Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje <przeciw> dyskutowaniu uporem stwierdzania

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:59, 09 Gru 2024    Temat postu: Moje <przeciw> dyskutowaniu uporem stwierdzania

Znaczna część dyskusji ma następujący schemat:
Dyskutant A: teza X jest słuszna.
Dyskutant B: teza X jest niesłuszna, bo słuszna jest teza Y.
Dyskutant A: Nieprawda, jednak teza X jest słuszna!
Dyskutant B: Zupełnie się z tobą nie zgadzam! Słuszna jest teza Y
Dyskutant A: Ale wszystko przemawia za tym, że to teza X jest słuszna! Kto się z tym nie zgadza, ten jest głupcem.
Dyskutant B: Mylisz się! Słuszna jest teza Y, a głupcem jest właśnie ten, kto tego nie widzi!
Dyskutant A: To ty jesteś głupcem!
Dyskutant B: A właśnie, że to ty jesteś głupcem!
Dyskutant A: Jesteś debil i palant, ty B! Nie należysz do NASZYCH!
Dyskutant B: A ty jesteś kompletnie po... any!
...
I tak można właściwie w nieskończoność.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 2:12, 25 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:07, 09 Gru 2024    Temat postu: Re: Moje przeciw dyskutowaniu uporem stwierdzania

Co zrobić z dyskutantem, którego zasadniczym przekazem jest: JA SIĘ UPIERAM PRZY SWOIM! ?
Jeśli tezy są tylko pretekstem do pokazywania "ale ja mam wielkie dyskutanckie jaja, nikt mi nie podskoczy", to osoby o intelektualnym zacięciu i dystansie wobec walki ego powinny spuścić takowego na bambus. Bo szkoda czasu na taką pozorancką dyskusję, w której nie ma woli rozważań o tezach, tylko tak naprawdę chodzi u ustalenie kolejności dziobania, o to Kto? - kogo?.
Choć...
Jeśli co jakiś czas dyskutant bardzo potrzebujący swoje ego podłechtać, byłby w stanie zająć się samą sprawą - tematem dyskusji, to można by próbować nawiązać z nim kontakt. Ale tylko wtedy, jeśli wtręty emocjonalno - ambicjonalne gość jest w stanie utrzymywać w ryzach, bo jeśli mu się ten aspekt wymyka, to dyskusja dla kogoś, kto chciałby coś ustalać merytorycznie będzie oferowała jedynie frustrację.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:26, 25 Gru 2024    Temat postu: Re: Moje przeciw dyskutowaniu uporem stwierdzania

Ja od jakiegoś czasu mam prostą raczej strategię, wobec dyskutantów, którym dyskusja redukuje się do celu "udowodnię światu, że umiem się uprzeć przy swoim bez względu na wszystko inne" (można by tu sformułować nazwy: "dyskutant uparty programowo", "bądź dyskutant mający okazanie uporu jako główny cel") - zostawiam ich z tym ich uporem. Nie zamierzam się spierać, bo w większości przypadków to tylko podsyca w takich ludziach ich waleczną wolę uporu dla samego okazywania owego uporu. Wręcz gotów jestem uznać tę waleczność, wezmę ją za dobrą monetę, a potem ogłoszę coś w stylu: Jesteś najbardziej upartym z dyskutantów, jakich ostatnio miałem okazję poznać! Mogę ci pogratulować wybitnej w tym zakresie zdolności i siły woli. Ale... wybacz, że już sobie nie podyskutujemy, bo jesteś właśnie dzięki temu, co tu okazałeś, dla mnie jawisz się jako beton, z którym zwyczajnie "nie ma dyskusji" (w tym sensie sugerującym jakąś formę intelektualnej gry, czy wymiany myśli). To bowiem, co jest Twoją mocą w sensie udowadniania absolutnej nieustępliwości, okazuje się słabością i bezużytecznością, w kontekście partnerstwa intelektów, które wspólnie dopracowują się lepszych spojrzeń na rzeczywistość i rozumienie umysłu.
Ponieważ ja dyskutuję z celem wymiany intelektualnej, która ma służyć rozwojowi myślenia i oceniania świata, a ciebie najwyraźniej ten cel nie obchodzi, albo jest wyraźnie na bardzo odległym miejscu w porównaniu z ambicją okazywania się bardziej nieustępliwym w promowaniu swojego pierwotnego stanowiska, to zwyczajnie tutaj powinniśmy uznać odmienność swoich celów w dyskusji i rozstać się, aby uniknąć wzajemnych frustracji. Bo frustrować będzie obie strony, gdy będą one dostrzegały, jak bardzo mijają się one w logice swojej argumentacji. Jeśli każda ze stron gra w zupełnie inną grę, gdy każdy ma swoje reguły, odmienne od reguł oponenta, to szkoda czasu na takie zawracanie sobie głowy.

Upartemu programowo dyskutantowi powiadam zatem: OSIĄGNĄŁEŚ SWÓJ CEL - przekonałeś mnie, że nic cię nie przekona!
Ja już nie wątpię, że programowy Twój upór jest niezłomny, nawet nie próbuję naruszać tej niezdobytej twierdzy...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 20:40, 25 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:16, 26 Gru 2024    Temat postu: Re: Moje przeciw dyskutowaniu uporem stwierdzania

Michał Dyszyński napisał:
Ja od jakiegoś czasu mam prostą raczej strategię, wobec dyskutantów, którym dyskusja redukuje się do celu "udowodnię światu, że umiem się uprzeć przy swoim bez względu na wszystko inne" - zostawiam ich z tym ich uporem.

