|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:52, 15 Sie 2024 Temat postu: Odrzucenie ducha skrajną ortodoksją |
|
|
W teorii prawa jest pojęcie
ducha prawa
litery prawa.
Przykłady są banalne, a podam jeden - literą prawa jest, aby nie przechodzić przez ulicę na czerwonym świetle. Ta litera powstała z pewnego ducha - z idei, którą jest bezpieczeństwo i możliwie sprawny ruch pojazdów i ludzi przekraczających skrzyżowania. Przestrzeganie litery prawa ma sens, o ile nie naruszamy ducha prawa. Odnosząc się do przykładu - jeśliby nawet było tak, że pali się czerwone światło, jednak nie ma zagrożenia na jezdni, a za to rozpędzona ciężarówka, nad którą kierowca stracił panowanie właśnie wjeżdża na chodnik, to tylko kompletny głupek trzymałby się litery w stylu "skoro pali się czerwone, to nie ucieknę z chodnika za żadne skarby, niech mnie nawet ta ciężarówka przejedzie". Duch prawa jest powodem, dla którego prawo powstało i ma wyższy priorytet niż litera prawa. Jeśli występują wątpliwości względem tego, czy prawo zostało zachowane w jakiejś sytuacji, to samo rozpatrywanie litery jest niepoprawne. Bo jeśli litera kłóciłaby się z duchem prawa, to duch ma głos decydujący, bo to w celu wypełnienia tego ducha, prawo w ogóle powstało, a nie odwrotnie.
Ludzie jednak potrafią odwracać to, co jest poprawne. Nawet w Biblii jest opisany taki przypadek:
(1) Pewnego razu Jezus przechodził w szabat wśród zbóż. Uczniowie Jego, będąc głodni, zaczęli zrywać kłosy i jeść. (2) Gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli Mu: Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat. (3) A On im odpowiedział: Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? (4) Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie było wolno jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym kapłanom? (5) Albo nie czytaliście w Prawie, że w dzień szabatu kapłani naruszają w świątyni spoczynek szabatu, a są bez winy? (6) Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia. (7) Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych. (8) Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu. (Ewangelia Mateusza 12)
Zaś podsumowanie tego, o czym tu mówię w kontekście zasady świętowania szabatu jest tu: (27) I dodał: To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. (Ewangelia Marka 2:27)
Szabat został ustanowiony dla Żydów po to, aby działo się pewne dobro w ich życiu. Dobro człowieka jest celem głównym, do którego jednym ze środków było uporządkowanie zależności praca - odpoczynek za pomocą odgórnego nakazu świętowania siódmego dnia tygodnia, czyli powstrzymania się wtedy od pracy. Ale to dobro jest celem, a nie konkretny środek, który to dobro miał przybliżać jest tym zasadniczym celem. Nie można spraw stawiać na głowie, nie może ogon kręcić psem.
Przypadek z szabatem jest mi tutaj tylko przykladem. Wziąłem go, aby nie wymyślać swojego przykładu, dzięki czemu wiele osób (tych znających Biblię) szybciej skojarzy sytuację. Celem tego przykładu było pokazanie zależności litera - duch prawa, co dalej chciałbym uogólnić na zależność konkretne wdrożenie idei - sama idea.
Ideą ogólną jest np. zachowanie zdrowia. Wyrazem wdrożenia tej idei jest np. budowa szpitali, które z założenia mają służyć przywracaniu zdrowia przynajmniej tym chorym, którym to zdrowie przywrócić umiemy. Budowanie szpitali w oderwaniu od idei - czyli np. budowanie szpitali, w których można byłoby leczyć tylko takie choroby, których akurat w danej społeczności po prostu nie ma (np. szpital polski leczący tylko choroby tropikalne, nie spotykane w Polsce). To nie miałoby sensu. Wdrażanie idei powinno być w ścisłym związku z samą ideą - z jej sensem.
Zbiegam w tych rozważaniach do zagadnienia ciekawego o tyle, że dotyczy ono pewnej formy manipulacji (czasem w jakimś stopniu mimowolnej, czasem będącej wyrazej świadomej, ale złej woli), gdy ktoś za pomocą bardzo ortodoksyjnego skupiania się na literze/wdrażaniu idei de facto zaprzecza jej sensowi.
Z takim przypadkiem mieliśmy do czynienia właśnie w tym przykładzie ewangelicznym - oto niewinne zjedzenie ziaren pszenicy w szabat (powiązane z wyłuskaniem ziaren z kłosu - czyli formą pracy), służące duchowi prawa, zostało przez faryzeuszy wytknięte jako nieposzanowanie szabatu. Ortodoksja w traktowaniu prawa świętowania szabatu ostatecznie obróciła się przeciw idei.
Przykładów takiego mechanizmu można podać więcej. Jednym z ciekawszych jest znany strajk włoski. Polega on na tym, że pracownicy sabotują pracę poprzez bardzo drobiazgowe przestrzeganie przepisów prawa pracy i regulaminów w pracy. Przepisy te w założeniu mają służyć, aby praca przebiegała sprawnie. Ale gdy się je przesadnie potraktuje, to obróci się to dokładnie przeciw tej idei, którą takie przepisy reprezentują.
Przykładem tutaj może być też choćby ironiczne, sarkastyczne zgadzanie się w czymś z oponentem. Tutaj też mamy sytuację, w której PRZESADNE POTRAKTOWANIE jakiejś tezy, idei obraca się przeciw niej. Przykładowo, gdy ktoś upiera się przy tym, aby nigdy, ale to przenigdy nie spóźnić się do pracy, można potraktować go (zbyt) serio i uznać: no tak, skoro tam absolutnie nie mam prawa się spóźnić, to w kontekście tego, że komunikacja może stanąć, a mój samochód może się popsuć, to jedyną możliwością jest to, że będę zawsze nocował w firmie...
Do czego zmierzam (dodatkowo)? - do podważenia naiwnego przekonania co niektórych, że zawsze: im więcej zaangażowania w (nawet) słuszną sprawę, tym lepiej. To tak nie działa. Zaangażowanie ma swoje optimum, po przekroczeniu którego, zwiększając natężenie starań, przesadzając z zaangażowaniem sprawie/idei bardziej się szkodzi, niż pomaga.
Przesada może być stosowana nawet jako szczególnie perfidna forma sabotażu. Strajk włoski jest tylko jedną z metod, a można jeszcze torpedować wykonywanie prac, wymuszając różne (rzekomo) niezbędne czynności sprawdzające, diagnostyczne, sprawozdawcze (a wszystkie one mogą być deklarowane jako wyraz dbałości o poprawność wykonywania pracy). Można odciągać pracowników od pracy, nawet... wymuszając na nich wysłuchiwanie przez nich pogadanek na temat tego, jak to oni sprawnie powinni pracować.
Ciekawym przypadkiem sabotowania bezpieczeństwa informatycznego w firmach jest narzucanie pracownikom częstej zmiany haseł, które dodatkowo muszą mieć bardzo skomplikowaną postać - z udziałem różnego rodzaju znaków i wyjątkowo długich. Efektem takiej praktyki staje się konieczność zapisywania sobie owych haseł przez pracowników (co z kolei może wykorzystać napastnik, bo pewnie niejedno takie hasło znajdzie na jakiejś karteczce w pobliżu komputera), jako że niewielu jest w stanie w pamięci zachowywać hasła. A jeśliby ktoś nie zapisał sobie tego, hasła to z kolei problemy powstaną na linii pracownik (który zapomniał hasła) - administrator komputera, który musi hasło resetować. Przy nieustannych resetach haseł, spada czujność administratora, bo ten po jakimś czasie przyzwyczaja się, że ciągle ktoś zmienia swoje hasło, a to może wykorzystać napastnik podszywający się pod pracownika.
Podsumowując: przesada, skrajna ortodoksja, fanatyczne traktowanie reguł, idei, czy właściwie wszystkiego, co się da tak potraktować w ostatecznym rozrachunku, często okazuje się działaniem przeciwskutecznym, sabotującym ideę, którą rzekomo się wspiera.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:09, 18 Sie 2024 Temat postu: Re: Odrzucenie ducha skrajną ortodoksją |
|
|
Ortodoks to mentalny mięczak w tym sensie, że jest to osoba, która tak się obawia tej niepewności w zakresie możliwości popełnienia błędu, iż tworzy sobie jakąś sztuczną, skrajną instancję rozumienia spraw. Jeśli ortodoks miałby mieć problem z tym, czy święcić dzień uznany za święty tak czy inaczej, to wyznaczy sobie skrajnie ustawione rygory owego świętowania. Zapewne ma przy tym nadzieję, iż jak się w tym rygoryzmie umęczy, to już nikt mu nie będzie mógł zarzucić życzeniowego potraktowania sprawy. Ortodoks nie zauważa, iż naraża się na zarzut z innej, chyba bardziej istotnej strony - że postępuje anachronicznie, głupio, bez sensu, wystawiając bardzo kiepskie świadectwo swojemu rozumowi. Bo rozumny człowiek weźmie na klatę problem niejednoznaczności, a nie zamiecie go pod dywan, udając przed samym sobą, że spełnienie jakichś tam wybranych rygorów, na pewno załatwi sprawę. Otóż nie załatwi tej sprawy, a często jeszcze ją pogorszy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:21, 19 Wrz 2024 Temat postu: Re: Odrzucenie ducha skrajną ortodoksją |
|
|
Trochę mi pasuje do tego tematu ta moja własna odpowiedź Andy-emu w wątku, który założyłem w Kawiarni
Michał Dyszyński w http://www.sfinia.fora.pl/kawiarnia-script-src-http-wujzboj-com-sfinia-desec-js-script,17/polemika-md-z-emocja-i-teza-piosenki-t-chyly,26469-25.html#814237 napisał: | Andy72 napisał: | Jeszcze rozumiem ateizm Dawkinsa: humanistyczne wartości, naukowość, a nawet ceni sobie chrześcijaństwo kulturowe, ale nihilizm dla nihilizmu to tylko swąd Lucyfera |
Czasem mam wrażenie, że dla części osób brak naiwności i upraszczania rozumowań do tego, co się jawi wprost, już zaczyna pachnieć Lucyferem. Ja mam raczej odwrotne odczucie - w moim odczuciu, Lucyfer najbardziej się cieszy, gdy ludzie zaniedbują intelektualną czujność, dając sobą manipulować do woli.
Na tym bowiem polega kuszenie - na przedstawieniu czegoś jako bardzo cennego, wartościowego, jedynego, słusznego bezapelacyjnie (wtedy nie wolno jest absolutnie spytać: czy to aby na pewno tak jest?), bo...
... po prostu nasuwa się jako pierwsze.
Diabeł się cieszy, gdy przeciwnik (człowiek) jest słaby mentalnie - gdy jest naiwny, ufny w to, co dostrzega jako pierwsze, niezdolny do krytycznego spojrzenia. Takiemu wszystko da się wcisnąć!
Jednym z największych sukcesów diabła, było skuteczne zasugerowanie jakiejś części ludzi, że Bóg najbardziej ceni sobie naiwniaków i intelektualnych słabeuszy.
Co prawda w Biblii można znaleźć pewne sugestie, że ci słabi, naiwni są Bogu mili, a nawet jest taki cytat:
(3) Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. (Ewangelia Mateusza 18:3)
Tu jest jednak to bardzo zasadnicze pytanie: W JAKIM SENSIE mamy być "jak dzieci"?
- Czy aby na pewno chodzi o naiwność, nieświadomość, słabość, brak doświadczenia, ślepą ufność we wszystko, co mówią wszelkiej maści starsi?...
A jest jeszcze i inny cytat o podobnej wymowie: (21) W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. (Ewangelia Łukasza 10:21)
Ciekawe, że oba te cytaty w istocie łączy odniesienie do bycia dzieckiem, nawet niemowlęciem. W polskich przekładach często się używa określenia "prostaczek", choć użyte słowo bardziej sugeruje znaczenie: dziecko, nawet niemowlę. Chodzi o rodzaj emfazy, przesady w potraktowaniu. Czy chodzi o to, żeby być naiwnym, niedoświadczonym, ufnym każdemu (a więc także kusicielowi)?...
Ja tu widzę raczej inną sugestię, że chodzi o BRAK POZYCJI SPOŁECZNEJ, chodzi o bycie SZCZERYM, NIE PRÓBUJĄCYM NIC UGRAĆ. Dziecko jest symbolem kogoś, o kim (przynajmniej w tamtych czasach, bo nastały ostatnio dość dziwne praktyki, gdy się w mediach dzieci osadza w roli nawet autorytetów) się nawet nie pomyśli, że miałoby mieć władzę, znaczenie w hierarchii społecznej. Ja stoję na stanowisku, że tu absolutnie nie chodzi ani o naiwność, ani o brak kompetencji, inteligencji, czy doświadczenia. Biblia z reguły nie pochwala głupoty, choć...
czasem może nieco rzucić paradoksem, kontrastowym znaczeniem, aby przeciwstawić się powszechnej manierze lekceważenia ludzi nieustosunkowanych, nie mających żadnej władzy.
W koncu cytatów chwalących mądrość, nawet spryt jest w Biblii całkiem niemało:
(16) Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! (Ewangelia Mateusza 10:16)
Jezusowi jest przypisywany atrybut mądrości
(2) Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. (Ewangelia Marka 6:2)
Mądrość jest zsyłana przez Boga, a nie diabła
(15) Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. (Ewangelia Łukasza 21:15)
Choć rzeczywiście NIE KAŻDY RODZAJ MĄDROŚCI (na pewno nie ten pyszałkowaty, czyli nielansowanie się na "mądrego"):
(6) A jednak głosimy mądrość między doskonałymi, ale nie mądrość tego świata ani władców tego świata, zresztą przemijających. (1 list do Koryntian 2:6)
(16) Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne. Nie uważajcie sami siebie za mądrych. (List do Rzymian 12:16)
bo
(22) Podając się za mądrych stali się głupimi. (List do Rzymian 1:22)
Tu jest pewien rodzaj paradoksalności, który wynika z tego, że często mądrość na ludzki sposób będzie nie tą dobrą, ostateczną mądrością:
(18) Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość. (1 list do Koryntian 3:18)
Owo "stanie się głupim" należy odczytać chyba blisko "stania się pokornym, nielansującym się na lepszego, mądrzejszego od innych".
Jest ta fałszywa mądrość świata:
(19) Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga. Zresztą jest napisane: On udaremnia zamysły przebiegłych (1 list do Koryntian 3:19)
(19) Napisane jest bowiem: Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę. (1 list do Koryntian 1:19)
(15) Nie na tym polega zstępująca z góry mądrość, ale mądrość ziemska, zmysłowa i szatańska.(List Jakuba 3:15)
Ale jest też mądrość głęboka i ostateczna, boska:
(7) Lecz głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, (1 list do Koryntian 2:7)
(12) mówiących głosem donośnym: Baranek zabity jest godzien wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo. (Apokalipsa (Objawienie) 5:12)
Jezus wychwala roztropność, mądrość w przypowieściach:
(24) Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. (Ewangelia Mateusza 7:24)
(1) Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. (2) Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. (3) Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy.... (Ewangelia Mateusza 25)
Jest i to:
(2) że starcy winni być ludźmi trzeźwymi, statecznymi, roztropnymi odznaczającymi się zdrową wiarą, miłością, cierpliwością. (List do Tytusa 2:2)
A poza tym mądrość przecież jest uznanym, pierwszym darem od Ducha Świętego.
Nie wiem, skąd się bierze ów dziwny synkretyzm pojęciowy u części wyznawców, że raz mądrość uznają, a za chwilę się jej - w sposób nieuzasadniony, chaotyczny - wypierają. Wypierać się powinni tylko mądrości pozornej, pseudomądrości polegającej na lansowaniu się na lepszych w rozumie od innych. Ale mądrość ogólnie, ta prawdziwa jest jednoznacznie czymś dobrym, naiwność zaś nie jest wsparciem dla mądrości. Naiwność może przysługiwać dzieciom, ale przychodzi czas, gdy już się stajemy odpowiedzialni, bo już zmądrzeliśmy na to, aby rozumieć w jakimś stopniu ten świat: (11) Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. (1 list do Koryntian 13:11) |
U ortodoksów obserwuję bowiem bardzo częsty wątek rzekomej "pokory", będącej w istocie baridziej naiwnością i głupotą, niz prawdziwą pokorą. Ortodoksyjne ugrupowania są z reguły tymi silnie skupionymi na władzy autorytetów religijnych i silnym podporządkowaniu zwykłych wiernych. Ci zwykli wierni są karmieni ideologią, jak to powinni być owym autorytetom ulegli, bo te autorytety rzekomo zastępują samego Boga. Więc naiwność zwykłych wiernych jest - z punktu widzenia interesu religijnych władców - bardzo w cenie, a co za tym idzie jest lansowana. W rzeczywistości Biblia nie oręduje za naiwnością, głupotą, wycofaniem się. To nie jest pokora, gdy ktoś wycofuje swoje szczere osądy, starając się za wszelką cenę nie drażnić autorytetów swoja "samowolą" (czytaj: samodzielnym myśleniem).
Pokora polega na CZUJNOŚCI, SPRAWDZANIU, NIE WYWYŻSZANIU SIĘ, a nie na bierności, blokowaniu szczerego myślenia. Pokorny to nie ktoś, kto nie ma swojego zdania, lecz ktoś, kto nie narzuca owego zdania inwazyjnie, nie stawia tego zdania na piedestale, żądając od wszystkich bezwarunkowej jego akceptacji, lecz ktoś, kto owo zdanie prezentuje w niewywyższającej się formie. Tę formę wyraża cytat z Biblii: (33) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. (34) A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na niebo, bo jest tronem Bożym; (35) ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. (36) Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. (37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. (Ewangelia Mateusza 5)
Owa mowa "tak, tak; nie, nie" to nic innego jak NIE WPIERANIE NA SIŁĘ, NIE LANSOWANIE WYWINTNYMI SFORMUŁOWANIAMI I NAMOLNOŚCIĄ SUGESTII. Uczciwym jest przedstawić swoją sprwę do oceny drugiemu człowiekowi na zasadzie "tak mówię, tamtego nie mówię" - czyli przedstawiać to, co jest, a nie całej otoczki typu: "przysięgam, że tak jest", albo "to ja, wielki autorytet wam to mówię", czy też "moje słowa są czystą prawdą, są absolutnie lepsze niż to, mowią inni". Te ozdobniki, te wymuszenia nie są potrzebne, a wręcz są fałszujące sprawę. Uczciwie jest przedstawić tezę, przedstawić do niej argumentację, podać powody takiego stanowiska i...
... pokornie poczekać na WOLNĄ OCENĘ ODBIORCY.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:39, 19 Wrz 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|