Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Trochę rozważań nad samotnością

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33747
Przeczytał: 65 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:02, 13 Gru 2024    Temat postu: Trochę rozważań nad samotnością

Przed chwilą przeczytałem na jednej z witryn, że samotność jest problemem dzisiejszych czasów. Wydaje się to z jednej strony dziwne, a z drugiej ciekawe, że mając tysiące znajomych na portalach społecznościowych, mogąc się kontaktować z całym światem, jesteśmy (jako ludzie) tak samotni, może nawet bardziej samotni, niż w dawniejszych czasach, gdy się miało "w zasięgu" tylko rodzinę i znajomych, bo się najczęściej rzadko opuszczało miejsce zamieszkania.
Najwyraźniej z samotnością jest ten problem, że liczy się nie tyle ilość kontaktów, co ich jakość. Choć...
... Chyba tak w ogóle chodzi o coś jeszcze dodatkowego, niż to, aby kontakty z kimś mieć. Sprawa jest tu znacznie bardziej skomplikowana.

Samotności są różne.
Są samotności niejako z przymusu - np. związane z tym, że jakieś obowiązki rodzinne wymuszają na nas tkwienie w układzie, w którym nie widać szans na dobrą relację z ludźmi.
Ale są też samotności "na własne życzenie", w których nikt (ani nic) z zewnątrz nie blokuje relacji z ludźmi, tylko sam człowiek nie potrafi przełamać jakichś swoich psychicznych blokad, a w efekcie nie umie nawiązać szczerej relacji z ludźmi. I ten przypadek chyba jest teraz dla mnie najciekawszy, temu chciałbym poświęcić refleksję w niniejszym wątku.

Samotność z powodu psychicznej, emocjonalnej niezdolności do szczerej relacji z drugim człowiekiem...
To problem, który w warunkach swobody kształtowania się ludzkiej osobowości musi wystąpić. Wchodząc w nasze życia, próbujemy jakoś odnaleźć siebie; balansujemy pomiędzy pragnieniem sprawczości, a z tym dominacji z jednej strony, a relacją, z aspektem dostosowania się, czasem nawet podporządkowania z drugiej. Drugi człowiek, który miałby nam pomóc pokonać samotność, to też taki drugi ja, to ktoś, kto podobnie do mnie boryka się z tym zbalansowaniem sprawczości i uległości - w tym przypadku też uległości moim pragnieniom, oczekiwaniom, potrzebom.
Mając osobowość niedojrzałą, na podobieństwo rozkapryszonego dziecka, chciałoby się, aby ten drugi człowiek po prostu spełniał nasze zachcianki. Tak sobie wiele osób wyobraża swoją relację z innymi. W takim podejściu to ten drugi człowiek ma się dostosować, ma spełniać polecenia, nawet często domyślać się tego, czego kapryśny jego partner potrzebuje. Jednak...
Kapryśnika nic na dłuższą metę nie zadowoli!
Ten dziecięcy model relacji z innymi, polegający na tym, że ktoś ma holować przez swoje życie niedojrzałego partnera, ma dbać o niego, dogadzać mu, ustępować, pocieszać - ogólnie rozwiązywać wszelkie emocjonalne problemy po prostu NIE MA SZANS NA PRZETRWANIE. Taki układ, nawet jeśli przez jakiś czas będzie (od biedy) jakoś tam funkcjonowała, MUSI SIĘ ZAWALIĆ. Powodem tego jest to, że roszczenia niedojrzalca nie zatrzymają się, będą postępowały, aż w końcu dotrą do tej granicy możliwości partnera. I wtedy zacznie się walka niedojrzalca, żeby ten partner "wywiązał się ze swojego zadania". Bo przecież "zawsze tak było", że niedojrzalcowi jego partner uładzał mentalne problemy. I taki niedojrzalec będzie się uparcie domagał wypełnienia owej "misji", którą nałożył na partnera, będzie się złościł, będzie stwarzał konflikty. Bo jak to?... Przecież "on powinien" (w mniemaniu niedojrzalca).

Samotność ma jedną swoją pozytywną stronę (tak naprawdę to więcej niż jedna, ale teraz o tej jednej wspomnę) - jest impulsem do tego, aby uświadomić sobie konieczność mentalnej rozwoju. Bo może w końcu do delikwenta dotrze to, że eskalowanie roszczeń ma swój kres, a tym kresem jest ostatecznie odejście partnera, którego się obarczyło misją ponad jego siły. Bo dobrostan psychiczny buduje się nie tylko od strony "niech ktoś mi to załatwi", lecz i samemu, walcząc z niespójnościami w emocjach i myśleniu.
Bezpośredni dostęp do naszej psychiki mamy tylko my sami. To my sami mamy największą moc zadziałania, gdy jest nam źle. Inni nam mogą pomóc, ale to będzie pomoc w NASZYCH działaniach, to jest NASZĄ SPRAWĄ, aby sensownie swoją emocjonalność kształtować. To nie jest czyjeś zadanie, tylko nasze, więc jeśli jesteśmy samotni, to na pewno po naszej stronie jest piłka w tej "grze".
Ale nawet w związku, czasem względnie trwałym związku można być samotnym. I chyba ta samotność jest w jakimś stopniu też... naturalna! Pomiędzy relacją a jej zaprzeczeniem - samotnością - zachodzi ciągły "przepływ". Nie ma idealnej, absolutnej relacji i (w kontekście już istniejącego związku) nie będzie też absolutnej samotności - jest coś pomiędzy skrajnościami. Samotność w związku jest o tyle "dobra", że jest twarzą INDYWIDUALNOŚCI, czyli też naszej OSOBOWOŚCI. Jeśli będziemy w związku kimś, indywidualnością, to też będziemy bardziej atrakcyjni, niż gdyby tylko nasza rola była dostosowawcza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33747
Przeczytał: 65 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:19, 13 Gru 2024    Temat postu: Re: Trochę rozważań nad samotnością

Temat szarpnę od strony osobistej - spróbuję sam odpowiedzieć na pytanie: czy czuję się samotny?...
- Powiedziałby, że w większości raczej nie, bo mój wieloletni związek z żoną jest chyba stabilny i pewnie "nie najgorszy". Ale...
... ale ogólnie też doświadczyłem różnych form samotności w relacjach z ludźmi. Myślę o samotności szczególnego rodzaju - gdy się jest niby w relacji z kimś, ale ta relacja jest na tyle toksyczna, że emocjonalnie czuje się osamotnienie. Jak to działa?...
Tu dochodzimy do pierwszego odkrycia w kwestii analizy samotności. Samotność polega nie tyle na braku relacji z drugą osobą, co na NIEUWZGLĘDNIENIU PRAWDZIWYCH POTRZEB I GODNOŚCI NASZEJ OSOBY w układach, w jakich jesteśmy. Samotni w związku będziemy wtedy, gdy druga strona odmawia nam uznania tego, jacy rzeczywiście jesteśmy.
Z kolei - odwrotnie - dobra relacja polega na uznawaniu się nawzajem w PRAWDZIE. Są związki udawane, nieszczere - w nich czuje się samotność, pomimo bycia (nieraz w całkiem intensywnych) układach z drugą osobą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin