Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33383
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 8:38, 09 Cze 2023 Temat postu: Kult pracy vs kult sensownego życia |
|
|
Do tradycyjnych wartości należy kult pracy. Wydaje mi się, że często ten kult przyjmuje postać naiwną, emocjonalną, nawet przemocową. W pewnych kręgach praca staje się wartością samą w sobie, niezależną od tego, czy owocem owej pracy jest cokolwiek sensownego. Tymczasem oderwanie sensu tego, co jest wynikiem pracy od samej pracy często prowadzi do aberracji, wręcz do zła.
Praca ma sens wtedy, gdy jej efektem jest coś pożytecznego, przynoszącego jakieś dobro. Praca dla czystego przymusu nie jest dobra.
Patologiczny kult pracy w moim przekonaniu bierze się z dwóch głównych źródeł w zaburzonej mentalności ludzi:
- ogólnym przekonaniu, że światem powinien rządzić przymus, że tylko przymusem osiąga się dobro, zaś "za dużo" wolności, oparcia się wybór, upodobania jest w jakiś ogólny sposób niemoralne. Jest w tym też wiara, że jeśli przymusu będzie mniej, to zapanuje zbyt wielkie rozprzężenie, lenistwo, które doprowadzi do kompletnego rozprzężenia, może upadku cywilizacyjnego, bo ludzie przestana w ogóle zapewniać sobie środku do przeżycia.
- w narzucaniu wyznawanych przez siebie wartości przez ludzi z natury aktywnych, sprawczych, zorganizowanych, pracowitych - często ludzi sukcesu.
Są ludzie, którzy cechują się dużym poziomem życiowego zorganizowania, sprawczości, zdolności do przymuszenia się do ciężkiej pracy. Jest to oczywiście godna podziwu cecha, wielu z tych ludzi społeczność ogólnie wiele pozytywnego zawdzięcza. Ale też warto zauważyć, że jako ludzie dość łatwo popadamy w przesadę, zdarza się nam zatracić sensowność poprzez nadmierne skupienie się na pewnych aspektach. W przypadku kultu pracy problemem często jest to, że ogólnie praca zwykle wymaga dyscypliny wewnętrznej. Skupiając się na tej dyscyplinie bardzo silnie, człowiek w końcu zaczyna mentalnie żyć już samą tą dyscypliną dla niej samej. W skrajnych przypadkach zamienia się to w silne wywyższanie tego, że pracujemy, że się zmuszamy, że odsuwamy na bok czynniki rozpraszające, że zwalczamy pragnienie przyjemności, aby w skupieniu stawiać czoła obowiązkom. I w końcu owa obowiązkowość zaczyna z cechy pozytywnej stawać się życiowym kieratem, w którym cel ostateczny został zatracony.
W dobie refleksji ludzkości nad nadmiernym korzystaniem z przyrody, zasobów Ziemi dochodzi do układanki czynnik ekologiczny. Stawia on pytanie: czy aby na pewno warto jest pracować więcej, wydobywać więcej surowców, zużywać więcej energii i innych zasobów, produkować więcej śmieci?...
Przy postawie skrajnie nastawionej na pracę te pytania o sens schodzą na plan dalszy. Bo dla mentalności osoby skupionej na pracy jako takiej, aktywność, działanie zostało postawione tak wysoko, że nawet praca bezsensowna, szkodliwa na dłuższą metę dla ludzkości wydaje się dobra, bo - rzekomo - "w ogóle praca jest dobra".
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że łatwo jest też popaść w przesadę w drugą stronę - usprawiedliwić lenistwo, pasożytnictwo, żerowanie na wysiłku innych ludzi. Więc nie chodzi mi o uproszczoną ideę rezygnacji w ogóle z pracy, ale o to, aby jednak silniej związać pracę z refleksją nad jej sensem, z głębszym zastanowieniem się, ku czemu owa praca prowadzi na dłuższą metę.
|
|