Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:13, 28 Cze 2023 Temat postu: Religia od strony nadawania pojęciom ścisłości znaczeń |
|
|
Moje spojrzenie na kwestie religii chyba jest specyficzne. Jedni je akceptują, nawet im się ono podoba, inni odrzucają wiele z tego, co zdarza mi się napisać, sformułować jakieś myśli w kontekście świadomości, religii, filozofii. Dzisiaj postanowiłem wyjaśnić, skąd się ta specyfika, ta inność mojego rozumowania bierze.
Bierze się zaś z kilku założeń podstawowych, paradygmatów.
Paradygmat 1 - znaczenia pojęciom nadajemy ucząc się przez całe życie, nie mamy ich gotowych w umyśle.
Paradygmat 2 - zgodność z przekazem do nas kierowanym (skuteczność komunikacji) nie bierze się z samej intencji, z tego, że chcemy, lecz jest wyrazem GŁĘBI ROZUMIENIA CAŁEJ GAMY ZAGADNIEŃ, z których tu wymienię choćby (tu tylko z perspektywy odbiorcy komunikatu): świadomość kodów kulturowych używanych przez autora komunikatu, nadążanie za jego tokiem myśli, znajomość użytych kontekstów, ogólna wiedza i erudycja, znajomość własnych ograniczeń i potencjalnych przekłamań odbioru i rozumowania.
Paradygmat 3 - jakość rozumienia, przekonań jest związana z dwoma, w pewnym stopniu przeciwstawnymi aspektami:
- ilością powiązań z resztą rozumienia, wiedzy, zdolności odczuwania - im więcej powiązań z resztą rozumienia, tym bardziej pogląd w umyśle jest bogaty, uzasadniony.
- spójnością, kontrola logiczną owych powiązań, niesprzecznością w różnych obszarach.
Całą trudność polega na tym, aby mieć jak najwięcej powiązań, nie tracąc ich spójności.
Paradygmat 4 - prawdziwe rozumienie jest SYNTEZĄ, która obejmie wiele aspektów, pogodzi pierwsze sprzeczności w podejściu do sprawy. Kluczem do syntezy jest WIARA, która powoduje, że dana osoba w ogóle chce się za ową syntezę brać, a także z niej wynika CEL, wokół którego synteza będzie się organizowała.
Paradygmat 5 - - kluczowe dla rozumienia jest zdolność do zrealizowania na koncepcji testu, a także użycia w działaniu. W działaniu bowiem zaczynamy rozumieć tak naprawdę to, czego sformułowanie intencją może i zaakceptowaliśmy, jednak na początek taka akceptacja będzie oparta zwykle o pojedynczą prostą intuicję, bez świadomości głębi sprawy.
Powyższe paradygmaty (każdy z nich zasługuje na osobne poważne opracowanie, może nawet książkę o nich) sprawiają, że w ogóle inaczej podchodzę do wielu sposobów traktowania religii i życia duchowego. W szczególności wynika z nich coś takiego jak NIEZBYWALNOŚĆ ROZWOJU osobowego. Dla mnie, kto się nie rozwija w kontekście pojęć (także pojęć swojej religii), ten ani nie wierzy prawdziwie, ani też nie rozumuje poprawnie.
Aspekt rozwoju jest główną osią sporu mojego traktowania do religii z podejściem integrystycznym, fundamentalistycznym. Dla mnie owe podejścia są brnięciem w FAŁSZ I STAGNACJĘ, są de facto w znacznym stopniu zaniechaniem poszukiwania Boga (dla religii teistycznych) i zablokowaniem w sobie zdolności do - postulowanego przez Jezusa - powtórnego narodzenia się - narodzenia z ducha. Integryści skupiając się na aspekcie władzy i znaczenia (ludzkie autorytety), organizując swoje cele wokół jakichś (rzekomo absolutnych) fraz teologicznych, zapisanych w jakimś tam dokumencie kościelnym, choć może i te frazy powtórzą w dyskusji, może nawet podepną pod nie w swoim umyśle jakieś najprostsze intuicje, w rzeczywistości tak naprawdę nie wiedzą o czym mówią. Bo zaniechali postawienia sobie tych dziesiątek pytań (czasem trudnych), które TRZEBA SOBIE POSTAWIĆ, ABY ZROZUMIEĆ jak się je rozwiązuje, a więc jak dane pojęcie (religijne) w ogóle funkcjonuje w licznych kontekstach. Bo nie przetestowali swoich intuicji i koncepcji w różnych aspektach myśli i życia. A dalej z tego jakiego opanowania funkcjonowania danego pojęcia wynikać będzie zdolność do jego zastosowania w życiu, rozwiązywania dzięki nim REALNYCH PROBLEMÓW.
Integryści czczą dla samego czczenia, nie rozumiejąc właściwie tego co robią, co mówią. Przez to chybiają celu, którym jest doprowadzenie swojej duszy - osobowości do stanu, w którym Bóg może człowieka zbawić. Integryści popełniają tym samym grzech wielkiego zaniechania związanego z rozwojem osobistym, a dalej z tego wynika niezdolność do nawiązania spójnej (poprawnej) relacji z Bogiem (i ludźmi). Integryści będą gadać dużo o zgodności z ich autorytarnymi źródłami, ale "gdy przyjdzie co do czego" podepną pod używane przez siebie pojęcia wyłącznie najbardziej naiwne, w znacznym stopniu wadliwe znaczenia. Nie osiągną celu.
Mój obraz religijny świata jest chyba szczególnie SYNTETYCZNY, zawierający setki powiązań z koncepcjami, intuicjami, choć też długo dopracowywany pod kątem zachowania spójności. Wiele dylematów musiałem rozstrzygnąć, czasem rezygnując w ogóle z użycia niektórych pojęć we własnym wewnętrznym języku rozumowania, albo przekształcając te pojęcia do innej, niż obiegowa postaci. Inaczej te pojęcia nie dawałyby się zsynchronizować z resztą rozumienia i niezbędnych założeń. Niektórzy tę syntetyczność będą dostrzegali, zauważą, że w moich rozumowaniach mało co jest osobno, że wszystko się tu ze wszystkim łączy (a ja i tak sygnalizuję tylko niewielki procent połączeń, o których myślę). Nie zgadzam się na to, aby akceptować pojęcia zbyt oderwane, polegające na niesprecyzowanym mętliku intuicji, wysoce niezdefiniowane. Dlatego też wiele koncepcji - które właśnie za takie uważam - odrzucam, bądź przekształcam je do takiej postaci, która zaoferuje większy poziom spójności, operacyjności, użyteczności przy rozwiązywaniu konkretnych problemów.
|
|