Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Najpowszechniejsze epistemiczne kłamstwo

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:34, 06 Sie 2024    Temat postu: Najpowszechniejsze epistemiczne kłamstwo

Wg mnie o prymat w konkurencji kłamstwa/zakłamania, które jest najczęstsze w ludzkich rozpoznaniach i deklaracjach najlepszym kandydatem do pierwszego miejsca jest następujące przekonanie: skoro słuszne jest to, czego możemy być pewni, to znaczy, że to czego już teraz pewni jesteśmy, musi być słuszne.

Trochę inaczej rzecz ujmując, kłamstwo to w istocie propaguje iluzję, iż wytwarzając w swoich ocenach przekonanie pewności, sprawiamy, że związana z nim teza staje się (bardziej) słuszna.
Kłamstwo to (błąd rozumowania) w istocie związane jest błędem EKWIWOKACJI w rozumieniu słowa pewność. Są bowiem dwa najczęstsze użycia słowa pewność, które pomimo podobieństwa w znaczeniach, w istocie wyrażają znacząco inne idee.

Weźmy takie konteksty:
Kontekst 1: Możemy być pewni, że skacząc z wysoka bez zabezpieczeń na twardą powierzchnię doznamy poważnych urazów, albo nawet grozi nam śmierć.
Kontekst 2: Ludzie pewni siebie zwykle lepiej sobie radzą w sytuacjach wymagających od nich decyzji.

Pojęcie pewności ma swoje dwie mocno odmienne instancje
- jest "pewność" w znaczeniu bycia obiektywną, uzasadnioną informacją
ale też
- jest "pewność" w znaczeniu pewności siebie, okazywanie innym postawy pewności swoich przekonań.
Wielu ludziom jakby się te dwie pewności utożsamiały, co dalej skutkuje wnioskowaniem z okazywanej pewności siebie, jako potwierdzenia, uprawdopodobnienia informacji, słuszności tez. Niektórym owo utożsamienie sięga w jeszcze większy absurd - zdają się hołdować intuicji, iż samo przemawianie z pewnością, robienie autorytarnej atmosfery wokół swoich deklaracji może mieć moc czynienia tych deklaracji bardziej słusznymi, obiektywnymi.
\I choć takie wnioskowanie, jak je wprost tu się przedstawia, wygląda na jawny absurd, to intuicyjnie wnioskujący ludzie skłaniają się ku niemu. Jeśli się bowiem człowiek nie zmusza do reżimu intelektualnego, jeśli nie umie odcedzać intuicyjnej, emocjonalnej warstwy swoich przekonań od logicznie uzasadnionej, to takie manipulacje ze strony intuicji i emocji w ich umysłach przejdą, jako poprawne wnioski.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:24, 07 Sie 2024    Temat postu: Re: Najpowszechniejsze epistemiczne kłamstwo

Michał Dyszyński napisał:
Są bowiem dwa najczęstsze użycia słowa pewność, które pomimo podobieństwa w znaczeniach, w istocie wyrażają znacząco inne idee.

Weźmy takie konteksty:
Kontekst 1: Możemy być pewni, że skacząc z wysoka bez zabezpieczeń na twardą powierzchnię doznamy poważnych urazów, albo nawet grozi nam śmierć.
Kontekst 2: Ludzie pewni siebie zwykle lepiej sobie radzą w sytuacjach wymagających od nich decyzji.

Pojęcie pewności ma swoje dwie mocno odmienne instancje
- jest "pewność" w znaczeniu bycia obiektywną, uzasadnioną informacją
ale też
- jest "pewność" w znaczeniu pewności siebie, okazywanie innym postawy pewności swoich przekonań.
Wielu ludziom jakby się te dwie pewności utożsamiały...

Choć po zastanowieniu się dodałbym jeszcze tu rozszczepić to ostatnie znaczenie pojęcia "pewność"
- raz jako już pewność siebie w konkretnej sprawie, w określonym stwierdzeniu - tezie
- dwa już nie w sprawie, ale jako ogólniejszą cechę osobowości. Bo oto powiemy o kimś np. że jest to ktoś "pewny siebie", a o innym, że "jest wiecznie niepewny i zalękniony".
Pewność w tym ostatnim znaczeniu tutaj staje się uogólnionym atrybutem oceniającym daną osobę. Osobie z zasady niepewnej raczej się nie ufa, spodziewając się, iż owa okazywana przez nią niepewność, może wynikać z niskiej kompetencji, inteligencji, ogólnej mentalnej słabości. Za to prezentowana przez ludzi pewność siebie pewnie typowo dla odbiorcy będzie świadczyła w odbiorze o tym, że mamy do czynienia z osobą sprawczą, znającą swoje możliwości, a do tego pokazującą, iż ma te możliwości na wysokim poziomie.
Czy jednak okazywana pewność siebie często nie jest lansem na bycie kompetentnym, czy rzeczywiście możemy z tego wnioskować pozytywnie o osobie?...
- Ja uważam, że niekoniecznie tak jest. A już szczególnie nadmiarowa, ostentacyjnie okazywana pewność siebie przeze mnie mnie będzie raczej negatywnie odbierana.
Ludzie z reguły traktują swoje relacje ze środowiskiem jako formę gry, w której dobrze byłoby się jak najkorzystniej zaprezentować - nawet jeśli owo prezentowanie się zajdzie kosztem prawdy obiektywnej. A im bardziej widać, że ktoś przegina z autoprezentacją na pewniaka, tym większe chyba pojawiają się wątpliwości, czy dana osoba np. jest zdolna do samokrytycyzmu i korekty błędów swoje postępowania.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 0:30, 07 Sie 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:52, 07 Sie 2024    Temat postu: Re: Najpowszechniejsze epistemiczne kłamstwo

Nie tak dawno w jednym z oglądanych przeze mnie filmów pojawia się scena, w której przełożony ruga podwładnego, który okazał swoją niepewność w zakresie tego, czy informacja przez niego przekazywana jest poprawna: nie chcę od ciebie żadnego "może", pytam jeszcze raz "czy to na pewno jest właśnie tak?".
I co ma odpowiedzieć na taką presję osoba, która z tych, czy innych powodów nie osiągnęła pewności w danej sprawie?... Ona ma ten fakt "zaczarować" na życzenie przełożonego?...
W filmie zatem podwładny zmienia sposób, w jaki przedstawia swoje informacje - tym razem poprawia się, formułując je tak, jakby były one pewne i sprawdzone. Tylko że to przecież nie zmieniło faktów, nie spowodowało, iż brak pewności w tej sprawie, który zapewne jednak miał jakieś istotne przesłanki, znikł, a także, iż teraz już nastała obiektywna pewność.
Na tym świecie osoby u władzy domagają się wielu kłamstw od swoich podwładnych, wymuszają te kłamstwa. Także względy towarzyskie w licznych przypadkach prowokują ludzi do kłamania. Kłamstwo jest wpisane w nasze życie głębiej, niż o tym z reguły sobie myślimy.

W Biblii jest taki piękny cytat, który ja uważam za głos za postawą niezakłamywania, nawet tylko w tej łagodnej postaci "marketingu" wobec swoich słów niczego, co się deklaruje.
(33) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. (34) A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na niebo, bo jest tronem Bożym; (35) ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. (36) Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. (37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. (Ewangelia Mateusza 5)

Owo zalecenie "wcale nie przysięgajcie" jest niczym innym, jak tylko odwołaniem się do powszechnej praktyki lansowania tego, co mówimy na bardziej wiarygodne, pewniejsze, niż by to wynikało z samego przedstawienia sprawy. Samo przedstawienie byłoby owym "tak, tak nie, nie". Ale wielu to nie wystarcza, chcą odbiorców zmanipulować, aby uznano owo przedstawienie za mające większą wagę i moc. Jezus określa taką praktykę "od złego pochodzącą".
Jest w tym sens ogólny, daleki od religii, jest właśnie sens epistemiczny. Przedstawiając coś ludziom, najuczciwiej będzie, jeśli nie będziemy na nich wymuszać, manipulować nimi, aby nam uwierzyli bardziej, niż to z samej treści komunikatu wynika. Ja rozszerzam sobie tę zasadę niepoprawiania odbioru moich opisów o kolejne ograniczenia:
- nie powoływać się na autorytet,
- nie straszyć, że coś stanie się źle (z wyjątkiem sytuacji, gdy rzeczywiście wprost mówimy, iż coś złego może się stać), jeśli się nam nie zaufa,
- nie podlizywać się odbiorcy,
- nie pogrywać na emocjach, czy ego odbiorcy.
Zatem też z reguły nie deklaruję swojej pewności. Wręcz przeciwnie - często od razu do swoich stwierdzeń dorzucam garść wątpliwości, sam przewiduję, co może być przeciwne temu, co mówię. U mnie całkowita pewność prawie nie występuje. Z jednym wyjątkiem: jestem pewny, że nie mam prawa głosić moich przekonań jako na pewno słuszne dla każdego i w każdych warunkach. :rotfl:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 2:27, 07 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23206
Przeczytał: 56 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:08, 07 Sie 2024    Temat postu:

To oczywiste, że Twoje przekonania są Twoimi przekonaniami i masz prawo je mieć a nawet głosić.

Czy są sluszne?
To już ocenia każdy odbiorca indywidualnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:26, 07 Sie 2024    Temat postu:

Semele napisał:
To oczywiste, że Twoje przekonania są Twoimi przekonaniami i masz prawo je mieć a nawet głosić.

Czy są sluszne?
To już ocenia każdy odbiorca indywidualnie.

To ostatnie zdanie z Twojej odpowiedzi jest uzupełnieniem dla mojego stanowiska, nawet swoistym mottem.
Każdy oceni indywidualnie...
Nie żądam, nie wymuszam, wręcz CHCĘ ODBIORU W TRYBIE WOLNOŚCI. I zdaję się na ten wolny, maksymalnie szczery odbiór z radością i świadomie.
W tym jest coś więcej, niż aspekt intelektualny, jest wielkie światopoglądowe wołanie do świata: bądź wolny! Bądź sobą! Moją osobę uznaj w trybie tobie właściwym.
Jest tu intencja przeciwna względem intencji przemocy, która pragnie odbiorców przymusić do przyjęcia "jedynie słusznego" stanowiska, które ogłasza dana osoba.
W tym jest zatem niejako TRYB INFORMACYJNEJ ŁAGODNOŚCI, przeciwieństwo trybu przemocy i wymuszenia.

Nie chcę, aby przyjmowano moje słowa na podobieństwo czołgów, które wbijają się siłą w świadomość odbiorcy, a żołnierze rozstrzeliwują nieposłusznych, wymuszając to, co agresor ogłasza. Nie głoszę niczego namolnie, z roszczeniami i żądaniami, bo w tym agresywnym trybie uważam nawet czyjąś akceptację za wadliwą.
Powtórzę: w tej zasadzie łagodności przekazu jest znacznie więcej istotności, niż to się nieprzygotowanemu odbiorcy wydaje! Warto jest się wg mnie zastanowić nad tym, CO SIĘ TAK NAPRAWDĘ DZIEJE W NASZYM UMYŚLE, gdy stosujemy te dwa przeciwne tryby odbioru czyichś sugestii:
- Tryb łagodności i szczerości, będzie polegał na tym, że odbiorca postawi sobie przed oczy jakiś OBRAZ SPRAWY, prezentowany mu w takiej postaci, jaką umie stworzyć jego twórca. Spojrzy na ten obraz i (zakładając, że jest aktywny, w ogóle zainteresowany sprawą), zacznie się (bez poganiania, bez nacisków) zastanawiać: czy aspekt A w tym obrazie pasuje do moich mysli? A może aspekt B w tym obrazie jest zgodny z tym, co sobie myślę w obszarz X? Czy ta różnica w podejściu aspektu C w obrazie z moimi przekonaniami wynika z czyjegoś błędu? (a jeśli tak, to kto popełnia błąd i w czym?)
- Tryb przymuszania i agresji będzie z kolei polegał na tym, że też odbiorcy zostanie przedstawiony jakiś obraz sprawy, ale już od początku będzie stosowana presja, co spowoduje, że odbiorca nie przyjrzy się odpowiednio uważnie różnicom między prezentowanymi mu treściami, a swoją aktualną wizją spraw. Raczej będzie tak, że po pozorach, czyli w znacznym stopniu chaotycznie będzie on próbował zastępować jakieś aspekty swojego rozumienia świata, aspektami pobranymi z obrazu mu przedstawionego.

Efektem trybu wolności jest możliwość ZINTEGROWANIA obrazu przedstawianego przez nadawcę, z tym, co odbiorca ma swoim umyśle. Efektem trybu przymuszania jest zbiór podmianek w nazywaniu rozpoznań rzeczywistości, bez szans na głębsze ich przemyślenie, zintegrowanie, w istocie taki tryb przymuszania tworzy raczej chaos, a nie coś użytecznego w umyśle odbiorcy.

Nowa wartość w rozumieniu, świadomości tworzy się bowiem jedynie wtedy, gdy mamy szansę WYKONAĆ PRACĘ INTEGRACJI NOWEGO, Z JUŻ POSIADANYM.

Pracowałem trochę przy wdrożeniach systemów informatycznych w firmach. Naiwnie myślący ktoś, mógłby sobie wyobrażać: wdrożyć nowy system informatyczny - co za problem?... Wystarczy, że zarząd firmy zakupi oprogramowanie i nakaże wszystkim jego stosowanie... Tymczasem taka prosta droga w zdecydowanej większości przypadków nie zadziała. Wszystko co nowe, co jest choć trochę skomplikowane, trzeba WDROŻYĆ.
I tak jak w firmie nowy sposób zarządzania zafunkcjonuje dopiero po wykonaniu SOLIDNEJ PRACY ZWIAZANEJ Z WDRAŻANIEM, tak i w myśleniu, rozumieniu, traktowaniu swojego życia, rozwoju, też niezbędne jest WDROŻENIE tego, co nowe, a więc ZINTEGROWANIE zmian z tym, co ma pozostać trwałe w świadomości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin