|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:20, 27 Mar 2019 Temat postu: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Od jakiegoś czasu widzę podobieństwo takich odrębnych dziedzin jak ekonomia i ekologia. I dotyczy ono nie tylko trzech początkowych liter w nazwie, lecz samego funkcjonowania.
Podam dość znamienny przykład - z rynku IT.
Na tym rynku króluje nam w tej chwili firma Intel. Jej procesory dominują zdecydowanie w sprzedaży, zyskach, firma jest niemal monopolistą, jako że AMD, drugi gracz (przynajmniej na rynku procesorów X86 ma znacząco niższe udziały). I nawet jeśli ostatnio, dzięki udanej serii procesorów Ryzen, AMD uszczknęło trochę więcej komputerowego tortu, to jednak wciąż mamy sytuację, gdy Intel najwięcej sprzedaje, najwięcej zarabia. A poza tym jeszcze 3-4 lata temu, AMD było bardzo słabe (ja zamierzam trochę cofać się wstecz z moimi refleksjami).
Do czego doprowadziła tak daleko posunięta dominacja ze strony Intela?
- Ano praktycznie do tego, iż firma ta była w stanie samodzielnie kształtować rynek komputerów. I chyba wśród decydentów owej firmy wygrało myślenie następujące: mamy prawie pełne władanie nad rynkiem, nikt nam nie zagraża, jesteśmy monopolistami, więc możemy sobie windować ceny niemal dowolnie, nie musimy wprowadzać większych innowacji - ot teraz będziemy odcinać kupony z wcześniejszych lat rozwoju. Widać to było po szybkości rozwoju procesorów. O ile jeszcze w latach 90-ych procesory wymieniało się co 2-3 lata, bo po tym czasie ich szybkość (w rynkowym mainstreemie) była nawet 4 większa, więc na starym sprzęcie nie dawało się zwyczajnie pracować, o tyle mniej więcej po roku 2005 rozwój spowolnił znacząco. Sformułowane wcześnie prawo Moore'a, które głosiło, że szybkość komputerów podwaja się co 18 miesięcy (taka była oryginalna jego postać) było twórczo (marketingowo) transformowane do podwajania się czegoś tam w technice, ale szybkość rosła co najwyżej o kilkanaście procent rocznie. Do tego, niestety, rosły też ceny procesorów. W efekcie rynek znacząco spowolnił swój rozwój. Sam użytkowałem komputer przez kilkanaście lat (dopiero niedawno modernizując swojego "blaszaka") bez większych zmian w konfiguracji. W każdym razie dzisiaj mamy sytuację, w której 10 letnie komputery są z grubsza tak prawie samo użyteczne, jak te najnowsze. Warto zauważyć, że od kilku lat sprzedaż pecetów spada. Jest zadziwiające, w sytuacji, gdy jednak świat się rozwija, sprzedaż towarów we wszystkich pawie nowoczesnych kategoriach rośnie, to pecety dołują. Tylko zyski firmy Intel nie spadają, jako że cały czas rosną marże, więc za mniej sprzedanych procesorów firma i tak inkasuje większe przychody. Ale rynek się degraduje, co skutkuje też degradacją otaczającego go "ekosystemu" - producentów oprogramowania, akcesoriów. Kontrastuje to z intensywnym rozwojem tego ekosystemu w obszarze branży mobilnej - smartfonów (częściowo) tabletów.
Tu docieramy do podobieństwa ekonomii i ekologii. Opisywaną sytuację można porównać do uprawy ziemi. Z grubsza są dwa podstawowe typy takiej uprawy: gospodarka (rolna) intensywna i ekstensywna. Ta pierwsza charakteryzuje się znaczącymi nakładami na uprawę (nawozy, zabiegi, starania, aby plony utrzymywały się na podobnym poziomie), podczas gdy druga opiera się na zasadzie: wziąć jak najwięcej dla siebie, a na koniec pozostawić ugór, z którego już niewiele da się wydusić. Gospodarka ekstensywna wyjaławia glebę, bo polega tylko na czerpaniu z jej zasobów, bez wspomagania jej.
Intel podszedł do rynku IT od strony ekstensywnej - najwyraźniej oparł się na zasadzie: bierzemy teraz jak najwięcej, nie przemęczamy się (nakładami na innowacje), bo i tak konkurencja nam nic nie zrobi, a ludzie muszą kupować komputery. Więc niech kupują je drogo, a my będziemy liczyć nasze dolary, które będą spływały szeroką rzeką.
Z punktu widzenia akcjonariuszy firmy Intel taka strategia ma jak najbardziej sens - w końcu chodzi o to, aby zarobić, a wyciąganie jak najwięcej pieniędzy z rynku jest realizacją owej zasady zarabiania. Jednocześnie jednak widać, że "gleba" rynkowa się w znacznym stopniu wyjałowiła - świadczy o tym "spadek plonów" w ujęciu ilościowym, chylenie się platformy PC.
Nie wiem, jakie dalekosiężna plany mają akcjonariusze Intela, ale widać już chyba dość wyraźnie, że ekstensywna polityka powoli dochodzi do granic swojej wydolności. Jest tak trochę dlatego, ze konkurencja w segmencie X86 (AMD) nieco odżyła, ale chyba ważniejsze stało się powstanie nowego gracza - platformy ARM. Ta nowa architektura procesorów nie jest już możliwa do łatwego zablokowania metodami prawnymi (pozwy patentowe), zaś jej potencjał jest naprawdę duży. Procesory ARM produkuje (częściej pasowałoby słowo "konstruuje", bo produkcja - zlecona - jest właściwie tylko na Tajwanie) wiele firm - także chińskich (co tak bardzo nie podoba się Amerykanom). Można się spodziewać, ze w końcu ARMowe pecety zaczną wypierać na dobre z rynku te tradycyjne. Na razie można tylko mówić o przymiarkach w tym zakresie, ale choćby patrząc na rynek tabletów, czy procesorów stosowanych w smartTV, da się zaobserwować stały wzrost komputerów ARM, Są też i pecety z Windowsami oparte o procesory ARM, ale póki co, stanowią one raczej ciekawostkę, niż zagrożenie rynkowe dla Intela. Jednak sytuacja jest dynamiczna i w perspektywie kilku lat wszystko się może zmienić.
Na razie monopol Intela jest sztucznie podtrzymywany cichym sojuszem z Microsoftem - ten ostatni "dziwnie" nie pali się do intensywniejszego wejścia na rynek komputerów ARM. Problem w tym, że i Microsoft zaczyna "szorować po dnie". Windows 10 sprzedaje się słabo, co jest związane najwyraźniej z nie spełnieniem oczekiwań klientów względem tego czym powinien być system operacyjny komputera. Najwyraźniej Microsoftowi "zamarzyła się" pozycja, którą w swojej działce ma "Apple". Tam "ustalono" proste reguły: producent rządzi, użytkownik może się zgodzić na to, co mu zaproponowano, albo... nie kupować produktu Apple (ja nie kupuję...). Microsoft też - ze swoim Windows 10 - wziął się za daleko posunięte narzucanie klientom swoich pomysłów, jak ma wyglądać praca z komputerem, co użytkownikowi wolno, a co nie. Efektem jest duży poziom niezadowolenia wśród klientów i słaba sprzedaż najnowszych Windowsów.
Ja odnoszę wrażenie, że włodarz Micfosoftu jakby nie brali pod uwagę, że rynek klientów IT na sposób bycia fanem jednak zgarnął mu Apple. Pozostali użytkownicy, którzy raczej chcą mieć swobodę decyzji i działania, którzy nie zaakceptują (w swojej masie) producenckiego jedynowładztwa. Ale może się mylę.
W każdym razie widzę sprawę tak, że rynek IT wchodzi w fazę dynamicznych zmian. Stare zasady się "zgrały" - jako że dwaj głowni rozdający na tym rynku (Intel i Microsoft) upierają się przy ekstensywnym - wymuszającym - władczym podejściu do gospodarki w tym segmencie. To działa do pewnego momentu. Jednak w końcu "gleba się wyjaławia", użytkownicy zirytowani przeciągającą się sytuacją, w której nie dostają tego, co chcieliby mieć, pewnie w końcu sięgną po alternatywę. Właściwie do przełomu brakuje chyba tylko jednego - MOCNEGO GRACZA, który ową alternatywę przedstawi. Bo na razie rynek alternatyw, choć jest, niestety ma postać rozproszoną. A w dzisiejszym świecie, bez wyrazistego lidera, trudno jest osiągać rynkowe cele. Jednak gdy ten lider się pojawi, to już chyba będzie mógł wykorzystać efekt "masy krytycznej" niezadowolenia z aktualnego stanu rzeczy całych rzesz klientów.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 12:26, 27 Mar 2019, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:41, 15 Cze 2020 Temat postu: Re: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Fajne sformułowanie przeczytałem na temat akcji, którą rząd USA podjął w celu opanowania kryzysu ekonomicznego spowodowanego pandemią koronawirusa: amerykańscy miliarderzy wzbogacili się w ostatnich dwóch miesiącach o kolejne 430 miliardów dolarów, a kapitał dostał kolejne 500 miliardów od rządu w ramach ratowania rynków przed nimi samymi. [link widoczny dla zalogowanych]
Sam artykuł jest co prawda dosyć mętny i teoriospiskowy, ale sformułowanie celne.
Podobnie chyba jest w Europie - też kolejne rządy ratują biedne rynki przed nimi samymi, jednych spekulantów ratując przed innymi spekulantami pompując w system gigantyczne miliardy podatników, czy też wykreowane księgowym "dodrukiem" pieniędzy w bankach centralnych. Efektem, jak zwykle jest jedno i to samo - że najbogatsi jeszcze więcej zarabiają.
Doszliśmy z historią do dość szczególnej formy państwowości - można by ją określić jako państwowość lobbystyczno - korupcyjna. W jej ramach mając odpowiednie wpływy (czyli mając dojścia i pieniądze), uzyskuje się gigantyczną przewagę nad pozostałymi składnikami obrotu gospodarczego - bierze się dla siebie wielkie fundusze praktycznie z niczego, bez potrzeby dawania z siebie czegokolwiek pozytywnego społeczeństwu. Tak się nam ta historia obróciła.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:59, 18 Cze 2020 Temat postu: Re: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Dzisiaj przeczytałem, że TESCO ostatecznie żegna się z Polską. [link widoczny dla zalogowanych]
Sieć supermarketów, która była jedną z pierwszych nad Wisłą, nie poradziła sobie z konkurencją. Pewnie niejeden się zastanawia: dlaczego?
Ja mam tu swoją diagnozę: miała ta sieć beznadziejnych menedżerów tu w Polsce.
Dlaczego tak sądzę?
Po paru plotkach i informacjach osób mających styczność z tą firmą - o niewłaściwym traktowaniu pracowników przez menedżerów sieci, o korupcji przy doborze dostawców.
No i "tak na logikę". Jeśli inne sieci supermarketów sobie radzą, to dlaczego akurat ta musiała mieć straty?...
Gdybym był prezesem jakiejś firmy, w której jest źle, która zaczyna przynosić straty, to bym szukał przyczyn problemu najpierw w pracy menedżerów wysokiego, a potem średniego szczebla. Jeśli coś nie jest incydentalne, jeśli trwa od wielu lat, to musi być spowodowane jakimś stałym, systemowym problemem. Gdyby najwyższe kierownictwo TESCO przeprowadziło jakieś śledztwo na temat praktyk i sposobów zarządzania przez menedżerów w Polsce, to wg mnie bardzo szybko dokopałoby się do planowych działań ewidentnie na szkodę firmy, a częściowo chaotycznych (aby ukryć ciemne sprawki, bo "w mętnej wodzie dobrze się łapie ryby"). Tam się zarabiało na dopuszczaniu jednych kontrahentów, a blokowaniu innych, tam nieformalne układy były często ważniejsze niż klarowne zasady. Zasada jest prosta - im więcej tajemnic w firmie, tym większe prawdopodobieństwo, że jest grupa osób zainteresowana ukrywaniem różnych rzeczy. A raczej nie ukrywa się tego, co przynosi nam chlubę...
Po czym widać, ze przedsiębiorstwo jest źle zarządzane (tu już piszę ogólnie, zostawiam kwestię samego TESCO)?
- Na pewno (oprócz danych o samych wynikach finansowych) wiele widać po traktowaniu własnych pracowników. Menedżer, który coś ukrywa, musi kryć się za maską surowości i tego, że tylko on ma prawo decydować. Bo jakby ktoś z tej firmy "zajrzał" w to, co się z jego powodu dzieje, to "sprawa by się sypła". Więc wystarczy spojrzeć jak bardzo menedżerowi arbitralnie o wszystkim decydują, jak bardzo są tajemniczy i nieprzewidywalni w swoich decyzjach i kontaktach z ludźmi. Oczywiście czasem też może być i tak, że mamy menadżera, który nic nie kręci na boku, tylko ma taki autorytarny styl zarządzania. Czasem tak może być...
Ale jednak częściej tajemniczość i nieprzewidywalność decyzji po prostu wynika z matactw menedżera. Większość decyzji, która jakoś tak wydaje się dziwna, nie za bardzo uzasadniona sytuacją, szczególnie gdy jest połączona z atmosferą tajemnicy, rodzi silne podejrzenia o ukrywanie czegoś.
Także złe stosunki interpersonalne mają bardzo często w matactwach menedżerów źródło. Tam gdzie rotacja pracowników jest dużo, gdzie są oni zestresowani, przemęczeni, z dużym prawdopodobieństwem bierze się z tego, że menedżer, który po cichu kręci biznes dla siebie:
- musi zarządzać autyrarnie, aby w razie czego móc się ratować twardym spacyfikowaniem pracownika, który mógłby coś podejrzewać, wiedzieć. A więc tenże menedżer od początku autorytarnie zarządza
- właściwą swoją pracą ten menedżer zajmuje się z konieczności mniej
- tam gdzie dochodzi do kolizji interesu firmy z interesem menedżera, trzeba zwykle zrobić jakieś zamieszanie, aby nie wyszły na jaw brzydkie rzeczy. A zamieszanie będzie dodatkowo oddziaływało na pracę w firmie
- dodatkowo menedżer musi w takim układzie za wszelką cenę bronić swojego stanowiska, aby nie wydało się, co tam robił. Bo jak przyjdzie jego następca, to niejedna sprawka wyjdzie na jaw. To z kolei prowadzi do następnych nieetycznych, dziwnych, agresywnych zachowań tego menedżera.
Oczywiście kwestia nieuczciwym menedżerów nie jest tylko polską specyfiką. Miesiąc przed upadkiem Neckermana (też firma z siedzibą w Wielkiej Brytanii - czy to przypadek?...) zarząd firmy wypłacił sobie wielomilionowe nagrody za pracę. Pracę, której efektem było za chwilę bankructwo firmy...
Mam wrażenie, że czeka nas - całkiem niedługo - naprawdę wielki krach światowy. Tłuste koty finansowe zaczęły bowiem jakby ścigać się "kto bardziej pójdzie na całość", czyli kto wyciągnie dla siebie jak najwięcej korzyści przed krachem. Widać to także po ostatniej aferze w USA, gdzie parlament nie może się doprosić o informacje, kto skorzystał z rządowego wsparcia kwotą prawie 600 mld dolarów. Tak widać, to o takie kwoty toczy się gra...
Mamy już wyścig, jakby nikt nie wierzył, że czasy uczciwego robienia biznesu wrócą...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:46, 12 Lis 2020 Temat postu: Re: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Od dawna interesuje mnie rozwój rynku IT, szczególnie procesorów, kart graficznych.
Aktualnie mamy w tym zakresie dominację niemal absolutną jednego kraju - USA. Najwięksi producenci czipów są właśnie tam zlokalizowani: Intel, AMD, Nvidia, a teraz, po zakupie ARMa (wcześniej firma brytyjska, choć także jest tu kapitał japoński) przez Nvidię, właściwie trudno jest wskazać jakąkolwiek konkurencję w tym zakresie spoza tego dominującego kraju. Co prawda Samsung ma fabryki w Korei, ale licencje na procesory i tak pochodzą z USA. Jest jeszcze kwestia samych fabryk - te najbardziej zaawansowane są nie w USA, lecz na Tajwanie. Bo najlepszą technologię ma ostatnio TSMC - firma tajwańska, która produkuje na cały świat. Ale USA rządzą tutaj, bo choć tajwańskie fabryki są w chińskiej strefie kulturowej, to jednak Tajwan nie jest pod zarządem Chin kontynentalnych, a ostatnio wręcz administracja Trumpa przyblokowała produkcję procesorów dla chińskiej Huawei.
Procesorów w technologii na konkurencyjnym poziomie nie ma aktualnie żadna firma, która nie byłaby pod zarządem, albo dominującym wpływem USA. Nie jest tajemnicą, że chodzi o bardzo zyskowny interes. Ogląd rynku tez pokazuje, że marże, które osiągają firmy produkujące i licencjonujące czipy są ogromne. Do tego jest to branża wrażliwa politycznie, bo nie tylko, ze zwiazana aktualnie z całym zarządzaniem światem, to jeszcze stawiająca istotne pytania o to, czy w czipy nie zaszyto jakichś procedur ułatwiających podmiotem zainteresowanym szpiegowanie. USA zarzucają szpiegowanie Chinom, ale nie mają na to dowodów, za to są jawne przypadki inwigilacji obcych państw przez służby USA.
Widać z tego, że dominator jest jeden i nie za bardzo wyłania się na horyzoncie jakakolwiek siła, która mogłaby mu zagrozić. Chociaż...
... chociaż Chiny, przyciśnięte restrykcjami Trumpa, zapewne w końcu dopracują technologię produkcji czipów do poziomu dającego szansę na konkurencję. Chociaż kiedy się stanie?...
- Trudno ocenić.
Ważnym aspektem układanki jest to, co ostatnio się działo w amerykańskiej administracji. Rządy Trumpa związane były z deklarowaniem przez tego polityka podejścia egoistycznego. I to widać było w decyzjach, które układały się pod katem wsparcia polityków dla biznesu. Amerykanie zorientowali się, że Chiny będą ich (w części są) poważnym konkurentem. Ale też i Europa jest postrzegana jako konkurent w sferze ekonomii. Europa nie ma własnych fabryk (są irlandzkie fabryki Intela i brytyjskie Sony) procesorów. Pod względem krajów w produkcji procesorów USA jest praktycznie monopolistą i stara się ten monopol utrzymać, posługując się wieloma środkami.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 0:51, 13 Lis 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:03, 25 Lis 2020 Temat postu: Re: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Ciekawe jest, jak odmieniona będzie gospodarka po całej tej światowej "aferze" z epidemią COVID-19. Według mnie dość oczywistym jej skutkiem będzie rozwój zdalnych form pracy i współpracy. Także wiele stacjonarnych do tej pory wyłącznie branż będzie musiało w końcu przeprosić się (choć się długo opierało) z wystawieniem przynajmniej części swojej funkcjonalności do sieci. Sam fakt, że do fryzjera teraz trzeba się umówić, bo przesiadywanie wielu osób w lokalu fryzjerskim jest "niecovidowe", zmienia sposób komunikacji z klientami. E-zwolnienia, e-recepty i e-porady są już standardem. Telekonferencje zastąpiły spotkania twarzą w twarz.
Przypuszczam, że wdrożenie ludzi do komunikowania się zdalnego przyspieszy znacząco. Telefon (jak najbardziej zaawansowany) stanie się (właściwie już jest) najważniejszym sprzętem osobistym.
To będzie miało zarówno dobre, jak i złe strony, czy inaczej mówiąc, będzie stawiało nowe wyzwania przed ludźmi. Ostatecznie pewnie będzie rosło nam pokolenie ludzi bardziej zdystansowanych społecznie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:48, 23 Sty 2023 Temat postu: Re: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Ostatnio kolejni giganci ekonomiczni zwalniają pracowników - Google (Alphabet), Facebook (Meta), Microsoft. Z jednej strony można się dopatrywać tu jakiegoś znaku czasu, może tendencji ogólnej, ale też i nie jest tajemnicą, że tym gigantom bardzo wiele pomysłów biznesowych nie wypaliło. Microsoft tylko utopił pieniądze w przejęciu Nokii, Google wciąż zamyka jakieś usługi (ostatnio streamowania gier - Stadia), które opracowywał, wydał na nie pieniądze, ale nic potem z tego nie miał. Tak dzieje się od lat. Giganci nie umieją raczej wprowadzać nowych usług na rynek. Przypadek?...
Według mnie to nie jest przypadek, tylko wynik tego, jak działa typowa wielka korporacja.
A jak działa?
- Wedle zasad SILNEJ HIERARCHII i walki O STANOWISKA, awans, wykazanie się u przełożonych.
Dlaczego walka o stanowiska w hierarchii korporacyjnej w znacznym stopniu niszczy innowacyjność?
- Bo cechy osobowościowe, związane z pięciem się po szczeblach drabiny korporacyjnej są właściwie dokładnie odwrotne od tych, które mają osoby twórcze.
Nad tym ostatnim stwierdzeniem zamierzam się nieco skupić.
Dlaczego tak jest, że osoby twórcze będą raczej gorzej awansowały, niż "korporacyjni wyjadacze" od autopromocji i robienia dobrego wrażenia na przełożonych?...
- Ano dlatego, że człowiek twórczy jest skupiony na dziedzinie, w której jest twórczy, a nie na lansowaniu się przełożonym. A przełożeni sami są raczej z tych, co ich pociąga blichtr, lans, udawanie. Poza tym korporacyjni wyjadacze są mistrzami wykorzystywania sposobności, aby utrącać konkurentów, przywłaszczając sobie nieraz ich osiągnięcia. Korporacyjni wyjadacze zgarną dla siebie śmietankę z osiągnięć, które pracowicie - czyli skupiając się na zadaniach - wykonywali inni. A przełożeni owych wyjadaczy będą przekonani, że to właśnie wyjadaczom zawdzięcza firma sukcesy, a nie rzeczywistym ich twórcom.
Efektem jest, że twórczo myślące jednostki są niedowartościowane, często spychane na margines. Korporacyjni cwaniacy do pewnego stopnia, czując że tak zyskują, będą tych twórców próbować zachęcać do pracy. Ale gdy przyjdzie do podziału profitów, to okaże się, iż twórcy muszą się zadowolić marnym ochłapem, gdy wyjadacz spija śmietankę.
Dodatkowo problemem jest to, że wielka korporacja nie za bardzo ma w sobie mechanizmy weryfikowania poprawności pomysłów. W wielkiej korporacji można dowolnie długo bronić beznadziejnego biznesowo pomysłu, jeśli tylko tej obrony podejmuje się ustosunkowana persona. A owe ustosunkowane persony w korporacji to właśnie ci wyjadacze, którzy optymalizują swoje wysiłki na samym lansowaniu własnej osoby, a nie znające się merytorycznie na tym, co firma robi.
Lepszą od wielkiej korporacji wylęgarnią pomysłów jest mały biznes, w którym twórczo myślące osoby dostrzegają potrzeby, są w stanie opracować ich rozwiązanie, a potem przez jakiś czas życie weryfikuje wartość tych pomysłów. Te, które przetrwają, zwykle okazują się trafione. W korporacji, gdzie wszystkie odniesienia dodatkowo mąci i przykrywa korporacyjna hierarchia i lans wobec przełożonych, pomysły chybione - czy to z racji na ideę, czy na jej realizację (nie zawsze idea musi być zła, czasem korporacja się wykłada na beznadziejnym podejściu do realizacji - np. żąda kosmicznych cen za usługę, albo dowiązuje ową usługę do jakichś innych warunków, które całość udupiają) - mogą być przez długi czas wdrażane.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:44, 25 Sty 2023 Temat postu: Re: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Jestem zwolennikiem pewnej postaci światłego "populizmu".
Z mojego doświadczenia wynika mi, że najczęściej w zakresie pojmowania ekonomii spór się toczy pomiędzy podejściem, w którym się próbuje stawiać na piedestale "przedsiębiorczość" utożsamianą dość bezrefleksyjnie z tymi, co aktualnie mają pieniądze i zarządzają biznesami vs przekonanie o tym, że warto jest zrównywać szansę, podejmować interwencje w zakresie rozdziału profitów z ludzkiej pracy.
Zwolennicy "przedsiębiorczości" zwykle używają narracji, w ramach której wszelkie formy redystrybucji dóbr są karmieniem nierobów, a zabieraniem "uczciwie pracującym biznesmenom" ich ciężkiej krwawicy. Mamy obraz, w ramach którego "państwo potrafi tylko psuć", zaś z drugiej strony mamy "udręczonych" bzdurnymi wymogami biurokracji, danin, czy niepotrzebnych wymogów herosów biznesu, którzy dzielnie znoszą te niesprawiedliwe szykany...
Takie wolnorynkowe w stylu postrzeganie ja sam z kolei postrzegam jako mocno naiwne, życzeniowe, IGNORUJĄCE istotne fakty i okoliczności. Jest ono - owszem - może i proste, może i przemawiające do umysłu swoją (w korwinistycznym stylu) wymową "bo najlepiej jak ludzie sami wybiorą czego chcą, a nie jak im jakiś urzędnik będzie to wyznaczał", ale jeśli się bliżej przyjrzymy sprawie to owa prostota okazuje się raczej prostactwem.
Historia biznesu, historia świata wielokrotnie pokazała, że do władzy na wszystkich właściwie szczeblach pchają się bardziej jednostki egoistyczne, nie specjalnie odpowiedzialne. Dotyczy to tak samo władz w państwach jak i władz w firmach. Badania psychologów pokazują, że na stanowiskach prezesów mamy nadreprezentację psychopatów. A psychopaci to skrajnie egoiści. Oni podejmują swoje decyzje wcale nie optymalizując ich na dobro jak największej grupy ludzi, lecz bardzo często jawnie ignorując fakt, że ludziom będzie głównie źle, ale dzięki temu sam psychopata zostanie wywyższony. Naiwnie argumentujący wolnorynkowcy łatwo "zapominają", że choć bardzo pragnęliby pozbawić państwo możliwości wpływu i władzy, to za chwilę już będą do państwa mieli pretensję o to, że tej władzy nie zastosowało, gdy "biznesmenem" okazuje się jawny oszust. Ortodoksyjni wolnorynkowcy nie mają woli zauważania, że najczęściej żądają niemożliwego, czyli tego aby jak najbardziej słabe państwo, jak najbardziej skutecznie było w stanie zadziałać przeciw tej części "biznesu", która łamie reguły, działa nieetycznie. Słabe państwo miałoby być nagle jakoś tak (magicznie?...) silne wobec tych rekinów, którzy nie mają skrupułów, wykorzystują wszelkie środki wyłącznie dla powiększania swojej władzy i wpływów?...
Tak sobie skrajni wolnorynkowcy to wymyślili, że właśnie taka sprzeczność ma dać się realizować. Ale to się zwyczajnie nie da.
Jest jeszcze aspekt sprawy, którego skrajnie wolnorynkowo rozumujący w większości przypadków nie uwzględniają - promocja dobrych obyczajów, kultury ogólnej, powstrzymywanie złych nawyków, czy też rywalizacyjności, która przekracza sensowne normy. Naiwnie myślący wolnorynkowcy dostrzegają niemal wyłącznie pozytywną stronę konkurencyjności, rywalizacji; nie dostrzegając znaczenia tego, co ŁAGODZI OBYCZAJE.
Tymczasem, jak wnikliwiej spojrzymy na historię ludzkości, to ujawni się, jak wielkie znaczenie ma to, że ludzie w pewnym momencie są w stanie przestać sobie "skakać do oczu", przestać walczyć dla samej walki, rywalizować na pusto, a zaczynają dostrzegać rolę i znaczenie wzajemnego zaufania.
Zaufanie wzajemne jest mentalnie czymś odwrotnym od rywalizacji, konkurencyjności. Tam gdzie założeniem jest, że ktoś musi wygrać, a ten drugi przegrać (rywalizacja), że takie właśnie obowiązuję reguły gry, automatycznie będzie to indukowało atmosferę, w której oczekujemy, iż po drugiej stronie jest nie tyle partner, któremu się ufa, lecz przeciwnik, nawet wróg, który zrobi wszystko, aby nas pognębić.
Atmosfera zaufania z kolei jest czynnikiem, który łagodzi obyczaje, w dalszej perspektywie zmniejsza przestępczość, a z nią koszty prowadzenia działalności biznesowej.
Silna konkurencyjność, skutkująca powstaniem wyrazistych różnic społecznych, wywołuje w sposób naturalny frustrację u tych, którym się nie powiodło. Wraz z tą frustracją, wraz z narastającym poczuciem niesprawiedliwości, bycia oszukanym (przez system, przez społeczeństwo, przez tych, którym się udało) wzrastać będzie wewnętrzne przyzwolenie na działania przestępcze. Jeśli ludzie mają ogólne przeświadczenie, że ich szefostwo, czy właściciele firm nie wkładając wielkiego wysiłku, właściwie za nic, opływają w dostatki, podczas gdy oni sami, nieraz z wielką determinację muszą wiązać przysłowiowy koniec z końcem, to będzie w tym przeświadczeniu narastało przyzwolenie na "naprawienie krzywdy" czy to przez jakieś drobne przywłaszczenie, czy zdradę firmy, w której się jest zatrudnionym, a zaoferowanie swoich usług konkurencyjnej firmie (np. poprzez przekazanie tajemnic owej firmy, której się nie lubi z racji na niesprawiedliwe w niej stosunki).
Ortodoksyjnie wolnorynkowcy widzą najczęściej tylko pozytywne strony konkurencji - podkreślają, jak to dzięki niej ludzie się mobilizują do większego wysiłku, jak to starają się doskonalić swój biznes, jak to wymusza to innowacyjność. Tymczasem ten efekt motywujący ma swoje alter ego w postaci efektu demobilizującego i demoralizacyjnego, drenującego zaufanie, wymuszającego ponoszenie kosztów na działania ochronne przed reakcją niechętnie nastawionych pracowników we własnej firmie, czy zdeterminowanej we wrogim nastawieniu konkurencji.
Łagodzenie obyczajów ma ogromny wpływ na skuteczność działania w warunkach, gdy powiązania biznesowe są wielorakie. Zabezpieczanie się przed spodziewanym u partnera wrogim, czy tylko niechętnym zadziałaniom, samo z siebie będzie związane z kosztami, poświęceniem energii, czasu, pomysłowości. Im więcej jest powiązań z różnymi partnerami, im więcej tych partnerów, tym większy robi się udział owych działań zabezpieczających w aktywności firmy. W skrajnych przypadkach pewne rodzaje biznesu po prostu nie dadzą się prowadzić, bo spodziewane korzyści w żadnym ze scenariuszy nie będą w stanie pokryć tych kosztów, jakie niesie ze sobą nieufność, zła atmosfera, wrogie nastawienie ogólne.
Dlatego nawet jeśli niektóre działania państw, czy organizacji w jakimś stopniu zasadnie można uznać za populistyczne, nawet jeśli na niejednym "rozdawnictwie" upasie się ten czy inny wałkoń, lump, pijaczyna, to i tak w ostatecznym rozrachunku to się może opłacić. Bo ten pijaczyna, który dostanie za darmo "niezbędną mu do funkcjonowania" porcję alkoholu, może nie ukradnie miedzianego kabla, na którym "wisi" zabezpieczenie ruchu pociągów (co grozi katastrofą kolejową), tylko po to, aby ten wart o wiele więcej towar sprzedać w punkcie skupu złomu, albo też może samotna matka, mając te parę groszy na utrzymanie dziecka, nie zwiąże się z kryminalistą, który wychowa jej "bękarta" na kolejnego złodzieja, okradającego uczciwie pracujących ludzi. To są subtelne, dalsze powiązania, to jest wpływ pewnej ogólnej atmosfery, to trudno jest bezpośrednio policzyć jako konkretne korzyści, ale co objawia swoją pozytywną moc nieraz dopiero po iluś tam latach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:11, 28 Sty 2023 Temat postu: Re: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Powoli świat ekonomii zaczyna dojrzewać do zajęcia się problemem: jak ograniczyć dostęp do najwyższych stanowisk w firmach psychopatom?
To, że wśród prezesów wielkich firm jest nadreprezentacja panów o osobowości psychopatycznej jest właściwie faktem, potwierdzonym badaniami psychologicznymi. Jest też dość powszechnym przekonaniem pracowników i klientów firm. Przez lata problem był ignorowany. Zapewne główną przyczyną tego było przekonanie udziałowców firm, że szef "nie może być miękki", czyli że z jakąś tam domieszką bezwzględności szefom jest "do twarzy". Jednak bardziej wnikliwe zbadanie konsekwencji oddania zarządu firm psychopatom pokazało, że to podejście jest naiwne. Psychopata bowiem nie jest jedynie bezwzględny w walce o jak najlepsze wykorzystanie pracowników w firmie i osiąganie jak najwyższych profitów z klientów, lecz jest tak samo (jeśli nie bardziej) bezwzględny i zdeterminowany, aby:
- ukrywać swoje błędne decyzje, przez co firma czasem latami nie naprawia błędnych strategii
- wszelkimi środkami zgarniać jak największą część finansów firmy dla siebie, przez co mniej zysków zostaje dla właścicieli
- psuć atmosferę w firmie, przez co traci ona dobrych pracowników, zniechęca klientów
- skłania do wielu ostatecznie niekorzystnych dla firmy decyzji - np. do szybkiej realizacji zysków w celu "wykazania się skutecznością" takiego szefa, gdy z góry wiadomo, że za takie działania firma będzie musiała zapłacić w przyszłości.
Psychopata to człowiek po prostu nieodpowiedzialny, cyniczny, wykorzystujący każdą okazję (także nieetycznymi, czasem wręcz kryminalnymi metodami), aby osiągnąć korzyść dla siebie. Korzyść dla psychopaty na stanowisku ma u niego zdecydowanie wyższy priorytet, niż korzyść dla firmy. Psychopaci będą bardzo często stosowali rozwiązania działające na krótką metę, a niekorzystne w dłuższej perspektywie.
Już wielu właścicieli, akcjonariuszy przekonało się, że choć psychopata na stanowisku może i mieć pewną przewagę nad "normalnym" szefem w zakresie łatwości wprowadzania
nieprzyjemnych dla pracowników decyzji, to pod pozostałymi względami, będzie działał już niekorzystnie dla firm. Z resztą, w dobie układów, w których kompetencje pracowników są kluczowym warunkiem sukcesu firm, postępowanie z pracownikami w sposób właściwy dla szefa - tyrana okazuje się też strategią wątpliwą, bo naprawdę cenni pracownicy zwyczajnie będą woleli pracować u konkurencji, niż dać się poniżać przez niedojrzałego emocjonalnie szefa.
Ostatecznie staje na tym, że coraz większe znaczenie w zarządzaniu ma podejście nowoczesne, w którym ludzi się szanuje, a wymogi etyczne nie są tylko czczą deklaracją, ładnie wyglądającą na materiałach reklamowych firm.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:32, 31 Sty 2023 Temat postu: Re: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Mam nieodparte wrażenie, że coraz to kolejne korporacje przechodzą na zaopatrywanie głównie bogaczy. Segment premium rośnie. W Polsce sprzedano najwięcej w historii najdroższych modeli mercedesa. Tanich samochodów już nie oferuje żaden producent. Karty graficzne ze średniej półki do komputerów kosztują tyle co...
cały gotowy komputer (tylko z nieco gorszą kartą graficzną).
Wszystkie korporacje chcą być jak Apple, czyli firma, która z tego że ma drogie produkty i zgarnia za nie wysokie marże, uczyniła atut. W końcu wszyscy wiedzą: jej klient płaci drożej niż za to samo u konkurencji, ale przynajmniej może się pokazać przed znajomymi, że ma pieniądze, że nie jest biedakiem...
Znikają więc z ofert coraz to kolejne budżetowe produkty. Teraz wszystko musi być premium. Czy to ma szansę się utrzymać?
Ile produktów mogą kupić głównie bogacze?...
W skali świata są to oczywiście miliony. Ale gdy już wszyscy będą sprzedawać produkty niemal wyłącznie dla nich, to konkurencja o ten segment klienta będzie mordercza. A nawet jeśli bogacza jest stać na kupno dziesiątej takiej samej niepotrzebnej kosztownej pierdoły, to jeszcze mamy problem, że tenże bogacz musi poświęcić czas na zapoznanie się z ofertą i podjęcie decyzji. A może on będzie wolał się bawić, realizować jakieś swoje inne wyzwania, niż tylko kupować rzeczy w celu "aby były kupione", czyli rzeczy kupowane "dla mania" i tej pierwszej przyjemności związanej z chwilą gdy się czuje, że coś się poprawiło w życiu. Wcisnąć całej oferty tylko bogaczom zwyczajnie się nie da (z wyjątkiem może firm szczególnych - typu Rolex, Maserati itp).
Myślę, że w końcu przyjdzie odbicie i znowu bardziej przystępne cenowo towary zaczną się pojawiać w większej gamie modeli, będą szerzej oferowane. Ale akurat teraz mamy czas typu "pogoda dla bogaczy".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:02, 19 Wrz 2024 Temat postu: Re: Refleksje na tematy ekonomiczne |
|
|
Kiedyś hegemon, dzisiaj w odwrocie - firma Intel.
Jak entuzjasta informatyki i komputerów, obserwuję też z zainteresowaniem rynkowe zawirowania w tej branży. Ostatnio firma Intel, główny producent procesorów przeżywa wielkie trudności - załamanie wartości akcji, wycofywanie się z inwestycji, spadek przychodów.
Przyznam, że już wiele lat temu spodziewałem się, iż z Intelem w końcu zacznie dziać się źle. Zaczęło się od tego, że...
było im za dobrze!
Właściwie to chyba to można by uznać za regułę - jeśli ktoś/coś jest na szczycie, jeśli powodzi się mu wyśmienicie, zaś konkurencja szoruje po dnie, to zapewne mamy właśnie z początkiem drogi grożącej upadkiem. I nie bardzo jak ma być inaczej, bo mechanizmy socjologiczne są nieubłagane...
Cóż to są za mechanizmy?...
Przede wszystkim jak się wszystko udaje i nie ma konkurencji, to wzrasta presja na to, aby:
- realizować zyski, czyli jeść, pić, popuszczać pasa
- nie przejmować się przyszłością, czyli zaniechać doskonalenia.
- wtedy związki zawodowe, pracownicy wołają o podwyżki, a menedżment o wysokie premie. A jak się coś da, to potem trudno jest to zabrać...
- tymczasem konkurencji widzi następujący obraz: oni mają takie wielkie zyski, takie eldorado, czyli warto zainwestować w tę branżę...
- poza tym do wielkich pieniędzy garną się przede wszystkim mało kreatywne intelektualnie, za to bardzo skłonne do pustego lansowania się, nadymania, prezentowania swego ego cwaniacy, czasem psychopaci. Firma wtedy zbiera do swojego teamu przede wszystkim naciągaczy i wydrwigroszów, a nie kreatywnych, ambitnych geniuszy.
- Geniusze i kreatywni zaś z kolei z takiej firmy zaczynają raczej uciekać. Bo ludziom z wizją, z pasją, z pragnieniem czynienia czegoś większego i ciekawszego niż generowanie lansu na bycie bogaczem, w firmie, w której rzadzą wlaśnie tacy cwaniacy, naciągacze, czasem psychopaci jest zwyczajnie źle. Tego nie załatwią pieniądze. Kreatywny inżynier, widząc, jak mu się ciągle rzuca kłody pod nogi, bo oto jakiś nadęty bubek wyżej, dla okazania swojej władzy, kapryśnie torpeduje ciekawe projekty, prędzej rzuci posadę, niż będzie się w niej psychicznie męczył.
Niestety, ale naiwne jest wg mnie przekonanie wolnorynkowych ideologów, że pieniądze ściągają do siebie głównie talenty i przedsiębiorczość. Duże pieniądze i łatwe pieniądze ściągają o wiele bardziej męty, nadętych pozerów, intelektualne miernoty, za to od strony charakterorologicznej często psychopatów. Za pieniędzmi podążają ludzie bez głębszej wizji, albo raczej z jedna jedyna wizją - jak tu jak najwięcej zarobić, dając z siebie jak najmniej, a przy okazji pokazać się, że się potrafi kaprysić, robić innym wbrew, okazując tak swoją władzę.
Jak sobie firma takich cwaniczków i wydrwigroszów naściąga dużo dzięki właśnie aktualnemu sukcesowi, dzięki łatwo zdobywanym pieniądzom, a dalej z powodu działalności tych ściąŋniętych, zrazi sobie odpowiednio dużo tych rzeczywiście pracujących, kreatywnych, pomysłowych pracowników, to powoli z miesiąca na miesiąc, będą się psuły procesy w firmie. Rosnąca masa pasożytów będzie drenowała środki, a malejące moce twórcze, będą uszuplały ich pulę. Zaś konkurencja będzie szykowała swoją odpowiedź. W koncu te procesy się nawarstwią, a końcu nastąpi krach. I za bardzo nie ma jak być inaczej...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|