Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:48, 05 Mar 2014 Temat postu: Myśl |
|
|
Myśl istnieje dzięki temu, że przetwarza (dane). Bez tego przetwarzania nie ma myśli, obszar danych do przetwarzania jest zatem jakby przestrzenią bytowania myśli. Jednocześnie, jednak konieczność przetwarzania staje się niejako przymusem, racją istnienia dla myśli, więzieniem, z którego myśl nie ma jak się wydostać, bo wydostanie się oznaczałoby tejże myśli unicestwienie. Bo myśl istnieje tylko... myśląc. Myśl zatem szuka, bo musi szukać, wątpi, bo musi wątpić. Szuka i wątpi w wolności, bo szukanie bez wolności nie byłoby (prawdziwym) szukaniem.
Jednak wolność jest skomplikowaną rzeczą dla myśli. Całkowita wolność, rozumiana jako brak jakichkolwiek ograniczeń, byłaby dla myśli pustką, chaosem. Są tryliony trylionów rzeczy do pomyślenia, można skakać między nimi, bawiąc się w myślenie raz o jednym, raz o drugim. I myśl całkowicie wolna może zatracić się w szumie niezliczonych, niepowiązanych instancji. Może myśleć zgodnie, albo przeciwnie czemukolwiek. Bo wolność zawiera w sobie składnik szczególnie destrukcyjny (choć także absolutnie niezbywalny, kluczowo ważny!) – wolność do negacji. Skoro wolno myśli negować, to ta myśl może zanegować myśl (samą siebie) niemal bezpośrednio po jej utworzeniu. Może potem – w duchu wolności, a jakże! – zadekretować myślą: odwołuję wszystko poprzednie. Bo przecież myśl prawdziwie wolna niejako powiada: jeśli mam być prawdziwa, jeśli mam mieć pełną moc, to moja wolność nie może mieć ograniczeń. A skoro tak, to muszę móc się negować.
Wtedy myśl, gdy dostrzeże, że zanegowała sama siebie, stanie przed dylematem: jak mogę żyć w sprzeczności, w rozdarciu, skoro sama sobie zaprzeczę, skora sama nie chcę siebie?...
W ten sposób myśl wpada w pułapkę. I nie ma jak z niej się wydostać, nie unicestwiając podstawowego narzędzia, dzięki któremu myśl istnieje – wolności.
Trzeba jakoś wydobyć myśl z owej pułapki. Skoro tak, to (dodatkowym) tworzywem wolności i myśli niezbędnym dla trwania tejże myśli musi stać się OGRANICZENIE. Dopiero dzięki ograniczeniu wolności do samonegacji, myśl ma szansę na trwałość, czyli na faktyczne istnienie.
Ograniczenia mogą być różne. Najbardziej elementarną forma ograniczenia jest PRAWO. Prawo działa w najprostszy możliwy sposób wobec myśli – w jakimś aspekcie powiada NIE, BO NIE, albo TAK, BO TAK. Myśl poznaje, a potem próbuje w działaniu różnych praw, ale czy musi je przestrzegać? Jeśli ma moc negacji, to jest w stanie zanegować (narzucone mu) prawo, albo może prawo zignorować omijając starannie obszar prawem objęty. Wreszcie prawo musi zostać jakoś myśli przekazane, a myśl powinna takie prawo odebrać. Czy odbierze prawo poprawnie?... Nie ma na to gwarancji, bo myśl jest wolna i samodzielna, może więc prawa w ogóle nie zrozumieć, nie zespolić treści prawa z tym, co myśl stanowi. Jeśli jednak nawet myśl obejmie obszar prawa, to czy to ograniczenie ma szansę być skuteczne?... Wydaje się, że stworzenie prawa idealnie skutecznego wobec myśli, oznaczać będzie ostatecznie brutalne wykroczenie przeciw zasadzie wolności, a w konsekwencji wykroczenie przeciw myśli jako takiej.
Dlatego, prawdziwie wolna, myśl potrzebuje jakiegoś innego (niż prymitywne rozwiązanie w postaci prawa) punktu zaczepienia, jakiejś nowej, lepszej mocy, pozwalającej wydobyć się myśli pułapki wolności (także do samonegacji). Tą mocą wydaje się być MIŁOŚĆ rozumiana jako afirmacja akceptująco – kreująca. Miłość może wziąć wolność w karby, godząc jej sprzeczności, ale nie skupiając się na jednostkowych instancjach ograniczeń, jak to było w przypadku prawa. Miłość stawia granice wolności w imię trwania i to trwanie jest tutaj najważniejsze. Miłość akceptuje – tak tworzącą się myśl, jak i jej negację – akceptując łączy w jeden twór, który stawia na piedestale i nadaje mu miano „trwanie”, albo po prostu (z uszanowaniem) „ja jestem”. W tym trwaniu wolność pozostaje pełna, dzięki temu, że została rozdzielona, posadowiona w dwóch odrębnych stanach: spełnionym i niespełnionym. Wolność do samonegacji myśli jako takiej zostaje na zawsze zesłana do stanu niespełnionego – tam będzie trwała na wieki, w ciemności swojego niezrealizowania. Nie można wolności samonegacji po prostu zniszczyć, skasować. Bo bez możliwości negacji samej siebie, żadna myśl nie będzie (prawdziwą) myślą. Można jej tylko postawić twarde ograniczenie: w imię Miłości, tej niebezpiecznej części twego jestestwa mówię STOP, możesz negować wszystko, lecz samego trwania myśli tą negacją się nie dotykaj!
Jednak absolutnie świeża, przed chwilą powstała, nie doświadczona myśl nie rozumie miłości, nie posiadając świadomości WARTOŚCI trwania. Sama wolna, nowopowstała myśl zna tylko samą siebie i nic innego, jakże więc mogłaby rozumieć miłość?... Bo miłość jest relacją z czymś co wykracza poza (własne – myśli) trwanie. Dlatego słusznym jest rzucenie myśli w ocean sprzecznych wartości i doświadczanie przez nią cierpienia. Cierpienie (wy)buduje twardą granicę faktu, wobec pełnej wolności myśli. Cierpienie nauczy prawdziwej KONSEKWENCJI, czyli ustanowi dla myśli nowe – mniejsze – ograniczenie związane ze spostrzeżeniem, że choć wszystko w wolności może się stać, to jednak każda rzecz, która zaistniała nie zginie bez śladu. Bez cierpienia wydawałoby się, że wszystko jest absolutnie nietrwałe, że wszystko da się odkręcić, skoro przecież jest wolność. Ale tak nie jest, więc cierpienie dotyka myśl – mimo wolności, mimo możliwości negacji. I myśl musi zaakceptować to, że są rzeczy nieprzekraczalne, że negacja cierpienia (tak łatwo) nie obowiązuje. Dopiero mając świadomość owej nieprzekraczalności, myśl będzie w stanie wybudować w sobie POJĘCIA WARTOŚCI I MIŁOŚCI. Bo miłość jest taką absolutnie niezwykłą, cudowną formą wartości, najdoskonalszą formą wartościowania, źródłem niezmierzonej kreacji, która wprowadza dopiero poprawną, trwałą formę bytu. Miłość łaknie istnienia, i wiedziona nieodpartym pragnieniem przekształcania rzeczy w światło, wchodzi w najdrobniejsze zakamarki, najciemniejsze i najstraszniejsze lochy bólu i zatracenia, aby wydobyć z nich WSZYSTKO, CO RZECZYWIŚCIE MOŻE TRWAĆ.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 15:49, 05 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|