Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przeciw buńczucznym deklaracjom

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33566
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:57, 21 Sie 2021    Temat postu: Przeciw buńczucznym deklaracjom

Świat wokoło aż kipi ostentacją, buńczucznymi deklaracjami, ocieka emocjonalnością ocen. Wystarczy włączyć telewizor, aby takich deklaracji, co do których najczęściej z góry wiadomo, że będą one bez pokrycia, usłyszeć wiele. To nie jest po mojemu...

Dawno już temu uznałem, że ściganie się na wyrazistość i siłę deklaracji nieuchronnie musi doprowadzić do stania się pyszałkiem, rzucającym słowa na wiatr, kimś czyje słowa są niewiele warte. Od tego czasu kieruję się właściwie w przeciwną stronę w moim komunikowaniu się:
- zaznaczam, że głoszę SWOJE PRYWATNE OPINIE
- nie ogłaszam raczej jak będzie, a jeśli już coś przewiduję, to starając się zaznaczyć niepewność owych przewidywań, ich probabilistyczny charakter
- w ogóle unikam wchodzenia w spory, szczególnie te powiązane z eskalacją stanowisk.
- ogólnie OSŁABIAM WYMOWĘ tego, co komunikuję, UNIKAM PRESJI i sugestii, iż mam jakąś większą rację, niż inni.
ale też...
- po prostu PRZEDSTAWIAM SWOJE ARGUMENTY.
Podoba mi się bardzo pewne wypowiedź Jezusa
Biblia Tysiąclecia, Ewangelia Mateusza, 5 napisał:
(33) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. (34) A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na niebo, bo jest tronem Bożym; (35) ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. (36) Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. (37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.

Mowa ma być "Tak, tak; nie, nie" czyli ma odnosić się do przedmiotu sprawy, a nie skupiać na marketingu promującego tego, kto słowa wypowiada. Ani przysięgi, ani wielkie zapewnienia co do prawdziwości, słuszności, jedyności, wielkiej nieomylnej mądrości głoszącego w istocie nic dobrego w komunikacji nie czynią. Dla mnie jest jasne, że poprawna komunikacja polega na tym, że
1. głosimy swoje tezy
2. wyjaśniamy dlaczego uważamy tak, a nie inaczej (w szczególności odpowiadając na pytania)
3. ostatecznie ODDAJEMY KWESTIĘ OCENY DO OSOBISTEGO OSĄDU, tego kto jest naszym rozmówcą. To on, w swoim własnym rozumie, jak naujczciwiej to potrafi, ma ocenić wszystko, co mu powiedziano. Liczą się argumenty, a nie marketing. Tak jak marketing najczęściej jest formą okłamywania (przynajmniej w jakimś tam stopniu) klientów (wyjątki pewnie będą, ale właśnie stanowią wyjątek, a nie regułę), tak i w obszarze dyskusji o przekonaniach, rozumowaniu, także światopoglądach, ale ogólnie właściwie w każdej sprawie, ostatecznie liczą się merytoryczne argumenty.
A to, że kogoś uda nam się naciągnąć, oszukać jego myślenie, tak że przyjmie naszą wizję sprawy, choć nie zorientował się, że myśli sprzecznie i niespójnie - to wcale nie jest sukces! To jest ostatecznie nasz grzech oszustwa, to jest wina.
Nie ściągamy na siebie winy tylko wtedy, gdy nasz przekaz jest maksymalnie uczciwy, nie wywyższający osoby. Wtedy, nawet jeśli ktoś popełni błąd, to będzie to już JEGO błąd, a nie nasz, to będzie ewentualnie jego wina, a nie nasza.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 20:58, 21 Sie 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33566
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 2:46, 19 Sty 2023    Temat postu: Re: Przeciw buńczucznym deklaracjom

Dyskusyjne zapewnienia: ja mam rację, a oponent to głupek - brak klasy i nadmiarowość

Jest taka grupa dyskutantów, która w dyskusjach ma zwyczaj do treści samych argumentów wplatać deklaracje w stylu: "ja mam rację", "prawda jest taka, jak piszę", "mój oponent nie ma racji, tylko ja" itp. Do tego lecą jeszcze epitety na oponenta - że głupi, że kiepski filozof, że się nie zna, że niekompetentny itp.
. W przedszkolu to zapewne uchodzi, w podstawówce też pewnie jest dobrze widziane, ale już w lepszym liceum, przynajmniej co bardziej ogarnięci uczniowie zaczynają rezygnować z takich "polepszeń" swojej pozycji dyskusyjnej. A tu, nieraz dojrzali, może nawet po studiach ludzie, nie mogą się powstrzymać.

Jeśli komuś się zdaje, że "się czepiam", to jednak chciałbym zwrócić uwagę na następujące okoliczności:
- Domyślnie zakłada się, że jeśli ktoś przedstawia jakiś pogląd, to uważa go za słuszny. Nie trzeba zatem (wyjątki mogą się zdarzać, ale rzadko) przypominać ani oponentom, ani pozostałym obserwatorom pisania, że się uważa daną tezę za słuszną. To jest nadmiarowa deklaracja.
- Tworzenie obraźliwych, czy nawet tylko trochę poniżających epitetów na oponenta, z racji na mało kreatywny charakter tej czynności w większości sytuacji, nie sugeruje kompetencji. Raczej sugeruje brak opanowania, poziomu kultury.
- Jeśli zaś uważamy oponenta za głupka, to po co w ogóle z nim dyskutujemy?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33566
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:35, 28 Sty 2023    Temat postu: Re: Przeciw buńczucznym deklaracjom

Michał Dyszyński napisał:
PRZEDSTAWIAM SWOJE ARGUMENTY.
Podoba mi się bardzo pewne wypowiedź Jezusa
Biblia Tysiąclecia, Ewangelia Mateusza, 5 napisał:
(33) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. (34) A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na niebo, bo jest tronem Bożym; (35) ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. (36) Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. (37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.

Mowa ma być "Tak, tak; nie, nie" czyli ma odnosić się do przedmiotu sprawy, a nie skupiać na marketingu promującego tego, kto słowa wypowiada. Ani przysięgi, ani wielkie zapewnienia co do prawdziwości, słuszności, jedyności, wielkiej nieomylnej mądrości głoszącego w istocie nic dobrego w komunikacji nie czynią. Dla mnie jest jasne, że poprawna komunikacja polega na tym, że
1. głosimy swoje tezy
2. wyjaśniamy dlaczego uważamy tak, a nie inaczej (w szczególności odpowiadając na pytania)
3. ostatecznie ODDAJEMY KWESTIĘ OCENY DO OSOBISTEGO OSĄDU, tego kto jest naszym rozmówcą. To on, w swoim własnym rozumie, jak najuczciwiej to potrafi, ma ocenić wszystko, co mu powiedziano.


Tu ktoś może powiedzieć: ale jak się nie zareklamujemy, to może nasze słowa przejdą bez echa?
Może, jak tylko po prostu przedstawimy to, co stanowi meritum, bez tych dodatków "marketingowych", to otoczenie to zlekceważy?...
Wiem, że tak może być. Może czasem nawet warto się jest przełamać i zacząć bardziej reklamować z przekazem. Czasem...
Bo z drugiej strony mnie jakoś tak personalnie odrzuca sytuacja, gdy autopromocja, zachwalanie tego, co się ma do przekazania zaczyna mieć coraz to większy udział w przekazie. Coraz bardziej przypomina to mi odbiór kanałów TV, w których dla obejrzenia ciekawego programu, człowiek musi "zapłacić" uwagą (ja robię wszystko, aby tej uwagi nie poświęcić) oddaną zwykle kompletnie bezużytecznym treściom, jakimi są reklamy. Najczęściej media, które są zbyt namolne, zbyt skuteczne w dodawaniu reklam zwyczajnie omijam. Podobnie jednak też traktuję przekazy niby nie komercyjne, czyli w dyskusjach, w których mój partner dyskusyjny, zamiast przede wszystkim przekazywać meritum sprawy, próbuje poprawiać STATUS ODBIORU swojego przekazu. Bo w skrajnych sytuacjach mamy już wyłącznie zabieganie o ów status, bo dyskutant przekazuje treść zerową merytorycznie.
Wielu dyskutantów zdaje się tego nie zauważać. Szczególnie dobrze ukrywa ten stan rzeczy dyskusja, w której toczy się jakiś spór, są emocje, rywalizacja. Wtedy dyskutantom zdaje się, że coś sensownego piszą, że wspierają swoje stanowisko, choć w istocie od dłuższego czasu nie przedstawili nawet jednego rzeczowego argumentu! Łatwo jest się dać wmanewrować w takie dyskutowanie, bo jednak zwykle motywują nas emocje. A te emocje się rozkręcają pod wpływem rywalizacji. Więc ten spór i rywalizacja, gdy już wystąpią, zajmują nie jeden raz całość uwagi.

Wracając do kwestii zagrożenia zlekceważenia przekazu, jeśli się go nie reklamuje. Ja stoję na stanowisku, że trzeba się pogodzić z tym, że przekaz kieruje się DO WYSTARCZAJĄCO OGARNIĘTYCH INTELEKTUALNIE ODBIORCÓW. Jak ktoś ogarnięty nie jest, to i tak nie zrozumie, co mu się mówi, pisze. I reklamowanie tego raczej niewiele zmieni. A ci, co ogarnięci są dobry przekaz docenią. Właśnie dlatego docenią, że są ogarnięci.
Ale...
Zaraz, zaraz...
A może w ogóle sam przekaz jest kiepski. Dlaczego tu, Michale, optymistycznie zakładasz, ze twój przekaz jest warto cokolwiek?...
Tak zakładam, w oparciu o SWOJE KRYTERIA. Najpierw tymi kryteriami tworzyłem ów przekaz, a teraz tymi samymi kryteriami jego wartość oceniam. Tu jest trochę błędne koło...
Niewątpliwie to założenie o wartości tego, co się pisze jest w znacznym stopniu robocze, absolutnego dowodu nań nie ma. Jest ogólny postulat, że "nie jestem szalony", ogólna metodologiczna zasada, że jakieś minimum kompetencji trzeba jednak sobie przyznać, aby podjąć jakąkolwiek decyzję.
Biorę zatem pod uwagę też i to, że mój przekaz jest niskiej jakości. Więcej - WIEM, że w zestawieniu z rozumieniem jakichś mędrców boskich, czy mędrców cywilizacji wyprzedzającej ludzką o tysiące lat rozwoju, mój przekaz pewnie zostanie uznany za naiwny i słaby. Z drugiej strony jednak, piszę, mówię do tych odbiorców, jacy z grubsza korespondują z moim poziomem. Oni przekazu zbyt skomplikowanego z kolei i tak by nie ogarnęli. Więc na tym poziomie może i mój przekaz jest coś tam wart...
A jeśli nie?...
To trudno. Wtedy miałem pecha... :(


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:44, 28 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin