|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:53, 22 Gru 2023 Temat postu: Po mojemu poprawiona klasyczna definicja prawdy |
|
|
Dla mnie ostatnio ludzie dzielą się na dwie kategorie:
1. tych, którzy myślą w tym sensie, że DĄŻĄ BEZKOMPROMISOWO DO ADEKWATNEGO OBRAZOWANIA ŚWIATA swoim umysłem
2. tych, którzy co prawda tworzą w umyśle jakieś odwzorowania, jednak ADEKWATNOŚĆ DO RZECZYWISTOŚCI TYCH ODWZOROWAŃ JEST SPRAWĄ NIŻSZEJ WAGI.
Ci drudzy wg mnie nie tyle "myślą", co "są aktywni myślowo", jednak nie realizują tego celu, do którego myślenie służy - sprawienia, aby osoba myśląca wytwarzała tym myśleniem postawy do rzeczywistości, które będą adekwatne zarówno do owej rzeczywistości, jak i niezbywalnych potrzeb owej osoby.
Myślenie bowiem właśnie po to jest - aby osoba zorientowała się w tej rzeczywistości, jaką przypadło jej spotkać na swojej drodze życia, a potem aby zająć wobec owej rzeczywistości jakieś swoje stanowisko, coś wybrać, coś rozpoznać, jakoś się okazać.
I jedni ten podstawowy cel myślenia realizują jako tako (z problemami, ale jednak z progresem) skutecznie, a inni co prawda aktywność myślową przejawiają, lecz niewiele z tego wynika, bo efektem owej aktywności nie jest ustanowienie w umyśle owej adekwatności obrazu rzeczywistości do samej rzeczywistości.
Jeśli ktoś wnikliwie przeczytał to, co wyżej napisałem, to być może zorientował się, że niejako (na swoim poletku) reaktywowałem klasyczną koncepcję prawdy w nieco odmienionym sformułowaniu. Bo rzeczywiście to, co tu określałem, można by po prostu nazwać "poznaniem prawdy". W klasycznej definicji "prawda = zgodność z rzeczywistością", w tym moim ujęciu byłoby "skuteczne zmierzanie ku prawdziwości = tworzenie adekwatnych obrazów rzeczywistości w umyśle osoby". Zamieniłem w swoim podejściu typowo używane słowo "zgodność" na "adekwatność", bo wg mnie to drugie określenie nie ma wady, którą dostrzegam w słowie "zgodność", polegającej na tym, że "zgodność" sugeruje bardziej tożsamość, bardziej stworzenie się jakby kopii, zaś "adekwatność" sugeruje mniej jednoznaczny związek, czyli uwzględnia to, iż w umyśle tworzą się tylko odwzorowania rzeczywistości, a nie kopie, nie jakieś kompletne, identyczne z oryginałem dodatkowe instancje rzeczywistości. Bo przecież żaden umysł nie jest stanie w sobie zawrzeć kompletnej kopii rzeczywistości, czyli musi coś pominąć, dostosować zadanie do swoich możliwości. I wydaje mi się, że użycie słowa "adekwatność" poprawia klasyczną definicję prawdy w pewnym względzie (przynajmniej biorąc pod uwagę polską semantykę, bo nie wypowiadam się na temat podobnych sformułowań w innych językach, gdzie zakresy znaczeniowe słów mogą być jakoś odmienne).
W każdym razie jest tak, że mamy osoby aktywne myślowo, ale jedna grupa z nich myśli w tym sensie, że przybliża się do celu skutecznego obrazowania w umyśle rzeczywistości, a inna grupa drepcze w miejscu, chybia celu. Skąd się to bierze?...
Najczęściej bierze się z nadrzędności pewnych z góry założonych celów dodatkowych, z których na szczycie hierarchii wymieniłbym:
- przemożne identyfikowanie się z pewnymi wyobrażeniami na temat własnej osoby
- względy lojalnościowe, czyli identyfikowanie się z jakimiś sugestiami zewnętrznymi
Często obie te identyfikacje się na siebie nakładają, a ostatecznie ich efektem jest notoryczne psucie adekwatności pomiędzy rzeczywistością, a tworzonymi w umyśle obrazami.
Można by tu też w tym kontekście mówić o jeszcze jednym typie zawalidrogi mentalnej - emocji. Emocje są bardziej trybem myśli, niż samą myślą. Emocje są takimi predefiniowanymi kierunkami dla myśli, które przejmują sterowanie w licznych sytuacjach, blokując niektóre typy rozpoznań, a wymuszając w jakiś sposób powstawanie rozpoznań sztucznych, nie wynikających z samej rzeczywistości. Czasem rola tych sztucznych rozpoznań jest nawet w jakiś sposób pozytywna, ale często jest negatywna właśnie dla tego celu, jakim jest ustanawianie adekwatności pomiędzy obrazami w umyśle, a rzeczywistością.
Gdyby rzecz podsumować "w tym języku", jaki zaproponowałem tutaj, to można by napisać, że mamy dwa typy postaw wobec tego zagadnienia, jakim jest aktywność myślowa:
- Myślenie zmierzające do celu tworzenia obrazów adekwatnych do rzeczywistości, czyli skupiające się na tym, aby owej adekwatności dopilnować.
- Aktywność myślowa, która ponad adekwatność stawia dodatkowe różne względy - najczęściej wynikające z identyfikacji i lojalności, najczęściej silnie powiązane z chaotycznymi emocjami, co powoduje, że obrazy tworzone w umyśle takiej osoby są często w dość przypadkowej relacji do samej rzeczywistości, uniemożliwiając dalej użycie owych obrazów w dalszych działaniach sprawczych, czy na kolejnych etapach poznawania świata i siebie.
Osoby myślące (budujące adekwatność do rzeczywistości) inwestują pewien wysiłek, związany z opanowaniem owych chaotyzujących wtrętów pochodzących od emocji i identyfikacji, oczyszczają sobie przestrzeń rozumowania tak, aby owa adekwatność powstawała i dosknaliła się.
Osoby aktywne myślowo, ale poniżające ów cel tworzenia adekwatności, stawiając ów cel niżej niż np. cel przypodobania się komuś ważnemu, poprawienia sobie nastroju uznaniem się za osobę bardziej wartościową, niż inne osoby, stworzenia sobie iluzji bezpieczeństwa, czy szczególnej własnej kompetencji - takie osoby dostają w efekcie mocno chaotyczny (niespójny) obraz w umyśle. Tutaj liczne nadmiarowe cele w nieokreślonej relacji konstruują obrazy rzeczywistości. To powoduje, że z tych obrazów nie ma pożytku, gdybyśmy chcieli ich użyć jako bazy dla decyzji, odnoszących się do rozwiązywania problemów świata.
Zakończę przykładem, który zilustruje teoretyczność powyższych rozważań. Wyobraźmy sobie hipotetyczny problem człowieka, który na pewnym etapie życia miał ustalić, czy jest w stanie przepłynąć wpław 1 km bez bardzo silnego zmęczenia się, tak silnego, że grożącego utonięciem. Teraz wobec tego problemu możliwe są dwie postawy:
- postawa skupiająca się na adekwatności ustaleń będzie próbowała jak najbardziej przybliżyć się z wnioskiem ostatecznym do stanu obiektywnego - czyli jeśli np. okazywałoby się na testach, że taki człowiek ledwo przepływa 200m, a 300m jest już dla niego na absolutnej granicy możliwości, to taki człowiek uznaje ten fakt. Czyli dla niego "prawdą" o swoich możliwościach pływackich jest "przepłynę może 200m, może nieco więcej, ale jest mała szansa na to, iż mogę przepłynąć znacząco dłuższy dystans".
- ale jest jeszcze tu potencjalnie możliwa postawa ambicyjna, w której ktoś mając realnie do wnioskowania takie same obiektywne dane jak wyżej, podchodzi do problemu ambicjonalnie, nadpisując fakt, iż ledwo przepływa 200m swoim życzeniowym uznaniem "w razie czego to bym na pewno przepłynął nawet 1 kilometr".
Potem może pojawić się sytuacja życiowa, w której trzeba będzie podjąć decyzję - wypłynąć dalej, czy jednak być bardziej ostrożnym w ocenie swoich możliwości pływackich?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 20:16, 22 Gru 2023 Temat postu: Re: Po mojemu poprawiona klasyczna definicja prawdy |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dla mnie ostatnio ludzie dzielą się na dwie kategorie:
1. tych, którzy myślą w tym sensie, że DĄŻĄ BEZKOMPROMISOWO DO ADEKWATNEGO OBRAZOWANIA ŚWIATA swoim umysłem
2. tych, którzy co prawda tworzą w umyśle jakieś odwzorowania, jednak ADEKWATNOŚĆ DO RZECZYWISTOŚCI TYCH ODWZOROWAŃ JEST SPRAWĄ NIŻSZEJ WAGI.
Ci drudzy wg mnie nie tyle "myślą", co "są aktywni myślowo", jednak nie realizują tego celu, do którego myślenie służy - sprawienia, aby osoba myśląca wytwarzała tym myśleniem postawy do rzeczywistości, które będą adekwatne zarówno do owej rzeczywistości, jak i niezbywalnych potrzeb owej osoby. |
Pierwotny tytuł tego wątku (jak go pisałem) był inny, niż ten, który jest teraz. Zmieniłem go, bo w trakcie tłumaczenia wyszło, że trzeba się odwołać do definicji prawdy, a tu z kolei niezbędne wg mnie było skorygowanie tej klasycznej definicji prawdy, rozumianej jako zgodność z rzeczywistością. Ona z resztą da się pewnie wybronić, ale pod warunkiem, że dodamy wyczerpujący komentarz, jak tu się rozumie "zgodność" - jako zawierającą w sobie aspekt dostosowawczości, jako brak wymagania identyczności.
Ale pierwotnym zamysłem tego wątku było porównanie dwóch postaw ludzi - tych skupionych na różnych identyfikacjach, a z drugiej strony tych szukających obiektywnych form prawdziwości.
Bo to właśnie identyfikacje, jakie pielęgnujemy w umyśle zbyt silnie, są wrogiem prawdy obiektywnej. Człowiek zakłamuje rzeczywistość nie tak sobie bez celu, ale dlatego, że ma konkretny powód -tym powodem jest najczęściej obrona jakiegoś przekonania, że coś trzeba chronić bardziej, niż prawdę. Tymi cosiami są właśnie identyfikacje
- z osobami, instytucjami, ideologiami
- z własną pozycją w społeczności
- z obrazem siebie, jaki pielęgnujemy w swoim wnętrzu.
Identyfikując się z czymś, traktujemy rzeczywistość, że to "tak jest", jak owa identyfikacja wskazuje. Problem jest w tym, że żadna identyfikacja nie jest kompletna i doskonała. Identyfikacje tworzone są z dość "nieporządnego materiału myślowego", z okruchów koncepcji, z chaotycznych emocji, z pragnień, aby do czegoś się zbliżać (nie wiedząc do końca, czym owo coś jest). Ten brak porządku dalej owocuje sprzecznością w rozpoznaniach - raz wychodzi nam, że identyfikując się, raz dane zagadnienie rozpoznajemy na "tak", a za chwilę nagle "jakoś tak" wychodzi, że już je rozpoznajemy na "nie". Więc sami nie wiemy, co właściwie rozpoznaliśmy.
Droga zbliżania się do obiektywnych postaci prawdy jest drogą ku porządkowi. Akceptacja tych identyfikacji, które tak naprawdę nie wiadomo, czym są i jak właściwie powinniśmy je traktować, tylko powiększa bałagan w myślach i odczuwaniu. Dalej z tego wychodzą chaotyczne, niespójne rozpoznania i decyzje. A jeszcze dalej z tego powstaje brak zdolności do skutecznego działania.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 20:18, 22 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:02, 15 Lis 2024 Temat postu: Re: Po mojemu poprawiona klasyczna definicja prawdy |
|
|
W skrócie rzecz ujmując "klasyczna" definicja prawdy wg MD zamiast sformułowania "prawda, to zgodność z rzeczywistością" użyłaby dość, podobnego, ale ostatecznie istotnie odmiennego sformułowania:
Prawda jest ideą tworzenia opisów i ocen, które byłyby możliwie najbardziej ADEKWATNE do rzeczywistości.
Jest trochę dłużej, ale dlaczego twierdzę, że tak jest lepiej?...
- Przede wszystkim dlatego, słowo "adekwatność" wyraźnie się odżegnuje od sugerowania zgodności, czyli też intuicyjnie rzecz odbierając, formy tożsamości. "Zgodne" z czymś jest to, co jest praktycznie tożsame. Tymczasem tożsamości nie mamy szansy osiągać z racji na drastyczną odmienność samej rzeczywistości względem tego, co by miało ową rzeczywistość obrazować - umysł, opis słowny, wyobrażenie, teoria. Opis miejsca zdarzenia nie jest samym miejscem zdarzenia, czyli to, czy jest z nim "zgodny" stanowi pytanie, problem. Nie wiemy, kiedy zaczyna się owa poprawna "zgodność". W moim odbiorze (może intuicyjnym, ale jednak) pojęcia zgodności, jest ono mylące w kontekście używania go do konfrontowania ze sobą wyraźnie odmiennych "środowisk" - jak tutaj "środowiska ideowego" ze "środowiskiem ontologicznym". Za to słowo "adekwatność", dzięki temu, że osłabia wymóg bycia bliskim tożsamości, z racji na to, że z góry sugeruje, iż WYSTĄPI ODMIENNOŚĆ w odwzorowywaniu, wydaje mi się lepsze.
No i jest jeszcze jeden niuans, związany z tym, że prawdziwość określam tu jako "ideę", a nie, jak w klasycznej definicji, z samą "zgodnością". Bo uważam, że prawda jest czymś więcej niż samą ową "zgodnością" (także "adekwatnością"). Prawda zawiera w sobie aspekt woli, osobowego dążenia, a także aspekt metodologiczny. Inaczej mówiąc, twierdzę, iż przynajmniej w znacznej części ważnych odniesień, prawda jest bardziej drogą do celu, niż samym celem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|