Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33387
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:30, 27 Sie 2023 Temat postu: Krytycyzm analityczny - nierywalizacyjny i nieobwiniający |
|
|
Dzisiaj uświadomiłem sobie różnicę pomiędzy dwoma, znacząco odmiennymi postawami w zakresie tego, co się traktuje za nieformalny cel dyskusji, która w większości przypadków (dyskusje pomiędzy ludźmi, na razie nie myślę o dyskusjach dwóch SI) będzie dotykała jakiejś postaci aspektu wartościowania osobowego, może obwiniania, ustalania przewag i wygranych. Będzie jakiś element (przynajmniej potencjalny, bo właśnie dalej chcę się skupić na tym, na ile rzeczywiście poruszany) starcia ego, ustalania hierarchii ważności itp.
Część dyskutantów właściwie dość automatycznie, bezwiednie zbiega w dyskusji do postawienia spraw na płaszczyźnie starcia dwóch ego, a inna część będzie to starcie ego obchodzić z daleka, stronić od niego. Przy czym uważam, że postawa ta ma dwie swoje ścieżki objawiania się
- ścieżka osobista
- ścieżka zewnętrzna, rywalizacyjna.
Zacząłem bardziej od tej drugiej, więc ten wątek na początek pociągnę.
Dyskusję da się bowiem prowadzić na dwa sposoby:
1. szybko zmierzać do aspektu starcia, wskazywania winnych i przegranych, ustalać personalną dominację, porzucając przy tym niejednokrotnie warstwę merytoryczną.
2. Cały czasu separować dyskusję od tego, kto by miał być winny, kto lepszy, a kto gorszy, za to skupiać się na rozpatrywaniu analitycznym samego zagadnienia (które najczęściej będzie samo w sobie nie personalne).
Wybranie jednej z tych dwóch ścieżek ma dość daleko idące konsekwencje, w różnych dalszych postawach.
Postawa, która nie poszukuje winnych, ani wygranych wyrasta z przekonania, iż nie mamy prawa nikogo tak ostatecznie osądzać, że wszelkie oceny osób są zawsze robocze, mają wagę słabych opinii. Postawa ta ma też swoje osadzenie w chrześcijaństwie:
Ewangelia Mateusza 7 napisał: | (1) Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. (2) Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.
|
Ale niezależnie od tego, czy ktoś jest teistą czy też nie kwestia (nie) osądzania innych ludzi gdzieś będzie się przewijała. I sama dyskusja jako taka też będzie ten aspekt zawierać - osądu, kto tu jest lepszy, a kto gorszy - może w dyskusji ta sprawa nie wypłynąć, ale gdzieś w tle i tak będzie rozważana.
Konsekwencją postawy skupionej osądzaniu, na konstruowaniu werdyktu kto jest w dyskusji górą vs odżegnującej się od takich ocen i werdyktu, będzie ogólnie INNE PODEJŚCIE DO ZAGADNIENIA.
Nie mając w tle domyślnego celu "warto by było postrzegać rzeczy tak, aby wyszło, że to ja jestem lepszy", analizuje się zagadnienie z natury raczej bezstronnie, postrzega się je tak, jak się jawi wprost, bez odgórnego filtrowania rozpoznań, bez naginania spraw pod jakąkolwiek tezę. Można być jak najbardziej KRYTYCZNYM! Ale będzie to krytycyzm nierywalizacyjny, czyli skupiony na odnajdowaniu faktów, modeli i zależności w sprawie, , a nie w ich wydźwięku dla rywalizacyjnego celu. To z kolei daje swobodę w zakresie samokrytyki, swobodę w uznaniu czyjejś krytyki. Nie ma problemu z przyjęciem krytyki ten, kto i tak uznaje, iż KAŻDA ludzka krytyka z założenia jest domniemaniem, niepełnym ujmowaniem spraw, jest tymczasowa i nieostateczna, a więc nie ma też jakiegoś wielkiego znaczenia.
Inaczej krytykę postrzegają ludzie, dla których jest ona po prostu celem, którzy po to dyskutują, aby kogoś skrytykować, a potem odczuć z tego tytułu satysfakcję. Ci absolutnie aspektu krytyki nie będą lekceważyć, co też spowoduje, iż będą się z jednej strony przed nią za wszelką cenę bronić, a z drugiej z wielkim wysiłkiem będą starali się ją stosować jako broń i narzędzie osiągania sukcesu.
Ludzie, którzy skutecznej, obwiniającej, poniżającej drugą stronę krytyki nie traktują jako sukces, raczej będą się skupiali na warstwie analitycznej problemu. Bo oni nie mają powodu w dołączaniu tej krytyki do rozważań.
Taki nierywalizacyjny krytycyzm ma swoją ważną odsłonę w zakresie samokrytyki. Jeśli dla kogoś wszelkie oceny i tak są tymczasowe i mniejszej wagi, to najczęściej nie będą mieli problemu z uznaniem, iż sami coś podlegającego krytyce zrobili. Łatwiej im będzie więc zaakceptować sugestię, iż popełnili błąd, są niedoskonali. Ich postrzeganie siebie jako wartość jest w znacznym stopniu niezależne od tego, czy coś w nich da się skrytykować. Osoby zaś organizujące swoją wartość wokół rywalizacja o to, "kto - kogo" pokona w przypisywaniu win, słabości, pomyłek będą postrzegali każdy głos krytyczny wobec nich w okolicy poczucia silnej porażki osobistej.
|
|