|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:31, 18 Paź 2023 Temat postu: Słabi duchem obsesyjnie lgną do pozorów siły |
|
|
Tę tezę - słabi duchem obsesyjnie lgną do atrybutów i pozorów siły, władzy - wyznaję od wielu lat, obserwując ją na bardzo wielu przykładach. Teraz ją sformułowałem jawnie.
Warto by jednak skomentować, co rozumiem pod pojęciem "słabość ducha". Chodzi tu o wewnętrznie niepoukładanie, brak równowagi mentalnej, rozliczenia się z własnymi emocjami, pragnieniami. Słabi duchem pragną chaotycznie, frustrują się, bo ich pragnienia, mające postać niekontrolowanych żądz, są niezaspokojone. Ale zaspokoić ich nie ma jak, bo są one sprzeczne wewnętrznie, albo sprzeczne z realiami świata.
Sfrustrowana, niezaspokojona natura takich słabeuszy mentalnych zatem - mając tę intuicję, że silny jest w stanie zapewniać sobie to, czego pragnie - będzie lgnęła do wszystkiego tego, co sprawczość i moc przypomina. A że najbardziej to im przypomina działanie tyranów, czy ludzi "znacznych" przez to, że czynią wiele krzywdy, to zwykle do takich postaw mają szacunek i pociąg słabeusze. Chcą być tyranami, chcą móc kapryśnie robić co im do głowy przyjdzie, odrzucając odpowiedzialność.
Słaby duchem w podświadomości liczy na to, że jeśli będzie się mógł swobodnie puszyć, wywyższać, kaprysić, wykazywać sprawczość przez gnębienie, dominowanie innych, to będzie spełniony, to pokona tego "robaka", który go gryzie od środka - robaka poczucia małości, bezradności, niskiego znaczenia, w części lęku.
Słabi duchem błędnie diagnozują przyczyny tego, co ich gryzie od środka - myślą, że tą przyczyną jest brak swobodnej sprawczości, czyli samowoli i kapryszenia, podczas gdy prawdziwą przyczyną ich mentalnej frustracji jest chaotyczny i sprzeczny system oczekiwań wobec swojej roli w świecie, pośród ludzi.
Niezależnie od tego ile by słabi duchem sobie tych pozorów siły nie zgromadzili, spokoju i trwałej satysfakcji nie zaznają, bo nie da się zaspokoić tego wiecznie głodnego, z pychy zrodzonego żądania wywyższenia bez względu na jakiekolwiek okoliczności.
Nie da się takiego żądania zaspokoić dlatego, że jest ono wewnętrznie sprzeczne, bo to właśnie okoliczności - prawda o rzeczy jest tym, co buduje odniesienia, a z nimi szansę na spełnienie jakichkolwiek oczekiwań. Jeśli się neguje to, co buduje sens rzeczy (a to właśnie w istocie dokonuje się w emocjach pyszałka żądającego swojego wywyższenia), to wszelki efekt działań okaże się ostatecznie sensu właśnie pozbawiony, co każda świadomość ostatecznie musi w końcu odczuć, co będzie musiała zaakceptować.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 12:04, 18 Paź 2023, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:08, 18 Paź 2023 Temat postu: Re: Słabi duchem obsesyjnie lgną do pozorów siły |
|
|
Gdyby te osoby, poszukujące tak obsesyjnie siły - mocy (naziści, czyli skrajni nacjonaliści, rasiści spod idei "white power", czyli inni dążący do nieograniczonej władzy wpływu na ludzi) byli w stanie zdobyć się na autorefleksję, na zajrzenie do głębi swoich wewnętrznych potrzeb, oczekiwań zależności w emocjach, a potem jeszcze gdyby byli w stanie śledzić scenariusze rozwoju tego, co się w nich mentalnie uruchomiło, to (przynajmniej niektórzy z nich) byliby w stanie dostrzec, że za cel obrali ułudę, sprzeczność samą w sobie. Ale to jest akurat ten gatunek umysłowości, który zdecydowanie wyżej stawia samo przeżywanie swojego chcenia nad głębszą refleksję. Są to ludzie, którym w głowie kołacze się z grubsza taki zestaw pragnień, oczekiwań:
Dajcie mi moc, dajcie mi władzę!
Będę niszczył sobie każdego, kto mi się przeciwstawi!
Będę sobie ustawiał ludzi, jak mi się to spodoba!
Wrogów unicestwię i zrobię porządek w ten sposób, że wszystko co mi się nie spodoba, zniszczę.
W ogóle będę dużo niszczył! Będę gromił, bił, palił! Bo lubię!
Będę wrogami gardził i pluł na nich! Będę ich nienawidził!
Będę wywoływał bunt i gniew u ludzi, a potem ten gniew poskramiał swoją przemocą!
Będę się szarogęsił, wywyższał, mówił wszystkim co mają robić, albo czym mają być!
Będę sobie kaprysił i ludzi upokarzał, pokazując im, że mogę to zrobić, bo taki wielki, silny i ważny jestem!
Nikt mi "nie podskoczy", bo wszyscy będą się mnie bali!
I wszyscy będą mnie chwalili, wynosili pod niebiosa! Bo będą się bali powiedzieć coś przeciw mnie, bo ja taki silny jest, że bym od razu ich zniszczył!
Będą mnie chwalili i wielbili, będą tańczyli, jak im zagram, jak im każę!
A jakby nawet ktoś podskoczył, to go zniszczę! Bo taki silny jestem, że się nikogo nie boję i niszczę każdego wroga!
Właściwie to chciałbym, aby ktoś czasem podskoczył!
Chciałbym aby mi podskakiwali różni, a ja bym ich za każdym razem niszczył! To bym się silnym wtedy okazywał! Wtedy byłoby tak jak lubię!
Trzeba by głębiej zajrzeć w uczucia i oczekiwania emocjonalne takiego zwolennika siły, aby dostrzec dalszy scenariusz rozwoju sytuacji:
Jakby tak wszyscy zupełnie zostali przeze mnie zdegradowani, poniżeni, zdominowani, to właściwie nie wiadomo byłoby co dalej robić. Ileż można niszczyć tych słabeuszy! Ileż można nimi gardzić, że tacy słabi są!...
Gdybym tak osiągnął to, czego chcę, do czego dążę, to nie byłoby po co żyć, bo wszelki sens by się skończył. Ale może jeszcze bym znalazł sobie jakiegoś godnego wroga - jakiegoś przeciwnika, którego pokonanie sprawiłoby mi satysfakcję!
Tylko, że jakby on naprawdę był taki groźny, to może by mnie pokonał...
To już sam nie wiem, czy chcę aby był groźny tak naprawdę, czy ma mi rzeczywiście móc zagrozić, czy aby jednak na pewno mi zagrozić nie mógł...
Tak naprawdę to nie wiem, czego chcę...
Chcę, żeby moje tryumfy były naprawdę, były realne, nieudawane, ale nie jestem w stanie się pogodzić, z możliwością potencjalnej porażki...
Chcę aby była prawda, ale pod warunkiem, że ta prawda będzie na moją korzyść, na sposób, który zaspokoi moje pragnienia...
A gdzieś w środku czuję, że to jest sprzeczność, że albo jest udawanie, albo jest prawda...
I gdzieś w środku też czuję, że te wszystkie hołdy, oznaki szacunku wobec mnie, jakie na ludziach wymuszę, będą fałszywe, będą właśnie wymuszone. cry:
A jednocześnie nie stać mnie na to, aby się poddać osądowi zgodnemu z niewymuszoną wolą tych ludzi, z ich oceną w prawdzie serc i umysłów tych ludzi! Więc chcę, aby mnie oceniali tak, jak ja im mówię!
Ale to jednocześnie oznacza, że to wcale nie oni mnie oceniają! To oznacza, że to i tak ja sobie tę ocenę przyznałem, czyli że nie ma ona innej wartości, niż ta, że ja sam o sobie coś powiem!
Choć... przecież jednak ich zmuszam do wychwalania mnie! Czyli mocny jestem! Tylko że żadnych prawdziwych, czyli uczciwych ocen mnie, takich które by świadczyły o tym, co naprawdę inni o mnie sądzą nie otrzymuję! I nie otrzymam!
Nie otrzymam żadnej prawdziwej oceny, bo się bardzo boję, że może ona nie spełnić tego, co chcę o sobie usłyszeć! Więc mogę tylko żądać powtarzania przez ludzi tego, co im powiem, że mają o mnie deklarować! A to są żadne oceny! To są wymuszone, kłamliwe deklaracje!
Za bardzo chcę, aby koniecznie było wprost i bez oddania na zewnątrz szansy na decyzję, to, czego pragnę! Za bardzo!!! cry:
Nie umiem funkcjonować w świecie, w którym jest wolność - taka wolność, na którą zezwalam innym, aby to ona decydowała, a nie moje chcenia!
Czyli nawet nie mogę powiedzieć o sobie wtedy, że ktokolwiek uważa mnie w prawdzie za tego wielkiego, wspaniałego, za jakiego uważać się chcę! Bo nigdy nikt nie jest w stanie wyrazić o mnie takiej szczerej oceny, jako że ja się tej szczerości panicznie boję, bo ją zablokuję - groźbą, przymusem, moją nienawiścią!
Nie mogę tego znieść, że to co jest prawdziwe, co by stanowiło realne wyzwanie jest jednocześnie tym, czego się boję. Chcę i pożądam, aby to było, a jednocześnie nie jestem w stanie zaakceptować tego, że to będzie.
Ta sprzeczność mnie spala!
Niby chcę prawdy, ale zaakceptować umiem tylko tę wygodną dla mnie "prawdę", czyli kłamstwo! I gdzieś we wnętrzu czuję, że taki jestem, że to jest nierozwiazywalny problem!
Umiem funkcjonować mentalnie tylko w zakłamaniu!
Gdzieś w środku czuję, że jestem sprzeczny, jestem nikim! cry:
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|