Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Krytykowanie emocjonalne, a krytykowanie analityczne

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33813
Przeczytał: 61 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:02, 01 Lis 2024    Temat postu: Krytykowanie emocjonalne, a krytykowanie analityczne

Jestem zwolennikiem postawy krytycznej, a także samokrytycznej. Jednocześnie przy tym nie za bardzo toleruję pewne rodzaje krytyki do mnie kierowanej. Sprzeczność?...
- Pozornie jest tu sprzeczność, choć jeśli się głębiej spojrzy na zagadnienie krytyki, to by wyszło, że istnieje bardzo wyraźna różnica w tej krytyce mnie, którą jestem gotów przyjąć, a tą, traktowaną mocno niechętnie. Rzecz sprowadza się do podziału:
- cenię sobie krytykę ANALITYCZNĄ i OTWARTĄ NA RZECZOWĄ DYSKUSJĘ. Jeśli zatem ktoś krytykuje jakiś aspekt mojej wypowiedzi, wyjaśniając już bardziej w szczegółach, CO mu się nie podoba, a szczególnie DLACZEGO akurat to, jeśli potrafi skonfrontować swoje spojrzenie krytyczne z alternatywami ujęcia, jeśli gotów jest rzeczowo przedyskutować ze mną te aspekty, które z jego punktu widzenia są jakoś wadliwe, to ja sobie taką krytykę cenie.
- negatywnie odbieram krytykę silnie emocjonalną, kapryśną, szczególnie jeśli jest w niej aspekt manipulacji, presji, poniżania albo się wywyższania. Taką krytykę domyślnie uznaję za małowartościową, albo wręcz zupełnie bezwartościową.

Ale widzę, że tu jestem jakby niekoniecznie zrozumiany. Nie wiem, czy nie większość ludzi właśnie emocjonalne postacie krytyki (ewentualnie pochwał) traktuje jako ten domyślny rodzaj komunikacji, jako realizowanie swoich związków społecznych. Okazywanie sobie nawzajem emocji - nawet (a może szczególnie tych) tych kapryśnych, związanych z odrzuceniem, z chęcią dokuczenia drugiej osobie, czym ktoś sprawdza swoją umiejętność wpływu na emocje innych, jest normą. Raczej to ja jestem dziwny w swoim tym nastawieniu, z czego sobie zdaję w pełni sprawę.
Pomimo tego nie mam ochoty się tu dostosować do większości w tym sensie, żeby zacząć się wielce przejmować tym, że ktoś ma ochotę mnie emocjonalnie krytykować, a nawet chwalić. Uznając pewną formę szczerości emocjonalnej krytyki, akceptując samo jej wystąpienie, jako coś naturalnego, nie przykładam do niej wagi, a jeśli ktoś w takim kapryśnym udzielaniu mi swoich ocen zaczyna przesadzać, to będzie przeze mnie uznany za mało uprzejmego, może niekulturalnego i ogólnie w moich oczach zostanie poniżony, uznany za osobę o niskiej dojrzałości, mało świadomą swoich własnych intencji i ukrytych emocjonalnych celów.
Choć najczęściej nie narzucam się zbytnio komuś takiemu z kolei z tą moją oceną - nie wchodzę w otwarty konflikt, a co najwyżej stosuję strategię biernego oporu, ignorowania, unikania (czasem czynię od tego wyjątek i twardo "się stawiam"). Dlaczego nie otwarcie?...
- Głównie dlatego, że u sporej części osób takie inwazyjne ocenianie innych jest formą szukania zaczepki, w celu sprawdzenia się w rywalizacji, w sporze. Mi na tym sprawdzeniu się w sporach zupełnie nie zależy, więc nie zamierzam realizować czyichś potrzeb emocjonalnych kosztem własnego emocjonalnego komfortu. Przynajmniej w tym przypadku mam ten prioretet (w innych przypadkach emocje swoich bliźnich będę traktował bardziej akceptująco i pozytywnie). Jeśli już ktoś wymusi na mnie konfrontację, to będę się starał mu maksymalnie obrzydzić ten sposób emocjonalnego zaspokajania się poprzez rozkręcanie negatywnych emocji. Mogę wtedy okazać się nieprzyjemny w sposób, który konfrontacyjnej osobie relatywnie mało "leży", bo ciągle wyskakuje jakiś nieprzewidywalny aspekt, albo niemiła okoliczność, z którą nie walczy się standardowymi metodami.Krótko mówiąc, ta bardzo powszechna zabawa - gra w emocje typu dominacyjnego, manipulującego nie jest (łagodnie mówiąc) moją "ulubioną rozrywką". Więc jeśli ktoś mi taką grę narzuci, to zrobię wiele, aby nie było mu z tą grą przyjemnie, aby w ogóle wtedy było mu jak najmniej przyjemnie, może mocno irytująco i w sposób zbijający z pantałyku. Mi też wtedy nie będzie przyjemnie, ale uważam, że właśnie tak ma być, czyli że konflikt ma nie być przyjemny dla żadnej ze stron. Dla mnie on nie będzie przyjemny (i też tak jest dobrze, abym się nie przyzwyczajał do złych odruchów mentalnych) i dla drugiej osoby ma być zniechęcający, aż do stanu, w którym dana osoba nie będzie chciała za często się ze mną kontaktować. I to też mi pasuje, bo ja z kolei z konfliktowymi ludźmi też raczej nie chcę utrzymywać stałego kontaktu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin