|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:05, 13 Wrz 2023 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: | A Ty Michał co ostatnio czytałeś lub czytasz? |
Byłaś przedszkolanką?...
Mam wrażenie po raz któryś, że nabyłaś nawyków "aktywizowania" ludzi poprzez jakieś takie prowokacyjne pytania. To się praktykuje w przedszkolu, w pierwszych klasach podstawówki aby jakoś skupiać uwagę dzieci, aby poruszać ich myślenie.
Takie są te zagadywania:
Jasiu ma w domu chomika, a kto z dzieci ma jeszcze chomika? A kto ma inne zwierzątko?..
Zosia dziś przyszła do przedszkola przyprowadzone przez babcię. Lubicie, dzieci swoje babcie?...
Popatrzcie! Taki żółty ptaszek za oknem! Wiecie jak się nazywa? Kto już widział kiedyś tego ptaszka?...
itp. itd.
Semele, tu są dorośli ludzie. Oni trochę się nieswoją czują, gdy ich ktoś tak aktywizuje...
Jeśli ci dorośli ludzie będą coś mieli wg nich interesującego do przekazania, to o tym sami napiszą. Nie trzeba nimi do tego zarządzać takimi zachętami. |
Faktem jest, że nigdy tu nic nie polecałeś do czytania. Raczej jestem autentycznie ciekawa co czytasz. Wiem już, że masz kota. |
W tym wątku ma być rzecz o tym, jak się dyskutuje, jak się interpretuje dyskusje. Może być krytycznie wobec autora bloga (co sugeruje tytuł), ale chodzi o to, aby było o jakości dyskusji, o tym, czy nie ma w dyskusjach jakichś pasożytniczych intencji, które powodują, że zamiast docierać do istoty zagadnień ludzie np. wyżywają się tanim moralizatorstwie. |
Nie chce Ciebie krytykować ani snuć przypuszczeń czy byłeś przedszkolanką czy pracownikien naukowym.
Podziwiam Twoja płodność w zakladaniu tematów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:48, 13 Wrz 2023 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: | A Ty Michał co ostatnio czytałeś lub czytasz? |
Byłaś przedszkolanką?...
Mam wrażenie po raz któryś, że nabyłaś nawyków "aktywizowania" ludzi poprzez jakieś takie prowokacyjne pytania. To się praktykuje w przedszkolu, w pierwszych klasach podstawówki aby jakoś skupiać uwagę dzieci, aby poruszać ich myślenie.
Takie są te zagadywania:
Jasiu ma w domu chomika, a kto z dzieci ma jeszcze chomika? A kto ma inne zwierzątko?..
Zosia dziś przyszła do przedszkola przyprowadzone przez babcię. Lubicie, dzieci swoje babcie?...
Popatrzcie! Taki żółty ptaszek za oknem! Wiecie jak się nazywa? Kto już widział kiedyś tego ptaszka?...
itp. itd.
Semele, tu są dorośli ludzie. Oni trochę się nieswoją czują, gdy ich ktoś tak aktywizuje...
Jeśli ci dorośli ludzie będą coś mieli wg nich interesującego do przekazania, to o tym sami napiszą. Nie trzeba nimi do tego zarządzać takimi zachętami. |
Faktem jest, że nigdy tu nic nie polecałeś do czytania. Raczej jestem autentycznie ciekawa co czytasz. Wiem już, że masz kota. |
W tym wątku ma być rzecz o tym, jak się dyskutuje, jak się interpretuje dyskusje. Może być krytycznie wobec autora bloga (co sugeruje tytuł), ale chodzi o to, aby było o jakości dyskusji, o tym, czy nie ma w dyskusjach jakichś pasożytniczych intencji, które powodują, że zamiast docierać do istoty zagadnień ludzie np. wyżywają się tanim moralizatorstwie. |
Nie chce Ciebie krytykować ani snuć przypuszczeń czy byłeś przedszkolanką czy pracownikiem naukowym. |
Czasem krytykujesz. Bycie przedkszolanką to nic złego. To piękny zawód. Choć uważam, że jeśli wykazujesz - przypuszczam nie do końca uświadomione - odruchy zarządzania ludźmi dorosłymi w sposób, jakby były małymi dziećmi, to warto o tym wiedzieć. Teraz wiesz, że tak to może być odebrane. A oczywiście zrobisz, co zechcesz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:53, 13 Wrz 2023 Temat postu: |
|
|
No... czasem mnie ponosi.
Ale to bardziej Twoje forum niż moje. Więc nie musisz się przejmować.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:09, 14 Wrz 2023 Temat postu: |
|
|
Dorzucę do tego wątku zarzut sformułowany w innym wątku wobec mnie:
szaryobywatel napisał: | ...mnie natomiast chodziło o to, że Ty swoimi odpowiedziami dostarczasz dowodu na to co ja piszę. Oczywiście poza swoją świadomością.
Zaznaczę wyraźniej w mojej wypowiedzi:
Michał, Ty nie jesteś nigdy uległy, to trzeba Ci przyznać. Ty masz kompletnie w nosie dyskutantów i temat dyskusji. Piszesz po prostu niekończący się monolog ku swojej chwale, a za każdym razem myślisz że piszesz coś mądrego i odkrywczego, coś na miarę "mocarza intelektu" za którego się uważasz.
Jeszcze raz żeby Ci pomóc - na zielono część nieodwołująca się do tego co myślisz, na czerwono część gdzie przypusuje Ci co myślisz. Jeszcze raz komentarz: dobrze że nie wypierasz się części nieodwołującej się do tego co myślisz (część zielona pamiętaj). |
http://www.sfinia.fora.pl/gwiezdne-wojny,61/stopien-uleglosci-lewandowskiego,23617-50.html#745555
Temat stawiania komuś zarzutów uważam za ciekawy. A ten wątek może go też pociągnąć. Wobec mnie jest powyżej cały zestaw zarzutów (biorę z tekstu powyżej):
- MD "ma w nosie dyskutantów i temat dyskusji"
- MD pisze "monolog ku swojej chwale"
- MD ma się za "mocarza intelektu" (zapewne niesłusznie...)
- MD za każdym razem myśli, że pisze coś mądrego.
Poważny zestaw zarzutów.
Mam zasadę, aby zarzuty wobec siebie rozpatrywać. Teraz też tak uczynię. Uczynię to po swojemu, ale na pewno też i tak, że postaram się pójść z sugestią zarzucającego, wziąć ją za dobrą monetę. Może szaryobywatel po prostu ma rację w swoich zarzutach?...
Zacznijmy od pierwszego zarzutu:
- MD "ma w nosie dyskutantów i temat dyskusji"
Po czym można by to poznać, że tak jest? - Czy zupełnie nie odnoszę się do tego, co mi się pisze?...
Wydaje mi się, że tak nie czynię. Choćby teraz wprost biorę do analizy zarzuty mi stawiane. Nie ignoruję zarzutów, a chyba większość dyskutantów zarzuty z zasady pod byle pretekstem ignoruje. Ja się im przyglądam, staram się na nie odpowiedzieć. To gdzie tu jest owo "manie w nosie"?... Czy tak wielu dyskutantów się znajduje, gotowych rozkminiać nawet zarzuty przeciw sobie?...
- MD pisze "monolog ku swojej chwale"
Można tak określić moje pisanie. Ale czy rzeczywiście jakoś napieram w tekstach ku swojej chwale i wywyższeniu?... Każdy może sam się przekonać. Jeśli ktoś znajdzie taką frazę (kilka fraz), w której byłaby wyraźna sugestia o tym, że w niej jest zawarta sugestia "chwały", to chętnie się dowiem, która to jest fraza. Ale do tej pory mi nic podobnego nie przedstawiano.
- MD ma się za "mocarza intelektu" (zapewne niesłusznie...)
- MD za każdym razem myśli, że pisze coś mądrego.
Połączyłem w jedno te dwa zarzuty, bo chyba są znaczeniowo sobie bliskie. Tutaj jest wyraźne zasugerowanie mojej (rzekomej) intencji - co sobie "myślę", za co "się mam". Nie wiem, jakie podstawy ku temu ma zarzucający, ale spotkałem się też z odbiorem moich tekstów, który jest pozytywny, który takiego wrażenia nie sugeruje. Ale rozumiem, że ktoś inny może właśnie takie wrażenie odnosić.
Tak swoją drogą, to myślałem sobie nieraz, skąd bierze się owo wrażenie, jakobym ja tu się kreował na "mocarza intelektu"?...
Myślę, że to wrażenie powstaje głównie dlatego, że DUŻO PISZĘ. Jak ktoś dużo pisze, to domyślnym odbiorem będzie: skoro tyle pisze, to pewnie uważa, że warto to czynić, że jego teksty są wartościowe, czyli pewnie się bardzo wysoko ceni, a zapewne w ogóle pod niebiosa się wynosi w swoich myślach. Bo taki ktoś, gdyby się wysoko nie cenił, to siedziałby cicho...
Myślę, że z tego właśnie bierze się ponad 50% wrażenia, że pisząc mam intencję jakiejś silnej autopromocji, czynienia czegoś ku swojej chwale. Ale są jeszcze inne potencjalne powody. Jednym z nich jest to, że zwykle wskazuję zależności, tłumaczę. Ja mam tu intencję taką, że owo wskazywanie przesłanek jest po prostu niezbywalnym aspektem każdej wypowiedzi, która coś względnie kontrowersyjnego, nowego, ciekawego (a o nieciekawych sprawach nie chcę pisać) porusza. Piszę z czego wnioskuję, aby odbiorca mógł sobie wypracować własne stanowisko, czy te założenia tez uznaje, czy tą ścieżką wnioskowania też poprowadziłby rozumienie sprawy. Piszę też trochę i po to, aby DAĆ MOŻLIWOŚĆ MERYTORYCZNEGO SKRYTYKOWANIA mojego rozumowania, czyli nie tylko na zasadzie, że jedna strona głosi w stylu "to jest tak", oponent na to "nie, to nie jest tak", każdy wyraził arbitralną ocenę i albo sprawa się kończy, albo dalej ewentualnie jest kontynuacja sporu na gruncie przezywania się i wyrażania personalnych złości za "grzech" nie zgadzania się oponenta z wyrażaną przez dyskutanta opinią. Ale też zdaję sobie sprawę z tego, że taki "styl tłumaczący" może też być odbierany jako mentorski, nauczycielski przesadnie akcentujący zdolność do wskazywania ścieżek rozumowych, czym odróżnia się od luźnej wypowiedzi, w której ktoś głosi swoją opinię, a nie upiera się, że jakieś przesłanki ku niej posiada. Jeśli ktoś nie przedstawia przesłanek rozumowania, to głosi swoje "słabiej", a więc tym "nie sugeruje, że jest taki strasznie mądry".
Problem jest w tym, że ja po prostu tak mam, iż uważam, że sens jest dyskutować tylko wskazując przesłanki. Z tego nie zamierzam rezygnować, niezależnie od tego, czy ktoś to uzna za objaw mojego wymądrzania się, czy nie. Bo bez przesłanek mamy tylko arbitralność przeciw arbitralności - luźną opinię na "tak" wobec luźnej opinii na "nie", czyli właściwie brak argumentacji, czyli chyba tylko przepychanki personalne. A w czymś takim nie chcę uczestniczyć. Więc trudno, jeśli komuś się nie podoba, że tak dużo tłumaczę, jeśli to bierze za objaw mojego wymądrzania się, to ja tu rzeczywiście nie ustąpię. Jeśli piszę coś w ogóle dyskursywnie, to tłumaczę. Takie wartości, taką "dyskusyjną moralność" wyznaję. I nie uważam, aby miało być mi odebrane prawo do jej wyznawania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:28, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Z częścią dyskutantów nadaję na zupełnie innych falach, kompletnie mijamy się w zakresie celów dyskutowania, rozumowania. Prawdopodobną tego przyczyna jest to, JAK PRZEBIEGAŁ MÓJ INTELEKTUALNY ROZWÓJ, a na koniec co powstało jako efekt tego rozwoju.
Niezrozumiałym dla bardzo wielu ludzi paradygmatem mojego myślenia (i dyskutowania) jest DĄŻENIE DO ODSEPAROWANIA OD SIEBIE ASPEKTÓW PERSONALNYCH I MERYTORYCZNYCH.
Postawienie sprawy wygląda następująco:
1. Uznałem (wniosek z wielu obserwacji mojej psychiki, moich reakcji, ale też i tego, co wobec mnie zaprezentowali ludzie), iż w bazowej postaci rozpoznania rzeczywistości, każdemu miesza się aspekt personalny z merytorycznym. Te aspekty jednak mają bardzo odmienną "logikę", inne przypisane im naturalnie cele:
- aspekt merytoryczny skupiony jest na USUNIĘCIU WPŁYWU INDYWIDUALNEGO na rozumowanie, co jest związane z ABSTRAHOWANIEM od różnych tu i teraz, ambicji, pragnień osobistych, lęków, marzeń itp. itd. Aspekt merytoryczny "dzieli włos na czworo", jest z natury POWIĄZANY Z KRYTYCYZMEM I WĄTPIENIEM
- aspekt osobisty i emocjonalny - odwrotnie - skupia się na tym, co odczuwane bezpośrednio, POSZUKUJE AKCEPTACJI, związany jest wartościowaniem osoby, jest przeciwny wątpliwościom, posługuje się arbitralnością uznań, wynikającą z tego, iz jego naturą jest ODCZUWANIE. Odczuwanie jest zaś aktem pierwotnym, spontanicznym - danym "jakie jest".
Cele te, jeśli nie zostaną dobrze uporządkowane, będą nieustannie "wchodziły sobie w paradę".
Ponieważ dla mnie cel intelektualny jest ważny, to szukam metod, które pomogłyby mi odseparować aspekt intelektualny od emocjonalno - osobistego. Separowanie tych aspektów absolutnie nie oznacza wyparcia znaczenia jakiegokolwiek z nich.
Efektem mojego rozwoju, związanego z poszukiwaniem optymalnych ścieżek umysłu, separujących te aspekty jest zestaw postaw mentalnych, reakcji, sposobów traktowania spraw. W tym zestawie jest cała lista postaw, podejść, które traktuję jako błędy, nielogiczności, wadliwości. Oto niektóre z nich:
- ambicjonalne podejście i napastliwość personalna
- brak określania SKĄD BIORĘ dany wniosek (zbytnie zdanie się na intuicyjność osądów), brak umiejętności WSKAZANIA ZAŁOŻEŃ I PARADYGMATÓW w rozumowaniu.
- powoływanie się na autorytet/słuszność, w sytuacji gdy nie potrafię zdefiniować skutecznie tezy (gdy nie wiem, o co chodzi w sprawie, to stwierdzenie, iż coś jest jakieś i jest słuszne, staje się puste)
- niezdolność do wskazania przynajmniej kilku argumentów przeciw tezom, za którymi się opowiadam.
- brak zdolności wskazania zagrożeń argumentacyjnych dla moich tez (w krytyce własnych poglądów staram się być dużo bardziej zaawansowany niż najsilniejszy wobec tych poglądów przeciwnik).
Część z tych punktów można podsumować te punkty można paradygmatem myślenia: dociekając sensu rzeczy obowiązkiem myśliciela jest NIEUSTANNE POGŁĘBIANIE SPOJRZENIA na sprawę, nie poprzestawanie na żadnym opisie, uznanie paradygmatu NIESKOŃCZONEGO ROZWOJU KAŻDEJ IDEI.
Drugim paradygmatem tutaj byłoby:
Zagrożeniem fundamentalnym dla myśli jest akceptowanie bałaganu, związanego z niekontrolowanym pomieszaniem aspektów intuicyjno - emocjonalnych z intelektualnymi, które to ostatnie modelują zagadnienia definicjami i regułami, przenosząc odczucia w rzeczywistość symboliczną i abstrakcyjną. Niezbędne jest dopracowanie się tutaj porządku, separacji aspektów.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:55, 08 Lip 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:50, 06 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Myślę, że jestem niezrozumiały, wręcz irytujący dla dyskutantów, którzy kładą silny nacisk na POCZUCIE GRY EMOCJI z partnerem podczas dyskusji. Ja wiele emocji świadomie wygaszam, aby mi nie przesłaniały osądu spraw. Dlatego też przy okazji torpeduję (mniej lub bardziej uświadamiane) próby wciągnięcia mnie w emocjonalne prowokacje, próby nacisku poczuciem winy, zarzutami.
Jako podstawową w ocenie przyjmuję zasadę SYMETRII.
W ramach tej zasady znacząco podwyższam lub poniżam wartość, wiarygodność stwierdzeń jeśli np.
- ktoś stawia zarzuty, a umie/nie umie się wytłumaczyć, czy sam jest wolny od ich mocy krytycznej
- stawia zarzuty w ogóle dużo częściej, niż próbuje zrozumieć, co mu zakomunikowano, albo jednak wnika w sens kierowanych do niego uwag i zajmuje się tym sensem.
- traktuje własne deklaracje inaczej, niż przyjmuje je od innych (zwykle te własne są na lepszych zasadach, łagodniejsze wobec krytyki)
- ogólnie z zasady stosuje podwójne standardy, kontra poszukuje obiektywizmu i bezstronności
- lubi vs nie lubi atakować (także czasem silnie nadmiarowo chwalić) personalnie.
Ponieważ u mnie te klasyfikacje następują już niemal automatycznie, na granicy bezwiedności, to pewnie często będzie tak, że zignoruję czyjąś napastliwa personalnie do mnie wypowiedź, jako że tym pierwszym, spontanicznym jej odbiorem będzie "a to jakiś od strony intelektualnej śmieć, nadający się tylko do zignorowania". I ja mogę wręcz...
nie zauważać (!) wypowiedzi, którą ktoś inny wyprowadził, mniemając, iż będzie uznana za dotkliwą i ważką. Tymczasem ja, jak nie zarejestruję "merytorycznego wsadu" w czyjejś wypowiedzi, to niemal bezwiednie traktuję tę wypowiedź jako bełkot bez znaczenia. Wtedy nawet nie mam wobec tego emocji, nie czuję się zobowiązany odpowiadać, czy jakkolwiek reagować. Bo kto rozsądny by się babrał w śmieciach?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:40, 14 Lis 2024 Temat postu: |
|
|
Właściwie to chyba powinienem ostrzec potencjalnych czytelników moich tekstów przed lekturą ich. Moje teksty są bowiem bardzo silnie powiązane Z WYJĄTKOWO SILNĄ INTENCJĄ DEMASKOWANIA ZAKŁAMANIA I UKRYTYCH MECHANIZMÓW WYBORÓW, KLASYFIKOWANIA ZNACZEŃ.
Dziś wiem, że tak silna demaskatorska intencja może być dla części osób zwyczajnie nie do zaakceptowania, nawet nie do zniesienia. Większość ludzi tworzy sobie różne iluzje na temat tego, kim są, albo jaki jest świat. I czynią to nie bez powodu - czynią to dlatego, że ich psychika na danym etapie rozwoju ma problem z AKCEPTACJĄ UZNAŃ TRUDNYCH.
Tak jak małego dziecku nie powiemy brutalnie np. o śmierci mamy "twoja mama nie żyje, bo zmarła na nowotwór, a ty nigdy już jej nie zobaczysz, jak przychodzi do ciebie, nie porozmawiasz z nią", ale próbujemy zmiękczać taka traumatyczną prawdę o strasznej dla dziecka okoliczności, tak też ludzie dorośli mają jakiś zasób swoich uznań, którego nie potrafią udźwignąć mentalnie, szczególnie emocjonalnie.
Ja zaś mam (nie wiem, w jakim stopniu jest ona mało typowa, przesadzona w populacji) potrzebę zdemaskowania w sobie każdej mentalnej (szczególnie emocjonalnej) "protezy", czy iluzji, która produkuje mi podświadomość, emocje, niedoskonałe mechanizmy intelektualne. Mam jakiś (chyba wrodzony) głód prawdy rozumianej jako konieczność postrzegania rzeczywistości niezależnie od przemożnych pragnień, intencji, od życzenia, aby było tak, jak mi "coś we mnie", nie pytając się o zgodę świadomości, sugeruje.
Ja mam to silne. Chyba dużo silniejsze niż u większości ludzi. Gotów jestem wzgardzić każdą niemal moją emocją, pragnieniem, marzeniem, aby tylko jakoś czynić zarzut owemu wymogowi "prawdy". Zdaje sobie sprawę, iż jest to "prawda" w rozumieniu nie czegoś, co się ma gotowe, lecz jest to prawda - droga. Ja zadnych prawd oczywiście nie "posiadam", ja tylko probuję swoje życiowe ścieżki tak prowadzić, aby nie wprowadzać do postrzegania rzeczywistości intencji innych, niż możliwie maksymalnie bezstronny, zdystansowany, odseparowany od nadmiarowych intencji osąd.
W tym kontekście można by powiedzieć, że zamierzam NIE BRONIĆ SIĘ PRZED KRYTYKĄ W ŻADEN SPOSÓB. Uważam się za bezbronnego - stoję nagi wobec potencjalnych krytyk, wystawiony na ataki swoim "miękkim podbrzuszem". To nie oznacza, iż każdą krytykę przyjmuję, bo zanim cokolwiek przyjmuję, to zawsze staram się to rozważyć, osądzić po swojemu, ale ten osąd staram się utrzymywać jak najbliżej ścieżki uczciwości intelektualnej. To oznacza, iż NIE CHCĘ WPROWADZAĆ DO OSĄDÓW RZECZY INTENCJI OD STRONY EGO, ZE STRONY EMOCJONALNEJ, KTÓRA ŻĄDA WYWYŻSZANIA, albo innej postaci klasyfikacji niezgodnej z przeslankami, zaś wynikających z pragnienia, by coś się okazało jakieś.
Nie chcę, aby ktoś odebrał dalsze moje słowa jako przypisywanie sobie jakiejś mesjańskiej misji czy godności, ale widzę podobieństwo tej postawy celowej bezbronności wobec prawdy z dobrowolnym pójściem Jezusa na krzyż. Oczywiście jest tu też dodatkowa różnica - intencji - bo Jezus jest bezbronny i cierpi nie dla siebie, nie dla swojego rozwoju, lecz dla zbawienia ludzkości, ale jest podobieństwo w tym, że powstrzymuje się od obrony własnej osoby wobec agresji świata. I można się nawet dopatrywać w tej idei bezbronności czegoś głębszego - tego postawienia swojego życia najbardziej bezpośrednio w ogniu prawdy, która żywym ogniem wypala wszelką wadliwość.
I od razu chcę zastrzec, że nie twierdzę tutaj, iż taki udoskonalony, taki "wypalony ogniem" już teraz jestem. Nie, absolutnie! Jestem słaby i czuję się często przerażony tą moją bezbronnością. Choć jednocześnie...
... mam właśnie ten przeciwny motyw w sobie, właśnie ten, aby odrzucić wszelkie mechanizmy obronne i stanąć w ogniu zywej prawdy, poddając się WIELKIEMU TESTOWI: co ze mnie zostanie?...
To, że o tym wyżej myślę, nie oznacza, że jestem na taki test gotów. Tylko sobie o nim snuję takie małe refleksje. Choć...
... w jakiś sposób sprawę trochę "macam", właśnie przez to, że próbuję nieśmiało w moich strategiach mentalnych usuwać różne mechanizmy obronne ego. Przynajmniej te usuwam, które uda mi się dostrzec, a do tego, które mam moc usunąć. Taką ambicję posiadam. Ale też rozumiem, że dla osób, które żyją zanurzeni w intencji "bronić siebie", moje sterowanie na coś odwrotnego, moja programowa bezbronność moze wydawać się czymś absolutnie nie do przyjęcia, może nawet czymś strasznym, absurdalnym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|