|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 1:39, 25 Sty 2023 Temat postu: Postawa godności osobistej, ale bez pychy |
|
|
Godność jest poczuciem wartości własnej osoby. Czasem może chodzić o wartość wielką, niezbywalną. Pycha też stawia wartość osoby na celowniku.
Czy godność zatem jest automatycznie pychą?
A może jest taki rodzaj postawy godności, który pychy w sobie nie zawiera?...
Uważam, że to zagadnienie jest trudne. Na wielu płaszczyznach jest jego trudność.
Godność uważam za cechę - postawę niezbywalną. Bez niej nie da się wg mnie prawidłowo traktować najpierw własnej osoby, a potem relacji tej osoby z ludźmi, czy innymi istotami. Człowiek, jeśli ma myśleć, wybierać, funkcjonować w zależnościach społecznych, musi jakoś ułożyć sobie to, że jest, kim właściwie jest, jak ma swoją osobę prezentować światu. Niepoprawną postawą jest zrezygnowanie z godności osobistej, bo szybko ktoś/coś może nam tę naszą osobowość zawłaszczyć. Wtedy staniemy się często wykonawcami czyjejś woli, może złej woli.
Istnienie zła wokół, fakt pojawienia się wrogich, niegodziwych osób, nawet może złowrogich sił duchowych (jeśli ktoś wierzy w byty świadome pozamaterialne), które pragną nas opanować, wykorzystać, zawłaszczyć nasz umysł, ciało, aby czynić obrzydliwe rzeczy - ta możliwość zła jest powodem (wystarczającym wg mnie) do tego, abyśmy stworzyli wokół naszej osobowości jakąś mentalną barierę ochronną. I poczucie własnej godności, wartości jest kluczowym aspektem owej postawy, w której zawiera się właśnie obrona przed zawłaszczeniem.
Nie powinniśmy być naiwni, nie powinniśmy być słabi. Nie można w ogóle być dobrym, jeśli się pewnego minimum mocy w sobie nie zgromadzi. Mocy i właśnie godności, albo wręcz mocy z godnością ściśle związanej. Jest tak przynajmniej na tym świecie, gdzie zło nie śpi, gdzie znane są przypadki, jak to bezwolne posłuszeństwo złym rozkazom, sugestiom, wpływom spowodowało, iż człowiek który nawet sam z siebie niczego złego by nie czynił, został użyty do wielkich niegodziwości. I choćby ze względu na ofiary tych niegodziwości, nie wolno nam jest się oddać silom, które pragną ominąć nasz osąd, sumienie, rozumienie dobra i zła. Nie wolno nam jest być naiwnym, zbyt ufnym, zbyt zawierzającym tym, którzy się jako dobrzy, jako autorytety i obrońcy słusznych spraw, czasem wręcz jako boscy posłańcy nam przedstawiają, ale skądinąd widać, że są to po prostu ludzie.
To jest trudne - nie być pyszałkiem, który siebie stawia na piedestale, który w ogóle nikogo nie słucha, bo sam się uważa za najwyższy autorytet, ale też i nie popaść w drugą skrajność, czyli postawę wycofanego, wiecznie przepraszającego że żyje, uległego każdemu, który wywiera mentalną presję słabeusza. Jeśli nie ze względu na samego siebie, to właśnie ze względu na te krzywdy wyrządzone niewinnym musimy móc się obronić przed oddaniem się złu, które tylko czyha, aby stać się naszym wodzem, nieodpartym autorytetem, najwyższą instancją oceny. Musimy jakoś zadbać o tę godność, o poczucie własnej wartości. I powtórzę - to nie coś związanego z egoizmem jest tu powodem, tu nie chodzi o jakieś wywyższenie siebie, powiązane z poniżeniem reszty (czy nawet tylko części) ludzkości.
Tu właśnie gdzieś przebiega ta linia podziału między godnością, a pychą. Pycha jest bardziej euforyczna, jest związana z poczuciem wywyższenia, postawienia na szczycie, jakby oświetlenia podziwem i wyrazami uznania zewsząd. Godność czasem będzie nawet...
bolała. Godność będzie związana z dylematami i wątpliwościami, z ciągle pojawiającym się pytaniem: czy czasem teraz nie za daleko zdecydowałem się pójść w tym stawianiu na swoim, obronie tych wartości, które ja wyznaję?... Czy mam prawo narzucać innym moje wartości? Czy nie stałem się jak fanatyk złej religii, czy złej sprawy, który już teraz niszczy dobro, a wspiera zło?
Godność będzie dla wielu nieprzyjemna, bo zanurza ona świadomość w odpowiedzialność. Pycha - odwrotnie - jest odpowiedzialności odrzuceniem, jest stawianiem sprawy "jestem takim wspaniałym, lepszym od wszystkiego i wszystkich bytem, że co bym nie zadecydował, to będzie dobre i słuszne, co by się przeze mnie nie stało - nawet krzywdy, cierpienia, zniszczenia - to nie będzie miało znaczenia, bo przecież i tak tylko ja się liczę".
Godność będzie bardziej trudem, może brzemieniem osobowości, niż czymś dającym poczucie tryumfu, czy satysfakcji. Godność będzie wciąż zawieszona pomiędzy przeciwieństwami, będzie musiała rozstrzygać wątpliwości. I często będzie nieusatysfakcjonowana z tego rozstrzygnięcia, bo była zmuszona ostatecznie wybierać mniejsze zło, a nie oczywiste dobro. Ale taki jest ten świat, że wiele naszych wyborów jest trudnych, skonfliktowanych ze sprzecznymi postaciami tak dobra, jak i zła.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 3:23, 25 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 3:23, 25 Sty 2023 Temat postu: Re: Postawa godności, ale bez pychy |
|
|
Bardzo fundamentalną różnicą pomiędzy godnością a pychą jest związek ideą prawdy.
Godność respektuje prawdę, czyli w godności arbitralność ma swoje naturalne granice, wręcz godność poszukuje uczciwie owych granic.
Pycha jest arbitralnością na sposób kapryśny, lekceważący wymogi prawdy, jest arbitralnością w stylu "ja tak twierdzę, że jestem lepszy niż inni i nie muszę się tłumaczyć".
Ten aspekt prawdy powoduje dalej, że pycha jest po prostu samym stwierdzeniem, jest gołosłownością ze swojej konstrukcji.
Z kolei godność, która buduje się w poszanowaniu prawdy będzie DZIEŁEM, będzie też procesem, będzie indywidualna, bo tworzona wysiłkiem, związanym z pytaniem: jak w uczciwości i prawdzie zsynchronizować wartość mojej osoby z tymi pozostałymi wartościami, jakie przyjęliśmy dla naszej rzeczywistości.
Jest i w godności pierwiastek arbitralny, bo godność nie jest nadawana kapryśnie przez kogoś tam. Te "godności" (jest używane takie samo słowo) nadawane nam z łaski (jak na przykład stanowiska, które raczy nam powierzać władza) są czymś innym, niż ta GODNOŚĆ OSOBISTA, o której najbardziej jest ten wątek.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 16:40, 25 Sty 2023 Temat postu: Re: Postawa godności, ale bez pychy |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Godność respektuje prawdę, czyli w godności arbitralność ma swoje naturalne granice, wręcz godność poszukuje uczciwie owych granic.
Pycha jest arbitralnością na sposób kapryśny, lekceważący wymogi prawdy, jest arbitralnością w stylu "ja tak twierdzę, że jestem lepszy niż inni i nie muszę się tłumaczyć". |
Pycha ostatecznie okazuje się postawą wewnętrznie sprzeczną, a godność przed zarzutem sprzeczności się broni.
Na czym polega sprzeczność w postawie pychy?
- Pycha jest postawą sprzeczną, bo w niej człowiek "nie może się zdecydować", co właściwie od świata (a także częściowo od własnych uczuć) chce - czy niezależności, czy odwrotnie daru uznania, który automatycznie jest zaakceptowaniem czyjegoś na nas wpływu i do pewnego stopnia - w tym aspekcie - nadrzędnej roli. .
Gdyby pyszałek zakończył swoją postawę na solipstycznym "ja jestem przecież jedynym, albo przynajmniej najwyższym sędzią, ja decyduję, więc nie muszę ubiegać się o niczyje uznanie, lecz zwyczajnie stwierdzam swoją najwyższą wartość", to nie byłoby u niego sprzeczności. Ale żaden pyszałek tak - solipsystycznie, czyli konsekwentnie - swojej osoby nie postrzega. Pyszałek łaknie oznak uznania i wywyższenia!
Pyszałek z resztą, nawet gdy jakiś dar uznania dostanie, to nie będzie wiedział co z nim zrobić w swoim osobistym potraktowaniu. Ucieszyć się z tego?...
- Ale jeśli się pyszałek cieszyłby z uznania, to tym samym daje wyraz, że owego uznania oczekiwał, że dał komuś moc wpływu na swoje emocje, swoją samoocenę. Więc pyszałek niby uznanie przyjmuje, ale wewnętrznie w nie wątpi, nie wie co z nim zrobić.
A odrzucić czyjeś uznanie?
- No też tego pyszałek nie zrobi. Wszak ono "mu się należy"...
Pyszałek nigdy nie będzie usatysfakcjonowany, bo co by się nie stało w kwestii jego dowartościowania, to będzie dla niego za mało, to będzie niewystarczające. Pyszałek chciałby sobie tę ostateczną satysfakcję, hołd i uznanie ofiarować sam, a jednocześnie gdzieś wewnątrz czuje, że nie potrafi tego zrobić, że jednak takie samochwalstwo jest czcze, bez wartości. Ale to przecież pyszałek tu ma decydować! Koszmar! Jak tu się pogodzić z samym sobą, z swoimi pragnieniami, odczuciami?!...
Z drugiej strony mamy postawę godności, która w samym uznaniu osoby nie żąda wywyższenia. Oczekiwane jest uznanie w pozytywnym sensie, ale ono nie jest rywalizacyjne, nie zawiera w sobie potrzeby zwycięstwa nad kimś, nie jest tu niezbędny żaden hołd, poniżenie kogokolwiek. Godność się ma z racji bycia osobą świadomą, ludzką, czującą. Ta baza uznania dla siebie jest więc jednakowa dla wszystkich, zrównuje istoty świadome. Czyjeś uznanie, albo i potępienie tego nie zmieni.
Ale jest jeszcze drugi komponent wartości i uznania w postawie godności - już zależny od opinii zewnętrznej. To jest komponent zmienny, na który TRZEBA SOBIE ZASŁUŻYĆ. I człowiek mający swoją godność właściwie ułożoną, nie neguje tej konieczności zasługi z jego strony. Nie neguje też, że ktoś będzie miał wpływ na samoocenę człowieka, który ową godność w sobie czuje. Tak - jest w tym też ryzyko! Nie zawsze komuś się spodobamy, nie każdego zadowolimy. Jednak tym się różni sytuacja osoby z godnością od pyszałka, że:
1. osoba z godnością, już tę bazę, to minimum swojej godności zawsze posiada.
2. osoba z godnością respektuje prawdę! To zaś oznacza, że arbitralność w obdarowywaniu szacunkiem, akceptacją ma swoje granice uznania. Ten, kto nas ocenia sam jest oceniany, czy ocenił sprawiedliwie, uczciwie. A za chwilę ta nasza ocena też może zostać poddana jakiejś postaci oceny - weryfikacji, np. związanej z pytaniem, czy sami może zbyt pochopnie nie uznaliśmy za "niesprawiedliwą" jakąś czyjąś ocenę, tylko dlatego, że była dla nas mało życzliwa.
Osoba z osobistą godnością nie żąda dla siebie bezwarunkowej akceptacji. Ona (pokornie) godzi się z tym, że będzie oceniona. Oczekuje jednak tego, że owa ocena będzie jakoś zawierała wymóg prawdy, uczciwości, sprawiedliwości - stosownie z resztą do tego, co sama respektuje. Ona też ocenia innych, starając się robić to uczciwie, sprawiedliwie, zgodnie z prawdą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:41, 25 Sty 2023 Temat postu: Re: Postawa godności, ale bez pychy |
|
|
Jest jeszcze taka postawa godnościowa, którą nie jest łatwo zrozumieć, choć jest bardzo powszechna. To coś w rodzaju "godności cedowanej", nabytej, kopiowanej z zewnątrz. Część ludzi zadziwiająco silnie próbuje swoją osobistą godność podpiąć pod zbiorowość, czasem pod wybrane osoby - to taka godność wynikająca z przynależności do grupy, związku z osobą, atrybutów zewnętrznych. Dla mnie jest to trudne emocjonalnie do zrozumienia, bo uważam, że godność jednak, jeśli w ogóle ma spełniać swoją rolę, powinna być osobista, przeżyta na głębokim poziomie wewnętrznym, w poszukiwaniu zgodności sumienia, odczuwania, percepcji, myśli.
Godność, która pełni rolę wzmacniania osobowości powinna być ściśle z tą osobowością związana, z niej wywiedziona. Godność przywłaszczona od kogoś jest właściwie jak "ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra", czyli nie wiadomo komu przynależna, nie wiadomo do kogo pasująca. W tym sensie jest jakby udawana, a nie prawdziwa.
Ale są ludzie, którzy nie mają tej swojej osobistej godności (albo mają w znikomym stopniu), więc ów deficyt próbują zapełnić wzorowaniem się na osobach, grupach ludzi, czasem ideologiach. Przy czym właściwie to nawet nie zamierzam tu krytykować samej próby przymierzania się ze swoją godnością do ideologii, czy ludzi. Bo na etapie testowania siebie i świata, to byłoby naturalne, że próbujemy swoją konstrukcję mentalną skonfrontować z czymś zewnętrznym, aby ustalić kim wobec tego czegoś zewnętrznego właściwie jesteśmy. To testowanie jest chyba wręcz czymś właściwym dla rozwoju świadomości człowieka. Problem zaczyna się wtedy, gdy jakaś osoba na którejś postaci owej zewnętrznej godności się zafiksuje, podporządkuje jej swoje moce poznawcze, sumienie, oceny świata. Dalej taka osoba już funkcjonuje tak, jakby jej wyprano mózg, jakby zanikł w niej zdrowy rozsądek, a została chaotyczna magma utożsamiania się raz z tym, raz z owym, raz jeszcze z czymś innym samodzielnie nie pojmowanych, a tylko przejmowanym z zewnątrz po jakichś tam pozorach, po oderwanych od całości atrybutach.
Ludzie z taką cudzą tożsamością i godnością zatracają sumienie, gotowi są iść w imię wierności swojemu wodzowi, ideologii, organizacji i krzywdzić niewinnych ludzi, kłamać w złej sprawie, nawet zabijać. Taki człowiek zatraca wszelką odpowiedzialność, bo "jemu wolno jest" czynić to co czyni, jako że "wyższe instancje o tym zadecydowały". On już tylko jest wykonawcą, już czyni "to, co ma czynić", już jest przekonany, że zdjęto z niego odpowiedzialność etyczno - moralną za podjęte decyzje.
Złudna jest ta godność pobrana z zewnątrz. Według mnie jest to właściwie zaprzeczenie prawdziwej godności, bo jest w tym zaszyty dokładnie ten mechanizm, który godność prawdziwą neguje - mechanizm oderwania wyborów, działań, odpowiedzialności od konkretnej osoby. Ten człowiek, który zrezygnował z siebie w imię zgodności z grupą, ideologią, uśmierca właśnie swoja godność, wypróżnia się niejako na to, co czyni z niego KOGOŚ, indywidualnego człowieka, osobę.
Choć nie przeczę, że taka postawa może wielu przynosić jakiś rodzaju ulgi, czyli bywa postrzegana jako ratunek w poczuciu bezradności, słabości, poniżenia. Przeświadczenie, że oto nagle, za przyczyną narzucenia sobie tej zewnętrznej identyfikacji, dostajemy też z zewnątrz, od "nosiciela" te wszystkie honory, godności, wyższe prawa, czy wręcz jakąś ogólną wyższość nad tymi, których ideologia poniża - to przeświadczenie można uznawać za uwalniające, kojące. Oto już wyrzuty sumienia nie są tak bolesne - wszak to tamten "dawca godności" za aspekty oceny moralnej jest odpowiedzialny, oto nasza słabość zanika, bo przecież jesteśmy w grupie, a grupie jest siła! Można by to do tego dorzucić jakieś wymogi grupowej lojalności, wierności (np. nigdy nie kablujemy policji, nigdy nie pochwalimy szalika reprezentującego wrogi klub sportowy), a już razem z tego konstruuje się w manipulowanej i manipulującej się samodzielnie świadomości poczucie ważności, wielkości, mocy. To jest przyjemne uczucie. Ale to jest też złudne uczucie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:10, 27 Sty 2023 Temat postu: Re: Postawa godności osobistej, ale bez pychy |
|
|
Godność ma w sobie dwie komponenty
- niezbywalną wewnętrzną - z racji naszego człowieczeństwa, czy może nadania boskiego
- wynikającą z relacji ze światem zewnętrznym.
Z obserwacji ludzi wynika mi, że niektórzy jakoś naturalnie mają dość silną tę komponentę wewnętrzną. To nadaje im mentalną siłę w kontekście "sporu ze światem" w kwestii ogólnie ustalenia swojej godności.
Na drugim biegunie są ludzie, którzy jakby nie czuli tej komponenty wewnętrznej, którzy zatem wciąż aspirują, kolekcjonując różnego rodzaju "godności dane przez świat" - bogactwo, sławę, zwycięstwa nad wrogami.
Rozwój postawy godności w sobie jest związany silnie z ułożeniem sobie właśnie relacji pomiędzy tymi komponentami.
Ludzie z niedoborem komponenty wewnętrznej będą się czuli nieustannie niespełnieni, będą wątpili w wartość swojej osoby, a także zwykle będą próbowali jakoś naprawić owo niespełnienie przez sukcesy w rywalizacji, przez gromadzenie oznak wyższego statusu. Owa potrzeba poprawy swojego statusu jest jednak studnią bez dna, nikt nie ustalił jej stanu spełnienia, więc nie wiadomo, gdzie on miałby być. Najczęściej więc osoby poszukujące spełnienia swojej godności za pomocą ciągłego poprawiania swojego statusu, będą się czuły wiecznie niespełnione. Każdy sukces w owym spełnianiu jest bowiem na krótko, za chwilę trzeba będzie znowu jakoś wspierać go nową statusową zdobyczą. Wyjściem z tego byłoby powiedzenie sobie w pewnym momencie "stop! Osiągnąłem to, co mnie spełnia, już nie potrzebuję więcej aspirować". Ale takie powiedzenie sobie, aby zostało przez naszą świadomość i podświadomość uznane za zasadne domaga się jakiegoś potwierdzenia, czegoś co "obiektywnie" odróżni ten stan spełnienia od dowolnego powiedzenia sobie "no to ja właśnie teraz osiągnąłem stan mojego osobistego spełnienia i zrealizowania".
Gdybyśmy mieli w sobie tę moc PRZEKONANIA SAMEGO SIEBIE, że rzeczywiście ma zasadność, rodzaj mocy sprawczej tego rodzaju powiedzenie: "no to ja właśnie teraz osiągnąłem stan mojego osobistego spełnienia i zrealizowania", to moglibyśmy przecież użyć go już na początku. Nie potrzebne byłoby wtedy to całe kolekcjonowanie oznak statusu. Ale skoro już na początku tej moce w danym człowieku nie było, to później nie bardzo widać, dlaczego ona miałaby się pojawić. Wszak sfera, którą status zmienia jest zewnętrzna. Wzrost bogactwa czy sławy - jeśli nastąpił i dał komuś choćby krótkotrwałe poczucie spełnienia - utwierdza tylko świadomość w jej przekonaniu, że to z zewnątrz owo spełnienie musi przyjść. Czyli tylko zależność od świata zwiększa. A to oznacza, że nie ma jak wybudować tej zasadności dla decyzji (która pochodzi przecież ze sfery wewnętrznej, z tej godności osobistej) o ogólnym spełnieniu się osoby, a więc dalej decyzji, że dalsze aspirowanie i kolekcjonowanie oznak statusu może zostać zaniechane.
To jest trochę jak samosprawdzająca się przepowiednia - kto już na start swoją godność wewnętrzną miał, ten ma w sobie moc przeciwstawienia się przymusowi aspirowania, poszukiwania wzrostu status wobec ludzi, świata. A kto tej wewnętrznej godności nie ma,ten nie ma jak zatrzymać tego swojego kompulsywnego wyścigu o coraz to nowe zdobycze statusowe. Wszystko to - w swoim systemowym łączeniu - rozbija się o IDEĘ PRAWDY.
To prawda jest tym czymś, co może wyścigom o coraz większy godnościowy status powiedzieć skutecznie "stop!". Jednak nie chodzi tu o taką "małą prawdę", nie chodzi o jakieś stwierdzenie jednostkowego faktu, czy okoliczności. W tym kontekście mowa jest o prawdzie jako o POSTAWIE WEWNĘTRZNEJ, która właśnie buduje nam osobiste przeświadczenie o zasadności tego, co uznajemy. To jest taka prawda usposabiająca do uwierzenia samemu sobie. To z nie właśnie rodzi się ostatecznie trwała postać godności.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:10, 27 Sty 2023 Temat postu: Re: Postawa godności osobistej, ale bez pychy |
|
|
Michał Dyszyński napisał: |
Wszystko to - w swoim systemowym łączeniu - rozbija się o IDEĘ PRAWDY.
To prawda jest tym czymś, co może wyścigom o coraz większy godnościowy status powiedzieć skutecznie "stop!". Jednak nie chodzi tu o taką "małą prawdę", nie chodzi o jakieś stwierdzenie jednostkowego faktu, czy okoliczności. W tym kontekście mowa jest o prawdzie jako o POSTAWIE WEWNĘTRZNEJ, która właśnie buduje nam osobiste przeświadczenie o zasadności tego, co uznajemy. To jest taka prawda usposabiająca do uwierzenia samemu sobie. To z nie właśnie rodzi się ostatecznie trwała postać godności. |
Osobiście wierzę, iż w każdym człowieku jest zaszyta pewna "boska funkcja", taki nieusuwalny bezpiecznik przed uznaniem totalnej niespójności, absolutnej bzdury. Nawet jeśli pewne bzdurne rzeczy zdarza się komuś uznać, to będzie to kosztem pojawienia się niepewności, frustracji, rozregulowania psychiki. Im bardziej zakłamujemy swoje rozpoznania, tym bardziej - w znacznej części w nieświadomości, podświadomości - uruchamiać się będzie ten bezpiecznik, który wsączy w nasze odczucie wewnętrznej mocy, spełnienia, pewności siebie taki JAD OSOBOWEGO ZWĄTPIENIA.
Kłamiąc możemy osiągać jakieś tam zewnętrzne korzyści, jednak wewnętrznie, niemal zawsze tracimy. Postawa zakłamania jest formą permanentnej autodestrukcji świadomości.
I odwrotnie - jeśli coś w ostatecznym rozrachunku daje nam osobową siłę, to będzie to wykazywanie ludziom, sobie, światu POSTAWY PRAWDY. Jeśli umiemy obronić prawdę w sobie, to jest to tożsame z obronieniem niesprzecznego siebie, to jest to wybronienie konstrukcji naszej osobowości. Każde kłamstwo, jakiego się dopuszczamy będzie nas osłabiało. Każde nawet "malutkie przekłamanko", nawet w nie jakiejś istotnej sprawie, będzie wsączało do podświadomości jakąś tam porcję tego jadu zwątpienia w siebie, poczucie porażki, że oto dla czegoś incydentalnego, czegoś co przeminie, ugięliśmy w sobie samym - w tym, co czyni nasze myśli i odczucia poprawnymi.
Ten świat testuje nas nieustannie pod kątem postawy prawdy vs kłamstwa. Testuje nas wmanewrowując nas w różne sytuacje, w których silną sugestią jest przehandlowanie prawdy za jakieś korzyści, za święty spokój, za chwilowo lepsze samopoczucie. Kto się podda tym sugestiom, ten znieważy SIEBIE JAKO SPÓJNIE ROZUMUJĄCĄ ŚWIADOMOŚĆ. I ślad tego znieważenia zostanie w nas na dłużej pod postacią zwątpienia w siebie, w swoje moce poznawcze, w prawo do uznawania rzeczy biorąc za podstawę to, co rozpoznajemy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 1:10, 29 Sty 2023 Temat postu: Re: Postawa godności osobistej, ale bez pychy |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Osobiście wierzę, iż w każdym człowieku jest zaszyta pewna "boska funkcja", taki nieusuwalny bezpiecznik przed uznaniem totalnej niespójności, absolutnej bzdury. Nawet jeśli pewne bzdurne rzeczy zdarza się komuś uznać, to będzie to kosztem pojawienia się niepewności, frustracji, rozregulowania psychiki. Im bardziej zakłamujemy swoje rozpoznania, tym bardziej - w znacznej części w nieświadomości, podświadomości - uruchamiać się będzie ten bezpiecznik, który wsączy w nasze odczucie wewnętrznej mocy, spełnienia, pewności siebie taki JAD OSOBOWEGO ZWĄTPIENIA.
Kłamiąc możemy osiągać jakieś tam zewnętrzne korzyści, jednak wewnętrznie, niemal zawsze tracimy. Postawa zakłamania jest formą permanentnej autodestrukcji świadomości. |
Wierzę, że tym co najbardziej niszczy moją prawdziwą osobistą godność, jest zakłamanie.
Nawet jeśli nieraz z ludźmi nie sposób jest być w 100% szczerym, to z samym sobą szczerym warto jest być w takim stopniu, jak tylko to się da.
Wierzę, że nawet najmniejsze kłamstwo, jakie w swoim umyśle przyjmiemy będzie nas osłabiało w godności. Warto jest kłamstwa unikać na każdym z dostępnych poziomów - intelektualnym, intuicyjnym, społecznym. W przypadku tego poziomu społecznego będzie to oznaczało, iż wszędzie gdzie da się kłamstwa uniknąć, należy go unikać. Złą strategią jest odpuszczanie sobie w kwestii kłamstwa, szczególnie kłamanie odruchowe, w sposób powodujący, iż nieszczere traktowanie świata, a z nim własnego umysłu wchodzi człowiekowi w krew, staje się jego naturą. Nie namawiam nikogo do naiwnej wylewności, czy walki z idiotami "o prawdę" w tym sensie, że należy toczyć do upadłego spory o wyznawane przez siebie racje. Z pewnymi ludźmi bowiem nie sposób jest się dogadać, niektórzy są już w sobie zakłamani tak głęboko, iż praktycznie nie sposób jest do nich z poprawnym opisem świata dotrzeć. Wtedy lepiej jest wycofać się na pole własnego umysłu, wtedy trzeba się zadowolić NIE ZAKŁAMYWANIEM SAMEGO SIEBIE. Bo godność osobistą niszczy najbardziej zakłamanie wewnętrzne.
Do tego, aby się nie zakłamywać, nie wystarczy samo tylko powiedzenie sobie "to ja nie będę od teraz się zakłamywał". Nawet jeśli nasza intencja tutaj jest szczera i silna, to jeszcze nie wystarczy. Bo zakłamanie przychodzi niczym podstępny bandyta albo złodziej, atakuje z ukrycia.
Jednym z mechanizmów zakłamania jest bowiem nawet tak wartościowa i godna uznania cecha jak bycie empatycznym, wrażliwym na potrzeby innych ludzi. Bo naiwna postać empatii będzie często kolidowała z prawdą - szczególnie w sytuacjach, gdy mamy do czynienia z osobami bardzo emocjonalnymi, często natarczywymi, które koniecznie chcą nas skłonić do uznania ich stanowiska. Wielu, skądinąd inteligentnych, wydawałoby się mądrych ludzi ulega naporowi owej emocjonalności i - z pragnienia zadowolenia ludzi, którzy sami nie byli w stanie ułożyć sobie swojego obrazu świata - zaczynają zakłamywać to, co normalnie mieli już dobrze poukładane.
Zakłamujemy się najczęściej od emocji - ze strachu, z pragnienia związku i zgodności, z poszukiwania nadziei w życiu. Zakłamanie wciska się do rozpoznań niepostrzeżenie, przyjmując postać wielkich idei, albo słusznych zasad do spełnienia. Poradzenie sobie z coraz to bardziej wyrafinowanymi sposobami zakłamywania się jest zadaniem, które się nigdy nie kończy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|