|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:34, 23 Paź 2024 Temat postu: Refleksja nad ideami nagrody i kary |
|
|
Dla wielu ludzi sprawiedliwość jawi się jako pojęcie definiowane przez idee nagrody i kary.
Według mnie takie podejście jest uproszczone, może nawet nazwałbym je naiwnym, a w szerszym kontekście nieraz gubiącym głębszy sens.
Czym jest nagroda i kara?...
- Chyba można zdefiniować te pojęcia, jako: przyznawanie osobie jakichś dodatkowych darów, atrybutów, zmieniania jej okoliczności życia w zależności od tego, jak zostaną ocenione jej wcześniejsze decyzje. Oczywiście "nagrodą" będzie przyznawanie czegoś pozytywnego, odbieranego jako pożądanego przez daną osobę, a "karą" przyznanie (mamy tu często aspekt przymuszenia) negatywów życiowych.
Dla wielu ludzi "jest sprawiedliwość" wtedy, gdy przyznawane są nagrody i kary. Z tego też wynikałoby, że gdyby zaś w jakichś okolicznościach ani nagród ani kar nie przyznawano, to chyba byłoby tam "niesprawiedliwie". Tylko czy aby na pewno tak jest?...
Nasze rozumienie pojęć jest intuicyjne. Niestety, intuicje mają to do siebie, że najczęściej nie są jakoś szczególnie analityczne, nie muszą być spójne. Warto jest wg mnie przyjrzeć się pewnym konsekwencjom uznania sensowności pojęć, bo to rzuca światło na naszą ludzką naturę, a dalej pomaga naprostować sobie niektóre postawy życiowe, czasem rozwiązać problemy mentalne. Bo z karami i nagrodami powiązany jest pewien fundamentalny problem, rodzaj naiwności w spojrzeniu na idee dobra i zła.
Jaki jest główny problem ze "sprawiedliwością" rozumianą jako rozdzielanie nagród i kar za mniej czy bardziej poprawne życiowe decyzje?...
Ja widzę ów problem w samym postawieniu sprawy na płaszczyźnie podobnej do tego, jak traktuje się małe dzieci, albo jak się tresuje zwierzęta. Nagrody i kary wydają się być nie tyle wyrazem tej poprawnej, głębszej idei sprawiedliwości, ile raczej TRESURY.
Nagrody i kary wymagają instytucji jakiegoś sędziego, który arbitralnie oceni czyjeś działania, a potem za to - w większym bądź mniejszym stopniu - nagrodzi, albo ukarze. Dla zwolenników prymitywnej sprawiedliwości jawi się takie podejscie słusznym - to właśnie ma tak być. Ja widzę to podejście jako słuszne tylko przy założeniu, że mamy do czynienia z istotami mało zaawansowanymi duchowo, niedojrzałymi, głupiutkimi.
Tresowanie odbywa się za pomocą nagród i kar. Czym jest tresura?
- Tresura jest formą MANIPULACJI, której celem jest NARZUCENIE tresowanej istocie zachowań, które tresujący arbitralnie uznał za słuszne. Tresura jest z zasady wyraźnym zlekceważeniem autonomii tresowanej istoty - tu sędzia jest postawiony jako arbitralny władca, ktory traktuje tresowane istoty jako podporządkowane sobie.
To się sprawdza w układach, w których mamy właśnie zmanipulować różne niedojrzałe istoty, w celu użycia ich do jakichś - uznanych przez tresera za wartościowe - zadań. Jest to automatycznie pominięcie podmiotowości i autonomii tej istoty, która została poddana tresurze. Ja mam duże "ale" względem nazwania całego tego układu "sprawiedliwością".
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:15, 23 Paź 2024 Temat postu: Re: Refleksja nad ideami nagrody i kary |
|
|
Po mojemu "sprawiedliwość" rozumiana jako aplikowanie nagród i kar jest prostacką ideą. To nie jest ta wyższa (boska) sprawiedliwość, a ludzka, ułomna. Nie wierzę, że Bóg "jest sprawiedliwy" w ten sposób, że koniecznie i obowiązkowo aplikuje kary i rozdziela nagrody.
Zatem jaką sprawiedliwość uważam za tę bardziej wartościową, bliższą boskiemu idealnemu rozumieniu ideę?...
Widziałbym jako "boską" sprawiedliwość rozumianą w sposób: każdy dostanie z pomocą Boga (nie tylko "od Boga", bo zwykle tu będzie potrzebna jakaś postać współpracy, tu nie wszystko Bóg daje) NAJWIĘCEJ JAK JEST W STANIE PRZYJĄĆ w sposób, który umożliwi mu jego natura, stopień świadomości i zdolność odczuwania.
Bóg nie powstrzymuje darów od siebie, a blokadę względem przyjęcia darów bożych stawia wyłącznie człowiek!
"Sprawiedliwość" będzie zatem w tym znaczeniu, że każdy będzie miał to, do czego się przystosował, w stopniu, w jakim się udoskonalił.
Niektórzy jednak mogą mieć problem w ogóle z przyjęciem darów miłości i prawdy.
To, co dla udoskonalonej duszy jest darem, czyli w szczególności miłość i prawda; dla duszy splątanej, pełnej wewnętrznego skonfliktowania duszy może okazać się wręcz szykaną!
Dusza, która nie umie odwzajemnić miłości jej ofiarowywanej, dusza oczekująca jedynie swojego inwazyjnego wywyższenia nad innych, w obliczu miłości odczuje jedynie zagubienie, pustkę emocjonalną, wyrzut sumienia, brak szans na radość i spełnienie. Podobnie dusza kompletnie zakłamana zareaguje na dar prawdy, na odkrycie się wszystkiego. Oto wyjdą na nagle na jaw wszystkie jej machlojki, oszukiwania się, wyjdzie jej małostkowość, bezzasadność roszczeń do wielkośc - wyjdzie jedna wielka KOMPROMITACJA. To samo co dla duszy dobrej, udoskonalonej będzie nagrodą, dla duszy splątanej okażę się karą. I to kara będzie jej nie tyle "wymierzona", albo "zasądzona" (idea "sądu" jest tu zatem raczej przenośnią), ale wyniknie jako naturalna konsekwencja konfrontacji stanu oczekiwań z ujawnionym stanem rzeczywistym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:48, 24 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dusza, która nie umie odwzajemnić miłości jej ofiarowywanej, dusza oczekująca jedynie swojego inwazyjnego wywyższenia nad innych, w obliczu miłości odczuje jedynie zagubienie, pustkę emocjonalną, wyrzut sumienia, brak szans na radość i spełnienie. |
Tak się zastanawiam (wiem, że nikt z nas tego nie może zweryfikować, ale zastanowić się można), bo zakładając, że człowiek po śmierci spotka Boga, no to chyba, jest to niebyłe jakie wydarzenie. Pewnie niektórzy będą w ogóle mocno zdziwieni, że ktoś taki istnieje. I tak się zastanawiam, jak taka osobowość przesiąknięta pychą i chęcią dominowania stanie przed Bogiem to czy nie będzie chciała ona porzucić swoich słabości? Czy po spotkaniu Boga człowiek nie będzie chciał się zmienić, gdy już zrozumie jaka jest prawda? Czy po prostu nie będzie potrafił?
Pewnie wszystko zależy od możliwości Boga względem takiej świadomości.
A jakie są te możliwości to tego nie wiemy.
Cytat: | Po mojemu "sprawiedliwość" rozumiana jako aplikowanie nagród i kar jest prostacką ideą. To nie jest ta wyższa (boska) sprawiedliwość, a ludzka, ułomna. Nie wierzę, że Bóg "jest sprawiedliwy" w ten sposób, że koniecznie i obowiązkowo aplikuje kary i rozdziela nagrody. |
Ale jednak w Biblii dużo o takiej sprawiedliwości się mówi. Przynajmniej takie mam wrażenie.
Bóg odda każdemu to na, co każdy zasługuje.
Nie potrafię, a w zasadzie to widzę tu sprzeczność w myśleniu, że Bóg jest miłością, a jednocześnie potrafi wymierzyć coś względem duszy, co ta odbierze jako straszne dla niej zło.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 9:31, 24 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Ale jednak w Biblii dużo o takiej sprawiedliwości się mówi. Przynajmniej takie mam wrażenie.
Bóg odda każdemu to na, co każdy zasługuje.
Nie potrafię, a w zasadzie to widzę tu sprzeczność w myśleniu, że Bóg jest miłością, a jednocześnie potrafi wymierzyć coś względem duszy, co ta odbierze jako straszne dla niej zło. |
Ja dziś uważam, że jest to forma przenośni, a nie wierny opis tego, iż Bóg może komukolwiek "oddać" cierpienie, zadając samemu cierpienie. Natomiast owa przenośnia jest też wcale nie taka godna zlekceważenia. Cierpienie na grzesznika czeka, choć nie na zasadzie, że to Bóg je zadaje, ale na zasadzie, że w zetknięciu z prawdą i miłością ZŁA DUSZA SAMA ODCZUWA SWOJĄ WADLIWOŚĆ i to odczuwa ją bardzo boleśnie. Dusza może być ODRZUCONA, a piekło znajduje sama w sobie, a nie w zewnętrznych odniesieniach.
W podejściu ortodoksów lekceważących przebaczenie i miłość występuje pewien skrywany aspekt ich podejścia do Boga i człowieka. Tym aspektem jest utrzymywanie idei sądu jako swego rodzaju boskiego widzimisię. Tu jest dość subtelny aspekt sprawy, pewnie żaden ortodoks jawnie się do takiego myślenia nie przyzna, ale według mnie jest on kluczowy. Chodzi o to, JAK BÓG SĄDZI.
U "twardych" chrześcijan Bóg sądzi w ramach dwóch głównych reguł:
1. jest ZMUSZONY do karania, choć może wybrańców też nagrodzić.
2. jest, na podobieństwo ziemskich władców, bardzo przeczulony na punkcie swojego ego, czyli najbardziej ukarze bluźnierstwo i objawy nieposluszeństwa.
Ten obraz sądzenia w umysłach ortodoksyjnych chrześcijan ogniskuje się na aspekcie gniewu z tytułu urażonego ego potężnego władcy, czyli Boga. Ten Bóg ortodoksów sądzi w znacznym stopniu kapryśnie - aby okazać swoją przewagę, czyli aby okazywać cechy charakteru, które "twardym" chrześcijanom wydają się najbardziej naturalne (silna antropomorfizacja do idei obrony ego) - że tu musi chodzić o to, aby zdominować kogoś, aby pokazać swoją władzę, aby poniżyć tych, co się niewystarczająco korzą. Tu nagrody i kary są koniecznym aspektem, bo one POKAZUJĄ PRZEWAGĘ Boga nad resztą stworzenia. W tym ortodoksyjnym obrazie właśnie o to okazanie przewagi chodzi, a uzupełniającym aspektem układanki jest to, że w związku z tym ortodoks liczy na pobłażanie ze strony Boga przede wszystkim wlaśnie korząc się, blokując swoją spontaniczność, samodzielność, bojąc się.
To jest ta różnica jak pomiędzy (co ciekawe, oba aspekty występują w Biblii)
- koniecznością okazania bojaźni bożej, ukorzenia się
- pełnym ufności, dziecięcym, oczekującym dobra i przytulenia od kochającej istoty wołaniem "Abba"
Ortodoks nie będzie wołał z duszy "abba", raczej się ukorzy, raczej powie "zrobię każdą rzecz, którą mi każesz, bo bojąc się Ciebie bardzo, jednocześnie jestem Ci bezgranicznie poddany".
Taki obraz relacji z poddanymi istotami jest jednak najbardziej adekwatny do tego, czego oczekuje od niżej stojących w hierarchii osób ziemski mafioso, czy tyran u władzy.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 12:06, 24 Paź 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:34, 24 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
To pewnie dla tradycyjnie myślących osób wyda się dziwnym przekonaniem, ale dla idea tej wyższej, czyli boskiej sprawiedliwości wręcz wyklucza posługiwanie się przez Boga karami w tradycyjny sposób. Boską sprawiedliwość rozumiem jako znacznie bardziej złożoną ideę.
Wbrew powszechnym mniemaniom, nie uważam, aby Bóg wywyższał jakoś tę własną sprawiedliwość nad sprawiedliwość rozumianą przez ludzi. Oczywiście tak już z zewnątrz patrząc, to boska sprawiedliwość jest o wiele bardziej od sprawiedliwości ludzkich spójna, uzasadniona, powiązana z dobrem, które uznałaby spontanicznie większość istot. Uważam, że w boskiej wersji sprawiedliwości idee kary i nagrody są w większości zastępowane ideą KONSEKWENCJI, która wynika Z WŁASNYCH ZAŁOŻEŃ OSOBY. Każdy niejako ma swoją własną sprawiedliwość, a w pewnym sensie jest to coś nienaruszalnego - każdy ma prawo taką sprawiedliwość sobie uznawać, nawet jeśli jest ona w oczach innych uznana za niepoprawną. Wolność, autonomia człowieka według mnie sięga bardzo daleko, o wiele dalej, niż to rozumieją typowi moralizatorzy religijni.
Czy przez to promuję jakiś daleko posunięty relatywizm moralny i liberalizm?...
- Odpowiedź jest złożona - trochę tak, a trochę też nie...
Patrząc na sam mechanizm, jest on bardzo "relatywistyczny", jednak jeśli się wgłębić w konsekwencje tego, co dalej z tego wynika, to okazuje się, że owa relatywna samowola moralna jest o wiele bardziej jednak ograniczona, niż to by się z pozoru wydawało. Ale owo ograniczenie ujawnia się dopiero na kolejnych etapach układanki.
Tak naprawdę to chyba tu na twardo uznaję tylko dwie zasady, które zresztą prawie wszyscy znają. Pierwszą z nich jest: granicą wolności każdej osoby jest wolność innych osób.
Dopóki rzecz dotyczy tylko samego siebie, każdy może sobie uznawać, co mu się żywnie podoba. Dopiero gdy wolność nasza zaczyna nachodzić na wolność innych osób, pojawia się zagadnienie zsynchronizowania jakoś tych wolności. W momencie gdy pojawia się jakaś forma konfliktu, sporu między wolnościami osób, można dalej podejść do rzeczy na dwa sposoby:
1. Posłużenie się zasadą: silniejszy ma prawo narzucać swoje decyzje innym ludziom.
albo
2. Uznanie zasady SYMETRII - SAMOODNIESIENIA, co bywa różnie formułowane: np. nie rób drugiemu, co tobie nie miło, kochaj bliźniego, jak siebie samego, czyńcie tak, jakby byście chcieli, aby wam czyniono.
Pojawia się tu też z reguły kolejny problem - JAK STOSOWAĆ zasadę ze sposobu 2. Najczęściej pojawiającym się rozwiązaniem tego problemu jest posłużenie się tu jakoś formą UMOWY, która może mieć formę stanowionego prawa, zbioru dobrych praktyk, czy jest w innej postaci nauczana w danej społeczności, konstruując jakąś postać MORALNOŚCI.
Ja boską sprawiedliwość jednoznacznie wiążę ze sposobem 2, co wynika z uznania przeze mnie jako obowiązującej zasady MIŁOŚCI Boga i bliźniego, co w chrześcijaństwie jest najważniejszym przykazaniem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 0:49, 25 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | W podejściu ortodoksów lekceważących przebaczenie i miłość występuje pewien skrywany aspekt ich podejścia do Boga i człowieka. Tym aspektem jest utrzymywanie idei sądu jako swego rodzaju boskiego widzimisię. Tu jest dość subtelny aspekt sprawy, pewnie żaden ortodoks jawnie się do takiego myślenia nie przyzna, ale według mnie jest on kluczowy. Chodzi o to, JAK BÓG SĄDZI.
U "twardych" chrześcijan Bóg sądzi w ramach dwóch głównych reguł:
1. jest ZMUSZONY do karania, choć może wybrańców też nagrodzić.
2. jest, na podobieństwo ziemskich władców, bardzo przeczulony na punkcie swojego ego, czyli najbardziej ukarze bluźnierstwo i objawy nieposluszeństwa.
Ten obraz sądzenia w umysłach ortodoksyjnych chrześcijan ogniskuje się na aspekcie gniewu z tytułu urażonego ego potężnego władcy, czyli Boga. |
Zgoda, że u wyznawców ortodoksyjnych idea osądzającego Boga może wynikać z tego, że Bóg jest takim wielkim władcą, który kieruje się logiką obrażonego honoru, czyli będzie karał przede wszystkim za bluźnierstwa i objawy nieposłuszeństwa. Bóg nie pozwoli z siebie szydzić, Bóg nie jest miękiszonem - pisał kiedyś fedor w jednej z dyskusji (cytuję z pamięci).
Ale wg mnie to jest tylko jedna strona medalu, bo są i też tacy wyznawcy Boga sądzącego ludzi i posyłającego do piekła, którzy przekonują, że zło tego świata musi zostać ukarane, powstrzymane, zakończone.
Tu idea osądzającego Boga jest oparta na przekonaniu, że Bóg sprawiedliwie ukarze czyniących zło i niesprawiedliwość. Gdyby Bóg nie pałał gniewem na niesprawiedliwość i oszustwo, i nie położył kresu przemocy, to taki Bóg nie byłby godny uwielbienia.
Bóg wymierzy wszystkim sprawiedliwość.
Doktryna o Bożym sądzie nie stanowi dla nich problemu, bo w ich najgłębszych przekonaniach to jest właściwe, by źli ludzie zostali sprawiedliwie ukarani. Dla wielu ludzi nie ma żadnej sprzeczności w tym, że kochający Bóg może być jednocześnie osądzającym.
I jak im wytłumaczyć, że sprzeczność jest?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 6:46, 25 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Tu idea osądzającego Boga jest oparta na przekonaniu, że Bóg sprawiedliwie ukarze czyniących zło i niesprawiedliwość. Gdyby Bóg nie pałał gniewem na niesprawiedliwość i oszustwo, i nie położył kresu przemocy, to taki Bóg nie byłby godny uwielbienia.
Bóg wymierzy wszystkim sprawiedliwość.
Doktryna o Bożym sądzie nie stanowi dla nich problemu, bo w ich najgłębszych przekonaniach to jest właściwe, by źli ludzie zostali sprawiedliwie ukarani. Dla wielu ludzi nie ma żadnej sprzeczności w tym, że kochający Bóg może być jednocześnie osądzającym.
I jak im wytłumaczyć, że sprzeczność jest? |
Człowiek posługuje się przy wnioskowaniu systemem priorytetów. Często te priorytety są tak ustawione, że de facto anulują funkcjonalnie niektóre deklarowane właściwości. Dlatego ortodoksom "nie przeszkadza" połączenie miłości boskiej z karaniem wieczną męką. Dla obserwatorów zewnętrznych oczywiste jest, że to podejście faktycznie znosi miłość, dla ortodoksi tej sprzeczności nie widzą. Dlaczego tak?
- Bo ortodoksi w ogóle STWIERDZAJĄ UPARCIE, a nie zawracają sobie głowy analizą znaczeń. Ortodoks znaczenie słowa "miłość" może zadekretować w sposób dowolnie pokrętny. Po prostu stwierdzi to i będzie się przy tym upierał.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23331
Przeczytał: 91 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:04, 25 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Co z fedorem?
Przyjdzie do nas ten integrysta?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 9:10, 25 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Tu idea osądzającego Boga jest oparta na przekonaniu, że Bóg sprawiedliwie ukarze czyniących zło i niesprawiedliwość. Gdyby Bóg nie pałał gniewem na niesprawiedliwość i oszustwo, i nie położył kresu przemocy, to taki Bóg nie byłby godny uwielbienia.
Bóg wymierzy wszystkim sprawiedliwość.
Doktryna o Bożym sądzie nie stanowi dla nich problemu, bo w ich najgłębszych przekonaniach to jest właściwe, by źli ludzie zostali sprawiedliwie ukarani. Dla wielu ludzi nie ma żadnej sprzeczności w tym, że kochający Bóg może być jednocześnie osądzającym.
I jak im wytłumaczyć, że sprzeczność jest? |
Człowiek posługuje się przy wnioskowaniu systemem priorytetów. Często te priorytety są tak ustawione, że de facto anulują funkcjonalnie niektóre deklarowane właściwości. Dlatego ortodoksom "nie przeszkadza" połączenie miłości boskiej z karaniem wieczną męką. Dla obserwatorów zewnętrznych oczywiste jest, że to podejście faktycznie znosi miłość, dla ortodoksi tej sprzeczności nie widzą. Dlaczego tak?
- Bo ortodoksi w ogóle STWIERDZAJĄ UPARCIE, a nie zawracają sobie głowy analizą znaczeń. Ortodoks znaczenie słowa "miłość" może zadekretować w sposób dowolnie pokrętny. Po prostu stwierdzi to i będzie się przy tym upierał. |
Jakieś analizy znaczeń raczej dokonują, bo przecież argumentują, że Bóg każdego przyjmie, kto się zawczasu nawróci z grzechów. Bóg wybaczy nawet najcięższe grzechy i przewinienia tylko człowiek musi porzucić swój grzech. Jeśli tego nie zrobi to zostanie przez Boga sprawiedliwie osądzony, ale jakiś tam czas człowiek ma. W ich przekonaniu w ten sposób miłość zostaje zachowana i pogodzona ze sprawiedliwością. No, ale to właśnie wynika z jakieś analizy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:59, 25 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Wbrew powszechnym mniemaniom, nie uważam, aby Bóg wywyższał jakoś tę własną sprawiedliwość nad sprawiedliwość rozumianą przez ludzi. Oczywiście tak już z zewnątrz patrząc, to boska sprawiedliwość jest o wiele bardziej od sprawiedliwości ludzkich spójna, uzasadniona, powiązana z dobrem, które uznałaby spontanicznie większość istot. Uważam, że w boskiej wersji sprawiedliwości idee kary i nagrody są w większości zastępowane ideą KONSEKWENCJI, która wynika Z WŁASNYCH ZAŁOŻEŃ OSOBY. Każdy niejako ma swoją własną sprawiedliwość, a w pewnym sensie jest to coś nienaruszalnego - każdy ma prawo taką sprawiedliwość sobie uznawać, nawet jeśli jest ona w oczach innych uznana za niepoprawną. Wolność, autonomia człowieka według mnie sięga bardzo daleko, o wiele dalej, niż to rozumieją typowi moralizatorzy religijni. |
Ok, chciałbym się ciebie zapytać jak zapatrujesz się na taką logikę myślenia, jak poniżej przedstawia pewna doktor teologii dogmatycznej (nie jest wyznawczynią ortodoksyjną!), która próbuje łączyć absolutnie wieczne piekło z miłością i wszechmocą Boga tak jak to niżej wyluskalem z jej nagrania. Poniżej tylko fragment całości nagrania, ale właśnie ciekawi mnie, czy taka logika cię przekonuje, czy miałbyś tu jakieś zastrzeżenia? Czy można tu postawić jakieś zasadne obiekcje względem tego myślenia, czy raczej poprawnie rzecz została ujęta?
Cytat: | Bóg jest kochającym Ojcem, który daje swoim dzieciom odczuć i ponieść konsekwencje ich działania i decyzji. Bóg daje nam odczuć, przeżywać konsekwencje naszych wyborów, tzn. chociaż w swojej sprawiedliwości chce nas doprowadzić do jedności z sobą, bo taki jest Jego plan to jednocześnie jest wierny sobie i wierny nam. Jeśli dał nam wolność, jeśli dał nam możliwość podejmowania decyzji, jeśli dał nam wolność wyboru przyjmowania Jego miłości bądź jej odrzucania to daje nam też możliwość poniesienia konsekwencji takich wyborów. Jeśli przyjmujemy Jego miłość i żyjemy z Nim to konsekwencją tego jest życie wieczne, jest bycie w bliskości z Nim, jest życie w relacji z Nim. Jeśli z kolei odrzucamy Jego miłość i chcemy postępować po swojemu, do czego mamy prawo, bo nie chce nas przecież uszczęśliwiać na siłę, no to tego też będą konsekwencje w wieczności. |
https://youtu.be/pux4q_IqR30?si=NXOQJDf89Yq6KI_l
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:47, 25 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Wbrew powszechnym mniemaniom, nie uważam, aby Bóg wywyższał jakoś tę własną sprawiedliwość nad sprawiedliwość rozumianą przez ludzi. Oczywiście tak już z zewnątrz patrząc, to boska sprawiedliwość jest o wiele bardziej od sprawiedliwości ludzkich spójna, uzasadniona, powiązana z dobrem, które uznałaby spontanicznie większość istot. Uważam, że w boskiej wersji sprawiedliwości idee kary i nagrody są w większości zastępowane ideą KONSEKWENCJI, która wynika Z WŁASNYCH ZAŁOŻEŃ OSOBY. Każdy niejako ma swoją własną sprawiedliwość, a w pewnym sensie jest to coś nienaruszalnego - każdy ma prawo taką sprawiedliwość sobie uznawać, nawet jeśli jest ona w oczach innych uznana za niepoprawną. Wolność, autonomia człowieka według mnie sięga bardzo daleko, o wiele dalej, niż to rozumieją typowi moralizatorzy religijni. |
Ok, chciałbym się ciebie zapytać jak zapatrujesz się na taką logikę myślenia, jak poniżej przedstawia pewna doktor teologii dogmatycznej (nie jest wyznawczynią ortodoksyjną!), która próbuje łączyć absolutnie wieczne piekło z miłością i wszechmocą Boga tak jak to niżej wyluskalem z jej nagrania. Poniżej tylko fragment całości nagrania, ale właśnie ciekawi mnie, czy taka logika cię przekonuje, czy miałbyś tu jakieś zastrzeżenia? Czy można tu postawić jakieś zasadne obiekcje względem tego myślenia, czy raczej poprawnie rzecz została ujęta?
Cytat: | Bóg jest kochającym Ojcem, który daje swoim dzieciom odczuć i ponieść konsekwencje ich działania i decyzji. Bóg daje nam odczuć, przeżywać konsekwencje naszych wyborów, tzn. chociaż w swojej sprawiedliwości chce nas doprowadzić do jedności z sobą, bo taki jest Jego plan to jednocześnie jest wierny sobie i wierny nam. Jeśli dał nam wolność, jeśli dał nam możliwość podejmowania decyzji, jeśli dał nam wolność wyboru przyjmowania Jego miłości bądź jej odrzucania to daje nam też możliwość poniesienia konsekwencji takich wyborów. Jeśli przyjmujemy Jego miłość i żyjemy z Nim to konsekwencją tego jest życie wieczne, jest bycie w bliskości z Nim, jest życie w relacji z Nim. Jeśli z kolei odrzucamy Jego miłość i chcemy postępować po swojemu, do czego mamy prawo, bo nie chce nas przecież uszczęśliwiać na siłę, no to tego też będą konsekwencje w wieczności. |
https://youtu.be/pux4q_IqR30?si=NXOQJDf89Yq6KI_l |
Ja dzisiaj mam taką własną hipotezę, że PIEKŁO JEST MOŻLIWOŚCIĄ, czyli swego rodzaju realną groźbą. Wierzę też, że JEST POTRZEBNE, aby o piekle mówić, bo jego istnienie powinno być ujawnione jako ewentualność, która czeka duszę od pewnego poziomu jej splątania.
Natomiast chyba mam też prawo wierzyć, że ostatecznie Bóg wybroni od tej ewentualności WIECZNEGO CIERPIENIA każdą duszę. Choć myślę, że nie wybroni każdego od przejściowego cierpienia.
Trochę inaczej rzecz ujmując TAK DŁUGO JAK DUSZA UPIERA SIĘ przy swoim splątaniu, tak długo będzie cierpiała. Niewykluczone jest, że wyjątkowo splątane dusze mogą cierpieć męki swojej wadliwości mentalnej przez sto albo tysiąc lat. Samo piekło jest wg mnie wieczne w tym sensie, że taka męka CZEKA KAŻDĄ WADLIWĄ DUSZĘ, czyli nie ma zewnętrznej mocy, która by ewentualność owego cierpienia usunęła. Ale wieczność piekla nie oznacza wieczności pobytu w tym piekle dla każdej duszy z osobna.
Tak (trochę...) wierzę, choć pewien tego oczywiście też nie jestem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:01, 25 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Wbrew powszechnym mniemaniom, nie uważam, aby Bóg wywyższał jakoś tę własną sprawiedliwość nad sprawiedliwość rozumianą przez ludzi. Oczywiście tak już z zewnątrz patrząc, to boska sprawiedliwość jest o wiele bardziej od sprawiedliwości ludzkich spójna, uzasadniona, powiązana z dobrem, które uznałaby spontanicznie większość istot. Uważam, że w boskiej wersji sprawiedliwości idee kary i nagrody są w większości zastępowane ideą KONSEKWENCJI, która wynika Z WŁASNYCH ZAŁOŻEŃ OSOBY. Każdy niejako ma swoją własną sprawiedliwość, a w pewnym sensie jest to coś nienaruszalnego - każdy ma prawo taką sprawiedliwość sobie uznawać, nawet jeśli jest ona w oczach innych uznana za niepoprawną. Wolność, autonomia człowieka według mnie sięga bardzo daleko, o wiele dalej, niż to rozumieją typowi moralizatorzy religijni. |
Ok, chciałbym się ciebie zapytać jak zapatrujesz się na taką logikę myślenia, jak poniżej przedstawia pewna doktor teologii dogmatycznej (nie jest wyznawczynią ortodoksyjną!), która próbuje łączyć absolutnie wieczne piekło z miłością i wszechmocą Boga tak jak to niżej wyluskalem z jej nagrania. Poniżej tylko fragment całości nagrania, ale właśnie ciekawi mnie, czy taka logika cię przekonuje, czy miałbyś tu jakieś zastrzeżenia? Czy można tu postawić jakieś zasadne obiekcje względem tego myślenia, czy raczej poprawnie rzecz została ujęta?
Cytat: | Bóg jest kochającym Ojcem, który daje swoim dzieciom odczuć i ponieść konsekwencje ich działania i decyzji. Bóg daje nam odczuć, przeżywać konsekwencje naszych wyborów, tzn. chociaż w swojej sprawiedliwości chce nas doprowadzić do jedności z sobą, bo taki jest Jego plan to jednocześnie jest wierny sobie i wierny nam. Jeśli dał nam wolność, jeśli dał nam możliwość podejmowania decyzji, jeśli dał nam wolność wyboru przyjmowania Jego miłości bądź jej odrzucania to daje nam też możliwość poniesienia konsekwencji takich wyborów. Jeśli przyjmujemy Jego miłość i żyjemy z Nim to konsekwencją tego jest życie wieczne, jest bycie w bliskości z Nim, jest życie w relacji z Nim. Jeśli z kolei odrzucamy Jego miłość i chcemy postępować po swojemu, do czego mamy prawo, bo nie chce nas przecież uszczęśliwiać na siłę, no to tego też będą konsekwencje w wieczności. |
https://youtu.be/pux4q_IqR30?si=NXOQJDf89Yq6KI_l |
Ja dzisiaj mam taką własną hipotezę, że PIEKŁO JEST MOŻLIWOŚCIĄ, czyli swego rodzaju realną groźbą. Wierzę też, że JEST POTRZEBNE, aby o piekle mówić, bo jego istnienie powinno być ujawnione jako ewentualność, która czeka duszę od pewnego poziomu jej splątania.
Natomiast chyba mam też prawo wierzyć, że ostatecznie Bóg wybroni od tej ewentualności WIECZNEGO CIERPIENIA każdą duszę. Choć myślę, że nie wybroni każdego od przejściowego cierpienia.
Trochę inaczej rzecz ujmując TAK DŁUGO JAK DUSZA UPIERA SIĘ przy swoim splątaniu, tak długo będzie cierpiała. Niewykluczone jest, że wyjątkowo splątane dusze mogą cierpieć męki swojej wadliwości mentalnej przez sto albo tysiąc lat. Samo piekło jest wg mnie wieczne w tym sensie, że taka męka CZEKA KAŻDĄ WADLIWĄ DUSZĘ, czyli nie ma zewnętrznej mocy, która by ewentualność owego cierpienia usunęła. Ale wieczność piekla nie oznacza wieczności pobytu w tym piekle dla każdej duszy z osobna.
Tak (trochę...) wierzę, choć pewien tego oczywiście też nie jestem. |
Ale wierzysz, że stan piekła w jakim może znaleźć się dusza wynika z tego, że człowiek ponosi konsekwencje swoich wolnych działań i decyzji (w tym decyzja o odrzuceniu miłości Boga), czy u ciebie ma to inne podłoże?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:28, 25 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Wbrew powszechnym mniemaniom, nie uważam, aby Bóg wywyższał jakoś tę własną sprawiedliwość nad sprawiedliwość rozumianą przez ludzi. Oczywiście tak już z zewnątrz patrząc, to boska sprawiedliwość jest o wiele bardziej od sprawiedliwości ludzkich spójna, uzasadniona, powiązana z dobrem, które uznałaby spontanicznie większość istot. Uważam, że w boskiej wersji sprawiedliwości idee kary i nagrody są w większości zastępowane ideą KONSEKWENCJI, która wynika Z WŁASNYCH ZAŁOŻEŃ OSOBY. Każdy niejako ma swoją własną sprawiedliwość, a w pewnym sensie jest to coś nienaruszalnego - każdy ma prawo taką sprawiedliwość sobie uznawać, nawet jeśli jest ona w oczach innych uznana za niepoprawną. Wolność, autonomia człowieka według mnie sięga bardzo daleko, o wiele dalej, niż to rozumieją typowi moralizatorzy religijni. |
Ok, chciałbym się ciebie zapytać jak zapatrujesz się na taką logikę myślenia, jak poniżej przedstawia pewna doktor teologii dogmatycznej (nie jest wyznawczynią ortodoksyjną!), która próbuje łączyć absolutnie wieczne piekło z miłością i wszechmocą Boga tak jak to niżej wyluskalem z jej nagrania. Poniżej tylko fragment całości nagrania, ale właśnie ciekawi mnie, czy taka logika cię przekonuje, czy miałbyś tu jakieś zastrzeżenia? Czy można tu postawić jakieś zasadne obiekcje względem tego myślenia, czy raczej poprawnie rzecz została ujęta?
Cytat: | Bóg jest kochającym Ojcem, który daje swoim dzieciom odczuć i ponieść konsekwencje ich działania i decyzji. Bóg daje nam odczuć, przeżywać konsekwencje naszych wyborów, tzn. chociaż w swojej sprawiedliwości chce nas doprowadzić do jedności z sobą, bo taki jest Jego plan to jednocześnie jest wierny sobie i wierny nam. Jeśli dał nam wolność, jeśli dał nam możliwość podejmowania decyzji, jeśli dał nam wolność wyboru przyjmowania Jego miłości bądź jej odrzucania to daje nam też możliwość poniesienia konsekwencji takich wyborów. Jeśli przyjmujemy Jego miłość i żyjemy z Nim to konsekwencją tego jest życie wieczne, jest bycie w bliskości z Nim, jest życie w relacji z Nim. Jeśli z kolei odrzucamy Jego miłość i chcemy postępować po swojemu, do czego mamy prawo, bo nie chce nas przecież uszczęśliwiać na siłę, no to tego też będą konsekwencje w wieczności. |
https://youtu.be/pux4q_IqR30?si=NXOQJDf89Yq6KI_l |
Ja dzisiaj mam taką własną hipotezę, że PIEKŁO JEST MOŻLIWOŚCIĄ, czyli swego rodzaju realną groźbą. Wierzę też, że JEST POTRZEBNE, aby o piekle mówić, bo jego istnienie powinno być ujawnione jako ewentualność, która czeka duszę od pewnego poziomu jej splątania.
Natomiast chyba mam też prawo wierzyć, że ostatecznie Bóg wybroni od tej ewentualności WIECZNEGO CIERPIENIA każdą duszę. Choć myślę, że nie wybroni każdego od przejściowego cierpienia.
Trochę inaczej rzecz ujmując TAK DŁUGO JAK DUSZA UPIERA SIĘ przy swoim splątaniu, tak długo będzie cierpiała. Niewykluczone jest, że wyjątkowo splątane dusze mogą cierpieć męki swojej wadliwości mentalnej przez sto albo tysiąc lat. Samo piekło jest wg mnie wieczne w tym sensie, że taka męka CZEKA KAŻDĄ WADLIWĄ DUSZĘ, czyli nie ma zewnętrznej mocy, która by ewentualność owego cierpienia usunęła. Ale wieczność piekla nie oznacza wieczności pobytu w tym piekle dla każdej duszy z osobna.
Tak (trochę...) wierzę, choć pewien tego oczywiście też nie jestem. |
Ale wierzysz, że stan piekła w jakim może znaleźć się dusza wynika z tego, że człowiek ponosi konsekwencje swoich wolnych działań i decyzji (w tym decyzja o odrzuceniu miłości Boga), czy u ciebie ma to inne podłoże? |
Tak, to wynika z konsekwencji, a nie z samego boskiego "kaprysu". Choć...
też słowo "konsekwencja" może być w tym kontekście lepiej albo i gorzej zrozumiane. Także sformułowanie "decyzja o odrzuceniu miłości Boga" jest wg mnie nie do końca opisujące sytuację, bo sugeruje jakieś postawienie sprawy na zasadzie: Bóg oferuje miłość, a ja myślę - przyjąc, czy odrzucić?
- To jest wg mnie nie tak.
Owa "decyzja o odrzuceniu miłości Boga" raczej jest czymś innym, niż by to określenie sugerowało. Dusza nie zostaje bezpośrednio postawiona przed takim dylematem przyjęcia bądź odrzucenia miłości Boga, a dalej po prostu wszystko miałoby zależeć od tego jednego wyboru. Raczej jest tak, że dusza PRZYPASOWUJE SWOJE JESTESTWO do tego, jak postrzega rzeczywistość z ZAWARTYM W NIEJ IMMANENTNIE POSTULATEM BYTOWANIA W MIŁOŚCI (podstawowym skladnikiem tej miłości jest miłość od Boga, ale jest tu też miłość wobec innych istot).
Za wadliwe uważam stawianie sobie tej sprawy w jakimś wyizolowaniu samej owej decyzji o przyjęciu milości z całego tego kontekstu, jakim jest odczuwanie swojej własnej natury, uczuciowości, struktury mentalnej postrzegania siebie i świata w kontekście spełniania się jako wolna istota. A to by tak trochę sugerowało owo sformułowanie, że człowiek "wybiera, czy przyjąć miłość Boga".
Problemem jest nie tyle przyjęcie po prostu samej milości, ale przyjęcie jej W PRAWDZIE, czyli z dogadaniem się uczciwym w swojej naturze, w tym, kim się rzeczywiście czujemy.
Dusza staje bowiem w obliczu dylematu przyjęcia milości CAŁOŚCIĄ SIEBIE, a nie - jak to nieraz bywało - tylko formalnie, werbalnie, albo zapisując się do organizacji, która za tę duszę zanosi jakieś deklaracje, czy wygłasza górnolotnie brzmiące doktryny. Tę miłość (powtorzę W PRAWDZIE) ma przyjąć BEZPOŚREDNIO ONA - ta dusza, czując się z tą milością tak, jak się jest w stanie poczuć, będąc taką, jaką jest.
Niestety, są też dusze na tyle splątane wewnętrznie, na tyle zakłamane, unikające spojrzenia uczciwie na wlasne emocje, myśli, odniesienia do swojej historii życia, bo one zawsze budowały jakieś iluzje, zawsze rozgrywały różne gry (o co? - same najczęściej nie wiedzą, o co grały, ale grały, zaliczając sobie po swojemu, arbitralnie jakieś "zwycięstwa"), zawsze się za kimś, albo za czymś kryły, nie potrafiąc spojrzeć w oczy prawdzie o sobie samej, że takie dusze nie potrafią w prawdzie podjąć praktycznie żadnej decyzji. Decyzja o przyjęciu miłości, a potem dalej życiu w miłości - przebaczając, ofiarowując dobro i bezinteresowność, a nie chowając uraz, nie walcząc o wywyższenie - taka decyzja po prostu tej duszy nie mieści się w pojmowaniu. Taka dusza nie wie, jak z podobną decyzją trwać, jak się odnaleźć w każdej najmniejszej dalszej swojej decyzji, czy zaakceptowaniu jakiegoś doznania, uczucia.
Ten problem zatem jest dużo "grubszego kalibru", niż podjęcie tej jednostkowej decyzji o przyjęciu miłości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:44, 26 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Jeśli dobrze rozumiem to taka dusza siłą rzeczy będzie miała problem z przyjęciem daru miłości i to będzie dramat tej duszy, bo to co może dać jej spełnienie i szczęście to dla niej to jest coś obcego, niezrozumiałego(?).
To trochę tak jakby rybę wyciągnąć z wody i pozwolić jej żyć na lądzie - ona tego nie wytrzyma, bo jest niedostosowana do takich warunków i coś podobnego jest w przypadku chorej duszy..
To pozwól, że wrócę jeszcze do idei Boga osądzającego. Według wyznawców ortodoksyjnych Bóg powinien sprawiedliwie ukarać zatwardziałych złych ludzi.
Złym, grzesznym ludziom należy się kara.
Twoim zdaniem Bóg miłości nie karze czyniących zło i niesprawiedliwość, bo Jego miłość mu na to nie pozwala?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:41, 26 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | To pozwól, że wrócę jeszcze do idei Boga osądzającego. Według wyznawców ortodoksyjnych Bóg powinien sprawiedliwie ukarać zatwardziałych złych ludzi.
Złym, grzesznym ludziom należy się kara.
Twoim zdaniem Bóg miłości nie karze czyniących zło i niesprawiedliwość, bo Jego miłość mu na to nie pozwala? |
Właściwie to jest chyba jeszcze inaczej. Boska natura nie pozwala na wygenerowanie żadnego aktu sprawiającego cierpienie jakiejkolwiek istocie. Bóg chce każdego tylko uszczęśliwić, nagrodzić, ukochać.
Jest tylko problem, czy druga strona POTRAFI PRZYJĄĆ ten dar od Boga. W pewnych sytuacjach Bóg może mieć "związane ręce" o tyle, że cokolwiek by On zrobił w zgodzie ze swoją naturą, czyli w miłości i prawdzie, to splątana natura danej osoby i tak wszystko to odbierze jako szykanę. Bóg wtedy może jedynie się usunąć, powiedzieć coś: to z tego wszystkiego ty najlepiej wyjdziesz na tym wtedy, gdy mnie przy tobie nie będzie. Bo i tak odbierasz prawdę i miłość jako coś, co cię niszczy, gnębi, niweczy w tobie pozytywny odbiór rzeczywistości.
Wtedy taka dusza jest ODRZUCONA, choć właściwie to sama się odrzuciła, wyalienowała. Niestety, problemem nie do rozwiązania jest to, że nie ma jak do niej "podejść".
Idea kary tutaj bardziej się utożsamia z ideą konsekwencji, a nie z "karą" rozumianą jako inwazyjne sprawianie komuś cierpienia za jego przewiny, W SYTUACJI GDY MOŻLIWE JEST INNE POSTĄPIENIE. Tu nie ma jak inaczej postąpić, bo sama dusza nie oferuje na to opcji ze swojej strony.
No i drugi problem jest taki, że owa odrzucona dusza SAMA ZE SOBĄ NIE JEST W STANIE SOBIE PORADZIĆ.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 19:42, 26 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 2:14, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał napisał: | Właściwie to jest chyba jeszcze inaczej. Boska natura nie pozwala na wygenerowanie żadnego aktu sprawiającego cierpienie jakiejkolwiek istocie. Bóg chce każdego tylko uszczęśliwić, nagrodzić, ukochać. |
Ładnie napisane, ale można się spierać, czy Boska natura nie pozwala na wygenerowanie żadnego aktu sprawiającego cierpienie jakiejkolwiek istocie, bo przecież doczesny świat jest od Boga, a ten człowiekowi sprawia mnóstwo trudnego do opisania cierpienia.
Cytat: | Jest tylko problem, czy druga strona POTRAFI PRZYJĄĆ ten dar od Boga. W pewnych sytuacjach Bóg może mieć "związane ręce" o tyle, że cokolwiek by On zrobił w zgodzie ze swoją naturą, czyli w miłości i prawdzie, to splątana natura danej osoby i tak wszystko to odbierze jako szykanę. |
Nie wiem czy ze mną się zgodzisz, ale to jest problem i człowieka (bo jest taki wadliwy, chory, a przez to nieszczęśliwy) i chyba też Boga, bo Bóg jest odpowiedzialny za swoje stworzenie.
Ale generalnie rozumiem twoje całościowe przesłanie, że Bóg nie musi nikogo karać (nawet gdyby chciał, a nie chce!), bo ktoś, kto stanie w prawdzie na swój temat, a był "zatwardziałym grzesznikiem", to doświadczy w sobie samym męczącego podziału, pustki, samotności i rozdwojenia, wadliwie ukształtowanego człowieczeństwa.
Cytat: | Bóg wtedy może jedynie się usunąć, powiedzieć coś: to z tego wszystkiego ty najlepiej wyjdziesz na tym wtedy, gdy mnie przy tobie nie będzie. Bo i tak odbierasz prawdę i miłość jako coś, co cię niszczy, gnębi, niweczy w tobie pozytywny odbiór rzeczywistości.
Wtedy taka dusza jest ODRZUCONA, choć właściwie to sama się odrzuciła, wyalienowała. Niestety, problemem nie do rozwiązania jest to, że nie ma jak do niej "podejść". |
Generalnie przekaz rozumiem choć nie zgadzam się, że Bóg zostawi chorą świadomość na wieczność w takim stanie w jakim się znalazła.
No i nikt przy zdrowych zmysłach nie doprowadza się do takiego chorego stanu więc ja osobiście nie sugerowałbym, że świadomość tak po prostu sama się odrzuca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23331
Przeczytał: 91 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 2:42, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23331
Przeczytał: 91 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 2:43, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
dubel
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:32, 27 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał napisał: | Właściwie to jest chyba jeszcze inaczej. Boska natura nie pozwala na wygenerowanie żadnego aktu sprawiającego cierpienie jakiejkolwiek istocie. Bóg chce każdego tylko uszczęśliwić, nagrodzić, ukochać. |
Ładnie napisane, ale można się spierać, czy Boska natura nie pozwala na wygenerowanie żadnego aktu sprawiającego cierpienie jakiejkolwiek istocie, bo przecież doczesny świat jest od Boga, a ten człowiekowi sprawia mnóstwo trudnego do opisania cierpienia.
Cytat: | Jest tylko problem, czy druga strona POTRAFI PRZYJĄĆ ten dar od Boga. W pewnych sytuacjach Bóg może mieć "związane ręce" o tyle, że cokolwiek by On zrobił w zgodzie ze swoją naturą, czyli w miłości i prawdzie, to splątana natura danej osoby i tak wszystko to odbierze jako szykanę. |
Nie wiem czy ze mną się zgodzisz, ale to jest problem i człowieka (bo jest taki wadliwy, chory, a przez to nieszczęśliwy) i chyba też Boga, bo Bóg jest odpowiedzialny za swoje stworzenie.
Ale generalnie rozumiem twoje całościowe przesłanie, że Bóg nie musi nikogo karać (nawet gdyby chciał, a nie chce!), bo ktoś, kto stanie w prawdzie na swój temat, a był "zatwardziałym grzesznikiem", to doświadczy w sobie samym męczącego podziału, pustki, samotności i rozdwojenia, wadliwie ukształtowanego człowieczeństwa.
Cytat: | Bóg wtedy może jedynie się usunąć, powiedzieć coś: to z tego wszystkiego ty najlepiej wyjdziesz na tym wtedy, gdy mnie przy tobie nie będzie. Bo i tak odbierasz prawdę i miłość jako coś, co cię niszczy, gnębi, niweczy w tobie pozytywny odbiór rzeczywistości.
Wtedy taka dusza jest ODRZUCONA, choć właściwie to sama się odrzuciła, wyalienowała. Niestety, problemem nie do rozwiązania jest to, że nie ma jak do niej "podejść". |
Generalnie przekaz rozumiem choć nie zgadzam się, że Bóg zostawi chorą świadomość na wieczność w takim stanie w jakim się znalazła.
No i nikt przy zdrowych zmysłach nie doprowadza się do takiego chorego stanu więc ja osobiście nie sugerowałbym, że świadomość tak po prostu sama się odrzuca. |
Masz rację - "nikt przy zdrowych zmysłach". A tu chodzi o tych, ktorzy mają "zmysly" (w szerszym znaczeniu słowa "zmysł") chore, wadliwe.
Zgadzam się z tym, że powyższa sytuacja jest problemem nie tylko chorej duszy, ale i Boga - jej Stwórcy.
Myślę, że wlaściwą postawą (potencjalnym rozwiazaniem) ze strony chorej duszy byłoby, po zapoznaniu się z sytuacją, w jakiej ostatecznie dusza się znalazła (cierpienie), dusza zadeklaruje: dobry Boże - sama nie umiem się naprawić, bo widzę, że to, co mnie tworzy mentalnie nie daje szans na wyjście z cykli cierpienia, żądzy, gniewu, zlości, nieusatysfakcjonowania, pretensji i pustego żalu i dlatego proszę Cię, Panie - usuń ze struktury mojej świadomości to, co uważasz za słuszne, ja nie stawiam tu żadnych barier.
Wtedy, czyli mając pozwolenie, Pan bylby w stanie taką duszę naprawić w zgodzie z nią, a potem już taka dusza (na zasadzie, jak to zauważył Wuj) moglaby opuścić piekło, bo przecież bylaby już INNĄ DUSZĄ. A przecież inna dusza nie powinna cierpieć za winy tamtej duszy...
Choć chcę tu zastrzec, iż nie mam gwarancji, że taka oferta przez Boga musi być przyjęta. Ja bym tak się próbował ratować, ale nie mam żadnego "potwierdzenia", iż to rzeczywiście musi zadziałać w każdej sytuacji.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 19:43, 27 Paź 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:00, 28 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Dla mnie idea kary jest w sumie dziwna.
Jeśliby rozumieć ją jako konieczność zadawania cierpień jakiemuś winowajcy z tytułu tego, że wcześniej podjął jakąś złą decyzję, to pierwsze moje pytanie brzmi: a komu to właściwie jest potrzebne?
Czy takie postępowanie wobec winowajcy: skoro coś złego zrobiłeś, to teraz ktoś tu miałby mieć obowiązek cię dręczyć z tego tytułu, DLA ZASADY, z powodu jakiejś ortodoksji, wymogu.. Czyjego wymogu?...
Nie rozumiem kary, która jest "dla zasady", albo "dla konieczności odpłaty", albo jeszcze "dla wyrównywania rachunków".
Mogę co najwyżej karę zrozumieć w sytuacji, gdy winowajca nie żałuje, jest krnąbrny, nawet nie próbuje się zastanowić nad tym, jakie zło czynił. Wtedy pokazanie mu, że cierpienie w ogóle jest, że może być wynikiem czyjegoś świadomego, inwazyjnego działania pełniłoby jakąś rolę wychowawczą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23331
Przeczytał: 91 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:50, 31 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dla mnie idea kary jest w sumie dziwna.
Jeśliby rozumieć ją jako konieczność zadawania cierpień jakiemuś winowajcy z tytułu tego, że wcześniej podjął jakąś złą decyzję, to pierwsze moje pytanie brzmi: a komu to właściwie jest potrzebne?
Czy takie postępowanie wobec winowajcy: skoro coś złego zrobiłeś, to teraz ktoś tu miałby mieć obowiązek cię dręczyć z tego tytułu, DLA ZASADY, z powodu jakiejś ortodoksji, wymogu.. Czyjego wymogu?...
Nie rozumiem kary, która jest "dla zasady", albo "dla konieczności odpłaty", albo jeszcze "dla wyrównywania rachunków".
Mogę co najwyżej karę zrozumieć w sytuacji, gdy winowajca nie żałuje, jest krnąbrny, nawet nie próbuje się zastanowić nad tym, jakie zło czynił. Wtedy pokazanie mu, że cierpienie w ogóle jest, że może być wynikiem czyjegoś świadomego, inwazyjnego działania pełniłoby jakąś rolę wychowawczą. |
A jak ktoś się do Ciebie spoźni na lekcję?
Jak to rozegrasz?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:36, 31 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Dla mnie idea kary jest w sumie dziwna.
Jeśliby rozumieć ją jako konieczność zadawania cierpień jakiemuś winowajcy z tytułu tego, że wcześniej podjął jakąś złą decyzję, to pierwsze moje pytanie brzmi: a komu to właściwie jest potrzebne?
Czy takie postępowanie wobec winowajcy: skoro coś złego zrobiłeś, to teraz ktoś tu miałby mieć obowiązek cię dręczyć z tego tytułu, DLA ZASADY, z powodu jakiejś ortodoksji, wymogu.. Czyjego wymogu?...
Nie rozumiem kary, która jest "dla zasady", albo "dla konieczności odpłaty", albo jeszcze "dla wyrównywania rachunków".
Mogę co najwyżej karę zrozumieć w sytuacji, gdy winowajca nie żałuje, jest krnąbrny, nawet nie próbuje się zastanowić nad tym, jakie zło czynił. Wtedy pokazanie mu, że cierpienie w ogóle jest, że może być wynikiem czyjegoś świadomego, inwazyjnego działania pełniłoby jakąś rolę wychowawczą. |
A jak ktoś się do Ciebie spoźni na lekcję?
Jak to rozegrasz? |
Dobry przykład, bo on pokazuje, o co by mi chodziło. Na pewno nie zależałoby mi na tym, aby za takie spóźnienie została wyznaczona jakaś odpłata - np. zrób 40 pompek i nie dostaniesz deseru, to "będziemy kwita". Bo takie stawianie spraw niejako wręcz sugeruje, że dobro i zło są przedmiotem swoistego handlu pomiędzy występkiem, a cierpieniem, które je wymazuje, albo przynajmniej odkupuje. To handlowe potraktowanie sprawy wg mnie w jakimś stopniu SPYCHA W CIEŃ REFLEKSJĘ NAD ASPEKTEM ODPOWIEDZIALNOŚCI, MOŻE EMPATII.
Uważam, że wręcz wielu winowajców, którzy są przyzwyczajeni, iż za złe czyny można odcierpieć, a potem ma się czyste konto, powinno...
właśnie nie zostać ukaranych!
Niech nad nimi wisi świadomość, że zrobili źle i to się nie odstanie, że zło już ich cały czas brudzi, a odegnać go nie ma jak!
W pewnym sensie chyba karanie i nagradzanie jest PSUCIEM ROZWOJU ŚWIADOMOŚCI ETYCZNEJ W CZŁOWIEKU!
Człowiek ma czynić dobro, nie dlatego, że go za to nagradzają (bo to będzie handel) i nie dlatego nie czynić zła, że go mogą ukarać (to też będzie handlowe podejście). Jak ktoś handlowo traktuje sprawiedliwość, to znaczy...
że dobro dopiero w nim raczkuje, a nie obudzil się jeszcze ten wyższy, ten prawdziwie duchowo - etyczny poziom jego świadomości!
Zdaję sobie sprawę, że tu trudno jest wytłumaczyć ludziom, których dojrzałość etyczna wciąż się nie przebudziła do poziomu, gdy zaczynają dobro i zło postrzegać nie na gruncie handlowania korzyściami i stratami, ale w związku z poczuwaniem się do OSOBISTEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA CZYNY. Od pewnego poziomu etycznej świadomości NIE DLATEGO czyni się dobro, że cokolwiek korzystnego miałoby z tego wyniknąć, ale dlatego, ze...
... inaczej nie można, nie wypada, bo może ktoś ucierpieć, a my nie chcemy dodawać mu cierpień. Inaczej mówiąc, TO NIE EGOIZM JEST OSIĄ MORALNOŚCI, ale SAMOŚWIADOMOŚĆ POŁĄCZONA Z ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ.
Podejście w stylu "sprawiedliwość jest wtedy, gdy za winę TRZEBA koniecznie karać" jest wg mnie niską w intencjach, bardzo "ludzką" (w tym ułomnym, niedoskonałym znaczeniu słowa) postacią "sprawiedliwości". I daleko jest jej do tej boskiej sprawiedliwości, która nie polega na handlowaniu karami i nagrodami za to, co się czyni, lecz jest wyrazem głębokiego pragnienia dobra, miłości, prawdy.
Wracając do przykladu z karaniem za spóźnienie...
Nie zależałoby mi na ukaraniu tego, co się spóźnił, ale na tym, aby
- próbował się wytłumaczyć, także przeprosił
- pojawił się w nim rodzaj wstydu, dyskomfortu z tego tytułu
- a przede wszystkim, aby TO ON SAM - w sobie, w emocjach odczuł coś w stylu: źle wyszło, nie powinienem tak lekceważyć swoich obowiązków, teraz szczerze pragnę nie robić tego w przyszłości, bo jednak głupio mi - trochę mi głupio przed ludźmi, ale (co chyba ważniejsze!) głupio mi też przed samym sobą.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 18:39, 31 Paź 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:00, 31 Paź 2024 Temat postu: |
|
|
Posługiwanie się nagrodami i karami jako metodą wychowawczą i jako element stanowienia "sprawiedliwości" jest apelowaniem do egoizmu, czyli też milcząco zakłada, iż egoizm jest tą postawą osobistą, która stanowi pierwszoplanowy, niezbędny składnik świadomości. Tymczasem, już patrząc z bardziej zaawansowanej perspektywy etycznej, to nie o to chodzi, aby apelować do egoizmu, lecz do ODPOWIEDZIALNOŚCI I POCZUCIA DOBRA. Posługiwanie się egoizmem w celu skłonienia kogoś do dobrych, wyższych etycznie, wynikających z pragnienia dobra zachowań jest przeczeniem samemu sobie.
Człowiek etycznie zaawansowany i tak nie dlatego postępuje dobrze, że liczy na profity jako nagrodę, ale dlatego, iż dobro traktuje jako coś bardziej godnego, pasującego do jego świadomości, osobowości, osobistych uczuć. Teraz sugerując, że może "boska sprawiedliwość" miałaby polegać na karaniu i nagradzaniu, automatycznie promuje się egoizm jako słuszną postawę. To nie o to chodzi.
Problem oczywiście nie dotyczy tylko religii. W licznych ateistycznych, niezwiązanych z religią odniesieniach do prawa świeckiego (w filmach niekiedy jest ten motyw) też jest kładziony silny nacisk np. na konieczność ukarania winowajcy. Często ogromne środki są wydatkowane, aby dopaść jakiegoś winnego i ukarać, w sytuacji gdy np. ten winny bardzo żałuje swoich czynu, czyni wiele, aby zadośćuczynić poszkodowanym, co już nikomu nie przyniesie żadnego dobra, ale przecież "sprawiedliwości musi stać się zadość". Tylko czy to jest taka sprawiedliwość, jaką jest warto wdrażać. Bo jak dla mnie to jest często kiepska, opacznie rozumiana pseudosprawiedliwość.
Czym jest owa sprawiedliwość wyższa?...
- Tą wyższą sprawiedliwością (a ja wierzę, że taką sprawiedliwością jest boska sprawiedliwość) jest skupienie się na tym, aby ZWYCIĘŻAŁO DOBRO, a nie aby koniecznie się dokonała jakaś odpłata.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:18, 01 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Gdy się spojrzy na profil mentalny ludzi, którzy statystycznie częściej niż średnia opowiadają się za stosowaniem kar (także nagród), to widać, iż są to z grubsza ci sami ludzie, którzy swoje stosunki z innymi najczęściej opierają o aspekt dominacji, zwyciężania, okazywania siły, która łamie psychiczny opór strony przeciwnej.
Krótko mówiąc, są to mentalnie dominatorzy, są to ludzie, którym łamanie cudzej woli i pragnień jawi się jako wartość sama w sobie, a także co sprawia im przyjemność. U wielu z nich ta przyjemność graniczy wręcz z przyjemnością seksualną.
W dominacji jest coś seksualnego, sadystycznego, czyli też i...
zboczonego.
W tym pragnieniu (mniej lub bardziej skrywanym) twardej kontroli innych osób, w tej satysfakcji, gdy drugą osobę zmusi się do działania jawnie wbrew jej potrzebom, pragnieniom, dobru jest aspekt perwersji, jest dość wstrętna strona ludzkiej natury. Ale ten erotyczny aspekt dominacji sprawia też i to, że osobom, które silnie go odczuwają, bardzo trudno jest spojrzeć na swoje reakcje racjonalnie, z dystansu. Bo emocje (skrycie) będą blokowały szansę na ów dystans.
Dodam jeszcze w uzupełnieniu, że "nie mam nic przeciw" osobom, które ŚWIADOMIE, KONTROLUJĄC SIEBIE, zabawiają się aspektami dominacyjnymi w swoich grach erotycznych. To nie moja sprawa, że tak robią, ja im pod kołdry nie zaglądam. Mam jednak przeciwko tym, którzy KRZYWDZĄ innych, bo podświadomie tak układają relacje z ludźmi, że aspekt krzywdzenia po cichu ich kręci, zaś cierpienie drugiej strony owego "mentalnego zboka" nie specjalnie obchodzi. Kwestią kluczową jest, czy się przekracza granicę, gdy druga strona wyraźnie NIE CHCE TAKIEJ "ZABAWY", podczas gdy dominator ją jednostronnie, samowolnie narzuca.
Stosowanie nagród i kar jest o tyle ciekawe, że właśnie w tych układach sado - maso stanowi podstawowy motyw. Strona dominująca wtedy oświadcza "byłe/aś niegrzeczny, będę zmuszony/a cię ukarać", a strona podporządkowująca się potwierdza "tak, byłem niegrzeczny/a, oczekuję twojej kary". Dopóki jest to tylko zabawa, dopóki nie ma krzywdy, to dopóty ja się tego nie czepiam. Ale widać po tym nawiązaniu dość wyraźnie, że aspekt karania ma w emocjach swoje wyraźne erotyczne umocowanie. I jeśli ktoś pragnie być świadomym siebie, dobrym człowiekiem, czyli nie czyniacym innym krzywdy w imię osiągania (zboczonej) przyjemności, to powinien się być w stania zastanowić nad tym, czy jego emocje są w stanie zagadnienia nagrody i kary kontrolować.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 18:35, 01 Lis 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:02, 01 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dla mnie idea kary jest w sumie dziwna.
Jeśliby rozumieć ją jako konieczność zadawania cierpień jakiemuś winowajcy z tytułu tego, że wcześniej podjął jakąś złą decyzję, to pierwsze moje pytanie brzmi: a komu to właściwie jest potrzebne?
Czy takie postępowanie wobec winowajcy: skoro coś złego zrobiłeś, to teraz ktoś tu miałby mieć obowiązek cię dręczyć z tego tytułu, DLA ZASADY, z powodu jakiejś ortodoksji, wymogu.. Czyjego wymogu?...
Nie rozumiem kary, która jest "dla zasady", albo "dla konieczności odpłaty", albo jeszcze "dla wyrównywania rachunków".
Mogę co najwyżej karę zrozumieć w sytuacji, gdy winowajca nie żałuje, jest krnąbrny, nawet nie próbuje się zastanowić nad tym, jakie zło czynił. Wtedy pokazanie mu, że cierpienie w ogóle jest, że może być wynikiem czyjegoś świadomego, inwazyjnego działania pełniłoby jakąś rolę wychowawczą. |
Ale to rozumienie kary jako "konieczność zadawania cierpień jakiemuś winowajcy z tytułu tego, że wcześniej podjął jakąś złą decyzję", to jest realizowane chyba tylko w krajach islamskich, a także w obozach Łukaszenki i Putina, bo w krajach Zachodu, przestępców zamyka się we więzieniach, ale chyba nie poddaje się ich torturom.
Nawet inferniści, gdy uzasadniają idee absolutnie wiecznego piekła to argumentują, że potępieni nie żałują za swoje grzechy; okazują swoją złą wolę (poprzez odmowę i bunt) wobec obowiązywania Prawa Bożego, a więc sprawiedliwie zostaje zesłane na nich cierpienie, które trwa całą wieczność (w każdej chwili wina odnawia się przez niepoprawnie złą wolę, a tym samym ciągle odnawiana jest również kara prowadząca do cierpienia).
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|