stanem, jaki mi przychodzi do głowy jest zakochanie. Ono ma treść - relację do drugiej osoby. To daje szczęście.

Uważam, że takie całkiem beztreściowe szczęście jest w jakiś sposób jałowe. Pewnie da się je wytworzyć - np. zażywając narkotyki, czy działając elektrodami na ośrodek szczęścia bezpośrednio - jednak takie szczęście degraduje człowieka. Uważam, że właśnie o to chodzi, aby szczęście ubrać w treści i konteksty. I tak to się dzieje przy zakochaniu, gdy dwoje ludzi pragnie swojej obecności w najrozmaitszy sposób. To nie jest tak, że oni po prostu konsumują swoją miłość, lecz się przy niej "krzątają" - a to organizują kolację przy świecach, a to wspólny wypad za miasto, a to robią razem całą masę innych rzeczy. Gdyby się tylko i całkowicie skupili na sobie, to by się znudzili. I w efekcie miłość zaczęłaby gasnąć. I szczęście z nim także.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:08, 24 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Pewnie da się je wytworzyć - np. zażywając narkotyki, czy działając elektrodami na ośrodek szczęścia bezpośrednio - jednak takie szczęście degraduje człowieka.


Samo przychodzi gdy nie ma oczekiwań. Odpowiesz na pytanie w czym egzystencja w niebie byłaby lepsza od egzystencji w świecie o którym piszę?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Wto 19:07, 24 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Samo przychodzi gdy nie ma oczekiwań.

Takie szczęście nie może być akceptowane przez system teistyczny, bo wierny miałby wywalone nawet na Boga, a więc byłby kompletnie niekontrolowalny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:21, 24 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Odpowiesz na pytanie w czym egzystencja w niebie byłaby lepsza od egzystencji w świecie o którym piszę?

Nie potrafię sobie tego Twojego świata wyobrazić. Nie przemawia on do mnie. Dlatego nie potrafię porównać opcji, aby Ci odpowiedzieć na pytanie. Tzn. odpowiedzieć mogę - COKOLWIEK. Tylko wtedy bym pisał bez przekonania, że moja wypowiedź jest jakkolwiek zasadna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:26, 24 Wrz 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:
Takie szczęście nie może być akceptowane przez system teistyczny, bo wierny miałby wywalone nawet na Boga, a więc byłby kompletnie niekontrolowalny.


Każdy system który umieszcza źródło szczęścia na zewnątrz kłamie.

Michał Dyszyński napisał:
Nie potrafię sobie tego Twojego świata wyobrazić. Nie przemawia on do mnie. Dlatego nie potrafię porównać opcji, aby Ci odpowiedzieć na pytanie. Tzn. odpowiedzieć mogę - COKOLWIEK. Tylko wtedy bym pisał bez przekonania, że moja wypowiedź jest jakkolwiek zasadna.


Czego nie rozumiesz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:01, 24 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Nie potrafię sobie tego Twojego świata wyobrazić. Nie przemawia on do mnie. Dlatego nie potrafię porównać opcji, aby Ci odpowiedzieć na pytanie. Tzn. odpowiedzieć mogę - COKOLWIEK. Tylko wtedy bym pisał bez przekonania, że moja wypowiedź jest jakkolwiek zasadna.


Czego nie rozumiesz?

Tak jak wcześniej wyróżniłem - to, że wszystko ma być na pstryknięcie. Osobiście uważam, że coś takiego jest nierealizowalne. I to nie myślę wcale o jakichś powodach materialnych. Zakładam, że wirtualny świat - rodzaj Matrixa - ten problem by załatwił. Myślę jednak o tym, że problematycznym ogniwem jest SAM CZŁOWIEK, jego UŚWIADOMIENIE SOBIE CZEGO W OGÓLE CHCE.
Widać to dobrze w naszym świecie, gdzie cała masa ludzi ma właściwie wszystko, czego im trzeba - piękne domy, samochody, możliwość podróżowania, rozrywki. Od pewnego poziomu zasobów (takich bogatych ludzi jest naprawdę sporo) i po wyłączeniu osób chorych i starych, zmęczonych życiem, wciąż pozostaje nam grupa ludzi, którzy mając (prawie) wszystko, nie czują się szczęśliwi. Dlaczego tak?
Powodów jest wiele - np.:
- np. trudno im znieść, że inni mają więcej, niż oni
- nie spełniają swoich własnych oczekiwań, kim powinni być
- żądają od swoich najbliższych rzeczy, których tamci nie mogą im dać
Chciałbym zwrócić uwagę na to nawet zakładając matrixową pelną realizowalność oczekiwań materialnych, powyższe bariery do szczęścia wydają się być nie do przezwyciężenia inaczej, jak tylko jakoś przemocą mentalną (np. kasując jakoś bezpośrednio w mózgu - chemicznie czy elektrycznie - ludziom uczucia, oczekiwania).
Dlatego uważam, ze człowiek nie może być szczęśliwy (żadne niebo - czy to Twoje, czy inne, także religijne tu nie pomoże), jeśli człowiek nie rozliczy się wewnętrznie z tego kim jest, jakie oczekiwania, pragnienia warto w sobie kultywować, a jakich zwyczajnie trzeba nie mieć, bo one niszczą szansę na szczęście - czy to swoją nierealizowalnością, czy konfliktem z innymi ważnymi wartościami, oczekiwaniami.

Na koniec podam prosty przykład ilustrujący - dyskusje w internecie. Tutaj, jeśli komuś czyjeś wypowiedzi nie pasuję, denerwuje się nimi, sprawiają mu one dyskomfort, zawsze moze przecież od tej dyskusji odstąpić, nie denerwować się nią. Ale ktoś nakręcony emocjami, chęcią rywalizacji, odwetu najczęściej raczej będzie dalej brnął w toksyczne emocje, niż odpuści. Nie ma tu MATERIALNYCH, FIZYCZNYCH OGRANICZEŃ dla do zaniechania kontaktów, które są dla kogoś obciążeniem. Jest TYLKO WOLA. Ale to właśnie owa wola, rozliczenie się z pragnieniami, oczekiwaniami jest problemem. Często problemem nie do przejścia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:39, 24 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Nie potrafię sobie tego Twojego świata wyobrazić. Nie przemawia on do mnie. Dlatego nie potrafię porównać opcji, aby Ci odpowiedzieć na pytanie. Tzn. odpowiedzieć mogę - COKOLWIEK. Tylko wtedy bym pisał bez przekonania, że moja wypowiedź jest jakkolwiek zasadna.


Czego nie rozumiesz?

Tak jak wcześniej wyróżniłem - to, że wszystko ma być na pstryknięcie. Osobiście uważam, że coś takiego jest nierealizowalne. I to nie myślę wcale o jakichś powodach materialnych. Zakładam, że wirtualny świat - rodzaj Matrixa - ten problem by załatwił. Myślę jednak o tym, że problematycznym ogniwem jest SAM CZŁOWIEK, jego UŚWIADOMIENIE SOBIE CZEGO W OGÓLE CHCE.
Widać to dobrze w naszym świecie, gdzie cała masa ludzi ma właściwie wszystko, czego im trzeba - piękne domy, samochody, możliwość podróżowania, rozrywki. Od pewnego poziomu zasobów (takich bogatych ludzi jest naprawdę sporo) i po wyłączeniu osób chorych i starych, zmęczonych życiem, wciąż pozostaje nam grupa ludzi, którzy mając (prawie) wszystko, nie czują się szczęśliwi. Dlaczego tak?
Powodów jest wiele - np.:
- np. trudno im znieść, że inni mają więcej, niż oni
- nie spełniają swoich własnych oczekiwań, kim powinni być
- żądają od swoich najbliższych rzeczy, których tamci nie mogą im dać
Chciałbym zwrócić uwagę na to nawet zakładając matrixową pelną realizowalność oczekiwań materialnych, powyższe bariery do szczęścia wydają się być nie do przezwyciężenia inaczej, jak tylko jakoś przemocą mentalną (np. kasując jakoś bezpośrednio w mózgu - chemicznie czy elektrycznie - ludziom uczucia, oczekiwania).
Dlatego uważam, ze człowiek nie może być szczęśliwy (żadne niebo - czy to Twoje, czy inne, także religijne tu nie pomoże), jeśli człowiek nie rozliczy się wewnętrznie z tego kim jest, jakie oczekiwania, pragnienia warto w sobie kultywować, a jakich zwyczajnie trzeba nie mieć, bo one niszczą szansę na szczęście - czy to swoją nierealizowalnością, czy konfliktem z innymi ważnymi wartościami, oczekiwaniami.

Na koniec podam prosty przykład ilustrujący - dyskusje w internecie. Tutaj, jeśli komuś czyjeś wypowiedzi nie pasuję, denerwuje się nimi, sprawiają mu one dyskomfort, zawsze moze przecież od tej dyskusji odstąpić, nie denerwować się nią. Ale ktoś nakręcony emocjami, chęcią rywalizacji, odwetu najczęściej raczej będzie dalej brnął w toksyczne emocje, niż odpuści. Nie ma tu MATERIALNYCH, FIZYCZNYCH OGRANICZEŃ dla do zaniechania kontaktów, które są dla kogoś obciążeniem. Jest TYLKO WOLA. Ale to właśnie owa wola, rozliczenie się z pragnieniami, oczekiwaniami jest problemem. Często problemem nie do przejścia.


Czemu tylko u Boga, lub z jego pomocą, możesz się rozliczyć z tego kim jesteś i jakie oczekiwania są tymi właciwymi?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:58, 24 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Czemu tylko u Boga, lub z jego pomocą, możesz się rozliczyć z tego kim jesteś i jakie oczekiwania są tymi właciwymi?


Po prostu tak, jak to Bóg pomyślał, jest sensowne, dobrze skrojone pod ludzką naturę. Problem z ludzką naturą jest taki, że startujemy jako istoty, które próbują ogarniać rzeczywistość w jakiej się znalazły - w świecie. To wyraźnie preferuje kurs na maksymalizację sprawczości, na dominowanie świata i ludzi. Z drugiej strony gdy mamy samych dominatorów, to się razem nie da spiąć w harmonijną całość.
Trzeba coś ustalić, poczynić ZAŁOŻENIA. Tym pierwszym ważnym założeniem - aksjomatem stosunków międzyludzkich - jest odpowiedź na pytanie o to, czy silni mają dominować nad słabymi (dlatego, że są silni, że sobie to wywalczyli), czy jednak ma być jakaś postać równości, niezgoda na przemoc, dominację.
To jest podstawowy problem ludzkiej natury, bo wychowani przez życie na maksymalizowaniu własnego wpływu, na dominacji, często nie potrafimy sobie wyobrazić jak to można nie chcieć być tym wyżej, pierwszym, ważniejszym. To wycofanie dominacji jest nienaturalne w kontekście walki o byt i rozmnożenie się, jakie wprowadza środowisko biologiczne. To można jedynie SAMODZIELNIE ZROZUMIEĆ, zaakceptować nie tylko umysłem, ale i EMOCJĄ, SERCEM (chodzi o to, aby dobrze CHCIEĆ, a nie tylko do dobrych zachowań się zmuszać pod przymusem). Chrześcijańska wizja stawia tu sprawę jasno: przemoc, wywyższanie się nie będą akceptowane. Warunkiem podstawowym współistnienia jest POKORA i MIŁOŚĆ, nawet SŁUŻBA innym, a nie próba zmuszenia do służenia nam.
To jest fundamentalne założenie konstrukcji świata ludzi szykujących się do życie wspólnie w szczęściu. Żadna istota, która owego podstawowego założenia nie podziela (nie tylko formalnie, ale w głębi swojego rozumienia, uczuć), nie nadaje się do dzielenia z innymi nieba.
Twoja wizja matrixowego świata/nieba, którą wystawiłeś do porównania, nic nie mówi o jakichś warunkach dla ludzi. Dodałeś zaś warunek spełniania się oczekiwań. Moim zdaniem to razem się nie da skleić, bo jeśli istoty będące w takim "niebie" zachowają swoje dominacyjne oczekiwania, to MUSI DOJŚĆ DO KONFLIKTÓW, a dalej ich efektem będzie zniszczenie szczęścia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:37, 25 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Czemu tylko u Boga, lub z jego pomocą, możesz się rozliczyć z tego kim jesteś i jakie oczekiwania są tymi właciwymi?


Po prostu tak, jak to Bóg pomyślał, jest sensowne, dobrze skrojone pod ludzką naturę. Problem z ludzką naturą jest taki, że startujemy jako istoty, które próbują ogarniać rzeczywistość w jakiej się znalazły - w świecie. To wyraźnie preferuje kurs na maksymalizację sprawczości, na dominowanie świata i ludzi. Z drugiej strony gdy mamy samych dominatorów, to się razem nie da spiąć w harmonijną całość.
Trzeba coś ustalić, poczynić ZAŁOŻENIA. Tym pierwszym ważnym założeniem - aksjomatem stosunków międzyludzkich - jest odpowiedź na pytanie o to, czy silni mają dominować nad słabymi (dlatego, że są silni, że sobie to wywalczyli), czy jednak ma być jakaś postać równości, niezgoda na przemoc, dominację.
To jest podstawowy problem ludzkiej natury, bo wychowani przez życie na maksymalizowaniu własnego wpływu, na dominacji, często nie potrafimy sobie wyobrazić jak to można nie chcieć być tym wyżej, pierwszym, ważniejszym. To wycofanie dominacji jest nienaturalne w kontekście walki o byt i rozmnożenie się, jakie wprowadza środowisko biologiczne. To można jedynie SAMODZIELNIE ZROZUMIEĆ, zaakceptować nie tylko umysłem, ale i EMOCJĄ, SERCEM (chodzi o to, aby dobrze CHCIEĆ, a nie tylko do dobrych zachowań się zmuszać pod przymusem). Chrześcijańska wizja stawia tu sprawę jasno: przemoc, wywyższanie się nie będą akceptowane. Warunkiem podstawowym współistnienia jest POKORA i MIŁOŚĆ, nawet SŁUŻBA innym, a nie próba zmuszenia do służenia nam.
To jest fundamentalne założenie konstrukcji świata ludzi szykujących się do życie wspólnie w szczęściu. Żadna istota, która owego podstawowego założenia nie podziela (nie tylko formalnie, ale w głębi swojego rozumienia, uczuć), nie nadaje się do dzielenia z innymi nieba.
Twoja wizja matrixowego świata/nieba, którą wystawiłeś do porównania, nic nie mówi o jakichś warunkach dla ludzi. Dodałeś zaś warunek spełniania się oczekiwań. Moim zdaniem to razem się nie da skleić, bo jeśli istoty będące w takim "niebie" zachowają swoje dominacyjne oczekiwania, to MUSI DOJŚĆ DO KONFLIKTÓW, a dalej ich efektem będzie zniszczenie szczęścia.


Wspomniałem o braku władzy jednego człowieka nad drugim. Co w niebie powstrzymuje przed tym istoty tam zamieszkałe? Bóg dokonuje ingerencji w umysł na Ziemi, albo w czyśćcu?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:47, 25 Wrz 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Wspomniałem o braku władzy jednego człowieka nad drugim. Co w niebie powstrzymuje przed tym istoty tam zamieszkałe? Bóg dokonuje ingerencji w umysł na Ziemi, albo w czyśćcu?

Właśnie o to chodzi, aby Bóg nie ingerował w umysł człowieka, bo to człowiek ma sam zrozumieć, zaakceptować że walka o władzę nad innymi pozbawiona jest sensu. Osobiście widzę to jednak tak, że najpierw na ziemi, a potem w czyśćcu dusza przechodzi "szkolenie" w jaki sposób skonfigurować swoje uczucia i rozumienie, aby już z tego rywalizacyjnego modu zrezygnować. Jak się głęboko wewnętrznie odczuje bezsens tej walki o władzę, jak się zrozumie to, ze taka władza i tak jest iluzoryczna i nie prowadzi do żadnego liczącego się celu, to taki człowiek nie będzie już miał problemów z funkcjonowaniem w warunkach wzajemnego szacunku, miłości, pomocniczości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szaryobywatel




Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6091
Przeczytał: 65 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:53, 25 Wrz 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
szaryobywatel napisał:
Wspomniałem o braku władzy jednego człowieka nad drugim. Co w niebie powstrzymuje przed tym istoty tam zamieszkałe? Bóg dokonuje ingerencji w umysł na Ziemi, albo w czyśćcu?

Właśnie o to chodzi, aby Bóg nie ingerował w umysł człowieka, bo to człowiek ma sam zrozumieć, zaakceptować że walka o władzę nad innymi pozbawiona jest sensu. Osobiście widzę to jednak tak, że najpierw na ziemi, a potem w czyśćcu dusza przechodzi "szkolenie" w jaki sposób skonfigurować swoje uczucia i rozumienie, aby już z tego rywalizacyjnego modu zrezygnować. Jak się głęboko wewnętrznie odczuje bezsens tej walki o władzę, jak się zrozumie to, ze taka władza i tak jest iluzoryczna i nie prowadzi do żadnego liczącego się celu, to taki człowiek nie będzie już miał problemów z funkcjonowaniem w warunkach wzajemnego szacunku, miłości, pomocniczości.


Jak sobie to szkolenie wyobrażasz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin