Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W dyskusjach unikam postawy dobitności w stwierdzaniu swego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:06, 27 Paź 2024    Temat postu: W dyskusjach unikam postawy dobitności w stwierdzaniu swego

W pewnym momencie życia w mojej postawie epistemicznej dokonał się zwrot od postawy, w której za właściwy uważam tryb narzucania swoich przekonań, dobitnego głoszenia tez na rzecz właściwie przeciwnego traktowania dyskusji, kontaktów z ludźmi. W skrócie można by powiedzieć, że aktualnie
- dużo rzadziej (w perspektywie zmierzam to do drastycznej minimalizacji) głoszę "jak JEST",
a za to
- formułuję swoje przekonania w trybie: jak JA TO CZUJĘ, albo uważam, że MOŻE BYĆ.

Skąd mi się to wzięło?...
- Głównym powodem jest OBSERWACJA płynąca z wielu dyskusji, w ramach której pojawiła się u mnie ocena, iż arbitralne, dobitne stwierdzanie czegokolwiek silnie koreluje z grawitowaniem dyskusji do walk personalnych, do śmiesznego puszenia się swoim rzekomym "autorytetem", walki ego, a ODCHODZENIA OD ARGUMENTOWANIA W SAMEJ SPRAWIE - MERYTORYCZNIE.
Wyraźnie widzę, że im bardziej ktoś argumentuje dobitnością, tym większa jest szansa, że za chwilę zacznie do dyskusji dorzucać aspekty emocjonalne, napastliwość personalną, porównywanie się na gruncie ocen społecznych, a zainteresowanie tym, jak się modeluje dane zagadnienie karleje, nieraz dążąc wręcz do zera.
Jest i - chyba nawet nie mniej ważny - powód dodatkowy: ja sam nie mogę być tak stuprocentowo pewnym swoich przekonań. Zatem w dyskusji w pewnym sensie...
proszą o skrytykowanie mnie! Właśnie o to mi chodzi, aby wyrażono wobec moich poglądów (tu stawiam warunek: sensownie uzasadnione!) głosy krytyczne. Sprzeciw jest zatem oczekiwany, a ja W DUCHU POKORY zamierzam się nad krytyką moich przekonań pochylić. Choć stawiam tu warunek, aby owa krytyka nie była w trybie arbitralnym, personalnym, związanym z presją emocjonalną, lecz wyrażona rzeczowo, intelektualnie czujnie i unikająca oparcia się o motywy, które są nierozliczalne, niedające się przeanalizować logicznie. Chętnie zainteresuję się krytyką (ostatecznego jej przyjęcia nie gwarantuję, chodzi o samo UCZCIWE JEJ ROZWAŻENIE), byle tylko nie wpadała ona w to, co jednak odrzucam - walkę o dominację, posługiwanie się presją, emocjonalnym nastawieniem.

Jak praktycznie zachodzi to moje odejście od postawy arbitralności?...
- Przede wszystkim w znaczącym PONIŻENIU W HIERARCHII ZNACZENIA WSZELKICH STWIERDZEŃ NIE POWIĄZANYCH Z ICH UZASADNIENIEM. Owo "poniżenie" nie oznacza jednak zanegowania, czy uznaniu z góry za fałszywe, lecz jedynie za zrównaniu ich z KAPRYŚNĄ OPINIĄ, LUŹNYM ODCZUCIEM. To, co nie ma uzasadnienia jest dla mnie z grubsza równe epistemicznie stwierdzeniom w stylu:
- lubię czerwone jabłka i muzykę Brahmsa
- chętnie wyjeżdżam na wczasy do Włoch
- denerwują mnie hałaśliwi ludzie
itp. itd.
To wszystko wyżej są opinie, czyli przekonania świadczące INDYWIDUALNYM ODBIORZE czegoś tam. Nie wiadomo, jaka jest ich obowiązywalność w szerszym sensie - mogą być przekonaniem bardzo osobistym, rzadkim w populacji, mogę być w obszarze średniej statystycznej, mogą być też bardzo silnie powiązane z jakąś absolutnie nieprzekraczalnym prawem. Tu wszystko być może, więc tego nie neguję, ale też nie uznaję z góry!
Zatem zabiegi co niektórych, aby nawarstwianiem dobitności i emocji wcisnąć mi te ich (rzekome) "prawdy absolutne", traktuję jako objaw niedojrzałości intelektualnej. Jeśli ktoś próbuje arbitralność, dobitność w dyskusji silnie eskalować, to raczej może się spodziewać ode mnie reakcji uznania go za osobę zapóźnioną intelektualnie, a głoszone przez nią poglądy jak jeszcze mniej wiarygodne, bo teraz są one kojarzone z umysłem osoby, która dała się poznać jako niedojrzała mentalnie.

Sam też nie NIE STAJĘ DO POJEDYNKU NA ARBITRALNOŚĆ.
Uważam to podejście pogrywania dobitnością i arbitralnością za na tyle poniżające intelektualnie, że nie zamierzam się na "taką głupotę" ścigać, a wręcz za ujmę sobie poczytuję podjęcie takiego wyścigu.
Co zatem powiem komuś, kto z emfazą, arbitralnie głosi swoje tezy, a unika podania dla nich rzetelnych uzasadnień, wskazania użytych założeń, odwołania się do intelektualnych podstaw, z których dane rozumowanie wynika?...
Odpowiem mu: może i masz rację... Nie jestem w posiadaniu prawd absolutnych, więc nie mam podstaw, aby Twoje stwierdzenia ostatecznie odrzucić, ale też (trochę też z tego samego powodu braku dostępu do prawd absolutnych) nie zamierzam ich potwierdzać. Mogę tu wygłosić jakąś moją OPINIĘ - subiektywny głos w sprawie i tylko w takim trybie (żadne tam autorytatywne stwierdzenie) proszę traktować.
A jeśli ktoś arbitralnie przemawiający próbuje wzmocnić wymowę swoich stwierdzeń powołaniem się na "to nie tylko ja taka głoszę, ale też NASI tak głoszą!", albo powie "to nie tylko jest moje zdanie, lecz twierdzę to za autorytetami", to ja odpowiem mu wtedy: ok, jeśli to nie jest Twoje zdanie, to daj linka do wypowiedzi tych osób, którzy pogląd stworzyli, a ja już wtedy osobiście sprawdzę, na ile oni są w stanie mnie przekonać. Ty się tu zatem z dyskusji usun, bo sam najwyraźniej masz niewiele do powiedzenia. Poza tym...
powstaje pytanie: kto stał przy tych autorytetach, którzy kiedyś dany pogląd formułowali?...
- Jest jakiś poważny powód do uznania, że byli mądrzejsi, bardziej kompetentni niż my dzisiaj?...
Bo jeśli takiego przekonującego powodu nie da się przedstawić, to ich przekonania są jedynie po prostu jednym z wielu głosów w dyskusji - są, owszem, do rozważenia, ale w żadnym razie nie będzie im przyznana rola dominująca.

Jestem symetrystą epistemicznym - stoję z zasady na pozycji neutralnej, a zmiany z neutralności na pogląd wyróżniający coś dokonuję, dopiero mając przekonujące ROZUMOWE argumenty.
Arbitralność stawiania sprawy jest zaś dla mnie jedynie zabiegiem erystycznym - manipulacją, a co za tym idzie niczego ona pozytywnie (bo negatywnie już troche tak) nie wspiera.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:02, 02 Gru 2024    Temat postu:

Postawa stwierdzającego namolnie narzucania innym jakichś opinii jest przejawiana przez pewien typ osób w licznych dyskusjach. One zdają się spełniać jakoś mentalnie, gdy stawiają swoją osobę i poglądy na zasadzie: to tak jest, ja tak twardo głoszę, żądam przyjęcia tego!
I sam ten personalny, emocjonalny nacisk pełni u owych osób rolę niejako gwaranta prawdziwości owych stwierdzeń.
Al przecież, czy
- wynik operacji matematycznych zmienia się w zależności od tego, czy ktoś bardziej przy jakiejś jego konkretnej opcji upiera?...
- skład chemiczny substancji jest zależny od tego, ile osób, wskutek namawiania ich do wsparcia "sprawy" będzie głosiło, że jest taki, a nie inny?
Tu dotykamy jakiejś postaci INTUICYJNEGO POSTRZEGANIA PRAWDZIWOŚCI, które prezentuje znaczny odsetek ludzi. Oto gdzieś głęboko w ich przekonaniach zaszyta jest taka wizja prawdziwości, która uzależnia określenie czegoś jako "prawdziwe" w zależności od tego, ilu stronników uda się zebrać do wsparcia wybranej opcji rozstrzygnięcia wątpliwości. Taka wizja prawdziwości może się sprawdzi w pewnej drobnej części przypadków - np. tam, gdzie stwierdzenie dotyczy jawnie poglądów społecznych typu "większość ludzi reaguje na okoliczność X postawą Y" - ale zawodzi w obliczu ustalania aspektów wyraźnie obiektywnych. Jednak z racji na pewien rodzaj bezwiedności ludzkich przekonań, pojawia się efekt przeniesienia mechanizmów walki o miejsce w społeczności na aspekt ustalania sensu spraw i prawdziwości stwierdzeń obiektywnych. Ci, którzy przenoszą mechanizm walki o pozycję w swoim stadzie na aspekt ustalania kwestii obiektywnych działają atawistycznie, a w końcu sami sobie będą musieli zaprzeczyć. Bo "tam w środku, tak naprawdę chodzi im" nie o to, ile osób uda się skrzyknąć do wsparcia wygodnego na jakimś etapie kłamstewka, lecz o to, jakie obiektywne relacje w świecie są przedmiotem zainteresowania owych osób. Tak więc w rzeczywistości chodzi tutaj o to, że wspomniane osoby same nie wiedzą, czego chcą.
Owe osoby, tak naprawdę same nie wiedzą, po co walczą o to, aby jak większa grupa ludzi głosiła owe ich stwierdzenia, które przecież nie odnoszą się do niczego obiektywnego (choć do głoszenia obiektywnych stanów aspirują).

Ten atawizm, to przenoszenie mechanizmu presji społecznej na nieadekwatne okoliczności świadczy o mentalnej niedojrzałości osób, które taką postawę przejawiają. Ludziom mieszają się i plączą walczące w nich emocje; interferujące ze sobą odrębne w istocie cele:
1. cel bycia uznanym w swojej grupie, a także zdobywającym wyższe miejsce w hierarchii społecznej
2. cel ustalenia obiektywnych okoliczności świata i życia, zrozumienia zależności "jak rzeczy działają"
3. cel działania na rzecz spójności swojego stada.
Te trzy cele owym nieuporządkowanym ludziom chaotycznie na siebie nachodzą, interferując dają przypadkowe de facto odczyty.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 12:06, 02 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:25, 02 Gru 2024    Temat postu:

W środowiskach naukowych, intelektualnych stosowanie nacisku personalnego jest właściwie dyskredytujące. Jeśli ktoś taką postawę przejawi, to zostanie potraktowany jako osoba nienadająca się do poważnej dyskusji. Z taką osobą nie toczy się sporów, nie dyskutuje, bo z góry wiadomo, że ma się do czynienia z kimś, kto nie rozumie podstawowych reguł intelektualnych. Taki ktoś może być porównany do "szachisty", który gdy zaczyna przegrywać, zabiera oponentowi z szachownicy figury, żądając aby ten ostatni uznał grę z taką modyfikacją za normalną kontynuację partii...
Ktoś, kto się zdradził z próbą stosowania nacisków personalnych, czyli nie umie się skupić na merytorycznym przedmiocie dyskusji, wystawia sobie sam opinię w stylu: z takim kimś szkoda w ogóle tracić czas na dyskusję z prawdziwego zdarzenia.

Co jednak robić, jeśli taki pozorant intelektu, namolny, inwazyjny agitator akurat nam się trafi?...
Typowo, stosuje się jakieś uniki. Walka z kimś takim jest raczej ostatecznością, bo ona byłaby zniżeniem się do jego poziomu. A wiadomo, że tu już nie ma kwestii przekonywania to, tu już się bierze dyskusji intelektualnie na serio. Chodzi już tylko o to, aby delikwent dał nam spokój, bo został skreślony, bo intelektualnie "nie rokuje", nie daje wkładu w rozumowanie, a jedynie utrudnia postęp myśli.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 18:30, 02 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:54, 26 Gru 2024    Temat postu:

Nie umiem już postrzegać presji personalnej na przyjęcie przez oponenta tez w dyskusji inaczej jak tylko patologii względem normalnych relacji osobowych. To "nie jest normalne", gdy ktoś naciska, żąda, wymusza na płaszczyźnie intelektualnej.

Mogę presję dopuścić wyjątkowo w przypadku osób skrajnie zaburzonych - np. wobec przestępców. Ale to też oznacza, iż presja - jeśli gdzieś wystąpiła - to stała się papierkiem lakmusowym patologicznego charakteru relacji.

Tryb presji, nie jest trybem, w którym potem można będzie mówić o szczerej relacji w dalszej znajomości. To jest złamanie zasad, forma przestępstwa, która domaga się przeprosin, formy ekspiacji, może nawet kary, czy pokuty. Kto presję decyduje się stosować, ten szczerość właśnie tą swoją postawą uśmiercił, ten jest persona non grata w uczciwej relacji, ten się po prostu zhańbił.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:01, 19 Lut 2025    Temat postu:

Nieraz sobie stawiam w wątpliwość, a nawet w symulacji neguję to, co zwykle twierdzę - że jednak uczciwość, rozumiana jako brak manipulowania ludźmi powinna mieć priorytet nad podejściem agitacyjnym, w którym będę naginał okoliczności, będę przesadnie działał na emocje, aby zdobyć stronników dla swojego rozumowania... :think:

Tak do końca to wcale nie jestem pewien, czy nie powinienem (trochę... albo może "trochę bardziej") ugiąć się przed paradygmatem skuteczności w przekonywaniu. Oto widzę, że ludzie uznający, iż w przekonywaniu najbardziej liczy się gra na emocjach, moje podejście będzie się jawiło jako nieskuteczne. I wiem, że akurat tych nie przekonam. A może powinienem?... :think:
Tak do końca to wcale nie jestem pewien, czy nie powinienem. :nie: :(
Jednak zawsze gdy tak myślę, wątpiąc w sens unikania celowanych form manipulacji, jakieś moje głębsze, skryte w intuicji i emocjach, w samym odczuwaniu sensu i prawdy pokłady rozumienia dają mi zawsze jasny sygnał: to byłoby ustępstwo złu, to byłoby uleganie pokusom diabła.
Wiem, że takie nieemocjonalne tłumaczenia większość ludzi raczej zlekceważy. Tylko nielicznie docenią to, że staram się nie naciskać, nie robić marketingu wokół moich stwierdzeń. A ci nielicznie i tak pewnie by sobie poradzili z rozumowaniami, bo już czują potrzebę szczerości i prawdy, bo oni już sami wiedzą, że nurzanie się w manipulacjach jest ostatecznie drogą donikąd. A przecież uświadomienie sobie pewnych ważnych spraw jest najistotniejsze właśnie dla tych, którzy teraz wszystkie manipulacje biorą za dobrą monetę.
Jest jednak jeden główny problem z tym uleganiem sugestii, iż manipulowaniem osiąga się dobry efekt - ono jest opowiedzeniem się bezpośrednio po stronie kłamstwa, jest (tym nieodpuszczalnym) grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Jeśli miałbym walczyć z czyimś zakłamaniem, samemu używają jakichś form zakłamywania spraw, to czy tak naprawdę bardziej walczyłbym z owym zakłamaniem, czy je wspierał?...
- Intuicje mi podpowiadają, że obowiązuje ta druga opcja.
W szczególności, jeśliby kiedyś manipulacje, których bym się dopuścił, wyszłyby na jaw, to spaliłoby całość mojego przekazu. Ale nawet jeśliby nie spaliło wobec ludzi, to ja czułbym się tu spalony we własnych oczach. :fuj:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23896
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:09, 19 Lut 2025    Temat postu:

Generalnie Michał trudno jest rozmawiać w necie. W realu zawsze coś dopowiesz. Jest też mowa ciała.
Tu coś napiszesz i możesz być zupełnie opacznie zrozumiany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:19, 19 Lut 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Generalnie Michał trudno jest rozmawiać w necie. W realu zawsze coś dopowiesz. Jest też mowa ciała.
Tu coś napiszesz i możesz być zupełnie opacznie zrozumiany.

Powiedziałbym, że jest i trudno, i łatwo... - zależy, na co patrzymy.
Z pewnymi ludźmi przestałem prawie w realu się komunikować. Dlaczego?...
- Powody są różne, ale jednym z nich jest to, że np. nieustannie przerywają innym w rozmowie, a do tego często przekręcają to, co się do nich mówi. Co prawda napisane słowa też można przekręcać, ale tu jest przynajmniej ślad - napisano to, a to, więc jeśli ktoś nagle zaczyna wykręcać kota ogonem, to jest dowód, jak było naprawdę.
Ale w innych przypadkach bezpośrednio kontakt może być skuteczniejszy. Choć...
ja chyba coraz mniej lubię się kontaktować bezpośrednio, stresuję się tym.
I mam tu kilka powodów
- po pierwsze wiem, że mam (nauczycielską) tendencję do podnoszenia głosu, a nie bardzo nad tym panuję. Potem jest mi głupio, że do ludzi "krzyczę", zamiast mówić (chyba mam w ogóle problem ze zmysłem słuchu).
- po drugie, właśnie nie chcę na ludzi oddziaływać niewerbalnie - czuję się wtedy, jakbym nimi manipulował. Bo bezwiednie synchronizuję swoją mowę ciała z tym, co chcę powiedzieć. Wtedy ludzie nieraz przyjmują moje słowa, nie będąc do końca przekonanymi na gruncie intelektualnym. A ja takiego efektu chciałbym właśnie uniknąć - tłumacząc coś, chcę, aby akceptowano przedstawiane przeze mnie IDEE, A NIE MOJĄ OSOBĘ. (niezależnie od tego, oczywiście też chciałbym być akceptowany, ale już jak osoba, a nie w ścisłym związku z tym, o czym mówię).
- Po trzecie mam pewien rodzaj poczucia odpowiedzialności za słowo, który jest związany z tym, żeby to, co powiedziane rzeczywiście było tym, co widać - jako tekst, który potem każdy może analizować osobno, który potem ODRYWA SIĘ od samego incydentu przekazu.
Dlatego nieraz kombinuję, jak swoją osobę właśnie wyrugować z układanki, jak zostawić w dialogu SAM CZYSTY SENS SPRAW.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 19:22, 19 Lut 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23896
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:32, 19 Lut 2025    Temat postu:

Bo mężczyźni chyba "poważniej" traktują dyskusję.
Jest to wskazane gdy jesteś na jakimś panelu dyskusyjnym. Ja tego forum tak nie traktuję. Może wuj chciałby aby tak było to forum traktowane.Sam pracowicie przygotowuje odpowiedzi.
Nie to jest najważniejsze dla mnie na forum. Co zatem?

Wyjaśnię następnym razem. Zwerbalizuję to.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:53, 19 Lut 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Bo mężczyźni chyba "poważniej" traktują dyskusję.
Jest to wskazane gdy jesteś na jakimś panelu dyskusyjnym. Ja tego forum tak nie traktuję. Może wuj chciałby aby tak było to forum traktowane.Sam pracowicie przygotowuje odpowiedzi.
Nie to jest najważniejsze dla mnie na forum. Co zatem?

Wyjaśnię następnym razem. Zwerbalizuję to.

Kobiety ogólnie zainteresowane są bardziej aspektem towarzyskim, kontaktowaniem się dla samego poczucia, że się z kimś wymienia jakieś informacje i odczucia, a nie aby treść owych informacji była tym najistotniejszym aspektem.
Dla mnie zaś właśnie ta treść jest najważniejsza w większości przypadków. Aspekt bardziej towarzyski wręcz najczęściej świadomie blokuję, jako coś, co mi przeszkadza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:01, 19 Lut 2025    Temat postu:

Pociągnę jeszcze zagadnienie unikania dobitności stwierdzania.

Uważam, że dobrze jest, jeśli człowiekowi się pewne nowe idee w umyśle ułożą, nawet utrzęsą. Sam nie lubię takich sytuacji, gdy ktoś mnie pogania do decyzji. Decyzje pod presją, wymuszane, będą z zasady nieszczere, a do tego często wprowadzanie w nie właśnie w ramach presji znamionuje oszustów. Jeśli ktoś mi zatem mówi coś w stylu: nie masz czasu, już teraz się decyduj, bo inaczej okazja ci ucieknie, albo stanie się coś złego, to przypuszczam, że mam do czynienia z oszustem, albo inną formą złej woli. Podobnie też niektóre chwyty marketingowe bazują na działaniu pod presją (czasu).
Zatem ideałem komunikacji, który ja uznaję, byłoby z grubsza:
- Informacje dostarczane są bez naciskania
- Odbiorca ma czas zastanowić się, ewentualnie sprawdzić wątpliwe aspekty
- Nic ważnego nie jest ukrywane, nie ma "małych druczków" w aspekcie podejmowanej decyzji.
Dotyczy to nie tylko decyzji finansowych, ale też światopoglądowych, zobowiązań towarzyskich itp.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:09, 20 Lut 2025    Temat postu:

Nieraz sobie kombinuję: jak tu bardziej ograbić swoje intencje w kontaktach z ludźmi z pragnienia wywierania na nich wrażenia, z instynktownej chęci bycia uszanowanym i uznanym za wielkiego.
Emocjonalnie nieraz się waham, zbliżając do skrajności, w której złożyłbym ślub milczenia i w ogóle przestał się z ludźmi kontaktować. Wtedy bym spełnił doskonale ów postulat unikania lansu, wywierania wpływu, robienia wrażenia na ludziach. I pewnie, gdyby to było jakoś praktycznie bardziej możliwe, gdyby to był jednak anachronizm, działanie przesadzone, to bym chętnie został jakimś eremitą, który porzucił świat zewnętrzny, aby w całości poświęcić się rozbudowywaniu tego świata, który jest we własnym umyśle. Ale poza tym coś mi mówi, że nie powinienem na taka skrajnie samotniczą ścieżkę wstępować, coś, jakby jakiś głos mi sugeruje, że nawet pomimo tego, iż popełniam błędy, iż nieraz będę sobie wyrzucał, że znowu uległem jakiejś pokusie, znowu nie stanąłem na wysokości zadania, to mam wziąć ten krzyż bycia ułomnym i po prostu żyć normalnie, żyć jak każdy człowiek. W końcu opcja przeciwna byłaby zaprzeczeniem sensu zaistnienia prawie wszystkich na tym świecie, byłaby też odebraniem wartości życiu wszystkich ludzi wokoło - bo ci ludzie przecież żyją w społeczności, komunikują się, oddziałują na siebie, pomimo tego, że popełniają błędy.

Więc tylko staram się ograbiać swoje intencje z rywalizacji, wywyższania, sugerowania, iż jakkolwiek bym się nie objawił ludziom, to owo objawienie jest czymś więcej, niż zwykłym zmaganiem się ze swoim losem i życiowymi pytaniami jakiegoś tam szeregowego w tej "armii ludzkości" Michała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35045
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:10, 20 Lut 2025    Temat postu:

Patrząc na to, co się dzieje w świecie polityki, gdzie arbitralność wydaje się jakby była głównym uwiarygodnieniem głoszonych przekonań mam ogromną ochotę stworzyć COŚ DOKŁADNIE ODWROTNE WZGLĘDEM ARBITRALNOŚCI.
Jak skonstruować ANTYARBITRALNOŚĆ? :think:

Myślę nad tym właściwie od dawna i widzę tu dwa główne mechanizmy antyarbitralnej postawy w dyskusji,
1. Polegający na PODKREŚLANIU SUBIEKTYWNEGO CHARAKTERU stwierdzeń.
2. Polegający na DOKŁADNYM LOKALIZOWANIU PODSTAW dla stwierdzeń. Widzę tu dwa podstawowe kierunki:
- wskazanie podstawy - źródła LUDZKIEJ OPINII/UMOWY - czyli w skrócie jakiś link do źródła, albo inna forma bibliografii.
- wskazanie ZAŁOŻEŃ, które się samemu czyni, czym się jawnie etykietuje daną podstawę jako wziętą z intuicyjnego osądu, niepodlegającego dowodzeniu, a co najwyżej jakiejś postaci estetycznego uznania, na zasadzie "tak mi się wydaje, tak mi się podoba", co jednocześnie jest wskazaniem dla potencjalnych oponentów, że jak najbardziej na równi z tym moim osądem są inne (też estetyczne) osądy, czyli formułujący dany osąd nie rości pretensji do uznania go za obiektywny.

W ten sposób chyba NAJUCZCIWIEJ prezentowane jest dane stanowisko. :think:

Bo właśnie słowo "uczciwość" jest chyba w tym opisie kluczem - uczciwość, polega na tym, że niczego się nie wmusza, niczym nie pogrywa, nie stara się robić (emocjonalnego) wrażenia, tylko bazuje na zaprezentowaniu gołych faktów i gołych argumentów, z sugestią: a teraz ty - odbiorco, w zgodzie ze swoim sumieniem i rozumieniem osądź wartość mojej argumentacji. Zaś ja twój osąd przyjmuję z góry, jako dar.

Chciałbym rygorystyczną formę uczciwości intelektualnej jawnie przeciwstawić buńczucznej, lansującej się na wiedzę absolutną arbitralności.

Ważna w tej układance jest gotowość osoby unikającej arbitralności DO PRZYZNANIA SIĘ UCZCIWIE, iż dana teza nie ma twardych uzasadnień. Tym, co szczególnie wyraziście znamionuje arbitralnych agitatorów jest robienie wrażenia, iż teza w istocie będąca ich prywatnym (albo subiektywnym, właściwych tylko dla określonej grupy ludzi) przekonaniem, w istocie ma walor bycia uzasadnioną w silnych przesłankach.
Uczciwie (i chętne!) rozważanie mocy przesłanek stojących za wyborami danej osoby jest najbardziej wymownym świadectwem tego, że ta osoba w swoich analizach nie starała się niczego zamiatać pod dywan, nie próbowała naciągać rozpoznać, mataczyć z ocenami. Postawa migania się w kwestii wskazywania przesłanek do oceny silnie przemawia za nieuczciwościami, jakie stanęły przy dokonywaniu owych ocen.

Jeśli ktoś nie umie/nie chce wytłumaczyć, skąd się bierze to, z czego wnioskuje, to wyraźnie przemawia za tym, że może nie ma podstawy dla takiego właśnie wnioskowania.

Gdyby najszybciej ktoś miał ocenić, czy ma do czynienia z osobą uczciwą intelektualnie, to najbardziej wyrazistym symptomem tutaj jest właśnie odpowiedź na pytanie: czy dana osoba ochoczo, nawet z własnej inicjatywy spieszy z wyjaśnieniami kwestii niejasnych, budzących mniej lub bardziej uzasadnione wątpliwości. Taka osoba pytania w kwestii owych wątliwości traktuje życzliwie, wręcz czasem z odcieniem wdzięczności dla dociekliwego pytającego, że chce zgłębiać problem, że pragnie poznawać dodatkowe kwestie, zwiazane z przedstawianym zagadnieniem
I to właśnie dlatego zadaje te dociekliwe pytania.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 18:57, 21 Lut 2025, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin