Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33813
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:35, 19 Mar 2023 Temat postu: Problem mentalny z paradygmatem: powinienem zareagować! |
|
|
Niedawno mnie "olśniło", dlaczego przynajmniej z częścią ludzi trudno jest rozmawiać o zagadnieniach teoretycznych, wręcz trudno jest często je skłonić do samego przyjrzenia się sprawom trudnym. W moim przekonaniu wielu osobom niezależny osąd blokuje, przyjmowane przez nich niejawnie, nieświadomie, założenie, iż obowiązkiem jest - możliwie szybkie i stanowcze - zareagowanie na to, co jest złe, niewłaściwe. Ten paradygmat zderza się jednak w realnych sytuacjach życiowych z konstatacją, iż jesteśmy za słabi, aby cokolwiek zmienić w tym świecie, w którym znacznie potężniejsze od nas siły rządzą. Czyli, skoro i tak nic z tym nie zrobimy, to nie ma się co sprawą zajmować.
Paradygmat "zajmujemy się sprawą, w ogóle ją rozważamy jedynie wtedy, gdy widać jakieś szanse na działanie z tego tytułu" wydaje się być całkiem rozsądny. Czy jednak taki jest?...
Bo z drugiej strony przecież i tak za chwilę zajmiemy się wieloma sprawami, które są niepraktyczne - np. obejrzymy rozrywkowy film, przeczytamy książkę. Czyli i tak nie zrobimy "niczego pożytecznego". Więc równie dobrze, moglibyśmy porozważać sobie wiele z trudnych spraw w naszym życiu, nie katując się od razu poczuciem winy, że nie zareagowaliśmy, choć powinniśmy.
Odpuszczenie sobie tego paradygmatu, że mamy obowiązek zareagować, może stać się przepustką do...
myślenia OBIEKTYWIZUJĄCEGO.
Bo godząc się z tym, na razie (przyszłość jest bogata, może to się kiedyś zmieni) nie reagujemy, a tylko badamy sprawę, wręcz zabraniamy sobie od razu reagować, bo dopiero rzetelna ocena nas upoważni do wiążących wniosków, będziemy bardziej "w mocy moralnej" rozważać sprawy czysto teoretycznie, a dalej...
DOSTRZEGAĆ TAKŻE TO, CO KŁOPOTLIWE.
Bo wielu ludzi blokuje w sobie postrzeganie niewygodnych aspektów rzeczywistości właśnie przez to, że nie chcą się wprowadzać w ten przykry, destrukcyjny stan, w którym z jednej strony mają poczucie winy, że nie reagują, a z drugiej strony widzą, że coś jest źle. To wtedy "lepiej jest nie zauważyć" co jest źle. To wtedy udajmy przed sobą, że sprawy nie ma, a problem zniknie.
To jest dość ciekawy przypadek sytuacji, gdy poczucie winy może działać destrukcyjnie na myślenie. Kto ten aspekt sobie w sobie ułoży, zyska pewien dodatkowy powód do odblokowania myślenia obiektywnego, czy tego obiektywizmu jakoś szukającego. Dajmy sobie trochę luzu. Nie wszystko musimy zrobić naraz.
To, co tu wyżej opisałem wyjaśnia mi pewną moją osobistą obserwację - zależność pomiędzy rygoryzmem moralnym, a obiektywizmem. Oto obserwuję, że osoby o bardzo ocennym typie podejścia do ludzi i życia, jednocześnie często są zabetonowane mentalnie, nie chcą nawet rozważać alternatyw dla swoich poglądów. W moim przekonaniu ich postawa wynika z opisanego wyżej mechanizmu - uprzedzają one to, że i tak nie zareagują na sytuacje, w których nie mają wpływu na to co się dzieje, więc aby sobie ocenę tych sytuacji "odhaczyć", JUŻ NA ETAPIE SAMEGO POSTRZEGANIA próbują ją przyblokować. Przez to stają się silnie stronnicze, nieobiektywne, konserwatywne.
|
|