ŚFiNiA

Michał Dyszyński

Myślę, że wiele osób dziwi się, że tak często przyznaję rację swoim oponentom. Przynajmniej w jakimś stopniu ją przyznaję. I to nie jest przypadek!

Bo w zasadzie ja nie znam innej metody na potwierdzenie przekonania (hipotezy), jakie posiadam, jak wykazanie, iż każde potencjalne jej zaprzeczenie prowadzi do błędnych wniosków, jest wewnętrznie sprzeczne. Tak to chyba działa w matematyce.
Dlatego wręcz kolekcjonuję przeciwności i przeciwników. Czasem hołubię przeciwników właśnie za to, że pomagają mi wyszukać jakieś formy zaprzeczeń dla moich poglądów. Potem mogę się z tymi zaprzeczeniami rozprawić...
Jak się rozprawię ze wszystkimi, to mam pogląd potwierdzony.
Jak się nie rozprawię ze wszystkimi, to mam opcję POPRAWIĆ POGLĄD, czasem całkiem go zmienić.

Nie znam innej drogi potwierdzania moich poglądów, jak poprzez wykazywanie niepoprawności ich zaprzeczeń. Postawy tych, którzy się złoszczą na swoich oponentów, że ci się im sprzeciwiają traktuję jako nieracjonalne, prowadzące do tego, że nigdy nie będą w stanie potwierdzić poprawności własnych przekonań.