Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zasada: z arbitralnie stawiającymi sprawy nie ma dyskusji

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:02, 30 Lip 2024    Temat postu: Zasada: z arbitralnie stawiającymi sprawy nie ma dyskusji

Są tacy ludzie, którzy dyskutują niemal wyłącznie z pozycji arbitralnie oceniającego. Ja takich ludzi mam w swojej rodzinie "i okolicach", znam podobne postawy z dyskusji internetowych. Na czym polega ta postawa?
Skrajnie arbitralny dyskutant przejawia cały zespół postaw i zachowań:
1. Wyraża się z reguły zdaniami twierdzącymi, sugerującymi absolutność i całkowity obiektywizm wypowiedzi
2. Często twardo neguje wypowiedzi oponentów, nie wyjaśniając na jakiej podstawie, albo wskazując jako podstawę jedną banalną okoliczność, która już na pierwszy rzut oka wygląda na wątpliwą, ale i tak nie spodziewajmy się, iż arbitralny będzie w stanie poddać tę okoliczność dyskusji.
3. Jak oponent ośmiela się nie zgadzać z arbitralnym, to "dostaje po głowie" napastliwymi uwagami personalnie już do niego kierowanymi.
4. Dla arbitralnego zagadnienia z reguły SĄ PROSTE - jednoczynnikowe, bezdyskusyjne, na zasadzie "jest tak, a tak, a innej opcji nie zamierzam rozpatrywać".
W zasadzie z arbitralnymi "nie ma dyskusji". Dokładniej rzecz ujmując, może "być dyskusja" w tym sensie, że pojawi się wymiana sformułowań z obu stron, ale już nie będzie DYSKUSJI NAD ISTOTNYMI ZNACZENIAMI w sprawie. Znaczenia z góry są bowiem ustawiane z góry przez arbitralnego pod kątem, że mają potwierdzać jego tezy.

Ja sam mam zasadę, że jak widzę u dyskutanta ponadprzeciętnie wykazywaną postawę arbitralności w dyskusji, to sobie na nim umieszczam "flagę", której sensem jest z grubsza: potencjalny "koń do kopania się z nim", czyli kandydat do prowokowania straty mojego cennego czasu na spory, których uczciwie intelektualnie druga strona nigdy nie zechce potraktować. To fajter dyskusyjny, który wszelkie zasady rozumowania zlekceważy, jeśliby tylko to miało zagrozić jego paradygmatowi "ja zawsze wygrywam".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:26, 30 Lip 2024    Temat postu:

Temat już nieraz poruszałem, ale tu mam intencję pociągnąć go z nieco innej strony - stawiając pytanie: dlaczego tak trudno jest nieraz się "normalnemu" (czyli nie skrajnie arbitralnemu) dyskutantowi pogodzić z dość oczywistym faktem, że po drugiej stronie ma osobę, która żadnej argumentacji nie zamierza przyjąć?
Tymczasem to powinna być chyba reakcja uznana za najbardziej racjonalną - skoro widać, że to oponenta "nie dociera nic", to powinno się dyskusję zamknąć na takiej właśnie konstatacji: nie dociera do ciebie nic, a jest znikoma szansa, ze cokolwiek dotrze, a więc kończymy tę pustę przekomarzankę, daleką od racjonalnej dyskusji.
Ale najczęściej trudno jest zakończyć taką dyskusję. Dlaczego jest tak trudno?
- Pewnie dlatego, że czasem mamy ambicje jakiegoś postawienia na swoim.
- Trochę dlatego, ze odstąpienie od dyskusji obieramy domyślnie jako naszą przegraną.
- Może też dlatego, że - widząc własne, tak przytłaczające i oczywiste racje - nie potrafimy się pogodzić z owym "brakiem racjonalności" oponenta, bo w głębi duszy myślimy sobie coś w stylu "to jest niemożliwe, aby ktoś tego nie dostrzegał, co tak wali po oczach, ewidentnie potwierdzając to stanowisko, jakiego bronimy". Wydaje się to skrajnie dziwne, wręcz niemożliwe, że ktoś tego wszystkiego (co my dostrzegamy) nie dostrzega.

Większość ludzi mimowolnie przyjmują, że tą obiektywną prawdą jest to, co oni uważają. I trudno się temu dziwić, bo przecież każdy przyjmuje tę wizję spraw, za którą skalkulował przesłanki jako najmocniejsze z dostępnych. Dlaczego zatem, mimo przedstawienia tych przesłanek, oponent pozostaje niewzruszony?...

Odpowiedzią na to jest chyba: każdy ma swoja życiową, intelektualną drogę, na której zalicza się swoiste kamienie milowe - pojawiają się pewne na twardo przyjmowane przekonania, stanowiące bazę do oceny różnych idei i okoliczności. Każdy dorabia się WŁASNYCH PARADYGMATÓW uznawania sensów.
Paradygmaty są założeniami, nie sposób jest udowodnić ich słuszności. Niektórzy mają swoje paradygmaty rozumowania uświadomione, a inni mają je w postaci intuicyjnej, ale przez to one chyba jeszcze silniej (bo bez najmniejszej kontroli świadomości) oddziałują na oceny, jakich dana osoba dokonuje.
Nie wykażemy nikomu poprawności paradygmatu odwrotnego, niż on uznaje, bo przecież on ocenia to, co mu się prezentuje WŁAŚNIE POSIADANYMI PARADYGMATAMI. To oznacza, iż występując przeciw czyimś podstawom rozumowania, zawsze poniesiemy porażkę w tłumaczeniu. Wszak założeniem naszego odbiorcy jest z góry odrzucać wszystko to, co chcemy akurat mu przekazać. Dlatego wszędzie tam, gdzie pojawię się arbitralność, nie będzie dyskusji, tylko z góry zadekretowanie oceny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:17, 01 Sie 2024    Temat postu:

Zwrócił moją uwagę kolejny artykuł o antyszczepionkowcach: [link widoczny dla zalogowanych]

Artykuł jest napisany w "tradycyjnym" stylu, czyli z oburzeniem, w stylu, jak to niektórzy odrzucają naukę, wiedzę medyczną, a wierząc "szarlatanom" nie chcą szczepić swoich dzieci. Sam, wierząc, że jednak szczepionki przynoszą ludzkości więcej dobrego niż złego, nie popieram ruchów antyszczepionkowych, ALE...
To jest moje WIELKIE "ALE"!...
Właśnie sposób, w jaki środowiska medyczne traktują wątpliwości na temat sensu stosowania szczepionek mnie osobiście za każdym razem "trąca" tak, iż ZACZYNAM SIĘ ZASTANAWIAĆ. Właśnie taki tryb "do jednej bramki", czy też "huzia na oszołomy" budzi u mnie czujność i wywołuje poczucie bycia manipulowanym.
Powtórzę: dalej wierzę (!), że szczepionki nie są (ogólnie... w konkretnej sytuacji może być inaczej) złe. Jednak wiem, że to
1. jest moja wiara, a nie jakiś absolut prawdy
2. pochodzi to z relacji osób, sam tego nie sprawdziłem
3. jest to ewentualnie wiedza NA STAN DZISIEJSZY, a więc nie można z góry uznawać, iż każda szczepionka, jaka się pojawi w przyszłości nie stanie po przeciwnej stronie barykady, bo np. okaże się, że czyni więcej złego niż dobrego. Na tym świecie wszystko się potrafi zmienić, więc czujność jest obowiązkiem.

A poza tym, jeszcze od czasów PRL, ale także przyglądając się historii totalitaryzmów, za oznakę bardzo niepokojącą uznaję dyskutowanie o sprawie W TRYBIE NAGONKI NA OPONENTÓW.
Jeśli ktoś chciałby obudzić najskuteczniej moją nieufność, to chyba właśnie tak - robiąc nagonkę na swoich oponentów, z góry negując wątpliwości, stawiając sprawy "jedyna możliwa do przyjęcia prawda, to jest ta moja prawda, a wątpliwości nie rozważam!".
Jeśli ktoś tak "się zachowuje" w dyskusji, to spada u mnie do kategorii osób, która zapewne nie mają argumentów, a próbują WYMUSIĆ ULEGŁOŚĆ. Czyli jest to właśnie taka grupa, z którą mi najbardziej jest "nie po drodze" mentalnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:29, 01 Sie 2024    Temat postu:

Zdaję sobie sprawę z tego, że w obliczu poważnego zagrożenia, gdy stawką jest coś wyjątkowo ważnego, czasem trzeba coś wymusić na osobie, która zagrożenie może powodować. Stosuje się też częściej przymus wobec małych dzieci, albo osobników zaburzonych - np. przestępców. Ale to są wyjątkowe przypadki.
Tymczasem cala masa ludzi funkcjonuje stale w trybie wymuszania swojej woli na innych ludziach. Tak na co dzień, notorycznie wymuszają niemal wszystko i niemal na wszystkich. A przynajmniej próbują wymuszać, wywierają wciąż presję, szczególnie na tych, których postrzegają jako słabszych od siebie.
Ja z zasady zakładam równość stron. To oznacza, że jeśli o coś się jakoś próbuje dopomnieć, to w trybie proponowania, sugerowania. Pragnę uzyskać dobrowolną, szczerą zgodę w tych przedsięwzięciach z innymi ludźmi, na których mi zależy. I podobnej postawy oczekuję od innych.
Wywieranie na mnie presji traktuję jako zachowanie niewłaściwe, wręcz niedopuszczalne. Jeśli ktoś taką postawę przejawia, to szybko w moich oczach zostaje zdegradowany do pozycji niepełnowartościowego partnera w przedsięwzięciach. Takiej osobie się nie ufa, także szacunek względem niej jest z zasady niższy. Jest to osoba traktowana jako agresor, albo przynajmniej ktoś, kto "nie umie się zachować". I przyznam, że nie odpuszczam nikomu w tym względzie, łatwo nie zapominam, gdy tak się ktoś odważy wobec mnie zachować. To oczywiście też nie oznacza, iż będę się na takim kimś mścił, czy nawet traktował go wrogo. Raczej chodzi o traktowanie nieufne, trochę jak kogoś, kto spada na koniec kolejki w potencjalnym partnerstwie do czegokolwiek. Wobec takiej osoby wciąż będę starał się być uprzejmy (czasem wręcz bardziej uprzejmy, aby się trochę barierą tej uprzejmości odgradzać od niej), nie będę próbował z nią zadzierać, ani wchodzić w układy. Jeśli będzie taka osoba wymagała rzeczywiście pomocy, to pewnie też jej nie odmówię (w miarę swoich możliwości) w dobrej sprawie. Ale obowiązywać będzie wobec tej osoby raczej zasada: TRZYMANIA NA DYSTANS, UNIKANIA, ZABEZPIECZANIA SIĘ. Nie będzie zaufania, nie będzie traktowania jej słów jako domyślnie mądrych, wartościowych, choć...
często będę te słowa od niej starał się zapamiętać. Ale raczej po to, aby trzymać dystans, przewidywać jej (potencjalnie niefajne i nieprzyjemne) kolejne poczynania, wobec których domyślnie obowiązuje raczej postawa czujności, gotowości do przejścia do obrony cennych wartości, które potencjalnie będą przez ową osobę zagrożone.
Dotyczy to w jakimś stopniu także osób, które próbują się wobec mnie stawiać na pozycji autorytetu - np. widzę u nich dużą skłonność do przesadnie ocennych uwag, lekceważenia ludzi. Takie lansowanie się na autorytet w moich oczach najczęściej przyniesie odwrotny skutek względem intencji owej osoby - nie tylko nie przysporzy jej ten lans u mnie szacunku, lecz ten szacunek obniży. Jeśli ktoś usilnie próbuje sie wbijac na autorytet, zamiast wyjaśniać co robi i dlaczego, to będzie to budziło podejrzenie, czy czasem taki ktoś nie chce ominąć krytycznego spojrzenia na to, co robi, czyli potencjalnie może taki ktoś ukrywać złe intencje.
Mój szacunek zdobywa się przede wszystkim postawą OTWARTOŚCI, a do tego wspaniałomyślności, skromności. Przeciwieństwo owych cech obniża szacunek.

Tu niejeden powie: a kogo to obchodzi, kogo ty - Michale - dażysz szacunkiem... :rotfl: Niejeden wymuszający powie: mam "gdzieś", czy sobie te zasady szacunku jakieś wymyśliłeś, ty się - Michale - tutaj nie liczysz, ja tu jestem wyżej.
Co ja na to odpowiem?...
- Odpowiem: TWOJE PRAWO takiego uznawania. Ja też nie zabiegam wcale o to, aby moje zasady obdarzania kogoś szacunkiem wywarły na innych ludziach jakiś efekt, nie próbuję ich używać jako środka nacisku. Tutaj po prostu je przedstawiam jako jedną z opcji, wynikającą z moich osobistych doświadczeń życiowych. Są one oczywiście MOJĄ OPINIĄ i nie aspirują wcale do tego, aby ktoś miał się stresować z ich powodu, czy zmieniać postępowanie, które uważa za słuszne. Ja akurat takie zasady życiowe mam, ale przecież nie zamierzam ich nikomu narzucić, więc nawet nie ma sensu się zarzekać wobec mnie, że one są dla kogoś nieważne. Mają prawo być nieważne i fajno...
Dlaczego zatem w ogóle o nich piszę?...
- Bo uważam, że stanowią one wstęp do tego, aby jednak tyranom, czy osobom stosującym nagminnie manipulację nie pomagać w tych ich złych działaniach. Tyranii można ulec pod presją, ale głupotą jest ulegać im z własnego lenistwa mentalnego. Szkoda by było, aby głupsi i bardziej zdeprawowani rządzili mądrzejszymi od siebie i bardziej etycznymi. Więc uważam, że nie należy usprawiedliwiać drani zbyt łatwo. Przynajmniej do czasu ich ewidentnej skruchy (bo jako chrześcijanin gotów jestem na przebaczanie każdemu, tylko że przebaczenie osobie, nie oznacza akceptacji czyichś złych postaw i działań, nie oznacza naiwności).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:40, 02 Sie 2024    Temat postu:

Brakuje w tym wątku chyba jasnego przesłania. Spróbuję je zatem jakoś zwięźle wyrazić:

Przystępując do kulturalnej, uprzejmej dyskusji założeniem wyjściowym jest, iż partner w tejże dyskusji jest osobą nam równą, mającą prawo do krytycznego spojrzenia na sprawę, do wątpliwości, pytań, w niejasnych kwestiach. Z racji na tę równość stron właściwa forma przekazywania stanowisk jest związana z zasadą "traktuj innych tak, jak chcesz, aby ciebie traktowano, okazuj taki szacunek, jakim chcesz, aby cię darzono". Jeśli uważasz, iż masz sam prawo do wątpienia w te słowa swojego partnera dyskusyjnego, które wzbudziły twoja wątpliwość, to sam daj mu zwrotnie dokładnie takie samo prawo.

Żądanie zaś dla siebie lepszych warunków traktowania, oczekiwanie, iż asymetrycznie w nasze słowa się nie wątpi, nie krytykuje, tylko "przyjmuje, jak je podano" w tym kontekście jest oczekiwaniem dostania szczególnych warunków, for, przyznaniem się do słabości intelektualnej, uznaniem, iż na równych zasadach nie jesteśmy w stanie prowadzić dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:11, 02 Sie 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
"traktuj innych tak, jak chcesz, aby ciebie traktowano, okazuj taki szacunek, jakim chcesz, aby cię darzono".


Znaczna część dyskutantów nie uznaje powyższej zasady. Ci dyskutują tak, jakby opowiadali się po stronie uznania zasady: w dyskusji chodzi o to, aby przeforsować własne stanowisko przeciw stanowisku oponenta i wszystkie środki wywyższające to własne stanowisko, a deprecjonujące stanowisko oponenta są w grze, bo trzeba wygrać za wszelką cenę.
Tacy dyskutanci jednoznacznie opowiadają się po stronie uznania celu, którym jest wygrana w sensie PROMOWANIA I AGITOWANIA za własnym poglądem. Tacy dyskutanci nie cenią jakoś szczególnie ani zgodności z faktami, ani spójności przedstawianej interpretacji, ani nawet w pełni klarownego intelektualnie określenia, o czym właściwie dyskutujemy. U takich dyskutantów cel intelektualny dyskusji jest bardziej pretekstem do wypromowania się osobowego (czasem wypromowania swojej grupy, czy ideologii), niż stanowi samoistną wartość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:44, 02 Sie 2024    Temat postu:

Sam jednak wspirałeś często niegrzecznych użytkowników.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:01, 02 Sie 2024    Temat postu:

Semele napisał:
Sam jednak wspirałeś często niegrzecznych użytkowników.

Nikogo nie wspierałem, tylko nie przyłączałem się do żadnej postaci karnej nagonki, którą ktoś tam sobie wymyślał i wmawiał mi, że ja mam ją realizować. Jest podstawowa różnica pomiędzy wspieraniem czegoś, a dystansem do sprawy, czy obiektywnym uznawaniem faktów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin