|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:55, 25 Lip 2024 Temat postu: Stosujący przemoc, silną presję - u mnie są skończeni |
|
|
Stosowanie przemocy już dawno uznałem za zło.
Ściślej - "jakoś" jeszcze mogę zrozumieć przemoc w trybie obrony, czyli gdy przeciwna strona pierwsza atakuje. Mogę trochę jakoś złagodzić swoją negatywną ocenę agresywnych zachowań w reakcji na coś, czasem w silnym stresie.
Jednak już każda systemowa, stała przemoc, nawet przemoc tylko psychiczna, albo tylko skutkująca manipulacją informacjami i ocenami - takie postawy są u mnie klasyfikowane jednoznacznie: to jest zło! A zła nie zamierzam wybielać, wręcz chcę czuwać mentalnie na tym, aby nie przyszło mi do głowy tego zła relatywizowanie.
Piszę o tym przede wszystkim dlatego, że znam ludzi, którzy mają, dla mnie bardzo trudną do zrozumienia, a na pewno do zaakceptowania cechę usprawiedliwiania tyranów, agresorów. Wręcz znam osobę, która jakby uznał "im większy tyran i morderca, tym bardziej zasługuje na usprawiedliwienie". W jakimś stopniu trochę diagnozuję mentalne motywy tej postawy:
1. Instynkt podążania za liderem, przewodnikiem stada, jeśli miałby rzeczywiście działać, nie powinien mieć zapisanych "wyjątków na okoliczności natury etycznej". Więc ludzie silnie instynktownie czujący i myślący będą mieli tendencję do usprawiedliwiania właśnie tych wodzów, którzy już są u władzy, którzy siłą tę władzę zagarnęli.
2. Racjonalizujemy nasze lęki, próbujemy jakoś w sobie pogodzić to, z czym nie umiemy sobie poradzić sprawczo. Dlatego, jeśli zła władza, zły człowiek mają moc nas do czegoś zmusić, to pojawi się w emocjach potrzeba usprawiedliwienia swojej uległości choćby we własnych oczach. Ta postawa chyba jest motorem znanego syndromu sztokholmskiego, stanowiąc mechanizm dostosowawczy psychiki, która nie potrafi sobie inaczej poradzić ze świadomością, że jest słaba, że uległa wrogim wpływom.
3. Ludzie chętnie rywalizujący ogólnie cenią sobie zwycięstwo, przewagę, wywyższenie. Bo w końcu przecież na tym polega rywalizacja, że ktoś się jest w stanie wybić na "tego lepszego". A emocje nie lubią wchodzić w szczegóły, traktując sprawę na zasadzie: jeśli ktoś jest lepszy w wymuszaniu czegoś na ludziach, to jest lepszy w ogóle. Ludzie w emocjach oceniający, a do tego instynktownie oceniający będą zatem chętniej brali za dobrą monetę zdobycie przewagi na polu uważanym za zło - na polu dominacji, związanej z przemocą, krzywdzeniem, przymuszaniem innych.
Ja już dość dawno w sobie rozstrzygnąłem te aspekty od 1 do 3, stwierdzając: NIE AKCEPTUJĘ TAKIEGO MYŚLENIA!
Dlaczego nie akceptuję usprawiedliwiania przemocy?...
Powodów jest kilka:
1. Nie uważam się za frajera. A jednak frajerstwem jest wg mnie popieranie tego, który najpierw mnie krzywdził, dominował, wywyższał się, a ja - gdy już przegrałem - teraz daję mu za to jeszcze jakby nagrodę...
Bo jak inaczej niż jako nagrodę (za zło) miałbym traktować moje poparcie kogoś, kto wcześniej był wobec mnie agresorem i wrogiem?...
2. Mam zasady etyczne, których staram się trzymać. Probuję nie być oportunistą, który dostosowuje swoje oceny do emocjonalnej wygody, zwiazanej z zaakceptowaniem uległości wobec tyranów.
3. Jestem (z zasady, z założenia, choć może w życiu nie zawsze tu wszystko mi sie uda) samokrytyczny. Jeśli miałbym robić zło, wspierać zło, dlatego że mi to nakazał jakiś despota, to nie będę przed sobą udawał, że to jest dobro, albo że to nie ma znaczenia. Próbuję się jakoś bronić przed zakłamaniem.
Dlatego sobie ustalam RYGOR: do czasu ewidentnej, noszącej znamiona wewnętrznej przemiany skruchy ze strony despoty, przemocowca ma on być w mojej hierarchii uznania i szacunku na samym dnie!
Tyran (także ten "domowy"), despota, przemocowiec jest zatem w moim szacunku o wiele poziomów niżej od: narkomana, pijaka, prostytutki, życiowego niedorajdy, czy dowolnego loosera.
I nie mam prawa sobie tego zmienić!
Tyran, despota ma być w moim uznaniu i szacunku najbliżej idei "ludzkiego zera", tego, kim się gardzi. Piszę jest "najbliżej", bo jednak na postawę pogardy sobie nie zezwalam. Mogę się zbliżyć do niej "na jakąś tam odległość", ale samą pogardę w sobie zablokuję. Jednak to nie zmieni tego, że W PORÓWNANIU DO INNYCH LUDZI uznaję despotycznych władców i przemocowców za najgorszy rodzaj postaw ludzkich.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:25, 25 Lip 2024 Temat postu: Re: Stosujący przemoc, silną presję - u mnie są skończeni |
|
|
Dodam tu wątek na dzisiejsze czasy trochę niepolityczny (choć od innej strony patrząc może nawet odwrotnie - bardzo polityczny), chcę SKRYTYKOWAĆ KOBIETY, a przynajmniej pewną część z nich. Otóż chyba w jakimś stopniu słuszne jest spostrzeżenie iż:
Znaczna część kobiet ma swoje emocje wpisaną postawę FRAJERSTWA, polegającą na tym, że lgną one do mężczyzn, którzy później staną się ich krzywdzicielami. Kobiety (niektóre, absolutnie nie twierdzę, że wszystkie!) będą usprawiedliwiały ewidentnych drani, powodowane instynktowną tęsknotą za "silnym samcem".
To powoduje, że pewna część kobiet będzie się zakochiwała w skazanych mordercach (psycholodzy opisują to jako "hybristofilię"), będą broniły swoich oprawców, będą z przesadnym szacunkiem, nieraz czcią odnosiły się do osób ze szczytów władzy (szczególnie mężczyzn u władzy). Niejedna kobieta przez tę swoją postawę po prostu straciła życie, bo nie była w stanie zdobyć się na porzucenie psychopaty, czy innego przemocowca na wielką skalę, który nie panując nad swoim pragnieniem dominacji, w końcu posuwa się o ten krok za daleko i już nie tylko poniża i bije, ale po prostu zabija. Niewątpliwie jest w tej zależności kobiet aspekt seksualny, związany ze schematem sadomaso. Ale jest też chyba w końcu i jakaś decyzja konkretnej kobiety.
Uleganie agresorom jest z reguły na krótką metę. Despoci, psychopaci, tyrani prowadzą z resztą ludzi swoją GRĘ, w której coraz to dalej posuwają się w zdobywaniu władzy emocjonalnej nad swoimi ofiarami. Zwykle zaczyna się dość niewinnie - od małych form dominacji, od (tylko) zabraniania czegoś, od dania sobie prawa do formułowania pretensji o coś, co wyraźnie poniża ofiarę, a daje większe prawa, wręcz przywileje poniżającemu. Oto on ustala, co komu jest wolno, on krytycznie ocenia, on jest roszczeniowy. Niejako "po cichu", mimochodem konstruowana jest relacja, w której wymagania stawia on - tyran, a jego ofiara jest rozliczana. A niby dlaczego nie miałoby być odwrotnie?...
Niby dlaczego (zakładam, że po obu stronach są dorosłe, równe wobec prawa i równe w człowieczeństwie osoby) to zawsze jedna strona miałaby mieć ten przywilej domagania się spełnienia jej oczekiwań, zaś druga ma być jedynie posłuszna?... Niby z jakiej paki tak miałoby być?...
Takich pytań despocie "się nie zadaje". Despota oczywiście "coś" na tak zadane pytanie odpowie, zapewne wskazując na "konkretne okoliczności", z których to miałoby rzekomo wynikać, iż to on ma rację w swoich domaganiu się uległości drugiej strony. Ale jakoś tak "dziwnym trafem" to on wciąż te roszczenia stawia, a tylko wyjątkowo oczekiwania innych spełnia.
Wielu despotów nawet nie ma świadomości, że są despotami. Wielu z nich wręcz uważa, iż to oni są wykorzystywani, oni się dostosowują... Jaki jest tego mechanizm psychologiczny?...
Mechanizm ten jest prosty - W SWOICH EMOCJACH despota ma bardzo silne parcie, pragnienie na to, aby dominować, narzucać, sprawować kontrolę. W związku z tym uważa za naturalne to, że inni mu się podporządkowują, wręcz nie zauważa, iż kolejny raz coś wymuszał. Za to gdy czasem, od wielkiego dzwonu, zdarzy się takiemu despocie ulec czyjejś prośbie (może nawet będzie to błaganie ze strony wiecznie poniżanej osoby, albo będzie to sytuacja wymuszona, bo prawo, czy osoby postronne w końcu wymuszą jakiś rodzaj uległości od despoty), to będzie to długo pamiętał, wspominał sobie (trochę jako porażkę, ale trochę właśnie jako "dowód", że on nie tylko żąda posłuszeństwa, lecz "też się dostosowuje").
Despota jest zakłamany, jest skrajnie nieobiektywny, co pozwala też mu mataczyć w sumieniu, że wcale nie jest zły, że gdy to on ciągle wymusza, przejmuje nad ludźmi z otoczenia przesadnie kontrolę, gdy jest kapryśny i agresywny, to on to sobie odmaluje jako stan normalny, jako coś właściwego. Sumienie despoty jest skrzywione, podpięte pod życzeniowe postrzeganie świata.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|