Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pierwsze i drugie prawo umysłu

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:34, 03 Maj 2017    Temat postu: Pierwsze i drugie prawo umysłu

Po aktualizacji zaczynam ten wątek od streszczenia. W nim będą moje prawa umysłu, podane w postaci czystych sformułowań. Omówienia pojawią się niżej w tekście.

Streszczenie
Pierwsze prawo umysłu:
Umysł stwierdzający zasadnie, to umysł potrafiący pokonać bieżące zdawanie się, wykraczający poza arbitralność.

Drugie prawo umysłu brzmiałoby:
Poznanie jest grą podobieństw.


Trzecie prawo umysłu:
Rozumowanie poszukujące trwałych ustaleń oparte jest o różne wariacje metody prób i błędów.




Uwaga!
Jedną z aktualizacji zmieniłem tytuł tego wątku z "Pierwsze prawo umysłu" na "Pierwsze i drugie prawo umysłu".

Omówienie
Zastanawiałem się co należałoby uznać za PIERWSZE PRAWO ŚWIADOMEGO UMYSŁU.
Dzisiaj przyszła mi do głowy propozycja w sformułowaniu następującym:
Pierwsze prawo umysłu:
Umysł stwierdzający zasadnie, to umysł potrafiący pokonać bieżące zdawanie się, wykraczający poza arbitralność.

Jak się spodziewam niewiele osób po samym takim sformułowaniu zorientuje się o co mi do końca chodzi, dlaczego właśnie tak wysoką rangę - pierwszeństwo nadaję wykroczeniu poza arbitralność. Aby to zrozumieć warto jest odnieść się do wszelkich sporów ludzi, także dyskusji na takim forum jak sfinia.
Ludzie spierają się o to "jak jest", kto ma rację w czymś, albo owym. Każdy ma tu jakąś swoją INTUICJĘ. Inaczej mówiąc, każdy jest przekonany, że "wie jak jest". Ponieważ tak właśnie widzi sprawę, to upiera się przy tym, że jego wizja jest prawdziwa/poprawna/słuszna, zaś wizja konkurencyjna niesłuszna, gorsza od tej, którą ów ktoś postrzega jak właściwą.
Oczywiście druga strona uważa dokładnie to samo, tylko na korzyść swojej wizji rzeczy.
Mamy więc pat, z którego nie ma prostego wyjścia. Dyskutanci pozbawieni umiejętności głębszej refleksji i przewidywania w takiej sytuacji zachowują się jak przedszkolaki - tzn. próbują "pokonać" przeciwnika i jego wizję rzeczy arbitralnymi etykietami. To jest naturalne, bo emocjonalne.
Osoby z mentalnością przedszkolaków piszą więc "to co napisał mój przeciwnik w dyskusji jest głupie", albo "to co ktoś napisał jest bez sensu, to brednie", albo jeszcze "ale bzdury tu powiedziałeś/powypisywałeś". Oczywiście druga strona - też w pełni i absolutnie przekonana o słuszności swojej intuicji dla opisu danej rzeczy (jeśli też nie wyrosła mentalnie ponad poziom przedszkolaka) ZROBI DOKŁADNIE TO SAMO - tzn. też użyje jakichś arbitralnych etykiet: "to co napisał mój przeciwnik w dyskusji jest głupie", albo "to co ktoś napisał jest bez sensu, to brednie", albo jeszcze "ależ bzdury tu powypisywałeś".
Osoba, która wyrosła ponad poziom przedszkolny intelektu rozumie, że sytuacja jest patowa! Rozumie też, że druga strona ma DOKŁADNIE TAKI SAM ARSENAŁ EPITETÓW I ARBITRALNYCH STWIERDZEŃ i mnożenie tych epitetów i stwierdzeń w ogóle nie przybliża do rozstrzygnięcia. Czyli jest jałowa.
W badaniach nad świadomością małp człekokształtnych za dowód tejże świadomości uznaje się często UMIEJĘTNOŚĆ POSTAWIENIA SIĘ W SYTUACJI DRUGIEJ STRONY. Małpy taką intuicję - empatię wykazują. Ale nie tylko one mają tę umiejętność, bo również psy są w stanie zrozumieć mechanizm wzajemności oczekiwań. Pewnie i wiele innych zwierząt ową wzajemność rozumie. Ciekawe, że tak wielu ludzi tutaj słabuje, tak wielu ludzi uważa iż napisanie po prostu "głupio piszesz" jest argumentem, a nie pustym epitetem, dopóki się nie wykaże związku znaczeniowego epitetu z sytuacją.
Oczywiście jest też pewien dodatkowy powód, który mniej ogarniętym osobnikom ludzkim utrudnia zrozumienie owej zasady wzajemności - empatii, zasady wykraczania poza arbitralność. Ten powód to EWOLUCYJNA SKŁONNOŚĆ DO DOMINACJI.
Tu warto zrobić osobną dygresję jak działa mechanizm dominacji. Ten mechanizm NIE JEST SPECJALNIE LOGICZNY, nie opiera się na prawdziwości, ale na PRZEMOCY. Dominator w typowych sytuacjach dominuje nie dlatego, że jest mądrzejszy, ale dlatego, że jest silniejszy, że może zadziałać przemocą, strachem. Tak to działa również w ludzkich społecznościach - np. w wojsku, gdzie żołnierz dostający sygnał ataku ma "bardziej bać się swojego dowódcy, który go wysyła pod grad kul, niż wroga, który te kule wystrzeliwuje". Bez tego nikt nie ruszyłby tyralierą na okopy przeciwnika. Można podac wiele przykładów, dla których typowa dominacja (mogą być wyjątki, ale są dość ekskluzywne) jest mechanizmem arbitralnej przemocy i strachu, nawet bezpodstawnych stwierdzeń, nawet zmuszenia do czegoś wbrew instynktowi samozachowawczemu, logice. My - ukształtowane ewolucyjnie małpoludy - "wysysamy owa zasadę dominacji z mlekiem matki", tzn. instynktownie "pragniemy" wierzyć, że ktoś mocniejszy, kto bardziej dominuje, ma po prostu rację. Ale ta wiara jest atawizmem, jej wyznawanie jest SŁABOŚCIĄ UMYSŁU, który bardziej "wierzy" emocjom pierwotnym, niż obiektywnemu rozumowi. Bo obiektywne (w mniejszym, czy większym stopniu dążące do obiektywizmu) rozumowanie opiera się nie o mechanizm personalny, nie o arbitralność stwierdzania "ja tak mówię, bo ja, to ja", ale o POWIĄZANIE Z UZNANYMI PRAWAMI, MECHANIZMAMI, MODELAMI. Dla człowieka intelektu słaby okularnik, do tego mówiący niepewnie zostanie uznany za mającego przewagę nad pewnym siebie mięśniakiem, jeśli tylko ZAJDĄ INTELEKTUALNE NA TO POWODY. Tego prymatu intelektu nad arbitralnością stwierdzania nie rozumieją umysły pozostające mentalnie i intelektualnie na poziomie stad zwierząt. Dla takich niedojrzałych umysłów wciąż rację ma ten co silniejszy, co głośniej wykrzykuje, może co zrobi groźniejszą minę stwierdzając to, czy tamto. Takie słaby umysły więc wierzą, że stwierdzenie "tamto co ktoś napisał jest głupie" ma moc - bo uważają, że wciąż obowiązuje PRAWO MAŁPOLUDA: stwierdzający dobitnie ma moc i nie pytaj o powody.
Intelekt jako tako dojrzały, taki który zrozumiał powyższe pierwsze prawo intelektu wie, że z racji na patowość - nierozstrzygalność sytuacji samego gołego stwierdzania, czy nazewnictwa (np. głupi, bzdury, brednie etc.), czy dowolny inny sposób NIE ANGAŻUJĄCY MECHANIZMU WYKRACZAJĄCEGO POZA ARBITRALNOŚĆ po prostu jest NIESKUTECZNY, JEST NIEROZSTRZYGALNY, a więc jego stosowanie jest tylko stratą czasu.

Tak... tu pojawia się oczywista refleksja: ale jak ponad ową nierozstrzygalność, arbitralność wykroczyć?
Cóż, problem łatwy nie jest. Pewnie z nim należałoby związać jakieś drugie prawo intelektu. Ale na początek dla wielu tak trudne do zaakceptowania jest pierwsze prawo, z którego wynika wprost, że czyste epitetowanie wypowiedzi w stylu "to jest głupie", ale i "to jest mądre" NIE JEST WKŁADEM MERYTORYCZNYM W DYSKUSJĘ, nie jest argumentem na nic. Ono może pełnić rolę społeczną, emocjonalną, uzupełniającą, ale zupełnie nic nie zmienia w stanie dyskursu pomiędzy osobami.
A co zmienia ów stan dyskursu?
- Zmienia coś WSKAZANIE na konkretny aspekt i POWIĄZANIE z jakąś zasadą, prawem, okolicznością, czy ogólniej ukazanie swojego stanowiska w szerszym kontekście, w MODELU. Jeśliby ewentualnie na koniec długiego wywodu, w którym użyto właśnie wskazania na mechanizmy, prawa etc. ktoś zrobił podsumowanie w stylu "w tym kontekście stwierdzenie ... wygląda na głupie" jeszcze niosłoby jakąś informację, rysowałoby stanowisko danej osoby. I tak pewnie dałoby się intelektualnie zaakceptować. Natomiast użycie epitetów ZAMIAST powołania się na model, świadczy wyłącznie o niedojrzałości intelektualnej dyskutanta, świadczy o jego wierze w prawo małpoluda, a nie w prawa intelektu. Nie świadczy natomiast w najmniejszym stopniu za głoszoną przez owa etykietującą osobę tezą.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:29, 04 Cze 2020, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:07, 04 Maj 2017    Temat postu:

Michał D. napisał:
Umysł stwierdzający zasadnie, to umysł potrafiący pokonać bieżące zdawanie się, wykraczający poza arbitralność.
Chodzi o "odpuszczenie" sobie wszelkich przekonań. To jak wyzwolenie przez oświeceniem, jak jianxing przed wu. Albo, jak europejskie "wiem, że nic nie wiem". Prawda Uniwersalna (Absolutna), to nie poszczególne cząstkowe prawdy doświadczane, chociaż te się w niej zawierają...
Chociaż w Prawdzie Uniwersalnej, w Absolucie nie ma stwierdzeń, bo każde stwierdzenie, to opis stanu, a nie stan. A ta Prawda, to pierwotny stan wszechobejmujący.


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 1:09, 04 Maj 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:11, 04 Maj 2017    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Michał D. napisał:
Umysł stwierdzający zasadnie, to umysł potrafiący pokonać bieżące zdawanie się, wykraczający poza arbitralność.
Chodzi o "odpuszczenie" sobie wszelkich przekonań.

Odpuszczenie sobie wszelkich przekonań uważam za nierealne. Wszystko co w umyśle się dzieje ma postać jakiegoś przekonania - choćby najprostszego w stylu "ochłodziło się".
Chodzi raczej o coś innego - o ZROZUMIENIE, ŻE MYŚLENIE JEST GRĄ PRZEKONAŃ!
Koncepty "gry" w tym układzie zmienia bardzo wiele. Oto przekonania - owszem - są. Ale żadne z nich nie jest ostateczne, nie dominuje w absolutnym stopniu. Wiemy, że można rzecz ujrzeć z pozycji A, ale i z pozycji B. Można to porównać do działania fotografa kryminalistycznego, który robi dokumentację miejsca zbrodni - robi setki zdjęć: ułożenia ciała, przedmiotów. Każde ujęcie jest jakimś wkładem w opis sytuacji, ale też żadne nie stanowi jakiejś ostatecznej o tej sytuacji "prawdy". Więcej - liczy się nie tylko sama informacja, ale ZALEŻNOŚCI między informacjami, sposób obróbki. Na filmach kryminalnych pokazywane są techniki, jak z łączenia danych pochodzących z różnych źródeł uzyskuje się nowe informacje, które byłybyn niemożliwe do ujawnienia tylko z pojedynczego źródła.
To jest analogia, której znaczenie trzeba umysłem dość twórczo i kreatywnie zastosować do przypadku ogólnego - nie tylko poprzez uznanie, że potrzebnych jest wiele źródeł, ale także zrozumienie samego faktu i konieczności GRY. Każda jednostkowość w przekonaniach jest niepełna, każda pojedyncza myśl jest w jakimś sensie "błędem" (ściślej jest nim wtedy, gdy ową myśl potraktujemy jako "pełną prawdę"). Dopiero całość - dopiero zbiór i GRA owym zbiorem (właściwie gra o nieskończonej liczbie stopni swobody) może być uznana za tę (broniącą się przed zarzutem cząstkowości, braku uwzględnienia jakichś tam aspektów) "pełną prawdę". Żaden jednostkowy pogląd nie jest zatem "prawdziwy" w pełnym sensie. Żadne prawo nie stanowi całości, żadne przekonanie nie jest absolutne.
Nie posiadanie przekonań byłoby po prostu wyciągnięciem wtyczki z kontaktu. Ono więc też na pewno nie może być uznane za "prawdę". Prawda jest w złożoności, w dynamice, także w mechanizmach korekcji błędów, w flitrach poznania. To jest trudne do pojęcia, bo tak złożone, tak nieskończone... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:35, 04 Maj 2017    Temat postu:

Nie ten dostąpił Prawdy, kto ma takie przekonanie, lecz ten, kto nią Jest- kto się z nią zjednoczył. Prawdy Uniwersalnej rozumem pojąć się nie da- ani niczym innym- bo Ona jest stanem, który jest; tak, jak ty [i wszystko, co jest- co będzluje, z punktu widzenia świadomości ludzkiej] w niej będzlujesz- poza i pierwotnie względem interpretacji stanu [tego].

Każda gra ma jakieś reguły. Gry rozumowe mają te reguły powymyślane. Są to więc raczej "śmieci" w odniesieniu do Prawdy. Jakiekolwiek reguły, nawet te "podstawowe", fizyczne, mogą być wyobrażane dzięki temu, że Rzeczywistości będzlują, a w nich czasem również świadomości. To nie tak, iż Rzeczywistości [w bardzo szczególnym i nieprecyzyjnym znaczeniu- Absolut] zachodzą dlatego, że są reguły, zasady- a odwrotnie poniekąd: dzięki temu, że świat będzluje, co stanowi Prawdę, rozumy mogą również bedzlować, a i "dopatrywać się" jakichś reguł w tym zachodzeniu całym...


Michał D. napisał:
Odpuszczenie sobie wszelkich przekonań uważam za nierealne. Wszystko co w umyśle się dzieje ma postać jakiegoś przekonania - choćby najprostszego w stylu "ochłodziło się".

Nie myl pojęcia „umysł”, z pojęciem „świadomość”, „rozum”… Odpuszczenie wszelkich przekonań jest jak najbardziej realne- należy tylko przestać cokolwiek wiedzieć, czyli w cokolwiek wierzyć. Oto „pustka” nirwany, która jest tak naprawdę pełnią [będzlowania]- to niejako odwrotność siunjaty: pełnia bez formy [jakiejkolwiek]. To umysł, psyche „bezrozumne”, czyli w pełni wolne- tożsame z Prawdą Uniwersalną, bo bez własnej wiedzy, bez przekonań- które są nie stanem, jaki jest, lecz jedynie marnymi interpretacjami, opisami stanu Rzeczywistości, a raczej tylko stanów drobnych kilku zjawisk doświadczanych.
Michał D. napisał:
Każda jednostkowość w przekonaniach jest niepełna, każda pojedyncza myśl jest w jakimś sensie "błędem" (ściślej jest nim wtedy, gdy ową myśl potraktujemy jako "pełną prawdę"). Dopiero całość - dopiero zbiór i GRA owym zbiorem (właściwie gra o nieskończonej liczbie stopni swobody) może być uznana za tę (broniącą się przed zarzutem cząstkowości, braku uwzględnienia jakichś tam aspektów) "pełną prawdę". Żaden jednostkowy pogląd nie jest zatem "prawdziwy" w pełnym sensie. Żadne prawo nie stanowi całości, żadne przekonanie nie jest absolutne.

„Pełną prawdą” nie jest też ogromna liczba przekonań, poglądów. Teoretycznie mogłaby nią być ich nieskończona liczba- ale to niemożliwe, bo ludzie nie wygenerują nieskończoności [w tym sensie, czy w innym]. (Na marginesie: Problem nieskończoności poruszam i wyjaśniam w wątku „Dlaczego bóg osobowy nie może być wszechmocny”.) To jeden powód. Drugi, bardziej podstawowy stanowi fakt, o którym już pisałem wiele razy na tym forum: Żadne interpretacje, opisy żadne nie są tożsame z prawdą tego, czego dotyczą, bo nie stanowią informacji stanu danego zjawiska, a jedynie informacje o tej informacji danego stanu; to „jak się wydaje, jak jest”, lecz nie „jak jest”- to ogromna różnica. Jest jeszcze inny, niemniej ważny powód, dlaczego nie jesteśmy w stanie poznać pełnej Prawdy: Świadomości ludzi oddziałują tylko na pewne, bardzo ograniczone sposoby z otoczeniem, a nie jak wszystko ze wszystkim- bo nie są wszystkim.
Michał D. napisał:
Ono więc też na pewno nie może być uznane za "prawdę".

To, iż się tobie aktualnie tak wydaje, zupełnie „nie przeszkadza” temu, że tak jest, jak tobie się wydaje, że być nie może…;-P
Michał D. napisał:
Prawda jest w złożoności, w dynamice, także w mechanizmach korekcji błędów, w filtrach poznania. To jest trudne do pojęcia, bo tak złożone, tak nieskończone...

Nie- w tym nie odnajdziesz Prawdy. Prawda [Uniwersalna] jest zupełną prostotą, brakiem złożoności, brakiem poznania. Nie jest możliwe Ją zrozumieć, bo rozumowanie działa w zupełnie inny sposób i w innych, bardziej „konkretnych” celach. Nie do tego służy rozumowanie, by doznawać Prawdy, oświecenia, nirwany, „Absolutu”. Dużo lepiej, bardziej prawidłowo jest zbliżać się do Niej poprzez np. medytację m. in.; czyli poprzez „oczyszczanie” umysłu z rozumowania, poprzez „wyłączenie” przekonań [wszelkich]…


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 19:12, 04 Maj 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 6:59, 05 Maj 2017    Temat postu: Re: Pierwsze prawo umysłu

Michał Dyszyński napisał:
Umysł stwierdzający zasadnie, to umysł potrafiący pokonać bieżące zdawanie się, wykraczający poza arbitralność.

Wychodzenie poza arbitralność jest zawsze FORMĄ KREACJI. Dlatego intelekt rozumujący jest intelektem kreatywnym. Niektórzy mają wizję rzeczywistości i umysłu trochę na podobieństwo narkomana wciągającego dzialkę - oto umysł "wciąga"/pobiera do swojego wnętrza rzeczywistość, "poznając w ten sposób prawdę".
Ta wizja jest naiwna. Umysł jest znacząco różnym bytem od samej rzeczywistości, właściwie nie za bardzo jest z nią kompatybilny. Umysł jest SOBĄ i tylko sobą potrafi myśleć, odbierać bodźce. Poznając cokolwiek - ZAWSZE WYBIERAMY. Wybieramy, bo teoretycznie moglibyśmy uwagę poświęcić czemuś innemu, albo temu samemu, ale w inny sposób.

Warto jeszcze dodać jakiś komentarz do słówka "zasadnie" użytego w moim pierwszym prawie umysłu.
Czym właściwie zasadność jest?
- Jest pierwsza wizja zasadności - naiwna, emocjonalna, wypływająca z ego, choć ogólniej Z ODZIEDZICZONYCH, ZASTANYCH ASPEKTÓW ODCZUWANIA I MYŚLENIA. W jej ramach zasadnie znaczy po prostu, jak aktualnie chcę, jak mi się teraz, w takim stanie emocji, jakie mną panują, zdaje (a zdaje mi się tak automatycznie - z całego bagażu dostanych, CHOĆ NIE PRZEMYŚLANYCH, NIE SKONTROLOWANYCH WŁASNYM UMYSŁEM, filtrów i mechanizmów). To wizja umysłu miotanego uczuciami, wciąż nienasyconego, niezaspokojonego, bo naturą chybotliwych emocji jest wciąż czegoś żądać, domagać się spełnienia na bliżej nie określony sposób. Zaletą emocjonalnych wizji zasadności jest łatwość implementacji - one są w nas już, bo jakieś emocje każdy w sobie ma. Wadą jest to, że emocje czynią umysł niewolnikiem, a ostatecznie są w stanie zepchnąć ów umysł na samo dno. Emocje tylko żądają, bądź tkwią w nas całą swoją mocą - one nie dają wyboru, bo chcą w całości zawłaszczyć umysł.
- Jest też wizja zasadności bardziej dojrzała - nabyta, przemyślana, WŁASNA. Warto ją chyba związać z KONSTRUKCJA SYSTEMU myśli i reakcji - z przemyśleniami, wyborami. Jest nią ciągłe budowanie, analizowanie, korygowanie, praca na całe życie. Dzięki temu, że system buduje wiele odniesień, stawia rzeczy w kontekście wielu pytań, w obszarze WYBORU wielorakich uwarunkowań, umysł ZYSKUJE WOLNOŚĆ. On zyskuje tę wolność, bo widząc na raz daną rzecz z różnych kierunków, wieloaspektowo, może sobie wszystko porównywać, stawiać hipotezy, coś przyjmować, coś odrzucać. Ale aby coś takiego w sobie wybudować, trzeba oczywiście mieć z czego to budować - z doświadczeń, z porównania z innymi umysłami, z prób i błędów. System myśli i reakcji nie pozbywa się emocji - wręcz przeciwnie wykorzystuje je, jest z nimi. Ale po prostu nie pozwala sobą władać, lecz je obserwuje, czuje ich dotyk, kształt, nie dając im jednak "miejsca w zarządzie".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 18:28, 06 Maj 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:21, 06 Maj 2017    Temat postu: Re: Pierwsze prawo umysłu

Michał Dyszyński napisał:
- Jest pierwsza wizja zasadności - naiwna, emocjonalna, wypływająca z ego, choć ogólniej Z ODZIEDZICZONYCH, ZASTANYCH ASPEKTÓW ODCZUWANIA I MYŚLENIA. W jej ramach zasadnie znaczy po prostu, jak aktualnie chcę, jak mi się teraz, w takim stanie emocji, jakie mną panują, zdaje.
- Jest też wizja zasadności bardziej dojrzała - nabyta, przemyślana, WŁASNA. Warto ją chyba związać z KONSTRUKCJA SYSTEMU myśli i reakcji - z przemyśleniami, wyborami.


Chciałbym tutaj dokonać nieco dokładniejszej analizy tych dwóch wizji zasadności. Wydaje mi się ona dodatkowo kluczem do budowania pojęć: osobowości, integralności umysłu, wartościowania, a przede wszystkim WOLNOŚCI.

Przeciwstawiam sobie te dwie wizje uzyskiwania zasadności dla twierdzenia, przy czym główną linią podziału jest odpowiedź na dwa pytanie:
- w czym zawiera się moje (prawdziwe) JA?

Odpowiedź (stosownie właśnie do obu ww. wizji) można dać na dwa sposoby:
1. Moim JA jest wszystko TO, CO DOSTAŁEM
2. Moim JA jest TO, CO ZAAKCEPTOWAŁEM SWOJĄ ŚWIADOMOŚCIĄ.

W oparciu o to pytanie i wskazany podział dalej można wybudować modelowo WIĘKSZOŚĆ KONCEPCJI DUCHOWYCH I INTELEKTUALNYCH, całą TEORIĘ ŚWIADOMOŚCI.

Wymaga to paru wyjaśnień. Co rozumiem przez "wszystko to co dostałem"?
- Dostałem: geny, wpływy kulturowe, miejsce urodzenia, naród, w którym się urodziłem, rodziców i środowisko społeczne (z całym bagażem ich dobrych i złych cech) - ogólniej: to co z ciała i nacisku zewnętrznego. To wszystko dostaję NIE MAJĄC NA TO WPŁYWU. Mogę to akceptować, mogę to odrzucać (mniej lub bardziej skutecznie). To po prostu przyszło z zewnątrz, w całości pomyślane, wykreowane tym, co się działo przede mną.
- z drugiej strony mam to co PRZETRAWIŁEM W UMYŚLE - moje przemyślenia, doświadczenia, życiowe wnioski, koncepcje, jakie wytworzyłem, WIARY - które uznałem za zgodne ze sobą, ale i NIEWIARY - to co uznaję za niezgodne ze swoim umysłem.

Co jest bardziej moje? Co stanowi (bardziej) o moim prawdziwym ja?
Czy jestem (jako JA) bardziej umysłem, czy może bardziej ciałem?

Jeśli opowiem się za ciałem, to chyba powinienem uznać, że każdy mój klon, jaki by został wyprodukowany z komórek mojego jest mi równy.
Jeśli jednak opowiem się za utożsamieniem JA TO UMYSŁ, to wtedy mniej ważne stanie się to co genów (w końcu każdy jakieś geny ma, a nie wynaleziono do tej pory mechanizmu wartościowania człowieka opartego o analizę genetyczną), z pokrzykiwania mentalnego na mnie przez świat - ludzi, mądrali wszelkich, dominatorów maści dowolnej (sami dominatorzy z kolei chcą - najczęściej też bez głębszej refleksji - wprowadzić do otoczenia, czyli na mnie jakiś zestaw przymusów i filtrów postrzegania, które dostali z genami i pokrzykującego na nich kulturowo społeczeństwa).

Dla mnie jest względnie oczywiste, że utożsamiam się z opcją 2: JA = UMYSŁ. Gdyby skopiowano moje myśli, pamięć i psychiczne odruchy, a potem jakąś medyczną sztuczką wprowadzono do obcego ciała, to w tym obcym ciele byłbym JA. Jeśliby na jakiś czas odłączono moje myśli od ciała i dano im funkcjonować jakoś w internecie, a potem ciało to zniszczono, to JA cały czas bym trwał. Więc JA to świadomość.
Skoro ja to świadomość, to powstaje kwestia stosunku JA wobec NACISKU ŚWIATA...
Kiedy okazuję się jako JA, kiedy JESTEM?
Typowa sytuacja wygląda tak, że oto spływa do mnie cała masa bodźców, doznań. Są one różnego rodzaju, splątują się jakoś z moimi wspomnieniami, myślami, odruchami postrzegania - powstaje JAKAŚ MOJA OCENA BIEŻĄCEJ SYTUACJI. Dalej zaś pojawia się WYBÓR.
Jeśli ów wybór dałby się od początku przewidzieć z informacji, które do mnie spływały - tzn. że ja byłem w owym wyborze zdeterminowany, czyli że JESTEM OPISYWALNYM JAKIMŚ DETERMINISTYCZNYM ALGORYTMEM, jestem myślowo BYTEM OGRANICZONYM I SKOŃCZONYM, a do tego kopiowalnym. Bo skoro daje się mnie przewidzieć, to pewnie i zapisać na jakimś nośniku, a dalej ten zapis dałoby się powielić. Stąd wynikałoby, że dałoby się stworzyć (przynajmniej w teorii) dowolną liczbę instancji mnie - a każda byłaby mną w pełni. Oznaczałoby to, że w zasadzie NIE POSIADAM WARTOŚCI. Bo nawet jeśli wyjściowo byłbym ileś tam wart (powiedzmy w pieniądzach, ale można mówić o innej formie gratyfikacji), to moja kopiowalność dawałaby podział owej kwoty - teoretycznie nawet na dowolnie dużą liczbę - czyli wartość pojedynczej instancji mogłaby dążyć do zera. Ja - kopiowalny oznacza więc, JA BEZ SAMOISTNEJ WARTOŚCI, wymienialny na kopię, którą daje się łatwo uzyskać.
Teraz rozważmy drugą opcję, w której WYBÓR JEST UNIKALNY. Jeśli to co wybieram nie daje się opisać, wyliczyć z samych danych wejściowych (z samych doznań, jakie na mnie spływają i pewnych podstawowych informacji o mnie), to każda decyzja rozgałęzia nam drzewko świata, zaś JA robię się niekopiowalny. W tym układzie każdy JA jest osobnym, innym ja - jedynym w swoim rodzaju.
Tak więc pytanie o umysł, świadomość, o to, czy jesteśmy bardziej ciałem, czy umysłem (także NA ILE I JAK jesteśmy umysłem) to pytanie O WARTOŚĆ DLA ŚWIADOMOŚCI.

W tym kontekście, widząc ludzi działających głównie w oparciu o popędy, o to co nabyte z genów, instynktów, albo z uległości wobec nacisków świata, powiedzielibyśmy, że oni NIE MAJĄ INDYWIDUALNEGO JA. Tacy ludzie są po prostu tym, co im "natura dała", NIE DAJĄ NIC OD SIEBIE. Więcej - oni właściwie nie mają żadnego "siebie", są wybudowani w całości swojej konstrukcji zewnętrznymi mocami i pomysłami. Tacy są właśnie ludzie, którzy nie są w stanie osiągać wobec swoich wyborów, celów, odczuwania głębszej refleksji.

Tu na koniec chcę dodać dodatkowe zastrzeżenie dotyczące kopiowalności. Dotyczy ono niekopiowalności realizowanej w oparciu o IDEALNĄ STOCHASTYCZNOŚĆ. Jeśliby mój wybór był niemożliwy do przewidzenia dlatego, że jest on zupełnie niezależny od danych wejściowych, kompletnie losowy, to można by - teoretycznie - uznać, że też jestem niekopiowalny, też jestem posiadam samoistną wartość. Ten trop jednak "przytyka się" w innym miejscu rozumowania. Bo idealna stochastyczność oznacza też idealną nieodróżnialność. Będę się upierał, iż do prawidłowego określenia JA wymagana jest dodatkowo ODRÓŻNIALNOŚĆ, bo tylko tak uzyskam prawidłową UNIKALNOŚĆ. Po prostu dwa procesy idealnie stochastyczne są niejako swoimi klonami. Co prawda w nieco inny sposób, niż przy klonowaniu poprzez powielenie wszystkich cech 1 do 1, ale jednak kompletna nieprzewidywalność A w każdym procesie może być zastąpiona (idealnie) przez kompletną nieprzewidywalność B. Stochastyczność idealna jest jedna na cały wszechświat i wszystkie czasy....
Czyli oparcie się o czystą stochastykę też nie wygeneruje nam indywidualności dla świadomości, dla osoby. Choć... w koncepcji stochastycznego procesu jest pewien ważny trop, więc całkowicie tej idei w rozważaniach nie banujmy. Tyle, że należałoby ją odrzucić z naszej układanki, jeśli miałaby być w postaci absolutnie czystej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:19, 16 Kwi 2020    Temat postu: Re: Pierwsze i drugie prawo umysłu

Drugie prawo umysłu brzmiałoby: poznanie jest grą podobieństw.

Umysł poznaje bowiem nowe rzeczy, porównując je do bazy już znanych sobie wspomnień i konceptów. Potem w tych podobieństwach zaczyna tworzyć hierarchie, przenikające się nawzajem schematy, połączone siecią relacji.
Podobieństwa można eksplorować wszerz i wgłąb. Wszerz - bardziej po ilości porównywanych elementów, a wgłąb jako analiza właściwości wybranych aspektów rozumowania.
Nazwy odnoszą się do konceptów, czyli jakiejś zdefiniowanej grupy podobieństw rozpoznań, czy traktowania spraw.
Dlatego właściwie każde myślenie jest formą rozpoznania. Rozpoznajemy podobieństwa - czasem w oparciu o jakiś algorytm, choć najczęściej spontanicznie, po prostu nagle uznając wewnątrz naszego świadomości: ooo, to coś jest tego samego rodzaju co tamto gdzieś tam.
Bez tej komponenty spontanicznej rozpoznania, działającej poza uznanymi schematami, myślenie nie mogłoby funkcjonować. A każdy przecież rozpoznaje jakoś indywidualnie. Zatem i myślenie dowolnie wybranego człowieka jest unikalne, jedyne w swoim rodzaju.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 16:20, 16 Kwi 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:28, 04 Cze 2020    Temat postu: Re: Pierwsze i drugie prawo umysłu

Trzecie prawo umysłu
Rozumowanie poszukujące trwałych ustaleń oparte jest o różne wariacje metody prób i błędów.,
To spostrzeżenie dotyczy tak rozumowania logicznego (czyli powiązanego z jakimś modelem), jak i tego wcześniejszego, jeszcze przed powstaniem modelu. Przy czym powstanie modelu zmieni formę testów - z bezładnych, sensorycznych, luźnych na bardziej systematyczne, oparte o analizę konkretnych opcji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin