Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Odbiór redukujący emocje do analizy merytorycznej

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34582
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:23, 15 Sty 2025    Temat postu: Odbiór redukujący emocje do analizy merytorycznej

Myślę, że niektórzy mogą czuć dyskomfort w dyskusji ze mną. Oczywiście przyczyn tego zapewne jest wiele, ale jedna jest na pewno powtarzająca się - moi partnerzy w dyskusji nieraz czują, że ich emocje, zawarte w wypowiedzi nie zostały odebrane tak, jakby oni sobie tego życzyli, wypowiedzi nie spełniają tych celów, które intuicyjnie zostały przed nimi postawione. Myślę też, że wiele osób (chyba większość) po prostu nie zdaje sobie sprawy z tego, że ich "oficjalnie" deklarowane cele dyskusji nie są tymi jedynymi, jakie rzeczywiście przyświecają intencjom. Są jeszcze cele ukryte, nieformułowane słownie, a chyba najczęściej domyślne.
Domyślnym celem rozmowy dla większości ludzi jest WYWARCIE EMOCJONALNEGO WRAŻENIA na rozmówcy.
Nawet jeśli dyskutuje się o sprawach niedotyczących kwestii emocji bezpośrednio, czasem o czymś technicznym, czasem o finansach itp. to zwykle ów cel emocjonalny "już się czai za rogiem", ten cel tylko czeka, aby się zrealizować. Oczywiście ów cel emocjonalny dyskusji jest u różnych ludzi na różnym poziomie znaczenia, ale u wszystkich jakiś jest, a u większości jednak ostatecznie okazuje się domyślnym.
Ja mam zaś praktykę, nawet odruch ocen tego, co mnie dociera, przeciwny temu głównemu celowi wpływania emocjonalnego na ludzi. Ja z zasady dokonuję redukcji emocjonalnego aspektu wypowiedzi, aby skupić się (czasem WYŁĄCZNIE) na aspekcie praktycznym, merytorycznym, technicznym. To będzie irytowało wszystkich tych, którzy (najczęściej nieświadomie) wytyczyli sobie inny cel - ja pokażę temu Michałowi, że potrafię go emocjonalnie dotknąć, coś w jego emocjach zamieszać w sposób, który wyznaczam.

To mieszanie sobie nawzajem w emocjach jest tak naprawdę głównym celem rozmów ludzi. I nie traktuję tego mieszania jednoznacznie ocennie na plus, ani na minus. Ludzie rozmawiają emocjonalnie, bo mają taką potrzebę, bo bez tego czuliby się samotni, puści, niezrealizowani. Więc na pewno dobrze jest, gdy mogą sobie tę potrzebę emocjonalnego kontaktu (czyli emocjonalnego dotykania się) zaspokoić.
Tu jest jednak ten problem, że owo dotykanie emocjonalne bywa bardzo różnego rodzaju - od emocjonalnego wsparcia, zrozumienia, empatii, poprzez poruszanie w emocjach o nieokreślonym charakterze, aż do emocji agresywnych, związanych z pragnieniem poniżenia drugiej osoby. Bo mamy emocje różne - i te dobre, i te złe - a wszystkie się w różnych warunkach w końcu ujawniają w rozmowach.
Ja mam jednak zasadę, aby trzymać emocje na dystans. Czynię tak z osobistych powodów - gdybym je puścił na luz, to z racji na to, że przykrych emocji uruchamia się we mnie zwykle więcej niż pozytywnych, to bym po prostu cierpiał. Więc utrzymuję moje emocje pod kontrolą, co poprawia mi stan dobrostanu psychicznego, w porównaniu do sytuacji, gdybym dał sobie na luz pod tym względem.
To jednak, że te emocje kontroluję, często będzie polegało na tym, że redukuję odbiór cudzych wypowiedzi do sensów praktycznych i merytorycznych, a usuwam w znacznym stopniu (może nie do absolutnego zera) aspekt emocjonalny. Podam może przykład, jak to u mnie działa.
Oto powiedzmy, że w jakiejś dyskusji ktoś wobec mnie występuje z rywalizacyjnymi ocenami, ogłasza się lepszym, ogłasza się zwycięzcą, a mnie próbuje poniżyć. To jest dość typowa sytuacja, na którą moja reakcja będzie jednak chyba mało typowa. Bo ja na start wygaszę zdecydowaną większość emocjonalnego odbioru, zastępując go ANALIZĄ ZNACZEŃ MERYTORYCZNYCH. W przypadku, gdy ktoś ogłasza się owym zwycięzcą nade mną, przyjęłaby ta analiza z grubsza postać dialogu w myślach (trochę kierowanego do innej osoby, ale bez werbalizowania go):
- Uważasz się za zwycięzcę?... Może i tak jest. Można się spytać TO W CZYM właściwie zwyciężyłeś?...
- Co tak praktycznie zyskałeś? Po co ci to było?
- Wszyscy cię uszanowali? ... oj, nie widzę nawet, aby ktoś to zauważył..
- Może nagrodę dostałeś, jakieś pieniądze?... - też nie widać takiego skutku
- To co takiego konkretnie osiągnąłeś, gdy ogłaszasz się owym "zwycięzcą" nade mną w dyskusji? - czyżby tak praktycznie nic?...
Co by chyba oznaczało, że jedynym efektem tego twojego "zwycięstwa" jest ogłoszenie go wobec mnie. Bo moje wypowiedzi przecież nie znikły, one dalej są, każdy może je sobie przeczytać...
Jeśli taki stan ty uważasz za "zwycięstwo" (a najwyraźniej uważasz), to nic mi do tego. Miej sobie takie "zwycięstwo", ogłaszaj je, jak chcesz. Nie zamierzam nawet temu przeszkadzać. W końcu każdy definiuje sobie zwycięstwo po swojemu, a więc to, że ty ogłaszasz się zwycięzcą, a ja milczę, jest jedną z możliwych definicji. Nawet szczerze mogę przyjąć, że w tej dyscyplinie zwyciężyłeś - w dyscyplinie ogłaszania się zwycięzcą. Wygrałeś tutaj walkowerem, bo ja tu nawet nie startowałem, ale walkower to przegrana - z definicji.
I tak to, skupiając się na analizie znaczeń, a ignorując aspekt wyzwania w emocjach, nie podążając za emocjami rywalizacyjnymi, które przejawia mój oponent, zostawiam tego mojego oponenta z jego deklaracjami, zwycięstwami o i ogólnie emocjami. Jego cyrk, jego małpy - jego emocje, jego percepcja stanu psychiki. Mi akurat nic do tego...
W ten sposób też u mnie emocje rywalizacyjne pozostają wygaszone. Zamiast emocji jest przyjrzenie się znaczeniom - zorientowanie się, że oto odmówiłem udziału w emocjonalnego grze, typowej dla ludzi, ale akurat mnie teraz nie interesującej. Dla mnie taki układ jest ok., bo nie bawi mnie ta rywalizacja i te emocje, a jednocześnie widzę, że niczego innego - w szczególności dla mnie ważnego - nie straciłem. Jest ok.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 16:28, 15 Sty 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin