Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33947
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 13:00, 04 Kwi 2021 Temat postu: Mój egoizm epistemiczny |
|
|
Uważam się za epistemicznego egoistę. Ale pewnie mało kto będzie się domyślał, co miałoby użycie tego rodzaju sformułowania znaczyć. Więc spróbuję rzecz opisać.
Egoizm epistemiczny (w tym moim rozumieniu) jest postawą liczenia na korzyści w przyszłości, pochodzące od działań w teraźniejszości - działań nakierowanych na poprawę jakości rozumowania.
Co jest przeciwieństwem egoizmu epistemicznego?
- To postawa, którą bym określił jako oportunizm emocjonalny.
Czym jest oportunizm emocjonalny w znaczeniu, jakie mu przypisuję?
Oportunizm emocjonalny jest postawą zapewniania sobie na bieżąco satysfakcji emocjonalnej kosztem (ewentualnego, bo to wszystko jest związane z grą prawdopodobieństw, a nie jakoś miałoby być zdeterminowane) zniszczenia poprawności postrzegania rzeczywistości w szerszym znaczeniu.
Obrazowo postawę oportunizmu emocjonalnego można bardzo dobrze porównać do - stosowanej powszechnie przez rządy - polityki "poprawiania" danych statystycznych o tym, co dzieje się w państwie, aby te dane lepiej wyglądały, aby można się nimi było pochwalić przed wyborcami, czy obserwatorami spoza danego państwa. Efektem takiej polityki jest poprawa wizerunku na bieżąco, przy jednoczesnym zafałszowaniu informacji o tym, co ewentualnie w państwie wymagałoby naprawy, co jest problemem, a co nie wymaga interwencji. Mając dane nie odpowiadające rzeczywistości rząd takiego państwa, ale też i podmioty poza tym rządem ostatecznie będą opierały swoje decyzje o błędne przesłanki. Dalej oczywiście te decyzje będą z dużym prawdopodobieństwem nieadekwatne do potrzeb życia ekonomicznego, czy społecznego kraju.
Fałsz jest matką wszystkich błędnych decyzji w przyszłości.
Kto nie jest w stanie przyjąć w prawdzie trudnych informacji, ten okazuje słabość mentalną i daje tym początek wielu błędnym decyzjom, a dalej wynikającemu z tej błędności cierpieniu, nierozwiązanym problemom, frustracjom, nieadekwatnemu dysponowaniu zasobów.
Efektem fałszu jest jest jałowość naszych wysiłków.
Zezwalanie sobie na akceptację fałszu w imię podreperowywania sobie bieżących emocji jest ścieżką w stronę autodestrukcji mentalnej i w ostatecznym rozrachunku najczęściej przynosi znacznie więcej bólu i cierpienia, niż byłoby tego bólu i cierpienia związanego z koniecznością jakiegoś uciszania w sobie negatywnych emocji związanych z przykrością dowiedzenia się o sobie czegoś mało pochlebnego, trudnego, niemile emocjonalnie odbieranego.
Przykłady tutaj mogą być wielorakie.
Weźmy sobie stan zauroczenia jakąś osobą, może zakochania. W tym stanie nie patrzymy na wady owej osoby, po prostu chcemy tylko z nią być i widzieć ją wyłącznie w różowych okularach. Jeśli jednak efektem tego będzie decyzja o związaniu się na stałe z toksyczną osobą, jeśli ta potrzeba odsunięcia niekomfortowej prawdy o czyimś czasem ewidentnie złym charakterze, zwycięży, to poniesiemy tego konsekwencje o skali cierpienia najczęściej mocno przewyższającego tę przykrość zaakceptowania prawdy o owej osobie na początku. Okazuje się, że tak emocjonalnie powzięta decyzja o związku z pijakiem i draniem, albo pustą, wiecznie roszczeniową zołzą daje już w życiu taki bagaż frustracji, złości, przykrości, nawarstwionych problemów, iż porównanie tego cierpienia z tym pierwszym - związanych ze spojrzeniem trudnej prawdzie w oczy - wychodzi zdecydowanie na korzyść decyzji o daniu prymatu prawdzie, a nie złudzeniom.
Nie chcę powiedzieć, że nigdy nie powinniśmy się łudzić. Znam ludzi na tyle słabych mentalnie (np. dzieci), że - przynajmniej na tym etapie, na jakim aktualnie funkcjonują - po prostu nie byliby w stanie przyjąć trudnych prawd. Im to prawdy się pudruje, oni są chronieni przed pełnią rozumienia spraw. Jednak utrzymywanie w nieskończoność tej polityki iluzji w patrzeniu na świat daje ostatecznie efekt zniewolenia owej osoby, nawet swoistego jej zdeprecjonowania, bo taka osoba NIGDY NIE BĘDZIE RÓWNOPRAWNYM PARTNEREM w przedsięwzięciach.
Jestem egoistą epistemicznym, czyli uważam, że W MOIM INTERESIE jest widzieć rzeczy w prawdzie. Nie staram się widzieć rzeczy w prawdzie, nie próbuję rozwiewać własnych iluzji emocjonalnych i intelektualnych dlatego, że mi ktoś kazał, albo że religia to sugeruje (choć rzeczywiście poprawna religia według mnie taką sugestię niesie), albo dlatego, że cokolwiek jeszcze mi to nakazuje. Próbuję widzieć rzeczy w prawdzie aby stawać się podmiotem, a nie przedmiotem w tej grze w życie, w istnienie. To z egoizmu tropię i usuwam z mojej przestrzeni mentalnej rozliczne iluzje, jakie podsuwają mi emocje (najczęściej to z emocji pochodzą typowe fałsze) ale też i nie wystarczająco kontrolowany, zbyt pochopny intelekt.
|
|