|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:43, 01 Lut 2024 Temat postu: Pycha i pokora, a posluszeństwo |
|
|
W dyskusji poświęconej integryzmowi, czyli skrajnie rozumianemu posłuszeństwu doktrynalnemu autorytetom religijnym pojawiło się stwierdzenie, iż ktoś nie ma okazuje takowego posłuszeństwa autorytetom, grzeszy pychą.
Chcę postawić pytanie: czy rzeczywiście tak jest, iż wymigiwanie się od posłuszeństwa jakimś osobom, które oczekują od nas uległości, jest grzechem pychy?...
Aby jakoś te refleksje uporządkować rozważmy trzy osoby:
1. Osoba pierwsza to ktoś żądający posłuszeństwa jej postulatom, żądaniom od innych osób.
2. Osoba druga, to ktoś, kto posłuszeństwu ulega, bo skoro ktoś od niej owego posłuszeństwa się domaga, to ona uważa za cnotę bycie w taki sposób "pokornym", że nie pytając o powody, nie zadając sobie dodatkowych pytań, bez krytycznego osądu sprawy po prostu realizuje to, czego osoba 1 żąda.
3. Osoba trzecia wzdraga się przed okazaniem posłuszeństwa innej osobie, traktuje swoje sumienie i osąd jako niezbywalny, a czyjeś żądania (w szczególności osoby 1), oczekiwania, sugestie, jeśliby miała uwzględniać w swoim działaniu, to wyłącznie po skontrolowaniu, czy są one etyczne, zasadne.
Której z tych osób przypisalibyśmy cechę pychy?
A może którąś z owych osób uznalibyśmy raczej za pokorną?...
Moje zdanie w tej kwestii jest następujące:
Naiwne i uproszczone jest wiązanie atrybutu pokory z prostą uległością, posłuszeństwem komuś innemu, kto tego zażądał, a zapewne też przedstawił się jako autorytet, jako ten, kto żądać ma jakieś szczególne prawo.
Podobnie naiwne jest określanie jako "pycha" postawę osoby, która stawia osąd swojego sumienia wyżej, niż żądania osób przedstawiających się jako autorytety.
Jeśli to w ogóle postawa bezrefleksyjnej uległości miałaby być nazwana "pokorą", to chyba bardzo specyficznie, niekoniecznie pozytywnie pojętą. Czy SS-mani bezrefleksyjnie zabijający na rozkaz wodza byli, aby na pewno "pokorni"?...
Czy pokorny jest żolnierz mafii wykonujący wyrok na zlecenie swojego bossa?...
Czy w ogóle, aby na pewno postawa posłuszeństwa okazywana silniejszym, albo ogólnie wysoko posadowionym w hierarchii jest "pokorą"?...
- Bo mi się takie rozumienie słowa "pokora" nie klei.
To ja już prędzej bym "pokorną" nazwał osobę, która z wielką dbałością o uczciwość, badając (samodzielnie!) przesłanki, ważąc je skrupulatnie w swoim rozumieniu, próbując nie uronić niczego ważnego, dochodzi do możliwie najlepiej zbilansowanego osądu, starając się przy tych rozważaniach odseparować od wpływu różnych grup nacisku, dominatorów maści wszelakiej. Ja uważam, że taka osoba, która z uważnością i dbałością o prawdę, bacząc na to, aby nie ulegać złudzeniom, sugestiom, także własnym życzeniowym naciskom z podświadomości, stara się jakoś do SPRAWIEDLIWOŚCI, uczciwości dojść, bo akurat została postawiona wobec takiej sytuacji, która od niej osądu wymaga.
Unikanie decyzji nie jest pokorą. Z kolei nieufanie z góry każdemu, który coś od nas zażąda, nie jest też pychą. Również nie jest pychą wątpliwość, czy osoba, którą ktoś, coś, jakieś okoliczności postawiły na pozycji władcy, aby na pewno ma słuszne żądania. A już szczególnie ostrożność nakazywałaby sytuacja, gdy żądają od nas zawierzenie bezkrytycznego, absolutnego, związanego z wycofaniem swojego sumienia. To tak mi się wydaje...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:10, 01 Lut 2024 Temat postu: Re: Pycha i pokora, a posluszeństwo |
|
|
Ja osobę, która domaga się ode mnie posłuszeństwa - czy to jej bezpośrednio, czy komuś przez nią wskazanemu - argumentującą to tym, że w przeciwnym wypadku okażę swoją rzekomą pychę, jednoznacznie podejrzewam o manipulowanie mną i prawdopodobnie złe intencje. Domyślą relacją między ludźmi jest równość, a nie podporządkowanie. Do władzy zaś znacznie częściej garną się jednostki o niskiej etyce, bardziej chcące sobie swobodnie kaprysić i pysznić się swoją pozycją, niż te odpowiedzialne i mądre. Historia ludzkości znacznie częściej ukazuje ludzi u władzy jako satrapów i tyranów, niż osoby odpowiedzialne i pokorne. Dlaczego więc ktoś miałby wskazywać jako "pychę" ostrożność w tym względzie podporządkowywania się bez reszty władzy?...
Przecież to jest absurd.
Posłuszeństwo, jeśli miałbym taką swoją postawę zaakceptować, dotyczy sytuacji wyjątkowych, konkretnie zdefiniowanych:
- prawnie (ale też nie każde prawo będę akceptował, bo np. prawo powstające w warunkach tyranii, braku demokratycznych procedur mogę uznać tylko warunkowo)
- po uznaniu przeze mnie osobiście rzeczywistych kompetencji i rzeczywistej potrzeby, aby w danej sytuacji domyślna relacja równości została zamieniona na relację posłuszeńśtwa.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 18:20, 01 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:10, 01 Lut 2024 Temat postu: Re: Pycha i pokora, a posluszeństwo |
|
|
Ja akurat za pokorną uważam postawę następującą:
- Wiem, że mogę popełnić błąd
- Mam świadomość, że jak ten błąd popełnię, to spadnie na mnie odpowiedzialność za moją decyzję
- Dlatego z wszystkich sił STARAM SIĘ ROZEZNAĆ wszystkie przesłanki, informacje o sytuacji, wiedzę własną, a jeśli się da, to także udam się o radę do tych, którym mogę zaufać w danej kwestii.
- ale też wiem, że w końcu podejmę te decyzję ja. Nic mnie nie zwalnia z bycia maksymalnie czujnym i uważnym przy podejmowaniu ważnych decyzji, a ja tę odpowiedzialność z owego tytułu, że w końcu zadecyduję, muszę wziać na siebie, nie wymigiwać się od niej, a ewentualnie też potem spadną nam mnie skutki owej decyzji, a wtedy ja nie będę się wypierał swojego w decyzji udziału.
- nie ceduję mojej decyzji na nikogo, bo to ja mam najwięcej informacji o tych okolicznościach W JAKICH JA SIĘ ZNALAZŁEM, o moich możliwościach, o tym czy jestem w stanie podołać tak, czy inaczej postawionym zadaniom.
- nie ceduję mojej decyzji i odpowiedzialności na inne osoby, bo to ja jestem za moje decyzje odpowiedzialny - przed moim sumieniem, Bogiem. Nie zamierzam nikogo tez obarczać z tego tytułu odpowiedzialnością, że np. DOBRZE WIEDZIAŁEM, BO ZNAM AKURAT TE OKOLICZNOŚCI I SIEBIE, że nie będę w stanie czegoś tam wykonać, jakby to sobie ktoś z daleka uważał, że wykonać powinienem, albo że jakieś elementy sytuacji nie są mi znane, a ja wiem, że za słabo rozumiem to, czego miałbym się podjąć, aby efekt moich działań był poprawny. Więc nie biorę się za to, co JAK WYNIKA Z MOJEGO OSOBISTEGO ROZPOZNANIA jest dla mnie za trudne, albo z innych powodów robienie tego nie jest dobre, mimo że komuś z daleka (może jakiemuś autorytetowi, który 200 lat temu coś wykombinował, a dał innym do wierzenia) to akurat wydawało się możliwe, czy warte takiej, a nie innej postawy.
Czy takie podejście jak wyżej jest pokorą?...
Ja uważam, że jest bliskie idei pokory.
Dodam też, że powyższa postawa wydaje mi się bardziej uczciwą formą pokory, niż gdybym przyjął postawę w rodzaju: chociaż tak naprawdę nie rozumiem, co mi te autorytety mówią, co jest tą treścią ich przekazu (a nawet uważam, że nie powinienem próbować tego zrozumieć, bo byłoby to "zbytnio samodzielne" myślenie, może też z elementem krytycyzmu wobec tego, co mi podano), którą mam teraz zastosować w mojej konkretnej sytuacji, lecz próbuję się maksymalnie dostosowywać do tego, co mi bardziej pasuje do znaczenia fraz stworzonych przez autorytety, niż mojego rozeznania, wiedzy, poczucia sensu i rozumienia dobra. Tak rozumiana "pokora" gdy ktoś de facto próbuje się wymigać od osądu sprawy w maksymalnej uczciwości, bo sobie znalazł jakąś tam frazę doktrynalną, która mu (jakoś tam przez niego zrozumiana) wydała się, iż najbardziej odpowiada działaniu X, to ja to działanie X - bez względu na pozostałe okoliczności podejmę. Czyli nawet jeśli wyniknie mi, że owo działanie X, wygląda na totalny bezsens i głupotę, to właśnie to twardo zrobię, bo literalnie przecież muszę być autorytetom posłusznym, czyli nijak nie wolno jest mi tu dołożyć elementu własnego osądu (który to osąd, jako samodzielny, byłby oznaką nieposłuszeństwa).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:37, 08 Lip 2024 Temat postu: Re: Pycha i pokora, a posluszeństwo |
|
|
Pokora jest objawem godności osoby, świadcząc o jakiejś formie niezależności osoby od tego, co w kwestii wywyższania się w społeczeństwie zostanie ustalone. Pokorny stawia sprawę swojej oceny na zasadzie: niech tu przemówią fakty, niech decydują nie chciejstwa, aby kogoś umieszczać wyżej czy niżej, ale to jak rzeczywiście sprawy się mają.
Pokorny jest kimś "grającym na nosie" całej tej misternej sieci wywyższania się, tworzenia pozorów znaczenia, dopominania się o szacunek, żądania, aby zostać uznanym. Pokorny stawia sprawę oceny siebie na zasadzie: co byście tam nie wymyślali na tym swoim jarmarku próżności wszelkiej, mnie to nie dotyczy, bo ja o to wcale nie zabiegam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|