Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33650
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:49, 19 Lut 2021 Temat postu: Prawda czyli spójność traktowania rzeczy |
|
|
Istotą pojęcia prawdy jest idea spójności. Coś jest "prawdziwe" wtedy, gdy się sprawdza w tym sensie, że pomyślane pasuje do odczuwanego, bądź myślanego w innych okolicznościach.
Gdy obserwuję te dyskusje na sfinii i nie tylko tu, gdy analizuję problemy z przedarciem się z różnymi ideami, stwierdzeniami do czyjejś świadomości, to wychodzi mi, że głównym problemem jest niezdolność umysłu do zapewnienia spójności w rozumowaniu, czyli zastępowanie trwałości osądów incydentalnością ocen.
Problem bierze się stąd, ze tak naprawdę umysł ma kilku władców - menedżerów, którzy nie bardzo umieją się ze sobą dogadaćL
Władca 1: Osobiste intuicje, odczucia, emocje, potrzeby, czyli bezpośredni odbiór świata - zmysłami, intuicyjnie, pragnieniami.
Władca 2: Rozumowanie dyskursywne, logiczne, posługiwanie się językiem, pojęciami, modelami.
Władca 3: Sugestie innych ludzi, nabyte wzorce różnego rodzaju, różne rodzaje intersubiektywności, zbliżone do empatii, lojalności, naśladowania innych.
Tych trzech władców umysłu wydaje umysłowości różne polecenia, rozkazy. Problem jest w tym, że każdy robi to nie konsultując się z pozostałymi władcami, menedżerami. Jedne polecenia nadpisują inne, nie ma spójności w traktowaniu rzeczy i myśli. Nagminna jest sytuacja, w której sami sobie przeczymy, nie widząc tego jednak, bo gdy słuchamy się akurat władcy 1, to już zapomnieliśmy, że przed chwilą realizowaliśmy dyrektywę władcy 2, bądź 3.
Aby jakoś ten bałagan opanować, umysł powinien WEWNĘTRZNIE SIĘ DOGADAĆ, wymusić na owych władcach lepsze synchronizowanie dyrektyw. To jest jednak trudne.
Trudność w tym dogadaniu się wynika przede wszystkim z tego, że każdy z owych władców chce funkcjonować w dużym stopniu niezależnie, domaga się całej władzy dla siebie. Niestety, jakby oddać ową władzę całkowicie któremukolwiek z owych władców, to wyjdzie efekt opłakany, wyjdzie praktycznie jedynie chaos. Tylko współdziałanie owych władców daje szansę na rozumowanie, które spełnia cele przed poprawnym rozumowaniem stawiane:
1. Dostosowawczość - zdolność do obsługiwania różnych problemów, działania w różnych warunkach
2. Użyteczność, realizowanie celów.
Sama intuicja bowiem często bywa mylna, choć też sama logika, jest pusta, nie powiązana z zewnętrzną rzeczywistością; sama zależność od ludzi i świata, może wprowadzić umysł jedynie w chaos zależności od jeszcze większej ilości zarządców, niż wspomniani trzej. Umysł zostanie pogodzony wewnętrznie, jeśli będzie w stanie jakoś dogadać swoich władców, jeśli spowoduje, iż ich dyrektywy nie będą się nadpisywały, przestaną dawać sprzeczne wskazania.
Prowadząc dyskusje na sfinii i poza nią, główną konstatacją związaną z problemami z dogadaniem się jest chyba to, że ludzie są trochę jak ta rybka (opisywano taki gatunek rybki, który nawet był bohaterem filmu rysunkowego, który ma bardzo krótką pamięć, więc oglądając to samo po raz któryś tam, nie korzysta z poprzednich doświadczeń, ustaleń) - w jednym miejscu za czymś się opowiadają, aby za chwilę w innym miejscu deklarować bądź działać sprzecznie z tym pierwszym. Ale nie widzą tej sprzeczności, bo już zapomnieli, już z pola ich uwagi znikło to, że przecież miało być inaczej. Inaczej można by opisać ten efekt jako PROBLEM Z MYŚLENIEM SYNTETYCZNYM. Ludzie widza rzeczy osobno, trochę jak w wierszu Tuwima, tytułowanym też "Straszni mieszczanie":
Mieszkańcy
Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach
Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
Zgroza zimowa, ciemne konanie.
Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.
Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań - na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.
I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...
Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.
I znowu mówią, że Ford... że kino...
Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna...
Warstwami rośnie brednia potworna,
I w dżungli zdarzeń widmami płyną.
Głowę rozdętą i coraz cięższą
Ku wieczorowi ślepo zwieszają.
Pod łóżka włażą, złodzieja węszą,
Łbem o nocniki chłodne trącając.
I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki,
Spodnie na tyłkach zacerowane,
Własność wielebną, święte nabytki,
Swoje, wyłączne, zapracowane.
Potem się modlą: "od nagłej śmierci...
...od wojny... głodu... odpoczywanie"
I zasypiają z mordą na piersi
W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 12:53, 19 Lut 2021, w całości zmieniany 2 razy
|
|