Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Robienie sobie mentalnej krzywdy uległością wobec słabości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:54, 28 Maj 2021    Temat postu: Robienie sobie mentalnej krzywdy uległością wobec słabości

Czym jest robienie samemu sobie krzywdy?...
- Takie to niby głupie pytanie...
Aby odpowiedzieć na to pytanie jednak niezbędne jest najpierw ustalenie: kim jest ten ja?
Co tego ja reprezentuje, a co niszcząc uczynimy sobie zło?

To jest pytanie fundamentalne.To jest jednocześnie istota religii, światopoglądu, człowieczeństwa. To jest wyjaśnienie sprawy najważniejsze, gra o wszystko.

Są niestety podstawowe trudności ze wskazaniem czym jest ja. Te trudności owocują wręcz buddyjskimi ujęciami, w których ja w ogóle uważa się za iluzję. A choć za iluzję ja nie uważam, to z pewnymi aspektami myślenia o "iluzoryczności ja" nawet się w jakimś stopniu zgadzam. I chcę je trochę omówić. Kanwą tego omówienia będzie pytanie odwrotne do pytania o to "czym jest ja?", będzie wyjaśnienie czym NIE jest ja. Czyli jakie typowe dla wielu ludzi przekonania o "umiejscowieniu ja" w istocie wskazują albo na puste miejsce, albo na coś de facto cudzego, a nie naszego. Uświadomienie sobie tego uładza wiele rzeczy w mentalnej konstrukcji człowieka. Będę zatem omawiał nie to, czym jest JA, ale czym są różne NIEJA.

Zacznę od NIEJA kto wie, czy nie najbardziej narzucającego się:
Nie jest naszym ja zdolność do pokonania każdego przeciwnika, jaki przeciw nam wystąpi, czy w przestrzeni konkurencyjnej się pojawi.
Wielu ludzi, szczególnie mężczyzn, wiąże siebie, swoją godność, osobowość, z walką, konkurencją, z możliwością wywyższenia się nad pokonanych przeciwników. Wielu z nich dla czegoś takiego jak poczucie zwycięstwa, czy choćby nie ustąpienie za żadną cenę, gotowa jest oddać życie. Nawet oddają to życie.
W tradycji męskiej jest to z resztą cenione, jest to przez wielu uważane za objaw męstwa, wielkiej cnoty, mocy osoby, ma wyzwalać szacunek do niej. A ja nawet W PEWNYCH SYTUACJACH tego szacunku nie chcę mężnym ludziom (nie tylko mężczyznom) odmawiać. Tak, cnota męstwa jest czymś godnym szacunku, ale...
ale jednak nie każdy upór na swoim aż do śmierci jest tym poprawnym męstwem!
Są dwa rodzaje męstwa - godne szacunku a z drugiej strony toksyczne, żałosne.
Być upartym, aż do poświęcenia życia czemuś głupiemu, bezsensownemu, czasem totalnie żałosnemu i poniżającemu nie jest chwałą. Ktoś, kto poświęca życie dla głupoty nie jest godny szacunku, lecz współczucia, lekceważenia. Taki ośli upór wbrew wszystkiemu, bo "ja nigdy nie wymiękam", "bo ja w każdej (nawet bezsensownej) sytuacji walczę do końca", można porównać do głupca, który uznał z wyzwanie pojedynek z baranem - kto kogo boleśniej ubodzie. Baran ma do pojedynków na zderzające się głowy specjalnie skonstruowaną głowę, rogi, ma biologiczną przewagę. Do tego baran jest głupi, a jedyne co ma do wystawienia, to właśnie to, co dostał tak mocne od natury - rogi i zdolność sprawnego bodzenia się. Człowiek nie został skonstruowany do walki na bodzenie z baranem. Jeśli jakaś szalona ambicja go do tego popycha, jeśli uważa za właściwe udowadniać, że on tutaj też nie ustąpi, to nie jest mężny, nie jest kimś godnym uznania, lecz żałosnym głupcem.
Ale oczywiście...
tego rodzaju ambicję można zawsze mieć! Może ktoś być na tyle przekonany o swojej supermocy nie wymiękania przed nikim, że będzie nawet nie wymiękał przed baranem i da sobie rozbić czaszkę od pierwszego zderzenia z tym głupim zwierzęciem, które w innych zakresach człowiekowi do pięt nie do dorasta, ale w bodzeniu jest bezkonkurencyjne.
Ten - niby "tylko" skrajny - przykład pokazuje jedną ważną rzecz: ortodoksja w czymkolwiek właściwie, tak wyciągnięta na maksa, wcale nie jest (jak co niektórzy by to sądzili) tylko objawem czyjejś bezkompromisowości, odwagi, czy inną formą osobowej mocy, lecz może być ewidentnym objawem głupoty. To teraz - gdy już wiadomo, że taka postawa na ośli upór, na nie zważanie na nic i wszędzie ogłaszanie "ja nigdy nie wymiękam" nie musi być automatycznie zaletą, czy cnotą - można spokojnie zastanowić się: ale kiedy tą cnotą jest, a kiedy nie jest?
Odpowiedź na to ostatnie pytanie, trochę chyba wyłania się z omówienia przykładu z baranem. Nie jest cnotą ten upór i męstwo aż do absurdu, jeśli ZABRAKNIE ROZSĄDKU WYCZUCIA SENSU SPRAWY.
Mamy swoje życie nie po to, aby je w całości poświęcić za jakąś ambicję, ale aby być czymś więcej, niż tylko uparciuchem w czymś, co nam emocje sugerują, a co geny wspierają emocjami. Kto się rzuca jak furiat na każdego przeciwnika "bo ja nie wymiękam, odważny jestem zawsze aż do końca", ten w końcu oczywiście trafi na kogoś, kto będzie o wiele silniejszy, a do tego straci cierpliwość i takiego furiata wyśle na tamten świat, albo uczyni kaleką. A jako kaleka ten mężny głupek będzie miał więcej przykładów i powodów do przemyśleń tej sprawy "dlaczego automatyczny, bezrefleksyjny upór za żadną formę sensownego męstwa nie powinien być uznawany".
W każdym razie obrona "siebie" rozumianego jako wykazywanie, że się nigdy nie wymięka, nie jest według mnie wcale obroną SIEBIE (tego prawdziwego, nie iluzorycznego), lecz jest obroną co najwyżej jakichś nierozsądnych, skrajnych emocji rywalizacyjnych, jest tylko głupotą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:02, 29 Maj 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Zacznę od NIEJA kto wie, czy nie najbardziej narzucającego się:
Nie jest naszym ja zdolność do pokonania każdego przeciwnika, jaki przeciw nam wystąpi, czy w przestrzeni konkurencyjnej się pojawi.

Jeszcze o tym NIEJA rywalizacyjnym chcę trochę dopisać.
Uważam, że wielu ludziom trudno jest w ogóle wykryć to, że wygrywanie to NIEJA. Powodem jest tutaj, że aspekt sprawczości, naginania aspektów rzeczywistości do celów działania jest z drugiej strony niezbędny w konstruowaniu JA prawdziwego. Więc te dwa aspekty są "blisko siebie". Jednak różnica między nimi jest fundamentalna.
To JA poprawne wymaga do funkcjonowania sprawczości, jest budowane w oparciu o sprawczość i wolność wyboru, o dążenie do tego, aby wpływać na rzeczywistość w zgodzie z tym, co się myśli i czuje, co jest celem. Z kolei wygrywanie jest jednym z możliwych celów, a więc spełnia te wymogi, jakie stawiamy przez sprawczością. Czyli mamy niby to "co trzeba": gdy wygraliśmy, to osiągnęliśmy cel, czyli okazaliśmy nasze JA.
Niestety, sprawa jest tu bardziej skomplikowana, a związana Z HIERARCHIĄ CELÓW. Wygrana bowiem, jeśli stanie się celem głównym, jeśli przejmie rolę sterowania osobowością, zamiast być ewentualnym celem pobocznym, cząstkowym, zawłaszczy tę osobowość, niszcząc jej szansę na odkrycie tego siebie, tego JA, które jest ponad partykularnymi celami. Bo to JA prawdziwe nie jest żadnym pojedynczym celem jednostkowym, nie jest niczym, co da się wskazać, lecz czymś ponad tym, wskazywalnym, jest właściwie sposobem zarządzania tym, co wskazywalne, samo wskazywalne nie będąc.
Więc te osobowości, które skupiają się na celach, sukcesach partykularnych, błądzą biorąc środek i narzędzie za cel. Zwyciężanie jest zatem NIEJA, udającym JA, bo usytuowanym konceptualnie relatywnie blisko tego JA.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin