Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33373
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:31, 15 Mar 2024 Temat postu: Wywyższenie i poniżenie osoby, a kwestia szczęścia |
|
|
Ewangelia stawia zagadnienie wywyższenia osoby w dość paradoksalny sposób za pomocą sformułowania: Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. (Ewangelia Mateusza 23:12)
Myślę, że emocjonalnie dla większości jest to niezrozumiałe. Szczególnie dla prosto intuicyjnie myślących ludzi takie stwierdzenie, które neguje potrzebę wywyższenia się będzie mocno dziwne w odbiorze. Nasze ludzkie pierwotne ocenianie swojego życia i osobowości opiera się bowiem o paradygmat pięcia się po drabinie społecznej hierarchii. W instynktach zatem mamy potrzebę wypromowania się, wywyższenia, osiągania wyższych statusów społecznych. I nasze bezpośrednio wrodzone emocje nie dostarczają nam innego, a już na pewno lepszego celu do realizowania w życiu, niż walka o swoje wywyższenie.
Problem z wywyższeniem jest taki, że na samym szczycie wywyższających się jest tylko jedno miejsce... Jeśli ktoś marzy o swoim wywyższeniu tak bez kompromisów i na maksa, będzie musiał pokonać wszystkich konkurentów (łącznie z szatanem). W przeciwnym przypadku będzie zawsze niezaspokojony, bo jeśli nawet pogodzi się z podrzędną pozycją, to... tylko pogodzi się z tym, a nie osiągnie cel, który wprost wynika z jego marzeń. Szczęścia pełnego zatem nie osiągnie.
Ja stawiam wręcz tezę przeciwną: kurs mentalny na wywyższanie się jest przeciwny ostatecznemu uszczęśliwieniu się, zaś kurs mentalny związany z uniżeniem się, ku szczęściu właśnie prowadzi!
Paradoks?...
Dla emocji pierwotnych będzie to paradoksalna teza, będzie się wręcz wydawało, że ktoś tu jakieś głupoty głosi, jakąś brednie typu "2+2=5", czy inny rodzaj wysoce wydumanej, pseudomądrej gadki, w której chodzi tylko o to, aby zaszokować rozmówcę, a powiedzieć coś składającego się na sens. Tymczasem ta myśl, aby unikać wywyższania, a wziąć pod uwagę możliwość uniżania się w układach z innymi istotami myślącymi i czującymi wydaje się mieć całkiem ciekawą swoją "logikę", stoi za nią przekonywająca argumentacja. Niniejszym zamierzam ją przedstawić.
Pierwszy argument związany z ruszeniem kwestii wywyższenia - poniżenia osoby już przedstawiłem - szansa na realizację ostateczną w pełni satysfakcjonującego wywyższenia, jest znikomo mała. Ostateczne zwycięstwo jest zarezerwowane wyłącznie dla największego mocarza w kwestii walki o wywyższenia (szatana?...). Argumentem uzupełniającym tutaj będzie jeszcze i to, że nawet ostateczny zwycięzca owej walki nie będzie miał stanu szczęścia na długo, jako że po osiągnięciu szczytu utraci cel, więc mentalnie zostanie mu tylko marazm, brak wyzwań, deprymujące poczucie, że nic już nie da się osiągnąć.
Ale są i inne powody, dla których wywyższenie się jest czymś mocno wątpliwym. Istotnym takim powodem jest to, iż NIE ISTNIEJE PREDEFINIOWANY SPOSÓB na wywyższanie. Każde wywyższanie się można podważać, wskazując, iż to "o inne wywyższanie się tak naprawdę chodzi". Na upartego można się "wywyższać" za pomocą ogłaszania swojej obojętności względem wszelkiego wywyższania się - pokazując "a ja jestem ponad wszystkimi wywyższającymi się, bo mam gdzieś to całe ich wywyższenie...". To oznacza, że wywyższający się niekoniecznie będzie pewny tego, czy jego wywyższenie jest uznane.
Tu zwolennik wywyższenia może zaoponować argumentem: ale mało mnie to obchodzi, co inni sobie myślą, bo to ja sam wiem, w czym jest "to właściwe" wywyższenie i to ja tu decyduję. Ale na to można odpowiedzieć: a ja mam tu inne zdanie, wielu innych ma jeszcze inne zdanie, więc w swojej istocie to twoje wywyższenie jest niczym innym jak tylko OSOBISTYM PRZEKONANIEM o byciu wywyższonym. Każdy się POD DOWOLNYM PRETEKSTEM, Z DOWOLNEGO POWODU może uznać za "wywyższonego". W tym kontekście wywyższenia stają się właściwie nieodróżnialne od urojeń. Wtedy też powstaje pytanie: to nie można sobie samemu uroić dowolnego przeświadczenia o swojej wyższości nad innymi, nawet nie przejmując się jakimikolwiek działaniami w tym względzie?...
W zasadzie bowiem to po prostu każdy może sobie pomyśleć coś w stylu: ja jestem tym "naj...". Jestem i już. Kropka! Jestem na szczycie, jestem najlepszy! W czym?...
- A choćby w byciu sobą! Jestem najlepszy, bo najbardziej przypominam niedościgly dla innych ideał - mnie samego...
Ten cel - wywyższenie się - w takich warunkach staje się niepokojąco, a nawet irytująco łatwy w realizacji. Brakuje w nim emocji trudu, jakiejś walki, jakiejś formy wykazania się. Dlatego emocje większości ludzi nie zadowolą się najprostszym sposobem na wywyższenie się, tym związanym z ogłoszeniem się po prostu najlepszym i już, ogłoszeniem się mocą własnej arbitralności, która to ustaliła.
W zdecydowanej większości przypadków zwolennicy wywyższania się próbują zatem owo wywyższenie o coś oprzeć. Jest to po to, aby nie drażniło ich owo przekonanie o niepokojącej łatwości realizacji ich celu. Zatem dołączają do wywyższania się jakiś rodzaj GRY.
Gra o wywyższenie
Ten powód dotyczący wywyższenia się jest de facto grą. Zasady gry można ustalić w ramach jakiegoś konsensusu, można też próbować je jakoś wziąć z intuicji. Jest taka intuicja dość często wykorzystywana przez tych, którzy próbują się wywyższyć - intuicja związana z ewolucyjnie ukształtowanym instynktem zdobywania pozycji w grupie. I chyba nawet większość wywyższających się właśnie tę intuicję przyjmuję, a dalej na jej bazie zaczyna rozgrywać tę swoją grę. Jedni rozgrywają tę grę bardziej uczciwie (czyli symetrycznie z innymi uczestnikami, biorąc pod uwagę obiektywne zasady), a inni tu cheatują. Celem emocjonalnym poczucie, że się jest wywyższonym.
To poczucie w istocie też jest arbitralne. Można zanegować potrzebę zdobywania pozycji w grupie. Ja np. tę potrzebę neguję - świadomie deprecjonuję władzę i dążenie do wyróżnień społecznych, zrównując je z pustym lansem i samochwalstwem, co pozwala mi w emocjach lekceważyć te zwycięstwa, do jakich wielu ludzi po trupach dąży. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to też jest mój (arbitralny) wybór.
|
|