|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:34, 16 Sie 2024 Temat postu: Moje wady, słabości, porażki |
|
|
Tym różnię się od wpierających swoje wizje spraw agitatorów w dyskusji, że swobodnie mogę myśleć, mówić o swoich wadach, niedostatkach, słabościach, porażkach. Wręcz bardzo często o nich myślę - diagnozuję, gdzie wystąpiły, aby je potem naprawiać.
Kiedyś myślałem, że wszyscy tak mają. Wydawało mi się, że nie można inaczej mentalnie funkcjonować. Jednak dyskusje z pewną grupą osób (szczególnie dwóch z tej grupy) przekonały mnie, iż niektórzy zupełnie inaczej myślą, a potem przedstawiają swoje przekonania w dyskusjach. Otóż są ludzie, którzy mentalnie funkcjonują w ramach paradygmatu "moje jest z założenia słuszne, więc tylko muszę narzucić tę swoją rację innym ludziom, jako że w ogóle to tylko zwycięzca może mieć rację".
Ten wątek jest moim trochę "pstryczkiem w nos" takim ludziom, jest pokazaniem im: a ja - Michał - potrafię bez dyskomfortu psychicznego rozpatrywać swoje słabości, wady, porażki. Ja to potrafię, co dla was jest mentalnie niedostępne...
Tym wątkiem niejako "gram na nosie", nawet wręcz wyśmiewam postawę poznawczą tych, którzy niczym diabeł od święconej wody uciekają przed samokrytycznym spojrzeniem, pokazuję im, że w istocie są słabi, pokazuję im ich fundamentalne mentalne ograniczenie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:02, 18 Sie 2024 Temat postu: Re: Moje wady, słabości, porażki |
|
|
Praktycznie KAŻDĄ rzecz, o której myślę, analizuję pod kątem, jakie ona moje osobiste błędy i słabości ujawnia.
Gdy znajdę tę błędność i wadliwość, która w danej rzeczy jest ostrzem względem mnie, to dopiero uznaję, iż w jakimś tam stopniu osiągnąłem cel. Jeśli ktoś mi celnie (! nie z pustej, atawistycznej intencji poniżenia mnie) moją słabość wytknie, a już szczególnie jeśli wynajdzie coś, co ja wcześniej sam przeoczyłem, to się cieszę i jestem wdzięczny takiej osobie.
Ale to nie oznacza, iż reaguję pozytywnie na bezrefleksyjne, prostackie krytykanctwo mojej osoby. Cenię sobie przede wszystkim, gdy ktoś mi wytknie coś przeze mnie przeoczonego.
Jeśli w czymś z kimś przegram...
... Wtedy często oczywiście czuję gorycz porażki, ale też i pewien rodzaj satysfakcji, iż oto mogę się zmierzyć z wyzwaniem, polegającym na tym, aby opanować jakoś te negatywne emocje. Ale też...
w wielu przypadkach moje przegrane (przynajmniej te w oczach innych ludzi) spłyną po mnie jak woda po kaczce. Bo w moim uznaniu "tak naprawdę przegrywam" tylko w tej dyscyplinie, w której pisałem się na rywalizację!
Wiele ludzi może odczuć pewien dyskomfort, patrząc jak mało mnie rusza ich zwycięstwo nade mną. Czasem mogą zauważyć, że nawet sam się chwalę, że w czymś z kimś przegrałem. Dlaczego tak?...
- Może dlatego, że owa dyscyplina, w której przegrywam, nie jest dla mnie istotna, a może być wręcz czymś, od czego się odżegnuję, w czym rywalizowanie traktuję jako ujmę na moim osobistym rozumieniu honoru...
- Czasem może też być tak, że dyscyplinę w jakimś stopniu akceptuję, ale np. uznaję przeciwnika za jawnie lepszego ode mnie, uznaję, iż i tak nie miałem z nim szans, a z kolei zyskiem dla mnie jest kolejna możliwość osobistego zmierzenia się z goryczą porażki. To jest dla mnie cenne doświadczenie mentalne, związane ze wzrastaniem w osobistej emocjonalnej wolności.
- Bywało i tak, że dość demonstracyjnie godziłem się ze swoją porażką, aby pokazać komuś, iż być może przecenia wartość swojej wygranej - w końcu znacznie mniej smakują zwycięstwa, jeśli się widzi, iż jest się jedynym, dla którego owo zwycięstwo ma jakiekolwiek znaczenie.
Godne znoszenie porażek uważam za świadectwo dojrzałości, opanowania. To by zaś oznaczało, iż może warto jest się podszkolić w tym zakresie - poeksperymentować ze swoimi emocjami pod kątem, czy już znoszę porażki godniej, czy wciąż niczym płaczliwe, bezradne dziecko, któremu starsi zabrali jakąś zabawkę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:12, 18 Sie 2024 Temat postu: Re: Moje wady, słabości, porażki |
|
|
Tym głównym, co mi pozwala zachować dystans do porażek, jest świadomość, iż z zasady nic nie jest do końca zero-jedynkowe, a także wszystko zyskuje sens dopiero w kontekście założeń.
Czyli - jeśli przegrywam, to w ramach jakichś tam założeń (przy innych założeniach może nawet wygrywam); jeśli jestem zepchnięty na margines, to w jakimś aspekcie - mogę ten aspekt uznać, albo zlekceważyć.
Wręcz ćwiczę się w konsekwentnym lekceważeniu tego, co jest niezgodne z moimi wartościami. Czasem przeszkadza tu...
empatia. Empatyzując to, co ktoś wciska jako jego kryterium oceny, człowiek mimowolnie zaczyna się przejmować tym, co przecież zupełnie powinno być mu obojętne, bo nigdy wcześniej mu na tym nie zależało. Ale poprzez empatię daje się wciągnąć na orbitę cudzego wartościowania. Dopiero świadome spojrzenie na przeżywane emocje, zmuszenie się do oceny w stylu obiektywnym, ujawnia to, że się człowiek dał zmanipulować.
Możliwość utraty własnego samostanowienia w obszarze wyznawanych wartości jest chyba jedną z ciemnych stron empatii.
Dbałość o niezależność mentalną
Możemy być przymuszeni do wielu rzeczy w życiu. Ale osobną kwestią jest, czy tyranom tego świata da się zdominować nas tylko fizycznie, czy także i mentalnie. To pierwsze mogę tyranom przyznać, bo wiem, że tu nieraz jestem znacznie słabszy. Ale nie zamierzam dać sobie narzucać nieautoryzowanych przez moją świadomość systemów wartości. Będę się bronił przed "czymś we mnie", co by uznało na jakimś podświadomym, czy półświadomym poziomie to, co ktoś inny mi wciska. "Będę się bronił" oczywiście nie oznacza, iż mogę mieć gwarancję sukcesu w zakresie owej obrony.
Jednym z podstawowych błędów jest życzeniowe uznawanie sukcesów swoich działań. Gdy mamy intencję ku czemuś, pojawia się pokusa, aby sobie uznać ową intencję za zrealizowaną, zaliczoną - nawet przy słabych przesłankach, iż coś się rzeczywiście pozytywnego zrealizowało. Aby się wybronić przed życzeniowym zaliczaniem sobie sukcesów, dobrze byłoby dopracować się ZBLIŻAJĄCEJ SIĘ KU OBIEKTYWIZMOWI METODOLOGII DIAGNOZOWANIA, kiedy sukces realnie następuje, odróżniania sukcesów pozornych, czyli uznania ich po linii własnego chciejstwa, od tych, gdy rzeczywiście, trwale, obiektywnie nasza psychika przyjęła zadeklarowane postawy. To się samo nie zrealizuje, do tego trzeba zaprząc świadomość, powiązaną z KRYTYCZNYM OSĄDEM.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|