Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 54 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:33, 11 Kwi 2021 Temat postu: ateista nie musi przepraszać |
|
|
Trudniejsza do przyjęcia dla wierzących jest chyba inna konstatacja autora: wiara przestała być jedynym czy choćby tylko dominującym źródłem tego, co określa się mianem „sensu życia”.
Bo też poszukiwania owego sensu uległy silnej indywidualizacji: „nie ma czegoś takiego jak uniwersalny, ponadindywidualny sens życia” (s. 105). Także to, co czasem nazywa się „duchowością”, nie jest wcale monopolem ludzi wierzących, można nawet zaryzykować wniosek, że porzucenie skonwencjonalizowanej przynależności religijnej tę „duchowość” wzmacnia: „spadająca religijność koreluje ze wzrostem częstości rozmyślań o sensie życia” (s. 106). A przywołując Comte-Sponville’a i jego Duchowość ateistyczną, Majcherek zauważa, że „nie trzeba wierzyć w boga, aby mieć bogate, intensywne i głębokie życie duchowe”, a to dlatego że „to religia wynika z duchowości, czyli nie każda duchowość musi być religijna” (s. 89). Obraz ateisty, naszkicowany przez Jacka Kuronia w postaci pewnego strażnika więziennego, którego myśli krążą zazwyczaj wokół kotleta schabowego i kieliszka wódki, słabo odpowiada rzeczywistości. Jest też swego rodzaju paradoksem, że ateiści mają często znacznie szerszą i głębszą wiedzę na temat chrześcijaństwa, jego historii, teologii i dogmatów niż wielu wierzących: „ateiści na ogół lepiej wiedzą, w co nie wierzą, niż wierzący, w co wierzą” (s. 125).
Wątpliwe jest także, czy religia jest niezbędna do uzasadnienia moralności. Podważenie tego obiegowego sądu to chyba najboleśniejszy cios, jaki można wymierzyć współczesnemu chrześcijaństwu. Od XVIII w. teologia przesuwa bowiem punkt ciężkości dysput światopoglądowych w kierunku etyki, bo to obszar dla niej niewątpliwie bezpieczniejszy od innych, na których znajduje się w permanentnym odwrocie. Majcherek zauważa, że najbardziej widoczny wyróżnik przynależności religijnej, udział w praktykach i obrzędach, nie ma „żadnego znaczenia etycznego” (s. 136), a „»pobożny« nie znaczy dobry”. Także przekraczanie norm narzuconych przez religię (jak zakaz spożywania alkoholu w islamie czy stosowania antykoncepcji w katolicyzmie) „nie jest łamaniem powinności etycznych, lecz co najwyżej religijnych”. Powinności etyczne „są niezależne od istnienia boga”, ponieważ wynikają z samej obecności innych istot ludzkich. Zresztą nawet gdyby Bóg istniał i gdyby przyjąć, że jest „dobry” i chce, by ludzie byli „dobrzy”, to – autor przywołuje tu kanadyjskiego myśliciela Kaia Nielsena – aby spełnić jego wolę, trzeba by mieć jakieś uprzednie „pozaboskie pojęcie i kryteria dobra” (s. 146). A jeśli ktoś motywację do dobrych czynów czerpie z nakazu boskiego, obniża to wartość etyczną jego postępowania: „Próby opierania etyki na istnieniu boga jako szafarza nagród (niebiańskich) i kar (piekielnych) […] są chybione, bo deprecjonują kluczową dla etyki bezinteresowność” (s. 150). Człowiek, któremu świadczy się dobro, staje się narzędziem służącym realizacji czyichś interesów (choćby i „nie z tego świata”), jest traktowany instrumentalnie, nie zaś jako cel sam w sobie, co można uznać za swoiste upokorzenie. Z kolei stwierdzenie, że „motywacje jak najautentyczniej religijne mogą prowadzić do postępowań sprzecznych z nakazami moralnymi, a czasami nawet służyć jako ich usprawiedliwienie”, w czasach terroryzmu islamskiego brzmi jak truizm. Majcherek lojalnie przy tym wskazuje na fakt, że fanatyzm nie jest czymś związanym jedynie z religią, lecz raczej z pewnym sposobem postrzegania świata, niezależnym od światopoglądu.
*
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|