Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przedzieranie się przez atawistyczną potrzebę rywalizowania

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:29, 20 Sie 2024    Temat postu: Przedzieranie się przez atawistyczną potrzebę rywalizowania

W dyskusjach z częścią ludzi nie da się rozmawiać normalnie o sprawie, tylko trzeba dodatkowo "zapłacić" wykazywaniem się w rywalizacji. Atawistycznie reagujący ludzie mają wielki problem z ustalaniem czegokolwiek, jeśli wcześniej nie będzie określone czy to on jest w tej dyskusji wyżej, czy niżej, czyli "kto - kogo?". Atawistycznie rywalizacyjnie reagujący dyskutant nie będzie w stanie skupić się na przedmiocie dyskusji - np. jeśli dyskusja jest o dojrzewaniu gruszek, to rozmowie o dojrzewaniu gruszek - ale szybko zacznie poruszać kwestie typu:
- czy ty jesteś tu lepszy, czy gorszy?
- kto tu jest autorytetem?
- kto tu ma może jakąś winę?
- a w ogóle to, że nasi są lepsi niż obcy
itp. itd.
Jak się rozmawia z atawistycznymi, to trzeba "zapłacić" dodatkowym wysiłkiem, poświęconym ustalaniu kwestii zupełnie nieistotnych dla sprawy, choć bardzo istotnych, wręcz żywotnie niezbędnych psychice atawistycznego - czy to on wygrywa, czy może przegrywa, kto tu ma większe prawa się wywyższyć...
To nie jest kwestia inteligencji, tylko ogólnej mentalnej dojrzałości. Atawistyczny może być inteligentną, oczytaną osobą. Czasem nawet ma dojrzałe poglądy w kwestiach "technicznych", tylko w dyskusji jest ciągle tym, który nie da rady, jeśli ustali tych kwestii rywalizacyjnych, tych związanych z nieodpartą potrzebą walki o wywyższenie i dominację.
Więc dyskutując z atawistycznym, trzeba się uzbroić w cierpliwość, mieć nastawienie jak podczas oglądania TV, gdzie pojawiają się przerwy reklamowe. Czas reklamowy trzeba odpękać, a i ten czas i energię poświęconą na ustalanie hierarchii znaczenia z atawistycznym dyskutantem też trzeba odpękać, jeśli w ogóle chce się z nim dyskutować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:14, 21 Sie 2024    Temat postu:

Trudno jest widzę dyskutować w obszarze SAMYCH POGLĄDÓW, bez mieszania do tego sporu personalnego.
Pewnie dlatego są też fora całkowicie anonimowe, na których w ogóle nie wiadomo, kto jest kim, a jedynie przedstawia się tezy i argumentacje do nich. Wygląda to na dobry pomysł, aby nie zaśmiecać dyskusji atawistycznymi sporami osobistymi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 22767
Przeczytał: 84 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:35, 21 Sie 2024    Temat postu:

Czy potrzeba rywalizacji jest atawizmem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:40, 21 Sie 2024    Temat postu:

Semele napisał:
Czy potrzeba rywalizacji jest atawizmem?

Ja taką hipotezę tu wysuwam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2504
Przeczytał: 105 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:15, 24 Sie 2024    Temat postu:

Michał, nie wiem czy będzie ci się chciało, ale czy możesz ocenić dyskusję pomiędzy osobami o nicku "kruknagrobny" i "bruced" (wprowadzenie można pominąć i od razu trochę przejechać w dół strony) i powiedzieć mi, czy osoba właśnie o nicku "kruknagrobny" przejawia atawistyczną rywalizację? Czy to jest właśnie to?

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:16, 24 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał, nie wiem czy będzie ci się chciało, ale czy możesz ocenić dyskusję pomiędzy osobami o nicku "kruknagrobny" i "bruced" (wprowadzenie można pominąć i od razu trochę przejechać w dół strony) i powiedzieć mi, czy osoba właśnie o nicku "kruknagrobny" przejawia atawistyczną rywalizację? Czy to jest właśnie to?

[link widoczny dla zalogowanych]

W mojej ocenie w tej ich dyskusji nie jest tak źle. Pewne elementy atawistycznej rywalizacji widać, ale jednak też i pojawiają się argumenty i rzecz nie schodzi jedynie na wzajemne się przerzucanie epitetami.
Choć oczywiście jest ten element, co i na sfinii stanowi problem, że mamy wyraźnie dyskutanta, który bez powiedzenia co chwila oponentowi coś w stylu "głupi jesteś, że uważasz inaczej niż ja", traktuje swoją wypowiedź jako...
... niepełną, niewyrazistą... :think:

Gdyby tak pousuwać te frazy, w których pojawia się etykietowanie, ocenianie personalne oponenta, to byłaby calkiem fajna dyskusja. Ale u niektórych to nie przejdzie. :nie:

Myślę też, że akurat w tej dyskusji wychodzi coś więcej niż tylko aspekt ryrywalizacji, bo jest też jakaś forma poszukiwania poczucia godności przed samym sobą. Ludzie wprowadzają też elementy agresywne do dyskusji, bo dość bezrefleksyjnie czują się zobowiązane do zareagowania, gdy coś jest "inaczej", albo "nie tak". Zamiast sie skupić na ocenie słownej omawianych zagadnień, to najpierw wyprowadzają cios natury personalnej.
Jest w tym dalej ten element atawizmu, ten paradygmat: cały czas kontroluj swoją pozycję w grupie, w relacji, cały czas nie dawaj się zepchnąć.
Tymczasem...
... może akurat nikt nikogo nie musi ty spychać, dominować. Może wystarczy...
pogadać o swoich odczuciach - np. tylko (!) opisać, jak się odbiera dany film. I to może wystarczyć. :shock:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 18:26, 29 Sie 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2504
Przeczytał: 105 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:37, 24 Sie 2024    Temat postu:

Michał napisał:
Zamiast sie skupić na ocenie słownej omawianych zagadnień, to najpierw wyprowadzają cios natury personalnej.
Jest w tym dalej ten element atawizmu, ten paradygmat: cały czas kontroluj swoją pozycję w grupie, w relacji, cały czas nie dawaj się zepchnąć.


Czytając twoją wypowiedź od razu przypomniał mi się mój znajomy, którego słowo prawie zawsze musi być na wierzchu, który będzie słownie niemiłosiernie kąsał, dopiekał komuś, bo to on musi wyjść w słownych starciach zwycięzcą, jako ten mądrzejszy, błyskotliwy, nie dający się zagadać.

Myślisz, że to kolejny element po naszych zwierzęcych przodkach? A może to jest normalne i tak musi być w ludzkiej naturze?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:57, 24 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał napisał:
Zamiast sie skupić na ocenie słownej omawianych zagadnień, to najpierw wyprowadzają cios natury personalnej.
Jest w tym dalej ten element atawizmu, ten paradygmat: cały czas kontroluj swoją pozycję w grupie, w relacji, cały czas nie dawaj się zepchnąć.


Czytając twoją wypowiedź od razu przypomniał mi się mój znajomy, którego słowo prawie zawsze musi być na wierzchu, który będzie słownie niemiłosiernie kąsał, dopiekał komuś, bo to on musi wyjść w słownych starciach zwycięzcą, jako ten mądrzejszy, błyskotliwy, nie dający się zagadać.

Myślisz, że to kolejny element po naszych zwierzęcych przodkach? A może to jest normalne i tak musi być w ludzkiej naturze?

Wg mnie ma niczego takiego tutaj jak "musi być". Można się UMÓWIĆ na różne typy relacji. Wydaje mi się, że fajny jest tu (a chyba niedoceniony) ten pomysł wuja na forum sfini, gdzie mamy i gwiezdne wojny i DR. Szkoda, że ludzie nie chcą się stosować, ale idealnie wg mnie byłoby tak, że człowiek sobie dokonuje osobistego rozliczenia, pytając się własnych odczuć w kwestii:
- czy chcę teraz się sprawdzić w jakiejś formie rywalizacji dyskusyjnej
- czy chcę może przedyskutować KONKRETNE ZAGADNIENIE.
W naukowym typie dysput nie miesza się tego. Mądrzy ludzie już dawno się zorientowali, iż jeśli damy emocjom rywalizacyjnym się rozhulać, to kwestie merytoryczne zejdą na plan dalszy. Ale to wcale nie znaczy, że nigdy przenigdy nie należy rywalizować. Jest na to miejsce! Tylko bałagan się robi, jeśli ktoś z jednej strony niby dyskutuje o sprawie, a już za chwilę musi koniecznie zrobić wtręt, w którym nagada oponentowi, dając upust emocjom. I wtedy tamten "wyzwany na pojedynek" (bo tak się instynktownie w emocjach odczuwa napaść personalną), zwykle będzie czuł się w obowiązku dać odpór owej napaści, czyli albo dać ripostę agresorowi, albo przynajmniej wyrazić opinię na temat niezasadności ataku. Ale wtedy dyskusja robi się chaotyczna, trudna do prześledzenia, jakie argumenty właściwie zostały przez strony użyte (tym bardziej, że niektórzy atawistyczni utożsamiają napaść personalną z dyskusją w samej sprawie).
Mieszanie w jednej dyskusji dyskutantów atawistycznych z tymi, którzy w tej całej grze we wzajemne przytyki i dogryzania traktują jako kompletnie niepotrzebną, niecelową aktywność zwykle kończy się sfrustrowaniem obu stron.
- Dyskutanci, którym nie zależy na wywieraniu osobowej presji i dogryzaniu, postrzegają bowiem aktywność ich napastliwych oponentów jako pozbawioną sensu i czystą stratę czasu.
- Z kolei dyskutanci atawistycznie napastliwi też w końcu zaczynają się orientować, iż druga strona reaguje "nienormalnie", że się nie zachowuje emocjonalnie tak, jak tego oczekuje napastliwy, co też będzie dawało poczucie dyskomfortu, rozdrażnienia. Ci dyskutanci mają poczucie, że "coś dzieje się dziwnie, nienaturalnie, bo przecież tu powinien jego oponent poczuć się zmiażdżony taką napastliwością, a ten ją kwituje jako co najwyżej działanie bez sensu, świadczące o głupocie jego oponenta", czyli cel emocjonalny też nie jest osiągnięty, jako że druga strona "nie zrozumiała, że przegrała".
Wtedy obie strony będą miały przykrość z takiej dyskusji. Wuj zaproponował, aby na sfinii każdy wybrał sobie taki rodzaj dyskusji, jaki mu odpowiada - kto lubi nawalanki personalne, przecież zawsze może się wypowiadać w gwiezdnych wojnach, czy więzieniu, a ktoś pragnący dyskusji merytorycznej może nie wychylać nosa poza DR. Problem jest w tym, że część dyskutantów z jednej strony udaje (najbardziej to chyba przed sobą), iż zależy im na aspektach merytorycznych, ale później czy to nerwy im puszczają, czy nie odróżniają wypowiedzi merytorycznej od personalnej i zaczynają w DR śmiecić swoimi atawistycznymi emocjami. To wynika wg mnie z tego, że SIĘ WEWNĘTRZNIE NIE ROZLICZYLI ZE SWOIMI POTRZEBAMI MENTALNYMI.

Człowiek, dopóki sobie nie uporządkuje tego, CZEGO OD ŻYCIA WŁAŚCIWIE CHCE, będzie funkcjonował niespójnie, będzie działał na zasadzie "raz tak, a raz na odwrót". I dyskutant, który nie "wziął się sam ze sobą na uczciwą wewnętrzną rozmowę", w której by ustalił sobie JASNY CEL, będzie te (w znacznym stopniu sprzeczne) cele mieszał:
- cel wygrania rywalizacji i gry o dominację z oponentem
będzie interferował, mieszał, nachodził na
- cel ustalenia swojego i cudzego stanowiska w omawianym zagadnieniu.
Te cele sobie mocno wchodzą w drogę, nie da się pogodzić, bo zajmując się nawalanką personalną, nie sposób jest sprawnie prowadzić jednocześnie rzeczowej dyskusji merytorycznej. Ale jak ktoś owe atawistyczne potrzeby ma bardzo wysoko w swojej osobistej hierarchii, jak go emocje nieodparcie pchają ku ich zrealizowaniu, to taki ktoś nie będzie w stanie po prostu dyskutować o sprawie. Szczególnie jeśli dodatkowo ma poczucie, że oponent używa wyrazistych, mocnych argumentów, którym bardzo chce się przeciwstawić, a że nie bardzo ma pomysł jak to zrobić na polu merytorycznym, to tym bardziej pojawia się pokusa, aby przynajmniej coś ugrać na polu rywalizacji personalnej.

Gdy ktoś już się rozliczy ze swoimi potrzebami, to przecież może sobie pokrzyczeć na oponentów GW, a dyskutować rzeczowo w DR. Można robić i to, i to (jeśli się ma taką potrzebę), bez mieszania tego w jednej dyskusji.
Ale aby tę zdolność separacji owych celów w ogóle umieć wykonać, niezbędne jest pewne minimum zdolności zarządzania sobą, uświadamiania sobie, co właściwie czynię, gdy coś nagle mi przyszło do głowy, aby to zrobić. Ci, co robią większość rzeczy pod wpływem impulsu, nie potrafiąc nawet sobie samemu skonkretyzować, po co to robią, będą w dyskusji głównie właśnie impulsywnie, emocjonalnie skupiali się na atawistycznych celach - próbach zdominowania dyskutanta, narzucenia mu czegoś i nawet nieważne czego, by tylko mieć poczucie, że się to narzuciło, a oponenta zdominowało.
Dla kogoś z kolei, kto się już pod tym względem ze sobą rozliczył, udział w dyskusji z atawistycznym oponentem też może być wartościowy - jako sprawdzenie się, jako świadomy test "czy potrafię nie dawać się wyprowadzać z równowagi napastliwością oponenta". W końcu życie jest ciągłym testem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2504
Przeczytał: 105 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:17, 24 Sie 2024    Temat postu:

Michał napisał:
ale później czy to nerwy im puszczają


Może trochę głupie pytanie, ale jakbyś wyjaśnił fakt, że ludzie to istoty, którym "puszczają nerwy"?


Cytat:
Wg mnie ma niczego takiego tutaj jak "musi być". Można się UMÓWIĆ na różne typy relacji.


Nie jestem pewny czy z kimś, kogo osobowość jest silnie zdominowana przez paradygmat "cały czas kontroluj swoją pozycję w grupie, w relacji, cały czas nie dawaj się zepchnąć" można się tak po prostu dogadać. Mam wrażenie, że dla niektórych ludzi ten paradygmat jest tak naturalny jak chyba samo oddychanie, czyli nie zastanawiają się nad tym, tylko po prostu działają tak jak jest to w nich "zapisane".
Niektórzy tak mają, że lubią się wywyższać, pokazać, co to oni nie są, i chętnie idą w kierunku słownego starcia niż spokojnego dogadania się.
Ludzie to ciekawe istoty. : )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:04, 24 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał napisał:
ale później czy to nerwy im puszczają


Może trochę głupie pytanie, ale jakbyś wyjaśnił fakt, że ludzie to istoty, którym "puszczają nerwy"?

Właśnie jako atawizm.
Dziedziczymy po zwierzęcych przodkach, żyjących w trudnych warunkach groźnej przyrody okoliczność życia, w której:
- umysłowość daleka jest od wymodelowania zależności otaczającego świata (czyli na umyśle, intelekcie nie można polegać, bo on jest dopiero w powijakach)
- trzeba być nieustannie czujnym - wszak drapieżnik atakuje z ukrycia, więc kto czujności zaniedba, z dużym prawdopodobieństwem może zostać pożarty
- statystycznie opłaca się zatem postawa czujności, powiązana z gotowością do obrony/ataku, a także cały czas warto jest dbać o swoją pozycję w hierarchii stada
- to wszystko musi być zarządzane nie pojęciami (nie dziedziczymy genetycznie po przodkach pojęć), tylko emocjami - te są wbudowane w geny, te się dają przekazywać przyszłym pokoleniom. Więc to emocjami reagujemy w pierwszym rzędzie, one są domyślne.
A właśnie tą emocją, która z jednej strony odpowiada postawie czujności, a z drugiej walki o pozycję w grupie, jest inicjowanie starć personalnych. Więc NIEKONTROLUJĄCY SIĘ ludzie będą instynktownie, przy różnych okazjach inicjowali owe starcia na różnych frontach - także w dyskusjach, także przy rozważaniach o różnych sprawach.

Warto zauważyć, że z ewolucyjnego punktu widzenia taka postawa jest jak najbardziej celowa. W stadzie bowiem chodzi o to, aby nieustannie kontrolować swoją pozycję w hierarchii, aby nie dawać się spychać na margines, aby nas nie lekceważono. Zlekceważony członek stada spada na dno hierarchii, ze zdobytych przez stado zasobów zbiera jedynie resztki, nie jest poważany, nie ma głosu. Więc STADNIE ROZUMUJĄCY ludzi, w zgodzie ze swoimi instynktami (słusznie działającymi w warunkach, jakie niosła przyroda setkom pokoleń przodków) będą w życiu często NAWIĄZYWALI swoimi postawami do tej warstwy walki o pozycję w hierarchii i dominację. Stadni i atawistyczni w pewnym sensie (!) mają rację, wszak stosują się do tego, co natura dała.

Alternatywę dla postaw stadnych, atawistycznych jednak dostaliśmy - dają ją CYWILIZACJA, a z nią ROZWÓJ INTELEKTU i ŚWIADOMOŚCI, a wraz nimi ZDOLNOŚĆ MODELOWANIA ZALEŻNOŚCI, SAMOKRYTYCYZMU, AUTOANALIZY.
Zwierzęta nie są w stanie konstruować dlugofalowych celów, pytać się o sens życia, o to kim się jest, o aspekty etyczne, o prawdę, o uczciwość (może jakieś początki etycznych zachowań w świecie zwierząt są obserwowane, ale to są raczej początki, nie tworzące całościowych postaw światopoglądowych). Człowiek, wraz z rozwojem cywilizacji jednak już te pytania stawia, już MOŻE SPOJRZEĆ Z DYSTANSU choćby na samą potrzebę rywalizowania, dominowania słabszych. Człowiek wręcz z powodów etycznych nieraz poświęca swoje życie, gotów jest walczyć o prawdę, o sprawiedliwość, o godność.

Pojęcie ludzkiej godności jest tu slowem - kluczem. Bo ta godność jest inna, niż jej zwierzęcy odpowiednik. Godność w stadzie zwierząt ściśle bierze się z dominacji. Godność w stadzie cywilizowanych osobników ludzkich (szczególnie wyznających wartości chrześcijańskie) nie musi oznaczać, iż wykazujemy się większą siłą, presją na innych, dominacją, władzą. W ludzkim stadzie uhonorowano bowiem np. wielkich uczonych, filozofów, poetów. Z resztą dziś po prostu już nie musimy tak walczyć o przetrwanie w warunkach przyrody pelnej drapieżników i innych zagrozeń, jak to musieli czynić nasi przodkowie.
Poeci, kompozytorzy, pisarze, uczeni, którym wystawiono pomniki, szanuje się ich w społeczeństwie wcale nie byli silniejsi od tych, o których dziś nikt nie wspomina. Stephen Hawking był sparaliżowanym, ciężko chorym człowiekiem, gdy tworzył dzieło swojego życia, a mimo to właśnie jego nazwisko jest cytowane dzisiaj w niezliczonych publikacjach, w pamięci ludzkości - w odróżnieniu od wielu osiłków, o których nikt nie wspomni.
Cywilizacja spowodowała, że ta pierwotna, naturalna hierarchia wartości, w której liczy się siła, dominacja, zwyciężanie personalną presją jest zastępowana przez nową hierarchię - opartą o wartości intelektualne, duchowe. Jeszcze ci atawistyczni się nie do końca w tym zorientowali, jeszcze wielu z nich wciąż główną nadzieję pokłada w tym, aby wroga pokonać, zdominować, narzucać mu wolę, nie dbając o idee, słuszność, prawdę. Ale do wielu już przemawia owa nowa logika wartości, już jest elita ludzi intelektu i ducha, którzy nie walczą o władzę dla siebie, nie próbują nikogo tłamsić, nie w głowie im "wielkość" rozumiana na stary, atawistycznie stadny sposób. Im akurat wystarczy do osobowego spełnienia się poczucie, iż robią coś dobrego, tworzą poprawne konstrukcje intelektem, wspierają dobre idee, są zgodni z tym, co traktują jako uczciwe, prawdziwe, godne.
Wielu atawistycznych to nawet gdzieś w głębi swoich emocji przeczuwa, już czują się nieswojo z tym swoim dążeniem do tłamszenia i dominacji, z tymi zasadami brutalności ponad wszelkim prawem. Czują to, ale nie potrafią stawić czoła tym swoim atawizmom. W chwilach refleksji potrafią przyznać słuszność prawdom obiektywnym, ale gdy emocje zaczną ich drenować, to odsuną ten idealistyczny rys swoich myśli na bok i poświęcą się temu, co w ich duszy najgłośniej woła - emocjom dominacji, walki, wywierania twardej presji, także presji kompletnie ignorującej prawdę obiektywną.

Katolikus napisał:
Cytat:
Wg mnie ma niczego takiego tutaj jak "musi być". Można się UMÓWIĆ na różne typy relacji.


Nie jestem pewny czy z kimś, kogo osobowość jest silnie zdominowana przez paradygmat "cały czas kontroluj swoją pozycję w grupie, w relacji, cały czas nie dawaj się zepchnąć" można się tak po prostu dogadać. Mam wrażenie, że dla niektórych ludzi ten paradygmat jest tak naturalny jak chyba samo oddychanie, czyli nie zastanawiają się nad tym, tylko po prostu działają tak jak jest to w nich "zapisane".
Niektórzy tak mają, że lubią się wywyższać, pokazać, co to oni nie są, i chętnie idą w kierunku słownego starcia niż spokojnego dogadania się.
Ludzie to ciekawe istoty. : )

Niestety, ale aby się WYZWOLIĆ z atawizmów, po drodze trzeba przejść przez DOŚWIADCZENIE PUSTYNI. Wielu mistyków o tym wspomina, ale nie trzeba aż wielkiego mistyka, aby różne aspekty tego doświadczenia pustyni w swoim życiu mieć. Ta pustynia powstaje naturalnie i nieuchronnie jako efekt tego, że w pewnym momencie osobowość, która już dojrzała do przestawienia się na logikę wartości duchowych, czyli porzucając logikę zdobywania pozycji w stadzie, stanie w obliczu DRENAŻU EMOCJI, możliwości osiągania satysfakcji, a nawet w ogóle sensu życia.
Doświadczenie pustyni sprowadza człowieka na skraj depresji (czasem nie tylko na skraj), bo to, co naturalne ma być odrzucona, a NIC W ZAMIAN JESZCZE NIE POWSTAŁO.

Człowiek z emocjami na poziomie instynktownym dostaje od biologicznej warstwy swojej osobowości IMPULSY NAGRODY, "zastrzyki" dopaminy, adrenaliny, serotoniny, endorfin. Skupiając się na tym co "suche emocjonalnie", bo intelektualne, duchowe, a nie związane z dziedzictwem ciała, człowiek staje w obliczu BRAKU POZYTYWNYCH DOZNAŃ, co dalej wywołuje u niego objawy rozstroju emocjonalnego, depresji, braku motywacji do życia i działania.
Jeśli nie można wykazywać swojej lepszości, to po co żyć?...
Jeśli zabronione jest zabijać wrogów, to jak rozładować złość?...
Jeśli seksualne potrzeby trzeba hamować, to pojawia się problem, z czego czerpać radosć życia.

Przestawiając się mentalnie na to, czego nie wspiera biologia, z czym nie są zwiazane hormony szczęścia, czy inne formy biologicznej gratyfikacji, człowiek traci motywację i impulsy do życia, działania, czasem nawet trwania. To jest emocjonalna pustynia, którą koniecznie trzeba przejść, jeśli się myśli o tej duchowej postaci wolności.
Można w tym kontekście zrozumieć słowa Jezusa:
(26) Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. (Ewangelia Łukasza 14:26)
To "manie w nienawiści" jest właśnie niczym innym, jak oderwaniem się od bycia zarządzanym przez więzy społeczne, ale też i osobiste - biologiczne. Oto człowiek przeciwstawia się tu samemu sobie. Także jak i tu:
(34) Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Ewangelia Marka 8:34)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2504
Przeczytał: 105 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:46, 24 Sie 2024    Temat postu:

Dziękuję za odpowiedzi, za tak ciekawe rozwinięcie tematu. :szacunek:

Jestem ciekaw dokąd to wszystko zmierza. Zaczęło się od zwierzęcych przodków mocno kierowanych biologia, instynktami, a skończy się..
Nie wiadomo.

Michał napisał:
Cywilizacja spowodowała, że ta pierwotna, naturalna hierarchia wartości, w której liczy się siła, dominacja, zwyciężanie personalną presją jest zastępowana przez nową hierarchię - opartą o wartości intelektualne, duchowe.


Jakie wartości intelektualne i duchowe cenisz sobie najbardziej w swoim własnym życiu? Czy bez tych wartości człowiek staje się na powrót zwierzęciem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:56, 24 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Dziękuję za odpowiedzi, za tak ciekawe rozwinięcie tematu. :szacunek:

Jestem ciekaw dokąd to wszystko zmierza. Zaczęło się od zwierzęcych przodków mocno kierowanych biologia, instynktami, a skończy się..
Nie wiadomo.

Michał napisał:
Cywilizacja spowodowała, że ta pierwotna, naturalna hierarchia wartości, w której liczy się siła, dominacja, zwyciężanie personalną presją jest zastępowana przez nową hierarchię - opartą o wartości intelektualne, duchowe.


Jakie wartości intelektualne i duchowe cenisz sobie najbardziej w swoim własnym życiu? Czy bez tych wartości człowiek staje się na powrót zwierzęciem?


Ważna jest hierarchia rozumienia, celów. Samo wymienianie wartości może być mylące. W pewnym sensie to ważne jest... WSZYSTKO.
Jeśli już wokół idei głównych jakoś myślenie organizować, to będą to:
pokora, czyli nieuleganie wartościowaniu siebie i ludzi poprzez "wartości światowe" - typu blichtr, władza, dominacja, sława.
prawda - rozumiana w pobliżu niesprzeczności, zgodności celów wzajemnie i działań, nieuleganie pokusom zakłamywania niewygodnych okoliczności
miłość
rozwój, doskonalenie
czujność intelektualna, emocjonalna
nadzieja, czyli nieuleganie depresjom, negatywnym emocjom, niepoddawanie się w obliczu porażek.

Pewnie niejedno by jeszcze można tu jakoś wyminić - nazwać, a wszystko okazuje się ważne na jakimś etapie. Wszystko to ma tworzyć spójną całość - SYNTEZĘ.

Ale (aktualizacja) jedną rzecz chcę tu dodatkowo wskazać. Bardzo ważną dla mnie wartość: SZCZEROŚĆ, bycie prawdziwym, nieudawanym.
W szczerosci jest szczególny klucz do wewnętrznej mocy. Pozerzy ostatecznie kiedys zrozumieją, że marnowali życie, bo starali się robić ciągle wrażenia na całym świecie wokół nich, a...
zapomnieli, aby coś zrobić dla siebie! Pozerzy, agitatorzy za "swoim" sami sobie nie oferowali życia, zmarnowali je, bo zabiegali o emocje i myśli CUDZE!

Pozerzy, agitatorzy za "swoim" agitowali za czymś, czego nie mieli inaczej, niż jako pogoń za ułudą, bo nie poświęcili wystarczającej uwagi i sil na sformułowanie czym właściwie owo "swoje" jest. A to na tym trzeba było najbardziej skupiać - na ustaleniu, czym wlaściwie jest owo coś, co warto w życiu chronić, rozwijać, szanować.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 12:40, 25 Sie 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 22767
Przeczytał: 84 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:08, 25 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał napisał:
Zamiast sie skupić na ocenie słownej omawianych zagadnień, to najpierw wyprowadzają cios natury personalnej.
Jest w tym dalej ten element atawizmu, ten paradygmat: cały czas kontroluj swoją pozycję w grupie, w relacji, cały czas nie dawaj się zepchnąć.


Czytając twoją wypowiedź od razu przypomniał mi się mój znajomy, którego słowo prawie zawsze musi być na wierzchu, który będzie słownie niemiłosiernie kąsał, dopiekał komuś, bo to on musi wyjść w słownych starciach zwycięzcą, jako ten mądrzejszy, błyskotliwy, nie dający się zagadać.

Myślisz, że to kolejny element po naszych zwierzęcych przodkach? A może to jest normalne i tak musi być w ludzkiej naturze?


W ludzkiej naturze jest wiele wzorców...patrz mój podpis..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:41, 26 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
przypomniał mi się mój znajomy, którego słowo prawie zawsze musi być na wierzchu, który będzie słownie niemiłosiernie kąsał, dopiekał komuś, bo to on musi wyjść w słownych starciach zwycięzcą, jako ten mądrzejszy, błyskotliwy, nie dający się zagadać.

Myślisz, że to kolejny element po naszych zwierzęcych przodkach? A może to jest normalne i tak musi być w ludzkiej naturze?

W tym pierwszym sensie atawistyczne zachowania są jak najbardziej "normalne" i mają swoje miejsce w naszej naturze. To raczej poszukiwanie duchowości i wyższych celów życiowych jest "fanaberią" z punktu widzenia tych tysięcy pokoleń gatunku ludzkiego. "Normalność" niekoniecznie jest tym, co warto kultywować. Dlatego właśnie, że to jest normalne, wkroczenie z mocą na nowy poziom życia duchowego jest tak trudne, wręcz domaga się CAŁOŚCIOWEJ PRZEMIANY, która w Biblii jest określana jako "narodzenie z ducha".
A gdyby nam te atawistyczne tendencje Bóg zabrał, to by nas...
okaleczył duchowo. Owe atawizmy są bowiem DLA NAS, to MY SAMI MAMY JE PRZETRANSFORMOWAĆ. One nie są "złe tak w ogóle", lecz są "mało perspektywicznie skonfigurowane". To nie jest tak, że Twój rywalizujący znajomy stałby się lepszy, gdyby mu zabrać z psychiki to, co go napędza do bezrefleksyjnych form rywalizacji.

Tu warto przywołać wielką pomyłkę świata naukowego - szerokie stosowanie lobotomii. Jej odkrywca nawet dostał nagrodę Nobla za owo dokonanie (to jest kto wie, czy nie najbardziej kontrowersyjna w historii decyzja komitetu noblowskiego). Niestety, choć po zastosowaniu lobotomii częstym efektem było stępienie agresywnych skłonności, to jednocześnie pojawiało się u ludzi tak okaleczonych chirurgicznie ogóle silne osłabienie życiowej woli, energii, pragnienia sprawczości i działania. Po lobotomii, co prawda już nie mieliśmy do czynienia z agresywnymi furiatami, ale dostaliśmy za to ludzi - zombie, ludzi z silnie zredukowaną wolą, sprawczością.
To pokazuje, że układanka w dobro jest znacznie bardziej skomplikowana, niż to się z pozoru może wydawać tym, co chcą "naprawiać świat i ludzi" wskazując po prostu cechy dobre (do zachowania i wzmacniania) i złe (do eliminacji). Psychika jest skomplikowanym systemem "naczyń połączonych", jest formą zarządzania energiami życiowymi.

W przypadku już bardziej konkretnym - wzięcia pod lupę naszych agresywnych, związanych z rywalizowaniem skłonności w psychice, to nie chodzi o to, aby je po prostu wygasić, lecz chodzi o coś bardziej subtelnego - o wzięcie ich POD KONTROLĘ ŚWIADOMOŚCI. Twój znajomy nie tyle "popełnia błąd", że w ogóle owe skłonności przejawia, lecz ma problem z tym, że one nim rządzą, a nie on nimi. Bo może w licznych sytuacjach wcale nie byłoby źle, gdyby ten znajomy rywalizował z kimś. Może wręcz bardzo cenne byłoby to, że wyzwoliła się w nim energia do zadziałania w jakiejś sytuacji, a trzon owej energii powstał w części psychiki silnie z rywalizacją związanej. Prawdopodobnie tym głównym problemem Twojego znajomego jest to, że się owa rywalizacyjna, agresywna tendencja aktywuje w nim samoistnie, zbyt często, bezrefleksyjnie. To dalej powoduje, że w sytuacjach, w których z korzyścią dla niego byłoby podejść do jakichś relacji z ludźmi w duchu dogadywania się, zrozumienia, on już "dostaje zapłon", aby pokazywać, jaki to jest ważny i lepszy. Ten znajomy nie bierze (zapewne... to jest hipoteza, oparta o podobieństwa do zachowań znanych mi ludzi, a nie moje stwierdzenie jak to z pewnością miałoby być u tego, w końcu nieznanego mi człowieka) pod uwagę takich negatywnych skutków swojej postawy jak:
- część ludzi zacznie go w końcu unikać, bo będą mieli dość jego konfliktowego charakteru
- zostanie wykluczony z przedsięwzięć, gdzie się oczekuje mniej wojowniczej postawy
- ludzie, których z uporem dominował, staną się nieraz wręcz jego wrogami, mogą mu szkodzić w przyszłości
- nie udoskonali się on sam w obszarach, które zaniedbał, bo tylko ciągle rywalizował
- w istocie mentalnie ZAPROGRAMOWAŁ SIĘ NA ZALEŻNOŚĆ swojego wewnętrznego systemu wartości od miejsca w hierarchii, tracąc tak zdolność do bardziej elastycznego formułowania życiowych celów.

Rywalizujący ludzie nie dostrzegają zwykle tego, że wpadają w zamknięty krąg, z którego nie bardzo widać wyjście. Będąc silnie uwrażliwionymi na aspekty rywalizacyjne, dostrzegają je też w otoczeniu. Jak je dostrzegą, to się aktywują do stosownych (atawistycznych, odczytywanych w ramach schematu przez podobnych sobie ludzi) postaw. Oczywiście dalej najczęściej objawi się to jakąś formą starcia z kimś. A za chwilę będzie kolejna podobna sytuacja i znowu kolejna potyczka o miejsce w grupie. Co ciekawe...
nierywalizujący, albo mało rywalizujący wcale nie mają w dzisiejszych społecznościach jakichś zdecydowanie gorszych miejsc! :think:
Oczywiście są obszary, w których rywalizacja jest oczekiwana - choćby sport, czy biznes. Ale nawet tam tam owa rywalizacja lepiej działa, gdy jest sprawowana nad nią kontrola - szczególnie w sportach zespołowych, w przedsięwzięciach biznesowych, w których liczy się współpraca (a niemal zawsze się ta współpraca liczy). Rywalizowanie odpalane bezwiednie jest mało celowe, jest najczęściej takim działaniem na pusto. Twój znajomy nie jest w stanie dokonać rozliczenia swojej postawy, aby ocenić jej efekty, bo nie modeluje rozumowaniem żadnej z alternatywnych postaw. On widzi tylko możliwość realizacji tej postawy, jaką przejawia. Ale gdyby coś go zmusiło do zmiany nastawienia, to zapewne by się zdziwił, że wiele rzeczy w życiu poszłoby mu lepiej, okazałoby się, że pojawiły się z tego wyraźne korzyści.
Oczywiście zawsze jest coś za coś - takżę by coś może i stracił. Ale obstawiam, że bilans wyszedłby na plus, bo - zakładając, iż rozumne oceny ogólnie są pozytywnym aspektem ludzkiej natury - danie sobie szans na wybór w sytuacjach, gdy wcześniej ktoś reagował z automatu, bezwiednie, powoduje iż zadziała się częściej w ramach lepszej opcji. Ten, kto wybór sobie daje, ma w ogóle szanse wybrać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2504
Przeczytał: 105 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:53, 27 Sie 2024    Temat postu:

Bardzo ciekawa analiza.

Pozwól, że pozwolę sobie na chwilę na nieco bardziej osobistą refleksję w twoim temacie.
Bardzo dobrze wspominam to krótkie spotkanie w Warszawie z tobą, Wujem i innymi osobami. Na co dzień mam za dużo styczności z ludźmi, których najbardziej, co interesuje to jakieś głupie, często wulgarne tematy, żarty i tylko od czasu do czasu jakieś poważniejsze tematy. Spotkanie was było dla mnie jakiegoś rodzaju szokiem, ja tym spotkaniem się faktycznie zachwyciłem. Już samo słuchanie waszych rozmów, które były (z mojego punktu widzenia) na poziomie, ale też i na luzie, to miałem wrażenie, że całkowicie zmieniłem klimat. Spotkanie ciekawych osobowości, o różnych dobrze przemyślanych światopoglądach to było dla mnie coś nowego i wspaniałego. Dla was to pewnie normalka, ale dla mnie nie.
Ale też staram się doceniać to środowisko ludzi, w którym sam najczęściej przebywam, to są naprawdę w porządku ludzie, ale ich umysły - z mojego punktu widzenia - przesycone są w dużej mierze (nie jakoś na 100%, ale właśnie w dużej mierze) niepoważnymi, głupkowatymi, a nawet czasem mam wrażenie, że dziecinnymi tematami.
Ale doceniam to, bo mam okazję obserwować i jest to okazja dla mnie do zastanowienia się nad ludzkimi zachowaniami.

A wiele z tego, co ty opisujesz na swoim blogu (i nie tylko) jeśli chodzi o ludzki sposób myślenia, zachowania, dostrzegam i w sobie i w innych ludziach.

Mam wrażenie, że u wielu ludzi - na różny sposób wyrażana - jest ta tendencja do budowania obrazu siebie jako tego, który rządzi, jest ważny i lepszy..
Niedawno było u mnie w pracy spotkanie z behapowcem, który w dość takiej swobodnej, na luzie formie wyjaśniał nam pracownikom różne przepisy i zasady. Można było z nim dyskutować, zadawać pytania. I najbardziej aktywny był ten mój znajomy. Co któreś słowo wcinał się behapowcowi by przyznać mu rację, albo dokończyć zdanie zanim to zrobi jeszcze prowadzący, albo udowodnić, że on to wszystko rozumie. Mogłem sobie to wszystko poobserwować. Na własnych oczach obserwowałem jak przez człowieka przemawiają jakieś atawizmy, instynkty.

Jest taki typ ludzi, którzy czują się chyba źle jeśli w ich otoczeniu pojawia się ktoś od nich lepszy, albo ma coś lepszego (np. samochód, telefon). Niektórzy ludzie lubią trochę przesadnie udowadniać innym jacy to oni są bystrzy, wygadani, obeznani w tym czy owym.

Niesamowite jest to jak bardzo w codzienności w naszych zachowaniach, myśleniu i relacjach działają jakieś algorytmy ukształtowane milionami lat ewolucji. Kiedyś nie miałem tej świadomości, jak bardzo w nasze zachowania mocno uwikłana jest biologia, geny, instynkty.
I chyba na ogół ludzie nie mają tej świadomości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:09, 27 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Niedawno było u mnie w pracy spotkanie z behapowcem, który w dość takiej swobodnej, na luzie formie wyjaśniał nam pracownikom różne przepisy i zasady. Można było z nim dyskutować, zadawać pytania. I najbardziej aktywny był ten mój znajomy. Co któreś słowo wcinał się behapowcowi by przyznać mu rację, albo dokończyć zdanie zanim to zrobi jeszcze prowadzący, albo udowodnić, że on to wszystko rozumie. Mogłem sobie to wszystko poobserwować. Na własnych oczach obserwowałem jak przez człowieka przemawiają jakieś atawizmy, instynkty.

Ja przyznam się z lekkim wstydem, że kiedyś też bywałem takim zbyt wtrącającym się (może nie jakoś skrajnie, ale jednak). Mamy naturalną potrzebę sprawczości, kontroli. Jeśli się ona "odpala" automatycznie, bezwiednie, to efektem tego jest to, że człowiek zaczyna być inwazyjny dla otoczenia. To jest właśnie ten przypadek, który pokazuje, iż w pewnych sytuacjach warto jest TWARDO WŁĄCZYĆ ŚWIADOMIE KRYTYCZNE PODEJŚCIE I PODJĄĆ TRUDNE DECYZJE, a potem jeszcze czuwać nad ich wdrożeniem, niejedno przetrenować. Przypuszczam, że gdyby temu znajomemu udało się jakoś przekazać to, że z zewnątrz jego postawa wygląda na mocno inwazyjną, niepotrzebnie namolną, to może by się nad tym zastanowił, a w końcu zaczął mitygować.
Niestety, jest wielki problem ze skutecznym zwracaniem uwagi komuś na coś, co ta osoba robi niewłaściwie. Bo pierwszą reakcją na krytykę jest bezrefleksyjne, powiązane z poczuciem bycia zaatakowanym przez wrogich ludzi, odrzucenie czyjejś (także tej czynionej w dobrej wierze i słusznej) sugestii. Szczególnie bezrefleksyjnie odrzucają krytykę ludzie właśnie rywalizujący, walczący. Bo logika walki personalnej w znacznym stopniu polega na zmiękczaniu oponentów za pomocą krytykowania ich. Ponieważ walczący dyskutant domyślnie traktuje wypowiedź oponenta jako wrogą, czyli właśnie jako zmiękczanie go, to nie uznaje jej za prawdziwą. Dodatkowo jeszcze nakłada się na to pewien rodzaj emocjonalnej interesowności - wszak przyjemniej jest utrzymywać przekonanie, że ma się rację, a czyjeś uwagi są tendencyjne, stronnicze.
Czasem jednak udaje się przedrzeć przez te mentalne zasieki odrzucania krytycznych wobec aktualnej postawy uwag. Dzieje się tak, gdy ktoś z boku, wyraźnie niezaangażowany w żadną formę walki wyrazi swoją opinię, albo gdy jakieś zdarzenie wstrząśnie taką zatwardziałą w swoich przekonaniach osobą. Może czasem, dobrze przemyślana w formie uwaga wybić takiego zapamiętałego w osiąganiu sprawczości osobnika z jego kolein, dać mu choć szansę na zastanowienie się. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 13:49, 27 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2504
Przeczytał: 105 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:03, 27 Sie 2024    Temat postu:

A mógłbyś mi powiedzieć, czy chęć odwetu, która przejawiają się w emocjach człowieka też jest dziedzictwem tego, że wyrastamy ze świata zwierzęcego?
Czasem jest tak, że ktoś, tak zwyczajnie w codziennym życiu, komuś zrobi nawet jakąś przykrość, albo ośmieszy przed innymi i ta osoba czuje w emocjach, że musi się odegrać, zemścić, odpłacić. Najczęściej jest to chyba uzasadniane w ten sposób, że trzeba się szanować, a nie pozwolić, aby ktoś nami rządził, wchodził nam na głowę, a więc trzeba drugiej stronie pokazać swoje ja i mu odpłacić jakąś dla niego przykrością.

Co o tym myślisz? Kolejny atawizm? Słabość czy dowód siły?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:16, 27 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
A mógłbyś mi powiedzieć, czy chęć odwetu, która przejawiają się w emocjach człowieka też jest dziedzictwem tego, że wyrastamy ze świata zwierzęcego?
Czasem jest tak, że ktoś, tak zwyczajnie w codziennym życiu, komuś zrobi nawet jakąś przykrość, albo ośmieszy przed innymi i ta osoba czuje w emocjach, że musi się odegrać, zemścić, odpłacić. Najczęściej jest to chyba uzasadniane w ten sposób, że trzeba się szanować, a nie pozwolić, aby ktoś nami rządził, wchodził nam na głowę, a więc trzeba drugiej stronie pokazać swoje ja i mu odpłacić jakąś dla niego przykrością.

Co o tym myślisz? Kolejny atawizm? Słabość czy dowód siły?

Odwet jest w repertuarze zachowań zwierząt - wystarczy kotu nadepnąć na ogon, to mamy szansę, że nas podrapie. Tak więc nie zaliczałbym odwetu do zachowań wyższych. Odwet też bywa bliski walce o pozycje hierarchii stada, szczególnie związany z rzucaniem wyzwania przez pretendenta do wyższego miejsca w tej hierarchii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2504
Przeczytał: 105 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:53, 29 Sie 2024    Temat postu:

Michał napisał:
Myślę też, że akurat w tej dyskusji wychodzi coś więcej niż tylko aspekt rywalizacji, bo jest też jakaś forma poszukiwania poczucia godności przed samym sobą. Ludzie wprowadzają też elementy agresywne do dyskusji, bo dość bezrefleksyjnie czują się zobowiązani do zareagowania, gdy coś jest "inaczej", albo "nie tak".


Czyli jak ktoś nas atakuje (np. słownie nas próbuje ośmieszyć albo jakoś poniżyć) to z automatu czujemy, że powinniśmy mu tym samym odpłacić, bo czujemy to w emocjach. Jest to chyba uniwersalne zachowanie wśród ludzi. Uważasz, że to jedna z tych słabości nad, którą warto się zastanowić?


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 15:54, 29 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:30, 29 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał napisał:
Myślę też, że akurat w tej dyskusji wychodzi coś więcej niż tylko aspekt rywalizacji, bo jest też jakaś forma poszukiwania poczucia godności przed samym sobą. Ludzie wprowadzają też elementy agresywne do dyskusji, bo dość bezrefleksyjnie czują się zobowiązani do zareagowania, gdy coś jest "inaczej", albo "nie tak".


Czyli jak ktoś nas atakuje (np. słownie nas próbuje ośmieszyć albo jakoś poniżyć) to z automatu czujemy, że powinniśmy mu tym samym odpłacić, bo czujemy to w emocjach. Jest to chyba uniwersalne zachowanie wśród ludzi. Uważasz, że to jedna z tych słabości, nad którą warto się zastanowić?

Tak. Właśnie zastanowić.
Nie oznacza to zatem, że odwet zawsze powinniśmy powstrzymać. Chodzi o to, żeby odwet nie rządził człowiekiem, aby człowiek stawał się panem, porzucał swoją niewolę instynktów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2504
Przeczytał: 105 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:15, 30 Sie 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Michał napisał:
Myślę też, że akurat w tej dyskusji wychodzi coś więcej niż tylko aspekt rywalizacji, bo jest też jakaś forma poszukiwania poczucia godności przed samym sobą. Ludzie wprowadzają też elementy agresywne do dyskusji, bo dość bezrefleksyjnie czują się zobowiązani do zareagowania, gdy coś jest "inaczej", albo "nie tak".


Czyli jak ktoś nas atakuje (np. słownie nas próbuje ośmieszyć albo jakoś poniżyć) to z automatu czujemy, że powinniśmy mu tym samym odpłacić, bo czujemy to w emocjach. Jest to chyba uniwersalne zachowanie wśród ludzi. Uważasz, że to jedna z tych słabości, nad którą warto się zastanowić?

Tak. Właśnie zastanowić.
Nie oznacza to zatem, że odwet zawsze powinniśmy powstrzymać. Chodzi o to, żeby odwet nie rządził człowiekiem, aby człowiek stawał się panem, porzucał swoją niewolę instynktów.


Ok, ale jeśli możesz to wytłumacz mi jedną rzecz, bo chciałbym to lepiej zrozumieć.
Ktoś komuś zwraca uwagę, nawet załóżmy, że słusznie, że to nie jest jakieś czyste czepianie się, bezzasadne zwrócenie uwagi, ale jakaś racja (może dyskusyjna, ale jakaś przyjmijmy jest) występuje. A osoba, której została zwrócona słusznie uwaga zaczyna się trochę gniewać, jest jej to w niesmak i zaczyna myśleć o tej osobie "ja ci jeszcze pokażę", albo "co to on/ona jest, aby mi zwracać uwagę. Niech się zajmie sobą". Albo zaczyna tak kombinować, aby jak najbardziej tylko się da stępić siłę słusznej uwagi.
Czasem takie sytuacje obserwuję i zastanawiam się jak wyjaśnić zachowanie takiej osoby. Co tu działa za mechanizm? Dlaczego ludzie tacy są?
To ma coś wspólnego z poczuciem godności?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32762
Przeczytał: 68 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:36, 30 Sie 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Michał napisał:
Myślę też, że akurat w tej dyskusji wychodzi coś więcej niż tylko aspekt rywalizacji, bo jest też jakaś forma poszukiwania poczucia godności przed samym sobą. Ludzie wprowadzają też elementy agresywne do dyskusji, bo dość bezrefleksyjnie czują się zobowiązani do zareagowania, gdy coś jest "inaczej", albo "nie tak".


Czyli jak ktoś nas atakuje (np. słownie nas próbuje ośmieszyć albo jakoś poniżyć) to z automatu czujemy, że powinniśmy mu tym samym odpłacić, bo czujemy to w emocjach. Jest to chyba uniwersalne zachowanie wśród ludzi. Uważasz, że to jedna z tych słabości, nad którą warto się zastanowić?

Tak. Właśnie zastanowić.
Nie oznacza to zatem, że odwet zawsze powinniśmy powstrzymać. Chodzi o to, żeby odwet nie rządził człowiekiem, aby człowiek stawał się panem, porzucał swoją niewolę instynktów.


Ok, ale jeśli możesz to wytłumacz mi jedną rzecz, bo chciałbym to lepiej zrozumieć.
Ktoś komuś zwraca uwagę, nawet załóżmy, że słusznie, że to nie jest jakieś czyste czepianie się, bezzasadne zwrócenie uwagi, ale jakaś racja (może dyskusyjna, ale jakaś przyjmijmy jest) występuje. A osoba, której została zwrócona słusznie uwaga zaczyna się trochę gniewać, jest jej to w niesmak i zaczyna myśleć o tej osobie "ja ci jeszcze pokażę", albo "co to on/ona jest, aby mi zwracać uwagę. Niech się zajmie sobą". Albo zaczyna tak kombinować, aby jak najbardziej tylko się da stępić siłę słusznej uwagi.
Czasem takie sytuacje obserwuję i zastanawiam się jak wyjaśnić zachowanie takiej osoby. Co tu działa za mechanizm? Dlaczego ludzie tacy są?
To ma coś wspólnego z poczuciem godności?

To jest związane z bardzo fundamentalna cechą naszej świadomości, z samooceną. Przypuszczam, że ona też w jakimś stopniu jest powiązana z pozytywną postacią wrodzonej, do pewnego stopnia instynktownej potrzeby określania sobie, CZY W TYM MINIMALNYM STOPNIU SPEŁNIAM NIEZBĘDNE WYMOGI?
Jest to bardzo podstawowa umiejętność, związana ze sprawczością, w szczególności zaś z działaniem w obliczu potencjalnej porażki i zagrożenia. Nie rzucam wyzwania rywalowi, gdy czuję, że jest ode mnie silniejszy; nie probuję przeskoczyć głębokiego rowu, jeśli czuję, że nie skaczę tak daleko, ogólnie nie porywam się na wyzwania ponad moje możliwości, szczególnie jeśli porażka może mieć poważne konsekwencje.
Teraz to przeświadczenie o tym, że jednak mierzenie sił na zamiary jest czymś nierozważnym przenosi się na ogólną ocenę, w postaci sugestii: jeśli w ogóle jestem słaby, to raczej nie powinienem się wychylać, podejmować bardziej niebezpiecznych wyzwań. To ustalenie samemu sobie poziomu swojej kompetencji i siły ogólnie jest ważne, aby działać skutecznie.
Dochodzi do tego aspekt, o którym już wcześniej pisałem, że w warunkach rywalizacji, stosuje się pogrywanie swoimi możliwościami, bfefowanie. Podejmowane są próby przestraszenia przeciwnika - oponenta, wmówienia mu słabości, winy. Osoby traktujące bliźnich rywalizacyjnie będą dość często stosowały takie praktyki. I to też trzeba brać pod uwagę, czyli też nie być frajerem, który przyjmowałby za dobra monetę każdą krytykę.
Problem jest jednak w tym, że dla części osób owa okoliczność, że zarzut MOŻE być próbą manipulacji ze strony napastliwej osoby, jest interpretowany w sposób wygodny dla dla swojego ego, dla samooceny, bo jest interpretowany jako "na pewno ów ktoś nie ma racji, tylko próbuje mnie mentalnie osłabić". I znowu osoby często rywalizujące będą miały tendencję, aby z automatu przyjmować wlaśnie taką interpretację, czyli odrzucać krytyczne uwagi względem siebie na zasadzie, że są one tylko wrogą napaścią, a nie niosą ze sobą żadnych słusznych informacji o obiektywnym charakterze.

Ja sam próbuję nieraz się zmusić do tego, aby rozważyć, czy krytyka mojej osoby nie jest sluszna, a przynajmniej czy nie nosi znamion słuszności. Często tak jest, że nawet w jakimś stopniu słuszność przyznaję, co...
... nie zawsze z kolei sklania mnie do zmiany postawy, czy uznania swojej winy. Uznanie sluszności czyjejś oceny, a uznanie winy są bowiem odrębnymi rzeczami. Bo często jest tak, że wypada zgodzić się z "faktograficzną częścią" czyichś zarzutów, ale niekoniecznie juz mamy to samo stanowisko w zakresie części dotyczącej ogólnej oceny osoby.

Podam dość typowy przykład - oto ktoś krytykuje inną osobę w ten sposób, że zarzuca jej niewystarczającą uwagę poświęcaną nauce. Osoba tak obwiniana może się nawet zgodzić z pierwszym aspektem oceny, uznając "rzeczywiście ostatnio mniej się uczę", ale też nie musi się zgadzać z całościowym wydźwiękiem tego zarzutu "mniej się uczę, bo nie planuję być prymusem, a mam inne ważne sprawy na głowie".
Gdy nas krytykują ludzie, robią to zwykle ze swojej perspektywy, czyniąc założenia "co powinniśmy" według nich spełniać. Często mamy w tym względzie własne zdanie. To zdanie jest raz słuszne, raz niesłuszne, ale powinniśmy je mieć. I inni też powinni je mieć, gdy np. reagują na naszą z kolei krytykę.
Tak więc sprawa ogólnie jest złożona. Nie ma prostej reguły, która by określała, czy do krytyki powinniśmy się przychylać, czy nie. Ja uważam, ze bezrefleksyjne wszelkiej krytyki odrzucanie jest błędem, ale z drugiej strony błędem w drugą stronę będzie zbytnie przyjmowane krytyki, która też bywa przesadna, związana z widzeniem wszystkiego wyłącznie od swojej strony, a nie uwzględnianie potrzeb i wartości krytykowanej osoby.

W ogóle bardzo niewiele na tym świecie jest tak jednoznacznie złe, albo dobre. Kluczowe jest zadanie sobie pytania: na jakich zasadadach mielibyśmy uwzględnić czyjeś uwagi krytyczne?


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 11:12, 30 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin