Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wolność woli w rozumieniu autora bloga

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:55, 28 Sty 2021    Temat postu: Wolność woli w rozumieniu autora bloga

Ze zdziwieniem zauważyłem, że nie mam takiego wątku, który by najbardziej ogólnie podchodził do ujęcia zagadnienie wolnej woli. Z racji na to, że ostatnio opisywałem to w innym wątku, to postanowiłem te wyjaśnienia umieścić, a dalej może pociągnąć.

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Wymyślony dialog o wolnej woli

Znajomy: Hey Kruchy04, patrz jakie sobie spodnie kupiłem.

K04: Dlaczego kupiłeś sobie akurat te spodnie?

Z: Te mi się spodobały.

K04: A gdyby spodobały Ci się inne, to kupił byś inne?

Z: Tak, raczej tak.

K04: A więc czy miałeś wolny wybór, które spodnie sobie kupisz?

Z: No tak, przecież wybrałem.

...
...

K04: Czyli stanąłeś przed sklepem i stwierdziłeś, że dziś dokonasz rozsądnego zakupu spodni "no bo tak"?
Dlaczego akurat tak sobie pomyślałeś?

Z: Nie wiem.

K04: Nie wiesz, ale wiesz, że to był Twój wolny wybór?
Dla mnie równie dobrze mógłbyś rzucić kostką, wyszłoby na to samo.

Z: Gdybym chciał to zdecydowałbym na postawie rzutu kostką.

K04: Jednak zdecydowałeś na zasadzie "no bo tak" i nie wiesz czemu i twierdzisz, że to był Twój wolny wybór.

Z: Tak.


Wnioski pozostawiam forumowiczom. :szacunek:

Cały ten Twój dialog według mnie wcale nie jest dialogiem na temat wolnej woli, tylko dialogiem w poszukiwaniu dających się wskazać, determinant wyboru.

To, czy powód wyboru da się wskazać, nazwać, czy nie dodatkowo jest klasyfikowany na dwa sprzeczne sposoby
- bycia przyczyną wyboru. a więc "motor" wolności woli
- bycia koniecznością wyboru (determinowaniem tego wyboru) - czyli hamulcem wolności (unicestwieniem jej)
Co by ktoś nie wskazał - nazwijmy owo coś "Wskazaniem X", zostanie zatem z jednej strony zaklasyfikowane jako
- to jest przyczyna wyboru, czyli jedyna szansa na to, aby wolność zaistniała
a za chwilę powiemy
- ale to jest przecież tak naprawdę dokładnie tym, co wybór determinuje, czyli wolność niszczy.
W takim modelu, w którym ZDEFINIOWALIŚMY funkcjonowanie owego modelu jako coś Z GÓRY SPRZECZNEGO, oczywiście nie da się inaczej zaklasyfikować wyboru, jako niesprzecznego z wolnością.
Ale czy to jest kwestia istnienia wolności woli?...
Ja bym powiedział, że w pewnym sensie z autorem historyki się zgadzam -TAKIEJ WOLNOŚCI WOLI nie ma, ona jest logicznie sprzeczna. Jak coś od razu definiujemy w postaci sprzeczności, to oczywiście owa sprzeczność tam będzie, a więc dalej nie ma się co dziwić, iż przy bliższej analizie ją "odkryjemy". Bo jak inaczej? Jak może być inaczej, skoro sami sobie to sprzecznie zdefiniowaliśmy?... :shock:

Podsumowując: tak rozumianej wolności woli, jak ją definiuje powyższy dialog, nie uznaję, zgadzając się z autorem, że właściwie jest to absurd.
To jednak zupełnie nie znaczy, że nie istnieje wolność woli zrozumiana w odmienny od powyższego sposób.


a jaka wolność woli według Ciebie istnieje?

Opisywałem już kilka razy. Jest wyżej. Ale z grubsza mogę jakoś ci podsunąć hasła do poszukiwań
- CELOWOŚĆ działania
- Zdolność do modelowania skutków w kontekście wyborów
- Osadzenie swoich wyborów w kontekście ja - osoby, kontekście indywidualnym.

Jeśli chcesz zrozumieć tę ideę, to musisz jeszcze jeden element z myślenia jakoś wygonić. Podejrzewam, że będzie Ci trudno. Chodzi o przekonanie, że istnieje coś (coś 1) co powoduje coś tam (coś 2), i że w ogóle w tym schemacie trzeba opisywać wybory. To nie tak. Bo
- nie ma jednego czegoś, co powoduje, lecz de facto nieskończona liczba okoliczności, najczęściej o rozmytym charakterze
- nie ma jednego skutku, tylko nieskończona liczba rozgałęzionych następstw, które za chwilę zapętlają się wzajemnie.
Model w którym rzeczy daje się opisywać sekwencjami zdarzeń jest po prostu nieadekwatny. Nie znamy pełnego opisu nawet najprostszego zjawiska, które zdarzyło się w świecie.
Możemy zatem jedynie do całej tej sytuacji podejść zupełnie inaczej - bez analizy mechanicznej całości (ta jest zbyt skomplikowana, rozgałęziona, rozmyta w każdym przypadku), a jedynie jako porównanie czy celowość został spełniona, czy to, co wybierający deklaruje pokryje się z tym, co się zdarza. W tym kontekście można by powiedzieć, że:
Wolny jest ten, kto wie, co robi.
Wolny jest ten, kto własny umysł skutecznie zespala z sytuacją, a dalej jest w stanie wpływać na rzeczywistość zgodnie ze swoimi przekonaniami, postanowieniami.
Nie będziemy w stanie opisać JAK, to się stanie! Nie podamy ścieżek decyzyjnych (w ścisłym znaczeniu, bo jakieś tam uproszczone, poglądowe ścieżki wskażemy, ale one zawsze będą nieprecyzyjne). Ale możemy zauważyć, że ten jak coś oceni, to rzeczywiście to się sprawdza, albo jak coś obieca, to zapewne dotrzyma, jak do jakiegoś celu dąży, to się to spełnia.
Po drodze realizacji celu będą różne sytuacje, różne za i przeciw, różne sploty okoliczności. Nie ustalimy dokładnie ich wpływu na wynik. Jednak ostatecznie ci, co są wolni, realizują swoje zamierzenia, widzą świat zgodnie z tym, co jest obiektywnie, SĄ UMYSŁAMI, KTÓRE POPRAWNIE ŁĄCZĄ SIĘ ZE ŚWIATEM. Na tym polega wolność, a to podejście się zachowuje, mimo że nie potrafimy dokładnie wskazać jaki aspekt sprawy, jaka myśl, jaka okoliczność w jakim stopniu odzwierciedla się w tej czy innej okoliczności ostatecznej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:49, 16 Gru 2021    Temat postu: Re: Wolność woli w rozumieniu autora bloga

Dodaję dla porządku z innego wątku
Michał Dyszyński napisał:
Wolna wola tak w ogóle pływa w nieokreśloności definicyjnej. Jak ją w ogóle rozumieć?
Jak się tak zastanowić, to ludzie używają owego pojęcia na pewnie około 10 sposobów. Każdy inny, a z każdego zdefiniowania można snuć dywagacje, czy takie coś jest (możliwe) czy nie.
Ja z grubsza widzę wolność woli jako PIERWIASTEK NIESKOŃCZONOŚCI w umyśle człowieka, jako taki rodzaj sprzężeń zwrotnych w rozumowaniu i odczuwaniu, że żaden deterministyczny model nie będzie w stanie do owych akcji być dopasowany.
Osobiście to bez wolności woli nie potrafiłbym myśleć. Nawet nie wiem, jak miałbym podejść do niektórych zagadnień mentalnie, gdybym miał założyć opcję przeciwną wolności woli.
Bo czymże byłaby NIEwolna wola?
Byłaby chyba postulatem myśli w rodzaju:
- wszystko co się w myślach dzieje ma jakiś swój ścisły schemat
- w mechanice rzeczywistości wszystko już wcześniej było niejako przewidziane, nie mogą dziać się żadne rzeczy nowe, do których dostosowawczość wymagałaby ontycznej twórczości
- każdy dylemat jest tylko pozorem, polegającym na zakryciu rozstrzygnięcia i związanego z nim schematu przed oczami wybierającego, każdy wybór jest rozstrzygnięty przed "decyzją"
- każda myśl, jaka się pojawia w dowolnym umyśle, niejako "już była", jest wyciągnięciem w umyśle na jaw czegoś, co było zapisane gotowe w jakimś "zasobniku logiki bytu". Każda najmniejsza myśl, każdy niuans myśli, każda niepewność i wątpliwość, jaka się rozgrywa, musiałaby wcześniej być gdzieś "zanotowana". Co miałoby być tego notowania nośnikiem? Co ma taką pojemność informacyjną, że z góry miałoby w sobie zawrzeć te wszystkie ewentualności rzeczywistości?... :shock:

Moc zbioru liczb naturalnych to nieskończona przeliczalność. Moc dowolnej wartości fizycznej - typu odległość, czas - jest równa continuum (przynajmniej tak fizycy uważają, jeśli się mylą, co cały argument z tłumaczenia czegokolwiek nauką, powinniśmy z góry skazać na niepoprawny). Aby zapisać od strony informatycznej patrząc taką liczbę, trzeba jakiegoś zasobnika o nieskończonej pojemności, a do tego jakiejś chyba magicznej absolutnej trwałości - nieulotności. Moja wyobraźnia odbija się od próby wymyślenia co by to mogło być, jak ów zasobnik miałby w ogóle trwać w naturze bytu. Jego koncept sam w sobie jest nie mniej fantastyczny w sensie konieczności tworzenia do niego założeń teoretycznych, ontycznych niż jakikolwiek byt, który ateiści traktują jako dziwny, bo religijny - w tym Bóg, czy inne istoty duchowe.
Aby założyć to co obserwujemy, a jednocześnie wcisnąć do gorsetu założeń NIEwolną wolę, czyli wcześniej istniejący w naturze schemat na wszystko, czyli jakąś taką samokopiowalność rzeczywistości w czasie na każdą chwilę i dla każdego obserwatora, potrzebujemy "maszynerii" logicznej o niewyobrażalnej mocy. Według mnie jest to moc znacznie większa, niż moc "maszynerii rzeczywistośći", która działa od hoc, "znajdując" rozwiązania dla dylematów, które realnie nowe się tworzą w wyniku koincydencji zdarzeń. Koncept rzeczywistości z brakiem wolności woli jest wg mnie skrajnie nieekonomiczny, niejako "pożerający informacyjnie sam siebie", zabijający się tą ekspandującą nieskończonością potrzebną do informacyjnego obsłużenia go.
Ale pewnie dla większości ta idea będzie niezrozumiała... :think:
Mam nadzieję, że czyt to ktoś, kto choć trochę się domyśla o co mi tu chodzi...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:29, 09 Maj 2024    Temat postu: Re: Wolność woli w rozumieniu autora bloga

Dodaję dla porządku z innego wątku
Michał Dyszyński z wątku http://www.sfinia.fora.pl/nauka-a-swiatopoglad,8/wspolczesna-nauka-nie-pozostawia-miejsca-na-wolna-wole,25483-25.html#795551 napisał:
Katolikus napisał:
Semele napisał:
Myślę, że w takim iż zdawał sobie sprawę ze swoich zdolności i predyspozycji lub czuł to.


A czy on wybrał swoje zdolności i predyspozycje? Nie, on je w sobie zastał i one zdeterminowały go do takich, a nie innych decyzji. Miałby inne zdolności i predyspozycje to zadziałałby inne przyczyny i wybrałby inaczej.

Cytat:
Nigdy jednak nie wybrałby budownictwa.


Gdyby, ktoś go przymusił do wybrania budownictwa to nie byłby to jego wolny wybór.
Sam też nie może wybrać budownictwa, bo ma w sobie inne zdolności, osobiste preferencje, które determinują go do wyboru czegoś innego. Czyli jego wybór dalej nie jest wolny. ;-P

Bo wolność nie polega na istnieniu jakiejś mitycznej przyczyny, która z nas pochodzi, zapewniając, iż pojęcie sprzeczne z definicji robi się niesprzeczne. Tak rozumianej "wolności", że oto w niej miałoby to, co jest reakcją na sytuacje, stać się/być też niezależnością od tych sytuacji, nie da się skonstruować bez pogwałcenia logiki.

To jest właśnie to naiwne podejście, że konstruuje się wolność woli próbując pogodzić dwie sprzeczne intuicje:
- intuicja wolności polegającej na tym, że jednostka wybiera spośród okoliczności świata
kontra
- intuicja wolności polegającej na tym, że jednostka jest niezależna od tych okoliczności, one nie wpływają na tę jednostkę (wszak inaczej ten wpływ ją "zdeterminuje").

No takich "cudów" w logice nie ma, że coś dokładnie sprzecznego stanie się jakoś magicznie niesprzeczne. Albo zależność jednostki od świata uznajemy (w rozumieniu danego pojęcia), albo nie. Jak uznaliśmy, że jednostka działa, szukając swojej sprawczości W ŚWIECIE ZEWNĘTRZNYM, czyli BIORĄC ASPEKTY ŚWIATA POD UWAGĘ, to nielogiczne jest za chwilę kombinować pojęcie, w ramach którego jednostka miałaby tych aspektów świata pod uwagę nie brać. Bo jak sami najpierw sobie tak pojęcie konstruujemy, iż ten wpływ świata na nasze działania uznaliśmy, to teraz nielogicznością jest wycofywać się z tego uznania tylko na zasadzie "bo teraz rozważamy inny aspekt sprawy". No, niestety (albo i stety) logika tak nie działa, że nieuporządkowane, sprzeczne pojęcie (to MY TWORZYMY POJĘCIA) nam magicznie naprawi, na nie wiadomo jakiej zasadzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:33, 09 Maj 2024    Temat postu: Re: Wolność woli w rozumieniu autora bloga

Dodaję też swoje uwagi, które umieszczałem w grupie Filozofia na Facebooku:

MD na Facebooku napisał:
Ja od jakiegoś czasu inaczej podchodzę do tego problemu wolności woli. Tradycyjne podejście bowiem wikła się najczęściej we własne sprzeczności w założeniach, które to z kolei założenia próbują pogodzić realizacje dla intuicji niespełnialnych logicznie.
Oczywiście można przyjąć stanowisko, że dowolny termin językowy (także i wolna wola), to takie coś, co jest nielogiczne, co jest samo w sobie sprzeczne. Tylko powstaje wtedy pytanie: to po co w ogóle rozważać pojęcie, które już z góry wiadomo, że jest wadliwe?... Bo jest to nic innego tylko wejście w problem następująco: rozważmy takie coś, co jest niemożliwe, czego na pewno nie ma i postawmy sobie pytanie, czy to jednak jest możliwe?...
- Jeśli komuś takie postawienie sprawy nie wydaje się dziwne, jeśli go mentalnie nie uwiera, to nie zrozumie dalszych moich sugestii. Ale oczywiście wolno mu dalej sobie będzie skakać tak pomiędzy sprzecznościami we własnym ujmowaniu spraw, a potem z tego wyciągać wnioski, iż to, co ktoś zdefiniował (sam przecież to zdefiniował, bo odgórnej przyjętej definicji wolnej woli nie mamy, więc każdy ja sobie tworzy na potrzebę własnego rozumienia) jest na pewno nieistniejące. A ja się z kimś takim właściwie zgodzę - to, co zdefiniowano w sposób sprzeczny, JEST nieistniejące. Z definicji istnienia tak właściwie rzeczy się mają.
Ja podchodzę zatem do sprawy inaczej: PRZYJRZYJMY SIĘ NA START INTUICJOM, które chcemy razem ze sobą związać w jedno pojęcie. Jak się im przyjrzymy, to dalej warto by postawić pytanie: DADZĄ SIĘ ONE WSZYSTKIE NA RAZ połączyć tak, aby otrzymać coś niesprzecznego?...
- Jeśli dojdziemy do wniosku, że wszystkie intuicje naraz okazują się prowadzące do niespójnego obrazu, to jest jeszcze taka opcja, aby z czegoś zrezygnować, a z tego co zostanie sklecić POJĘCIE NAJBLIŻSZE INTUICJOM, ale jednocześnie niemające już wewnętrznych sprzeczności. I takie coś "będzie istniało", tzn. takie coś, co zaspokaja najważniejsze intuicje wolności, ale też i REZYGNUJE Z INTUICJI NADMIAROWYCH może się nam spiąć w jakąś syntetyczną wizję tego, co może chcielibyśmy sobie zacząć określać tym terminem "wolność woli". Wtedy zaś "wolność woli" byłaby z założenia pojęcie i niesprzecznym, i zaspokajającym większość (choć NIE WSZYSTKIE INTUICYJNE OCZEKIWANIA, jakie warunki temu pojęciu należałoby postawić). Jest tu kwestia dokładnego przyjrzenia się tym warunkom - co zostawić, z czego zrezygnować...

I jeszcze mój komentarz do odpowiedzi jednego z użytkowników, czyli o tym, że definicji nie odkrywamy, tylko je tworzymy:
MD na Facebooku napisał:
Tak. Zagadnienie jest złożone. Osobiście uważam, że tylko maksymalnie otwarte na możliwość modyfikacji praktycznie "wszystkiego", czyli prawie każdego pojęcia satelitarnego, uzupełniającego, wyjaśniającego konstruującego rozumienie idei wolności dopiero daje szansę na dopracowanie się w końcu spójnej koncepcji. Tu wszystko może nas zmylić, jeśli się temu nie przyjrzyjmy w MAKSYMALNEJ EPISTEMICZNEJ CZUJNOŚCI. To będzie ważenie czasem bardzo subtelnych przeslanek - np. czy raczej ratować tę intuicję, czy tamtą, czy zostać w większej zgodności z dotychczasową praktyką językową, czy może w końcu uznamy, iż jest tu taki bałagan, takie nagromadzenie sprzeczności, iż bez radykalnych decyzji nie ma szans na sukces. Ostatecznie ja uważam, iż z grubsza udało mi się skonstruować takie "coś", co jest na tyle bliskie idei wolności, na ile się to dało, na tyle też bliskie satelitarnym różnymi pojęciom, że nie wywraca ich zupełnie do góry nogami, ale jednocześnie jest to rozumienie jednak dość wyraźnie oddalone od tej najbardziej typowej intuicji wolności, jaką odnajduję w rozmowach z ludźmi. Jednak ta "moja wolność" jest czymś do typowej wolności podobnym, ale i jednak znacząco innym. Z pewnych atrybutów tej typowej (wg mnie nieprzemyślanej u większości osób) intuicji wolności musiałem zrezygnować, ale inne zachowałem. Jak to w życiu - jest coś, za coś. I zdaje sobie sprawę, że w mocno polemicznej dyskusji to moje ujęcie zawsze się da (zasadnie!) zaatakować. Bo ono rzeczywiście z czegoś tam zrezygnowało, co komuś może się wydawać absolutnie niezbędnym.
Tu właśnie pojawia się ta rola założeń, pierwotnych paradygmatów, czy wręcz subiektywnego nastawienia - dla jednego ta "jego wolność" obowiązkowo domaga się spełnienia pewnego warunku, a ktoś inny z dokładnie tego warunku już gotów jest zrezygnować.

I dalej jeszcze moje:
MD napisał:
twierdzę, że zbliżającym do pojęcia poprawnego idei wolności byłoby sformułowanie: wolność jest osobowo zarządzaną umiejętnością KONFIGUROWANIA TEGO, CO KONIECZNE, w sposób umożliwiający sprawcze, czyli też i celowe decyzje.
...

Czy dobrze rozumiem, że chodzi Panu o to, iż wolność niekoniecznie domaga się pełnej postaci uświadomienia sobie przesłanek do decyzji?... Albo inaczej, byłaby tu teza, iż aspekt nieświadomy, niemodelowalny ma tu istotne znaczenie?... - Jeśli tak, to się zgodzę.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 14:36, 09 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:58, 11 Maj 2024    Temat postu: Re: Wolność woli w rozumieniu autora bloga

Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się determinizm i przypadkowość, a zaczyna się odpowiedzialność i podmiotowość.

Niektórzy argumentują przeciw wolności woli w ten sposób, że mamy wyłącznie albo - albo, czyli albo determinizm, albo przypadkowość. Ale zastanówmy się, jeśli mielibyśmy tylko te dwie opcje:
1. całkowity determinizm
2. absolutna przypadkowość
to czy w ogóle one mają szansę wystąpić w świecie obie?...
Tak bazując na samej obserwacji świata, widzimy w tym świecie zależności, czyli JAKĄŚ FORMĘ PRZEWIDYWALNOŚCI. Nie mamy jednak żadnej gwarancji tego, że owa przewidywalność ma postać absolutną, czyli że mając wszystkie dane (czy też WSZYSTKIE MOŻLIWE do pozyskania) o rzeczywistości i idealny komputer, mielibyśmy móc ustalać przebieg dowolnego przyszłego zdarzenia. To, że tak by było, jest zatem jedynie domniemaniem, ekstrapolacją z tego, że coś tam przewidzieć się da. A przecież z drugiej strony mamy wiele aspektów rzeczywistości nieprzewidywalnych - choćby zjawiska kwantowe, ale też i inne, bo nie mamy pełnego idealnie opisującego świat modelu. Nie ekstrapolujemy co prawda tej nieprzewidywalności podobnie do przewidywalności. Stosujemy osobny standard ekstrapolowania dla tego, co przewidywalne i tego, co nieprzewidywalne. Czynimy tak arbitralnie. Bo tak czysto teoretycznie, jeśli mielibyśmy mieć jakieś OGÓLNE PRAWO DO EKSTRAPOLOWANIA TENDENCJI, to powinniśmy mieć prawo do ekstrapolowania i jednego, i drugiego aspektu. Jeśli nam się tu symetria łamie, to by oznaczało, iż nie jest poprawne żadne ogólne prawo do ekstrapolowania tendencji - wszak przynajmniej już jeden wyjątek na start sami czynimy. To by oznaczało, iż nie mamy prawa uznawać, iż przyszłość jest zdeterminowana.

Wolność powstaje na styku pomiędzy przewidywalnością, a przypadkowością - jest tam, gdzie obie te tendencje są tuż obok siebie, gdzie toczy się między nimi rodzaj gry. Graczem w tej grze staje się PODMIOT - świadomość, która czerpie zarówno z przewidywalności, jak i przypadkowości, formułuje cele i porównuje scenariusze, które ODNOSZĄ SIĘ DO POZAMATERIALNEJ PRZESTRZENI WYOBRAŻENIOWEJ. To tam - w tych wyobrażeniach, w rzeczywistości ducha, tworzy się wolność, a z nią podmiotowość i odpowiedzialność.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:49, 12 Maj 2024    Temat postu:

Wolność i jej brak w działaniu...
Brak wolności ja postrzegam w pobliżu po prostu NIEZDOLNOŚCI DO CELOWEGO DZIAŁANIA. Brak wolności nie oznacza (a przynajmniej jest to niekonieczne) braku wyborów (czyli zachowań zewnętrznie obserwowanych i uznanych za wybór) w ogóle. Ludzie, którzy nie wypracowali w sobie poprawnej wolności nieraz będą różne decyzje podejmowali, lecz
- decyzje osób, które nie dopracowały się wolności będą chaotyczne
albo
- decyzje osób, które nie dopracowały się wolności, będą wymuszone zewnętrznie.
W obu przypadkach zabraknie ODNIESIENIA SIĘ DO WEWNĘTRZNIE WYMODELOWANEJ STRUKTURY ROZUMOWANIA, WYOBRAŹNI, WEWNĘTRZNIE ZARZĄDZANEGO ODCZUWANIA WSPOMNIENIAMI, CELAMI, PREDYKCJAMI.

Trochę inaczej językowo rzeczy ujmując, właściwie można by mówić jakby o dwóch postawach, które się zwyczajowo wiąże z ideą wolności.
Wolność czysto zewnętrzna, objawiająca się zaistnieniem samego aktu, który spełnia dla obserwatorów wymogi wyboru. To jest u mnie właściwie nie tyle wolność jako taka, co bardziej forma "prewolności", składnika wolności, który jednak często jest na tyle nieukształtowany, na tyle chaotyczny, że tej pełnej wolności nie zapewnia.
Wolność w pełnym sensie słowa, związana jest ze zdolnością CELOWEGO SKONFRONTOWANIA ZE SOBĄ I SYNTEZY reakcji objawianych zewnętrznie i spójnego rozumienia rzeczywistości, w szczególności w kontekście postrzegania siebie jako indywidualnego, samodzielnego podmiotu.

Tu występuje rodzaj mijania się w intencjach przy omawianiu wolności. Najczęściej w dyskusjach na temat wolności woli wiąże się wolność z tym pierwszym rozumieniem, co też oznacza, iż zaistnienie jakichś aktów decyzyjnych (w szczególności takich, które są zewnętrznie nieprzewidywalne) już miałaby być dla kogoś "wolnością", a dalej dla niektórych "wolność woli" tym się miałaby objawiać, że te akty - choć przecież odnoszące się do działania osoby w świecie - miałyby jakoś tajemniczo być niezależne od owego świata, co jest oczywiście niemożliwe, więc ludzie wyciągają wnioski, iż wolność woli "jest nieprawdziwa".
Ja tu stawiam sprawę inaczej - owa prewolność występuje zawsze, jest właściwością reagowania daną już zwierzętom, a na poziomie informatycznym ma ja SI. Co innego z wolnoscią pełną - ta powstaje dopiero jako efekt zdobywania doświadczen o świecie, jako efekt BUDOWANIA OSOBISTEJ STRUKTURY ROZUMIENIA I ODCZUWANIA - duchowości, umysłowości w szerszym sensie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 12:05, 12 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:55, 12 Maj 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Trochę inaczej językowo rzeczy ujmując, właściwie można by mówić jakby o dwóch postawach, które się zwyczajowo wiąże z ideą wolności.
Wolność czysto zewnętrzna, objawiająca się zaistnieniem samego aktu, który spełnia dla obserwatorów wymogi wyboru. To jest u mnie właściwie nie tyle wolność jako taka, co bardziej forma "prewolności", składnika wolności, który jednak często jest na tyle nieukształtowany, na tyle chaotyczny, że tej pełnej wolności nie zapewnia.
Wolność w pełnym sensie słowa, związana jest ze zdolnością CELOWEGO SKONFRONTOWANIA ZE SOBĄ I SYNTEZY reakcji objawianych zewnętrznie i spójnego rozumienia rzeczywistości, w szczególności w kontekście postrzegania siebie jako indywidualnego, samodzielnego podmiotu.

Jak się objawia zachowanie osób, które nie wykształciły w sobie poprawnej wolności w tym głębszym rozumieniu?...
- Brak poprawnej wolności objawia się tym, że nie bardzo one umieją wyjaśnić, po co i dlaczego robią, to co robią.
Zdolność do REFLEKSJI nad tym, dlaczego i po co coś robimy, jest właśnie tym mechanizmem budulcowym, który buduje wolność w głębszym znaczeniu. To dzięki owej refleksji tworzą się różnego rodzaju subtelne myślowe więzy pomiędzy osobowością, duchowością, a pojmowaniem rzeczywistości, zaś dalej z tego wynika CELOWOŚĆ DZIAŁANIA. Dopiero bowiem WIEDZĄC CZEGO SIĘ NAPRAWDĘ CHCE można być wolnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:29, 18 Maj 2024    Temat postu:

Wrzucam swoje refleksje opublikowane na Facebooku w grupie Filozofia:

Wobec TEZY, którą zapostulowałem "Dopiero wiedząc, czego się naprawdę chce, można być wolnym. " dostałem odpowiedź "non sequitur", na co odpisałem:
Tak powierzchownie patrząc, może to tak wyglądać. że jedno z drugiego nie wynika. Ja jednak uważam, że jak się głębiej w sprawę umysłem wniknie, to wynikanie nie tylko się ujawni, ale stanie się powodem ciekawego intelektualnego odkrycia - pomoże sobie uświadomić, czym tak naprawdę jest nasza wolność. Wyświetlenie sobie mentalne roli pragnień/celowości/uświadomienia stanu rzeczy i roli w konstruowaniu wizji przyszłości sprawia, iż wyłania się z mglistości oglądu spraw główny mechanizm wolności. Za ten główny mechanizm uważam zdolność świadomości, do konstruowania syntezy: swojej roli w świecie, wiedzy o mechanizmach świata i psychiki, zdolności do tworzenia wizji przyszłości, wraz z powiązaniem tego z jakimś pomysłem na realizację tego wszystkiego. Z tego razem wyłania się sprawczość - zdolność do takiego wpasowania się swoimi decyzjami w świat, że przyszła postać tego świata zaczyna bardziej odpowiadać właśnie tym chęciom osoby.
Ludzie, którzy nie uświadomili sobie, czego chcą, jakieś decyzje też podejmą, jakieś działania w świecie ujawnią, ale powstanie wtedy pytanie: A KOMU ROBI TO RÓŻNICĘ?
Wolność w tym głębszym sensie powstaje, gdy nie tylko działania (jakieś...) są podejmowane, ale owe działania ROBIĄ RÓŻNICĘ, czyli ostatecznie ustanawiają pomost pomiędzy tym, co utworzyło osobowość, a działaniami przez tę osobowość podejmowanymi.
Robić cokolwiek oczywiście też zawsze można. Może dla kogoś tam to też być jakimś wyrażaniem "wolności" (wg mnie w niepełnym, niedojrzałym znaczeniu), że w ogóle danej osobie przypisuje się sprawstwo czegoś tam. Ja jednak opowiadam się za rozumieniem idei wolności tak, że właśnie dołożony jest tu ten warunek, iż OSOBIE CZYNI TO RÓŻNICĘ, a ta różnica jest wręcz kluczowa. Ale kwestia oczywiście jest do dyskusji.

Potem było pytanie: To czego się chce?
Moją odpowiedzią tu było: Każdy ma jakieś swoje, które chce. Niech sobie sam to rozpoznaje (choć przy rozpoznawaniu czasem warto rozważyć, jak ktoś inny to podobne po swojemu opisywał), to może być inspiracją do stworzenia własnych wniosków.

Ktoś, kto chce być seryjnym zabójcą ma ten problem, że za chwilę życie mu przyniesie konsekwencje tego chcenia, a z nimi konflikty z innymi chceniami (np. z chceniem nie spędzenia życia za kratami, czy z chceniem życia z czystym sumieniem). Chcenia nie są pojedyncze, jest ich wiele, często mocno wzajemnie skonfliktowanych. A zadecyduje jakiś ostateczny bilans tych chceń.

Tu nie ma prostego binarnego podział - wolny vs niewolny. Wolność jest wydzierana z determinacją bezsensowi i chaosowi życia przez to, że podejmowane decyzje stają się coraz bardziej spójne, racjonalne, celowe. Złodziejaszek, który jest w stanie wybronić sensowność swoich wyborów np. w aspekcie swojego życia rodzinnego jest bliższy bycia wolnym, niż jakiś kompletnie zaburzony psychopatyczny morderca. Ale to nie jest tak, że przejście od etyki do idei wolności jest bezpośrednie i proste. Właściwie to nawet powiedziałbym, że jest ono często wątpliwe w sytuacjach, w których nie mamy dobrze obstalowanej idei ARBITRA. Tradycyjnie w kulturze tym domyślnym arbitrem jest Bóg, ale chodzi nie o religię, tylko o rolę (może kiedyś arbitrem stanie się jakaś super SI...). Ja bym rysował ideę wolności gdzieś w pobliżu idei rozwoju. Jeśli coś osobowość rozwija, czyniąc ją bardziej sprawczą, reaktywną, świadomą, to w tym jest droga ku wolności. Ostatecznie najbardziej wolni są ci, którzy WIDZĄ ZALEŻNOŚCI POMIĘDZY DECYZJAMI, A PRZYSZŁYM SWOIM ŻYCIEM I SĄ W STANIE KIEROWAĆ TYM ŻYCIEM W STRONĘ OSTATECZNIE WIĘKSZEJ SATYSFAKCJI. Przy czym ważne jest, że myślę nie o jakichś małych satysfakcjach, przyjemnościach, sukcesach, ale raczej o jakimś takim całościowym spełnieniu się, jakimś takim docelowym życiu w szczęśliwości, świadomości.

Tu jest mowa o WZGLĘDNYM wpływie na życie, czyli o tym, co możemy osiągać SIŁAMI NASZEJ PSYCHIKI. Warunki zewnętrzne oczywiście konstruują tu jakieś ramy, ale tych tu nie włączam do rozumowania, bo one są czymś osobnym, niezależnym. Tu zatem nie chodzi o wolność w sensie społecznym, politycznym, kulturowym, lecz o tę wolność na poziomie wewnętrznym, osobistym.

I jeszcze jedna moja refleksja wobec TEZY:
W pierwszym odbiorze może to i brzmieć jak farmazon. Tak będzie, jeśli się poprzestanie na tym, że to ktoś spostrzeże i nie zrobi nic z tym dalej. Ale dla kogoś, kto się trochę przyjrzy tej zależności, jaką buduje związek wolności z pragnieniami, może owo sformułowanie stać się wstępem do wniosków wręcz bardzo praktycznych, pomagających zrozumieć, dlaczego np. jest nam źle w życiu, albo dlaczego emocje nam się sypią.
Sformułuję ten wniosek może innymi słowy, a wtedy może to stanie się bardziej klarowne: spełnienie się osobowe, poczucie się wolną istotą, możliwe jest dopiero wtedy, gdy nasze pragnienia staną się na tyle wewnętrznie spójne, uporządkowane, że przestaną sobie przeczyć. Gdy wiemy, czego chcemy, to też WIEMY JAK RZECZY OCENIAMY, a więc dalej czujemy, czy mamy w życiu jakiś progres, czy też to życie przecieka nam przez palce. Uporządkowanie pragnień, będące uporządkowaniem ocen, a więc uporządkowaniem POTENCJALNYCH SATYSFAKCJI Z ŻYCIA, daje nam szansę na to, że te satysfakcje w ogóle odczujemy.
Poczucie zagubienia jest z drugiej strony - ono bierze się z tego, że pragniemy sprzecznie, czyli jednocześnie chcemy w równym stopniu, aby zdarzyło się to coś, jaki i coś do tego pierwszego przeciwnego. Taka sprzeczność w intencjach nie może człowiekowi dać satysfakcji. To się nie może udać.
...
Człowiek wie, czego chce na jakimś tam etapie i poziomie. Poza tym spora część naszych chęci jest tak mocno intuicyjna, tak niekonkretna, tylko emocjami napędzana, że nie umiemy tego przekuć potem na konkretne zadziałanie. No i jest jeszcze jeden efekt, typu "przecież wiem, że chcę schudnąć" - i co?... I się nie chudnie. Dlaczego? Bo to chcenie jest skonfliktowane z chceniem typu "ale przyjemnie jest się najeść smacznych rzeczy i chcę czuć tę przyjemność". Są dwa chcenia, które ze sobą walczą. I oba są! Oba są prawdziwe!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:27, 19 Maj 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Wrzucam swoje refleksje opublikowane na Facebooku w grupie Filozofia:

Ostatnio więcej o wolności dyskutuję na FB, bo tam są ludzie zainteresowani wymianą opinii, więc archiwizuję tutaj swoje komentarze (cudzych raczej nie wstawiam, bo nie wiem, czy autorzy życzyliby sobie tego, abym ich teksty gdzieś dodatkowo publikował na własnym blogu).

Teza podstawowa przeze mnie zgłoszona:
Odczucie bycia wolnym, pojawiające się w emocjach, jest czymś znacząco różnym od wolności wynikającej z wyborów
A do niej komentarz:
Chodzi mi o to, że - od strony emocji brane - wrażenie "czuję się wolnym" powstaję przede wszystkim na bazie konstatacji "kierunek w którym zmierzam odpowiada temu, co uważam za wartościowe, ważne dla mnie, słuszne, identyfikuję się z tym, tak chcę". Ludzie czują się wolni, gdy w efekcie ich działań (życia) spełnia się to, co chcą by się spełniło. Tymczasem wolność w sensie wyboru zależy od DOSTĘPNOŚCI OPCJI DO WYBORU. Brak minimum dwóch opcji oznacza brak wyboru. Tymczasem nasze ludzkie emocje bywają nieraz przytłoczone faktem, że stoją przed dylematem, który jest konstruowany poprzez pojawienie się więcej niż jednej opcji. Ludzie chcą sobie upraszczać świat do wyrazistych ścieżek, często wręcz nie lubią, gdy muszą wybierać, bo to burzy im przekonanie, że są na tej jedynej słusznej, właściwej ścieżce. Dlatego spora część ludzi unika POSTRZEGANIA WIELOŚCI OPCJI. Im więcej opcji, tym więcej dylematów, tym trudniej podjąć decyzję, co jest emocjonalnie niekomfortowe. Ale jednak - już z perspektywy bardziej intelektualne, a nie emocjonalnej - to właśnie obecność wielu opcji zwiększa przestrzeń wolności. Im więcej opcji mamy, tym bardziej niezależni jesteśmy, tym większą mamy szanse dokonać wyboru zgodnego z potrzebami.
Zatem mamy niejako "dwie wolności" - ta emocjonalna, raczej wolałaby redukować opcje - najlepiej do ilości 1, czyli do przeświadczenia, że po prostu "sprawy idą w słusznym konkretnym kierunku", a ta "logiczna" jest powiązaną z odwrotnym kierunkiem, czyli im więcej opcji, tym więcej szans na to, że tak, którą wybierzemy, będzie satysfakcjonująca, zaś wybór z jednej opcji w ogóle nie jest wyborem, czyli wtedy w ogóle nie ma wolności.
I tak to POCZUCIE WOLNOŚCI (w emocjach) jest czymś w znacznym stopniu przeciwnym do stanu rzeczywistej wolności, rozumianej jako posiadanie realnego wyboru.

Dla emocji tak trochę jest, że gdy trzeba wybierać, to pojawia się kłopot, dyskomfort, czyli poczucie przytłoczenia tym, że oto coś nas zmusza (! - a zmuszanie jest odbierane jako przeciwieństwo wolności) do zajęcia się rozliczeniem w sobie jakichś przesłanek, a potem dopracowanie się z nich decyzji. Ale jeśliby rzeczywiście wiązać wolność z brakiem wyboru, to w ten sposób utożsamimy wolność z determinizmem. Co wygląda przynajmniej dziwnie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:15, 20 Maj 2024    Temat postu:

W każdym razie wolna wola nie jest tym czymś paradoksalnym, co próbują sklecić zwykle ludziska z połączenia typowych intuicji orbitujących wokół tej idei. Wolna wola nie jest sprawieniem, iż decyzja powstająca na bazie przesłanek wziętych z zewnętrznej rzeczywistości nagle miała stać się od tej rzeczywistości niezależna. Takie - z definicji sprzeczne - pojmowanie jakiegokolwiek pojęcia świadczy bardziej o nieporadności umysłu, który nie umie zrobić porządku w swoich intuicyjnych oczekiwaniach względem prób modelowania tej idei, a nie o tym, że ten umysł cokolwiek tu rozumie. I na pewno też dalej oczekiwanie, iż coś, co już na początku zdefiniowano sprzecznie, miałoby się jakoś stać niesprzecznym, też jest nierozsądne - to się po prostu nie może zdarzyć.
Co jednak z tą intuicją wolności ogólną?... Czy ona ma jakiś sens?...
- Według mnie intuicja wolności ma sens i to bardzo ważny, głęboki, fundamentalny. Tylko trzeba się inaczej zabrać do rzeczy, trzeba cofnąć się z definiowaniem fundamentalnych pojęć dotyczących wolności o poziom niżej, zacząć je konstruować od początku z nieco innych (przynajmniej w jakiejś części innych) intuicji. I ja tak właśnie, z innych intuicji wychodząc, wolność woli definiuję.

Rezygnuję z zakładania z góry, że zdarzenia mają "przyczyny". Podobną rolę, jak typowo idea przyczyny pełni u mnie bardziej ogólne pojęcie "bycia w związku". Czym się różni bycie w związku od przyczyny?...
- Różni się tym, że od bycia w związku nie oczekuje się (domyślnie) tej roli, którą przyczyna mimowolnie nasuwa - że np. brak tego, co jest "przyczyną" całkowicie uniemożliwi zajście "skutku", albo że przyczyna jest jedynym powodem zaistnienia skutku, albo że w ogóle potrafimy niesprzecznie i poprawnie zdefiniować ów zestaw okoliczności, jaki przyczynę buduje.
Wnioskowanie, ogólnie myślenie, próbuje ujmować sprawy przy założeniu, że mamy jakiś definiens i jakiejś definiendum, czyli że wiemy, o co chodzi w sprawie, bo składniki przyszłej definicji są na pewno dostępne. Tymczasem ja ten układ neguję. Tymczasem w przypadku idei wolności woli i przyczynowości ja neguję to, że "są przyczyny", stawiając problem na zasadzie: może nam się w jakiejś klasie przypadków udać wyłonić ideę przyczyny, ale to wcale nie jest gwarantowane.
Związek pomiędzy okolicznościami może być zbyt "zapętlony", zbyt niejasny, aby mówić o tym, że są w nim "przyczyny", czyli że w ogóle DA SIĘ WSKAZAĆ CO, jest tym pierwotnym, a co wtórnym elementem układanki w relacje świata.


To jest u mnie właśnie punktem wyjścia do nowej definicji wolności woli, że stawiam sprawę w sposób otwarty, poszukując ogólnie odpowiedzi na pytanie: czy tutaj da się może zastosować pojęcie przyczyny i skutku? Bo może się nie da...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:48, 23 Maj 2024    Temat postu:

Wolność woli w najbardziej elementarnym rozumieniu właściwie można by utożsamić po prostu ze sprawczością. Wolny jest ten, kto umie tak sprawczo zadziałać swoimi decyzjami w świecie, że dzieje się to, czego by chciał.
Dowodem, że tak rozumiana wolna wola jest spójnym pojęciem (czyli istnieje) w ludzkim życiu i odniesieniach do świata jest wg mnie praktycznie dowolny ranking sportowy, powiązany z uczestnictwem w turniejach, zawodach - np. ranking szachowy dobrego szachisty.
Dlaczego twierdzę, że ranking szachowy jest dowodem wolności woli (przynajmniej pojmowania jej w moim rozumieniu)?...
- Dlatego, że ranking, który się stale utrzymuje w zmiennych (w znacznym stopniu możemy je uznać za losowe) warunkach w obliczu WYZWAŃ, KTÓRE SĄ NIEZAPLANOWANE, NIEDOSTOSOWANE Z GÓRY POD OCZEKIWANIA danego szachisty, okazuje się, iż tenże szachista stabilnie utrzymuje swój poziom wygrywając kolejne partie ze słabszymi od siebie przeciwnikami. Jest to statystycznie silna zależność. Szachista mający ranking 1800 utrzymuje ów ranking, mimo że losowo pojawiający się przeciwnicy do gry testują, czy czasem nie jest on słabszym graczem, niż to ranking wskazuje.
To jest wg mnie właśnie test na obecność czynnika wolności woli - że w warunkach losowych wyzwań osoba obdarzona wolnością woli objawia sprawczość, która jest stabilna, broni się, pomimo nieprzewidywalnych z góry warunków, a nawet pomimo ataków na nią przypuszczanych.

To, że taka sytuacja rzeczywiście odpowiada tej intuicji wolności woli, jaką gdzieś w umysłach nosimy, jest kwestią głębszej refleksji. Tu nie ma bowiem rozumowania w stylu "wolna wola istnieje, bo..." (a w kropkach jedna prosta okoliczność). Tu jest rozumowanie, które powinno jakoś złączyć w syntezę te okoliczności, że
- wygrywanie w szachy nie jest prosto algorytmiczne, lecz jest związane z uczeniem się, z reagowaniem adaptacyjnym.
- występuje aspekt ODPOWIEDZIALNOŚCI - gracz stara się obronić swój ranking (jeszcze lepiej go podnieść), niejako zobowiązuje się przed sobą, do wykonania tego zadania.
- przeciwnicy są dobierani losowo, czyli nie można mówić tu o prostym dostosowaniu się do zadanej z góry bazy celów. Ta losowość doboru szczegółów zadań jest ważna w ostatecznym rozliczeniu idei wolności!
- gracz działa celowo, identyfikuje się, jako on z ideą zwyciężania w pojedynkach, podnoszenia swoich umiejętności szachowych.

Tu może pojawić się argument, że sztuczna inteligencja (jednak działająca w oparciu o deterministyczne algorytmy) też zwycięża w podobnych warunkach, a nawet jest aktualnie lepsza w szachy od ludzi.
SI jest już na drodze ku wolności, już wstępnie tę wolność modeluje. Różnica jest taka, że SI jednak NIE WYBIERA SOBIE bycia graczem szachowym, nie rozwija swojej sprawczości od prostych odruchowych zachowań i wbudowanych w ciało zmysłów, czy instynktownych doznań. Może sam etap końcowy jest już bardzo podobny, jednak trudno jest mówić, że SI jest tej samej klasy bytem w kontekście wolności co ludzie, bo SI - póki co - (może przyszłość rozwoju SI to zmieni) nie obsługuje długofalowej refleksji nad sobą jako osobowością, tożsamością. A ta po ludzku rozumiana wolność woli jest o wiele bardziej złożona, wielopoziomowa, w niej cele tworzą pewną strukturę hierarchiczną, nie będąc zlecane z góry, lecz odkrywane. SI już wchodzi na ścieżkę ku wolności w "znaczeniu technicznym", jednak nie posiada tej wolności w rozumieniu szerszym, związanym z POSTRZEGANIEM SWOJEJ PODMIOTOWOŚCI.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 11:12, 24 Maj 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:49, 30 Maj 2024    Temat postu:

Wolność jest sens rozumieć jako właściwie tożsamą z ideą rozwoju świadomości i ducha.

Na start osobowość ma jedynie pierwocinę wolności, jest niczym ziarenko, które dopiero miałoby wykiełkować. Ale ono już jest, już zawiera tę wewnętrzną moc, którą można by postrzegać jako swoistą gorycz, bo coś przeciwnego uległości, łatwości, wymykającego prostemu dostosowaniu się. Bo ono już wprowadza do systemu element indywidualności, nieprzewidywalności, działań niedających się wywieść z tego, co niesie rzeczywistość zewnętrzna. Ziarenko kiełkuje, a potem szuka sobie dróg rozwoju - musi rozpychać się pomiędzy grudkami ziemi, kamieniami. I tak samo wolność kształtuje się w obliczu wyzwań, nawet zagrożeń, obrasta w rozumienie, obudowuje się w procedury kontrolne, w coraz bardziej złożone mechanizmy oceny rzeczywistości, które potem jeszcze rozbudowuje, czym STAJE SIĘ - niczym drzewo, które wzrasta. Wolność na początku jest minimalna, bo jeszcze nie sprawdziła się, nie zetknęła się ze światem, który jeszcze nie zdążył jej sprawdzić i ukształtować. Ale owa wolność, która coraz bardziej ubiera się w samoświadomość i rozumienie, rozwija wraz z każdym rozwiązanym przez siebie skutecznie problemem, czyli rozwija się W PRAWDZIE.
Aspekt prawdy dla wolności jest o tyle kluczowy, że to właśnie on PRZEŁAMUJE CHAOS. Prawda - przynajmniej w ujęciu koherencyjnej wizji tej idei - jest tym czymś, co powoduje, że emanacje rzeczywistości dowolne, nie wiadomo jakie, przypadkowe, zawsze inne niż byśmy się spodziewali, zaczyna przekształcać świadomość w postać coraz bardziej uporządkowaną i samoporządkującą się, czyli coraz bardziej spójną, bo łączącą trwałymi nićmi to, co wcześniejsze, z tym co jawi się aktualnie. Wolność wtedy się rozwija, bo świadomość każdym swoim przypadkiem, gdy ogarnia, gdy przełamuje chaos, zyskuje kolejne narzędzie do użycia go w przyszłości - do kolejnej oceny czegoś, co się wyłoni jako zadanie dla niej.
Wolność jest właśnie owym wzrastaniem świadomości ku sprawczości i zaprowadzaniu wewnętrznego porządku - wzrostu rozumienia. Przy czym jest to proces nieskończony, bo jednocześnie naprzeciw jest moc chaosu, jest to, co wiecznie będzie budowało wyzwanie dla świadomości i wolności. Wolność - świadomość rozwija się i rozrasta, budując na poprzednich osiągnięciach, modyfikując stare metody, udoskonalając swoją zdolność kontaktu z rzeczywistością. Wolność - świadomość - sprawczość sama się buduje, sama wyznacza to, kim się stanie i dlatego w przyszłości będzie w ogóle mogła powiedzieć, że "ma siebie", że "jest" w tym znaczeniu, iż to nie tylko zewnętrzne moce ją utworzyły, lecz też i ona sama w tym tworzeniu brała udział.
Rozwój wolności - świadomości jest tym czymś, co zawsze rodzi się na styku z chaosem, niepewnością, niewiedzą. To, co jest stałe, zanika w świadomości, stając się tłem - habituuje, jest przesuwane do poziomu "tym sobie definiuję moje postrzegania, ale już się tym nie zajmuję". Właściwie wolność nie tyle się ma, co się ją w sobie nieustannie rozwija.
Wolność nie tyle jest jako dające się umować "coś", ale jako to, co działa, emanuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:20, 01 Cze 2024    Temat postu:

Przyczynowość albo losowość?...
Ten dylemat dzisiaj wydaje mi się mocno naciągany. Zarówno przyczynowość jak i losowość są bowiem perspektywami umysłu. Nic nie jest ani przyczynowe, ani losowe "samo z siebie". To umysł POSTRZEGA te układy okoliczności, jakie chce sobie wyróżnić jako przyczynowe, bądź losowe. Ale to umysł stwarza platformę rozumienia rzeczy, która za chwilę będzie powodem oceny tego, co jest losowe, a co przyczynowe.

Weźmy prosty przykład, zadając pytanie: czy litery frazy "Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie" są losowe, czy może przyczynowe?...
Dla kogoś, kto zna konteksty, kto jest w stanie ubrać poszczególne litery w znaczeniowy sens, te litery nie będą przypadkowe. Czy są jednak przyczynowe?... Też trudno jest jednoznacznie i obiektywnie to stwierdzić. A jeśliby ten zapis owej frazy zobaczył jakiś kosmita, który przybył na Ziemi 100 lat po upadku cywilizacji i odkrył tę wyrwany kawałek kartki z tomu Pana Tadeusza (i nic poza tym), zapewne owe litery żadnej zależności nie wyrysują, będą przypadkowe.
Bo to kontekst w istocie decyduje o klasyfikacji przypadkowość, przyczynowość, czy co tam jeszcze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:02, 07 Cze 2024    Temat postu:

Czy wolność wyboru należy wiązać z ilością opcji do wyboru?
- ja uważam, że tak, choć chyba niektórzy definiują wolność w sposób negujący tę intuicję.

Ja uważam, iż jednak osoba, która widzi tylko 1 opcję działania w danej sytuacji jest w wyraźnie innej sytuacji w zakresie zagadnienia wolności, niż osoba, która w podobnej sytuacji rozważa 2 opcje, albo osoba, która rozpatruje 5 potencjalnych opcji działania.

Przyjmuję zatem tutaj jako założenie robocze, iż jest sens wiązać ideę wolności z tym, czy jesteśmy w stanie postrzegać więcej, czy mniej opcji zadziałania w danej sytuacji. Stawiam nowe pytanie: a z czego to wynika, że ktoś tych opcji widzi więcej, a nie mniej?
- Odpowiedzią byłoby chyba: jeśli ma większą WIEDZĘ, CO JEST MOŻLIWE i OTWARTOŚĆ POSTRZEGANIA, a dodatkowo nic mu postrzegania owych opcji nie blokuje, czyli np. nie jest skrajnie zafiksowany na uznawaniu tylko jednej z nich.

Tak to wzrastając w wiedzy i rozumieniu, plus w świadomości jak nie dopuszczać do blokowania niektórych ścieżek postrzegania przez nastawienia i emocje (sprzyja temu dojrzałość emocjonalna i intelektualna), wzrastamy jednocześnie w wolności, czyli zdolności wybierania takich ścieżek życiowych, które są bardziej perspektywiczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:30, 20 Paź 2024    Temat postu:

Wolność woli prowadzi do skonstruowania podmiotu dokonującego świadomych decyzji.
ND w wątku http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/pieklo-po-katolicku,26449-50.html#817065 napisał:
To, jacy jesteśmy, powstaje jako efekt ewolucji, tysięcy (może głębiej patrząc milionów, albo nawet biliardów) decyzji w kwestiach bardzo różnych - od najdrobniejszych, bezwiednych, związanych z przekierowaniem uwagi na coś, albo tylko nieprzytrzymaniem tej uwagi dłużej, poprzez zbliżających się do uświadomienia, czyli postawieniem sobie sprawy w kontekście jakichś życiowych celów, czy wartości, aż do tych najbardziej świadomych, gdzie człowiek umie się wytłumaczyć ze wszystkich głównych aspektów swojej decyzji - czyli będzie umiał (innym, ale też i samemu sobie) opowiedzieć po robi, to co robi (na co liczy w przyszłości), dlaczego tę ścieżkę wybrał, jakie ewentualne alternatywy odrzucił, co brał pod uwagę, a co zlekceważył.
Te najwyższe poziomy uświadomienia sobie decyzji są rzadkie. Większość ludzi decyduje na bazie dość niesprecyzowanych intuicji, emocji, przypuszczeń o niejasnym związku z twardymi aspektami rzeczywistości. Nieliczni ludzie wychodzą poza silną życzeniowość i instynktowność w taktowaniu rozpoznań świata, dlatego nasza wolność jest na dość mizernym poziomie - moze wolności jest parę procent, wobec ponad 90% niewoli wobec tego, co nam narzucone. Ale nawet bazując na tych kilku procentach, jeśli będziemy nawarstwiali sobie kolejne decyzje tak, aby zbliżały nasze mentalne funkcjonowanie do uświadamiania sobie tego, co robimy, jak i dlaczego robimy, to powoli, decyzja za decyzją, dzień za dniem, rok za rokiem będziemy się wznosili w świadomości i wolności.

To, że wolność nie staje się jakimś jednym aktem, jedną decyzję jest tu ważne. Gdybyśmy stawali się wolni (stawali się SOBĄ) w ramach jednego aktu woli, to od razu powstawałoby pytanie: a na bazie czego ten akt wystąpił. A wtedy wróci nam dylemat wolności Schopenhauera, czyli ten problem, że jeśli wybieraliśmy ściśle z przesłanek, to byliśmy zdeterminowani, a jeśli przesłanki były nieistotne, to z kolei wybieraliśmy losowo, czyli też trudno w takim przypadku o uznanie odpowiedzialności takiej decyzji. Dopiero wiele wzajemnie się uzupełniających, kontrujących, kontrolujących decyzji buduje obraz, w którym decyzyjność rozpościera się swoimi więzami na całą historię życia, odczuwania, sięga w zakamarki osobowości. Umysłowości. Wtedy owo "coś, co decyduje" jest de facto zespolone z tym wszystkim, czym jesteśmy, a dodatkowo z tym zewnętrznym, w czym uczestniczyliśmy w historii naszego życia. Wtedy to człowiek rodzi się niejako powtórnie - rodzi się do świadomości, rodzi się duchowo.
Tu nic nie jest proste i jednoznaczne, bo nie można prostym wskazaniem pokazać źródła tej, czy innej decyzji. Tu nie aplikuje się poprawnie zależność w stylu "zrobiłem rzecz X, bo miałem ku temu przesłankę Y". Bo tu wszystko jest współzależne, połączone więzami niemożliwymi do zliczenia, bo same te więzy "pływają w nieokreśloności". Jakoś (nie sposób jest wskazać JAK?) to się dzieje, efekt widoczny jest, jednak wszystko razem jest niemodelowalne, czyli na nic nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie DLACZEGO TAK?
Ważne jest tu jedno - ten konstrukt, który w powyższy sposób powstaje, nie jest stworzony zewnętrznym konkretnym aktem, lecz jest w jakiś sposób sam z siebie, tworzy go WŁASNA HISTORIA, tworzą go też przypisane podmiotowi decyzje, obrazujące cechy tego podmiotu, choć nie odwzorowują tych cech jednoznacznie.

Wolność woli jest o tyle trudnym pojęciem, że zawiera w sobie dwie, znacząco odmienne komponenty:
1. wolność mała, wolność bazowa, związana z elementarnymi decyzjami. Jest to wolność "narzędziowa" i w znacznym stopniu ODRUCHOWA, nie tworząca jeszcze odpowiedzialności osoby, bo nie odnosząca się do pelni struktury rozumienia.
2. Wolność głębokim znaczeniu, wynikająca z rozwoju osoby, jej życiowych celów, uświadomienia sobie reguł i sensów, zwiazana ze zdolnością spójnego, sprawczego dzialania w obliczu zmiennych warunków, w jakich podejmowane są decyzje. Jest to ten rodzaj wolności, w której ODRUCHY SĄ ZASTĘPOWANE ROZUMIENIEM.
Ta pierwsza wolność jest mechanizmem tworzenia tej drugiej wolności. Ta druga powstaje właśnie ewolucyjnie, rozbudowując sprawczość, na bazie historii doświadczeń danej osoby.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 7:00, 21 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin