Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:00, 19 Lis 2024 Temat postu: Rozładowywanie frustracji dokuczaniem, krzywdzeniem |
|
|
Jaki jest mechanizm psychologiczny tego, że wiele ludzi, gdy jest sfrustrowanych, zaczyna zachowywać się destrukcyjnie, dotkliwie dla innych?...
Dlaczego w ogóle ktoś po dokuczeniu komuś, zadaniu mu bólu (choćby tylko psychicznego) odczuwa ulgę w swojej frustracji?... Przecież wyraźnego związku przyczynowego nie widać.
Oczywiście da się tu jakieś tłumaczenia "rzeźbić" - np.
- Sprawianie innym przykrości zwraca uwagę otoczenia na daną osobę, a więc teoretycznie zwiększa to prawdopodobieństwo, że znajdzie się ktoś, kto zechce pomóc. Jeśli ten mechanizm jest skuteczny, to może utrwalać się ewolucyjnie.
- Widząc, że udało się komuś zadać ból, osoba ten ból zadająca, ma przypływ poczucia sprawczości, co jest pozytywnym odczuciem, a dodatkowo oddala wątpliwości, czy ona "ma moc", co sugeruje, iż pewnie poradzi sobie z zadaniem, co ją uspokaja.
- Mechanizm pochodzi z czasów niemowlęcych, gdy dziecko mimowolnie płakało, wzywając matkę. Odruch pozostał.
- aktywność destrukcyjna na zewnątrz może być formą przeniesienia, takim "robieniem cokolwiek", aby przynajmniej czymś zająć myśli. A trudno jest robić coś zupełnie bez celu.
- dokuczanie innym stanowi formę testowania więzi ze społecznym otoczeniem - czy owo otoczenie wytrzyma? Jeśli owo otoczenie ów test przechodzi, co by sugerowało, iż jest ono gotowe zainwestować własne nieprzyjemne doznania tylko po to, aby zachować relację z osobą sfrustrowaną, to znaczy, że więź się nie potwierdza, a frustrująca otoczenie osoba może się mniej obawiać odrzucenia.
Jakby nie tłumaczyć tego sposobu poprawiania sobie humoru, będzie on egoistyczny, niefajny dla otoczenia, które może mieć takiego osobnika po pewnym czasie serdecznie dość. Wtedy frustrująca swoich bliźnich osoba zacznie być traktowana jako persona non grata, jako ktoś, z kim się niechętnie przestaje. To jest koszt, jeśli ktoś by w ogóle bilans kosztów i zysków przeprowadzał...
|
|