Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wspólnotowość nierywalizująca, a wspólnoty konflktu, wrogie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33497
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:46, 28 Cze 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
mniejsze wspólnoty polityczne jak np. narodowa mają przewagę nad tymi większymi jak europejska czy ogólnoludzka, ponieważ jak w Polsce wybuchnie wojna to spora część Polaków zakasze rękawy i podejmie walkę na takim czy innym polu, niezależnie od tego jak bardzo się angażowali politycznie do tej pory w swoim życiu. Natomiast jeśli Chiny wypowiedzą wojnę Unii Europejskiej, to coś mi się wydaje, że bez odgórnego rozkazu z Brukseli, a dalej: rządów państw członkowskich wobec swoich obywateli mało kto będzie chciał przelewać krew. Nie twierdzę, że obywatele UE nie podejmowaliby żadnych działań w ramach jej obrony, natomiast jestem przekonana, że te działania nie byłby nawet porównywalnie daleko idące jak w przypadku wojny przeciwko Polsce, ponieważ Europa jako wspólnota jest znacznie słabsza niż Polska.

Przypuszczam, że nie doceniasz stopnia zaangażowania, identyfikowania się ludzi z Europą, Unią Europejską. Może akurat jesteś bardziej związana ze środowiskami ludzi, którzy UE hejtują i tylko narodową wspólnotę cenią, ale znam ludzi, a sam w swoich uczuciach też dość to czuję, dla których z grubsza na zbliżonym poziomie jest identyfikacja państwem Polskim, jak wspólnotą Europejską.
To identyfikowanie się z państwem kontra wspólnotą państw, typu UE jeszcze bardziej się stanie rozczłonkowane, złożone, jeśli będzie postępowało to, co mamy w naszym kraju - gigantyczne skonfliktowanie ludzi. Dla części obywateli polskich ten polski rząd na tyle jawi się jako obcy, nie realizujący ich potrzeb, że woleliby nad soba rząd nie w Polsce wybierany, ale za to zgodny z tym, czego oczekują.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:38, 28 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
mniejsze wspólnoty polityczne jak np. narodowa mają przewagę nad tymi większymi jak europejska czy ogólnoludzka, ponieważ jak w Polsce wybuchnie wojna to spora część Polaków zakasze rękawy i podejmie walkę na takim czy innym polu, niezależnie od tego jak bardzo się angażowali politycznie do tej pory w swoim życiu. Natomiast jeśli Chiny wypowiedzą wojnę Unii Europejskiej, to coś mi się wydaje, że bez odgórnego rozkazu z Brukseli, a dalej: rządów państw członkowskich wobec swoich obywateli mało kto będzie chciał przelewać krew. Nie twierdzę, że obywatele UE nie podejmowaliby żadnych działań w ramach jej obrony, natomiast jestem przekonana, że te działania nie byłby nawet porównywalnie daleko idące jak w przypadku wojny przeciwko Polsce, ponieważ Europa jako wspólnota jest znacznie słabsza niż Polska.

Przypuszczam, że nie doceniasz stopnia zaangażowania, identyfikowania się ludzi z Europą, Unią Europejską. Może akurat jesteś bardziej związana ze środowiskami ludzi, którzy UE hejtują i tylko narodową wspólnotę cenią, ale znam ludzi, a sam w swoich uczuciach też dość to czuję, dla których z grubsza na zbliżonym poziomie jest identyfikacja państwem Polskim, jak wspólnotą Europejską.
To identyfikowanie się z państwem kontra wspólnotą państw, typu UE jeszcze bardziej się stanie rozczłonkowane, złożone, jeśli będzie postępowało to, co mamy w naszym kraju - gigantyczne skonfliktowanie ludzi. Dla części obywateli polskich ten polski rząd na tyle jawi się jako obcy, nie realizujący ich potrzeb, że woleliby nad soba rząd nie w Polsce wybierany, ale za to zgodny z tym, czego oczekują.

I wracamy do rozmowy sprzed miesiąca:
http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,67/dylemat-byc-niezaleznym-czy-byc-z-innymi,25741.html#798853

Jako, że "tożsamość europejska" sprowadza się do wyznawania tego typu wartości:
tożsamość europejska niesie ze sobą poszanowanie dla prawa, niezależność sądów, równość wszystkich obywateli, poszanowanie mniejszości seksualnych, przestrzeganie prawa kobiet, wolność wypowiedzi, szacunek do wielokulturowości, tolerancję dla innych poglądów, walkę o czyste powietrze i ochronę przyrody

źródłó: https://www.youtube.com/watch?v=vPoFyqpn9yI

to niczym istotnym nie różni się od tożsamości amerykańskiej. Dlaczego więc Europejczyk miałby ginąć za Unię Europejską, skoro może wylecieć do Ameryki i dalej pielęgnować swoją europejskość czy tam amerykańskość (na jedno wychodzi)?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33497
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:04, 28 Cze 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
mniejsze wspólnoty polityczne jak np. narodowa mają przewagę nad tymi większymi jak europejska czy ogólnoludzka, ponieważ jak w Polsce wybuchnie wojna to spora część Polaków zakasze rękawy i podejmie walkę na takim czy innym polu, niezależnie od tego jak bardzo się angażowali politycznie do tej pory w swoim życiu. Natomiast jeśli Chiny wypowiedzą wojnę Unii Europejskiej, to coś mi się wydaje, że bez odgórnego rozkazu z Brukseli, a dalej: rządów państw członkowskich wobec swoich obywateli mało kto będzie chciał przelewać krew. Nie twierdzę, że obywatele UE nie podejmowaliby żadnych działań w ramach jej obrony, natomiast jestem przekonana, że te działania nie byłby nawet porównywalnie daleko idące jak w przypadku wojny przeciwko Polsce, ponieważ Europa jako wspólnota jest znacznie słabsza niż Polska.

Przypuszczam, że nie doceniasz stopnia zaangażowania, identyfikowania się ludzi z Europą, Unią Europejską. Może akurat jesteś bardziej związana ze środowiskami ludzi, którzy UE hejtują i tylko narodową wspólnotę cenią, ale znam ludzi, a sam w swoich uczuciach też dość to czuję, dla których z grubsza na zbliżonym poziomie jest identyfikacja państwem Polskim, jak wspólnotą Europejską.
To identyfikowanie się z państwem kontra wspólnotą państw, typu UE jeszcze bardziej się stanie rozczłonkowane, złożone, jeśli będzie postępowało to, co mamy w naszym kraju - gigantyczne skonfliktowanie ludzi. Dla części obywateli polskich ten polski rząd na tyle jawi się jako obcy, nie realizujący ich potrzeb, że woleliby nad soba rząd nie w Polsce wybierany, ale za to zgodny z tym, czego oczekują.

I wracamy do rozmowy sprzed miesiąca:
http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,67/dylemat-byc-niezaleznym-czy-byc-z-innymi,25741.html#798853

Jako, że "tożsamość europejska" sprowadza się do wyznawania tego typu wartości:
tożsamość europejska niesie ze sobą poszanowanie dla prawa, niezależność sądów, równość wszystkich obywateli, poszanowanie mniejszości seksualnych, przestrzeganie prawa kobiet, wolność wypowiedzi, szacunek do wielokulturowości, tolerancję dla innych poglądów, walkę o czyste powietrze i ochronę przyrody

źródłó: https://www.youtube.com/watch?v=vPoFyqpn9yI

to niczym istotnym nie różni się od tożsamości amerykańskiej. Dlaczego więc Europejczyk miałby ginąć za Unię Europejską, skoro może wylecieć do Ameryki i dalej pielęgnować swoją europejskość czy tam amerykańskość (na jedno wychodzi)?


Dlaczego ktokolwiek mialby w ogóle chcieć ginąć za cokolwiek?...
Maluśny owieczek (ale nie tylko on) w ogóle nie czuje się zobowiazany do ginięcia za nic - ani za naród polski, ani za europejskość, nie mowiąc o amerykańskości. Każdy CZUJE INDYWIDUALNIE. Pytanie "dlaczego?" ktoś czuje tak, a nie inaczej wg mnie nie ma szans rozstrzygać się obiektywnie, bo tu nie ma żadnej matematyki ani fizyki. Jak ktoś czuje związek z UE, to znajdzie i różnice z amerykańskością, ktore dla niego będą akurat ważne (nie będę ich wymyślał, wierzę, że masz na tyle wyobraźni, iż sama sobie jesteś w stanie takie wymyślić, jeśli tylko postawisz sobie taki cel). Jeśli niektorzy (najemnicy) giną za pieniądze, jeszcze inni narażają poważnie swoje życie dla lajków do ich szalonego filmiku w jakichś tam mediach społecznościowych, to z pewnością znajdzie się więcej niz jeden powód, aby narazić swoje życie za cos takiego jak wspólnota narodów w ramach Unii Europejskiej, pokój i ład w tej części świata, możliwość swobodnego podróżowania, wolnego handlu, odwołania się do wyższej instancji sądowniczej i wiele wiele innych rzeczy, które ludzie będą gotowi uznać za dla nich cenne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:26, 28 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Dlaczego ktokolwiek mialby w ogóle chcieć ginąć za cokolwiek?...

Nie sądzę, by ktokolwiek o zdrowych zmysłach chciał ginąć. Tu nie chodzi o chęć ginięcia tylko gotowość do tego by narazić swoje zdrowie i życie w obronie cenionych sobie wartości. Im wyżej sobie człowiek ceni daną wartość, tym więcej jest w stanie poświęcić w jej obronie.

I jeśli człowiek ma dylemat, co tak naprawdę w życiu ceni, warto żeby sobie przeprowadzić taki eksperyment myślowy, odpowiadając sobie na pytanie: "w obronie czego z własnej woli byłbym gotów narazić swoje życie?"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33497
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:05, 28 Cze 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Dlaczego ktokolwiek mialby w ogóle chcieć ginąć za cokolwiek?...

Nie sądzę, by ktokolwiek o zdrowych zmysłach chciał ginąć. Tu nie chodzi o chęć ginięcia tylko gotowość do tego by narazić swoje zdrowie i życie w obronie cenionych sobie wartości. Im wyżej sobie człowiek ceni daną wartość, tym więcej jest w stanie poświęcić w jej obronie.

I jeśli człowiek ma dylemat, co tak naprawdę w życiu ceni, warto żeby sobie przeprowadzić taki eksperyment myślowy, odpowiadając sobie na pytanie: "w obronie czego z własnej woli byłbym gotów narazić swoje życie?"

Spróbowałem wprowadzić w życie tę Twoja radę. "Średnio" mi wyszło...
Trochę chyba jestem tu nietypowy, bo aspekt narażania życia u mnie nie jest jakoś taki jednoznacznie związany z decyzją i celowości, co wynika z tego, że u mnie nie ma jakiejś wyraźnej granicy w myślach pomiędzy byciem narażonym na utratę życia, a byciem bezpiecznym. Do tego stopnia pogodziłem się z okolicznością (potencjalnością) mojej śmierci, że ona nie bardzo mi w emocjach cokolwiek wyróżnia. Już chyba bardziej użyteczny jako test niż śmierć byłby aspekt cierpienia: za co byłbym gotów (dodatkowo i dobrowolnie) cierpieć?... Albo jakie ogólnie przykrości gotów byłbym "zainwestować" w imię obrony wartości? :think:

Myślę, że bardzo wysoko cenię sobie POKÓJ.
Właściwie to dopiero teraz sobie uświadomiłem, jak bardzo ten pokój cenię. Cenię też sobie MOŻLIWOŚĆ ROZWOJU WEWNĘTRZNEGO, co z jednej strony wiążę z pokojem, ale też i WOLNOŚCIĄ.
Dla tych wartości - pokoju, wolności, możliwości rozwoju - chyba najwięcej byłbym gotów zainwestować.
To jednocześnie trochę wyjaśnia, dlaczego tak stronie od nacjonalizmów - bo one mi się bardzo silnie kojarzą z dążeniem ku konfliktom, wojnom. Gdyby ktoś w moim kraju zaczął występować jako osoba, która w imię wywyższenia narodu (polskiego) wyraźnie prowadzi mój naród ku dodatkowemu skonfliktowaniu się z resztą narodów, to chyba zainwestowałbym moje zasoby w walkę z takim kimś i z jego organizacją.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:51, 28 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Dlaczego ktokolwiek mialby w ogóle chcieć ginąć za cokolwiek?...

Nie sądzę, by ktokolwiek o zdrowych zmysłach chciał ginąć. Tu nie chodzi o chęć ginięcia tylko gotowość do tego by narazić swoje zdrowie i życie w obronie cenionych sobie wartości. Im wyżej sobie człowiek ceni daną wartość, tym więcej jest w stanie poświęcić w jej obronie.

I jeśli człowiek ma dylemat, co tak naprawdę w życiu ceni, warto żeby sobie przeprowadzić taki eksperyment myślowy, odpowiadając sobie na pytanie: "w obronie czego z własnej woli byłbym gotów narazić swoje życie?"

Spróbowałem wprowadzić w życie tę Twoja radę. "Średnio" mi wyszło...
Trochę chyba jestem tu nietypowy, bo aspekt narażania życia u mnie nie jest jakoś taki jednoznacznie związany z decyzją i celowości, co wynika z tego, że u mnie nie ma jakiejś wyraźnej granicy w myślach pomiędzy byciem narażonym na utratę życia, a byciem bezpiecznym. Do tego stopnia pogodziłem się z okolicznością (potencjalnością) mojej śmierci, że ona nie bardzo mi w emocjach cokolwiek wyróżnia. Już chyba bardziej użyteczny jako test niż śmierć byłby aspekt cierpienia: za co byłbym gotów (dodatkowo i dobrowolnie) cierpieć?... Albo jakie ogólnie przykrości gotów byłbym "zainwestować" w imię obrony wartości? :think:

Myślę, że bardzo wysoko cenię sobie POKÓJ.
Właściwie to dopiero teraz sobie uświadomiłem, jak bardzo ten pokój cenię. Cenię też sobie MOŻLIWOŚĆ ROZWOJU WEWNĘTRZNEGO, co z jednej strony wiążę z pokojem, ale też i WOLNOŚCIĄ.
Dla tych wartości - pokoju, wolności, możliwości rozwoju - chyba najwięcej byłbym gotów zainwestować.
To jednocześnie trochę wyjaśnia, dlaczego tak stronie od nacjonalizmów - bo one mi się bardzo silnie kojarzą z dążeniem ku konfliktom, wojnom. Gdyby ktoś w moim kraju zaczął występować jako osoba, która w imię wywyższenia narodu (polskiego) wyraźnie prowadzi mój naród ku dodatkowemu skonfliktowaniu się z resztą narodów, to chyba zainwestowałbym moje zasoby w walkę z takim kimś i z jego organizacją.

Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23141
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:28, 28 Cze 2024    Temat postu:

Ciekawie argumentuje w sprawie wojny profesor Kołodko - na moim blogu jego wypowiedź.

W polskich szkołach obowiązywał też w czasach komuny i chyba nadal „kierunek patriotyczny”, czyli wbijanie mitologii, najczęściej bez oparcia na faktach.

Czy patriotyzm Amerykanów ma podobny wymiar?

Trudno porównywać Polskę z USA a Europę zapewne też.

Kołodko mówi:

Lot ćmy do ognia trwa. Psują się stosunki międzynarodowe, narasta brak wzajemnego zaufania w relacjach między państwami, nasilany jest zimnowojenny amok, toczą się krwawe konflikty, których końca nie widać. Tak bynajmniej być nie musi, ale niestety jest i przez czas jakiś będzie. Jak długo, tego nie wie nikt. Dramatyzm sytuacji tkwi w tym, że w niejednym kraju bardziej wpływowe okazują się siły prące do starć niż do pokojowego dialogu, górę biorą militaryści, a nie pacyfiści, prowojenne grupy nacisku bywają silniejsze od pokojowych kręgów politycznych. Bezmyślnie lansuje się jedną z najgłupszych sentencji w dziejach: chcesz pokoju, szykuj się do wojny. Otóż nie; jeśli pragnie się pokoju, do niego należy się gotować, a nie olbrzymim kosztem zbroić się po zęby, które przez innych zbrojących się mogą zostać wybite. Teraz już nawet jakiś drobny incydent może doprowadzić do wielkiej katastrofy. Ale jeszcze nie jest za późno…

Ryzykowny wyścig.

Akcja wywołuje reakcję. Od pewnego momentu nie jest już ważne, kto zaczął napinać swoje żołnierskie muskuły, oczywiście przez wszystkich określane jako obronne, a nie wojenne.

Na ateiście grupa młodych patriotów nawet nie chce dyskusji na temat pacyfizmu.
Czytając ich posty mam wrażenie, że palą się do walki.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 15:33, 28 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33497
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:53, 28 Cze 2024    Temat postu:

Semele napisał:
Ciekawie argumentuje w sprawie wojny profesor Kołodko - na moim blogu jego wypowiedź.

W polskich szkołach obowiązywał też w czasach komuny i chyba nadal „kierunek patriotyczny”, czyli wbijanie mitologii, najczęściej bez oparcia na faktach.

Czy patriotyzm Amerykanów ma podobny wymiar?

Trudno porównywać Polskę z USA a Europę zapewne też.

Kołodko mówi:

Lot ćmy do ognia trwa. Psują się stosunki międzynarodowe, narasta brak wzajemnego zaufania w relacjach między państwami, nasilany jest zimnowojenny amok, toczą się krwawe konflikty, których końca nie widać. Tak bynajmniej być nie musi, ale niestety jest i przez czas jakiś będzie. Jak długo, tego nie wie nikt. Dramatyzm sytuacji tkwi w tym, że w niejednym kraju bardziej wpływowe okazują się siły prące do starć niż do pokojowego dialogu, górę biorą militaryści, a nie pacyfiści, prowojenne grupy nacisku bywają silniejsze od pokojowych kręgów politycznych. Bezmyślnie lansuje się jedną z najgłupszych sentencji w dziejach: chcesz pokoju, szykuj się do wojny. Otóż nie; jeśli pragnie się pokoju, do niego należy się gotować, a nie olbrzymim kosztem zbroić się po zęby, które przez innych zbrojących się mogą zostać wybite.

Trochę się tu zgadzam z Kolodko. Choć...
Trochę też widzę sens w tym przysłowiu "chcesz pokoju, szykuj się do wojny.", tylko wyłącznie w POGŁĘBIONYM NIEOCZYWISTYM SENSIE.
Jest sens, chcąc pokoju MYŚLEĆ O POTENCJALNEJ WOJNIE. Chodzi nie tyle o "szykowanie się" do wojny, lecz PRZEWIDYWANIE, Z JAKICH OKOLICZNOŚCI TA WOJNA MOZE GROZIĆ. W tym sensie pewnie dałoby się uznać też sformułowanie "szykuj się", ale będzie to sens nieco poboczny, nie ten główny. Bo jednak "szykowanie się" domyślnie traktuje się jako pozytywne traktowanie tego, co się zdarzy, dążenie do tego. Jeśliby jednak dodać jakąś formę zastrzeżenia właśnie w stylu, że chodzi o "szykowanie się" rozumiane jako nie unikanie myślenia o zagrożeniu wojną, przewidywanie niekorzystnych zdarzeń w celu zapobiegania im, to niechby i owo "szykowanie" zostało zaakceptowane.

Mam od jakiegoś czasu przekonanie, że są osobowości, które - nie wiem, czy bardziej genetycznie, czy jako cecha nabyta - mają w sobie, mniej bądź bardziej uświadomione, PRAGNIENIE WOJNY.
Jeślibym miał się wczuć w ich intencje (trochę bazując na własnych odczuciach, które choć dość słabe, to jednak wciąż i we mnie są), to opisałbym je z grubsza następującym fantazyjno - hipotetycznym "wyznaniem", mentalnym manifestem:
Życie ma sens, o ile się o coś w nim walczy. Życie tylko po to, aby go przeżyć, jest bezwartościowe, nie ma ani smaku, ani sensu. Wygrać z kimś, udowodnić swoją wyższość - to jest cel sam w sobie!
Jeśli jest tylko pokój, to nie ma po co żyć, nie ma sensu wstawać z łóżka i jeść, bo się nic istotnego by w takim życiu nie zdarzyło. Pokój jest miałki, pusty, bezbarwny, bez znaczenia emocjanalnego. Jeśli miałoby się żyć wyłącznie w pokoju, to już pewnie lepiej byłoby nie żyć wcale.
Ewolucja, czy ogólnie świat zwierząt, to świat walki - o życie własne, o przetrwanie rodziny, stada. Tak już to zostało "przewidziane", a my ludzie tego nie zmienimy, czyli powinniśmy to zaakceptować.
Jeśli coś by miało człowieka uskrzydlać, coś miałoby być ideą główną, wartą poświęcenia się jej, to właśnie to, aby wygrać w jakiejś wielkiej rywalizacji, zdobyć laur, okazać się (naj)lepszym, udowodnić swoją wartość. Więc do tego się warto byloby szykować swoim życiem i tylko do tego.
Życie w pokoju jest dla nudziarzy, dla tych, co się boją, co nie mają jaj. Dopiero gdy pojawia się zagrożenie, człowiek uruchamia w sobie te głębsze moce swojej natury, dopiero gdy musi walczyć, staje się naprawdę sobą i żyje pełnią życia. I to nic, jeśli nawet wtedy zginie. Ale przynajmniej zginie jako ktoś spełniony.


Od razu zastrzegam, że nie zgadzam się z, zawartym w owym manifeście myśleniem i odczuwaniem życia. Odpowiem więc tutaj przeciwstawnym manifestem, takim bardziej od siebie, takim, pod którym już mogę się dzisiaj podpisać, a nie go tylko modelować z tych resztek uczuć, jakie trzymam gdzieś w formie wspomnienia, na peryferiach pamięci i świadomości.

Skupienie się na swoim wywyższeniu się, dominacji, zwyciężaniu jest ustępstwem instynktom, zwierzęcej części naszej natury, jest upadkiem nieśmiało rodzącego się w nas człowieczeństwa. Zaakceptowanie krzywdzenia i zabijania, jako sposobu na życie, poddanie się pragnieniom wyszukania sobie jakiegoś wroga, aby potem z nim walczyć w nienawiści jest zaprzeczeniem ideałów chrześcijaństwa, a także humanizmu, jest rejteradą duchowości i intelektu, przed naporem instynktownych emocji. Jest też objawem mentalnej słabości.
Choć prawdą jest, że emocja walki wlewa adrenalinę, czy endorfiny w nasze żyły, choć w walce czujemy się znieczuleni, a nawet uskrzydleni, to jest to złudne, diabelskie uczucie, bo ono jest drogą ku zatraceniu, a samo jest też zgodą na zatracenie, jest formą bluźnierstwa przeciw Bogu - Miłości.
Wielkość człowieczeństwa na tym właśnie się zasadza, że jesteśmy w stanie opanować tę pokusę pójścia za głosem żądz, jakie wlewa w nasze żyły instynktowne dziedzictwo. Wojna nikogo wielkim nie czyni - takie ważne i piękne zdanie wypowiedział do Luca mistrz Yoda, w sadze Gwiezdne wojny. Ta prawdziwa wielkość człowieka nie polega na uległości czemuś (w szczególności instynktom), lecz na KREACJI i na UWOLNIENIU ŚWIADOMOŚCI. Ona polega na STAWANIU SIĘ PANEM SIEBIE, a nie zgodzie na byciu niewolnikiem żądz.
Ale też konieczne jest uświadomienie sobie, iż aspekt wojny jest w każdym z nas - czasem w większym, czasem w mniejszym stopniu. Opanowanie "tego, co w nas jest z wojny" nie powinno polegać na naiwnym udawaniu, że problem nie istnieje, nie powinno wiązać się z wypieraniem świadomości zagrożenia. Aspekt wojny w naszym sercu musi być w jakimś stopniu przeżyty i rozliczony w sobie. Z wojną w swoim sercu każdy człowiek musi się uporać w jakimś stopniu sam. MUSI się uporać, bo jeśli tego nie zrobi, będzie uznany za syna diabła, będzie potępiony.
Walka z wojną w sercu dla jednych będzie łatwiejsza, dla innych trudniejsza. Wielu samych sobie nie poradzi, im trzeba będzie pomóc. Pomocne jest UKAZYWANIE STRASZNYCH KONSEKWENCJI I OBRZYDLIWOŚCI PRZEMOCY I WOJNY.
To co diabelskie i wojenne w człowieku nieraz będzie się opierało, nie będzie chciało w ogóle spojrzeć na to, czym jest w swoich konsekwencjach przemoc i zabijanie. Będą tu stosowane liczne wykręty - a to, że te złe sytuacje były wyłącznie kiedyś, a teraz nie mogą się powtórzyć, a to, że były konieczne. bo... (w większości przypadków nie da się dobrze uzasadnić owej rzekomej konieczności, ale naciągając prawdę, da się stwarzać tu fałszywe wrażenia owej konieczności) coś tam. Diabelska, zwierzęca, związana z instynktownymi żądzami naturalna cząstka skłonna do zła będzie się opierała na różne sposoby, ale na tym właśnie polega wielkość człowieczeństwa, aby się z tym opieraniem rozliczyć, a potem je pokonać. Efektem będzie zbawienie - będzie stan, w którym szczęście, satysfakcja, pozytywne emocje przyjdą w nowej postaci. Choć tym, którzy mają wojnę w swoich sercach, teraz wydaje się, że nie można być szczęśliwym, spełnionym bez walki o wywyższenie, bez pokonywania jakichś wrogów, to jednak jeśli przejdą do końca tę drogę duchowej odnowy, to przekonają się, że po prostu ci pierwsi nie mieli racji, jako że istnieje inny rodzaj szczęścia, niż to wynikłe z pokonywania wrogów. I jest to szczęście większe, pełniejsze, trwalsze niż jakiekolwiek uczucie chwały z tytułu największego nawet zwycięstwa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 4 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:56, 28 Cze 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Dlaczego ktokolwiek mialby w ogóle chcieć ginąć za cokolwiek?...

Nie sądzę, by ktokolwiek o zdrowych zmysłach chciał ginąć. Tu nie chodzi o chęć ginięcia tylko gotowość do tego by narazić swoje zdrowie i życie w obronie cenionych sobie wartości. Im wyżej sobie człowiek ceni daną wartość, tym więcej jest w stanie poświęcić w jej obronie.

I jeśli człowiek ma dylemat, co tak naprawdę w życiu ceni, warto żeby sobie przeprowadzić taki eksperyment myślowy, odpowiadając sobie na pytanie: "w obronie czego z własnej woli byłbym gotów narazić swoje życie?"


A Ty jak odpowiedziałobyś na to pytanie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:22, 29 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Trochę też widzę sens w tym przysłowiu "chcesz pokoju, szykuj się do wojny.", tylko wyłącznie w POGŁĘBIONYM NIEOCZYWISTYM SENSIE.
Jest sens, chcąc pokoju MYŚLEĆ O POTENCJALNEJ WOJNIE. Chodzi nie tyle o "szykowanie się" do wojny, lecz PRZEWIDYWANIE, Z JAKICH OKOLICZNOŚCI TA WOJNA MOZE GROZIĆ. W tym sensie pewnie dałoby się uznać też sformułowanie "szykuj się", ale będzie to sens nieco poboczny, nie ten główny. Bo jednak "szykowanie się" domyślnie traktuje się jako pozytywne traktowanie tego, co się zdarzy, dążenie do tego. Jeśliby jednak dodać jakąś formę zastrzeżenia właśnie w stylu, że chodzi o "szykowanie się" rozumiane jako nie unikanie myślenia o zagrożeniu wojną, przewidywanie niekorzystnych zdarzeń w celu zapobiegania im, to niechby i owo "szykowanie" zostało zaakceptowane.

Gdyby "przygotowywać się/szykować" miało oznaczać dążenie do tego, cała fraza byłaby absurdalna "Chcesz pokoju, chciej wojny".

Dla mnie oczywiste jest, że chodzi o przygotowanie się do obrony przed agresorem, natomiast nie tylko rozumiane jako zbrojenie się na wypadek wojny etc., ale również budowanie PR-u państwa silnego, żeby odstraszać potencjalnych wrogów.

Natomiast clue całej tej frazy jest takie, że pokój nie jest dany raz na zawsze i trzeba wkładać wysiłek w to, aby go utrzymać. Natomiast w naiwnym przeświadczeniu pacyfisty wystarczy się rozbroić i zrobić znak pokoju, żeby na świecie zapanował pokój. Kiedy jest dokładnie na odwrót. To właśnie zachęca agresora do ataku, bo widzi bezbronną ofiarę.


Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Sob 8:22, 29 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23141
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:36, 29 Cze 2024    Temat postu:

T.P.

Cytat:
Natomiast clue całej tej frazy jest takie, że pokój nie jest dany raz na zawsze i trzeba wkładać wysiłek w to, aby go utrzymać. Natomiast w naiwnym przeświadczeniu pacyfisty wystarczy się rozbroić i zrobić znak pokoju, żeby na świecie zapanował pokój. Kiedy jest dokładnie na odwrót. To właśnie zachęca agresora do ataku, bo widzi bezbronn


Nie każdy agresor tak myśli. Agresor też ma dylematy moralne.

Nawet agresorki też je mają.

Jak ja widzę kogoś kto jest bezbronny to będę go atakować?

:think:

Znaki pokoju są bardzo różne.

Oczywiście najłatwiej przywołać Gandhi'ego.

Ja się boję że ten z trudem osiągnięty balans po II wojnie światowej kompletnie się rozpieprza..


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 12:33, 29 Cze 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33497
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:02, 29 Cze 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Dla mnie oczywiste jest, że chodzi o przygotowanie się do obrony przed agresorem, natomiast nie tylko rozumiane jako zbrojenie się na wypadek wojny etc., ale również budowanie PR-u państwa silnego, żeby odstraszać potencjalnych wrogów.

Można też szerzej spojrzeć na sprawę - np. niezależnie od idei państwa.
Zadajmy sobie pytanie: czy do pokoju potrzebne są jakieś państwa?
Jak do tej pory, to właśnie państwa napadają na inne państwa. Może, gdyby państw właśnie nie było, to byłby pokój?...
- Do zastanowienia. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:08, 29 Cze 2024    Temat postu:

Gdyby państw nie było, to napadaliby agresywni sąsiedzi
Chyba Hobbes napisał, że przed epoką państw życie człowieka było krótkie, smutne i żałosne
Przed epoką państw ludzkość przed setki tysięcy lat liczyła tylko ileś tysięcy osobników, nic nie mogło się rozwijać, bo zaraz groziło że sąsiedzi kanibale napadną.
Najgorsze dyktatorskie państwa jak starożytny Egipt, były czymś o wiele, wiele lepszym niż stan przed państwami. Dopiero wynalazek państwa pozwolił na inne wynalazki.

[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
Lepsze to jednak niż życie w dzikiej naturze, któremu towarzyszyć miałby „ciągły strach i niebezpieczeństwo gwałtownej śmierci, i życie ludzkie, samotne, nędzne, nieznośne, brutalne i krótkie („continual fear, and danger of violent death; and the life of man, solitary, poor, nasty, brutish, and short”).


Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Sob 13:13, 29 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33497
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:21, 29 Cze 2024    Temat postu:

Andy72 napisał:
Gdyby państw nie było, to napadaliby agresywni sąsiedzi
Chyba Hobbes napisał, że przed epoką państw życie człowieka było krótkie, smutne i żałosne
Przed epoką państw ludzkość przed setki tysięcy lat liczyła tylko ileś tysięcy osobników, nic nie mogło się rozwijać, bo zaraz groziło że sąsiedzi kanibale napadną.

Chyba masz tu o tyle rację, że zupełnie bez państw, ludzkość też nie ma pokoju. Wtedy tworzą się lokalne mafie, grupy rabusiów, którzy uznają, iż wygodniej jest korzystać z pracy innych, gwałtem zabierając jej owoce, niż samemu coś wytwarzać. Ale...
Jest jeszcze inna opcja społeczności bez państw. Należałoby zostawić z idei państwa tylko to, co jest nakierowane na eliminowanie agresywnych grup. Czyli byłaby jakaś organizacja, skupiona wokół idei przestrzegania prawa, ale...
unikałoby się wszelkich form identyfikowania się z tą organizacją. Chodziłoby o to, aby nie tworzyły się grupki skupione wokół wodzów, bo to grozi, że taki wódz - gdy tylko poczuje się odpowiednio silny - zarządzi jakąś wyprawę wojenną. Pomysł jest taki, że właśnie rozbijamy te lokalnie tworzące się wspólnoty, jeśli tylko się okazuje, iż identyfikacja w nich zaczyna przybierać formy antagonizmu wobec innych grup czy członków społeczeństwa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:23, 29 Cze 2024    Temat postu:

Wydaje się że najlepiej w historii sprawdziły się państwa narodowe
W odróznieniu od wielonarodowych imperiów będących więzieniem narodów.
A narody, które nie mają państw, to inne narody mogą z nimi robić wszystko : przykład Palestyńczycy czy Kurdowie


Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Sob 13:26, 29 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23141
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:31, 29 Cze 2024    Temat postu:

Andy72 napisał:
Wydaje się że najlepiej w historii sprawdziły się państwa narodowe
W odróznieniu od wielonarodowych imperiów będących więzieniem narodów.
A narody, które nie mają państw, to inne narody mogą z nimi robić wszystko : przykład Palestyńczycy czy Kurdowie


Jakie Państwa narodowe?

Wymień je.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:33, 29 Cze 2024    Temat postu:

Na przykład Polska, gdzie zdecydowana większość to Polacy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23141
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:59, 29 Cze 2024    Temat postu:

Andy72 napisał:
Na przykład Polska, gdzie zdecydowana większość to Polacy


Ale w XVIi wieku Polska była imperium a nie byla narodowa.

II Rzeczypospolita tez nie była narodowa.

Wymień wspólczesne państwa narodowe. Polska jest malym krajem. Mocarstwem juz nie będzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:08, 29 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Dla mnie oczywiste jest, że chodzi o przygotowanie się do obrony przed agresorem, natomiast nie tylko rozumiane jako zbrojenie się na wypadek wojny etc., ale również budowanie PR-u państwa silnego, żeby odstraszać potencjalnych wrogów.

Można też szerzej spojrzeć na sprawę - np. niezależnie od idei państwa.
Zadajmy sobie pytanie: czy do pokoju potrzebne są jakieś państwa?
Jak do tej pory, to właśnie państwa napadają na inne państwa. Może, gdyby państw właśnie nie było, to byłby pokój?...
- Do zastanowienia. :think:

Tak, na mocy definicji pokoju, nie ma pokoju bez państw:

pokój «stosunek między państwami, które nie prowadzą ze sobą wojny; też: sytuacja, w której państwo, naród itp. nie jest w stanie wojny»

Więc jeśli naprawdę cenisz pokój, powinieneś być zwolennikiem istnienia państw.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33497
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:10, 29 Cze 2024    Temat postu:

Andy72 napisał:
Wydaje się że najlepiej w historii sprawdziły się państwa narodowe

W mojej ocenie państwa narodowe "sprawdzają się" głównie w tym, że często pojawia się w nich jakiś ambitny, wyzbyty z moralności lider, który wpada na "genialny pomysł" jakiejś wyprawy wojennej, realizowanej po to, aby poszerzać swoją władzę. Wtedy taki lider mobilizuje sobie grupę żołnierzy pod pretekstem "patriotyzmu", albo "interesu narodowego". To ów ambitny, wyzbyty etyki lider określa co jest owym "interesem narodowym", bo "dziwnym trafem" jest nim właśnie wojna z jakimiś ludźmi, którzy jeszcze nie są pod władzą owego lidera. A ciemna masa (choć często żądna bycia zwycięzcami i dominatorami) idzie za takim liderem. Dodatkowo zwykle ów lider uruchamia mechanizm przemocy, który pacyfikuje nieposłusznych.

Andy72 napisał:
W odróznieniu od wielonarodowych imperiów będących więzieniem narodów.

W "więzieniu" może czują się ci, co mają ambicje ekspansjonistyczne ich narodu roszczącego sobie coś wobec innych narodów. Nie ma żadnego więzienia narodu. Więzi się jedynie ludzi.
Ja uważam, że ogólnie ambicje związane z łączeniem się grup (nie tylko łączeniem wokół idei narodu) powinny być stępiane, rozmywane. Chodzi o to, aby nie tworzyły się "zbyt inicjatywne" grupy, grupy z ambitnymi liderami, w których zapewne - prędzej czy później - zrodzi się pomysł ekspansji, roszczeń wobec innych, potrzeba wyrażania swojej konkretnej wspólnotowości mocniej, niż tylko w elementarny, łagodny sposób.
Byłbym za tym, aby narody jakoś tam oczywiście były w świadomości ludzi, ale aby się nie rozwijała ich wspólnotowość do zbyt "silnych" form. Powinny pozostać na poziomie luźnego sentymentu, a nie mobilizowania się do jakichś wyrazistych akcji, czy okazywania swojej wielkiej indywidualności względem innych.
Niestety, ludzka natura taka jest, że jak się zapoczątkuje jakiś kierunek mentalny w niej, to często dochodzi do wyrodzenia się tej tendencji, do jej przesadnego rozwoju, który później doprowadza do skrajnych postaw, co dalej owocuje konfliktami. Jeśli mamy bronić pokoju, to właśnie dobrym środkiem do tego, jest utrzymywanie ambicji liderów i identyfikacji ze wspólnotami na relatywnie niewysokim poziomie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:23, 29 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Andy72 napisał:
Wydaje się że najlepiej w historii sprawdziły się państwa narodowe

W mojej ocenie państwa narodowe "sprawdzają się" głównie w tym, że często pojawia się w nich jakiś ambitny, wyzbyty z moralności lider, który wpada na "genialny pomysł" jakiejś wyprawy wojennej, realizowanej po to, aby poszerzać swoją władzę. Wtedy taki lider mobilizuje sobie grupę żołnierzy pod pretekstem "patriotyzmu", albo "interesu narodowego". To ów ambitny, wyzbyty etyki lider określa co jest owym "interesem narodowym", bo "dziwnym trafem" jest nim właśnie wojna z jakimiś ludźmi, którzy jeszcze nie są pod władzą owego lidera. A ciemna masa (choć często żądna bycia zwycięzcami i dominatorami) idzie za takim liderem. Dodatkowo zwykle ów lider uruchamia mechanizm przemocy, który pacyfikuje nieposłusznych.

Opisałeś nie państwa narodowe, tylko właśnie imperia będące alternatywą dla państw narodowych. Państwa narodowe nie mają ambicji imperialnych, nie chcą podbijać terenów, ich zadaniem jest realizowanie i ochrona realnego interesu narodowego.
Cytat:
Byłbym za tym, aby narody jakoś tam oczywiście były w świadomości ludzi, ale aby się nie rozwijała ich wspólnotowość do zbyt "silnych" form. Powinny pozostać na poziomie luźnego sentymentu, a nie mobilizowania się do jakichś wyrazistych akcji, czy okazywania swojej wielkiej indywidualności względem innych.

Czyli jesteś za stanem idealnym dla imperialistów, gdyż ich powodzenie w podbijaniu kolejnych terenów i zamieszkujących je społeczeństw jest uzależnione od tej siły wspólnotowości. Im słabsza jest wspólnota podbijanego ludu, tym większe prawdopodobieństwo, że imperialista skutecznie go podbije
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33497
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:49, 29 Cze 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Andy72 napisał:
Wydaje się że najlepiej w historii sprawdziły się państwa narodowe

W mojej ocenie państwa narodowe "sprawdzają się" głównie w tym, że często pojawia się w nich jakiś ambitny, wyzbyty z moralności lider, który wpada na "genialny pomysł" jakiejś wyprawy wojennej, realizowanej po to, aby poszerzać swoją władzę. Wtedy taki lider mobilizuje sobie grupę żołnierzy pod pretekstem "patriotyzmu", albo "interesu narodowego". To ów ambitny, wyzbyty etyki lider określa co jest owym "interesem narodowym", bo "dziwnym trafem" jest nim właśnie wojna z jakimiś ludźmi, którzy jeszcze nie są pod władzą owego lidera. A ciemna masa (choć często żądna bycia zwycięzcami i dominatorami) idzie za takim liderem. Dodatkowo zwykle ów lider uruchamia mechanizm przemocy, który pacyfikuje nieposłusznych.

Opisałeś nie państwa narodowe, tylko właśnie imperia będące alternatywą dla państw narodowych. Państwa narodowe nie mają ambicji imperialnych, nie chcą podbijać terenów, ich zadaniem jest realizowanie i ochrona realnego interesu narodowego.

Państwa narodowe nie mają ambicji imperialnych?... :shock:
Ja uważam, że jest dokładnie przeciwnie!
W momencie gdy grupa ludzi zaczyna czuć swoją siłę, przewagę nad innymi (a dzieje się tak, gdy emocje tworzące się w imię wywyższania swojego narodu, czy "realizowania interesu narodowego" osiągną odpowiednio dużą siłę), wtedy pojawia się "oczywista" idea: pokażmy, że jesteśmy mocniejsi! Pokażmy innym, że potrafimy nad nimi zapanować! Pokażmy, że to oni się nam powinni podporządkować!
Takim dokladnie torem myśli kto wie, czy nie większość dzisiejszych Rosjan. Wmówiono im, że są tacy wielcy, tacy szczególni, tacy wybitni... Więc ruszyli na wojnę. Popierają wojnę. Ten sam mechanizm mentalny zadziałał za czasów III Rzeszy Niemieckiej.

Nie widać istotnego powodu, dla którego gorące głowy młodych mężczyzn i powiazanych z nimi kobiet miały poprzestać na rozwijaniu swojego narodowego interesu i wywyższenia na poziomie, do którego doszli, jeśli już czują, że są tacy silni, a wódz widzi, że obok są jacyś słabi. To nie jest zgodne z naturalnym rozwojem tendencji zapoczątkowaniem pragnieniem wywyższenia swojej grupy. Jak sie ta tendencja rozwinie, to nie zatrzyma się już sama z siebie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:10, 29 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Andy72 napisał:
Wydaje się że najlepiej w historii sprawdziły się państwa narodowe

W mojej ocenie państwa narodowe "sprawdzają się" głównie w tym, że często pojawia się w nich jakiś ambitny, wyzbyty z moralności lider, który wpada na "genialny pomysł" jakiejś wyprawy wojennej, realizowanej po to, aby poszerzać swoją władzę. Wtedy taki lider mobilizuje sobie grupę żołnierzy pod pretekstem "patriotyzmu", albo "interesu narodowego". To ów ambitny, wyzbyty etyki lider określa co jest owym "interesem narodowym", bo "dziwnym trafem" jest nim właśnie wojna z jakimiś ludźmi, którzy jeszcze nie są pod władzą owego lidera. A ciemna masa (choć często żądna bycia zwycięzcami i dominatorami) idzie za takim liderem. Dodatkowo zwykle ów lider uruchamia mechanizm przemocy, który pacyfikuje nieposłusznych.

Opisałeś nie państwa narodowe, tylko właśnie imperia będące alternatywą dla państw narodowych. Państwa narodowe nie mają ambicji imperialnych, nie chcą podbijać terenów, ich zadaniem jest realizowanie i ochrona realnego interesu narodowego.

Państwa narodowe nie mają ambicji imperialnych?... :shock:
Ja uważam, że jest dokładnie przeciwnie!
W momencie gdy grupa ludzi zaczyna czuć swoją siłę, przewagę nad innymi (a dzieje się tak, gdy emocje tworzące się w imię wywyższania swojego narodu, czy "realizowania interesu narodowego" osiągną odpowiednio dużą siłę), wtedy pojawia się "oczywista" idea: pokażmy, że jesteśmy mocniejsi! Pokażmy innym, że potrafimy nad nimi zapanować! Pokażmy, że to oni się nam powinni podporządkować!
Takim dokladnie torem myśli kto wie, czy nie większość dzisiejszych Rosjan. Wmówiono im, że są tacy wielcy, tacy szczególni, tacy wybitni... Więc ruszyli na wojnę. Popierają wojnę. Ten sam mechanizm mentalny zadziałał za czasów III Rzeszy Niemieckiej.

Nie widać istotnego powodu, dla którego gorące głowy młodych mężczyzn i powiazanych z nimi kobiet miały poprzestać na rozwijaniu swojego narodowego interesu i wywyższenia na poziomie, do którego doszli, jeśli już czują, że są tacy silni, a wódz widzi, że obok są jacyś słabi. To nie jest zgodne z naturalnym rozwojem tendencji zapoczątkowaniem pragnieniem wywyższenia swojej grupy. Jak sie ta tendencja rozwinie, to nie zatrzyma się już sama z siebie.

Wspólnota narodowa nie opiera się na wywyższaniu swojej grupy, więc jeśli wyciągasz powyższe wnioski na podstawie jakiejś logiki wynikania z pierwotnej tendencji do wywyższania swojej grupy, to po prostu opierasz swoje rozumowanie na błędnym założeniu.

Zresztą sam dodałeś:
Cytat:
Wmówiono im, że są tacy wielcy, tacy szczególni, tacy wybitni... Więc ruszyli na wojnę. Popierają wojnę. Ten sam mechanizm mentalny zadziałał za czasów III Rzeszy Niemieckiej.


Czyli najpierw piszesz, że idea wielkości, wybitności powstaje niejako naturalnie w narodzie rosnącym w sile, żeby dalej napisać, że jednak ta idea narodziła się w głowie jednostki (czy grupy rządzącej) o ambicjach imperialnych, a naród został instrumentalnie wykorzystany, żeby ją zrealizować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33497
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:11, 29 Cze 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Wspólnota narodowa nie opiera się na wywyższaniu swojej grupy, więc jeśli wyciągasz powyższe wnioski na podstawie jakiejś logiki wynikania z pierwotnej tendencji do wywyższania swojej grupy, to po prostu opierasz swoje rozumowanie na błędnym założeniu.

Zresztą sam dodałeś:
Cytat:
Wmówiono im, że są tacy wielcy, tacy szczególni, tacy wybitni... Więc ruszyli na wojnę. Popierają wojnę. Ten sam mechanizm mentalny zadziałał za czasów III Rzeszy Niemieckiej.


Czyli najpierw piszesz, że idea wielkości, wybitności powstaje niejako naturalnie w narodzie rosnącym w sile, żeby dalej napisać, że jednak ta idea narodziła się w głowie jednostki (czy grupy rządzącej) o ambicjach imperialnych, a naród został instrumentalnie wykorzystany, żeby ją zrealizować.


Wspólnota narodowa na tym się "opiera", co zaświta w głowach jej członków. Prostym żołnierzom oczywiście niewiele samodzielnie świta, a bardziej będzie świtać to, co im ambitny, pozbawiony zasad lider zaszczepia. Nie ma sprzeczności pomiędzy tym, że imperialne dążenia powstają w głowie ambitnej jednostki, a jednocześnie są one w głowach zwykłych członków wspólnoty narodowej, bo najczęściej jedno pociąga drugie. Ambitny lider chce mieć bezmyślne stado żołnierzy, aby prowadzić wojnę, więc robi wiele, aby ci żołnierze zaczęli wierzyć, że "interesem narodu" jest mordować kogoś tam za granicami państwa. Częściowo z resztą taki pomysł już jest w głowach prostych ludzi, bo trochę historii liznęli, trochę o podbojach różnych wodzów dowiedzieli, więc co niektórym to się spodobało jako pomysł na realizację "idei narodowej" we własnym wydaniu.
Jak już się uda z kolei liderowi wzmocnić owe wojownicze nastroje, to powstaje dodatkowe sprzężenie zwrotne - teraz już owi przekonani do idei mordowania obcych, nakręcają się, aby kolejnych przekonywać do tej "wielkiej idei narodowej". A lider to wykorzystuje, teraz już (częściowo w zgodzie z prawdą, bo sam takie nastroje wywołał, bo mu się to udało) głosi, że on przygotowując się do budowy imperium "realizuje aspiracje narodu".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 4 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:08, 29 Cze 2024    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Im słabsza jest wspólnota podbijanego ludu, tym większe prawdopodobieństwo, że imperialista skutecznie go podbije


Ty lepiej powiedz, czemu Ciebie dzisiaj w Szczecinie nie było. Osadowski się o Ciebie pytał. Musiałem się tłumaczyć, dlaczego nie uświetniłaś wydarzenia swoją obecnością. A Jaszczur chciał Cię na swojego konia zabrać... Patrz ile straciłaś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin