Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:35, 29 Cze 2023 Temat postu: Zbawienie i potępienie - tak 'na logikę' |
|
|
Przy rozważaniu koncepcji teologicznych mam pewną swoją METODĘ. Z resztą bardzo podobną metodę mam i przy wielu innych rozważaniach, w których pojawia się aspekt zdefiniowania pojęć, połączenia mocno odległych od siebie przesłanek, często zorganizowania SYSTEMU rozumowania na jakiś temat. Metoda z grubsza jest następująca:
1. Staram się na początek zbierać dość luźno przesłanki z różnych źródeł i stron. Często te przesłanki są we wzajemnych konfliktach. Ale na tym etapie się tym nie przejmuję.
2. Gdy już jakaś całościowa koncepcja zaczyna się powoli wyłaniać, robię do tej układanki swoje DEFINICJE, które:
- staram się maksymalnie upodobnić do praktyki językowej
- staram się je zsynchronizować ze źródłami
- staram się je skonkretyzować na tyle, aby już przestały być wyłącznie intuicjami, lecz coś konkretnie stwierdzały "na twardo", czyli falsyfikowalnie, odróżnialne od innych ujęć.
3. Całość ostatecznie staram się USPÓJNIĆ, czyli stworzyć dla całej koncepcji CAŁOŚCIOWĄ LOGIKĘ, w ramach której:
- definicje w miarę jednoznacznie można przypisywać do sytuacji i okoliczności
- ale też definicje będą funkcjonować w CZYSTO MODELOWYM UJĘCIU
- pojawiające się niedopasowania, błędy (te zawsze jakoś wystąpią) dają się miarę spójnie wyjaśniać, rozstrzygać.
- ostatecznie wszystko ma funkcjonować jako MECHANIZM, niczym w zegarku (mechanicznym), gdzie jeden trybik jest zaczepiony o kolejny trybik, a ten o kolejny trybik.
To modelowe ujęcie oznacza też, że całe rozumowanie do się odpiąć od samych faktów, tak aby funkcjonowało osobno, jak ABSTRAKT. Jako fizyk wiem, że żaden znany model fizyczny nie jest w stanie odzwierciedlić w 100% rzeczywistości materialnej. Wszystkie model do rzeczywistości mają się jako PRZYBLIŻENIA. Ja w podobny sposób - też uznając, iż będą to przybliżenia, a nie żaden absolut - traktuję rozważania typu filozoficznego czy nawet religijnego.
Jak przykład owej METODY może posłużyć pewna moja koncepcja czym zbawienie i potępienie MOGĄ być.
Uwaga: piszę, że one "mogą" być takie, ale ponieważ moje przesłanki są niekompletne, a dodatkowo są ważone moją niedoskonałą wiedzą i doświadczeniem, więc należy je traktować bardziej jako rodzaj symulacji, pewnego typu fantazji, wyznaczenie ram dla rozumowani i pojmowania, nie jakąś prawdę o rzeczy samej w sobie. Czyli nic na pewno, nic absolutnego.
Model zbawienia i potępienia konstruowany od strony "logicznej"
Nie będę ukrywał, że w tym rozumowaniu jakoś wzoruję się na konceptach chrześcijańskich, jednak dodaję do nich coś co mi wynika z rożnych fragmentów wiedzy psychologicznej, socjologicznej, filozoficznej, naukowej, nawet matematycznej (pewnie coś jeszcze, nie ma sensu wymieniać). Nie jest to zatem koncepcja typu czystego oparcia się na źródłach tradycyjnych. Za to jej zaletą jest względnie wyższy stopień SPÓJNOŚCI w traktowaniu spraw. Jak to w matematycznych ujęciach bywa, konstruuję pewną aksjomatykę - definiowanie problemu od początku.
Aksjomat 1 - podobieństwa do osobowości ludzkiej, jaką znamy.
Zakładam, że osobowość podlegająca zbawieniu/potępieniu jest w dużym stopniu podobnie odczuwająca i myśląca, jak to teraz tu na ziemi czujemy i myślimy. Choć jakieś różnice się pojawią.
Aksjomat 2 - (aksjomat miłości Boga) zbawieniu powinna podlegać maksymalna możliwa liczba osobowości.
To oznacza, że Bóg sam z siebie arbitralnie nikomu nie zastawi drogi do zbawienia. Choć... jednak Bóg będzie gwarantem, że NIEGODNE OSOBOWOŚCI NIE ZOSTANĄ DOPUSZCZONE do społeczności zbawionych.
Aksjomat 3 - tworzymy swoją osobowość decyzjami i życiem na ziemi
Zakładam, że doświadczenia życia kształtują osobowość. W tym kształtowaniu uczestniczy też oczywiście pierwiastek wrodzony, a także natchnienie boże. W ramach owego kształtowania osobowość staje się bardziej spójna i samoświadoma.
Jak to miałoby działać, gdyby miało być (trochę po mojemu, zdaję sobie sprawę, że modeluję zagadnienie tylko moim niedoskonałym umysłem) maksymalnie "logicznie", czyli spójnie?
Otóż każdy jest powołany do społeczności istot zbawionych, szczęśliwych. Jednak aby realnie szczęśliwym być, trzeba swoją osobowość doprowadzić do stanu, że trwałe szczęście w ogóle będzie dla niej MOŻLIWE.
Możliwość taka, a z nią właśnie ZBAWIENIE pojawia się wtedy, gdy człowiek JEST W STANIE AKCEPTOWAĆ to, co go spotyka, a dodatkowo UMIE SIĘ TYM CIESZYĆ, nie pragnąc tego, co niemożliwe.
Opcją odwrotną jest potępienie, które polega na tym, że osobowość tak się ukształtowała, iż nic nie jest stanie jej trwale ucieszyć, zadowolić, bo pragnienia, możliwości ich osiągnięcia, aspekty życia są tak wzajemnie skonfliktowane, że nigdy nie mogą być w wystarczającym stopniu zaspokojone. (są sprzeczne, albo skrajnie nierealistyczne)
Z tego też wynika, że kluczowy dla osiągnięcia zbawienia jest bardziej STAN DUSZY, niż jakiś rejestr win do tej duszy przypisanych. Dusza, która w szczerości i prawdzie potrafi odczuwać i obsługiwać dobro i miłość względem istot, z którymi przyszłoby jej bytować, ma większe szansę na urzeczywistnienie swojego zbawienia, niż druga dusza, która co prawda ma mniej win na karku, ale jest wciąż nieporadna duchowo, wewnętrznie skonfliktowana, nie znająca siebie, sprzeczna w pragnieniach, oczekiwaniach i odczuwaniu rzeczywistości.
|
|