Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Satysfakcjonujący kontakt z drugim człowiekiem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34530
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:10, 21 Lis 2024    Temat postu: Satysfakcjonujący kontakt z drugim człowiekiem

Jesteśmy istotami społecznymi. Większość ludzi lgnie do jakiegoś towarzystwa, samotność jest przytłaczająca, dołująca, niewielu jest w stanie ją jako tako bez odczuwania cierpienie znosić. Z drugiej strony, o taki naprawdę satysfakcjonujący kontakt z drugim człowiekiem jest tak trudno!... :shock:

Ja sam raczej unikam tłumów. Lubię ludzi w relatywnie niezbyt dużej dawce, a do tego z wieloma (większością?...) osobami mam kontakt "na pograniczu", w kontekście pytania: czy chcę z nimi przebywać, słuchać ich, czy raczej wolałbym już posiedzieć sam - może przy komputerze, może przed telewizorem, może z książką, albo nawet tylko z własnymi myślami. Znam też fobików społecznych, którzy wyraźnie unikają kontaktów z innymi ludźmi, a z drugiej strony znam i takich, którzy najlepiej się czują w towarzystwie, gdy jeden przez drugiego coś gada, gdy się od strony społecznej dużo dzieje. Zatem charaktery są różne - bywa i tak, i tak.

Ale to był wstęp. Nie o tym chciałem tu napisać, tylko chciałem niniejszym postawić sobie (samemu, ale może ktoś mnie natchnie też jakimś swoim ciekawym spostrzeżeniem), pytanie: czy umiem zdefiniować sobie osobowość człowieka, z którą czułbym się tak naprawdę dobrze?...
- Jakie cechy posiadać powinien człowiek, z którym mógłbym długo przebywać bez poczucia zmuszania się do tego, bez wrażenia dyskomfortu psychicznego, a może odwrotnie - z wrazeniem, że naprawdę fajnie jest, gdy jesteśmy razem?...

Na start podam taką subiektywną (!) listę cech idealnego dla mnie partnera do towarzystwa:
1. Przede wszystkim musi to być osoba NIEAGRESYWNA, NIENARZUCAJĄCA SIĘ. Osobników, którzy wchodzą i z miejsca próbują wszystkimi (i mną też) rządzić, stawiać na swoim wyznaczać zadania, oceniać krytycznie, wpieprzać się w życie, wygląd itp. itd. potraktuję na zasadzie "to ja przepraszam, ale coś mi pilnie wypadło, więc muszę lecieć, a wszystkim dziękuję za mile spędzony wieczór"...
2. Unikam NUDZIARZY, a szczególnie nudziarzy, którzy nie dość, że nic interesującego do powiedzenia nie mają, to jeszcze gadają o tym, co mnie komplelnie nie ciekawi. Szczególnym typem są tu osobnicy tokujący na temat swojej wielkości, wyższości i wspaniałości, albo wielce dobitnym tonem wygłaszający truizmy znane od tysiącleci.
3. Dobre wrażenie na mnie robią ludzie, którzy dają do zrozumienia, że ROZUMIEJĄ CO SIĘ DO NICH MÓWI, umieją coś dopowiedzieć, zadać pytanie (czasem będzie to pytanie dociekliwe, a nawet trudne). Nie chcę tylko gadać w towarzystwie, ale nie chcę też tylko sluchać - niechby się czas wypowiedzi z grubsza dzielił po równo, choć w szczególnych przypadkach gotów jestem czynić wyjątek i, albo z zainteresowaniem będę słuchał długich opowieści (pod warunkiem, że są rzeczywiście ciekawie przedstawiane i temat mnie interesuje), albo gotów jestem sam więcej pogadać, jeśli czuję, że dla tej drugiej osoby słuchanie mnie jest jakoś atrakcyjne, nie jest wymuszone.
4. Cieszę się, gdy partner do towarzystwa ma coś do powiedzenia. Przy czym oczekuję, aby UMIAŁ WYTŁUMACZYĆ NIEJASNE PUNKTY tego, co mówi. Oznacza to, że zniechęcają mnie perorujący, arbitralnie ogłaszający (rzekome) "prawdy" agitatorzy. Odrobina charyzmy może się przydać, ale nawet z charyzmą, uważam że nie jest dobrze przesadzać, bo w nadmiarze staje się ona formą manipulacji.
5. Nie lubię rozmów typu narzekanie na wszystko i wszystkich, a nawet narzekanie na większość. Generalnie narzekaczy raczej trzymam na dystans od siebie. Nie oznacza to, że odrzucam każdą formę narzekania, albo że nigdy przenigdy nie pozwolę się nikomu wyżalić, ale oczekuję od moich partnerów w rozmowie jakiejś postaci panowania nad tendencją do narzekania, krytykowania. Problem z resztą jest ogólniejszy - dotyczy KAŻDEJ FORMY PRZESADY w postawach. Narzekanie jest tylko najczęstszą formą nierównowagi w rozmowie, choć podobnie trudne do zniesienia są np. monologi o osiągnięciach, o szczegółach technicznych czegoś, to tym, jaką zupkę jadły i dzieci, i ile razy robiły kupkę itp. itd.
6. Cenię sobie ŚWIADOMOŚĆ WŁASNYCH OCZEKIWAŃ I W RAZIE POTRZEBY WYCOFANIE SIĘ. Nie uważam, aby należało respektować jakiś obowiązek interesowania się każdą dziedziną, dlatego uczciwe jest, że jeśli spotkają się dwie świeżo upieczone matki, ktore mają sobie wiele do opowiedzenia na temat swojego porodu, to fajnie będzie, jeśli się zadowola swoim towarzystwem, a nie wymuszą na wszystkich wokół raczeniem ich opowieściami o szczegółach rozwarcia krocza, czy czasu porodu. Z drugiej strony rozumiem to, że akurat chcą sobie właśnie o tym porozmawiać w gronie osób zainteresowanych, więc cenię to, że ktoś znajduje sobie swoją grupę sluchaczy, dla których ich opowieść jest zajmująca, a nie stanowi formę szykany towarzyskiej.
7. Żywość intelektualna i NIENAMOLNA SZCZEROŚĆ też jest wg mnie przyciagającą do danej osoby towarzysko. Ja akurat nie przepadam za nadmiarem konfabulacji, choć przejściowo czasem zdarza mi się z zainteresowaniem sluchać ludzi fantazjujących ze swadą. To moze być fajne, ale też nie w nadmiarze.
8 Agitatorom twardym, fanatykom i wszelkim innym w stylu "myślowy beton" raczej powiem moje: NIE - dziękuję, mam inne ważne sprawy. Oczekuję od moich rozmówców pewnego minimum chęci przychylenia się nawet do głosu strony przeciwnej, a nie tylko twarde "rozprawianie się" (personalne), z każdym dyskutantem, który ośmiela się mieć w czymś zdanie odmienne od zdania fanatyka. Ja bym taki wysłał gdzieś do rezerwatu, byle dalej od normalnych ludzi. Niech tam, w towarzystwie takich jak oni fanatyków do wyrzygania utwierdzaja się nawzajem w stwierdzeniach, które w ich gronie zostały wimprintowane. Niech się zabawiaja w swoim gronie, mnie oni nie bawią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34530
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:54, 21 Lis 2024    Temat postu: Re: Satysfakcjonujący kontakt z drugim człowiekiem

Są ludzie naturalnie towarzyscy, którym do satysfakcji z tytułu kontaktu z innym człowiekiem niewiele trzeba. Ja chyba do takich nie należę, choć życie w kompletnej samotności na pewno nie byłoby dla mnie satysfakcjonujące. Ale nie jestem z tych, którzy gadaniem o niczym się zadowolą, zatem jestem bardziej wybredny w doborze partnerów do towarzystwa.
Ciekawym aspektem psychologicznym jest wg mnie to, że chyba nie za bardzo da się pogodzić te dwie właściwości psychiczne
- zainteresowanie ideami, problemami, rozumowaniem
- zainteresowanie samymi ludźmi, kontakt z nimi jako cel, niezależnie od tego, czy jest w nim coś nowego, interesującego, czy nie.
Pewnym probierzem towarzyskości (nieidealnym, tylko sygnalnym) jest chyba zainteresowanie teatrem. Ludzie chodzący do teatru są z tych, którzy po prostu chcą obserwować innych ludzi i cieszy ich bycie z nimi, przeżywanie razem emocji. Ja nie lubię chodzić do teatru, bo samo patrzenie na to, że wychodzi człowiek i coś tam gada, samo patrzenie na emocje jakoś tam udawane, raczej wzbudza we mnie niepokój, niż daje mi radość. Trudniej jest więc znaleźć mi partnera do towarzystwa - takiego, z którym chciałbym dłużej przebywać.
Piszę o sobie nie po to, aby jakoś tu się narcystycznie obnosić z moimi uczuciami, ale aby dać tymi refleksjami wstęp do rozważań, a w szczególności do postawienia pytania: w takim razie co najbardziej byłoby "nośnikiem" satysfakcji osoby, która nie przeżywa naturalnie kontaktu z drugim człowiekiem jako satysfakcjonującego z tytułu samego faktu, że się przebywa razem?...
- Przyznam, że na razie nie mam na to pytanie dobrej odpowiedzi. :think:
Choć...
Jedno z reguły dla mnie - mężczyzny - jest wyróżniające jeśli chodzi o satysfakcję - bycie z kobietą, która mi się podoba. To faktycznie działa, tu jest jakiś wrodzony, instynktowny "automat", który powoduje, że uruchamiają się pokłady jakiejś przyjemności z kontaktu z płcią przeciwną. Ale to też nie działa zawsze, bo kobieta musi się spontanicznie podobać, aby to zadziałało. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:58, 21 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin