Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33813
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:16, 03 Kwi 2022 Temat postu: Powód do istnienia świadomości |
|
|
Mamy wbudowany biologicznie instynkt samozachowawczy, związany z obroną swojego życia, a więc unikamy zagrożeń, chronimy się przed śmiercią. Jest to jakiś rodzaj powodu do naszego istnienia.
Jednak są ludzie, którzy z racji na ilość cierpienia, jakie zgotowało im życie, sami sobie to życie kończą - jako samobójcy. Część z nich jest ateistami, nie wierzącymi w życie pozagrobowe, zatem przynajmniej ci nie spodziewają się, aby po śmierci ciała świadomość miała przetrwać. Oni są przykładem na to, że paradygmat istnienia świadomości można odrzucić, można nie chcieć istnieć.
W tym kontekście można postawić pytanie: czy jest jakiś wewnętrzny, osobisty powód do istnienia świadomości? (w znaczeniu POWODU OSADZONEGO W ROZUMOWANIACH, ZAŁOŻENIACH, ODCZUWANIU OSOBISTYM, a nie jako instynkt, który narzuca nam biologiczne dziedzictwo, którego sobie nie wybieramy, bo mamy go i tak genach, albo też coś innego nam narzuconego).
Oto kilka potencjalnych powodów do rozważenia:
- przeżywanie przyjemności
- zaspokajanie ciekawości, pragnienia poznawcze
- przeżywanie szczęścia (duchowo)
- obowiązek, przymus zewnętrzny, rygory, groźba, że jak nie, to będzie bardzo źle (piekło).
Zacznę moją refleksję od zastanowienia się nad tym ostatnim powodem. Jest on według mnie bardzo interesujący, w jakiś sposób kluczowy dla tej sprawy. Jest to właściwie z jednej strony powód do istnienia, a z drugiej...
antypowód.
W każdym razie moraliści, wiele postulatów religijnych zdają się do tego powodu jakoś się odnosić. W licznych, także chrześcijańskich, tekstach można się spotkać z postawieniem sprawy na zasadzie: nie żyjesz dla siebie, tylko do Boga, masz po prostu robić to, co każą, bo inaczej pójdziesz do piekła i to jest jedynym, albo na pewno głównym powodem twojego istnienia.
Powyższe postawienie sprawy nazywa też właśnie antypowodem do istnienia świadomości. Dlaczego tak?
- Bo ono stawia sprawę NEGATYWNIE. Patrząc z perspektywy kogoś, kto ma zaakceptować ów powód, to właściwie jest zaprzeczenie dość ważnej idei, która w zawartej tu koncepcji powodu jest domniemana. Idei, że powód do istnienia miałby być jakoś osobisty, związany z samym człowiekiem - takim, jaki on jest.
Powód z obowiązku jest typowo ZEWNĘTRZNY, jest postawieniem sprawy na zasadzie ty jesteś tu tylko figurantem, jesteś bez znaczenia, nie szukaj tego znaczenia, bo tym co się liczy, jest ów WYMÓG POZA TOBĄ.
Czyli de facto mamy zaprzeczenie powodu - przynajmniej w znaczeniu "mój powód", bo mamy w zamian wymuszenie traktowania spraw na zasadzie "obcy powód".
W pismach religijnych (także w Biblii) mamy ten rodzaj potraktowania. Choć chyba mamy też i inne potraktowanie (jest tu rodzaj napięcia między tymi ujęciami). Mamy ujęcie sprawy na zasadzie: nie żyjesz dla siebie, lecz dla Boga i nie masz w tym względzie właściwie nic do gadania, bo alternatywą jest tylko potępienie.
Czy tak rzeczywiście jest?
Czy Bóg chce mieć swoje dzieci w postaci istot, które w życiu stawiają sobie za cel pozbycie się tego co w nich osobiste, a zastąpienie tego w całości czymś, co przygotował Bóg, czy jakoś inaczej jest konieczne?...
To jest podstawowe pytanie o relację Bóg - człowiek. Czy ta relacja posiada tylko jedną opcję poprawności - skonstruowanie możliwie najdalej posuniętego podporządkowania człowieka Bogu?
Przypuszczam, że wielu teologów, moralistów religijnych raczej odpowie tu jednoznaczne TAK.
|
|