|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:21, 29 Sie 2014 Temat postu: Paradoks wolności, życiowe przegrane i tyran ewolucja |
|
|
Życiowe przegrane, a ewolucja
Nasze życiowe przegrane są świetnym punktem wyjścia do budowy w nas WOLNOŚCI.
Wolność jest tym, co pozwala nam wybierać szerzej, co udostępnia nam nowe opcje życia. Człowiek zniewolony, to ktoś, kto ZAWSZE chodzi po zamkniętych ścieżkach, kto nigdy nie zbacza z tego, co narzucone, bo nie ma ŚWIADOMOŚCI WYBORU. Człowiek wolny odkrywa te obszary, które dla innych ludzi są niedostępne.
Aby jednak wolność zyskać, trzeba najpierw trochę jej (jakby) stracić. Trzeba jakoś STRACIĆ PIERWOTNY IMPULS do działania, pierwotne pragnienie, chęć robienia czegoś w konkretny sposób. Ten impuls jest - gdy go czujemy - wydaje nam się samą kwintesencją wolności, bo przecież wolność jest w nas odczuwana jako możliwość realizacji to czego chcemy, a chcemy przecież tego, co nam się w owym impulsie jawi.
Jednak "wolność" rozumiana jako zasada realizacji zawsze tego co pierwsze z listy dostępnych możliwości jest w istocie niewolą. Bo nie wiemy, czy to pierwsze z listy na pewno nam służy, czy byśmy się za to wzięli, gdybyśmy pełniej ocenili sytuację. Dlatego warto ZREZYGNOWAĆ, aby móc szukać. Tę lepszą, prawdziwszą wolność otrzymamy dopiero wtedy, gdy jakoś odejdziemy jakoś (choćby na chwilę, nie na zawsze) od realizacji tego, co jako pierwszą "wolność" dostrzegamy i SKONFRONTUJEMY SWÓJ WYBÓR Z SZERSZYM KONTEKSTEM.
Ten paradoks da się wytłumaczyć modelem graficznym. Jeśli wyznaczymy sobie cel, do którego chcielibyśmy zmierzać prostą drogą, wzdłuż linii, na wprost, to będziemy poruszać się w jednym wymiarze. Jeśli chcemy coś zdobyć, osiągnąć jasny, dobrze wyobrażony efekt, to zawsze, siłą rzeczy, będziemy ignorować wszystko to, co z boku, co sprzeciwia się temu efektowi. I dopiero wyjście poza jeden wymiar, takie skręcenie z drogi na wprost, jest zdobyciem nowego wymiaru. Ale to, w ujęciu starego kierunku i celu, wiąże się z przegraną. Bo oto chciałem iść dalej, zdobywać, jak zamierzyłem – tam, ale się nie udało. Choć może i dobrze, że TO się nie udało. Uda się coś innego. Z resztą, być może w przyszłości da się powrócić do tego co utracone, aby pociągnąć stare zadanie w nowym układzie.
Życiowe cele zwykłych ludzi ukształtowała EWOLUCJA. Chcemy być pierwsi w grupie, bo ewolucyjny mechanizm konkurencji służy wyłanianiu osobników silniejszych, tych którzy z większym prawdopodobieństwem przekażą geny następnym pokoleniom. Ale czy tak naprawdę musimy być pierwsi. Albo czy na pewno ZAWSZE musimy być pierwsi? Sposobów na bycie pierwszym jest wiele – można być najwyższym, czyli pierwszym z wysokich, albo najniższych czyli pierwszym wśród karzełków, można pokonać wszystkich pokazując największą siłę, ale można też być pierwszym spryciarzem, który zamiast kruszyć przeszkody, ominie je umiejętnie.
Ewolucja to nielojalna, zdradliwa pani i przewodniczka życia. Nasza wartość jest dla niej niska, bo bardziej liczy się stado, populacja, gatunek. Dla niej jesteśmy mięsem armatnim, które się praktycznie nie liczy, bo ważne jest co, co się wyłania z upiornej układanki – ze statystyki tych, którzy zginą i tych, którzy przeżyją. Ale przecież my dla samych siebie, także dla naszych bliskich, jednak jesteśmy ważniejsi, niż to „chciałaby” uznać ewolucja. Możemy sobie wręcz powiedzieć: co tam gatunek, co tam populacja, co tam doskonalenie genów – tutaj liczę się JA, moje pragnienie, moje jestestwo jako takie, a nie jako nośnik w tej wielkiej grze o przetrwanie. Nie muszę być GRACZEM. Mogę grać hobbystycznie, wystarczy, że wciąż będą sobą, a tę narzuconą mi przez ewolucję grę potraktuję z dystansem. Dlatego nie muszę zwyciężać, chociaż MOGĘ zwyciężać. Nie muszę na zabój, kosztem swojego komfortu walczyć o przekazanie genów – bo ostatecznie i tak wymieszają się one z innymi genami, a o ostatecznym efekcie zadecyduje przypadek. Mogę mieć wolność – czyli prawo wyboru CELU mojego działania.
Życiowe porażki można potraktować jako okazje do budowania swojej wolności, do rozwinięcia w sobie czegoś, o czym wcześniej nawet nie chciałem pomyśleć.
To jednak jest trudne. Ewolucja wyposaża nasz biologiczny system kary i nagrody w predefiniowane wzorce: „bądź zwycięzcą”, „przekaż skuteczniej geny”, „walcz, bij, nawet zabijaj, gdy ktoś rzuci ci wyzwanie”. Czy muszę?... Właściwie to czy EWOLUCJA konsultowała ze mną zasady tej gry? Czy na pewno podobają mi się uzyskane w niej NAGRODY?...
A może dla mnie – osobiście – co innego jest ważne?... W końcu mam prawo decydować o tym, co jest celem w moim życiu. Mogę odrzucić pewne, narzucone mi, cele, zastępując je własnymi. Bo jakże często cele nastręczone mi przez ewolucję, są jak cele więzienne – zamknięte, ciasne i duszne.
Mogę chcieć co innego, niż wspinać się po drabince kąsania, dziobania, kopania. Mogę uzyskać radość z tego, czego ewolucja nie zaplanowała. Przewrotna ewolucja – kłamliwa i zdradliwa. Nie muszę skamleć u jej stóp. Chociaż... zrzucenie jej pęt łatwym nie będzie.
Aby zyskać wolność, aby przeciwstawić się temu co wrzucone w moje życie, bez pytania mnie o zdanie, będę musiał czasem przegrać. Szczególnie przegrać to, co ewolucja najbardziej lubi, co sobie upatrzyła jako ścieżkę dla mnie i do czego stworzyła odpowiednie narzędzia – swoje kije i marchewki. Warto jest przegrać, aby zrozumieć. Tylko pragnąc najpierw, a potem budząc się z rozczarowania, można ostatecznie spostrzec: przegrałem, straciłem coś, co bardzo było dla mnie ważne, ale żyję! Nie osiągnąłem celu, jaki chciałem osiągnąć, ale trwam! Właściwie to jakby nic się nie stało. Mogę zacząć od początku.
Ewolucja nie lubi mojego buntu, nie zamierza mnie wypuścić spod swojego buta. Ewolucja wyciągnie swój bacik i smagnie mnie z rozmachem: przegrałeś, to płacz, straciłeś, to cierp! Ewolucja ma swój cel – abym znowu wrócił na arenę, abym walczył na zabój w tej dyscyplinie, którą ewolucja wymyśliła. Nie pyta mnie o zdanie, czy lubię ową dyscyplinę. Mam się dostosować. Jak zginę na owej arenie, to ewolucja powie sobie: cóż, ten nie przetrwał, najwyraźniej był słabszy, dobrze, że nie przekaże swoich genów.
Nie pasuje mi ta optyka ewolucji. Po pierwsze byłem słabszy w tej dyscyplinie, a może byłbym lepszy w innej. Po drugie w to wszystko wpisany był ślepy los, przypadek – gdyby mój miecz trochę inaczej się odbił od tarczy przeciwnika, gdyby to ten przeciwnik, a nie ja się potknął, to wynik walki byłby inny. Ale co najważniejsze w tym wszystkim, to moje osobiste poczucie, że JA JESTEM WAŻNIEJSZY! - Znacznie ważniejszy, niż ta cała walka, te geny, to zwycięstwo. Ta gra, w której ja miałbym być stawką, nie jest po mojemu. Wolę grać o niższe stawki, a do tego w grę, którą sam wybiorę.
Dlatego jeśli przegrałem według ewolucji, a jednak przeżyłem, to wygrałem! Nie w tamtej grze co prawda, ale w innej – W GRZE O MOJĄ WOLNOŚĆ. Nietzsche powiedział, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Miał rację. Albo przynajmniej – w tej sytuacji może mieć rację wtedy, gdy będę umiał przekuć swoją porażkę w budowanie osobistej wolności. Jezus powiedział coś w stylu (nieco przerabiam, parafrazując i uogólniając tekst ewangeliczny znany z przyjętego najczęściej tłumaczenia, aby uwypuklić to co pasuje do myśli, lepiej obrazując jej sens): kto chce zyskać swoje tchnienia, ten przegra swoje życie, jeśli ktoś jednak straci swoje tchnienia z mojego powodu, ten życie zyska, a ja przywrócę mu ostatecznie wszystko co jest jego.
W Królestwie Osobistej Wolności nie ma już porażek, nie ma strat. Bo wszystko co się zdarza, choć może być bardziej, bądź mniej, według naszych zamierzeń i oczekiwań, jest źródłem DOŚWIADCZENIA I WSKAZANIEM ŚCIEŻKI NOWEJ WOLNOŚCI. Jest zatem zwycięstwem rozwoju nad stagnacją i martwotą. Trzeba jednak na początek UWIERZYĆ w jedno – w WARTOŚĆ SAMEGO SIEBIE. Trzeba być naprawdę przekonanym, że co by się nie zdarzyło, co byśmy nie przegrali, jak bardzo by nas nie wyśmiali, zapomnieli o nas, skrzywdzili, to wszystko to naprawdę nic, wobec tego CZYM NAPRAWDĘ JESTEŚMY. To wszystko wobec nas samych, to taki mały pikuś.
Trudno jest w to uwierzyć. Różne sukcesy życia potwierdzą, że dobrze jest, gdy słuchasz się ewolucji, a porażki „udowodnią”, że nie warto się buntować. Wszystko ci powie – nie podnoś głowy, jesteś mięsem armatnim w walce odsiewu genów – walcz i giń, jak ci przeznaczono, jak inni walczą i giną. Blado przy tym wszystkim prezentuje się wolność – nie produkuje orgazmów, nie łechce ambicji. Nie widać, aby w ogóle była jakaś specjalnie atrakcyjna. Aby w to uwierzyć, trzeba ODNALEŹĆ COŚ W SOBIE. Właściwie nie wiadomo co. Jakieś takie coś zbuntowane, coś na przekór światu i ludziom. I chyba jeszcze dodatkowo jakieś takie odczucie, że jesteśmy ważni to fakt, ale.. też jesteśmy ważni nie tylko dla siebie...
Ostatecznie więc chyba nie ma wyjścia – przyjdzie nam kochać i być kochanym.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 11:13, 08 Kwi 2015, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:27, 08 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Wolność jest koncepcją paradoksalną. Kojarzy nam się z "wolą" - w końcu nawet w głoskach słowa ten źródłosłów pobrzmiewa. Tymczasem wola sama z siebie może w takim samym stopniu wolnością, co jej zaprzeczeniem - alkoholik jest "zniewolony" właśnie swoją nieodpartą "wolą" sięgania po alkohol. Im silniejsza wola - czyli właściwie przymus robienia czegoś - tym mniej mamy wolności wyboru. Największą wolność WYBORU ma ktoś, kto widzi wszystko, nie ocenia niczego zawczasu, jest bezstronny, obiektywny. Ale z taką megaobiektywną postawą tenże człowiek spotyka się z zagrożeniem, że w końcu ZATRACI PIERWOTNY IMPULS DZIAŁANIA. Bo jeśli wszystko widzę i rozumiem, wszystko potrafię zrozumieć wytłumaczyć, to właściwie po co miałbym coś w tym wszystkim zmieniać, po co działać?
Paradoksem jest, że w historii świata najwięcej zmian wprowadzali głupcy, degeneraci, szaleńcy. Tacy ludzie uparci wbrew wszystkiemu - innym ludziom, przyjętym zasadom. Bo ja za degeneratów uważam nawet wielkich wodzów znanych z historii - Aleksandra Macedońskiego, Napoleona, Hitlera, Stalina. Oni wszyscy zdziałali wiele, ale działali krzywdząc innych ludzi, wzniecając wojny, rozsiewając krzywdę. Z drugiej strony, często ich krzywda była kontrkrzywdą innej krzywdy. Stalin walcząc z Hitlerem jakoś przyczynił się do likwidacji wielkiego zła. Choć za chwilę sam stał się przyczyną nowego zła.
Bo to jest szczególnie trudne zadanie - mieć wolę działania i jednocześnie zachować szerszy osąd rzeczywistości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:10, 10 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Wolność w Naturze polega na dążeniu WSZELKIMI drogami do JEDNEGO celu. Tym jest droga ewolucji, która ostatecznie sprowadzi wszystko z powrotem do jednego- najbardziej do siebie nawzajem dostosowanego, a więc tożsamego faktycznie.
Natomiast życiowe przegrane w ludzkiej perspektywie są niczym innym, jak rozbieżnościami sensów i poglądów wyobrażonych w odniesieniu do- w pewnym sensie zdeterminowanego- przebiegu ewolucji sposobem przyczynowo-skutkowym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Agent Tomek
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 12 Mar 2015
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 20:54, 10 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
W istocie istność bytu w odbycie jest stricte stochastyczna Piotrusiu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 21:17, 10 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Agent Tomek napisał: | W istocie istność bytu w odbycie jest stricte stochastyczna Piotrusiu. | Podobnie jak ciebie przy porodzie in vitro tatuś gender wysrał z kloaki. Niech żyjesz! Ale lepiej nie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Agent Tomek
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 12 Mar 2015
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:08, 10 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Dziękuję, pięknie się prezentujesz na antenie!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:48, 05 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Piotr Rokubungi napisał: | Wolność w Naturze polega na dążeniu WSZELKIMI drogami do JEDNEGO celu. Tym jest droga ewolucji, która ostatecznie sprowadzi wszystko z powrotem do jednego- najbardziej do siebie nawzajem dostosowanego, a więc tożsamego faktycznie.
Natomiast życiowe przegrane w ludzkiej perspektywie są niczym innym, jak rozbieżnościami sensów i poglądów wyobrażonych w odniesieniu do- w pewnym sensie zdeterminowanego- przebiegu ewolucji sposobem przyczynowo-skutkowym. |
Dla mnie ewolucja nie ma celu. Tzn. w tym sensie go nie ma, że nie jest on określony. Ewolucja to takie "dzianie się", z dodatkiem, że pewne formy dziania się są bardziej powtarzalne, niż inne. Oczywiście te bardziej powtarzalne formy można uznać za "cel" ewolucji. Ale czy takie podejście wyczerpuje znamiona pojęcia "cel"?
Wg mnie cel to coś innego, niż to co się po prostu zdarzy. Celem może być coś, co nigdy nie nastąpi, ale co ktoś sobie wyobrazi, jako stan pożądany w przyszłości. Natura, ewolucja nie mają wyobraźni (przynajmniej tak mi się zdaje) więc chyba i nie generują celów. To jedynie człowiek może - post factum - przypisać celowość do tego co się zdarzyło. Ale to jest jego - chyba luźna pod względem więzów dla elementów tworzących - interpretacja.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 1:31, 06 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Dokładnie, Michale. No, prawie dokładnie. Ewolucja, jest procesem [jak wszystko zresztą], dzianiem się- czyli następstwem przyczynowo-skutkowym. W takiej sytuacji "ostatecznym celem" można nazwać taki "końcowy" skutek, który nie będzie już przyczyną dalszego dziania się, zachodzenia procesu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|