Postawa uporu, od skrajnej jej postaci, w której ktoś nie zważa de facto na żadne argumenty oponenta, z zasady redukuje się do jednostronnego mantrowania i przestaje być dyskusją, a staje się tylko forma ogłaszania swojego manifestu w reakcji na wypowiedzi drugiej strony. To jest de facto wypełnienie schematu: chcę, żądam, aby mi przytaknięto, niezależnie od wszystkich, za i przeciw sprawie.

To, czy owo przytaknięcie cokolwiek dalej oznacza, czy jest w nim sens taki, czy inny, praktycznie się nie liczy. Liczy się to jedno - samo żądanie przytaknięcia, zgody. Jednak właśnie to oznacza, iż mamy do czynienia
- z odrzuceniem racji rozumowych (czyli postawę jednoznaczną z brakiem uzasadnienia)
- z wywyższeniem sposobu rozstrzygania po osobach i przynależnościach (czyli arbitralnie, życzeniowo, STRONNICZO, niezależnie od tego, jakie racje obiektywne miałyby wchodzić w grę).
Stronniczość jest życzeniowością i jednocześnie odrzuceniem racji obiektywnych - z definicji jest właśnie tą postawą.

Dlaczego jednak tak wielu ludzi taką właśnie postawę prezentuje?
Bo są SŁABI mentalnie. Ich słabość polega na tym, że:
- bardzo chcą mieć rację już tu i teraz, na żądanie (życzeniowe myślenie)
- nie mają cierpliwości, woli, umiejętności aby POPRACOWAĆ NAD ROZWIĄZANIEM (są niekompetentni)
- są NIEDOJRZALI mentalnie, a z tego bierze się kapryśna postawa "dajcie mi już od razu to zwycięstwo, czyli już teraz dajcie mi deklarację, ze to ja mam rację, nawet jeśli nie mam ani mocy, ani cierpliwości, ani chęci, ani inteligencji, aby się wystarać o rzetelne uzasadnienie moich tez; chcę już teraz akceptacji tych od innych ludzi - niezależnie czym są, albo nawet czy czymkolwiek, jakkolwiek sensownym są".
- bo myślą instynktownie, rywalizacyjnie, przez co nie odróżniają akceptacji tezy przez ludzi (nawet tej wymuszonej) od prawdy obiektywnej, czyli w skrytości ducha wierzą, że jak się wymusi na ludziach deklaracje, że 2+2=5, to będzie to już wystarczające, aby arytmetyka zmieniła swoje zasady.

Jeśli ktoś jest słaby mentalnie, niedojrzały emocjonalnie, ambicjonalnie podchodzący do sprawy na zasadzie "żądam bezwarunkowej formy akceptacji moich przekonań" (postawa dziecka, które tylko chce, a nie przyjmuje racji obiektywnych, złoszcząc się w przypadku odmowy), to należy oczekiwać, że już i wcześniej taki był. Czyli też przy podejmowaniu decyzji o tym, jak osądzać wcześniejsze sprawy, jak konstruować swoje poglądy, stosował ten sam niedojrzały schemat mentalny. To by sugerowało, że ich osądy ogólnie są mało wartościowe.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 1:33, 26 Gru 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:53, 04 Sty 2025    Temat postu: Re: Moje przeciw dyskutowaniu uporem stwierdzania

Typowy dla części dyskutantów jest tryb polemiczny, praktyka WALECZNOŚCI DYSKUSYJNEJ, którą niektórzy nawet prezentują w bardzo wysokim stopniu. Waleczność dyskusyjna będzie objawiała się głównie w tym, że co by nie stwierdził dyskutant, jego oponent to zapewne zaneguje, a do tego jeszcze przywali oskarżeniem o coś, czasem emocjonalną emfazą, albo i personalnym atakiem (tu piszę ogólnie, nie w kontekście ostatniej odpowiedzi). Dla niektórych ten aspekt waleczności, dawania odporu jest jakoś tam obowiązkowy - oni mają ogólnie trudność z trybem akceptacji czegokolwiek co pochodzi od oponenta.
Ja u siebie podobną postawę uznałbym za objaw mojej mentalnej słabości, miałbym ją za rodzaj głupoty. Oczywiście to, jak traktujemy nasze postawy dyskusyjne jest aspektem założonym, nie mam obiektywnego dowodu na to, że lepiej jest, gdy się panuje nad potrzebą negowania i napastliwości, a nawet, że lepiej jest utrzymywać swoje nastawienie blisko neutralności. Zdaję sobie sprawę, iż jest to u mnie kwestia OSOBISTEGO WYBORU, bazującego na WYZNAWANYCH WARTOŚCIACH. Dla mnie wartością, o którą chcę wewnętrznie zabiegać, pielęgnować ją jest pozostawanie blisko idei obiektywizmu, bezstronności osądów, a co za tym idzie unikania wszelkich fanatyzmów, panowania nad życzeniowym charakterem osądów. Do tego też dochodzi postulat samokrytycyzmu, gotowości do uznania swoich błędów.
Są ludzie przyjmujący przeciwne paradygmaty - dla nich wartością jest twarda obrona stanowiska, które dana osoba uznała za godne obrony bez względu na wszystko (co wg mnie będzie też oznaczało obrony BEZ WZGLĘDU NA POJAWIAJĄCE SIĘ W DYSKUSJI ARGUMENTY). Ja, gdy stwierdzam, że mam do czynienia z takim twardym obrońcą jakiegokolwiek stanowiska, ideologii po prostu akceptuję to jako fakt. Akceptacja czegoś jako po prostu faktu przynosi mi spokój mentalny - już wiem, że takiej osoby nie przekonam, a więc nawet nie próbuję. Uznaję jako okoliczność nieprzekraczalną, że mam do czynienia z osobą, która nie umie dyskutować inaczej, jak ogłaszając swoje manifesty, z którymi albo dyskusji w ogóle nie ma, albo dyskusja jest co najwyżej pozorowana, bo i tak tam chodzi o to, żeby mocniej stwierdzić swoje, a nie żeby uwzględniać w rozumowaniu wszystkie istotne aspekty. Wtedy dla mnie taki dyskutant jest też w pewnym stopniu skreślony jako zdolny do dociekania prawdy o rzeczywistości w metodologii, którą ja akceptuję. Inaczej mówiąc, traktuję takiego dyskutanta jako z założenia głoszącego raczej fałsze, manipulacje, tendencyjne przekonania niż prawdy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:00, 04 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ponieważ ja dyskutuję z celem wymiany intelektualnej, która ma służyć rozwojowi myślenia i oceniania świata,


Podoba mi się takie nastawienie Warto spróbować postępować zgodnie z takim podejściem, ale to chyba jest z jakichś powodów trudne.
Pamiętasz, kiedyś opowiadałem ci o swojej dyskusji w realu z znajomym księdzem nt. apokatastazy. Każdy z nas ustawił się na swoich bojowych stanowiskach, choć ja uważam, że ten ksiądz bardziej, że od początku alergicznie reagował na termin "apokatastaza", że herezja, że protestanckie, a co ze spowiedzią, a to jak rozumieć Adama i Ewę, Kościół potępił..

Z racji takiego polemicznego nastawienia i trochę patrzenia na mnie jak na heretyka, a że tej wymianie zdań przysłuchiwali się inni znajomi (a więc dyskusja była publiczna) to nie mogłem sobie za bardzo pozwolić na nastawienie spokojnego rozważania, zastanawiania się, a może jest tak, a może inaczej, tylko twardo zakleszczyłem się przy swoim, aby spróbować pokazać, że moje się broni.

Tak więc fajnie spróbować przyjąć taką postawę jak to opisałeś, że chcemy na spokojnie wyważać i obiektywnie rozmyślać nad różnymi alternatywami, bo przecież chodzi o to, aby mądrzej pojmować życie, ale to nie zawsze jest takie proste. :think:

---

Jakieś praktyczne porady mogę prosić w sytuacji, gdy spotyka się dyskutanta(ów), którzy próbują dyskusję sprowadzić do "ale my wierzymy w co innego!"/ "ale przecież to zostało potępione!"/ "to nie jest po naszemu!"/ "nie wolno nam w to wierzyć. To jest błędne!"
???

Jak kogoś kto jest pod silnym uzależnieniem od tego, co mówią"autorytety" można spróbować zachęcić do rozważenia czegoś, co nie jest naznaczone stygmatem oficjalności i autorytetu? Jak można spróbować?..
:think:

Ps. Ten wymyślony dialog pomiędzy A i B, dobre to. :rotfl: :)


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 23:01, 04 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:19, 04 Sty 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Jakieś praktyczne porady mogę prosić w sytuacji, gdy spotyka się dyskutanta(ów), którzy próbują dyskusję sprowadzić do "ale my wierzymy w co innego!"/ "ale przecież to zostało potępione!"/ "to nie jest po naszemu!"/ "nie wolno nam w to wierzyć. To jest błędne!"
???

Jak kogoś kto jest pod silnym uzależnieniem od tego, co mówią"autorytety" można spróbować zachęcić do rozważenia czegoś, co nie jest naznaczone stygmatem oficjalności i autorytetu? Jak można spróbować?..
:think:

Ps. Ten wymyślony dialog pomiędzy A i B, dobre to. :rotfl: :)

Jeśli powołujący się na autorytety ma jeszcze pewne minimum uczciwości intelektualnej w sobie, to powinien zareagować choć trochę pozytywnie na argument: to może opisz mi to, w co wierzymy dokładniej, nie tylko powtarzając samą tezę, która jest tu jakby nie do końca zrozumiała, ale odnosząc się do przypadków, które by wyjaśniały moje wątpliwości - i tu by można przedstawić te wątpliwości, oczekując wyraźnie, że zostaną one rozwiane.
Z niektórymi to nie zadziała, bo oni będą mantrować coś w stylu: w to trzeba uwierzyć, nie pytaj, tylko uwierz. Pewnie też wkrótce przestaną się odnosić do kwestii, w którą "wierzą", a zaczną atakować personalnie, albo mantrować o konieczności posłuszeństwa swoim.

Ten dialog pewnie należałoby uzupełnić spostrzeżeniem, że w nim w ogóle nie padło wyjaśnienie, o co chodzi. Mnóstwo zajadłych dyskusji z tak argumentującymi, od pewnego momentu da się wymiennie stosować wobec niejednej innej dyskusji, gdzie też już nikt się nie zajmuje tezami i ich odniesieniami do rzeczywistości, lecz w całości wypełniają tę dyskusję kwestie personalne. Pewnie gdzieś na początku jest nawiązanie do czegoś konkretnego, do jakiejś tezy, ale od pewnego momentu strony jakby o tym "zapominały", bo już wyłącznie zajmują się sobą, atakami na osoby, a nie na argumenty w sprawie. To wychodzi czasem wręcz groteskowo, ale zaperzeni dyskutanci nawet nie są w stanie dostrzec, że już dawno padły w dyskusji jakiekolwiek odniesienia do meritum.

Z przypadkami skrajnymi NIC NIE DA SIĘ ZROBIĆ. Te przypadki są bowiem reprezentowane przez ludzi, którzy zupełnie nie wierzą w obiektywne pojmowanie prawdy. Dla nich prawda jest wyłącznie personalna, w ich mniemaniu jest ona "własnością" DOMINUJĄCEJ OSOBY. Tych nie przekonają żadne racjonalne argumenty. Przekonałoby ich może fizyczne zdominowanie ich - jakby ktoś przyszedł i dał im w mordę wiele razy, żądając akceptacji tego, co ogłosił, to by ich (niezależnie od głoszonej tezy) tak "przekonał", w przewrotny sposób "uargumentował" swoją rację. Bo ci ludzi naprawdę nie wierzą w myśl, w poprawność rozumowania jako argument w sprawie. Dla nich prawdę się "ma", będąc po prostu autorytetem, władcą, dominatorem, kimś, kto ową przemocą może "dowieść", że to, co on ogłosił, ma być respektowane. Tak niektórzy odczuwają ideę prawdy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:00, 05 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli powołujący się na autorytety ma jeszcze pewne minimum uczciwości intelektualnej w sobie, to powinien zareagować choć trochę pozytywnie na argument: to może opisz mi to, w co wierzymy dokładniej, nie tylko powtarzając samą tezę, która jest tu jakby nie do końca zrozumiała, ale odnosząc się do przypadków, które by wyjaśniały moje wątpliwości - i tu by można przedstawić te wątpliwości, oczekując wyraźnie, że zostaną one rozwiane.


Dziękuję. :szacunek:
Rozumiem, że w takiej sytuacji przybrać postawę Sokratesa, który chodził po mieście i zadawał ludziom pytania, które mają zmuszać do myślenia?
Inaczej mówiąc, gdy ktoś upiera się, że należy wierzyć w to, co ogłosiły autorytety to należy z ciekawością i prawdziwą chęcią zrozumienia pozwolić dyskutantowi wybronić swojej wiary w obliczu wielu różnych pytań.

Trochę to może przypominać sytuację lekarz psycholog - pacjent. Psycholog zadaje serię pytań, a pacjent stara się odpowiedzieć. ;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:16, 05 Sty 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli powołujący się na autorytety ma jeszcze pewne minimum uczciwości intelektualnej w sobie, to powinien zareagować choć trochę pozytywnie na argument: to może opisz mi to, w co wierzymy dokładniej, nie tylko powtarzając samą tezę, która jest tu jakby nie do końca zrozumiała, ale odnosząc się do przypadków, które by wyjaśniały moje wątpliwości - i tu by można przedstawić te wątpliwości, oczekując wyraźnie, że zostaną one rozwiane.


Dziękuję. :szacunek:
Rozumiem, że w takiej sytuacji przybrać postawę Sokratesa, który chodził po mieście i zadawał ludziom pytania, które mają zmuszać do myślenia?
Inaczej mówiąc, gdy ktoś upiera się, że należy wierzyć w to, co ogłosiły autorytety to należy z ciekawością i prawdziwą chęcią zrozumienia pozwolić dyskutantowi wybronić swojej wiary w obliczu wielu różnych pytań.

Trochę to może przypominać sytuację lekarz psycholog - pacjent. Psycholog zadaje serię pytań, a pacjent stara się odpowiedzieć. ;-P

Tak właśnie. Ale to nie zadziała z zatwardziałymi autorytarystami. Ci od dawna nie wchodzą w żadne tłumaczenia, kwestie merytoryczne po prostu zlewają, co najwyżej wpierając, że jakieś ich kolejne arbitralne ogłoszenie czegoś "prawdą", albo powołanie się po raz kolejny na autorytet, jest rzekomym wystarczającym wyjaśnieniem sprawy. Oni de facto niczego nie wyjaśniają, bo NIE PROWADZĄ ŻADNYCH ROZUMOWAŃ, co najwyżej nakłaniają do poparcia ich grupy. Dla nich w ogóle tezy i rozumowania są tylko pretekstem służącym do grupowych nawoływań. Jeśli tylko takowy poczuje, że to nie działa w oczekiwany sposób, czyli nie agituje za ich grupą, to porzucają udawanie, że cokolwiek rozumowego w ich argumentacji się odbywa i przechodzą do tego, co mają opanowane najlepiej - do mantrowania w kółko za swoimi i masywnego ad personam. Być może są nawet w tym na swój sposób szczerzy, bo nie wierząc w obiektywne zasady wyłaniania prawdy, przedstawiają to, co w ich emocjach i intuicjach prawdę reprezentuje - przemoc, władza, manipulacja w celu uzyskania poparcia dla grup i osób.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:35, 05 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli powołujący się na autorytety ma jeszcze pewne minimum uczciwości intelektualnej w sobie, to powinien zareagować choć trochę pozytywnie na argument: to może opisz mi to, w co wierzymy dokładniej, nie tylko powtarzając samą tezę, która jest tu jakby nie do końca zrozumiała, ale odnosząc się do przypadków, które by wyjaśniały moje wątpliwości - i tu by można przedstawić te wątpliwości, oczekując wyraźnie, że zostaną one rozwiane.


Dziękuję. :szacunek:
Rozumiem, że w takiej sytuacji przybrać postawę Sokratesa, który chodził po mieście i zadawał ludziom pytania, które mają zmuszać do myślenia?
Inaczej mówiąc, gdy ktoś upiera się, że należy wierzyć w to, co ogłosiły autorytety to należy z ciekawością i prawdziwą chęcią zrozumienia pozwolić dyskutantowi wybronić swojej wiary w obliczu wielu różnych pytań.

Trochę to może przypominać sytuację lekarz psycholog - pacjent. Psycholog zadaje serię pytań, a pacjent stara się odpowiedzieć. ;-P

Tak właśnie. Ale to nie zadziała z zatwardziałymi autorytarystami. Ci od dawna nie wchodzą w żadne tłumaczenia, kwestie merytoryczne po prostu zlewają, co najwyżej wpierając, że jakieś ich kolejne arbitralne ogłoszenie czegoś "prawdą", albo powołanie się po raz kolejny na autorytet, jest rzekomym wystarczającym wyjaśnieniem sprawy. Oni de facto niczego nie wyjaśniają, bo NIE PROWADZĄ ŻADNYCH ROZUMOWAŃ, co najwyżej nakłaniają do poparcia ich grupy. Dla nich w ogóle tezy i rozumowania są tylko pretekstem służącym do grupowych nawoływań. Jeśli tylko takowy poczuje, że to nie działa w oczekiwany sposób, czyli nie agituje za ich grupą, to porzucają udawanie, że cokolwiek rozumowego w ich argumentacji się odbywa i przechodzą do tego, co mają opanowane najlepiej - do mantrowania w kółko za swoimi i masywnego ad personam. Być może są nawet w tym na swój sposób szczerzy, bo nie wierząc w obiektywne zasady wyłaniania prawdy, przedstawiają to, co w ich emocjach i intuicjach prawdę reprezentuje - przemoc, władza, manipulacja w celu uzyskania poparcia dla grup i osób.


Może ci zatwardziali autorytaryści po prostu boją się głębszych rozważań i blokują za wszelką cenę wszystko to, co mogłoby być niebezpieczne dla ich poukładanego porządku świata? Lepiej chować się za stwierdzeniami "to jest herezja"; "my tak nie wierzymy" i w ten sposób ktoś ucina dyskusję i stawia swojego rozmówcę w świetle "on jest inny". :think:
To bywa trudne wybrnięcie z takiej sytuacji, jeśli dodatkowo mogą pojawić się jakieś emocje. Ale fajnie, że życie stawia nas i w takich sytuacjach, każdy może się sprawdzić.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 0:36, 05 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 1:13, 05 Sty 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
... fajnie, że życie stawia nas i w takich sytuacjach, każdy może się sprawdzić.

Ostatnio dość często mi przychodzi do głowy ta myśl, którą tutaj wyraziłeś.
Traktuję życie jako niezbędny (!) test. Wielu się boi samego pomyślenia o testowym celu życia, traktując takie stawianie spraw jako coś złego, negatywnego. Ja coraz bardziej się przekonuję, że owego TESTU BARDZO POTRZEBUJĘ, wręcz że nie potrafiłbym bez niego przetrwać w dalszym moim bytowaniu.
Wszystko, co mnie stanowi, zależy od pytania "kim jestem?", a to pytanie rozpada się na pytania konkretyzujące: kim jestem w odniesieniu do ...?
Mając pewne choćby podstawowe (niekoniecznie ostateczne) rozpoznanie, kim się okazałem w różnych sytuacjach, mogę wystąpić jako KTOŚ, kto ma PODSTAWY COŚ W OGÓLE O SOBIE MNIEMAĆ.
Ludziom się to wydaje często nieistotne, bo traktuję siebie jako egzemplarz tłumu - np. mamy prawa człowieka, to znaczny "jestem człowiekiem". Wielu się wręcz jakby chciało pozbawić indywidualności i już tylko grupowe konotacje wystawiać do kontaktu ze światem. Ci nie są sobą, tylko "są katolikami", "są Polakami", "są zamożnymi ludźmi" itp. To, jak są postrzegani zewnętrznie stanowi dla nich całość ich jestestwa. Bez tego osądu tłumu będą nikim.
Ja uważam, że błędem jest brak wiedzy o swoich możliwościach, reakcjach, słabościach. To, co sobie ludzie o mnie myślą jest oczywiście też pewną informacją, którą nieraz warto byłoby poznać, ale nie jest to wiedza ostateczna, nie wyznacza nas jako ludzi. Tym, co nas określa jest właśnie owo SPRAWDZENIE SIĘ POPRZEZ REAKCJE, MYŚLI, DECYZJE.

Wiedząc o swoich mocnych stronach i o swoich brakach (jedno i drugie jest podobnie ważne) mogę wyznaczyć sobie jakiś cel do doskonalenia, mogę też lepiej planować moją postawę wobec ludzi, czyli sprawniej czynić dobro, a unikać reagowania na sposób zła. Bo jeśli wiem, że nie podołam raczej jakiemuś zadaniu, to nie obarczam się tym zadaniem (albo szukam pomocy, aby czyjś dodatkowy udział umniejszył moje braki), szczególnie jeśli jego niewykonanie mogło wpłynąć na czyjeś życie, może zdrowie, może dobrostan w innym sensie. Kto nie poznał siebie, będzie często popełniał błędy, a przez to (nawet przy dobrych intencjach) będzie niepewnym partnerem, mylącym się doradcą. Każdy test, jaki nam życie gotuje, przy prawidłowym dalej potraktowaniu dołoży się do poprawy naszego życia. Test zaliczony pozwala sobie odhaczyć daną dziedzinę jako w miarę opanowaną, co upoważnia do zajęcia się innymi aspektami doskonalenia. Test oblany jest wskazówką w stronę czy to poprawy danego aspektu, czy też uwzględnienia faktu, iż tu możemy być zbyt słabi, aby porywać się samodzielnie na dany typ zadania. Kto testów się boi, albo nie wyciąga z nich adekwatnych wniosków, ten nie będzie sprawczy, nie będzie pomocny ludziom, nie będzie mądrze dzialał, częściej czyniąc ostatecznie zło niż dobro (i to nawet pomimo dobrych intencji).
Tu się wyjaśnia dlaczego ocena etyczna czynów człowieka nie będzie w pełni poprawna, jeśli skupimy się tylko na skutkach działań, albo tylko na bezpośrednich intencjach. Tu wychodzi ta PRAWDZIWOŚĆ WIARY I INTENCJI. Wielu ludzi poprzestaje na życzeniowych deklaracjach swoich intencji - mówią "przecież chciałem dobrze". Ale wtedy należy zadać pytanie: a ile osobistego, szczerego wysiłku włożyłeś w to, aby to "robienie dobrze" przygotować, wypracować, wykorzystując możliwie najlepiej to, co przynosi ci los?
Często jest tak, że odgrywamy sobie przed samym sobą mały teatrzyk. Deklarujemy swoje dobre intencje i na tym się kończy, bo tak naprawdę to NIE PODEJMUJEMY ŻADNYCH INICJATYW w stronę, którą jako "dobrą" uznaliśmy. Ludzie postępują trochę podobnie jak dziecko, które bardzo lubi grać na komputerze, a nie lubi się uczyć. Więc takie dziecko bierze podręcznik, w roztargnieniu przerzuca kilka jego stron i stwierdza sobie "no, uczyłem się, chciałem opanować materiał, mogę już sobie pograć". Te dwie minuty kontaktu z podręcznikiem służą jednak w istocie tylko jako pretekst, jako udawanie, że się miało dobre intencje, a potem na zewnątrz się je prezentuje: przecież uczyłem się!...
To, czy rzeczywiście nasze intencje są dobre, wychodzi dopiero wtedy, gdy rzeczywiście trzeba WŁOŻYĆ ZAANGAŻOWANIE, często rezygnując z innych (przyjemniejszych, łatwiejszych, bardziej komfortowych emocjonalnie) zadań.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 2:31, 05 Sty 2025    Temat postu:

To skoro już poruszyłeś ten przeciekawy temat..

Michał Dyszyński napisał:
Ja uważam, że błędem jest brak wiedzy o swoich możliwościach, reakcjach, słabościach. To, co sobie ludzie o mnie myślą jest oczywiście też pewną informacją, którą nieraz warto byłoby poznać, ale nie jest to wiedza ostateczna, nie wyznacza nas jako ludzi. Tym, co nas określa jest właśnie owo SPRAWDZENIE SIĘ POPRZEZ REAKCJE, MYŚLI, DECYZJE.


To może warto w tym miejscu mieć też w świadomości, że człowiek wchodzi w to życie nie jako "idealny byt", "pan swoich działań" tylko jako istota słabo siebie rozumiejąca, którą świat przerasta swoimi możliwościami. Do tego te nasze pragnienia, które ciągną nas w różne strony i brak głębszego rozeznania, co da nam szczęście, to wszystko sprawia, że w tym życiu poruszamy się trochę jak we mgle. A nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że często wydaje nam się, że to my poruszamy się w tej mgle, a tak naprawdę to trochę jesteśmy jak liść na wietrze, czyli "coś" nami porusza, ale nam wydaje się, że to my..
Chciałbym, aby to wszystko miało jakieś dobre zakończenie, ale nie zawsze mi łatwo w to uwierzyć.

Cytat:
Tu się wyjaśnia dlaczego ocena etyczna czynów człowieka nie będzie w pełni poprawna, jeśli skupimy się tylko na skutkach działań, albo tylko na bezpośrednich intencjach. Tu wychodzi ta PRAWDZIWOŚĆ WIARY I INTENCJI. Wielu ludzi poprzestaje na życzeniowych deklaracjach swoich intencji - mówią "przecież chciałem dobrze". Ale wtedy należy zadać pytanie: a ile osobistego, szczerego wysiłku włożyłeś w to, aby to "robienie dobrze" przygotować, wypracować, wykorzystując możliwie najlepiej to, co przynosi ci los?


Prowadzę sobie taki osobisty notesik od duchowości, w którym najczęściej zapisuje sobie zdania, myśli, które wydają mi się ważne i generalnie coś mi tłumacza, uświadamiają na temat życia. I dużo mam twoich myśli, nie tylko twoich, ale chyba te twoje dominują. I w tym notesiku mam m.in. takie twoje zdanie zapisane:

"Nasze wybory w bardzo złożony sposób zależą od historii rozwoju naszej osobowości."
To zdanie jest mocne, bo bardzo uświadamia jak ważny jest ten nasz wysiłek i to, że nasz rozwój osobisty nie jest bez znaczenia. To jaki dziś jestem, to jak myślę i jak reaguję to wszystko bierze się z niezliczonej ilości przeżytych doświadczeń. Wystarczyłoby, by te doświadczenia były inne i ja też byłbym inny. :shock:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 2:43, 05 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:11, 05 Sty 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
"Nasze wybory w bardzo złożony sposób zależą od historii rozwoju naszej osobowości."
To zdanie jest mocne, bo bardzo uświadamia jak ważny jest ten nasz wysiłek i to, że nasz rozwój osobisty nie jest bez znaczenia. To jaki dziś jestem, to jak myślę i jak reaguję to wszystko bierze się z niezliczonej ilości przeżytych doświadczeń. Wystarczyłoby, by te doświadczenia były inne i ja też byłbym inny. :shock:

Właśnie. Tu się spina niejako klamrą owo rodzenie się na nowo wyborami, wolnością, głębszym rozumieniem grzeszności i cnoty, a nawet tym, dlaczego trzeba przeżyć życie jako pewną całość. Bo o wartości człowieka nie decyduje jeden jego czyn. Zadziałanie w pewnym momencie jest w znacznym stopniu uwikłane w przypadek - np. nawet w to, zjedliśmy, wypiliśmy, a co spowodowało, że zmysły ciężej zadziałały, przez co nie dopatrzyliśmy jakiegoś istotnego dla decyzji szczegółu. Jakieś rozdrażnienie, przemęczenie może spowodować, że odezwaliśmy się zbyt nerwowo, w sfrustrowaniu, wyraźnie inaczej niż normalnie, ale skutki tamtej wypowiedzi w momencie istotnym dla relacji z drugim człowiekiem powstały i były znaczące. Wszystko, co się dzieje, uwikłane jest w prawdopodobieństwa. Nagromadzenie się złych wpływów spowoduje, że ulegniemy jakiejś pokusie, staniemy się powodem jakiegoś zła (analogicznie będzie z wpływami dobra). Jeśli nasza osobowość i życie miałyby ocenione rzeczywiście sprawiedliwie, jeśli ów boski sąd nad człowiekiem miał być wyrazem bezstronnego, uczciwego rozważenia tego, co wybieraliśmy w kontekście możliwości, jakie realnie mieliśmy, to jego bazą nie powinny być jednostkowe zdarzenia.
Mamy optykę postrzegania dobra i zła silnie związana z priorytetem wyróżniających się w naszych emocjach zdarzeń. Ale z punktu widzenia osądu osobowości pod kątem JAKA ONA NAPRAWDĘ JEST, czyli jaki jest STAN MYŚLENIA I ODCZUWANIA, to te jednostkowe wybory nie są przecież jakimś ostatecznym reprezentantem.
Odpowiedzialność - już w ogóle jako pojęcie - ma sens jedynie wtedy, gdy osoba dokonująca wyborów czyni coś z jakimś zamysłem, czegoś się spodziewa, choć z drugiej strony czegoś innego się nie spodziewa, jako efektu decyzji i dlatego wybiera to, a nie coś innego. A bez odpowiedzialności przecież nie ma ani oceny moralnej, ani też nie da się skonstruować sensownego pojęcia wolności.
Jesteśmy w większym stopniu CAŁOŚCIĄ i KOMPLETNOŚCIĄ niż to nam przedstawia tradycyjna moralność. Jeśliby osąd człowieka miał być naprawdę sprawiedliwy, to nie powinien zależeć głównie od przypadku, od tego jako się nawarstwiły okoliczności, przez co jakieś tam wybory miały skutki bardziej znaczące, niż zazwyczaj. My intuicyjnie postrzegamy swoją grzeszność poprzez te wybory odznaczające się w emocjach, najczęściej związane z przełomowymi momentami w życiu. Z optyki osądu najczęściej znikają nam te niezliczone drobne decyzje, którymi na co dzień organizujemy sobie nasze życie. Tymczasem w osądzie sprawiedliwym, a więc boskim ta optyka wynikająca z naszej emocjonalności przecież nie zostanie utrzymana. Bóg zna ścieżki naszych myśli i uczuć w całej ich głębi i zależnościach, nie ulegając tym emocjonalnym priorytetom, jakie nam - słabym ludziom - gotują instynkty, ewolucyjne dziedzictwo, wychowanie (często błędne, toksyczne), niedoskonałe przekonania o świecie.

Podsumowując: twierdzę, że kluczowy jest WYSIŁEK WKŁADANY KAŻDEGO DNIA W UDOSKONALENIE NASZEJ OSOBOWOŚCI. To z niego potem powstaje baza do oceny rzeczywistości i decyzje - albo dobre, albo złe. Naiwne są te wizje moralności, które pomijają aspekt stałej pracy nad sobą, skupiając się na jednostkowych wyborach, aby je uznawać za grzeszne, albo niegrzeszne. Jeszcze inaczej rzecz ujmując, to kto wie, czy nie najważniejszym z grzechów jest GRZECH ZANIECHANIA, grzech braku pracy nad sobą w każdej chwili naszego życia.
Przy czym też nie chcę tu stwarzać wrażenia, że chodzi mi o jakiś straszny kierat życiowy. Owa praca nad sobą nie jest tylko harówą i udręczeniem, ale niejako jest czymś naturalnym, wynikającym z tego, że i tak musimy organizować sobie nasze życie. Ta praca nad sobą zawiera w sobie aspekt zaciekawienia, są tam nie tylko porażki, ale i sukcesy, jest to jakaś taka podróż przez życie, a nie "tłuczenie kamieni w kamieniołomie".
Tu ktoś by powiedział: ale to każdy tak ma, każdy coś tam w życiu poznaje, coś w sobie zmienia, więc gdzie tu byłaby jakaś nowa myśl?...
- Nowa myśl polega na głębszym uświadomieniu sobie ZNACZENIA INTEGRACJI różnych cech naszej osobowości. Żeby to nie było tak, iż traktujemy sobie każde zdarzenie osobno, czyli de facto jesteśmy zdani na łaskę naszych instynktów, odruchów, przypadkowych wpływów. To, co jest kluczowe dla owej pracy nad sobą, polega na wyznaczeniu PARADYGMATU SPÓJNOŚCI - SYNTEZY osobowości. Jeśli nie wiemy, co robimy, bo robimy za każdym razem coś "z innego powodu", to nie tworzymy w sobie tej kompletności osobowości. A tu chodzi o to, aby POWSTAWAŁA SPÓJNOŚĆ I KOMPLETNOŚĆ OSOBY. To się dzieje, gdy wyciągamy wnioski z popełnionych wcześniej błędów, gdy czujnie obserwujemy to, co się dzieje wokół nas, a więc gdy też nie odrzucamy odpowiedzialności za nasze decyzje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:15, 05 Sty 2025    Temat postu:

Postrzegam upór stwierdzania jako formę intelektualnego eskapizmu, powiązaną z próbą sprowadzenia niewygodnego mentalnie stanu dyskusji na płaszczyznę najprymitywniejszej postaci starcia - bazującego jedynie na emocji nacisku, przemocy.
Kto nie ma argumentów rozumowych, próbuje się ratować komunikatem: jestem od ciebie bardziej uparty, będę upierdliwy, będę przykry, będę cię nieakceptował i w kółko domagał się swego. Tak jakby powtarzanie w kółko czegoś fałszywego, miało uczynić z tego prawdę...
Ale chyba też trzeba zauważyć, że na pewien typ osobowości taka strategia działa. Jaki to jest typ osobowości, który posłusznie reaguje na upór i nacisk emocjonalny?
- Taka strategia działa na osobowości, które same bazują w rozpoznaniach na odczytach emocjonalnych, a nie na intelekcie, który dystansuje się od nacisków, gniewów, pogrywania akceptacją. Intelekt stawia sprawy na zasadzie: albo masz argumenty, albo kończymy rozmowę, bo rozklejanie się, gniewy, płacze, ani groźby nic tu nie wskórają. Jeśli jednak osobowość jest w pierwszym rzędzie wrażliwa na to, czy zostanie zaakceptowana, czy ją lubią, czy przyjmą do swoich, to można z nią tym pogrywać. I ona sama tym pogrywa, bo ten rodzaj gry najlepiej rozumie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 20:31, 10 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:35, 10 Sty 2025    Temat postu:

Warto zauważyć, że jeśli nadrzędnym kryterium uznania tez jest po prostu upór w stwierdzaniu czegoś, to takie kryterium ZRÓWNUJE praktycznie wszystkie stwierdzenia i tłumaczenia, czyli NIE RÓŻNICUJE STWIERDZEŃ UZASADNIONYCH OD TOTALNEJ BZDURY.

A tymczasem chyba jest niemało dyskutantów, którzy zdają się wierzyć, iż upór w stwierdzaniu, mantrowaniu swoich tez jest jak najbardziej zasadnym narzędziem wykazywania słuszności. A przecież można się uprzeć także przy głoszeniu, że 2+2=5, że na wierzbie rosną banany, a wieżę Eiffla wyrzeźbiono z sera gouda. Wszystko, dowolną tezę można obrać jako cel uporu w stwierdzaniu, że "to na pewno tak jest".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin