Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Samoszukiwanie się z pomocą dominacji wywieranej na innych

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34091
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:30, 22 Paź 2023    Temat postu: Samoszukiwanie się z pomocą dominacji wywieranej na innych

Opisałem ten mechanizm w innym wątku, ale chcę zagadnienie rozwijać osobnymi refleksjami. Wstępniak kopiuję z wątku http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/pieklo-czym-jest,23343-125.html#757165
Michał Dyszyński napisał:
Osobiście najkrócej piekło bym zdefiniował jako: konieczność bycia z samym sobą, patrzenia na siebie - takiego, jakim się jest.
Jeśli jest za życia w kimś nieopanowana złość, frustracja, to ta złość zostanie także po śmierci. Za życia dawało się jej autodestrukcyjną moc przerzucać na innych ludzi, udawało się zająć jakimiś ambicjami, walką o coś, z kimś. Za życia można było zwalać własne winy na innych, wieszać się na nich mentalnie, odwracać uwagę od tego, jacy naprawdę jesteśmy. Po śmierci już nie ma gdzie się pozbyć tego całego nieuporządkowania, frustracji, niedającej się uspokoić żądzy wywyższenia (pustej w istocie, nierealizowalnej). Więc to wszystko wraca do złośnika, frustrata, pyszałka.
Za życia ten czy ów utykał własną głupotę po cudzych emocjach, odreagowywał frustrację na innych, czując się przynajmniej przez jakiś czas lepiej, dając sobie szansę na ulgę. Ale jeśli nie wykorzystał tego ziemskiego życia do nauki opanowywania frustracji, to "po tamtej stronie" już okazji nie będzie. Wszelkie zło, którego w sobie grzesznik nie opanował, będzie teraz wracało do niego.
Już nie będzie okazji, aby sobie zrobić ulgę przez to, jak to się puszyło i nadymało, ogłaszając własne rzekome kompetencje. Już nie będzie tego odzewu, który jest tak cenny, gdy ma się wątpliwości co do własnej wartości. Za życia można było swoje emocje oszukiwać za pomocą mechanizmu dominacji nad drugim człowiekiem. Oszustwo samego siebie było co prawda prostackie, ale działało.
Oszustwo własnych emocji "na dominację"
Nasze emocjonalne odbiory siebie i świata są najczęściej głupie, naiwne, niekonsekwentne. Na emocje działają łatwo różne prostackie chwyty. Typowym chwytem jest oszukiwanie się w zakresie własnej wartości poprzez wykazanie samemu sobie mocy — kompetencji w czymś pobocznym, niezwiązanym z daną sprawą. Oto przykładowo ktoś ma wątpliwości, czy dobrze gotuje (mój przykład jest dowolny, prawie przypadkowy). W uczciwym osądzie byłoby tak, że ludziom podano by jedzenie ugotowane przez daną osobę, a ci spontanicznie i szczerze wyraziliby swoją opinię, czy jedzenie jest smaczne, czy im nie szkodzi. To zaś tworzyłoby warunki poprawnej oceny wartości takiego kucharza.
Gdy jednak zagadnienie oceny kucharzenia osoby trafi na osobę o skłonności dominatora, to taka osoba będzie groziła, wymuszała oceny dla siebie pozytywne. W końcu większość oceniających może pod wpływem tej presji wygłosi pozytywną dla dominatora opinię o jego kucharzeniu. Będzie to opinia nieszczera, fałszywa, ale dominator - kucharz się taką opinią (w jakimś stopniu...) ucieszy, uzna to za satysfakcjonujący przebieg spraw. Dodatkowo mu tę ocenę posłodzi też poczucie sprawczości, związane z samym wywieraniem presji na oceniających. Działa tu prosta sugestia - wymuszam sprawnie oceny?... - Zatem mocny jestem! Zatem jest dobrze! Nie mam się czego obawiać, bo to ja rozdaję karty! Uczciwość oceny samego kucharzenia schodzi na dalszy plan. Emocje się usatysfakcjonowały tym melanżem przyjemności z poczucia dominacji, sprawczości plus wymuszonymi ocenami pozytywnymi kucharzenia.
W ten sposób, dzięki umiejętności wywierania dominacyjnej presji, można ratować swoje emocje przed uczciwością osądu. Opisany mechanizm, choć go przedstawiłem na przykładzie teoretycznym związanym z kucharzeniem, jest uniwersalny. On działa powszechnie w świecie, w którym przeróżni dominatorzy wymuszają na ludziach ze swojego otoczenia deklaracje o rzekomym uznaniu, szacunku, akceptacji dla wielkiej wartości w różnych zakresach owych dominatorów. Ci się karmią tymi kłamstwami, jakie sami sprowokowali, czerpiąc satysfakcję, poczucie sprawczości, ważności z tego, jak to udaje się im manipulować oceniającymi ich ludźmi.
Tyle, że to jest po prostu kłamstwo, czyli co działa wyłącznie w obecności ludzi, którym te dominacyjne manipulacje daje się narzucać. Gdy zasłona kłamstw opada, dominator staje w obliczu gołej prawdy. Już nic nie da się tu oszukać, manipulacja nie przejdzie, bo nie ma na kim jej zastosować. Zostajemy z tym, KIM JESTEŚMY?
Jeśli ktoś przez swoje życie opierał się na kłamstwie, jeśli przyzwyczaił się mentalnie do tego, jako owo kłamstwo świetnie działa, jak jego emocje są wszystkimi nitkami satysfakcji do tych manipulacji przywiązane, to gdy wszystko to się skończy, a prawda zacznie "walić po oczach", to będzie dla dominatora katastrofa, to będzie piekło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34091
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:05, 22 Paź 2023    Temat postu:

Zdolność do dominowania innych daje złudne poczucie mocy ogólnej. Jest ono z resztą wspierane instynktami, co powoduje, że dominujący dostanie w swoim mózgu chemiczny "zastrzyk" od ośrodka nagrody, poczuje przyjemność. Idąc przez życie od jednego aktu dominacji do kolejnego, człowiek szczególnie wrażliwy na pobudzenia z tym związane będzie lekceważył z dużym prawdopodobieństwem inne aspekty życia. Bo te akty dominacji, jakie mu się powiodą, wciąż będą słały sugestie emocjonalne typu: "jest dobrze, bo to ja rządzę", "nic mi nie zagraża, bo panuję nad sytuacją", "nie muszę się martwić o przyszłość, bo sobie w życiu radzę" itp. itd. To uspokaja, daje przyjemność, satysfakcję, poczucie sprawczości.
Ale zdolność do przymuszania innych do różnych rzeczy ostatecznie nie jest jakąś "wygrywającą" cechą osoby. Jak się komuś wydaje, że jest "prawie bogiem", bo przecież na tym wymusił to, a na innym tamto, to jest jeszcze pytanie: a na ile w ogóle te akty wymuszania swojej woli budują coś perspektywicznego, na ile są one świadectwem całościowej mocy mentalnej?
Moją tezą jest, że zdolność do incydentalnego zmuszenia jakichś ludzi z otoczenia do uległości, jest tylko drobną cząstką tej szeroko rozumianej sprawczości, mocy, rozwoju osobistego. To, że ktoś nam przyznał rację, kłamiąc w reakcji na nasze groźby, że jesteśmy np. lepsi, niż by to wskazywały obiektywne symptomy, może i zapewni jakąś małą satysfakcję w emocjach, ale na dłuższą metę nic trwałego z tego nie wynika. To, że zmusimy nawet bardzo wielu ludzi ze swojego otoczenia do setek przyjemnie nam brzmiących kłamstw i półprawd, nie buduje rzeczywistej kompetencji, tylko jest niczym wzięcie narkotyku - może i pobudza nerwy, ale nic więcej nie daje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34091
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:21, 22 Paź 2023    Temat postu:

Większość "życiowych dominatorów" jakich znam, choć ma się za wielce mądrych, kompetentnych, silnych, ogólnie wybitnych (a przynajmniej tak by sugerowały ich deklaracje), ale w gruncie rzeczy skupia się nie na tym, aby budować jakieś obiektywne podstawy dla tych ocen, tylko osiągają efekt "sprawdzenia swoich kompetencji" poprzez wymuszanie (kłamliwych w istocie) deklaracji ze strony oceniających. Efekt ten pogłębia się wraz ze zdolnością dominatorów do wywoływania uległości pod tym względem u otoczenia. Bo po co takiemu dominatorowi właściwie miałaby być ta rzeczywista kompetencja, jeśli tak sprawnie udaje mu się wymuszać jej uznanie, tylko wywierając presję na społeczne otoczenie?...
To jest zamknięty krąg, w którym osiąga się pozorny efekt. A doskonaląc mechanizmy presji na ludzi, można jeszcze bardziej ów efekt wzmacniać, przy coraz większym separowaniu się od jakichś działań w obszarze rzeczywistych kompetencji. Potem do tego dochodzi jeszcze (najczęściej w znacznym stopniu bezwiedne, podświadome) odsuwanie wszelkich sytuacji, które by uczciwość osądu owych kompetencji przywracały. Dominator coraz mniej uwagi poświęca temu, co prawdę o nim by mogło rzeczywiście potwierdzić (tu jest podświadomie wyczuwane zagrożenie), a coraz ważniejsze dla niego staje się maksymalizowanie wpływu na oceniających ludzi. W ten sposób dominator staje się mistrzem iluzji tworzonych przed własnymi emocjami, uzależniając się w ocenie siebie od obecności otoczenia, które można zmanipulować, a coraz bardziej oddalając się od realności i obiektywizmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34091
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:29, 22 Paź 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
zamknięty krąg, w którym osiąga się pozorny efekt. A doskonaląc mechanizmy presji na ludzi, można jeszcze bardziej ów efekt wzmacniać, przy coraz większym separowaniu się od jakichś działań w obszarze rzeczywistych kompetencji.
...
dominator staje się mistrzem iluzji tworzonych przed własnymi emocjami, uzależniając się w ocenie siebie od obecności otoczenia, które można zmanipulować, a coraz bardziej oddalając się od realności i obiektywizmu.

Tu chcę dodać, że problem jest nieco szerszy, niż tylko związany z typowymi dominatorami. Ogólnie, ponieważ instynktownie, jako ludzie jesteśmy bardzo silnie zaprogramowani na działania mentalne w domenie społecznej, to typowym podejściem ludzi ogólnie jest walka o uznanie w oczach innych, kosztem starań w zakresie obiektywnych powodów dla tego uznania. Nie trzeba być aż z postawy dominatorem, aby zaniedbywać swój rozwój, bo bardzo skupiamy się na tym, aby nas polubiono, aby poszanowano coś tam naszego, aby stało się coś, co by sugerowało, że jesteśmy dla kogoś ważni. Walka o uznanie w oczach ludzi potrafi tak zawłaszczyć psychikę, że niewiele poza nią dla człowieka się już liczy. Tymczasem w ten sposób tylko powiększa się zależność od innych ludzi, słabość mentalna, stopuje się rozwój osobisty, które domaga się rzeczywistych zmian w psychice osoby, a nie tylko zmian w widzeniu tej osoby przez otoczenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34091
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:49, 14 Lis 2023    Temat postu:

Dominatorzy dyskusyjni mają wielki mentalny chaos w zakresie tego, co jest ich celem w dyskusji. W szczegónosci...
Sytuacja, gdy ktoś im ulega personalnie, jest przez nich odczytywana, jako wykazanie swoich racji na polu merytorycznym.
Dlatego dominatorzy prą do przodu w personalnych bojach, w narzucaniu swego pod postacią uporu w samym deklarowaniu, w okazywaniu swojej wyższości, w mnożeniu pozorów swojego autorytetu. Dominatorzy dyskusyjni w istocie mentalnie zgadzają się z tezę Goebelsa, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

Muszę przyznać, że wciąż zagadką dla mnie jest, na ile tacy narzucający swoje zdanie wierzą tam w środku, że tak rzeczywiście swojej kompetencji dowodzą, a na ile są tu cyniczni. Cyniczny narzucający ma chyba więcej szans na wstąpienie na drogę prawdy, niż ten kto się oszukuje. Bo cyniczny jednak ma jeden etap za sobą - on wie, że tylko manipuluje, on wie, że prawda jest inna, niż to, co on głosi. Zatem cyniczny, jeśli w jego życiu będą miały miejsce zdarzenia, które nim wstrząsną, sugerując zmianę postawy kłamania ludziom wokół nich, to już przynajmniej będzie wiedział, od czego zacząć drogę odkłamywania.
Znacznie gorzej jest z tymi, którzy zakłamują się sami, którzy tak sobie plączą te kłamstewka trochę na użytek własny, a trochę na zewnątrz, tak rozmydlają oceny, tak je przerabiają skrytymi manipulacjami, że potem nawet gdyby chcieli, nawet gdyby zrozumieli konieczność zmiany, to nie będą wiedzieli, od czego zacząć wstąpienie na poprawną drogę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin