|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33892
Przeczytał: 57 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:45, 02 Sty 2025 Temat postu: Mieć pozytywny powód do życia |
|
|
Jest taka forma (religijnego, choć nie tylko religijnego) moralizatorstwa, która ustawia życie człowieka wyłącznie na płaszczyźnie obowiązkowości, przymusu. W tym ujęciu najwyższą cnotą jest czynić wszystko z obowiązku, bez przyjemności. Znam ludzi, dla których samo to, że ktoś coś robi z przyjemnością, będzie już motywem do oskarżenia owej osoby o nieprawidłowość jej intencji. Ludzie tego pokroju często są dość mocno tradycyjnie religijne, postrzegają owe "światowe przywiązania", którymi przecież są wszystkie przyjemności jako barierę do zbawienia. Pójdźmy w rozważaniach konsekwentnie za tym tokiem narracji - ku czemu taka postawa wiedzie ludzką osobowość?...
Jeśliby wszystko, co jest moralne, miłe Bogu miało wynikać z przymuszania się do czynienia tego wbrew spontanicznemu odczuwaniu, to życie stałoby się nieprzerwanym kieratem. Ale może to właśnie na tym polega prawdziwa cnota i oddanie się Bogu wiernego chrześcijanina?... W końcu napisane jest w Biblii: (25) Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. (Ewangelia Mateusza 16:25)
Teraz kluczowym pytaniem, które chcę tu postawić, będzie: a już w raju, już po tamtej stronie, czy to się zachowa, czy też wszyscy będą "szczęśliwi z obowiązku i poprzez obowiązek"?...
Tylko czy to nie jest oksymoron, czy to nie jest właśnie zaprzeczenie prawdziwego szczęścia?...
Ja definiuję szczęście jako stan, w którym spełnione jest warunek SPONTANICZNEGO, BEZPOŚREDNIO ODCZUWANEGO PRAGNIENIA, ABY ÓW STAN TRWAŁ. Dla mnie szczęście nakazywane sobie nie jest szczęściem, lecz antyszczęściem.
Tu można jeszcze próbować bronić idei wspomnianego rygoryzmu życiowego na maksa poprzez uznanie, iż co innego jest tu na ziemi, a co innego będzie w niebie. Tutaj mielibyśmy zatem się tylko przymuszać i programowo się męczyć, aby zasłużyć sobie na szczęście w niebie, w ramach którego już wszystko się odwróci, bo Bóg wtedy by już miał dozwolić na spontaniczne odczuwanie przyjemności. Ale czy to ma sens, aby tak drastycznie miało się zmieniać to, jacy jesteśmy tam w niebie, w stosunku do tego jak było na Ziemi?...
Ja stoję na stanowisku, że to, co przeżywamy na Ziemi, jest formą przygotowania do życia w niebie. To nie może być tak, że wszystko się zmieni na zupełnie odwrotne, bo w takim układzie życie traci swój dydaktyczny sens.
To wszystko zaś oznacza, że żyjąc wyłącznie pod presją obowiązkowości, nie mając pozytywnego powodu do życia, coś ważnego w tym życiu stracimy, czegoś kluczowego się o sobie nie dowiemy.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 0:53, 06 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33892
Przeczytał: 57 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:59, 06 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Z posiadaniem pozytywnego powodu do życia jest pewien fundamentalny problem - znane z życia powody tego rodzaju są nietrwałe.
Niektórzy po zaobserwowaniu faktu owej nietrwałości znanych powodów do życia wyciągają wniosek (właściwie to hipotezę, ale dla części osób tak szybko dochodzi do utożsamienia hipotez z udowodnionymi tezami, że tracą kontrolę nad rzeczywistym statusem owego spostrzeżenia), iż wszystkie powody pozytywne do życia są ulotne i nigdy człowiek nie osiągnie stanu trwałej satysfakcji. Ja takie wnioskowanie uważam za przedwczesne, nieuzasadnione. W zamian po prostu stawiam sobie pytanie: gdzie szukać trwałej formy pozytywnego powodu do życia, trwania w relacji z zewnętrzną rzeczywistością?
Głównym kierunkiem tych moich poszukiwań jest eksplorowanie dość szczególnego stanu emocjonalno - intelektualnego. Stan ten bazuje na następujących intuicjach, emocjach, nastawieniach:
1. Docenienie tego, co nas spotyka jako dar (postawa przeciwna do grymaśnego wywyższania swojej osoby, dla której wszystko, co ją spotyka, jest "niewystarczające", wobec jej rzekomej wspaniałości i wielkości - czyli postawy pychy).
2. Wymaganie od siebie pewnej formy kontroli swoich emocji i nastawień, która domaga się delikatności w nastawieniu do świata, która nie niszczy, a wspomaga i leczy.
3. Unikanie postawy zakłamywania czegokolwiek, a więc wdrażanie postawy szczerości i uczciwości intelektualnej. Analizowanie swoich błędów, choć bez przesadnego potępiania się za owe błędy. Raczej, zamiast emocjonalnego potępiania się, chodzi tutaj o podejście konstruktywne, związane z dociekliwym poszukiwaniem lepszych form siebie. Traktowanie zauważonych u siebie błędów tylko częściowo jako czegoś negatywnego, bo w drugiej części jest to sygnał, co dalej ze sobą robić, aby docierać do lepszych postaci siebie.
4. Akceptowanie swojej osoby w postaci nie tylko aktualnej, ale jako "ja - brama do zmian i rozwoju". Dodatkowo dodaję tu postulat pewnego rodzaju cierpliwości, wyrozumiałości, odrzucenie domagania się sukcesów natychmiast, albo bardzo szybko.
5. Empatia i docenianie osób, a także wrażliwych istot aspirujących do szczerości odczuwania i reagowania, które nam życie stawia na naszej drodze. Traktowanie innych osób na zasadzie równości, bez szukania przewag i dominacji, a za to z radością, że oto są nam dostępne istoty, z którymi da się dzielić emocje, uzupełniać swoje słabości, ofiarowywać im swój wysiłek, obecność, pomysłowość.
6. W tej postawie jest też obecny dość specyficzny upór, nieagresywna nieustępliwość, forma determinacji, która jest skierowana nie przeciwko czemuś zewnętrznemu, ale przeciw własnej głupocie, słabości, nieporadności, rozlazłości, roztkliwianiu się nad sobą, narzekaniom i pragnieniu przerzucania własnych problemów na innych. Jest w tym jakby skierowana wobec własnej słabości groźba, jest ponaglenie, lecz nie ma twardego potępienia.
7. Pewna najbardziej ogólna forma nastawienia ku transcendencji, przenikania tego, co bieżące, aby wzrastać ku wyższym poziomom świadomości i odczuwania - rozwój, samodoskonalenie. W sensie religijnym jest tu nastawienie ku Najwyższemu, ku samemu Bogu, ale jeśli ktoś nie chce tej transcendencji postrzegać osobowo, to podobną rolę tutaj może pełnić skierowanie się ku absolutowi inaczej pojmowanemu - ku niereligijnemu Logos, ku Najwyższej Prawdzie i Spełnieniu.
Dlaczego uważam, że takie podejście daje nadzieję na trwałą satysfakcję?
- Przede wszystkim dlatego, że taka postawa nie fiksuje się na niczym, co się kończy, gdy to osiągamy, ani też nie buduje obsesji poszukiwania czegoś niemożliwego, jakichś urojonych wielkości.
- Tu wymagania są stawiane, ale jest też jakaś forma cierpliwości i pokory względem tego, że nie zawsze osiąga się wszystko, czego pragniemy.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 1:47, 06 Sty 2025, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|