towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:32, 15 Sty 2022 Temat postu: Dlaczego nie warto sprzedawać duszy diabłu? |
|
|
Kiedy osoby wierzące ostrzegają przed tym, żeby nie sprzedawać duszy diabłu, to często nie mogą się przebić ze swoim przekazem do tych, którzy ich zdaniem z tym diabłem flirtują. Ich ostrzeżenia brzmią jak moralizowanie jakiegoś nawiedzeńca. Nie widzą, żeby mieli jakikolwiek interes w tym, że zmieniają swoje postępowanie, styl życia, środowisko etc. Teraz jest im przyjemnie, czerpią radość, korzyści, sukcesy, powodzi im się. A w zamian za odrzucenie tego wszystkiego co mieliby dostać? Obiecankę cacankę o życiu wiecznym?
Ja sama jestem agnostykiem w kontekście życia wiecznego. Tzn. wierzę, w życie wieczne, ale niekoniecznie w formie nieśmiertelnej jaźni. Innymi słowy - po mojej śmierci życie będzie, ale czy to będzie moje życie? Czy tylko życie?
I mimo to, że nawet nie mam w sobie wiary w pewność jakiegoś rajskiego nieba po zakończenia życia na tym padole łez, to i tak uważam, że nie warto sprzedawać duszy diabłu. Mam w tym interes.
Kiedy diabeł kusi człowieka, obiecuje mu same dobre rzeczy, niekwestionowane korzyści, miód, bakalie i orzeszki. Jednak nie ma nic za darmo. Wszak w zamian za te wspaniałości trzeba mu oddać duszę. Co to znaczy oddać duszę diabłu?
To znaczy - trzeba przysiąc, że w zamian za te wszystkie korzyści oferowane przez diabła, trzeba będzie spełnić wszelkie warunki, jakie będzie człowiekowi stawiać w okresie obowiązywania cyrografu. Człowiek podpisujący pakt z diabłem tak naprawdę nie wie, na co się pisze.
Wyobraźmy sobie, że podpisujemy bardzo korzystną umowę o pracę. Dostaniemy bardzo wysokie wynagrodzenie i to dożywotnio, nawet po ukończeniu stosunku pracy. Tylk głupiec by się nie skusił. Tylko jest jedno ale - musimy zrobić wszystko o co nas poprosi pracodawca.
Właśnie w takiej sytuacji jest ktoś, kto oddał duszę diabłu.
Wiesz jaki będzie tego skutek? Będziesz cierpiał, będziesz głęboko nieszczęśliwym człowiekiem, ponieważ pomimo tego blichtru, sukcesów, powodzenia, korzyści wszelkiego rodzaju, będziesz moralnyym bankrutem, który nie będzie potrafił spojrzeć w lustro, męczony wyrzutami sumienia, ciągłym uciekaniem w mechanizmy obronne, matactwa. A im wyżej Cię diabeł ustawi w hierarchii, tym więcej będziesz musiał z siebie dać. Pokazać jaki jesteś zdeterminowany w swojej drodze ku spełnieniu.
Po raz pierwszy tak z bliska skutki oddania duszy diabłu zaobserwowałam kiedy zaczęłam pracę w korpo. Ofiarą paktu był mój szef. Razem zaczynaliśmy pracę. Ja jako podrzędna korpobiurwa a on jaki lider zespołu. Na moich oczach facet się staczał. Na początku spoko koleś, co prawda pizdowaty ale dał się lubić, był ludzki. Sytuacja sie zmieniła po podpisaniu cyrografu. Człowiek się zmienił nie do poznania. Kłamał w żywe oczy, manipulował, a że nie był wyrobiony (nowy w tej roli), jego mowa ciała go zdradzała, jak ze sobą walczy. Czerwienił się cały, jak wchodził w rolę, za którą przypadł mu awans życia, dłonie mu się trzęsły, a czasami się wygadywał mimowolnie, nie potrafił tak absolutnie kłamać. Za dobry człowiek z niego był. Zbyt dobry jak na profesjonalistę. Jednak diabeł ma takie argumenty, że każdy przy nim stanie się profesjonalnym złoczyńcą. I tak po kilku latach kłamstwo i mataczenie weszły mu w krew.
Ostatecznie odszedł gdzie indziej, a w jego miejsce weszła koleżanka z zespołu. W dużym stopniu charakterologicznie była do niego podobna. Mniej pizdowata, ale też taka ugodowa, sympatyczna, łagodna. Polubiłam ją do razu. Ale domyslałam się, że i ona się zmieni pod wpływem paktu z diabłem. I nie myliłam się. Po kilku miesiącach z fajnej, sympatycznej dziewczyny, przemieniła się w korpokosę, która bez litości realizuje zadany scenariusz. Obserwowałam u niej tę samą wewnętrzną walkę jak u jej poprzednika. Współczułam.
Ale wiecie co? Nie wiem, co ja w sobie mam, że mnie oni zawsze traktowali wyjątkowo. Dla innych byli bezlitośni, załgani, stosowali niewybredne socjotechniki, a mnie jakoś odpuszczali. Tzn. nie całkiem, ale kiedy ze mną rozmawiali, maska im często opadała. I złego słowa o mnie praktycznie nigdy nie słyszałam z ich ust, a inni ciągle narzekali. Brałam ich na szczerość. Wyskakiwałam z korpogry. Mówiłam co myślę, ocierając się o ekshibicjonizm. I myślę sobie, że właśnie dlatego przy mnie oni miękli, pokonałam tego diabła który ich opętał mówieniem prawdy, szczerością. Oni w tym swoim zakłamaniu źle się czuli, męczyło ich to, jakby kij połknęli, cierpieli. Ja im dałam ukojenie. Niejednokrotnie zwierzali mi sie z rzeczy, z których nikomu innemu się nie zwierzali. Mieli do mnie zaufanie i mówili mi o tym.
Dzięki temu mogłam nie tylko bliżej poznać ich samych, ale również jego - diabla.
Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Sob 20:40, 15 Sty 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|