Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:16, 14 Lis 2023 Temat postu: Niezależność, samodzielność - czy jej rzeczywiście chcemy? |
|
|
Od dłuższego czasu zastanawia mnie ten problem: czy chcę być niezależny?...
Pytanie jest z gatunku bardzo podstawowych, jest w istocie pytaniem o naturę szczęścia, a nawet ontologię bytu osobowego.
Gdy stawiam sobie to pytanie przed mentalne spojrzenie, to czuję się w rozdwojeniu. Bo zdaje sobie sprawę, że fajnie byłoby być tym niezależnym, sprawczym. Wielu wręcz marzy o "byciu bogiem", czyli chodzi im o ideę wszechmocy. Ja jestem przekonany, że ci "niedoszli bogowie" w rzeczywistości się nie rozliczyli ze swoimi oczekiwaniami i pragnieniami i jakby dostali to "czego chcą", to szybko przekonaliby się, iż właśnie tego oni nie chcą!
Bo ja też nie chcę być tym, który wszystko ustawia jako dyktator, jako wszechmocny.
Ten aspekt ludzkiej psychiki dobrze modelują gry (w szczególności komputerowe), gdzie przecież można sobie wybrać rozgrywkę łatwą, takiej, w której się zawsze wygrywa, bo się ma totalną przewagę. Ale wtedy okazuje się, że z wygranej nie ma satysfakcji.
Warunkiem satysfakcji jest niepewność wygranej!
Ta prawda do ludzi jakoś słabo dociera. W większości myślimy sobie, że jak byśmy zdobyli władzę nad światem, to byśmy byli spełnieni, szczęśliwi. Ale to jest mylny pogląd. Przez krótki czas, dopóki jeszcze w naszych emocjach trwałoby to pragnienie okazania swojej sprawczości, znaczenia w oczach innych ludzi, satysfakcję z tytułu osiągania swoich celów jeszcze bylibyśmy w stanie odczuwać. Ale po relatywnie niedługim czasie "bycia bogiem", czyli posiadania mocy sprawczej bez wysiłku, bez płacenia za efekty jakimś trudem, rozterką, ograniczonymi zasobami, nasz zdolność odczuwania satysfakcji spadłaby w okolice zera. Bo jak wszystko przychodzi tak całkowicie łatwo, to nic już nie smakuje, to satysfakcji się nie odczuwa.
Dlatego wielu osobom podświadomość podpowiada, iż nie powinni osiągać pełnej władzy, sprawczości, kontroli nad światem i ludźmi. Nie powinni tego osiągać, bo choć z pozoru, w wierzchniej warstwie emocji jawi się taka władza jako spełnienie pragnień i słuszny cel do zrealizowania, to osiągnięcie owego celu niesie ze sobą pustkę emocjonalną, a dalej już brak celu i w konsekwencji marazm w emocjach, pragnieniach, aż do odczuwania głębokiej frustracji, dyssatysfakacji.
Ci, co dążą po trupach do władzy i kontroli nad ludźmi ze swojego otoczenia, w istocie zmierzają ku mentalnej zagładzie swoich emocji, zmierzają do osobistego piekła, które powstanie wcale niekoniecznie z tego tytułu, że jakaś zewnętrzna moc (Bóg?...) ich do owego piekła ześle. Piekło bowiem stworzy się bezpośrednio jako efekt tego, czym psychika takich ludzi się stała, do jakiego stanu się doprowadziła tym, iż związała swoją satysfakcję z mechanizmem, który musi się w końcu wywalić, bo ze swojej konstrukcji jest wadliwy!
|
|