Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wieczność piekła niestandardowo rozumiana
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:51, 13 Maj 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Cytat:
Jeśli się odżegnujemy od ocen, bo wszystko ma przyczyny w konfiguracji świata i materialnych przesłankach, to dlaczego ból kontra przyjemność, miłość kontra nienawiść robi nam różnicę?...


No to jest właśnie poza jego racjonalną decyzją. Po prostu to sprawiają w nim jakieś nieuchwytne dla niego procesy..

Tu nie chodzi mi jednak o to, czy decyzja jest, czy nie jest racjonalna. Racjonalność decyzji jest osobną kwestią. Chodzi bowiem o to, że jednak UZNAJEMY ZASADNOŚĆ ROZRÓŻNIENIA, czyli traktujemy nie tak samo, czyli WARTOŚCIUJEMY decyzje. To, jaki mechanizm za tym miałby stać, jest osobną kwestią, bo jaki by ów mechanizm nie był, to jedno pozostanie bezsporne - to, że w ogóle różnicujemy dokonywane wybory.

Jeśli te wybory zaś różnicujemy, to znaczy, że owo różnicowanie traktujemy jako ZASADNĄ KATEGORIĘ. Sam ten fakt, że na koniec uznajemy jakieś lepsze vs gorsze w tej kwestii, stanowi świadectwo, że uznaliśmy tu ideę wyboru, opartego o jakąś tam spójność przesłanek. Jeśli ktoś ufa w tym względzie mechanizmowi nieświadomemu, to nie zmienia jednak tego, że czemuś ufa. I mi o to chodzi - że CZEMUŚ zaufał (uznał, że zasadnie można stwierdzać efekt uznawania tych spraw), gdy uznał, że lepsze jest np. wyrozumiałe potraktowanie siebie, niż surowe.
Ateista negujący ideę winy byłby konsekwentny jedynie wtedy, gdyby stwierdził, że to, co mu tworzy ocenę jest całkowicie tymczasowe, incydentalne, bez odniesienia się do żadnej trwałości, czyli że np. ktoś jest raz winny, a za chwilę niewinny tego samego. Wtedy odżegnałby się od domniemania jakichkolwiek trwałych reguł i dopiero to wypełniłoby postulat, że żadnej winy nie ma.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:59, 14 Maj 2024    Temat postu:

Michał napisał:
Tu nie chodzi mi jednak o to, czy decyzja jest, czy nie jest racjonalna. Racjonalność decyzji jest osobną kwestią. Chodzi bowiem o to, że jednak UZNAJEMY ZASADNOŚĆ ROZRÓŻNIENIA, czyli traktujemy nie tak samo, czyli WARTOŚCIUJEMY decyzje. To, jaki mechanizm za tym miałby stać, jest osobną kwestią, bo jaki by ów mechanizm nie był, to jedno pozostanie bezsporne - to, że w ogóle różnicujemy dokonywane wybory.


No nie wiem, czy dobrze myślisz. To, że on "uznaje zasadność rozróżnienia", czyli "wartościuje" - to jest to efekt różnych splotów wydarzeń, nad którymi on nie miał kontroli. To, co ty u niego nazywasz "wartościowaniem" - to nie jest jego, tak po prostu się złożyło, że w stronę jakichś wartości go ciągnie. On zastaje w sobie pewien system przekonań, które odnajduje jako przekonujące go, ale to "wartościowanie" jest poza jego kontrolą. To nie jest tak, że on coś wybiera, czy wartościuje jako wolny podmiot. Ja to tak rozumiem. Być może błędnie.

Cytat:
Jeśli ktoś ufa w tym względzie mechanizmowi nieświadomemu, to nie zmienia jednak tego, że czemuś ufa. I mi o to chodzi - że CZEMUŚ zaufał (uznał, że zasadnie można stwierdzać efekt uznawania tych spraw), gdy uznał, że lepsze jest np. wyrozumiałe potraktowanie siebie, niż surowe.


Hah, zobacz ów ateista jakby przewidział, że taki argument postawisz. :) W dyskusji z prof. Wojtysiakiem, w 1:50:40 min. mówi on do prof. Wojtysiaka tak:
"Pan profesor mógłby powiedzieć: "aha, no to to jest jakaś intuicja, a zatem ufa pan tej intuicji". Nie, to jest jakiś proces, nad którym nie panuje, nie wiem na czym on polega, wydaje mi się, że nikt z państwa nie wie na czym to polega, że np. część z państwa wierzy w Boga, a bardzo podobni do państwa ludzie, w państwa wieku, nie wierzą w Boga. To są bardzo skomplikowane rzeczy nawet wewnętrznie, introspekcyjnie na to patrząc.W związku z tym, ponieważ ja nie rozumiem na czym ten proces polega, to tym bardziej mu nie ufam."
https://youtu.be/1t7U5_RR7_Y?si=D4tfR18a-9tkTNMS
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:37, 14 Maj 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Cytat:
Jeśli ktoś ufa w tym względzie mechanizmowi nieświadomemu, to nie zmienia jednak tego, że czemuś ufa. I mi o to chodzi - że CZEMUŚ zaufał (uznał, że zasadnie można stwierdzać efekt uznawania tych spraw), gdy uznał, że lepsze jest np. wyrozumiałe potraktowanie siebie, niż surowe.


Hah, zobacz ów ateista jakby przewidział, że taki argument postawisz. :) W dyskusji z prof. Wojtysiakiem, w 1:50:40 min. mówi on do prof. Wojtysiaka tak:
"Pan profesor mógłby powiedzieć: "aha, no to to jest jakaś intuicja, a zatem ufa pan tej intuicji". Nie, to jest jakiś proces, nad którym nie panuje, nie wiem na czym on polega, wydaje mi się, że nikt z państwa nie wie na czym to polega, że np. część z państwa wierzy w Boga, a bardzo podobni do państwa ludzie, w państwa wieku, nie wierzą w Boga. To są bardzo skomplikowane rzeczy nawet wewnętrznie, introspekcyjnie na to patrząc.W związku z tym, ponieważ ja nie rozumiem na czym ten proces polega, to tym bardziej mu nie ufam."
https://youtu.be/1t7U5_RR7_Y?si=D4tfR18a-9tkTNMS

I znowu wchodzisz tu w szczegóły, czym odchodzisz od intencji tego, co próbuję tu jakoś przemycić. Oczywiście zgadzam się z tezą, którą tu zawarłeś (przez innego dyskutanta wyrażoną), że gdy się ufa nieświadomemu, to jest to bardziej ślepe zaufanie, mniej chyba warte, aby je ofiarować. Tyle, że to nie zmienia tego, o czym piszę.
A chodzi mi o to, że w ogóle niemożliwe jest postawienie sobie pytania o zaufanie, jeśli się wcześniej nie przyjmie PARADYGMATU RÓŻNICOWANIA. Zaufanie jest zawsze postawą typu "coś, bo nie to drugie", albo "ufam X, bo Y jest mniej dla mnie zaufania godne". I nieważne jest tu, czy ktoś zaklasyfikował X, albo Y zasadnie z jakiegoś mniej, czy bardziej obiektywnego punktu widzenia. Aby stwierdzać różnice, trzeba najpierw uznać założenie, że JEST SENS STWIERDZAĆ RÓŻNICE. i jest to słuszne niezależnie od tego, czy stwierdzimy owe różnice słusznie, czy niesłusznie, mądrze, czy głupio ustawiając sprawy. Dlatego ja nawet nie pytam się o to, czy ostatecznie metoda stwierdzania co tu lepsze jest słuszna, czy efekt jej zastosowania jest adekwatny do rzeczywistości. Ja tylko zauważam to, że aby w ogóle różnicować kategorie w sposób niechaotyczny, trzeba przyjąć na start założenie, że samo różnicowanie jest jakoś celowe, że właśnie mamy niezerową szansę różnicować owe kategorie niechaotycznie.

Z tego w kontekście winy wynika dalej bardzo fundamentalne spostrzeżenie - że jest to idea niezbywalna, jeśli w ogóle chcemy być myślącymi ludźmi. Nieważne jest, czy użyjemy słowa "wina", a z pozytywnego bieguna "zasługa". Ważne jest, czy w ogóle UŻYWAMY DYCHOTOMII DZIELĄCEJ ROZPOZNANIA NA TO, CO POZYTYWNE VS TO, CO NEGATYWNE.
Nieważne jest, czy to, albo tamto rozstrzygnięcie owej dychotomicznej kwestii było słuszne, bo ja tu nie wypowiadam się na ów temat, ale tylko zauważam, że W SAMYM ZABRANIU SIĘ ZA TEMAT RÓŻNICOWANIA KRYJE SIĘ JUŻ JAKAŚ NADZIEJA NA SENSOWNOŚĆ tego zabrania się.

Trochę inaczej rzecz ujmując, mógłbym myśl sformułować alternatywnie:
jeśli zanegujemy ideę winy, to (w strukturze logicznej myśli) AUTOMATYCZNIE zanegujemy sensowność idei zasługi, dobra, zła, skuteczności, użyteczności, wartości, czyli wszystkiego, co w myśleniu "robi różnicę". A jeśli te idee zanegujemy, to konsekwencją będzie zanegowanie rozumowania jako takiego - także tego, które podważa ideę winy. Inaczej mówiąc, nie da się zanegować winy, nie popadając przy tym automatycznie w sprzeczność fundamentalnych intencji.

Jeśli zatem jakoś sensownie mielibyśmy ideę winy krytykować, to wg mnie jedynie od strony dalszych bezwiednych utożsamień - np. można skrytykować automatyzm powiązania winy z ta, czy inną moralnością, z takim, czy innym systemem etycznym, z przykazaniami tej, czy innej religii. To oczywiście jest do dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:08, 14 Maj 2024    Temat postu:

Niestety, mnie to się nie potrafi "zaklinąć". Gdy czytam to, co np. wcześniej napisałeś, że "Jeśli się odżegnujemy od ocen, bo wszystko ma przyczyny w konfiguracji świata i materialnych przesłankach, to dlaczego ból kontra przyjemność, miłość kontra nienawiść robi nam różnicę?..." To mnie od razu na myśl przychodzi odpowiedź, że to, że doświadczamy różnicy jest poza naszą kontrolą, właśnie ze względu na te "przyczyny w konfiguracji świata i materialnych przesłankach".

Dalej rzecz biorąc, nie wiem jak zasadnie mogę np. jakiemuś złemu człowiekowi przypisać winę, sprawstwo, odpowiedzialność, jeśli faktycznie jest tak, że to kim się stał było poza jego kontrolą, bo do tego kim się stajemy doprowadza jakiś splot przyczyn i skutków, których nawet nie sposób dobrze zrozumieć. Dlatego ów ateista mówi, że myśli o sobie bardziej w kategoriach mechanistycznych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:38, 14 Maj 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Dalej rzecz biorąc, nie wiem jak zasadnie mogę np. jakiemuś złemu człowiekowi przypisać winę, sprawstwo, odpowiedzialność, jeśli faktycznie jest tak, że to kim się stał było poza jego kontrolą, bo do tego kim się stajemy doprowadza jakiś splot przyczyn i skutków, których nawet nie sposób dobrze zrozumieć. Dlatego ów ateista mówi, że myśli o sobie bardziej w kategoriach mechanistycznych.

Teraz przyszło mi do głowy, co może być jeszcze - niewskazaną wcześniej - różnicą w myśleniu moim, a tym, którego tu bronisz. Chodzi o to, że w istocie stawiasz (Ty i dyskutanci z wideo) sprawę na zasadzie "albo kompletnie to sobie przypisuję, albo nie mam w ogóle żadnej postaci przypisania". A ja widzę to zagadnienie na poziomie WIELOETAPOWEGO PROCESU, który dzieje się w czasie, który jest rozmyty także ideowo. Inaczej mówiąc, ja do stwierdzania swoich tez nie muszę już umieć zadecydować, jak tu sobie przypisać sprawstwo w tej, czy innej sytuacji, nie muszę wskazać go konkretnie, przyszpilić jako ostateczne rozstrzygnięcie. Mi wystarcza to, że widzę, iż sypie się każda alternatywa tłumaczenia rzeczywistości z udziałem idei wolności.

Są dowody konstruktywne i niekonstruktywne, są dowody nie wprost. Ty rozumujesz od strony konstruktywnej, czyli stawiasz sprawę na zasadzie "jeśli nie potrafię wskazać konkretnie co i jak, to nie ma przyczyny", albo "jeśli nie potrafię zadowalająco skonstruować idei sprawstwa, to znaczy, że słuszna jest opcja przeciwna - że w ogóle sprawstwa nie ma".
Ja też nie umiem już tu przedstawiać kompletnej idei sprawstwa. Tylko inaczej traktuję tę okoliczność. Ja podchodzę do sprawy podobnie do wnioskowania lekarza, który ma przed sobą pacjenta wykazującego wyraźnie objawy choroby infekcyjnej, co sugeruje, iż ma on w sobie jakieś mocno namnożone bakterie, wirusy, grzyby, albo może pierwotniaki. I teraz ten lekarz wysyła do laboratorium krew owego pacjenta, aby stwierdzono, czy w tej krwi pojawiają się przeciwciała, czy dowolne inne przesłanki świadczące o obecności KTÓREGOKOLWIEK ZE ZNANYCH patogenów. Ale wyniki są wciąż negatywne - brak jest wskazania na patogen, który by jakoś manifestował się w krwi pacjenta. Ale pacjent choruje - ma wysoką gorączkę, poty, jest silnie osłabiony. A jednocześnie żaden ze ZNANYCH MEDYCYNIE testów nie wykazuje przyczyny. Czy to oznacza, iż choroba pacjenta jest tylko złudzeniem?...
Bo może raczej należy przyjąć hipotezę, iż mamy jednak patogen, tylko nieznany, może jakoś zmutowany z wcześniejszych postaci, albo w ogóle od nich odległy genetycznie, zupełnie nowy?...

Podejścia konstruktywne do rozumowania są właśnie tego rodzaju, że próbują wnioskować z tego, czy potrafimy stworzyć KONSTRUKCJĘ TŁUMACZĄCĄ dany problem. Jednak przecież nie mamy gwarancji, że brak takiej konstrukcji wynika z tego, że jakoś logicznie nie da się stworzyć owej konstrukcji, czy też to my jesteśmy za słabi, za mało zaawansowani, aby tę konstrukcję na danym etapie stworzyć. Może za 10, 100, czy tysiąc lat taka konstrukcja zostanie stworzona przez naszych potomków...
Oparcie wnioskowania o istnieniu na fakcie zdolności do wskazania kompletnego rozwiązania jest bazowaniem na bardzo silnym, trudnym do spełnienia warunku, jakoś absolutyzującym naszą aktualną wiedzę, czyniącym to rozumienie jakie mamy tu i teraz arbitrem. I choć chciałoby się mieć (ja oczywiście też bym chciał) dowody konstruktywne, czyli tutaj też uważam, że najlepiej moje stanowisko potwierdziłby piękny, logicznie spójny, wskazany doskonałym modelem obraz wolności woli opis, jak to jest z ową wolnością, ale z braku takiego opisu tu i teraz nie wyciągam wniosku, że wolność woli jest nieprawidłową ideą.
Inaczej mówiąc, opowiadam się za wolnością woli w rozumowaniu niekonstruktywnym.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 10:40, 14 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:55, 14 Maj 2024    Temat postu:

Kwestia wieczności piekła ma ciekawy epizod w biblijnej Apokalipsie św. Jana:
! (9) A inny anioł, trzeci, przyszedł w ślad za nimi, mówiąc donośnym głosem: Jeśli kto wielbi Bestię, i obraz jej, i bierze sobie jej znamię na czoło lub rękę, (10) ten również będzie pić wino zapalczywości Boga przygotowane, nie rozcieńczone, w kielichu Jego gniewu; i będzie katowany ogniem i siarką wobec świętych aniołów i wobec Baranka. (11) A dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi i nie mają spoczynku we dnie i w nocy czciciele Bestii i jej obrazu, i ten, kto bierze znamię jej imienia. (Apokalipsa (Objawienie) 14)

Mowa jest o DYMIE katuszy. Dym jest tym, co POZOSTAJE JAKO ŚLAD. Dym tutaj jest tym wiecznym. A sama męka, same katusze?...
Można mieć nadzieję, że same katusze, kiedyś się kończą, lecz w pamięci ludzkości zostanie już tylko dym ich męki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:20, 14 Maj 2024    Temat postu:

NIe - meka wieczna. Bestia i fałszywy prorok sami na to zasłużyli, chcącemu nie dzieje się krzywda
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:26, 15 Maj 2024    Temat postu:

Trochę się skłaniam ku takiemu oto obrazowi świadomości, która "dostała się" (w rzeczywistości wyewoluowała do tej postaci) do swojego osobistego piekła:
- świadomość nie widzi dla siebie żadnych szans rozwoju
- jednocześnie odbiera rzeczywistość i samą siebie jako przykrą, inwazyjną, wrogą, sprawiającą ból, niezapewniającą najmniejszej postaci satysfakcji
- żadnej opcji zmiany tego negatywnego stanu nie dostrzega
- świadomość nie potrafi zrelatywizować żadnej z negatywnych form odczuwania, umie tylko powtarzać w kółko własne frustrujące myśli i wygenerowane z nich przykre doznania
- świadomość czuje, że NIE JEST W STANIE CHCIEĆ DOBRA, nie ma w sobie ZDOLNOŚCI DO AKCEPTACJI rzeczy inaczej, jak tylko w gwałtowności, jak pod przymusem i groźbą
- świadomość pragnie czegoś, co - jak sama wie, albo wyraźnie przeczuwa - jest niespełnialne, czego często jednak nawet nie potrafi określić, czyli pragnie, pragnie, choć bardziej żąda, żąda, wściekle się domaga, nie potrafiąc spojrzeć na sprawę od innej strony - nie potrafiąc zaakceptować, iż niektóre oczekiwania nie dadzą się pogodzić, bo są logicznie sprzeczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin