Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Redefinicja pojęcia błędu w koncepcji nieskończonego rozwoju

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:20, 25 Lip 2021    Temat postu: Redefinicja pojęcia błędu w koncepcji nieskończonego rozwoju

Aktualizacja na start: zmieniam tytuł wątku z pierwotnej wersji "Rzeczywistość i umysł w jednolitej konwencji opisu", na aktualną.

Mam wrażenie, że cała grupa kierunków filozoficznych oparta jest (nie do końca świadomie) o pewien paradygmat, który jest wysoce wątpliwy, którego nie ma jak uzasadnić.
Paradygmat sformułuję jako: co prawda wiem, że są nieścisłości ujęć, błędy i złudzenia, jednak gdy teraz rozumuję, to przecież rozumuję w 100% poprawnie...
Ludzie rozumują zwykle przy założeniu, że błąd jest na zewnątrz ich ujęcia. O błędach można rozprawiać, można je wskazywać, ale zawsze jest to wskazywanie u kogoś, albo w czymś, co ogólnie nie jest naszym rozumowaniem.
Tu oczywiście narzuca się krytyka względem tego mojego postawienia sprawy - narzuca się pytaniem: ale jak robić inaczej?!...
Nie da się przecież formułować jakiegokolwiek sądu w trybie dyskursywnym, przy założeniu, że jest on błędny. W końcu jak pogląd jest błędny, to po prostu się go nie formułuje...
To postawienie sprawy jednak uważam za niepoprawne. Przyczyną niepoprawności jest zerojedynkowe potraktowanie kwestii błędu. Tymczasem przecież już w realnym myśleniu stosujemy podejście z płynnym przejściem wiarygodności sądów - np. nauka rozwija się korygując nieścisłości poprzednio stosowanych teorii, ale każda nowa teoria, już od samego początku jest testowana pod kątem, zastąpienia ją w przyszłości jeszcze nowszą, jeszcze lepszą teorią.
Dlatego zamiast paradygmatu jakiejś bezwzględnej słuszności sądów aktualnie wypowiadanych proponowałbym paradygmat nieskończonego rozwoju.

Paradygmat nieskończonego rozwoju umysłu ustawia stosunek umysłu do rzeczywistości na pozycji nigdy nie zatrzymanego doskonalenia się - żadna teoria, żadne ujęcie zatem nie jest tu stuprocentowo słuszne, zakłada się że zawsze będzie w nim pewna forma błędu, nieścisłości, nieadekwatności.
Przy tym ujęciu - które w sposób jednolity traktuje wszelkie rozważania, a nie ustawia aktualnie wyprowadzany sąd na uprzywilejowanej pozycji - należałoby tez od początku inaczej zdefiniować IDEĘ BŁĘDU.
O ile przy tradycyjnym podejściu mamy kategoryzowanie prawda vs fałsz, poprawność vs błąd, to w jednolitym podejściu do sprawy pojęcie bezwzględnego błędu należałoby zastąpić WSKAZANIEM NIEADEKWATNOŚCI W OPISIE.
Nieadekwatność najczęściej nie będzie absolutna, jest pod jakimś kątem, jest ZAWSZE POWIĄZANA Z ZAŁOŻENIEM O OKREŚLONEJ CELOWOŚCI.
Bo, jak się bliżej przyjrzymy sprawę, to prawie każdy błąd jest tak w głębi swojej istoty najczęściej niczym innym, jak tylko przekroczeniem zasad jakiejś tam celowości rozumowania. Np. błąd w dodawaniu 2+2 jest zlekceważeniem zasad stosowanej arytmetyki. On w ogóle jest błędem "o tyle o ile" - błędem dla tych założeń. Zmieniając założenia dla arytmetyki moglibyśmy błąd przekonwertować na nie błąd, bo po prostu inne założenia stają się priorytetowe.
Oznacza to, ze błędność i poprawność - w tej jednolitej konwencji opisu - są względne. Zamiast błędu ogólnie traktowanego byłaby NIESPÓJNOŚĆ W RAMACH OKREŚLONEJ GRUPY ZAŁOŻEŃ.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 11:44, 25 Lip 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:04, 25 Lip 2021    Temat postu: Re: Rzeczywistość i umysł w jednolitej konwencji opisu

Michał Dyszyński napisał:
Oznacza to, ze błędność i poprawność - w tej jednolitej konwencji opisu - są względne. Zamiast błędu ogólnie traktowanego byłaby NIESPÓJNOŚĆ W RAMACH OKREŚLONEJ GRUPY ZAŁOŻEŃ.

Widzę w tym podejściu też rodzaj wyjaśnienia dla wielu konfuzji, jakie obserwuję w dyskusjach z różnymi osobami na forum. Ja właściwie już od lat nie posługuję się wewnętrznie pojęciem błędu na sposób absolutny.
Tymczasem mam wrażenie, że moi rozmówcy tak właśnie traktują błąd - jako absolutne zaprzeczenie negujące (takie bliżej nieokreślone, bo właściwie nie wiadomo, czym ów błąd w takim ujęciu właściwie jest, bez wyjaśnienia, na czym owa błędność miałaby polegać, co właściwie zostało zanegowane, co należałoby zmodyfikować).
Dla mnie osobiście takie "po prostu stwierdzenie, że ktoś robi błąd", jeśli nie towarzyszy mu jakaś otwartość do dyskusji nad naturą błędu, samo jest wadliwością rozumowania. Stwierdzenie błędu ma u mnie sens właściwie dopiero wtedy, gdy się powie CO STWIERDZANY BŁĄD NARUSZA, jaką alternatywę buduje rozumowanie, które ktoś chciałby wskazać jako niebłędne. Tylko taki całościowy układ: błąd + alternatywa błędu ma według mnie sens, jako poprawne poinformowanie o stanie dyskusji, o ocenie omawianej idei.
Tymczasem w dyskusjach nie udaje mi się ludzi skłonić do takiego kompleksowego ujęcia zagadnień, do traktowania danej kwestii DOMYŚLNIE ŁĄCZNIE, czyli na zasadzie: krytykuję twoje podejście P1, bo uważam, że narusza ono ważną regułę R, zaś całościowo lepszym rozwiązaniem będzie podejście P2, które owej reguły nie narusza.

Krytyka wtedy ma sens, gdy odnosi się do czegoś, dla czego występuje ALTERNATYWA.

Przykładem nieprawidłowości rozumowania, jakie stosowano na naszym forum, które dobrze ilustruje opisywane przeze mnie zagadnienie jest np. krytyka mechanizmu myślowego wiary, oparta o następujące rozumowanie: wiara jest czymś niepoprawnym, bo wyróżnia rozwiązanie, w które ktoś wierzy w sposób na tyle niewystarczający, że ów sposób nie pozwoliłby odróżnić stwierdzenia sensownego od dowolnej bzdury.
Powyższy zarzut względem wiary nie uwzględnia jednak jednego: ze stosowaniem wiary najczęściej NIE MA ALTERNATYWY, nie ma wyjścia!
Stawiając zarzut, że ktoś stosuje wiarę, zamiast oprzeć się na...
... no właśnie! - Na czym się oprzeć?
Wiarę (najczęściej, z wyjątkiem przypadków patologicznych) stosujemy nie dlatego, że zignorowaliśmy jakiś rodzaj wiedzy na dany temat, ale po prostu dlatego, że żadnej wiedzy tu nie mieliśmy. Wierzymy np. że uda nam się zdać egzamin - wierzymy, bo jeszcze egzaminu nie zdawaliśmy, bo nie ma wiedzy w tej kwestii!
I tak jest w zdecydowanej większości przypadków. Zarzut wiary niepoprawnej ma sens jedynie wtedy, gdy ktoś ją zastosował do przypadku gdy wiedza, gdy mocne przesłanki do wnioskowania były, ale ktoś je zignorował, stosując arbitralne rozwiązanie, w które chce wierzyć. Takie przypadki oczywiście też się zdarzają, ale ich występowanie nie może być krytyką mechanizmu myślowego wierzenia jako takiego, lecz powinny być krytykowane jako one, jako dotyczące JEDNEGO Z MOŻLIWYCH sposobów użycia wiary, a nie wiary w ogóle.
Ten przykład pokazuje niepoprawność rozumowania uogólniającego błąd, o którym właśnie tutaj chcę pisać. Błąd, który nie został dobrze sprecyzowany, który ktoś wskazał, "rozlewając" jego sens na całe pojęcie, w sytuacji, gdy występuje dla jakiejś tam klasy przypadków, tylko myli twórcę takiego - zbyt uogólniającego - rozumowania. Poprawność z zarzutem błędu uzyskuje się dopiero DOBRZE OPISUJĄC ZAKRES I ZNACZENIE błędu, wskazując konkretnie, dla których przypadków błędność występuje i jaki jest jej charakter.

To o czym piszę w tym miejscu, ma też swój wymiar w dydaktyce. W większości przypadków, gdy chcemy kogoś czegoś nauczyć, stosowanie krytyki ogólnikowo, bez wskazywania konkretów jest dydaktycznym błędem. Powiedzenie uczniowi "źle robisz!" i nic więcej jest właściwie przede wszystkim zniechęcające, demotywujące, a nie pomaga w sprawnym uporaniu się z błędami. Zamiast takiego podejścia, lepiej jest krytykować czyjeś nieprawidłowe próby na zasadzie: robisz błąd w tym tu miejscu, spróbuj zmodyfikować swoje podejście bardziej skupiając się na ...
Oczywiście każda reguła tego rodzaju sama nie jest bezwzględna. W pewnych przypadkach, dla niektórych relacji nauczyciel - uczeń, ogólnikowość krytyki może mieć swój sens. Ale są to dość rzadkie przypadki, najczęściej właściwe dla relacji mistrz - adept, w takim trybie nieco buddyjskiego traktowania umysłu. W każdym razie są to zupełnie innej klasy przypadki.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 11:51, 25 Lip 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:34, 25 Lip 2021    Temat postu: Re: Rzeczywistość i umysł w jednolitej konwencji opisu

Gdyby spróbować sformułować postulaty koncepcji jednolitej konwencji opisu świata i umysłu, to chyba zaproponowałbym następujące:
1. Postulat historyczności rozumienia, sekwencyjności budowania wiedzy - oznacza on, że żadna zasadność nie powstaje w sposób inny, niż opierając się na poprzedniej wersji rozmienia, dziedzicząc tej wersji niedostatki i ograniczenia.
2. Każdy błąd jest względny - definicją błędu jest niespójność jakiejś konstatacji w kontekście jakichś tam założeń. Zmiana założeń może odwrócić klasyfikację z błędnej na poprawną.
3. Dostęp do prawdy absolutnej jest mrzonką. Samo istnienie prawdy absolutnej jest innym zagadnieniem, jednak bez względu na rozstrzygnięcie tego zagadnienia, rozsądnym byłoby przyjęcie iż każda wersja rozumienia, każda prawda, którą formułujemy jest niedoskonała, niejako "gotowa na dalsze doskonalenie", bo opiera się o jakieś założenia, które same wyrastają z pewnej historycznej ograniczoności spojrzenia na rzeczywistość.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 11:35, 25 Lip 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:40, 01 Wrz 2021    Temat postu: Re: Rzeczywistość i umysł w jednolitej konwencji opisu

Błąd DO PEWNEGO STOPNIA jest wręcz czymś NIEZBĘDNYM w systemie z wolnością. Jeśli żaden błąd się w systemie by nie pojawiał, mimo tego, że doszło w nim do znacznej ilości decyzji, to oznaczałoby, że decyzje były pozorne, zaś system funkcjonuje w ramach ścisłej reguły, którą musi realizować - jest zdeterminowany.
Błąd jest nieuniknionym kosztem wolności w systemie, ale też jest WSKAŹNIKIEM WYSTĘPOWANIA WOLNOŚCI.
Są systemy obliczeniowe, jak np. metoda monte Carlo, czy symulowane wyrzażanie, które aspekt losowy traktują jako coś zamierzonego, a wręcz jako podstawę dla algorytmu obliczeniowego. To dzięki "błędności" zaimplementowanej w system, daje się obliczać różne wartości tymi metodami.
Ja osobiście uważam, że bardzo podobną rolę błędność, a nawet grzeszność w rozwoju osobowym człowieka. Ten kto zmierzył się z życiowym problemem, poznał jego meandry, a ostatecznie pokonał go, jest znacząco bardziej świadomym "graczem" w kontekście owego problemu na przyszłość, niż ktoś, kto - dzięki ostrzeżeniom i dobrym radom - tak sprytnie ominął zagrożenia owego problemu, iż one go nie dotknęły, a nawet nie zbrukały jego sumienia. Nie chcę tutaj jednak zachęcać jakoś kogokolwiek do lekceważenia dobrych rad, czy świadomego wchodzenia w sytuacje, które by brukały jego sumienie. Bo często może być tak, że ilość osobistego i zewnętrznego cierpienia, które trzeba będzie zainwestować w wyplątanie się z pułapek co niektórych problemów, może być tak wielka, iż zdegraduje ona osobowość na długie długie lata, sponiewiera ją do szczętu. Więc nawet jeśli w końcu owa osobowość pozbędzie się tego, co ją niszczy, to koszt owego pozbywania się jest niejednokrotnie niewspółmierny do owej korzyści, związanej z poczuciem ciekawości i potrzeby wolności, która nas ciągnie do próbowania rzeczy niebezpiecznych.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 10:41, 01 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin