Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Akceptacja braku racjonalności, naiwność jako zło

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:09, 09 Cze 2022    Temat postu: Akceptacja braku racjonalności, naiwność jako zło

Jest chyba pewien mocno niedoceniony rodzaj zła. Zło zamierzone przez kogoś jest wyraziste, niejako z daleka widoczne. Zło związane z przekroczeniem jakiejś zasady, też rzuca się w oczy. Ale jest pewien rodzaj zła, w skutkach nieraz bardzo znaczącego, a przez ludzi niedostrzeganego, nawet usprawiedliwianego. Myślę o tych rodzajach zła, w których u podstaw błędu, destrukcji jest
- zaniechanie doskonalenia
- samooszukiwanie się, mamienie się złudzeniami
- pobłażanie sobie w zakresie racjonalizowania niewygodnych faktów i okoliczności, aby tylko nie spojrzeć prawdzie w oczy.

Dzisiaj przykładem takiej sytuacji było moje zetknięcie się postawą osoby starszej, która wpadła a nałóg zapisywania się do lekarzy specjalności wszelkich. Ta osoba, jak ją coś zaswędzi, albo poczuje inny przejściowy dyskomfort, już zapisuje się do lekarza. Zdaję sobie sprawę, że problem tej osoby jest bardziej psychiczny, wynikający chyba z poczucie bezradności i samotności i pragnienia bycia obiektem czyjegoś starania, opieki, profesjonalizmu. W obliczu niepewności życia i własnych niestabilnych emocji, samo stanięcie przed lekarzem - wykształconą osobą, które podejmuje jakieś decyzje w celu poprawy sytuacji pacjenta - jest już formą psychicznego wsparcia, dowartościowania się. To rozprasza poczucie samotności, daje też jakiś dowód na bycie kimś dla kogoś istotnym, na przynależność do społeczeństwa. Problem w tym, ze efektem dalszym tego jest, iż mamy mamy przychodnie lekarskie przepełnione staruszkami, którzy blokują dostęp do medycyny osobom pracującym, czasem naprawdę potrzebującym pomocy w poważnych sprawach. Staruszek (częściej ten problem dotyka starszych kobiet niż mężczyzn) łudzi się, że profesjonalista wyleczy go z tego, co ma zupełnie niezależną przyczynę - zmiany starcze, samotność, bezradność. Zapisanie na to pigułek, nie ma szansy być skuteczne. System opieki medycznej, wskutek owych nieracjonalnych wyborów staruszków, działa tak, że najwięcej energii jest poświęcane tam, gdzie najmniej da się zdziałać. A z to ci, których leczenie dałoby najlepsze skutki stają przed barierą dostępności opieki medycznej.
Większość osób, z którymi o tym mówię, bagatelizuje problem, oskarżając mnie o brak empatii dla staruszków. Bo przecież lekarzowi "nic się nie stanie" jeśli 2 razy w miesiącu wysłucha narzekań na bolący kręgosłup i słabość wciąż tego samego seniora. Ale ja uważam, że w tym spychaniu się w nieracjonalne reakcje, systemów społecznych w nieefektywność jest ewidentne zło. Tego może nie widać, ale ktoś przez to nie otrzyma pomocy, a nawet sam taki staruszek, teraz faszerowany kilogramami lekarstw (bo lekarz przecież COŚ musi przepisać na te dolegliwości), z dużym prawdopodobieństwem lepiej by się poczuł, gdyby dał odpocząć wątrobie, która teraz wykonuje tytaniczną pracę neutralizowania tych toksyn z niezliczonej masy farmaceutyków. Problem jest jednak w samej psychice.
Sam sobie kiedyś sformułowałem ideał, aby jakoś bronić się przed nieracjonalnością. Pewnie nie udaje mi się to zawsze, a może nawet w ogóle średnia z wykonania tego planu jest nierewelacyjna, ale przynajmniej jedno muszę sobie przyznać - że PRÓBUJĘ ZASTANOWIĆ SIĘ nad każdą bezwiedną moją reakcją, każdym przypadkiem, gdy robię coś, co wygląda na stratę czasu, jest jawnie nieskuteczne. Myślę sobie wtedy: może warto zmienić tu strategię? Może warto zacząć od siebie?...
Brnięcie w ewidentnie nieskuteczne nawyki, w bezwiedne reakcje, o których z góry wiadomo, że niczego nie dają według mnie powinno być jakoś świadomością przyblokowane. W ogóle dawanie priorytetu bezrefleksyjnej obronie emocji, unikanie zastanowienia się nad racjonalnością postępowania, uważam za błąd. I to według mnie jest błąd mocno niedoceniony.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 15:34, 09 Cze 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin