|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:25, 31 Sie 2023 Temat postu: Nieopanowane emocje odczytywane jako siła i jako słabość |
|
|
Czy brak panowania nad emocjami jest siłą, czy słabością?...
- Wbrew pozorom nie chcę tu sprawy prosto skwitować, do umoralniającej tezy, że np. może tylko duchowa siła jest tą prawdziwą siłą. Bo odpowiedź na pytanie o to, czy mamy siłę, czy słabość zależy od tego jak ową siłę zdefiniujemy (a także paru innych czynników).
Jestem przekonany, że z punktu widzenia długofalowego chyba zdecydowanie nieopanowanie emocji przynosi człowiekowi szkody, działa na jego niekorzyść. Nieopanowane emocje stają się ciężarem szczególnie wtedy, gdy jednostka działa w warunkach odizolowania (choćby częściowego) od innych ludzi, którzy by mogli ponieść jej frustracje, na których można by przerzucić skutki swoich nieroztropnych decyzji.
Z drugiej strony mam też spostrzeżenie, że w społecznościach ludzkich nierzadko nieopanowane emocje są odbierane jako demonstracja siły, z siłą są kojarzone. Złością, groźbą, wściekłością posługują się tyrani domowi, neurotyczne matki, nawet despotyczne dzieci. I osiągają w ten sposób równe swoje cele. Bo okazywaniem złości, agresji niejedno da się na otoczeniu wymusić. Więc może należy uznać ową złość za atrybut siły?...
Złość, frustracja, wściekłość są obecne w ludzkiej naturze od niepamiętnych pokoleń, do czegoś służyły (i dalej służą...), różne przewagi nieraz dają. Okazaniem wściekłości można powstrzymać napastnika, można wymusić uległość w niejednej innej sprawie. Nawet starotestamentowy obraz Boga sugeruje jakoby boskimi atrybutami był właśnie gniew, kary za nieposłuszeństwo, zaś człowiekowi w tym układzie przysługuje lęk (stąd pozytywnym określeniem jest sformułowanie o człowieku, który "boi się Boga"). Ale czy rzeczywiście Bóg (ten prawdziwy) może być podobny w tym zakresie do człowieka, czyli być nieopanowanym, złoszczącym się, gniewnym niczym ziemski despota?...
Zastawię tu zagadnienia teologiczne gdzieś z boku, bo jednak głównym tematem tutaj jest postawienie pytania: co jest "tą prawdziwą" mocą, a co słabością?
Ja zdefiniować "moc"?
- Patrząc maksymalnie ogólnie pewnie byłaby to zdolność do czynienia czegoś w świecie wedle swojej woli, intencji, możliwość zrealizowania możliwie jak największej liczby potencjalnych celów.
Mocny jest ten, kto "wiele może zrobić", a słabym ten, kto musi się wyłącznie dostosowywać do tego, co mu narzucają inni, może co narzuca świat.
Niby taka definicja wydaje się dość oczywista, klarowna. Ale już chwila zastanowienia pokazuje, iż sprawa nie jest taka prosta, na jaką wygląda. Główny problem z ową definicją ujawnia się wtedy, gdy spróbujemy jakoś zintegrować z nią zagadnienie samego WYŁANIANIA CELÓW DO REALIZACJI.
Życie bowiem pokazuje, że niejednokrotnie realizując jeden cel, niweczymy możliwość osiągnięcia innego celu. Przykładowo osiągając cel ożenku z wybraną dziewczyną, popsujemy sobie relację z drugą dziewczyną, która była w tym kontekście brana pod uwagę. Realizując sprawnie cel ścięcia drzew w swoim ogródku tracimy w zakresie innego celu - posiadania cienia przez te drzewa rzucanego, albo zbioru owoców, które one rodziły.
JAKIEŚ tam cele realizować potrafi praktycznie każdy - nawet pies, czy wrona. Każda realizacja dowolnego celu może być zasadnie powiązana z pojęciem mocy jego realizowania. Tylko jak np. sto celów małych porównać do jednego wielkiego celu? Jak porównywać ze sobą cele drastycznie odmiennego typu - np. zdolność do celu w rodzaju upieczenia wyjątkowo pysznego tortu, który zwycięża w konkursie na najsmaczniejszy vs celu w postaci wejścia na ośmiotysięcznik? Możliwych celów jest tak wiele, tak różnych, tak mających odmienne dalsze konsekwencje, że nie nie sposób jest wyłonić tej reguły, która by nam powiedziała, która z osób te cele realizująca jest "mocniejsza tak ogólnie".
Czy ktoś posługujący się sprawnie wpływem emocjonalnym na innych jest "mocniejszy" od kogoś innego, kto emocje ma opanowane, a wpływu w ogóle nie chce wywierać, bo na przykład skupia się na jakimś rodzaju pracy, twórczości?...
- To są nieporównywalne sytuacje. Dlatego uważam, że "tak ogólnie", czyli w oderwaniu od założeń, które będą w jakimś stopniu subiektywne, nie da się w ogóle rozstrzygnąć co jest mocą większą, a co mniejszą, a nawet wręcz nie da się ustalić, czy to samo jest bardziej mocą, czy bardziej słabością. Co tu trzeba przyjąć arbitralnie i subiektywnie, coś musimy założyć na start.
Najnaturalniejszym drogowskazem dla poszukiwania jakiegoś mastercelu dla konstrukcji opartej o niego mocy jest wg mnie zagadnienie SZCZĘŚCIA.
Mamy naturalną skłonność do poszukiwania szczęście - dla siebie, ale osoby empatyczne będą też poszukiwały tego szczęścia dla innych istot w swoim pobliżu (co się za chwilę przełoży na osobiście odczuwane szczęście). Najnaturalniejszym rodzajem mocy byłaby więc moc bycia szczęśliwym, a do tego SZCZĘŚLIWYM TRWALE. Słabością długofalowo byłaby w tym kontekście niezdolność do utrzymania się w stanie szczęśliwości.
Problem jest ze szczęściem (przyjemnością) na krótko, doraźną. Do pewnego stopnia można zdolność do uszczęśliwiania się na krótko powiązać z mocą, ale jeśliby to się odbywało kosztem szczęścia trwałego, to byłaby to raczej słabość.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:36, 03 Wrz 2023 Temat postu: Re: Nieopanowane emocje odczytywane jako siła i jako słabość |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | okazywaniem złości, agresji niejedno da się na otoczeniu wymusić. |
Niektórzy tym pogrywają. Hitler przed lustrem ćwiczył swoje emocjonalne przemówienia. Trochę wiedział, a trochę przeczuwał, że jak się silnymi emocjami pod swoimi żądaniami wobec reszty Niemców podpisze, to zostanie odebrany jako charyzmatyczny, a ostatecznie zaakceptowany i wysłuchany.
Myślę, że i dzisiaj mamy niejednego "charyzmatycznego Hitlera". Sam bym wiedział, jak się przyuczyć do tego wewnętrznego aktorstwa, które porywa i rozrywa, które łamie wewnętrzne bariery rozsądku i uczciwości u słabych ludzi. Myślę, że potrafiłbym być jak Hitler, czy Manson - stworzyć na użytek kontaktów z ludźmi tę wewnętrzną kreację, w której będą jawił się jako osoba absolutnie pewna swoich racji, zdecydowana i zdeterminowana, czyli nie dopuszczająca sprzeciwu, porywająca słuchaczy, gromiąca emocjonalnością wszelkie głosy sprzeciwu.
Aktorstwo charyzmatyków zawiera w sobie chyba pewien pierwiastek ponadzmysłowy, na poły mistyczny. Ono może być używane w celach dobrych i złych, jednak zdecydowanie częściej jest w nim podejrzenie zła, manipulacji, zagrożenia terrorem psychicznym. Gdybym miał sformułować jakąś moją osobistą radę w tym kontekście, to chyba brzmiałaby ona: wystrzegajcie się wszystkich zbyt charyzmatycznych liderów!
Uważajcie na nich, bo z bardzo dużym prawdopodobieństwem są to kłamcy i dranie, są podobni do Hitlera, Mansona.
Człowiek odpowiedzialny bowiem będzie starał się chronić te naturalne bariery psychiczne u ludzi, z którymi się kontaktuje. Człowiek mający dobre intencje nie będzie oczekiwał ślepego mu zaufania, bo wszelka ślepota mentalna krzywdzi moc i dobro w człowieku. Można w sobie rozwinąć moc do ogłupiania innych, można się wyuczyć manipulowania tłumami, ale jeśli się takiej mocy użyje, to uczyni się zło. I to nie jakieś tam drobne zło, ale wielkie, fundamentalne zło.
Na tej samej zasadzie człowiek odpowiedzialny BOI SIĘ ZBYTNIEJ MOCY, która by się w nim rozpanoszyła. Nawet bycia uwielbianym przez tłumy, należałoby się bać, bo odpowiedzialność za głupie decyzje, które ludzie z owych tłumów w euforii zaczną podejmować, a potem czynić krzywdy, spada w jakimś stopniu na charyzmatyka, który te tłumy emocjonalnie rozkręcił.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:30, 04 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 13:33, 03 Wrz 2023 Temat postu: Re: Nieopanowane emocje odczytywane jako siła i jako słabość |
|
|
Tu były trzy posty Semele, które zostały przeniesione przez mnie do wątku obok. http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/dyskusje-o-zlej-albo-i-dobrej-apologetyce,23581.html
Posty są na zupełnie inny temat, niż ja planowałem tutaj ciągnąć, więc je przeniosłem i zamykam ten wątek do komentowania, aby nie robił się tematyczny bałagan. W kwestii apologetyki dobrze czy źle realizowanej wątek z linka wyżej pozostanie otwarty na standardowych zasadach mojego bloga.
Michał
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 13:36, 03 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|