|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33582
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:59, 26 Paź 2023 Temat postu: Wiara rozumiana jako zaniechanie rozwoju i poszukiwań |
|
|
Pojęcie wiary jest niezwykle frapujący i złożonym zagadnieniem. Bo, jakby się tak zastanowić, to czym właściwie wiara jest?...
- Z grubsza intuicja chyba nam podpowie, iż wiara to taka postawa w umyśle, która coś aktualnie tego umysłowi nieznanego, choć już w jakiś sposób przeczuwanego, może nazwanego i związanego ze szczątkowymi odniesieniami wynosi do rangi wartości, którą się w jakiś sposób wyróżnia, może hołubi, może zgłębia, może wyznacza kierunek.
Wiara jest zatem z definicji tym czymś, czego nie mamy w pełni, jest projektem do dalszych realizacji, a nie gotową realizacją, którą tylko wziąć i zamknąć w kategorii "zaliczone".
Problem w umysłach zaczyna się wtedy, gdy pojawia się koncept wiary "silnej". Umysł, skonfrontowany z taką ideą, której właściwej egzemplifikacji nie zna, próbuje wykombinować, czym owa "silna wiara" mogłaby być. I kombinuje często... w sposób właściwie zaprzeczający samej idei wiary!
Umysł próbuje ideę wiary, która normalnie opisuje coś jeszcze nie wypełnionego, coś wskazującego, ale nie zaliczonego, "wzmocnić" (aby była "silna") w ten sposób, że odbiera temu przedmiotowi wiary jego "wiarowość" (brak gotowej rozstrzygniętej, znanej instancji), podmieniając ją na "rzecz ustalona raz na zawsze, gotowa w pełni, z zabronionymi modyfikacjami". De facto w ten sposób umysł psuje ideę wiary, podmieniając ją na jej przeciwieństwo. Ale jeśli wiara miałaby być "silną", to jak inaczej?...
Mało kto śledzi przepływy myśli i intencji w swoim rozumowaniu, mało kto analizuje do czego dotarł w swoich przekonaniach, gdy - startując z jakichś tam idei i założeń, a dołączając dodatkowe idee i sugestie - dochodzi do jakiegoś tam efektu. Mało kto dokonuje analiz, które by porównywały kształt idei początkowej, z tym co się stało po jakimś tam dorzuceniu nowych postulatów, więc ten fakt pojawienia się sprzeczności w rozumieniu spraw, większości ludzi umyka.
Co się jednak dzieje w umyśle, który dopuścił takie niespójne - sprzeczne, przeciwstawne w znacznym stopniu - rozumienia pojęć?...
- Dzieje się chaos i cedowanie decyzji na przypadkowe, niemerytoryczne czynniki, ośrodki wpływu mentalnego. W kontekście samego pojęcia wiary zaś co się najczęściej dzieje, z umysłem, który z jednej strony coś za "wiarę" chce uznawać, a z drugiej strony, pozostając pod presją postulatu siły owej wiary, próbuje ją uczynić formą gotowego, raz na zawsze ustalonego przedmiotu myśli?...
- Dzieje się to, że owo pojęcie objęte uznaniem go za wiarę, zaczyna chaotycznie, w zależności od incydentalnych, partykularnych potrzeb dostosowania się do różnych wymogów, raz to pojęcie rozmywać, raz utwardzać. Logicznie czegoś i rozmytego, i określonego na twardo nie da się utrzymać w konsekwentnym ujmowaniu świata umysłem. Bo jednak logicznie są do przestawne idee, więc będziemy mieli w realizacji przypadkowe, chaotyczne raz jedno, raz drugie, w zależności od widzimisię uznającego, od lokalnej koniunktury.
Siła wiary, rozumiana jako ustalenie raz na zawsze przedmiotu wiary, jeśli zostanie zapostulowana jako coś wymaganego, jako wdrażana postawa, gdy już zdobędzie przewagę nad "wiarowością" (czyli pogodzeniem się z tym, że pewne ważne elementy mają być rozstrzygnięte dopiero w przyszłości), naturalnie spowoduje migrację postawy umysłu do blokady rozwoju myślenia o przedmiocie tak rozumianej "silnej wiary". Coś jest "silne" w umyśle, jeśli jest twarde i określone, więc nie można tego zmieniać, więc nie wolno jest (w tym ujęciu...) tego czegoś rozwijać, pytać o potencjalne niedoskonałości, poszukiwać aspektów nowych.
"Siła wiary" rozumiana w inny sposób
Aby zachować pojęcie siły wiary bez blokowania przy okazji rozwoju umysłu badającego przedmiot wiary, należałoby inaczej zdefiniować pojęcie siły w tym kontekście. Moją propozycją jest rozumienie jej, jako czegoś odwrotnego od wyżej opisanego. Po mojemu określenie "wiara silna" oznaczałoby jakąś formę determinacji w rozwoju umysłu, który rozwija, doskonali, powiększa swój związek z ideą, w którą się uwierzyło, czyli uznało gdy idea była jeszcze w szczątkowej postaci - rozwija ten związek NIE BOJĄC SIĘ DOKONYWAĆ NIEZBĘDNYCH MODYFIKACJI, śmiało badając to, co wiara nam wytyczyła jako kierunek, ale nie zdefiniowała tego w szczegółach, my zaś te szczegóły w ramach rozwoju ustalamy.
To moje rozumienie wiary silnej jest skupione na rozwoju, wzrastaniu. Jest ono przeciwieństwem konserwatyzmu, stagnacji wycofania osobistych działań i decyzji. Takie rozumienie może się nie spodobać tym, którzy chcieliby związać wiarę silną z jakąś formą ustalenia raz na zawsze poczynionego, zafiksowanego doktrynalnymi określeniami, powiązanego często z jakąś formą instytucjonalnej cenzury, czy czasem ktoś tam nie myśli za bardzo po swojemu.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 16:04, 26 Paź 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33582
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:23, 26 Paź 2023 Temat postu: Re: Wiara rozumiana jako zaniechanie rozwoju i poszukiwań |
|
|
Wiara "silna" w tym znaczeniu, że jej istotą jest odwołanie się do jakichś zapisów, sformułowań, doktryn, przy braku ich wcześniejszego wdrożenia w umyśle, przetestowania tam, skonfrontowania z dylematami i problemami w praktycznej realizacji w działaniu w istocie nie jest wiarą w ów przedmiot wiary (wszak umysł go tak naprawdę jeszcze nie ma, jeszcze sobie nie ustalił, czym dokładnie ma on być), ale w samą moc nazywania czegoś nieznanego w zadany sposób.
Jest to w istocie, w samym swoim działaniu wiara w to, że jak się używa określeń określonego typu, powtarzając je za tymi, którzy je do "wierzenia" (tak naprawdę to nie do wierzenia, a bardziej do powtarzania jako magiczne "zaklęcie") podali, to z tego powstanie dla powtarzającego bliżej nieokreślone dobro, łaska, może uznanie ze strony Boga...
Sam ten przedmiot jest najczęściej znany jedynie z owej nazwy, ewentualnie z paru atrybutów, które też są kolejnymi nazwami, a tak samo jak ta pierwsza nazwa służą bardziej do powtarzania, niż do ustalenia czemu one w życiu służą. Choć...
później umysł próbuje do tych określeń dorabiać różne intuicje, próbuje nadać sens owym słowom. To dorabianie jest niepewne, niejasne, w lęku przed pomyłką, a w konsekwencji (jak wszystko co z lęku wyrasta, co nieokreśloną pobudza niepewność w emocjach) będzie sugerowało skupienie się na czymś wyrazistym. A co jest wyraziste?
- Emocje są wyraziste!
A jakie emocje są najbardziej wyraziste?
- Emocje lęku, gniewu, wrogości, walki!
I to nie jest przypadkiem, że z wiary pojmowanej jako "już teraz to, co nazwane ma być w tobie silne i ostateczne" umysł ostatecznie stwarza sobie wyobrażenie wiary powiązanej z emocjami walki, czasem wręcz wojny o "słuszne" sprawy. Bo te dowiązania tworzą się instynktownie, poza kontrolą świadomości, bezwiednie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33582
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:44, 26 Paź 2023 Temat postu: Re: Wiara rozumiana jako zaniechanie rozwoju i poszukiwań |
|
|
Chcę teraz więcej napisać co nieco o rozumieniu koncepcji "siły" wiary w znaczeniu, które ja przyjmuję.
Wiarę uznaję za "silną" jeśli realizuje się scenariusz zapisany w tych fragmentach Biblii.
Mateusz Ewangelista, w swojej Ewangelii, 17, cytując Jezusa napisał: | (20) ... Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was. |
Marek Ewangelista, w swojej Ewangelii, 4, cytując Jezusa napisał: | (30) Mówił jeszcze: Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? (31) Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. (32) Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu. |
Łukasz Ewangelista, w swojej Ewangelii, 13, cytując Jezusa napisał: | (18) Mówił więc: Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? (19) Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach. |
Łukasz Ewangelista, w swojej Ewangelii, 17 napisał: | (5) Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. (6) Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. |
Mamy tu obraz wiary "jak ziarnko gorczycy", która od postaci bardzo małej rozwija się w wielką strukturę - drzewo. Wiara tutaj tworzy w umysłach "Królestwo Boże".
Widać wyraźnie, że kluczowym aspektem w tym obrazie jest ROZWÓJ - wypuszczanie gałęzi, przechodzenie od formy niepozornej, do rozwiniętej, wielkiej. Przymnażanie wiary jest zwiększaniem właśnie jej siły. Ale owa siła - jakby wynikało to z tego obrazu, nie wiąże się z zatrzymaniem owej wiary na jakimś tam etapie i obronie aż do końca tej właśnie jej, zafiksowanej w owym stanie formy, lecz właśnie na rozwijaniu -na wzrastaniu, czyli zmianach w pozytywną stronę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33582
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:58, 22 Lis 2023 Temat postu: Re: Wiara rozumiana jako zaniechanie rozwoju i poszukiwań |
|
|
Archiwizuję w temacie swoich głos z innej dyskusji:
Michał Dyszyński w wątku http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wierze-wylacznie-w-to-co-rozumiem,24427.html napisał: | Sprawa się wyjaśnia, gdy zadamy sobie pytanie: W CO wierzymy?
Czy można wierzyć w tezę, której nie znamy?...
Gdyby ktoś dał nam zamkniętą kopertę, w której jest kartka z niewidoczną frazą przedmiotu "wiary" dla nas, czy mamy prawo powiedzieć: to ja wierzę w to, co tam w tej kopercie zostało zapisane?...
- Wydaje mi się, że rozsądek powie nam, że nie to nie będzie wiara w to, co zapisano.
Może być jednak INNA WIARA!
Możemy np. wierzyć, że osoba, która zapisywała tę kartkę w kopercie, jest godna szacunku i zaufania.
Możemy wierzyć, że cały system produkcji takich kopert z zapisanymi w nich tezami jest godny zaufania i cenny dla ludzkości.
Chodzi w istocie o nazwę, związaną z tym, że
- czym innym jest wiara w PRZEDMIOT WIARY określony jakoś tam
a
- czym innym jest wiara (rozumiana jako zaufanie) w źródło, które jakieś frazy do wierzenia nam tworzy.
Nie ma mojej zgody na podmiankę w ramach której ktoś wiarę w źródło tez przedstawia jako wiarę w same tezy. To są INNE WIARY. |
i jeszcze to:
Michał Dyszyński w http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/integryzm-prawicowosc-biora-sie-z-niepogodzonych-emocji,24299-25.html#765005 napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: | Tak masz rację Michał. Wielu ludzi aby uciec od konfliktow wewnetrznych szuka mocnej ręki.
Kogoś kto wciśnie ten guzik kontrolny. |
Jeszcze rozumiem, aby tacy przyjmowali w pokorze, jako swoją słabość to, że owe wewnętrzne konflikty utrudniają im dogadanie się wewnętrzne z sobą, więc niechby sobie taką pomoc kogoś silnego organizowali. Problem jest jednak w tym, że ci próbują narzucać tę swoją postawę (postawę słabości) innym. |
Pociągnę trochę zagadnienie UMYSŁ WOBEC PRZEMOCY MENTALNEJ, które wg mnie jest kluczowe dla rozumienia integryzmu, czy też ogólnie postulatu, iż ludzie powinni być ulegli wobec władzy sprawowanej przez innych ludzi - także na poziomie samego umysłu.
Żeby nie było wątpliwości - uznaję jakąś postać władzy W SPOŁECZNOŚCIACH, w świecie. Nie nawołuję do anarchii, nie chcę, aby nagle wszystkie rządy i sądy w państwach zostały rozwiązane. Uznaję tę władzę, która stara się jakoś regulować stosunki społeczne, która próbuje jakoś godzić, harmonizować sprzeczne interesy jednostek ludzkich.
Jednak jestem przeciwny przyznawaniu władzy praw w zakresie określania, co człowiek ma w swoim (prywatnym) umyśle.
Integryzm, który można by skrótowo określić jako "religia władzy", czy też "religijność silnie skupiona na posłuszeństwie autorytetom", według mnie sięga w obszary, do których "nie ma uprawnień", nie ma też REALNEJ MOCY SPRAWCZEJ, a ma jedynie moc WYMUSZANIA DOSTOSOWAŃ TWORZĄCYCH POZORY. Uważam, iż integryzm jest swego rodzaju kuszeniem do kłamstwa wewnętrznego.
Władza zewnętrzna w świecie może, a nawet powinna działać, ale władza w umysłach prywatnych...
...ma się trzymać od tych umysłów z daleka!
Dlaczego władza nie powinna sięgać do samego umysłu?...
- Bo wtedy w myśleniu i odczuwaniu zrobi się taki bałagan, pogubienie się w zakresie co tak naprawdę mamy, a co jest jedynie życzeniem, albo złudzeniem, zaś umysł, zamiast się organizować i doskonalić, będzie podlegał autodestrukcji. Ten umysł bowiem nie poradzi sobie z rozstrzyganiem nieustannych konfliktów pomiędzy tym, co sam rzeczywiście czuje, a tym co czuć (rzekomo) "powinien". Nie wiedząc, jak te konflikty rozwiązywać, umysł będzie pogrążał się w chaosie, przyjmując przypadkowe uznania spraw - raz te życzeniowe, aby za chwilę uznać te z realnych rozpoznań swoich stanów. Ten umysł się zagubi kompletnie w tym, jaki jest, w co wierzy, co traktuje jako prawdę. Po prostu się wewnętrznie posypie...
Umysł będzie się organizował, porządkował, doskonalił, jeśli będzie czuł swoje wewnętrzne prawo do UCZCIWEGO, SZCZEREGO BADANIA WŁASNYCH STANÓW, WŁASNYCH ROZPOZNAŃ. Jeśli pod jakimś pozorem, to prawo do odczytywania samego siebie zostanie umysłowi zanegowane, czy choćby trochę zniekształcone, to zaniknie szansa na tworzenie sobie poprawnych sprzężeń zwrotnych, które pozwalają dalej korygować swoje błędy, a potem naprawiać bardziej złożone mechanizmy poznawcze w sobie, budować postawy, które ten umysł udoskonalą. |
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 2:12, 23 Lis 2023, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33582
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:25, 15 Gru 2023 Temat postu: Re: Wiara rozumiana jako zaniechanie rozwoju i poszukiwań |
|
|
W innym wątku stworzyłem tekst, który tu też pasuje.
Michał Dyszyński w http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wierze-wylacznie-w-to-co-rozumiem,24427-25.html#769105 napisał: | towarzyski.pelikan napisał: | Michał Dyszyński napisał: |
Dlatego też jest absurdem pojmowanie wiary (religijnej) jako czegoś, co się po usłyszeniu powinno „przyjąć i uwierzyć”, stroniąc przy okazji od aktywności, stawiania pytań, ogólnie uruchomienia krytycznej strony umysłowości. Taka postawa „wiary” w coś, co się tylko usłyszało, jest zaniechaniem tej wiary prawdziwej, związanej z wzrastaniem w świadomości i pomnażaniem talentów, jakie dostaliśmy na start życia. |
Przyjmujesz i wierzysz właśnie po to, żeby z czasem uruchomić w sobie zdolność do rozumienia (na tyle na ile to możliwe). Tak jak to dziecko, które zaczyna od obrazka z małym Jezusem i jego mamusią, i ten obrazek jest tym drogowskazem, który zachęca go do zajmowania się w ogóle Jezusem i jego mamusią. Dlatego tak jak pisałam, te dwie wiary nie są zantagonizowane, ta pierwsza warunkuje drugą. Po co ktoś miałby się zajmować Jezusem i jego mamusią, gdyby nie wierzył, że coś w tym jest? |
Tu chyba jesteśmy znowu zgodni ze sobą, bo ja z kolei nie neguję potrzeby pojawienia się czegoś, co by można określić jako "wiara uruchamiająca, pierwsza, dająca impuls do działań, choć jeszcze niedoskonała". Takie coś oczywiście powinno wystąpić. Natomiast jestem zdecydowanie przeciw ubóstwieniu tej wiary, jako tej jedynej, jako tej, na której miałoby się zakończyć mentalna przygoda z przedmiotem owej wiary.
A tak chyba widzi wiarę opcja integrystyczna w religii - jako ubóstwienie tej pierwotnej, nierozwiniętej, powziętej z pierwszych osądów, albo pierwszych sformułowań (także fraz doktrynalnych), a więc zawierającej najmniej doświadczenia i zrozumienia postaci wiary, przy jednoczesnym NIE DOPUSZCZANIU DO ROZWOJU, bo rzekomo ów rozwój miałby tę pierwszą wiarę negować.
Oczywiście trochę tak to jest, że każdy rozwój jest zanegowaniem stagnacji, każdy wzrost zaprzecza pierwotnej małości tego, co ma wzrastać. Ale takie jest prawo wzrostu i rozwoju, że jednak to, co było na początku, jest zastępowane przez coraz to dojrzalsze, mądrzejsze, lepiej powiązane z resztą osobowości. To, co było pierwsze, co dało impuls, zostanie zachowane w pamięci, jako "dobrze, że spełniło swoją rolę na pierwszym etapie", czyli nie jest pogardzane, ale też nie jest już uznawane jako wzorzec do realizacji, bo już czas tego przeminął, a teraz jest pora oddać pałeczkę następcom.
Podobnie jest z nauczycielstwem. Zły to jest nauczyciel, który nie chce pogodzić się z tym, że jego uczniowie go w końcu przerosną. Dobry nauczyciel cieszy się z tego, że jego uczniowie go przerośli! Dobry nauczyciel nie jest zazdrosny, a wręcz jakieś rodzaj uznania dla swojego wysiłku upatruje w tym, że uczniowie byli w stanie go przerosnąć i pociągnąć dalej jego dzieło w już doskonalszej formie. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|