|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:26, 19 Lip 2024 Temat postu: Mechanizmy samokrytycyzmu i samoakceptacji |
|
|
Robiąc swoje analizy psychologiczne w zupełnie innym wątku (http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/branie-swoich-domnieman-i-intencji-za-rzeczywistosc,26079.html#808001) wyszła mi myśl, którą chciałbym w tym wątku rozwinąć niezależnie.
Myśl jest dość prosta: samokrytycyzm i samoakceptacja eksplorują tę samą ścieżkę mentalnego działania, różniąc się jedynie ostatecznym werdyktem.
Dlaczego ten wniosek uważam za ważny?...
- Bo on wyjaśnia (a przynajmniej mi to wyjaśniło) pewne życiowe spostrzeżenie na temat spotykanych ludzi:
Ludzie mający problem z samokrytycyzmem w zdecydowanej większości przypadków mają też problem ze szczerym zaakceptowaniem siebie!
Ale jak się dostrzeże ten wspólny mianownik, to wszystko się wyjaśni. Problem tacy ludzie maja na ogólniejszym poziomie - mają problem ZE SPOJRZENIEM NA SIEBIE ANALITYCZNIE W OGÓLE!
Ludzie, którzy mają problem ze spojrzeniem na siebie krytycznie, wypierają w ogóle potrzebę spojrzenia na siebie, co automatycznie też oznacza, iż nie zauważą swoich dobrych cech!
Jak ktoś jest mentalnie w stanie obserwować wyłącznie to, co jest na zewnątrz, jeśli nie obsługuje samoodniesienia, to nie uruchomi w ogóle tej ścieżki mentalnej, która jest podstawą krytycznego, analitycznego potraktowania siebie - ani krytycznego, ani też wiodącego do zaakceptowania siebie.
Z moich doświadczeń też wynika, iż owi ludzie bez samokrytycyzmu są przesadnie krytyczni wobec innych. Właściwie to oni wciąż walczą, wciąż krytykują, wciąż mają pretensje - o wszystko i do wszystkich. I to też staje się zrozumiałe, niejako "logiczne", jeśli dorzucimy do przesłanek to, iż taka osoba nie patrzy w ogóle na siebie w żaden sposób analitycznie. W końcu w coś tę energię postrzegania trzeba zainwestować!
Na czymś ten aparat rozpoznawania, klasyfikowania trzeba uruchomić, więc jeśli zablokowane jest uruchomienie tego na sobie, to uruchamia się to na tym, co zewnętrzne. Jeśli doda się do tego bezwiedny instynkt rywalizowania i dominowania, to dostajemy idealny psychologiczny wzorzec właśnie takiej osoby, która jest wiecznie skwaszona, krytykująca innych, a bezkrytyczna wobec siebie. Taka osoba też nigdy nie zaakceptuje siebie. Ona co prawda może werbalnie wyrazić jakąś pochwałę względem siebie, ale to nie będzie poparte wewnętrznym przekonaniem, to nie będzie wynikało z jakichś rozważań, ustaleń. Taka deklaracja będzie pusta, ślepa, "bez mocy i życia".
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 13:27, 19 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 7 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:02, 19 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
A ile samokrytycyzmu ma ktoś, kto przez ponad dwa lata nie potrafi przeprosić osoby, którą obrzucił wulgarnymi wyzwiskami z byle powodu?
Zaś jednocześnie nieustannie przy pomocy pośrednika zarzuca innym brak samokrytycyzmu...
Ja wiem, dlaczego nie przeprosi. Bo nie będzie przecież "sama prosić się o bęcki" - to podstawa PR-u.
Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Pią 19:36, 19 Lip 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 21:50, 19 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Gdybym miał komuś poradzić w związku z "mam problem z samoakceptacją", to bym chyba zasugerował: To nie będzie łatwa, ani szybka droga, jednak rozwiązanie tego problemu ostateczne jest możliwe tylko na ścieżce...
mądrego samokrytycyzmu!
Czyli
Nie akceptujesz siebie?...
- Może powodem jest to, że nie umiesz się sensownie (!) skrytykować?...
Krytyka siebie sprawdza się w terapii nieakceptacji jedynie wtedy, gdy jest sensowna, czyli gdy jest UCZCIWYM ROZLICZENIEM SIĘ Z NIEREALNYMI OCZEKIWANIAMI.
Bo dlaczego tak trudno jest nieraz spojrzeć na siebie krytycznie?...
- Bo boimy się, że taka krytyka oznacza dla nas mentalny "koniec świata", bo próbujemy często traktować sprawy albo - albo. Jeśli ktoś widzi siebie (ale najczęściej podobnie też postrzega innych) na zasadzie "albo jestem supernajlepszy, wciąż wygrywam, a inni ścielą mi się do nóg", albo "jestem zerem, przegrywem totalnym", to taki ktoś nigdy nie dojdzie ze sobą do ładu. Bo normalny człowiek nie osiąga ani jednej, ani drugiej skrajności. Poza tym lekarstwem na nieakceptację, jest zestaw dwoch chrześcijańskich zasad:
- przebaczaj
- miłuj bliźniego JAK SIEBIE samego.
Przebaczenie, które dajemy innym "odwdzięcza się" nam też w postaci samoprzebaczenia, jako pogodzenie się z samym sobą. Bo uznawszy jako ogólną zasadę przebaczenie, tą samą zasadą przebaczamy, uładzamy się z sobą, jak i z innymi. I tak samo jak czujemy, wiemy, że umiemy przebaczyć innym, tak samo też możemy użyć tej mocy przebaczenia wobec siebie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 7 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:03, 19 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | - miłuj bliźniego JAK SIEBIE samego. |
Czyli samobójca powinien też pozabijać wszystkich innych dookoła?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:09, 19 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
samobójca siebie nie miłuje
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 7 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:57, 19 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Ależ miłuje
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:57, 19 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
wg do-dupizmu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:15, 20 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | samobójca siebie nie miłuje |
A powinien. W pewnym sensie oczywiście, bo nie powinien się sam kochać na sposób narcystyczny.
Jest pewne forma miłości do siebie, która jest wadliwa - właśnie narcyzm. Ma ona też odpowiednik w miłości do innej osoby - miłość chorobliwie zazdrosna, kompulsywna. nakierowana na kojenie poprzez drugą osobę własnego nieuporządkowania wewnętrznego.
Niejeden wręcz by powiedział, że to nie jest miłość, tylko może obsesja. Nie ma jednak chyba większego sensu spierać się o użyte słowa, ważniejsze byłoby po prostu OPISANIE co się dzieje w emocjach i myślach osoby nieuporządkowanej w swojej miłości/obsesji/uzależnienia mentalnego.
Głównym problemem w takiej miłości jest PRZYMUS WEWNĘTRZNY, wynikający z jednej strony ze słabości, z niezdolności do wyrwania się z jakiejś formy zablokowania w rozpamiętywaniu problematycznych myśli, wspomnień, odczuć i w dążeniu do powtarzania toksycznych mentalnie schematów.
Brakuje pewnej dość szczególnej formy ZDYSTANSOWANIA SIĘ, przekierowania energii myśli szerzej na świat i ludzi. Jest potężne toksyczne dla psychiki TKWIENIE w czymś, co blokuje drogi wyjścia.
Nie jest łatwo porzucić takie nawracające emocje i pragnienia, bo aby je porzucić, należałoby skądś zdobyć MOC. To forma mocy wewnętrznej bierzemy w karby owe zablokowane schematy myślowe, aby uwolnić się i skierować się ku czemuś innemu.
Tu by niejeden powiedział: ale ku CZEMU mam skierować się w moim myśleniu i wspomnieniach, jeśli w mojej pamięci dominuje właśnie to, co chcę porzucić?...
Jak ktoś nie ma tej NADZIEI, czyli jakiejś formy wyjścia ponad to, co jest, to nie ma czym się posłużyć, aby porzucić to, co go więzi.
To coś trzeba bowiem w sobie wytworzyć. Coś musi być tym ziarnem na start.
Czasem może to być osoba, czasem idea. Ważne jest, aby nie zastąpić starej obsesji mentalnej nową obsesją. Wychodząc ze starej obsesji, trzeba robić to rozsądnie - czyli już z zachowaniem jakiejś formy RÓWNOWAGI pomiędzy samokontrolą, świadomością siebie, akceptacją i uczuciami kierowanymi na zewnątrz. Niezbędne jest porzucenie naiwnego przekonania, że tu w życiu ktoś nas uratuje, a my możemy pozostawać bierni, czekając tylko na swojego zbawcę. Nie! Tutaj, jeśłi już, to wspólnie się ratujemy. I chodzi o to, aby z grubsza dawać podobną dawkę pozytywnej energii, ile się bierze. Nie brać przesadnie, ale i nie dawać przesadnie - przynajmniej w dłuższej perspektywie (bo na krótki czas dajemy, bądź bierzemy nieraz nadmiarowo), bo z tego powstaje nierownowaga, a dalej powrót do uzależnienia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 7 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 10:36, 20 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Przecież wszyscy krzyczą, że samobójcy to egoiści. No to jak to? Egoista, a nie miłuje siebie? Coś tu się nie zgadza...
Jak zazdrosny, mówią że narcyz. Jak nie zazdrosny, mówią, że mu nie zależy.
Ja nie byłem o nią zazdrosny. Gdy się komuś ufa, to się nie jest zazdrosnym, bo się "wie", że ta osoba nas nie skrzywdzi. Szkoda że potem życie weryfikuje tę "wiedzę".
Michał Dyszyński napisał: | Niezbędne jest porzucenie naiwnego przekonania, że tu w życiu ktoś nas uratuje, a my możemy pozostawać bierni, czekając tylko na swojego zbawcę. Nie! Tutaj, jeśłi już, to wspólnie się ratujemy. |
Ja cały czas chciałem ratować. Bierny był zawsze kto inny. A teraz mi śmie zarzucać, że to ja czegoś nie zrobiłem, że ja czegoś nie zmieniłem, że ja się nie starałem. To zawsze ja wszystko robiłem i ja się starałem. Ja zawsze przejmowałem za wszystko odpowiedzialność.
Podobnie jest w nowym związku tej osoby. Tu też ona zachowuje bierność, a wszelkimi sprawami zajmuje się kto inny. Ktoś, kto nie powinien - bo jego te sprawy nie dotyczą. Dotyczą zaś jej. Jednak mimo to ona deleguje wszystkie czynności na tę osobę, sama pozostając w cieniu. Chowa się za spodniami tatusia. I myśli, że jej wypada, bo jest kobietą... Wszakże kobiety to tylko takie duże dzieci i wszystko za nie musi załatwiać tatuś.
Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Sob 10:46, 20 Lip 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:56, 20 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
MaluśnaOwieczka napisał: | Przecież wszyscy krzyczą, że samobójcy to egoiści. No to jak to? Egoista, a nie miłuje siebie? Coś tu się nie zgadza...
Jak zazdrosny, mówią że narcyz. Jak nie zazdrosny, mówią, że mu nie zależy. |
Dlatego między innymi ja się mało przejmuję tym, co jacyś tam krzyczą. Nie zamknę ust głupcom, nie spacyfikuję nieporadnych prób różnych ludzi ustawiania sobie świata poprzez nadawania sytuacjom takich czy innych epitetów powiązanych z takimi, a nie innymi emocjami.
Nie wiem, czy "samobójcy to egoiści". A ściślej - to zależy jak zdefiniujemy pojęcie egoizmu. Przy jednej definicji egoizm wszyscy w ogóle na świecie są egoistami (o ile np. kiedykolwiek działali jakoś celowo), przy innej egoistów jest relatywnie niewielka grupa, a przy całym spektrum jeszcze innych sposobów ujmowania sprawy możemy sobie stworzyć dowolnie duży, bądź dowolnie mały odsetek "egoistów" w społeczeństwie.
Pojęcia są dualne z natury. A już szczególnie dualność jest silna w przypadku pojęć dotyczących ludzkich motywacji. Bo te motywacje są zawsze jakimś WAŻENIEM CELÓW I PRZESŁANEK, czyli zawsze jest zarówno coś z lewa, jak i coś z prawa. Takie pojęcie jako "narcyz" jest uproszczeniem. Każdy ma w sobie coś z narcyza, jest tylko pytanie w jakim stopniu. Kiedyś stworzyłem tu wątek, w którym przyznaję się do narcyzmu w jakimś tam sensie. http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/czy-jestem-narcyzem-i-inne-takie,15587.html
Aspekty różnych, często przeciwnie ocenianych postaw są obecne w bardzo wielu motywacjach. I chyba nie ma co się na to zżymać. Tak ludzie sobie oceniają świat i innych ludzi, że upraszczają sobie wszystko, często nie dbając o to, że w jakimś stopniu sami sobie przeczą. Dopiero głębsza analiza pokazuje, że rzeczywiście sobie przeczą. Ale mało kto tej analizy dokonuje, bo większość ludzi "chce mieć rację", co oznacza de facto iż chcą coś stwierdzać jako rzekomo mądre, nawet absolutne prawdy. Tymczasem rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|